Rozdział piąty

Po paru minutach doszedł do komnaty Esther i stanął przed drzwiami. Miał chwilę zawieszenia, musiał wszystko dokładnie zaplanować... Nie. Nie może tam wejść, bo wyjdzie, że za bardzo mu zależy. Niech sama przyjdzie i podziękuję, jeśli nie będzie się bała... Uśmiechnął się lekko i poszedł dalej w stronę wyjścia na ogrody... Czas było czekać aż ofiara wpadnie w pułapkę. Nikt się nie zorientuje, że coś knuje, nawet matka się dała nabrać. W tym momencie, gdy o tym pomyślał, to poczuł lekkie ukłucie w sercu... Nie znosił jej okłamywać, oszukiwać, ale inaczej się nie dało. Zawsze przynajmniej tak sobie mówił, dokładnie za każdym razem.

' Esther otworzyła oczy i usiadła na skale. Zdziwiona rozejrzała się... Była w jaskini, ciemnej, wilgotnej, ale nie porośniętej żadnym mchem, ani inną rośliną. Między skałami połyskiwały smugi srebra lub podobnego metalu... Dziewczyna ześlizgnęła się lekko i gołymi stopami wpadła w płytkie jezioro, które rozpościerało się po całym miejscu. Jej długa, biała koszula nocna zamoczyła się, ale nie zwracała na to uwagi. W oddali ujrzała coś, co ją zaintrygowało... W wodzie coś było, ale nie mogła rozpoznać, co to. Poszła tam, ale kiedy dotarła do pierwszej z tych rzeczy... krzyknęła przerażona, bo tak naprawdę to nie była rzecz, a ciała... Dokładniej, była to Sif. Leżała nieruchomo, wpatrzona pustym wzrokiem w sklepienie, a jej ciało... Było całe w czarno granatowych żyłach. Esther zaczęła iść dalej i widziała ciała wszystkich jej przyjaciół, służby, a nawet Odyna. Za obszarem pełnym ciał stał człowiek, który pilnował czegoś w ciemności. Zaczęła zbliżać się do niego i spostrzegła znajomy miecz, hełm i oczy...

- Jeśli się zbliżysz, zginiesz- powiedział donośnie mężczyzna.

- Ojcze? - zapytała załamanym tonem. - Nie widzisz mnie? Przecież to ja, Esther...

- Esther? - spytał zaskoczony i lekko zmartwiony. Dziewczyna podeszła, wiedząc, że nic jej nie zrobi. Spojrzała w oczy ojca i zakryła usta w wyniku zaskoczenia... Były wciąż złote, ale zamglone. On oślepł.

- Tak- szepnęła, a łzy zaczęły jej spływać po policzkach. - Jesteś ślepy...

- Nie jest ślepym, ten co nie widzi, a ten co nie patrzy, zapamiętaj kochanie- uśmiechnął się, a ona dotknęła jego policzka dłonią...

' Natychmiast ją zabrała, gdy zobaczyła, że od miejsca, gdzie spoczywała jej dłoń, zaczęły się rozchodzić te... żyły. Opanowały po chwili całe ciało strażnika, a on upadł martwy. Krzyknęła i padła na kolana obok niego. Teraz już nie mogła już nic mu zrobić, bo... go zabiła! Zapłakana przytuliła ojca mocno do siebie i przycisnęła mocno. Zdjęła hełm i gładziła czule jego głowę. Nie miała pojęcia, ile przy nim czuwała, ale musiała go opuścić. Jej uwagę zwrócił krzyk... Kobiet i mężczyzny. Kojarzyła je... Wstała i poszła w stronę jaskini, którą pilnował jej ojciec. Było jeszcze bardziej ciemno niż wcześniej, a woda była mętna, a na dnie zamiast kamieni był muł. Stanęła nagle i poczuła niezwykły chłód. Miała wrażenie, że bije on z ściany mroku... Dosłownie! Wyciągnęła dłoń przed siebie i faktycznie przeszła ją fala niezwykłego zimna, a poczuła coś nie do opisania. Weszła w to coś, a przekroczywszy granicę, musiała wstrzymać oddech. Była w jakimś oceanie... Zaczęła płynąć w górę, w stronę białego nieba. Jak się wynurzyła nie mogła nie mrużyć oczu. Światło na powierzchni było tak oślepiające, że nic praktycznie nie było widać. Okręciła się dookoła i jakimś cudem spostrzegła wyspę. Popłynęła w jej stronę, a jak już się znalazła ok. 150 metrów od niej, zobaczyła, że ktoś na niej jest i to oni krzyczeli. Nie mogła ich zrozumieć, ani dokładnie zobaczyć. Po jednej stronie stała kobieta i mężczyzna, a po drugiej anioł. Po chwili zorientowali się, że ich obserwuje. Niczym drapieżnik anioł rzucił się ku niej, ale kobieta była szybsza. Zanurzyła ją z powrotem do oceanu. W końcu mogła zobaczyć jej twarz... Blada cera, jasne włosy oraz srebrne oczy. Miała taki kojący wpływ...

- Esther- przywołała ją. Nie wiedziała jak ta kobieta może mówić pod wodą. - Pamiętaj, możesz wszystko... A to kim jesteś niech cię nie ogranicza, tylko... Nie krzywdź innych ani siebie... Pamiętaj liten- kobieta się uśmiechnęła lekko z troską, a Esther zamknęła oczy.

' Kiedy otworzyła je, leżała w swojej jasnej komnacie, a przez okno widziała wschód słońca. Niewiele pamiętała z tego snu, ale czuła, że był przerażający... Wstała z lekką trudnością, ubrała płaszcz na swoją koszulę nocną i boso wyszła po cichu z komnaty. Dreptała po sobie spokojnie, a następnie weszła do ogrodu. Jej stopy zostały skropione poranną rosą, ale nie przeszkadzało jej to. Spacerowała tak i się uspokoiła po tym koszmarze... W pewnym momencie stanęła przed małym jeziorkiem i przymknęła oczy, kiedy ukucnęła. Zaczęła nasłuchiwać odgłosów natury. Słyszała szelest liści, szum wody, śpiew ptaków... Uśmiechnęła się lekko i oparła brodę na rękach i otworzyła oczy. W wodzie pluskały się ptaki, pływały ryby, rośliny wodne się kołysały pod jej wpływem. Był to taki śliczny widok, a wszystko upiększał jeszcze świt. Nie miała pojęcia, że ją ktoś obserwuje, a nikt się nie zdziwi, jeśli to był Loki. Oczywiście, że był to on. Podszedł po cichu i przykucnął obok. Nie zanosiło się, by miała go zauważyć. Odchrząknął znacząco, a dziewczyna tak się przestraszyła, że aż podskoczyła, pośliznęła się i prawie by wpadła do wody, gdyby nie silne ramiona chłopaka, który ją w porę złapał.

- Wczoraj zasłabłaś, a dzisiaj byś ciągle kichała, no ty to masz szczęście dziewczyno- uśmiechnął się cwaniacko.

- Pominąłeś fakt, że przez ciebie się wystraszyłam- zachichotała lekko.

- Nie moja wina, że masz serce jak królik.

- Zabawne... Mógłbyś- spojrzała na niego z zaskoczoną miną i pokazała na jego ramiona wokół jej talii.

- Mógłbym, ale mnie tak wygodnie- uśmiechnął się zawadiacko.

- Tak, ale mnie nie- uśmiechnęła się nieszczerze i lekko wyślizgnęła z jego objęć.

- Hm... Najbardziej pożądana kobieta Asgardu wstydzi się stać w objęciach księcia?

- Nie zasługuję na taki zaszczyt, książę. Jestem prostą wojowniczką- pokłoniła się lekko powstrzymując się od śmiechu.

- Doprawdy? - zapytał zamyślając się lekko.

- Tak sądzę- odpowiedziała poważniejąc lekko.

- No cóż... To ja ten... Pójdę już- odchrząknął lekko i wyminął ją, kierując się w stronę pałacu.

- Dobrze... - powiedziała, zamyślając się lekko... Nagle odwróciła się gwałtownie. - Loki! - zawołała za nim.

- Tak? - odwrócił się i spojrzała na nią zaciekawiony.

- Wczorajszego dnia... W tej walce wszyscy myśleli, że kantuję, ale ty nie. Zauważyłeś, że nie dam tak długo rady... Chciałabym Ci podziękować- spojrzała na niego poważnie, wyginając palce z lekkiego zdenerwowania. - I przeprosić. Za te wszystkie lata...

- Też cię przepraszam- odparł poważnie, podchodząc do niej. - A co do ratunku... To nie ma za co. W końcu nie codziennie ma się zaszczyt ratować Esther, córę Strażnika Asgardu- zaśmiał się lekko.

- To był pierwszy i ostatni raz- uśmiechnęła się szeroko.

- Esther możesz coś mi obiecać w zamian za ratunek?

- A już myślałam, że również pierwszy raz nic nie chcesz w zamian- zaśmiała się, kręcąc głową. - Mogę.

- Nigdy więcej nie głodź się tylko, dlatego że dziwnie się zachowuję- na jego poważnej minie zagościł figlarny uśmiech.

- Obiecuję- odpowiedziała uderzając go w ramię. - Narcyz z ciebie, skoro tak myślisz.

- Po prostu obserwuję- odparł i zniknął w zielonej mgle.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top