Rozdział LXII
Na sali zapanowała całkowita cisza. Nawet łkanie Kai'a ucichło a jego drżący wzrok przeniósł się na Lorasa, stojącego dalej. Natomiast Nicholas dosłownie kilka sekund później przemierzył pomieszczenie w dwóch krokach, zatrzymując się dopiero przed niewolnikiem, który skulił się na sam widok Pana. Po chwili mężczyzna wymierzył mu mocny policzek, który z łatwością powalił blondyna na ziemię. - Jak śmiałeś zrobić coś takiego? - wycedził gniewnie.
Loras zapłakał, jednak przyjął go z pokorą, przyjmując pozycję siedzącego klęku.
Wiedział, że zasłużył. Wiedział, że zachował się źle.
- P-przepraszam P-panie! Dałem się ponieść emocjom — wyszeptał, czując, jak na posadzkę skapuje krew z rozciętej wargi.
- Emocjom? - prychnął — Jakim emocjom?!!! - krzyknął.
- Zazdrości... — Drżąc, dotknął czołem podłogi, pozwalając łzom spływać po jego policzkach.
Nicholas pokręcił jedynie w niedowierzaniu głową i ponownie uniósł dłoń, jednak tuż obok znalazł się Eliot.
- Nie w gniewie Panie — pokręcił głową, patrząc z odrazą na niewolnika. Sam najchętniej by go porządnie obił za to co zrobił.
Ciemnowłosy przeniósł wzrok na niewolnika i wziął głęboki oddech — Zabierzcie go i zamknijcie gdzieś. Nie chcę go widzieć na oczy. Później pomyślę co z nim dalej.
Na te słowa dójka strażników odeskortowała blondyna do celi i zamknęła tam. Wszyscy inni wstrzymali oddech, patrząc z niepokojem na Pana. Od dłuższego czasu rzadko kiedy widzieli go w takim gniewie. Aż do dzisiaj.
- Koniec spotkania — westchnął jedynie, po czym spojrzał na wciąż klęczącego na ziemi Kai', który kulił się nadal przy pręgierzu. - Rozejść się! - zawołał, po czym gdy niewolnicy opuścili salę, mężczyzna kucnął przy nim i przysunął go jego głowę do swojej klatki piersiowej — Już dobrze, ciii.
Kai rozpłakał się jeszcze bardziej, czując ciepło Pana. Tak bardzo wcześniej się bał.
- Shyyy — mężczyzna wziął go na ręce — Kai, spójrz na mnie.
Niewolnik wykonał polecenie, spoglądając na niego pełnymi miłości oczami - N-nie jest Pan już n-na mnie zły? - wyszeptał z nadzieją.
- Nie jestem, od początku czułem, że nie mógłbyś tego zrobić — zapewnił, głaszcząc jego włosy.
Twarz chłopaka rozjaśnił niewielki uśmiech -Dziękuję Panie. Za bardzo Pana kocham, by zrobić coś takiego — odetchnął — Wolałbym umrzeć niż zdradzić.
- Wiem Kai, wiem... - wziął niewolnika na ręce.
***
Nicholas leżał w łożu, głaszcząc po głowie Kaia, który opierał głowę na jego udach. Sądził, że po tej nocy się zrelaksuje, namyśli i podejmie decyzje względem Lorasa, jednak nie potrafił tego zrobić.
- Wciąż nie mogę pojąć... Jak Loras mógł tak postąpić. - odrzekł.
- Ja... chyba rozumiem Panie — powiedział cicho blondyn, unosząc swoje błękitne och na jego oblicze.
- Co masz na myśli? - zapytał.
- Pamiętam jak czułem się kiedy pojawił się Eliot i Pan traktował go tak czule. Byłem strasznie zazdrosny i chciałem się go pozbyć, żeby Pan znów zajmował się mną — zarumienił się lekko — Oczywiście nigdy bym tak nie zrobił!
- Myślisz, że Loras... - zamyślił się.
- Tak sądzę Panie, ale to jego musiałby Pan spytać — przytulił się do niego mocniej, potrzebując teraz wsparcia.
- Nie mogę darować mu winy ze względu, że był zazdrosny — pokręcił głową.
- T-to co zamierza Pan zrobić? - zapytał niepewnie.
- W jego sprawie? - dopytał z zamyśleniem, gładząc chłopaka po włosach. Czuł, jak ten rozluźnia się pod wpływem dotyku.
- Nie ja o tym zdecyduję — odparł, po czym spojrzał na stojącego pod ścianą Eliota — Przyprowadź go tutaj.
- Dobrze — ten skinął głową i szybko przyprowadził chłopaka, który wyraźnie nie spodziewał się, że aż tak szybko zapadnie wyrok.
Niezbyt delikatnie pchnął go na kolana przed obliczem ich Pana, który bez słowa wpatrywał się tylko w drżącego niewolnika, który klęczał, opierając dłonie na ziemi.
- Nie masz nic do powiedzenia? - zapytał szorstko.
- P-przepraszam Panie — wypalił szybko -Wiem, że to, co zrobiłem, jest niewybaczalne.
- Sama kradzież jest rzeczą obrzydliwą... Nie mówiąc już o takich intrygach!
- Wiem Panie — pozwolił paru łzom wypłynąć z jego oczu i pociągnął nosem.
- Powinna spotkać Cię za to okrutna kara, której konsekwencje zapamiętałbyś na zawsze.
Loras na to jedynie zaszlochał.
Bał się, tak bardzo się bał!
- T-tak Panie — skinął głową posłusznie.
- Jednak... To nie ja zdecyduję o tym, co Cię spotka — powiedział po chwili ciszy.
- Panie? - Eliot zmarszczył brwi.
- Kai podejmie decyzję w twojej sprawie — powiedział bez przeciągania.
- Ja Panie? - wywołany chłopak poruszył się niespokojnie i uniósł do siadu.
- Tak, w końcu to Ciebie próbował skrzywdzić i posądzić o kradzież — skinął głową.
Kai spojrzał na niego zaskoczony, na co Nicholas kontynuował.
- Możesz kazać go wychłostać, wybatożyć lub pozbawić części ciała. Zdecydować, czy sprzedać go do tawerny by obsługiwał najgorszych klientów lub sprzedać na arenę. Możesz skazać go na śmierć tutaj poprzez ukrzyżowanie lub inny brutalny sposób... - powiedział spoglądając na Lorasa
Niewolnik na to dotknął czołem podłogi, nie panując już nad płaczem. Panika, jaką właśnie czuł, była ogromna. Błagał w myślach, by Kai nie wysłał go na arenę.
Blondyn sam rozszerzył oczy na te propozycje i sam przeniósł wzrok na Lorasa.
- Nie musisz decydować teraz, masz na to czas — odparł łagodnie Nicholas, dotykając jego policzka.
- Ja... - zaczął Kai, przesuwając się i wstając. Zszedł z łóżka i boso podszedł kilka kroków, po czym stanął nad klęczącym chłopakiem.- Mogę wybrać tylko z tego co powiedziałeś Panie — zapytał szeptem.
- P-p-przepraszam... P-p-przepra-szam - płakał klęczący przed nim Loras.
- Możesz wybrać, cokolwiek zechcesz. Nie musi być to nic z rzeczy, które zaproponowałem. — powiedział spokojnie, na co Kai przełknął jedynie ślinę — Decyzja co się z nim stanie należy do ciebie. Zaakceptuję każdą.
Jasnowłosy niewolnik przeniósł wzrok na klęczącego chłopaka i westchnął.
- Ja mu wybaczam — powiedział cicho i położył rękę na głowie Lorasa, zamykając oczy — Wybaczam Ci.
Nicholas uniósł brwi w zaskoczeniu.
Tego się nie spodziewał. Sam będąc na miejscu blondyna, domagałby się kary dla kogoś, kto zrobiłby mu coś tak okropnego jednak Kai... Jego serce było inne.
Zapłakany niewolnik uniósł głowę, unosząc mokrą twarz na stojącego przed sobą nałożnika.
- D-d-dziękuję - wyszeptał do niego z niedowierzaniem.
Czuł, jak wyrzuty sumienia dźgają jego serce.
Kai bez słowa wpatrywał się w jego twarz.
- Panie? - Eliot szepnął do ucha Nicholasa — Może zostawmy ich samych?
Mężczyzna skinął głową i razem opuścili pomieszczenie, zostawiając niewolników samych.
Wtedy Loras zaczął bardziej płakać, przysuwając się bliżej blondyna, który pogłaskał go lekko po głowie.
- Nie płacz...
- T-tak bardzo cię przepraszam, że przeze mnie musiałeś to przeżyć. Przepraszam, t-tak bardzo — wyszeptał.
- Ciii — powiedział spokojnie, dziękuję, że się przyznałeś.
Loras powoli się uspokajał, dosunął głowę do nóg Kai'a, spuszczając wzrok.
- Możesz mnie ukarać. Ja zasłużyłem, b-byłem niedobry dla ciebie. Zniosę każdą karę! Każdą bez wyjątku, tylko przebacz mi — uniósł zapłakane oczy. - Możesz sam mnie zbić.
- Nie chcę tego robić — pokręcił głową — Rozumiem to, jak się czułeś. Sam też tak kiedyś miałem — kucnął obok niego i objął ramieniem.
-Ja chciałem, tylko żeby ktoś mnie tak uwielbiał, jak ciebie — pociągnął nosem.
- Dlaczego tego nie powiedziałeś? Zawsze gdy mam zły nastrój sam proszę Pana i on to robi. Gdybyś zrobił to samo, Pan postąpiłby podobnie.
- Tak nie wypadało. Jesteś jego ulubieńcem, nie ja.
- Nie prawda, nie mów tak — pokręcił głową — Jana samym początku również byłem jak ty. Zagubiony i nie mogłem się odnaleźć. Ty też kiedyś znajdziesz szczęście — zapewnił, gładząc jego policzek.
Loras uśmiechnął się przez łzy, delikatnie ujmując w palce jego dłoń — Naprawdę przepraszam. I dziękuje, że okazałeś mi łaskę -pocałował go lekko w wierzch ręki.
Ten w odpowiedzi jedynie uśmiechnął się lekko i pocałował go w czoło — Czy teraz... Będziemy przyjaciółmi?
- Jeśli tylko zechcesz dać mi szansę — złączył ich czoła.
Chłopak odetchnął — Dam — pokiwał głową i otarł jego policzek — Nie płacz już.
- Dziękuję Kai — przytulił głowę do torsu blondyna.
____________________________
Jestem ciekawa co sądzicie o zaistaniała sytuacji pomiędzy naszymi słodkimi niewolnikami 🌼
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top