Rozdział II
Szli przez chwilę zatłoczonym, pełnym głosów i krzyków targiem. Kręciło mu się w głowie a każdy ruch zdawał się być taki powolny.
- Trzymasz się? - usłyszał cichy i niepewny głos podtrzymującego go chłopaka. Był dużo, dużo chudszy od niego i miał jasne, lekko pofalowane na końcach włosy. Zdecydowanie opieranie o siebie dużo cięższego umięśnionego niewolnika, nie było dla niego przyjemne.
- Tak. Dziękuję — powiedział słabo, unosząc na niego wzrok. Starał się jak najmniej o niego opierać, nie miał jednak wyboru, bo nie chciał się przewrócić. - Daleko do twojego domu?
- Nie, Posiadłość mojego... Naszego Pana jest blisko. Jednak i tak wyglądasz, jakbyś za chwilę miał zemdleć. - sapnął i poprawił go sobie na ramieniu — Poproszę Pana o to, byś mógł chwilę odpocząć.
- Dam radę — powiedział trochę mocniejszym, bardziej ostrym tonem niż zamierzał. Nie przywykł do ludzkich odruchów. Tu jednak wydaje się, że inni niewolnicy będą jego braćmi, a nie wrogami — Jak myślisz, do czego mógł mnie kupić? - zapytał.
- Jesteś silny... - powiedział powoli — Widziałem, jak znosiłeś uderzenia. Nawet nie krzyknąłeś — powiedział z podziwem — Uważam, że jest wiele rzeczy, do których Pan by cię chciał — powiedział, zerkając na idącego przed sobą właściciela, który nawet się na nich nie oglądał.
- Nie miałem zamiaru sprawiać radości tym potworom — wyjaśnił słabym głosem. Opadał coraz bardziej z sił przez krwawiące plecy. W pewnym momencie zobaczył mroczki przed oczami i opadł na kolana.
- Poczekaj — chłopak od razu go puścił, pomagając usiąść. Następnie ruszył szybszym krokiem w stronę swojego właściciela — Panie... - powiedział lekko drżącym głosem i upadł na kolana — On... On musi odpocząć, chodź chwilę Panie, proszę, zlituj się...
Mężczyzna odwrócił się, by spojrzeć na swój nowy nabytek. Westchnął cierpięczniczo.
- W porządku. Niech odpocznie, a ty w tym czasie zrobisz mi dobrze ustami — powiedział cierpkim tonem, po czym usiadł na stojącej niedaleko kamiennej ławce.
- Tak, Panie — Niewolnik od razu się do niego zbliżył, po czym spuścił wzrok — Czy mogę... Dać mu wody panie? - poprosił.
- Byle szybko. Nie zwykłem czekać — przymknął oczy, ciesząc się tym, jak miłosierny był dla swoich niewolników. Nie mogli prosić o lepszego Pana prawda?
- Dziękuję, Panie — powiedział z wdzięcznością młodszy, po czym podniósł się i podał mu bukłak z wodą, wkładając mu go w dłonie — Postaram się to przedłużyć... - powiedział jedynie szeptem, po czym nie czekając na jego odpowiedź, wrócił do Pana i padł przed nim na kolana.
Zaczął delikatnie ssać penisa swojego właściciela, masując jego jądra szczupłymi palcami. Cieszył się, że był akurat jego. Nicholas słynął z zamiłowania do higieny, więc jego przyrodzenie nie śmierdziało jak spleśniały ser. Zresztą, osobiście uważał go również za dobrego Pana, któremu bardzo chciał służyć. Mimo surowości, z jaką ten go traktował.
Ciemnowłosy mężczyzna wsunął mu dłoń we włosy i boleśnie pchnął w swoją stronę, a potem w tył sprawiając, że jego penis wchodził cały do gardła niewolnika, który zakrztusił się parę razy, ale na szczęście nie zaczął dusić. Miał wprawę. Poza tym chyba nie chciał testować łaskawości swojego Pana. Pozwalał więc na wszystko bez sprzeciwiania się. Był z resztą do tego przyzwyczajony. Pan często ich wykorzystywał, jednak był naprawdę z tego powodu zadowolony. Wolał to, niż ciężką pracę poza posiadłością. Ich dom naprawdę nie był zły. Było im dobrze. Mieli co prawda sporo obowiązków, ale ich właściciel nie zmuszał ich na przykład do budowy nowych budynków samemu. Miał od tego innych, wyszkolonych ludzi.
Zassał się na członku, jakby w wyrazie chwilowej wdzięczności. Nie minęło to długo, gdyż mężczyzna, po chwili ruszył mocniej lędźwiami, dochodząc głęboko w jego usta. Odetchnął, zaciskając dłoń na jego włosach.
- Dobry pies... - powiedział, gdy ten grzecznie przełknął jego spermę. Dodatkowo polizał jeszcze parę razy jego penisa zmysłowo. Wielbiąc go. Potem, chłopak wstał z ziemi, podchodząc do swojego nowego brata i pomógł mu się podnieść.
- Już niedaleko. W posiadłości Pan zapewne pozwoli cię opatrzeć. - powiedział.
Niewolnik spojrzał na niego z wdzięcznością, opierając się o niego. Woda i chwila odpoczynku zdecydowanie mu pomogła.
Powoli włóczył nogami. Miał ochotę położyć się na ziemi i nie wstawać przez następny tydzień. Było to jednak niemożliwe. W końcu dotarli do wielkiej posiadłości. Ciemnowłosy wręcz poczuł na sobie spojrzenia niewolników pracujących w ogrodzie. Wiedział, że w domach, nie zawsze nowi byli miłe widziani. W końcu im więcej niewolników tym większa rywalizacja o względy Pana.
- Jak tak w ogóle się nazywasz? - zapytał blondyn, wchodząc z nim po małych kamiennych schodkach.
- Eliot. - Odparł — A ty? - odwdzięczył się pytaniem. Musiał trzymać się blisko tego łaskawego chłopaka — Czy inni niewolnicy są tacy mili jak ty?
Blondynek uśmiechnął się na te słowa życzliwie. Był naprawdę zadbany. Jego ciało było lekko opalone i czyste, opasane przez ramię białą tuniką. Nie była to jednak taka opalenizna jak jego. On był niemal brązowy od pracy na ciągłym słońcu. Chodź... Bród też tutaj wiele dawał. Łatwo mógł więc stwierdzić, iż chłopak stojący przed nim, nie pracuje na dworze a bardziej w domu lub jest nałożnikiem. Jego uroda idealnie mu do tego pasowała.
- Jestem Kai — powiedział, idąc za Panem alejką pełną kwiatów i zieleni. Mijając fontanny i bogate altany, różnej wielkości. - Wszyscy tutaj staramy się być dla siebie wsparciem. Chociaż oczywiście zdarzają się tacy, którzy niekoniecznie szukają przyjaźni. Jednak nie przejmuj się, większość na pewno miło cię przyjmie.
- Dobrze wiedzieć. W moim poprzednim domu raczej wszyscy walczyliśmy o jak najlepsze miejsce w hierarchii — uśmiechnął się, widząc kwiaty i bardzo zadbany ogród. Zresztą jak wszystko, co tu widział. Nawet ludzie pracujący w ogrodzie nie byli zbyt brudni. Poczuł ukucie wstydu na to jak wygląda. Mógł budzić postrach. Brudny, wysoki, muskularny niewolnik z rozkrwawionymi plecami które... W zasadzie ciężko było teraz tak nazwać.
- Pan nienawidzi konfliktów ani hałasu. - kontynuował Kai — Na górze rezydencji zawsze musi być absolutna cisza. Nikt nie chce ryzykować, chodź i tak Pan nie szczędzi nam kar — powiedział, lekko przygryzając wargę.
- Rozumiem. Jest tu więcej takich zasad? - przeszedł przez próg do środka domu. Ich Pan od razu oddalił ich do skrzydła dla niewolników, gdzie Kai miał zająć się jego nowym nabytkiem.
Eliot od razu zauważył jak ogromnej wielkości były korytarze, jakimi zmierzali. Utrzymane w bieli. Kolumny różnorakiej wielkości i grubości. Sufity z kolorowych szkieł oraz kamienna gładka podłoga. Zaczął się zastanawiać czy nie zgubi się w tym pełnym przepychu labiryncie.
- Wszystko ci wyjaśnię później. Teraz trzeba cię opatrzeć i wykąpać. Potem się prześpisz — zdecydował chłopak, schodząc na dół po kilku stopniowych schodach — Tu jest miejsce, w którym mieszkamy, ta strefa jest w zasadzie nasza. Tutaj możemy, czuć się choć trochę wolni. Ściany są grube i dźwięk się nie niesie, jednak... - uśmiechnął się lekko — I tak nie radzę mówić niewłaściwych rzeczy.
- W końcu ściany mają uszy — oddał uśmiech Eliot, jednak ściągnął brwi — Wykapać? - zapytał dość sceptycznie. Nie pamiętał kiedy ostatnio się mył. Czasem jego Pan pozwalał im przemyć się wilgotnymi szmatami z piasku i brudu, tutaj jednak chyba to nie przejdzie.
- Tak, na najniższym piętrze są łaźnie, ciepła woda dobrze ci zrobi — zapewnił.
- Nigdy nie myłem się w ciepłej wodzie — przyznał, idąc za nim słabo — To chyba przyjemne uczucie, prawda?
Chłopak zmarszczył brwi i zatrzymał w pół kroku.
- Nigdy? - powtórzył ze zdziwieniem — Cóż, tak, to bardzo przyjemne. Jednak na takie poranione plecy może być bolesne. - mruknął — Chociaż, skoro zniosłeś kilka uderzeń flagrum, to też zniesiesz.
- Miejmy nadzieję — doszli do hammamu dla niewolników. Pomieszczenie było ogromne i znajdowało się tu parę bali i kocioł do podgrzewania wody. Od razu poczuł duchotę dobiegającą z pomieszczenia. Stąpali po mokrych kamiennych kaflach połyskujących w różnych kolorach od światła pochodni wiszących na ścianach. Było więc całkiem przyjemnie. W jego poprzednim domu tylko Pan miał dostęp do łaźni. Przekroczenie tej strefy przez niewolnika, mogłoby skończyć się w bardzo tragiczny sposób.
____________________________
Cześć szczeniaczki ^*^
Dziękujemy za wszystkie gwiazdki i komentarze. To naprawdę nas motywuje. Jak podoba wam się początek owej historii?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top