Rozdział 6.
Camila*
Spodziewałam się wściekłości z strony tej kobiety kiedy ujrzała mnie w drzwiach swojego gabinetu a tu proszę. Od mojego spektakularnego zatrudnienia mnięło dwa dni,poznałam przelotnie ulubionego pacjenta Lauren i ludzi z naszej pracy oraz ujrzałam swój gabinet który mam urzadzić sobie w swoim stylu. Jeżeli chodzi o uczelnię nie jest pomocne to że jest na urlopie ale przynajmniej podczas pracy będę miała szansę poznać ją lepiej ponieważ nie ukrywam zaskakuje mnie coraz bardziej. Jest to totalnie inna osoba,sposób bycia czy zainteresowanie to zupełnie jakby jakieś inne uniwersum. Nie pomocne jest nastawienie Ally i Normani do mnie plus świadomość że spotyka się z kimś też nie jest mi na rękę. Chciałabym dowiedzieć się więcej by nie naruszyć aż tak bardzo tego co w życiu już udało się jej zdobyć.
-Czekaj czyli dobrze rozumiem? Nie ma już Michelle a jest jakaś Lauren która totalnie was nie pamięta? Ty zatrudniłaś się tam gdzie ona plus uczysz się tam gdzie ona? Camila po co ci to było?-Aaa no i nie pomaga mi fakt że Shawn nie rozumie co do niego mówię. Nie jest zadowolony z moich postanownień i poczynań.
-Nie mam pojęcia czy robisz z siebie idiotę teraz na serio czy specjalnie żeby mnie zdenerwować Shawn. Dobrze rozumiesz nie ma już Michelle po prostu jest teraz Lauren totalnie inna osoba w tym samym ciele,doskonale wiesz po co mi to było jednak ten jej niewyjaśniony wypadek sprzed lat teraz mi nie pomaga muszę ją poznać na nowo nic rozpierdole jej światopogląd.-A mógł jeszcze siedzieć w tym zasranym Toronto przysięgam.
Od momentu kiedy Dinah uświadomiła mi że powinnam z nim porozmawiać dogłebniej chodzę rozwścieczona jak diabli przysięgam! Nieprzepadał za Michelle okej rozumiem ale nawet gdyby to i tak nie ma jej już,jest niezadowolony z wszystkiego i ciągle namawia mnie na wyjazd spowrotem jak najdalej stąd. Jednak to tak nie działa ponieważ nie tylko ona na coś zasługuje i zdaję sobie z tego sprawę.
-Camila zastanawiam się kiedy zrozumiesz że to może być znak od samego Boga że nie ma sensu by coś sobie wyjaśniać!!! Tym bardziej kiedy Ally z Normanii są do was wrogo nastawione,nie wpadłaś na to że ona może kazać ci spierdalać? Albo jeżeli się z kimś spotyka? Nir wpadłaś na to że może być gorzej ?-Ta rozmowa do nieczego nie doprowadzi.
-Pragnę ci powiedzieć że teraz nie decyduje nawet żadne z nas bo ona zasługuję na to by ją poznać! Nie chcę cię dzisiaj w sypialni i jeżeli masz mieć takie podejście do tego tematu i do tematu Lauren której nawet nie znasz to radziłabym ci nie odzywać się wcale bo tylko mnie zdenerwujesz.
Odchodzę od stołu i postanawiam wyjść z domu by udać się do pracy,mam wolne więc urządzenie gabinetu w tym momencie dobrze mi zrobi. Momentami zachowuje się ciągle jak jakiś zazdrosny psychol przysięgam,jesteśmy już dorośli mam naprawdę lepsze rzeczy na głowie niż zastanawianie się co zrobić żeby przerośnięty bachor nie był zazdrosny. Zaplanuję sobie co i jak by w poniedziałek po weekendzie udać się na zakupy,urządzenie gabinetu zajmie mi może z dwa dni jak zmobilizuję mamuta do pomocy. Nawet nie mam ochoty wracać do domu szczerze ale dla niej muszę. Tak wiele pytań a odpowiedzi zero...jeszcze dobrze nic nie zaczęłam a już mam dość. Jestem ciekawa jak sobie z smutkiem i mętlikiem radzi Panienka Jauregui.
Lauren*
Opowiedziałam dziewczyną o tym kogo zastałam u siebie w biurze kiedy byłam w pracy,reakcja zaskoczyła mnie w tak ogromny sposób negatywny że po prostu przykro by opowiadać ale trzeba. Byłam zaskoczona tym że Ally nie powstrzymywała narwanej Mani przed darciem się po mnie i upominaniem niczym dziecko. Jednak stwierdziłam że nie pozwolę sobie i powiedziałam oficjalnie że skoro nie dowiem się od nich niczego,od Michelle nie dowiem się niczego to sama chcę poznać tę dziewczynę i wyrobić sobie własne zdanie...nie jestem dzieckiem ani osobą z niepełnosprawnością umysłową by decydować za mnie kogo mogę znać a kogo nie. Powiedziałam że nie mam ochoty spędzać z nimi czasu i zadzwoniłam wściekła do Lucy,spytałam czy mogę ten weekend spędzić u niej sam na sam tylko z nią bez nikogo. Była zaskoczona i szczęśliwa ale powiedziałam że jak w piątek po pracy przyjadę to wszystko jej wyjaśnię. Spakowałam walizkę i wyszłam nie rozmawiając więcej z moim przyjaciółkami. Jestem dorosła a od momentu pojawienia się dziewczyn obie są przewrażliwione nie zachowują profesjonalizmu,po prostu nie poznaję żadnej z nich. Dlatego aktualnie siedzę w swoim gabinecie i rozmawiam z pacjentką,codzienność zaczyna mnie męczyć powoli naprawdę.
-Dlatego mam wrażenie że każdy traktuje mnie inaczej przez to że sama jestem inna...nie ma Pani bladego pojęcia jak chciałabym być wysłuchana po ludzku i potraktowana jako ja...normalna rozumna osoba.
-Posłuchaj mnie Madie,inność dla mnie jest definicją bycia osobą wyjątkową. Wiesz taką która jest tą jedną na milion,rozumiem doskonale sama po sobie co znaczy być wyjątkowym ty też powinnaś zrozumieć że do ciebie pasuje właśnie ta definicja. Postaw sprawę jasno,powiedz co myślisz co czujesz postaw ma swoim nie pozwól narzucić innym ich zdania nad twoje słońce bo to przyćmiewanie czegoś pięknego.
Dziewczyna ma podobną sytuację do mojej pod względem decyzyjności. Madie jest po prostu bardzo introwertycznym typem człowieka co bardzo naszło na jej kontakty rówieśnicze,nie tylko te bo i rodzinne tak samo. Traktują ją jak kogoś kogo trzeba prowadzić przez życie za rękę. Zakochała się w dziewczynie której nieprzeszkadza to i uważa że jest to bardzo piękna jej cecha,traktuję ją normalnie i chcę jej pomagać przechodzić przez to co uważam za mega plus.
-Chcę ją pokochać...chciałabym by wiedział o tym cały świat naprawdę,Pani ma odwagę do tak wielu rzeczy...chcę tak samo.
-I uda ci się to,ale pozwól jej też działać dobra?
-Dobra.
Akurat do gabinetu wchodzi ta dziewczyna,jestem zaskoczona kiedy kątem oka dostrzegam Cabello wchodzącą do swojego gabinetu. Ale odstawiam to na chwilę by się przywitać i zarazem pożegnać z dziewczyną Madie. Bardzo miła i sympatyczna widać że nic jej nie strasznę,patrząc na nie zastanawiam się czy Lucy też patrzy na mnie tak samo naprawdę. Ale wychodzą z mojego gabinetu więc mogę teraz iść zobaczyć co robi ta kobieta tutaj.
Od Lucy:
Mam twoje ulubione wino i zamówiłam nam sushi też :)
Do Lucy:
Nie za dużo tego jak na nas dwie? :D Miło że pamiętasz jakie wino lubię swoją drogą dziękuję.
Od Lucy:
Jesteś bardziej pamiętliwa niż ja :D wino to nic takiego. Zresztą chcę umilić ci czas bo to co słyszałam przez telefon brzmiało niepokojąco.
Tak jak mowię to bardzo miłe. Jeżeli ona jest tą która zaakceptuję mnie i serio będzie taką kochać...to powinnam otworzyć się i włożyć w to swoje serce.
-Oglądasz pieski w telefonie że się tak do niego uśmiechasz?-Ale mnie wystraszyła! Od razu chowam go do kieszeni i prycham lekko.
-Zawsze tak mam po udanej sesji z pacjentem po prostu,jest piątek godzina około piętnastej co cię przyciągnęło do pracy? Spodziewałam się że w weekend będziesz szaleć.
Widać że poszło coś nie tak u niej,źrenice plus mowa ciała i zabawa koszulką dają mi tylko do zrozumienia że też zapewne pokłóciła się z kimś i ma kogoś bardzo dość. No i klasyczne westchnienie też dało do zrozumienia.
-Zdecydowanie wolę przebywać tutaj i urządzać swój gabinet,a ty?-A ja? Nie widać?
-A ja lubie pomagać i tutaj przebywać...obstawiam jednak że tak samo jak ty chciałam też uciec od obiektu z którym jestem w konflikcie i zaszyłam się tutaj.-Zaskoczona?
-Nie spodziewałam się że wyłapiesz to po mnie,mimo to masz rację wolę tutaj coś porobić niż iść siedzieć za morderstwo w afekcie.-To było zabawne...i nawet nie głupie.
Jak normalna osoba pytam co się stało,wygląda na dosyć mocno zrzytą z Dinah więc kłótnia jeżeli chodzi o nie może być mocnym czynnikiem emocjonalnym. Chyba że pokłóciła się z facetem bo poprawdzie ja nie mam pojęcia czy kogoś ma czy nie. Mówi że pokłóciła się z kimś równie ważnym jak DJ i nie jest to dla niej przyjemny temat dlatego lubi czymś zajmować umysł,szybko zmienia temat i pyta mnie czy ja chcę podzielić się z nią tym samym. Od razu odpowiadam że moje współautorki zadziałały mi na nerwy jak nigdy i nie mam ochoty nawet do domu wracać co się stanie bo mam zaplanowany weekend bez nich. Lekko zaczyna boleć mnie głowa oznacza to że tej się coś nie podoba ale było mi powiedziane że zareaguje w odpowiednim momencie więc na chwilę obecną liczę że da mi po prostu święty spokój i pozwoli poznawać tę kobietę. Postanawiam zaproponować jej nawet pomoc,spytałam jakie ma plany wobec swojego gabinetu. Jest to sprawa indywidualna jak i co ma wygladać więc jestem mile zaskoczona kiedy słyszę że chcę by było tutaj jak w typowym pokoju u przyjaciółki czy coś nic szpitalnego i typowo książkowego. Zaoferowałam pomoc bo akurat poniedziałek i wtorek mamy obie wstępnie bez pacjentów. Zaskoczyło ją to ale powiedziała że w sumie towarzystwo jest zawsze mile widziane. Jesteśmy dogadane w takim razie i zerkając na zegarek mówię jej iż musze się pożegnać bo nienawidzę spoźniania się.
Ucieszona powiedziała mi do zobaczenia i kiedy wychodziłam nawet ujrzałam Dinah,przywitała się ze mną jak z wykładowcą więc powiedziałam by mówiła mi po prostu Lauren. Chciałabym bardziej porozmawiać ale i ją przepraszam wskazuję jej drogę do gabinetu Camili i uciekam do samochodu by spędzić wspaniały i wyluzowany weekend z szefową.
Dinah*
Byłam zaskoczona kiedy zaproponowała mi bym mówiła do nie po imieniu,nie ukrywam że to dziwne dla mnie bo nim odeszłam z Camilą miałam styczność z Michelle której już autentycznie nie ma i mam teraz przyjemność poznawać Lauren. Nie jest oczywiście kolorowo i nie jest bajecznie bo Normanii i Ally niczego nie ułatwiają a ta wielkodupna Kubańska królowa załatwia wszystko na opak. Ale wchodzę do niej ponieważ kiedy wróciłam do domu dostałam info o spinie między tym jebanym synalkiem tatusia a moją psiulką. Nie spodziewałam się że zastanę ją w takim towarzystwie,jednak miałam się czegoś dowiedzieć o niej i jak już się tak stało to musiałam niestety jej przerwać. Oczywiście interesuję mnie o co poszło ale po jej minie wnioskuję że o to samo co na początku mi. Pyta mnie co tutaj robię i wtedy mówię jej że domyślam się z kim spotyka się Lauren i to może nie być dla niej pomocne. Podnosi się z podłogi i zamyka drzwi od swojego gabientu by rozmowa mogła toczyć się swobodnie. Mówię że moja znajoma prowadzi dosyć znany sushi bar z kateringami i tak dalej,nie byłoby to niczym zjawiskowym dla mnie gdyby nie fakt że jej stałymi klientkami są Ally,Mani oraz Lauren ale vip klient to dyrektor naszej uczelni Lucy Vives z którą ma też rewelacyjny kontakt. Patrzy się na mnie i pyta co ma piernik do wiatraka. Jasne najlepiej...mówię że Lucy była dzisiaj bo zamawiała mega łodkę sushi,moja kumpela oczywiście zamieniła z nią słówko typu cóż za okazja i tak dalej.
Ucieszona dyrektor naszej budy powiedziała że zaczyna spotykać się z Lauren która spędzi u niej weekend i liczy że to będzie wszystko szło ku lepszemu bo nie ukrywa że jest to osoba która kupiła jej sercę już parę lat temu. Chciałaby z nią coś więcej niż tylko przyjaźń,było nawet wspomnienie o dzieciach na co Canola aż sobie usiadła.
-Jest niedobrze...bardzo ale to bardzo niedobrze.-Nie powinna bawić mnie jej histeria....ale bawi.
-Mówiłam ci że zjawienie się nie naprawi i nie naprostuje niczego w pięć minut,nie pamięta nas i zaczyna sobie życie układać. To normalna kolej rzeczy i tak szacun że była sama tak długo chociaż nie mogę niczego zakładać bo nie ukrywam...ojebałabym jej gałę nawet jeżeli nie chciałabyś mnie już na oczy widzieć.
-DINAH!!!!!!-No co? Człowiek już nawet za szczerość zostanie skarcony?
-Stara mówię prawdę i sama mi to przyznasz jest z niej jeszcze lepsza laska niż była parę lat temu.
-Nie mam pojęcia jak teraz mam do tego podejść rozumiesz? Zaczyna się robić gorzej niż było na samym początku.-Siadam obok niej i wzdycham.
-Musisz ją poznać i postawić przed faktem dokonanym,nie dzieli was tylko wspólna przeszłość. Obie na to zaslugują nieważne czy to Michelle czy Lauren wiesz o tym że powinna o tym wiedzieć.
-Co ja narobiłam...to wszystko moja wina.
Z grzeczności nie zaprzeczam,ale również i jej nie odpowiadam bo podzielam jej zdanie...to nasza wina nie tylko jej.
Lauren*
Po dotarciu do Lucy i przebraniu się zaczęłam opowiadać jej o całej zaistniałej sytuacji. Nie ukrywałam przed nią niczego powiedziałam że Camila przyznała mi się że zrobiła to po to by mnie poznać i tak dalej bo chciałaby wiedzieć jaką osobą jestem. Nie mam pojęcia o niczym i uważam że skoro nie otrzymuję odpowiedzi od nikogo to mam prawo sama zdecydować co zamierzam,słuchała mnie bacznie i uważnie. Miło było pić wino,jeść i mieć na nie totalnie wyjebane. Czysty spokój tego mi było trzeba. Wiedziałam że będzie ona ze mną szczera i powie co myśli tak naprawdę i realnie. Wypowiedziała się bardzo szczerze,powiedziała że rozumie to i szanuje i jest jak najbardziej za tym bym robiła to co uważam za słuszne. Też chcę bym uważała i tak dalej ale powiedziała że ma zamiar wspierać mnie w tym co będe chciała zrobić i w tym co postanowię.
-Ale też na twoim miejscu zaczęłabym zastanawiać się czemu nagle po tylu latach tak bardzo zależy jej na tym by cię poznać i by dowiedzieć się czegoś więcej.-Serio?
- Lucy chciałabym nadmienić że...-Unosi rękę.
-Nie mówię tu o kontekście związkowym bo ona kogoś ma i to od baaaardzo dawien dawna z tego co wiem...-Tutaj mnie zaskoczyła.-...mówię tu bardziej po takim że może jest coś czego nawet Michelle nie wiedziała i ona chce to teraz ujawnić? Dowiedzieć się jak to odbierzesz? Nie myślałaś o tym?
-Szczerze nie. Ale kiedy teraz tak mi to przedstawiasz to masz rację,powinnam chyba dowiedzieć się o co tutaj może chodzić.
Dało mi to teraz do myślenia. Co jeżeli jest coś o czym Kubanka chcę mi powiedzieć?
Miłego Czytanka^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top