25. Zły los
Esra syknęła, gdy medyczka zbliżyła zimny okład do jej opuchniętej skóry.
— Paskudnie to wygląda — stwierdziła Lalezar, przypatrując się temu z boku.
Niewolnica o mało nie wybuchnęła płaczem, ale zagryzła wargi, dzielnie znosząc każdy impuls bólu, który szarpał jej rękami.
Medyczka w tym czasie zajęła się usztywnieniem złamanych kości, a później ostrożnie i starannie owinęła bandażami dłonie branki.
— Niektóre są złamane, ale większość potłuczonych — powiedziała, rzucając spojrzenie na kalfę. — Nie będzie zdolna do pracy przez najbliższe tygodnie jak nie miesiące.
Lalezar mruknęła coś cichego i niezrozumiałego pod nosem. Spojrzała na pobladłą Esrę, która wyglądała dziś jak wrak człowieka.
Niedługo potem lekarka skończyła. Wyszła. Kalfa usiadła na łóżku obok niewolnicy.
— Co się stało? — zapytała.
Esra westchnęła głęboko.
— Nic. To był wypadek.
Lalezar mlasnęła z niezadowoleniem.
— Obrażasz mnie, zakładając, że uwierzę w te brednie.
— A co zmieni prawda? — jęknęła branka, opuszczając wzrok na swoje zabandażowane ręce. Ogarnął ją niewyobrażalny wstręt. — Jestem już do niczego. Możecie wyrzucić mnie na bruk.
— Nie ty o tym decydujesz, lecz sułtan.
Niewolnica nic nie odpowiedziała. Całe jej życie straciło sens. Iffet Esmanur uderzyła tam, gdzie bolało najmocniej. Odebrała wyimaginowanej rywalce wszystko, co ta kochała najbardziej. Esra żałowała, że nie przyjęła oferty żony padyszacha tamtego upalnego poranka, gdy Iffet niespodziewanie zjawiła się w tej komnacie. Nawet jeśli był to podły podstęp, branka wolała już śmierć niż życie bez muzyki.
— Muszę powiadomić o tym sułtankę matkę. — Lalezar powstała, nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi. — Mam nadzieję, że pójdziesz po rozum do głowy i powiesz prawdę. Życzę ci zdrowia.
Kalfa zamknęła za sobą drzwi i dopiero wtedy niewolnica wybuchnęła płaczem. Z trudem powstrzymywała się, aby nie zrobić tego wcześniej. Myślała, że zdoła przyzwyczaić się do życia w tym pałacu. Seraj już nie wydawał się taki straszny, a nagle całe poczucie komfortu runęło.
A to wszystko za sprawą jednej kobiety.
Iffet Esmanur zburzyła bezpieczny mur, jaki wzniosła wokół siebie Esra, trzymając się blisko sułtanki matki. Niewolnica już wiedziała, że tkwiła w utopii swoich naiwnych pragnień, a to miejsce nigdy nie stanie się jej domem.
Esra opadła na poduszkę, gdy zaczęło doskwierać jej zmęczenie. Oczy kleiły jej się od pragnienia snu i równocześnie bolały od wylanych łez. Chciała zasnąć i zostawić już ten wieczór za sobą, ale nie mogła przegnać nocnych mar, które materializowały się przed nią w postaciach Damli i Iffet Esmanur.
Cały kolejny dzień Esra spędziła w komnacie, płacząc. Przestawała jedynie na czas, gdy przychodziła Sana — jedna z trzech współwłaścicielek pokoju, którą dodatkowo Mera Hatice przydzieliła do pomocy okaleczonej służącej.
Niewolnictwo i służba odcisnęły ogromne piętno na codzienności Esry i teraz nie potrafiła odpędzić się od wyrzutów sumienia, że przez jej niedyspozycję Sana i Bahar miały więcej obowiązków na głowie. Służące życzyły współlokatorce zdrowia i za każdym razem mówiły, żeby się nie martwiła, gdy dzieliła się z nimi swoimi obawami. Jednak Esra nie wierzyła w szczerość tych słów.
Tutaj za wszystko należało płacić jakąś cenę.
Nastał już wieczór. Sany jeszcze nie było, a zgodnie z ustaleniami miała przyjść pomóc rannej niewolnicy z opatrunkami. Esra w oczekiwaniu na jej przyjście zaczęła przechadzać się po swoim skromnym lokum. Wtedy znów dopadł ją natłok myśli, który dręczył ją, odkąd jej dłonie otoczyły bandaże.
Z jednej strony twierdziła, że może i dobrze się stało. Nie była zdolna wygrać żadnej melodii nawet na najprostszym instrumencie, więc nie była już do niczego potrzebna sułtanowi. Aslan straci nią zainteresowanie, a wtedy Iffet Esmanur także.
Esra jednak szybko ganiła się za te myśli. Jak mogła cieszyć się utratą swojego największego daru? Tworzyła przecież jedność z muzyką. Jedno bez drugiego nie istniało.
Gardło niewolnicy znów ścisnął płacz.
Była bezsilna wobec złego losu, który spadł na nią akurat wtedy, gdy wydawało jej się, że poukładała już sobie życie w sułtańskim seraju.
Niewolnica prędko otarła łzy rękawem, walcząc z urojeniami, które zasiała w jej głowie Iffet Esmanur. Nie chciała, by Sana, która lada moment miała się tu zjawić, widziała ją w takim stanie.
Klamka drgnęła.
Branka uśmiechnęła się blado, by powitać Sanę, lecz to nie ona zjawiła się w komnacie, a sam sułtan.
— Wezwałem cię i powiedziano mi, że nie przyjdziesz, bo źle się czujesz. Postanowiłem więc przyjść tutaj i przekonać się na własne oczy, czy aby przypadkiem znowu mnie nie oszukujesz — wytłumaczył powód swojej niespodziewanej wizyty.
Kobieta milczała, stres spiął wszystkie jej mięśnie. Ta cisza nie spodobała się Aslanowi. Zmierzył niewolnicę srogim spojrzeniem. Zamarł, kiedy dostrzegł na jej dłoniach opatrunki, które przebijała krew.
— Co to jest?
Esra nie potrafiła wydusić z siebie żadnego słowa.
— Kto ci to zrobił? — dopytywał sułtan.
— Nikt — mruknęła tylko cicho, starając się nie rozpłakać.
— Jak to nikt? — Choć głos władcy był mocny, to zarazem wyjątkowo łagodny i ostrożny.
Niewolnica usiadła na łóżku, nie wytrzymując już drżenia kolan. Aslan zajął miejsce obok.
— Powiedz. — Skierował wzrok na jej dłonie. Natychmiast poczuł przypływ gniewu. — Jak ktoś śmiał cię skrzywdzić? Czy życie mu niemiłe?!
Niespodziewanie uniósł głos, a Esra na ten dźwięk się wzdrygnęła, dlatego mężczyzna prędko zamilkł.
— To był wypadek — wyrzuciła wreszcie z siebie niewolnica. Próbowała uspokoić oddech, aby nie zdradzić swoich kłamstw.
Sułtan jednak nie dał się nabrać.
— Nie okłamuj mnie.
Ale Esra nie mogła powiedzieć prawdy. Zdążyła już poznać wszystkie relacje członków rodziny sułtana, w których byli zniewoleni jak w pajęczej sieci. Nawet gdyby chciał, Aslan nie mógł pomóc, a niewolnica nie chciała dokładać mu i jego matce kolejnych pretekstów do wojny z wielkim wezyrem.
— Zapewnię ci najlepszych medyków — zmienił temat, widząc upór kobiety. — Sprowadzę nawet czarodziei, jeśli będzie trzeba. Nie toleruję tego plugastwa, ale... Zrobię to. Wyzdrowiejesz, nim się obejrzysz.
Esra wtedy na niego spojrzała. Aslan chciał ująć jej dłonie, ale w ostatnim momencie się powstrzymał.
— To była sułtanka Iffet Esmanur.
To wyznanie uderzyło sułtana jak cios pięścią w twarz. Nie sądził, że jego żona zaatakuje Esrę. Przecież ta niewolnica w żaden sposób nie zagrażała silnej pozycji sułtanki. Iffet i wielki wezyr pozbywali się tylko kobiet, które mogłyby urodzić Al'Kaharowi księcia. Nie zniżali się do tego, aby skrzywdzić niewinną służącą.
I to przelało czarę goryczy. Aslan gwałtownie poderwał się do góry. Gniew w nim wybuchnął.
Esra pokręciła głową, kiedy ich spojrzenia ponownie się skrzyżowały, lecz w oczach sułtana nie znalazła już troski, a jedynie żądzę zemsty. Chciała go zatrzymać, ale Aslan był zbytnio zaślepiony własnym pragnieniem wymierzenia sprawiedliwości.
Iffet już dawno nie czuła takiej satysfakcji. Patrzyła na swoje odbicie w złotym zwierciadle, tuż za nią Damla płynnymi ruchami jeździła szczotką po jej lśniących włosach.
Esra bez sprawnych rąk była bezużyteczna. Straciła tę doskonałość, której nie posiadała żadna inna. Dla Aslana nie będzie już miała żadnej wartości, a bez przychylności sułtana takie kobiety, jak Esra, czekało tylko potępienie i zapomnienie.
— To głupie dziewczę niedługo samo się zabije — oznajmiła Damla, przenosząc wzrok na twarz sułtanki odbijającą się w lustrze. — Nie zniesie tego, że jest wybrakowana.
Usta Iffet uniósł pełen triumfu uśmiech.
— Mam nadzieję, że prędko to nastąpi. Świetnie się spisałaś, Damlo.
— Zrobię wszystko, aby widzieć cię szczęśliwą, pani.
Słodki smak zwycięstwa skwasił się, kiedy do środka jak burza wparował sułtan. Za nim wkroczyło dwóch strażników, którzy w gotowości trzymali ręce w pobliżu bułatów przytroczonych do pasa.
— Co cię tutaj sprowadza, ukochany? — Iffet starała się brzmieć niewinnie i uroczo, ale widok uzbrojonych wojowników wszczepił w jej skórę dreszcz niepokoju.
— Nie udawaj, że nie wiesz — warknął sułtan. — Jak śmiałaś skrzywdzić tę dziewczynę?
Wszystko już wiedział. Iffet obleciał strach.
— Nie rozumiem, o co ci chodzi. — Powstała, ciągle udając nieświadomą zajścia. — Co się niby stało?
— Iffet... — Mężczyzna westchnął z politowaniem. — Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę! Dobrze wiem, że to ty skrzywdziłaś służącą mojej matki. Co ona ci takiego zrobiła?!
— Nie wychodziłam z komnaty przez cały dzień!
— Nie denerwuj mnie i mów prawdę!
— Ale ja nic... — Nagle urwała, przenosząc wzrok na Damlę. Musiała się ratować. — Damla, jak mogłaś to zrobić?!
Wzrok sułtana również powędrował na służącą. Niewolnica wytrzeszczyła w szoku oczy.
— Co? Ja?
— Zwierzyłam ci się, że cierpię przez brak uwagi sułtana, ale nie chciałam, żebyś krzywdziła tę dziewczynę! Co jej zrobiłaś?
Damli odebrało mowę.
— Nie poznaję cię! Jak mogłaś zrobić coś takiego bez mojej wiedzy?! Od razu bym cię powstrzymała, gdybym wiedziała, co planujesz!
— Ależ, panie, jestem niewinna! — Damla w desperacji spojrzała władcy w oczy, ale na próżno szukała w nich litości. Mężczyzna oscylował spojrzeniem między żoną a niewolnicą.
Iffet wyłapała wahanie w jego postawie. Posunęła się już za daleko, aby teraz wszystko miało lec w gruzach.
— Zrobiłaś potworną rzecz i zawiodłaś moje zaufanie, Damlo. Nie chcę cię widzieć!
— Jestem niewinna! To nie ja tego chciałam, mówię prawdę! Błagam o litość!
— Mam dość twoich wstrętnych kłamstw!
Damla nieustannie próbowała się tłumaczyć, ale Iffet za każdym razem zagłuszała ją, zalewając salwą oskarżeń. Jazgot, jaki zapanował w komnacie, zrobił się nie do zniesienia. Aslan miał wrażenie, że jego głowa zaraz wybuchnie.
— Uciszcie się obie! — rzucił w pewnym momencie, ale nie zdołał przekrzyczeć kobiet.
Iffet zaczęła wydzierać się jeszcze głośniej nakręcona strachem i adrenaliną. Sułtan złapał się za pulsującą z nerwów skroń. Nie mógł nawet w spokoju poukładać myśli.
— Ufałam ci przez tyle lat! Polegałam na tobie, a ty wbijasz mi nóż prosto w plecy!
W pewnym momencie nie wytrzymał. Bez uprzedzenia wysunął bułat z pochwy jednego ze strażników. Ostrze świsnęło.
— Powiedziałem, że ma być cisza!
I wtedy zapadła cisza, którą zagłuszył jedynie dźwięk uderzenia głowy Damli o podłogę, a zaraz potem jej ciała.
Kości Iffet zwiotczały. Zasłoniła usta, próbując zatrzymać odruch wymiotny, gdy głowa niewolnicy przetoczyła się po podłodze i zatrzymała prosto pod jej stopami. Nie mogąc znieść tego widoku, sułtanka skierowała zaszklone łzami oczy na sułtana.
Aslan wbił w ziemię bułat i oparł na nim dłonie, z wyższością patrząc na swoje makabryczne dzieło.
— Następnym razem pilnuj lepiej swoje niewolnice. — Przeniósł wzrok na żonę. — Ty za nie odpowiadasz.
Iffet pokiwała głową, nie mogąc złapać oddechu.
Cios zadał Aslan, ale to ona zamordowała Damlę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top