Rozdział L
Nicholas pogłaskał go czule po włosach.
- Już dobrze, możesz odejść. Idź jeszcze do kuchni i powiedz, że dziś każdy niewolnik ma dostać dwa razy więcej kaszy, kawałek sera i po jakimś owocu.
Niewolnik uniósł wzrok na jego osobę.
- P-panie, jesteś taki dobry - powiedział i zaczął całować jego stopy - Dziękuję!
- Dobroć to względne pojęcie — machnął dłonią — Jesteście niedożywieni a ja chcę mieć zdrowe psy.
- Czy Pan nas zabierze ze sobą? - szepnął patrząc na niego błagalnie.
Mężczyzna pokręcił głową.
- Jeszcze nie wiem. Ale Pan Cyryl tutaj nie zostanie. Wyjeźdza do innej posiadłości.
- Wyjeżdża? - zdziwił się chłopiec a jego zielone oczy rozszerzyły się w zdumieniu.
- Owszem. Zmęczył już się tym otoczeniem. Będę musiał znaleźć wam nowego opiekuna...
- Chłopiec przełknął ślinę. - Tak, Panie...
- Masz jakiś pomysł kto mógłby to być?
- Nie Panie, ale ja mogę jechać z panem! Nie sprawię kłopotów i nie będę jadł dużo - zapewnił.
- Jeszcze zobaczymy. Narazie idź do kuchni by przekazać moje polecenie.
- Tak, Panie - chłopiec ubrał się i na kolanach wycofał z pomieszczenia.
Nicholas usiadł natomiast przy ścianie - I co ja mam z nimi zrobić? - westchnął.
Eliot odetchnął głęboko.
- Cóż ci mogę poradzić. - zaczął uspokajająco gładzić go po włosach - Co tak naprawdę chcesz zrobić. Co podopowiada ci serce? - zapytał.
- Nie mogę ich zabrać ze sobą. Muszą zostać tutaj. Potrzebuję znaleźć jakiegoś dobrego Pana? który się nimi zajmie...
- Masz kogoś, komu możesz zaufać? - zapytał szczerze.
- Jest jedna osoba... Chodź nie wiem czy to dobry pomysł...
- Kto to taki? - zapytał z zainteresowaniem.
-Moja bratnia dusza z dzieciństwa. Powierniczka sekretów... Z tego co wiem zajęła się szkoleniem niewolników. Potem jednak wybuchł skandal bo za jednego z nich wyszła za mąż. Mieszka teraz gdzieś na wsi...
- Cóż, jeśli masz do niej zaufanie i wiesz, że nie zrobi im krzywdy sądzę iż to dobry pomysł Nicko - powoedział - Jestem jednak prostym człowiekiem, kompletnie nie znam się na takich sprawach.
- To dobra kobieta o dość twardej ręce. Zadba o nich, ale nie sprawi, że będą zagubieni bez prowadzenia.
- Zabierasz stąd kogoś jeszcze prócz Danzela? - zapytał jeszcze.
- Jednego chłopaka. Obiecałem mu to. Tego z którym mnie przyłapałeś przed próbą zabicia - zaśmiał się.
- Nie jestem pewien czy Kai'owi się to spodoba - wymruczał Eliot.
- Muszę dotrzymać obietnicy. Nie będę go trzymać blisko siebie, ale wziąć, wezmę.
- Ktoś jeszcze? - zapytał - A ten, który był tu przed chwilą? - zapytał.
- Nie znam go, jest mi więc obojętny. Jeszcze zobaczymy - zamknął oczy zmęczony - Muszę napisać do Migrunisy...
- Dobrze - skinął głową - Wróćmy na razie do Komnaty. Potrzebujesz odpocząć. Już późno...
- Zanieś mnie - zarządał wymęczony emocjonalnie. Po coś ma się w końcu niewolników.
- Bardzo chętnie - Eliot uniósł go. Nicholas był dużo cięższy niż Kai, jednak wciąż dawał rade go nieść.
W końcu znaleźli się przed komnatą Nicholasa, która wciąż była zamknięta od środka.
Zastukał. Po chwili oczekiwania Eliot zapukał intensywniej jednak znów bez żadnych rezultatów. Nicholas zaczął się niepokoić — Kai?
W końcu ktoś otworzył mu drzwi. Kai wyglądał, jakby ledwo stanął na nogach.
- Panie? - zapytał sennie — Jak poszło?
Ten westchnął głęboko.
- Myślałem, że coś się stało. Dlaczego nie otwierałeś? - zapytał, dotykając dłońmi jego policzków w czułym geście.
Kai opadł na kolana.
- Przepraszam Panie, my... zasnęłyśmy.
- Dobrze — przeczesał jego włosy — Danzel śpi?
- Tak Panie — pokiwał głową.
- W takim razie ty też idź, się połóż — westchnął głęboko, przeczesując włosy — A co do twojego pytania poszło tak, jak przewidywałem. Cyryl przystał na moją propozycję.
- Jak mniemam to dobrze, prawda Panie? - spojrzał na niego.
- Oczywiście. Aczkolwiek teraz pozostaje mi podjęcie decyzji w sprawie tego kto przejmie to posiadłość gdy wyjadę. Nie zostawię niewolników samych — stwierdził.
- Ma Pan jakiś pomysł? -spytał chłopak, podając Panu wodę.
Nie lubił patrzeć na niego gdy ten źle się czuł.
- Tak, jutro wyślę list w tej sprawie — westchnął i odetchnął, opadając plecami na łóżko — Chodź tu do mnie.
Kai wszedł na niego i przytulił się do swojego Pana — Mogę jakoś pomóc ci się rozluźnić, Panie?
- Połóż głowę na mojej klatce piersiowej. Lubię słyszeć twój oddech i czuć twój zapach — powiedział mężczyzna.
- Panie... masz pomysł, kto przejmie niewolników? - spytał tym razem Eliot.
Mężczyzna zastanowił się.
- Myślałem nad moją dawną znajomą. Jedną z nielicznych, którą zawsze przyjmę z otwartymi ramionami w mojej rezydencji. Sądzę, że nadałaby się do tego.
- Dlaczego Panie? -spytał Kai, gładząc go po klatce piersiowej.
- Jest dobrym człowiekiem, aczkolwiek ma twardą rękę — uśmiechnął się — Kiedyś byliśmy w dość bliskiej relacji...
- To znaczy Panie? - głos blondynka stawał się coraz bardziej senny.
- Cóż... Może kiedyś ci o tym opowiem. Ale teraz już spij — spojrzał na uroczo śpiącego Danzela, a następnie Eliota — Ty również się połóż.
Wszyscy ułożyli się wygodnie i zasnęli zmęczeni ciężkim dniem. Dla każdego był on męczący.
***
- Pani... — jasnowłosy przystojny niewolnik zbliżył się do kobiety siedzącej przy stole jadalnym. Jej skronie od tyłu masował drugi mężczyzna, robiąc to niezwykle delikatnie i z czułością.
- Mów Oreusie — powiedziała ze wciąż przymkniętymi powiekami pokrytymi gęstymi czarnymi rzęsami. Była bardzo piękną kobietą o długich czarnych lokach i oliwkowej skórze. Odbiegała nieco od standardów piękna, jednak wciąż uznawana była za niezwykle urodziwą.
- Przyleciał gołąb od Pana Nicholasa z rodu Acyliuszy - powiedział, stając naprzeciw niej.
Intensywnie zielone oczy kobiety spojrzały na niego od razu.
- Nicholas... — powtórzyła i uśmiechnęła się, ukazując białe zęby, po czym obejrzała się na niewolnika za sobą.
- Dziękuję Alexandrze, możesz odejść. - powiedział, po czym sięgnęła po kartkę pergaminu, przyglądając się pieczęci. - Tak samo niedbała jak kilkanaście lat temu — wymamrotała do siebie. - Zadziwiające nie sądzisz? - wymruczała z radością — Podaj mi nożyk, proszę.
Oreus sięgnął do szafki po wskazany przedmiot, po czym podał go swojej Pani. Cały czas klęczał z pochyloną głową, wyciągając dłonie przed siebie — Proszę Madam.
- Dziękuję — wzięła i przeczesała dłonią jego włosy — Jaka dziś pogoda? - zapytała, zaczynając otwierać list.
- Słońce, Pani. Ani jednej chmury na niebie — mężczyzna wtulił głowę w jej dłoń. - Idealna pogoda na jazdę konną lub spacer Domino.
- Chętnie przejdę się z tobą do ogrodów — skinęła głową — Mamy jakieś zaplanowane spotkania lub zadania na dzień dzisiejszy?
- Dziękuję Pani — powiedział, rozmarzonym głosem. Był dość postawny i dobrze zbudowany jednak przy niej zmieniał się w potulne jagnię — Nie, ma Pani dziś dzień wolny.
- Wybornie — uśmiechnęła się, przerywając pieczęć w pół, po czym otworzyła list, zaczynając go czytać.
Moja droga Migruniso,
Odczuwałem pewne obawy, czy owy list do ciebie kierowany dojdzie do twych rąk. Wszak nie byłem pewien, czy twoje chęci do zmian zamieszkania i podróży wciąż pozostają tak żywe, jak kiedy ostatni raz było mi dane cię widzieć. Rad jestem, że udało mi się upewnić, iż szklana rezydencja, wciąż jest twoją posiadłością. Wierzę, że żyjesz w zdrowiu i nic nie zakłóca twojego spokoju. Dlatego też nie odczuję urazy, gdy będziesz zmuszona mi odmówić następującej prośby i propozycji, jaką do ciebie kieruję. Zawsze ceniłaś moją bezpośredniość, a więc i teraz doznasz jej z mej strony. Jako iż przez podjęte przeze mnie decyzje doszło do wydarzeń, z których konsekwencji zdaję sobie pełną świadomość, muszę prosić Cię o pomoc jako bardzo bliską osobę, której ufam jak własnej siostrze...
Przesuwała wzrokiem po pochyłym, tak dobrze znanym jej, lekko niedbałym piśmie. A może raczej, o jego autorze?
Z każdym jednak słowem, jej brwi coraz bardziej podnosiły się do góry.
Jej niewolnik natomiast stał jedynie, przypatrując się jej w napięciu. Po dłuższej chwili kobieta ponownie na niego spojrzała z wyraźnym zaskoczeniem.
- Pani? - uniósł na nią wzrok, widząc, iż zamilkła. Jej mina również z resztą wskazywała na to, iż stało się coś nieoczekiwanego — Coś się stało Sir Nicholasowi, Pani? - znał mężczyznę i zawsze go lubił.
- N-nie... - odpowiedziała powoli.
- Pani? - powiedział jeszcze bardziej zmartwiony i delikatnie dotknął jej uda w wyrazie wsparcia.
Kobieta opuściła list na stół i odetchnęła głęboko, kładąc drobną dłoń na jego ręce. To, że była jednak drobna, nie oznaczało, że uderzenia zadane przez nią batem były słabsze, o czym przekonało się już wielu niewolników.
- Nicholas złożył mi pewną propozycję... - zaczęła.
Niewolnik nie przerywał kobiecie. Darzył ją zbyt wielkim szacunkiem. Splótł jednak ich palce, by dać swojej ukochanej trochę wsparcia.
- Prosi mnie, bym wprowadziła się do jego posiadłości, by zająć się jego niewolnikami — dokończyła.
- Domino... - mężczyzna się rozejrzał. Nie mieszkali w idealnych warunkach. Czuł się winny, bo to dla niego kobieta zostawiła dostatnie życie — Posiadłości Pana Nicholasa są niczym królewskie pałace... - skomentował.
- Owszem — skinęła głową — Jednak... Czy to aby dobry pomysł? Nagle z waszej trójki mam zajmować się pięćdziesiątką?
- Kiedyś prowadziła już Pani dom — przypomniał i uśmiechnął się na te czasy gdy jeszcze jego Pani miała wielu niewolników.
- Te czasy dawno minęły. Straciłam wprawę — westchnęła.
- Gdyby Sir Nicholas tak twierdził, z pewnością nie prosiłby by cię o to. Talentu Pani nie straciła — zapewnił — Mimo wszystko decyzja do ciebie należeć będzie. Czy chce Pani wziąć więcej niewolników pod opiekę tych silnych dłoni? — ucałował skórę na jej palcach z boską czcią.
- Cóż, to właśnie Nicholas dawał mi wsparcie w decyzji zmiany swojego życia i spędzenia go z tobą — uśmiechnęła się — Nie mogę i ja go zawieść w potrzebie.
- Zawsze będę przy Pani, jakąkolwiek decyzję Pani podejmie. I jestem pewien, że da Pani sobie radę — oddał jej uśmiech.
- W to nie wątpię jednakże... - westchnęła — Sądzisz, że wrócę do dawnej wprawy?
- Jestem tego pewien — pocałował ją w dłoń ponowie.
Kobieta zamyśliła się — W porządku... A więc z tego co widzę, czeka nas podróż. A teraz daj mi inkaust i papier. Muszę dać odpowiedź zwrotną — powiedziała i oparła się o zagłówek fotela, poprawiając kolorową chustę na głowie trzymającą w ryzach jej włosy.
Nicholas zawsze potrafił ją zaskoczyć...
___________________________
No i mamy nową postać?
Co sądzicie, jakie pierwsze wrażenia?
Miłej niedzieli i jutrzejszych mikołajków skarby! ❤️🎄
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top