Prolog
- Heimdallu cóż się dzieję? Wydajesz się być zdezorientowany... – zauważyła zaniepokojona pani Asgardu.
- Pani... Nie widzę ich. Nie mogę do nich dotrzeć wzrokiem – odparł.
- Ale to niemożl... – nie dokończyła.
Nie wiadomym jest jakim cudem, ale Bifrost otworzył się sam, a z wrót wypadł sam król Asgardu – Odyn. Był zdyszany, poraniony, jego królewskie szaty były poszarpane, a na posadzkę spływała jego krew z licznych ran. Przerażeni podeszli do niego i pomogli usiąść na posadzce.
- Heimdallu, idź po pomoc! – rozkazała spanikowana Frigga, jej fiołkowa suknia była już cała we krwi męża. Strażnik tak też i zrobił, wybiegł spod kopuły.
- Odynie, co się stało?
- Rozmowy nic nie dały... – zakaszlał głośno.
- Zaatakują Asgard? – zapytała przerażona.
- Nie... Za pokój oddała swe życie – ponownie zakaszlał – Eselia... Nie mogłem jej uratować.
Eselia była najważniejszym doradcą władcy, najlepszą przyjaciółką Friggi oraz... najukochańszą żoną Haimdalla. Kiedy zabrano króla do medyków, nie miała siły wrócić do pałacu. Była zbyt załamana faktem, że ją straciła, a jeszcze prawie mogła już nie zobaczyć męża. Jak to się stało... Miała taki niezwykły dar, który niemal nie pozwalał na rozlew krwi w jej pobliżu, a tu... Jeszcze nie wiedziała jak to wszystko powiedzieć Heimdallowi, tak bardzo kochał swoją żonę. Mimo, że byli jak yin i yang, ona o skórze białej jak śnieg, włosach srebrnych, oczach koloru lodu, wysokiej oraz drobnej posturze i tak wybuchowym temperamencie, a jednocześnie czasem takiego wewnętrznego spokoju, który udzielał się wszystkim dookoła, a on czarnoskóry mężczyzna o pokaźnej posturze, złotych oczach, które widzą wszystko, usposobieniu spokojnym i walecznym, człowiek, który posiadał niezwykłą mądrość. Ta harmonia właśnie została zniszczona... Został tylko jej owoc, mała Esther.
' Do kopuły wszedł Heimdall niezwykle zaniepokojony. Sięgnął po swój złoty miecz z zamiarem otwarcia wrót. Kobieta domyślała, co chce zrobić. Wstała i powoli do niego podeszła na podest.
- Heimdallu, nie rób tego... Nie znajdziesz jej – powiedziała ze łzami w oczach, kładąc mu rękę na ramieniu. – Eselia nie żyje – wyszeptała załamana. - Kiedy odszedłeś Odyn mi powiedział.
- Nie... Przecież to nie możliwe – spojrzał na nią z niedowierzaniem. - Wy nie wiecie o niej nic, nie mogła tak po prostu umrzeć!
- Heimdallu, broniła Odyna... Zginęła w obronie swojego króla. To trudne, ale musimy się z tym pogodzić, a szczególnie ty... Dla Esther. Masz wiele obowiązków, wezmę ją do pałacu i wychowam. Proszę pamiętaj, że ciebie potrzebuje...
' Rzucił miecz na posadzkę i z nieprzytomnym wzrokiem podszedł do wielkiego okna na wszechświat. Patrzył tak i dalej jej szukał wzrokiem. Najpierw tam gdzie miały być rozmowy pokojowe, a następnie wszędzie, gdzie tylko można było. Niestety... nie znalazł jej. Jednak nie tracił nadziei, ani teraz, ani nigdy. Znał ją najlepiej i wiedział coś, czego nie wiedzieli inni i dlatego tak wierzył. Bo nie mogła tak po prostu umrzeć...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top