Rozdział 3.
Camila*
Wypakowywanie się i poukładanie wszystkich wspólnych rzeczy zajęło mi stosunkowo mało czasu. Przeprowadzka do LA...no w zasadzie powrót tutaj był czymś wyjątkowym dla mnie,troszkę szalonym i odważnym ale również i wyjątkowym. Jestem zmotywowana i gotowa do działania co nie każdemu się to podoba ale czasy gówniary uciekającej przed problemami minęły i pora na naprawę wszystkiego.
-Jesteś zdrowo jebnięta Canola...co ja miałam w głowie że postanowiłam tutaj z wami wrócić?-Oczywiście ten mamut jak zwykle musi ponarzekać bo bez tego ma dzień stracony.
-Zmotywowało cię ujrzenie Normanii Kordei na tym zdjęciu które znalazłam miesiąc temu na stronie tej uczelni,nie zwalisz winy na mnie w tym momencie bo ty najwidoczniej też chcesz coś od życia znowu.-Mruży oczy ale nic nie mówi...nie tak od razu.
-Zmotywowanie a wybaczenie i zjawienie się komuś w życiu z takim impetem jakim ty planujesz się zjawić to dwie odrębne sprawy,poza tym pragnę ci powiedzieć że osoba i której będziemy się uczyć z jakiś powodów ma na imię Lauren Jauregui. Żeby to się nie odbiło na was bo ja to tam pół biedy.
No oczywiście musiała mi przypomnieć o tym. Faktycznie zaskoczyło mnie to kiedy ujrzałam Profesor Lauren Jauregui zamiast to jak naprawdę ma na imię ale nie powtrzyma mnie to. Wiem że postąpie samolubnie i bardzo egoistycznie bo stanę w drzwiach jako jej uczennica i po prawie czternastu...no dobra piętnastu latach powiem co? Po prostu hej co tam? Im bliżej tego dnia tym gorzej mi z tym odrobinę ale nie potrafię już normalnie funkcjonować po prostu. W dodatku niezadowolenie Shawna że tutaj wróciłyśmy jest niewyobrażalne i strasznie męczące,jesteśmy razem baaardzo duży kawał czasu i wiedział doskonale że ten dzień nastąpi a mimo to do ostatniego momentu probował nas od tego wiecie...no zniechęcić i kombinował. Wie o tym że jestem jej coś winna i wbrew pozorom nie mogłam już dłużej się chować i udawać szczęśliwa rodzinkę skoro wcale tak nie było. Próbowałam przeanalizować co się mogło stać,Dinah powiedziała że mogło w najgorszym czarnym scenariuszu dojść do wypadku i straciła pamięć a co za tym idzie postanowiła stworzyć nowe imie po prostu. Bardzo chciałabym żeby okazało się iż chciała odejść lub uciec od starego życia i dlatego stało się tak a nie inaczej,nie wybaczyłabym sobie gdyby przydarzyła się jej przykrość.
-Co mnie podkusiło by studiować to samo co ty...no przecież to była jedna z wielu głupot jakie popełniłam z tobą wspólnie w życiu.-A tam gadasz.
-Jesteś w tym tak samo dobra jak ja,bardziej zaatanawiające jest dla mnie to co interesowało Michelle...znaczy Lauren w tym. Nigdy nie wykazywała pasji w tej dziedzinie zresztą pamiętasz jaka była. Nie miałam pojęcia że będzie chciała być kimś.-Siadam z lampką wina na kanapie tuż obok mojego marudnego mamuta.
-Wiesz ma dwadzieścia osiem lat jakby niepatrzeć i jest prawdopodobieństwo że znalazł się w jej życiu ktoś kto pomógł jej obrać prawidłową drogę,nasze pojawienie się nie zrobi pożytku w jej życiu a jeszcze możemy namieszać. Nie wpadłaś na to że może mieć żonę? Dzieci? Dom? Nawet psa?-Zakuło mnie w sercu na samą myśl tego że może tak być.
-Prześledziłam w internecie wszystko na jej temat i nie ma nic nawet o tym że ma dziewczynę a co dopiero obrączka na ręce i żona z dzieckiem u boku,zaczynasz trzymać stronę Shawna czy co no nie rozumiem tej twojej niechęci nagle do tego wszystkiego.
-Radzę ci to odszczekać bo dostaniesz w tę swoją Kubańską niewyparzoną mordę ty pseudo heteryczna pizdo. Ostatnie co ja i moja homo strona by zrobiła to popieranie tego napompowanego synalka tatusia który bez niego nie miałby nic. Po prostu chcę byście obie miały spokój i oby dobrze się to rozegrało to tyle.
Wkurwiła się. Prawda jest taka że jedyne czego DJ nie umiała nigdy zrozumieć to właśnie moje bycie z Shawnem pomimo obrzydzenia do facetów. Wie o tym iż nie miałam nawet wyboru bo rodzice postawili mi całą sprawę jasno i wyraźnie. Wiem że nie mam co nawet dalej z nią dyskutować. Dobrze że zostaje dzisiaj na noc u mnie a nie wraca do siebie bo samej w takim dużym domu sobie nie poradzę,nie lubię tego w sobie ale nie umiem się tego wyzbyć i nawet jakbyśmy się pobiły to zostałaby na sto procent. Zawsze też po naszych soeczkach uświadamiam sobie jedno.
Chciałabym móc cofnąć czas i wtedy iść z nią.
Lauren*
Przedłużyła mi się rozmowa z Lucy do tego stopnia że nie miała wyboru i musiała odwieść mnie do domu,postanowiłam że zacznę jeździć w końcu swoim autem bo nic innego nie robię tylko żeruję na innych. Dostałam nawet bardzo delikatny pocałunek od niej który sama zainicjowała,oddałam go po krótkiej sekundzie i zrozumiałam wtedy że to już zaczyna robić się coraz poważniej po prostu. Ten pocałunek był dla niek czymś w rodzaju potwierdzenia lub obietnicy że możemy iść dalej. Allysus widziała wszystko i po wejściu wraz z Mani nie dawała mi spokoju no ale cóż...nie udało mi się ucieć od nich. Powiedziałam że przez ostatni czas wzięłam sobie ich rozmowy ze mną do serca i chciałabym sprobować ponownie się w kimś zakochać. Znaczy w sumie to pierwszy raz się w kimś zakochać bo prawda jest taka że moja osoba osobiście jeszcze nigdy nikogo nie obdarowała uczuciem. Chcę dowiedzieć się jak to wygląda,jak to jest kochać kogoś codziennie i mieć obok siebie. To wystarczyło bym mogła jak człowiek iść położyć się spać. Jutro mamy poznać te nowe uczennice więc chciałabym być wypoczęta. Uwielbiam rozrastać grono cudownych ludzi wokól mnie.
Rano oczywiście jak to ja musiałam coś zepsuć i przeze mnie dziewczyny musiały jechać szybciej bo opóźnienie z strony mej osoby było więcej niż pewne,stwierdziłam że i tak miałam zacząć jeździć swoim samochodem więc co mi szkodzi jak dojadę potem. I tak dzisiaj zajęcia są odwołane zostaną oprowadzone tylko i moja trójca klasowa wprowadzi je we wszystko. Poprosilam Allysusa by przeprosiła w moim imieniu bo to nie ładnie tak po prostu dojechać później ale siła wyższa. Kiedy już byłam gotowa to oczywiście czym prędzej poszłam do auta,jeszcze szybciej ruszyłam nim z parkingu w stronę uczelni. Napisałam do nich o tym jak idzie spotkanie ale żadna nie raczyła mi odpisać co oznacza iż idzie im całkiem nieźle. Kiedy dojechałam na miejsce to byłam zaskoczona Arianą czekającą na mnie przed wejściem do szkoły. Wysiadam uśmiechnięta od ucha do ucha wręcz.
-Czy prawa ręka naszej czcigodnej pracodawczyni nie powinna brać udziału w tym spotkaniu?-Kiedy podchodzę i widzę jej zatroskaną minę zaczynam robić się zaniepokojona.
-Lauren posłuchaj...będziemy tam wszystkie obok ciebie więc nieważne co by się nie działo pozwól swoim emocjom wyjść na światło dzienne okej? Nie ukryeaj niczego dobra?-Ale o co chodzi?
-Ariana o co chodzi? Coś z dziewczynami lub Lucy? Mam się dobrze więc nie widzę potrzeby by cokolwiek ukrywać mów o co kaman lepiej.-Upija duszkiem całą małpkę jaką ma przy sobie i wzdycha.
Ruszam przed siebiw bo prędko wyjaśnień mi napewno nie da,wiem że pojdzie za mną i może coś z tego będzie ale jak na razie to jestem mega spóźniona i muszę przeprosić za to.
-Chodzi o te uczennice stara! Po prostu może to być dla ciebie spory szok!-Puszczam to mimo uszu i staję przed drzwiami.
Wzdycham i wchodzę na starcie przepraszając za spóźnienie,jestem w szoku tą ciszą i nienawiścią z jaką patrzą na te dziewczyny Mani wraz z Ally i Lucy. Jeszcze bardziej jestem w szoku kiedy widzę te dwie dziewczyny. Coś robi się nie tak.
-Zagrożenie.
Poczułam potężne ukłucie w sercu kiedy usłyszałam jej głos w swojej głowie. Zrobiło mi się słabo. Ally podeszła do mnie i pyta czy wszystko w porządku. Odpowiadam że tak bo nie chcę jeszcze nic mówić ale kiedy one dwie się na mnie patrzą....zrób coś Lauren.
-Nie waż się podawać ręki ani jednej ani drugiej. Najlepiej wyjdźmy stąd i nie wracajmy.
Ponownie zakuło mnie serce. Wiedziałam że jak ktoś czegoś nie zrobi,to ja tym bardziej nic nie zrobię bo nagle nie mam pojęcia jak się zachować niewiedząc czemu. Lucy lekko kaszle i przejmuje inicjatywę.
-Lauren to są dwie nowe uczenniece właśnie...Dinah Jane i Camila Cabello.-Zadrżało mi całe ciało kiedy usłyszałam to imię wraz z nazwiskiem.
Postanowiłam w miarę możliwości opanować się i również im przedstawić. Ta cała Camila patrzy na mnie jakby ducha widziała...po prostu nie mam pojęcia co mam powiedzieć lub jak się zachować.
-Witajcie w naszej uczelni. Jestem Profesor Lauren Jauregui...pomijając wykładanie zajęć jestem też wychowawczynią klasy do której będziecie uczęszczały.
Obie mi się przedstawiły i kiedy dochodziło do podania sobie rąk....wymiana dotyku z Camilą spowodowała brak koordynacji ruchowej mojej osoby. Mani podeszła i mnie złapała bo delikatnie zaczęłam lecieć do tyłu,Lucy wraz z resztą przejęte poprosiły bym usiadła. Dostałam wody. Przeprosiłam je i stwierdziłam że użyje wymówki iż od rana nie miałam okazji nic zjeść a do tego przyczyniło się moje spóźnienie. Dlaczego cię znowu usłyszałam? I dlaczego tak bardzo doprowadzasz mnie do tego stanu w którym teraz jestem ?
Normani*
Po prostu cudownie rozegrany teatrzyk. Przecież gwarantuję wam że nawet Matka Teresa mnie nie powstrzyma przed zapierdoleniem im obu. Co one tutaj robią tak w ogóle bo nie rozumiem? Zrobiło jej się słabo i teraz siedzi blada znacznie bardziej niż jest naturalnie,tatuaże nie zakrywają tego strachu. Muszę wybrnąć z tego i informuję Lucy oraz Ally i Lauren że ja zaprowadzę dziewczyny do trójcy i zlece im oprowadzenie ich po szkole,lepiej żeby po prostu się nie forsowała. Nawet oprowadze je osobiście z Ally jak będzie trzeba tylko niech ona ma spokój. Godzą się na to i kiedy opuszczam z tymi dwiema kurwami salę to przysięgam nie mam cierpliwości...Cabello wyskoczy pierwsza zapewne.
-Dlaczego Michelle zareagowała w ten sposób? Dlaczego to wygląda jakby nas nie pamiętała? Normani do cholery jasnej co się tutaj dzieje?-Radzę ci dziewczynko nie zaczynać ze mną.
-To jest Lauren nie Michelle i gówno powinno was obchodzić zdrowie waszej wychowawczyni oraz wykładowczyni.-Zerkam na nie obie.-Masz jeszcze kurwa czelność się pytać co się tutaj dzieję Cabello serio? To wu zjawiacie się tak po prostu i myślisz że powiem ci cokolwiek bo na to zasługujecie? Nie rozśmieszaj mnie dziewczynko.-Jestem na granicy.
-Może trochę kurwa grzeczniej się zwracaj do Camilii co? Zapytała się bo jesteśmy ludźmi,a stało się coś jej na naszych oczach.-Zatrzymuję się z nimi przy gablocie z zdjęciami.
-Obrońca i przydupas nawet po latach?-Nie boję się jej. To nie ta sama Mani stoi przed nimi.-Powiedziałam że nie odpowiem wam na żadne pytanie,będę musiała teraz z Ally wprowadzić was w wszystko ale najpierw upewnie się że Lauren dobrze się czuję.
Naprawdę zaczyna robić się to wszystko niemożliwe dla mnie. Odnoszę wrażenie że to sen lub po prostu jakaś kiepska komedia połączona z żartem.
-Wiem że początek nie jest zbyt ciekawy ale ja nie zamierzam odpuścić Normani.-Uuuuu Cabello myślisz że się boję?
-Nie interesuję mnie po co wy dwie tutaj wróciłyście,zaskoczę was bo Lauren mimo że nie wygląda jest silna i nie da wam dojść do siebie. Nie zniszczysz jej znowu ani ty ani nikt inny Cabello. I radzę wam zapamiętać jeszcze jedno. Nie jesteśmy na Ty...żadna z nas tutaj są tylko relację uczeń wykładowca złamiecie to a dopilnuję że Lucy was wywali.-Nie będę się z nimi pierdoliła.
Wchodzę do auli Lauren i witam się z Austinem i resztą. Mówię im że Profesor Jauregui źle się poczuła i to ja z Profesor Hernandez oprowadzimy dziewczyny ale wcześniej chciałabym aby wprowadzili je w to co było uzgadniane z Lauren. Godzi się i prosi by informować o stanie zdrowia nauczycielki na co się uśmiecham. Gromie je wzrokiem i wychodzę niezadowolona łapiąc się za czoło. Po dotarciu do gabinetu kucam przed Lauren która wygląda słabo.
-Czy wszystko jest w porządku? Powinnam o czymś wiedzieć nim pójdę z Ally i Arianą do nich?-Patrzy na mnie zdezorientowana i wystraszona całą sytuacją.
-Odezwała się do mnie Mani.-W tym momencie wiedziałam że od dnia dzisiejszego zacznie się dziać zdecydowanie za dużo. Nie chcę proponować tak od razu jej czegoś ale będę musiała porozmawiać z dziewczynami. W sensie Ally,Lucy i Arianą.
Pytam Lucy czy zajmie się nią. Powiedziała że pojedzie z nią do naszego apartamentu jej samochodem a klucze od swojego da Arianie która ma zakaz prowadzenia bo czuć od niej wódę. Podziękowałam i stwierdziłam że jeszcze porozmawiamy o tym w ten weekend. Dała mi klucze do siebie bym z Ally przywiozła jej rzeczy by miała w czym spać. Wychodzę z dziewczynami i ruszamy powoli znowu do auli.
-Powiedz mi proszę że najebałam się i po pijanemu usłyszałam od niej że usłyszała Michelle.-O dziwo Ally bierze od niej małpkę i upija łyka. Jedyna trzeźwa w dniu dzisiejszym?
-Niestety. Obawiam się że przez nie dwie możemy mieć same kłopoty.
Ally zaczyna lekko drapać się po głowie.
-Oznacza to że Lauren nie ma dostępu do wspomnień przecież...nie rozpoznała Camili czyli teraz będzie miała zagwostkę. Będzie chciała zapewne dowiedzieć się kim one są.-Kurwa.
-My musimy dowiedzieć się po co te dwie kurwy tu wróciły Ally...doszkolenie się to wymówka i to kiepska.
Nie chcę by namieszało się Lauren w głowie przez to wszystko. Dziewczynie udało się odnaleźć spokój w życiu szkoda by to zniknęło.
Miłego Czytanka^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top