Rozdział LI

Mężczyzna podał ciemnowłosej przedmioty. Kobieta, wiedząc, co lubi jej niewolnik, ujęła pióro w dłonie i mocząc ja najpierw w winie, przejechała po jego dłoni, tworząc krwawą linię przypominającą literę M — Mój dobry chłopiec.

Oreus uśmiechnął się na to. Mimo lekkiego bólu bardzo się cieszył. Kochał tego rodzaju zabawy.

- Na stół — poleciła krótko. Potrzebuję podstawki, by napisać list — nonszalancko, zakładając nogę na nogę.

- Pani — Ciemnowłosy niewolnik od razu wykonał polecenie, na co kobieta oparła kartkę na jego umięśnionym ciele, przyglądając się przy okazji jego plecom.

- Ostatnie ślady zniknęły... Chyba pora zrobić nowe, nie sądzisz? - uniosła brew, zaczynając pisać.

- Tak Pani — poczuł, jak jego męskość twardnieje. Znakowanie bolało. Bat jego pani żądlił niemiłosiernie, ale jednocześnie było to najlepsze uczucie na świecie — Błagam Pani.

- Taki jesteś chętny? - umoczyła pióro w atramencie i złapała go za włosy, odchylając jego głowę do tyłu.

- Tak Pani — wyjechał, poddając się. Oddychał szybko. Kochał to uczucie gdy jego Pani go dotykała — Błagał, oznacz mnie swoim batem Pani!

- Wtedy będziesz cierpiał... Twoje rany będą głębsze — mówiła spokojnym czułym głosem — Chcesz tego?

- Znoszenie bólu dla Pani jest największym zaszczytem — powiedział nawet bez zastanowienia.

Dla niego bat nie był karą.

- Dobrze, - powiedziała — Więc zajmę się tobą, lecz najpierw się napnij. Ciężko mi się pisze — dodała i klepnęła go w pośladek.

Chłopiec zarumienił się cały i spiął wszystkie mięśnie, by jego Pani miała komfort. Przez lata ćwiczeń był w stanie być napiętym przez wiele godzin.

- Pięknie — pochwaliła go — Twoje mięśnie... - poruszyła się i pocałowała go w ramię, po czym wróciła do pisania.

Starała się skupiać bardziej na tym niż na cieple w jej kroczu. Widok tak przystojnego męża w takiej pozycji niebywałe ją podniecał. Skończyła list po dłuższej chwili.

- Weź go i wyślij. A następnie przyjdź do naszej izby — uśmiechnęła się, wstając.

Niewolnik poprawił swoją szatę. A raczej kawałek materiału zasłaniający jego genitalia. List już po paru minutach leciał do Nicholasa a Oreus z prędkością światła znalazł się w pokoju, nie mogąc się doczekać. Kobieta stała przy oknie, wyglądając za nie. Pogoda była naprawdę piękna i słoneczna. Mężczyzna zapukał do drzwi, już teraz będąc na kolanach. Czekał na pozwolenie, a gdy już je dostał, wczołgał się do pomieszczenia.

- Pospieszyłeś się — powiedziała spokojnie, spoglądając na niego. Była nago i jedynie do jej kostek sięgała sukienka z wycięciem od samego biodra, wzdłuż boku jej uda zasłaniając jedynie miejsca, na których patrzenie trzeba było zasłużyć.

- Pani — padł na twarz, wiedząc, że patrzenie na jej piękne ciało było zaszczytem, na który jeszcze nie zasłużył.

Ta stanęła nad nim i stopą uniosła jego podbródek — Proś mnie o tę łaskę.

- Błagam Pani, oznacz mnie swoim batem, proszę! - skomlał, patrząc jej prosząco w oczy.

Mihrunisa uśmiechnęła się szeroko, po czym spojrzała na długi czarny bat i przeniosła wzrok na swojego ukochanego — Przynieś!

Mężczyzna, czując prawdziwe szczęście, podszedł na kolanach po bat. Wziął go w usta bardzo delikatnie i przyniósł go Pani. Ta wyciągnęła dłoń przed siebie i wzięła go od niego — Grzeczny chłopiec — pogłaskała go po głowie.

- Dziękuję Pani — odruchowo wtulił się w dłoń. Jej dotyk rozpalał go. Przez trening jego ciało reagowało nawet na najmniejsze pogłaskanie lepiej niż na orgazm.

- Pozycja — powiedziała stanowczo, prostując się i rozwijając narzędzie na całą jego długość. Jej stary przyjaciel... Lepiej sprawdzał się nawet do sprawiania przyjemności poprzez ból niż samą karę. Choć, prawdę mówiąc, rzadko miała większy powodów, by karać swoje pieski.

Mężczyzna przyjął wymaganą pozycję, pokazując jej dokładnie całe jego plecy i pośladki. Oddychał głęboko, a jego męskość był już w całości twardy. Ta strzeliła batem, wydając charakterystyczny dźwięk, po czym uśmiechnęła się, widząc jego członka. Podeszła bliżej i zaczęła końcówką bata jeździć po jego plecach i pośladkach.

Oreus ledwo powstrzymywał się od jęków. Tak bardzo kochał jej Bat. Zrobiłby wszystko, byleby ją zadowolić. Zniósłby nawet i tysiąc uderzeń tego wspaniałego urządzenia.

- Poproś. Chcę to usłyszeć raz jeszcze — powiedziała, chodząc wokół niego.

- Błagam Pani, błagam. Oznacz nie. Tak bardzo chciałbym nosić na sobie Pani znaki. Błagam — skomlał, prawie płacząc z potrzeby.

Domina nic już nie odpowiedziała, jedynie zamachując się, tak że bat smagnął go po długości pleców. Mężczyzna wygiął się w ekstazie.

- Dziękuję za tę łaskę Pani! - odpowiedział po części, bo został tak wyszkolony, po części, bo był naprawdę wdzięczny.

- Zasługujesz na nią. Jesteś dobrym psem — powiedziała, uderzając znów tym razem w jego łopatkę.

- Dziękuję Pani — wyskomlał. Ból był bardzo duży, jednak przyjemność zwyciężała. Czuł jednak, jak na jego skórze pojawiają się dwie, krwistoczerwone pręgi. Ponowne dwa uderzenia trafiły w mięśnie pośladkowe mężczyzny. Po każdym, ciemnowłosy dziękował. W pewnym momencie zaczął specjalnie się spinać. To potęgowało ból, jednak ślady były ładniejsze.

- Bardzo ładnie, wytrzymasz jeszcze 5? - zapytała spokojnie, schylając się i dotykając jego ran. Specjalnie uderzała, tak by nie rozciąć skóry a jedynie utworzyć ładne pręgi.

- Wytrzymam, ile mi Pani wymierzy -zapłakał, wtulając dłoń w swoje ramię. Był jednak bardzo szczęśliwy.

- Doprawdy? Choćby to było 100 batów? - zapytała.

- Choćby nawet 1000, moja Pani -powiedział pewnie.

- Mój dzielny chłopiec — pocałowała go w czoło, po czym wstała i uderzyła dwa razy przecinające się przed siebie, po ukosie pręgi. Miejsce ich spotkania piekło niemiłosiernie, jednak jego umysł zalewały fale przyjemności.

- Dziękuję Pani, tak bardzo dziękuję!

- Jeszcze trzy — powiedziała i uderzyła w jego pośladki.

Chłopak gdy razy się skończyły, zaczął łkać histerycznie — Dziękuję, dziękuję, dziękuję!

- Shyyy — uklęknęła obok niego, opierając się o fotel i przesunęła do siebie jego głowę, kładąc ją na swoich kształtnych piersiach — Spokojnie...

Oreus wtulił się w te poduszki i zamruczał. - Miłuję Cię, Pani. Tak bardzo dziękuję za tą łaskę — wdychał jej zapach.

- Również cię kocham mój lwie — powiedziała z miłością w głosie.

- Pani — uniósł na nią wzrok — Podobało się Pani...?

- To jak ładnie zniosłeś baty? - zapytała czule.

- Całość — wyszeptał uśmiechając się. Było mu przyjemnie i ciepło. Nie czuł prawie bólu.

- Wszystko, co ma związek z tobą, jest idealne — odparła, po czym wstała — Odpocznij. Jutro ruszamy w drogę. Na szczęście nie będzie ona długa. Pamiętasz letnią rezydencję Nicholasa?

- Tak Pani, ten wyjazd był... piękny — kiwnął głową — Przeprowadzamy się tam na stałe Pani?

- To niewykluczone. Przynajmniej na jakiś czas. Może Nicko znajdzie jednak kogoś lepszego do opieki nad niewolnikami.

- Nie ma nikogo lepszego od Pani — zapewnił mężczyzna.

***

- Wszystko gotowe? - Zapytał Nicholas, nieco zestresowany patrząc na Kai'a.

- Tak Panie, wszyscy niewolnicy czekają już w sali gotowi na przyjazd nowej Pani -odpowiedział blondyn, a w tym czasie Eliot objął swojego Pana .

- Czego się obawiasz...? - zapytał łagodnie.

- Sam nie wiem — westchnął mężczyzna — Wiem, że Migrunisa mnie nie zawiedzie, jednak... - westchnął.

- Jednak? - chłopak zaczął masować lekko jego ramiona.

- Jednak nie chcę jej tym wszystkim przytłoczyć.

- Skoro się zgodziła, to raczej nie będzie miała zgryzoty — spojrzał na lektykę, niesioną i eskortującą przez strażników — Myślisz, że to ona?

Nicholas nie zdążył odpowiedzieć, gdyż ta zatrzymała się metr przed nimi i ostrożnie, położona na ziemi. Drzwiczki otworzył stojący najbliżej niewolnik i padł na kolana, przed kobietą, która wysiadła z wnętrza lektyki. Gdy tylko zauważyła Nicholasa, uśmiechnęła się szeroko i przytuliła do niego — Nicholas'ie!

Stres, który tkwił w mężczyźnie przez ostatni czas, zniknął wraz z jej objęciem.

A więc nic się nie zmieniła. Jak mógł w to wątpić?

Uśmiechnął się i oddał uścisk, ignorując spojrzenia innych — Witaj!

- Posiadłość wygląda tak samo pięknie jak ją zapamiętałam — przyznała, rozglądając się wokół.

Jej fioletowa suknia sięgała do ziemi, a włosy uczesane były jak zwykle za pomocą również fioletowej chusty i upięte w kok. Biżuterii nie miała wiele, nie zwykła przechwalać się kosztownościami i kusić nimi biednych. Za nią klęczało już teraz 3 umięśnionych mężczyzn z obrożami na szyjach.

Nicholas spojrzał na Oreusa. Bardzo dobrze pamiętał tego mężczyznę. A może raczej chłopca, który kiedyś nie odstępował na krok swojej pani.

— Czyżby to... - spojrzał na nią z uśmiechem.

Migrunisa zaśmiała się lekko, kładąc dłoń na głowie swojego męża — Tak też myślałam, czy go pamiętasz...

- Dzień dobry Panie -odpowiedział posłusznie mężczyzna, dotykając policzkiem ponownie jej dłoń.

- To ten słynny Oreus? - spytał Eliot, przyglądając się mu z ciekawością.

- Oczywiście — skinęła głową — Mój wierny pies, waleczny lew i kochający mąż.

- Lew? - spojrzał na nią z uśmiechem — To od włosów?

- Nie pamiętasz jak nazywałam go lwiątkiem gdy był jeszcze małym uroczym chłopcem, który chciał zostać dla mnie wojownikiem? - uniosła brew.

- Ah, no prawda — podszedł do niego i dotknął dłonią policzka mężczyzny -Trzeba przyznać, że od kiedy ostatnio się widzieliśmy, mocno przybrał w mięśniach — przejechał palcami po jego ramieniu, niechcący zahaczając o jeszcze świeże ślady.

- Nie tylko w mięśniach, ale też w śladach i sile — dotknęła jego pleców.

- Zaiste — Nicholas odchylił się lekko — To Eliot oraz Kai. Moi faworyci.

- Pani - Kai opadł twarzą na ziemię w geście powitania, za to Eliot (który wcześniej nie klęczał) przyklęknął na jedno kolano.

- Uroczy. Zwłaszcza ten mały — dotknęła dłonią głowy Kai'a.

Chłopak zarumienił się, jednak grzecznie wtulił w dłoń. Od kobiety biła dziwna siła -Tak, jest słodkim pieskiem. Brakuje mu trochę treningu, ale mam dla niego miękkie serce — westchnął Pan.

- Cóż, nic się nie zmieniłeś — przyznała i uniosła podbródek blondynka.

Ten spojrzał jej w oczy, jednak szybko uciekł wzrokiem.

Pan wydawał się ją lubić. Czy odda go tej kobiecie?

- Patrzy na ciebie z wielką miłością. Nie potrzebny mu trening — przyznała po krótkiej chwili wpatrywania się w jego oczy.

Niewolnik odetchnął z ulgą, a jego właściciel jedynie się zaśmiał — Tak, to kochany Piesek. I tak lepiej wychowany niż ten — uniósł brew na Eliota, który uniósł na niego brew.

- Ten zdecydowanie się różni — spojrzała na niego z góry — zgadza się? - spojrzała wymownie na Eliota.

- Raczej tak — spojrzał jej w oczy. Była piękną kobietą, a on już się nie bał. Jego Pan traktował go jak równego sobie.

- Raczej tak... - powtórzyła za nim — Myślę Nicholasie, że z nim zdecydowanie łączy cię coś innego — dodała, po czym spojrzała Oreusa.

- Cóż, jak zwykle jesteś nieomylna -odpowiedział ciemnowłosy cichszym głosem, po czym pogładził ciemne kosmyki Eliota ciągnąć za nie lekko -Zachowuj się, nie chcę cię karać.

- Wybacz mi... Panie — dodał ciszej, patrząc na niego z lekkim uśmiechem.

Kobieta na to zaśmiała się szczerze — Oh, Nicko, czyżby ten niewolnik był... specjalny? - wyszeptała mu do ucha.

- Zależy, co masz na myśli — odpowiedział równie cicho.

- No wiesz — położyła dłoń na jego pośladku — Czy jest dla ciebie taki, jak ja kiedyś byłam.

Mężczyzna przełknął ślinę i ewidentnie się zarumienił.

Tak, tylko to wystarczyłoby, by kobieta uznała to za odpowiedź twierdzącą.

- Może mnie oprowadzisz? - zapytała już głośniej, odsuwając się od niego.

Na jej ustach wciąż jednak błąkał się uśmiech.

- Ah, oczywiście — skinął głową i wziął ją pod rękę — Eliocie, zajmij się końmi Pani.

- Oczywiście Panie — Eliot odszedł od nich, czując na sobie... Intensywny wzrok kobiety.

____________________________

Cześć słoneczka!
Ze względu, że jestem u kosmetyczki, nie mam czasu na dłuższą notkę.

Miłego poniedziałku❤️🎄

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top