Rozdział dziesiąty
Kiedy otworzył leżał pod swoim ulubionym drzewem w ogrodzie. „ ... Twoją askling" , „Ukochaną" te słowa nimfy dzwoniły w jego głowie. Nie mógł u wierzyć, przecież nie potrafi kochać, on tylko nienawidzi. Był przekonany o tym, a jednak... wierzył kobiecie. Czuł pustkę, smutek, był taki samotny, kiedy ona Esther odeszła, to zabrała ze sobą jego cząstkę. Właściwie, to ona sama nią była. Była w niebezpieczeństwie, nie miała już nikogo prócz... ojca! Loki wstał czym prędzej i pognał do strażnika Bifrostu. Musiał się dowiedzieć, co może jej pomóc, co sprawi, że uwierzy w siebie. Wsiadł na konia i pognał. Nie zważał na nic, co stało mu na drodze, na szczęście było późno, bo nikogo już na ulicach prawie nie było. W mgnieniu oka znalazł się pod kopułą, zdyszany podszedł do Heimdalla, musiał coś wiedzieć.
- Strażniku!
- Tak, książę? - zapytał posępnie. Wiedział doskonale, co się stało i było mu szkoda Lokiego, wiele przeszedł... jak on kiedyś.
- Musisz mi pomóc, musisz mi powiedzieć wszystko o mocy Esther.
- Czemu chcesz to wiedzieć? - zapytał podejrzany, mimo że było mu go szkoda, to jednak do końca mu nie ufał.
- Ona potrzebuje pomocy, ona... potrzebuje mnie- powiedział drżącym głosem, a w oczach stanęły mu łzy. - Musi zrozumieć siebie, uwierzyć, jeśli jej nie pomogę, Asgard będzie skazany na klęskę, rozumiesz? Esther zniknie.
- Dobrze... - westchnął głęboko – Jej mocy nie można od tak zrozumieć, ona może dosłownie wszystko, jeśli nad nią się nie panuje, to może zniszczyć wszystko dookoła wraz z jej nosicielem- usiadł na podeście i pokazał Lokiemu, by zrobił to samo. - Jest to tak rzadkie, że nikt nie może nauczyć panowania nad tym, przynajmniej nie całkowicie. Z parą królewską zamknęliśmy ją w najdalszym skrzydle pałacu i tam nauczała ją Frigga. Próbowała, było to bardzo niebezpieczne, ale jakoś się udało, jednak w trakcie nauki... zabijała niechcący ludzi. Strażników, służki, w końcu mogła tam wchodzić tylko Frigga i ja. Moja córka była bardzo samotna, uciekała czasem i wtedy zdarzało się, że natrafił na nią cywil. Nie wszyscy, którzy ją spotykali umierali, ale byli cięzko chorzy, królowa i medykowie mogli tylko zaleczyć ich dolegliwości. Kiedy dorosła uzdrowiła ich, nie wiedzieli, że była sprawczynią, zmieniła się i nie widzieli nigdy jej dokładnie. Mogła zacząć normalne życie, jednak pamiętała i dlatego miała dni załamań. I ciąg dalszy chyba znasz.
- Ale czym dokładnie jest jej moc? - strażnik spojrzał na niego bardzo niepewnie, skrywał tajemnicę, o której nikt nie mógł się dowiedzieć.
- Można powiedzieć, że to moc harmonii życia. To jednak od osoby zależy, czy taką będzie.
- Esther nie potrafi zachować harmonii, mam rację?
- Nie... Nie miała odpowiedniego wzorca, nauczyciela. Tego może tylko nauczyć osoba o tej mocy, rozumiesz? Nie pomożemy jej- spuścił głowę i samotna łza spłynęła mu po policzku. Po chwili poczuł dłoń chłopaka na ramieniu, podniósł na niego wzrok i zobaczył lekki uśmiech na jego twarzy, jednak nie złośliwy, a prawdziwy.
- Też tak myślałem, ale znam kogoś, kto wie co robić. Trzeba ją znaleźć, gdzie może być?
- Wszędzie, ale... Jeśli była przerażona tym, co z tobą zrobiła, to uciekła do mrocznego boru- spojrzał na chłopaka, ale ten nie zauważył tego, ponieważ patrzył w dal, w mroczny bór, w który się nikt się nie zapuszcza, chyba że chce z sobą skończyć...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top