Rozdział IV

*Reader*


Obudziłam się. Chwilę później przypomniałam aobie wczorajszą rozmowę o Alice. Rozejrzałam się. Nadal byłam w tym samym miejscu. W szpitalu. Chciałam już opuścić te miejsce. Musiałam ćwiczyć, trenować manewr żeby móc ruszać na wyprawy, ale niestety. Musiałam tutaj leżeć. Tak bardzo chciałam wyjść, spotykać innych ludzi, porozmawiać z kimś, ale to było oczywiste, że po wypadku będę miała jakieś powikłania. Nagle otworzyły się drzwi. Do środka weszła pielęgniarka. Spojrzałam na nią. Postanowiłam ją o coś zapytać.


- Wie Pani ile jeszcze czasu będę tutaj siedzieć?


- Mam dobrą wiadomość. Niedługo przyjdzie Kapral i zabierze Panią stąd. - bardzo uczieszyła mnie ta wiadomość. Położyłam się i zaczęłam czekać.


*Levi*


Miałem teraz odebrać [Imię] ze szpitala. Stałem już przed drzwiami. Chwyciłem klamkę i pewnym ruchem popchnąłem drzwi. Spojrzałem na nią. Na jej twarzy zaczął malować się uśmiech. Wiedziała, w jakim celu się tutaj znalazłem.


- [Imię] możemy już iść? - zapytałem.


- Jasne Kapralu. - odpowiedziała nadal mając na twarzy uśmiech. Ten, który kocham. 


- Kapralu, czy mogę um, prosić o pomoc? - dodała.


- Oczywiście. O co chodzi?

 

- Chodzi o naukę trójwymiarowego manewru.


- Dobrze, jutro o ósmej rano na placu treningowym. A teraz idź do swojego pokoju i odpocznij. - kiwnęła głową, a ja udałem się do swojego gabinetu. Musiałem zastanowić się, co robić z Erenem, który posiada umiejętność przekształcania się w tytana. Możliwe, że przyjmę go do siebie. To nie byłby głupi pomysł. Porozmawiam o tym z Erwinem.


*Reader*


Weszłam do swojego pokoju, ale nie było nikogo. Położyłam się i zaczęłam leżeć. Wzięłam z półki książkę, której tytuł brzmiał "Pomiędzy". Zaczęłam czytać i nim się spostrzegłam, a był wieczór. Darowałam sobie kolację i poszłam spać.


Rano ubrałam się i poszłam na plac treningowy. Zauważyłam, że Kapral też dopiero co idzie.


- Dzień dobry [Imię]. Gotowa? - zapytał.


- Dzień dobry Kapralu. Oczywiście, że jestem gotowa.


- To dobrze. Tam leży sprzęt. Załóż go i przyjdź.


- A-ale Kapralu... - zaczęłam. - Przecież ja nie potrafię... 


- Nie marudź [Imię] tylko to zrób. - przerwał mi.


- Ale... - posłał mi mordercze spojrzenie. - Tak jest. - powiedziałam i poszłam zrobić to, co miałam. Zauważyłam, że Kapral nieznacznie się uśmiechnął. Po założeniu mojego sprzętu wróciłam na miejsce. Kapral miał już na sobie swój sprzęt. Zauważywszy mnie nic nie powiedział, tylko poszedł. Ruszyłam za nim.


Znaleźliśmy się w lesie. Kapral zatrzymał się.


- [Imię] teraz pokażesz mi swój manewr. - czy wszystko z nim dobrze?!?!


- Ale Kapralu, ja nie potrafię...


- Spróbuj, jak się nie uda, to cię złapię. - nic nie odpowiedziałam, tylko odwróciłam się. Po słowach Kaprala na moich policzkach pojawiły się rumieńce wywołane jego słowami, jednak nie mogę dopuścić, żeby mnie łapał. Zaczęłam próbę manewru. Niestety w powietrzu szybko straciłam równowagę. Kapral podleciał i mnie złapał.


- Spróbuj jeszcze raz. - powiedział.


Po kilku próbach nadal nic mi nie wychodziło.


- Chodź, daj mi rękę. - zrobiłam to, co kazał. On zaczął wykonywać manewr, a ja zaraz za nim. Cały czas trzymał moją dłoń. Zacisnął ją mocno. Jakby bał się, że spadnę i coś sobie zrobię. Podążałam bardzo blisko niego. Zaczęło mi wychodzić. Leciałam dalej, a potem zauważyłam, że Kapral już stoi na ziemi ze zdjętym sprzętem. Ja jednak nie zrezygnowałam z trenowania i dalej ćwiczyłam. Ustałam po chwili na ziemię i jeszcze raz zaczęłam. Wychodziło mi. Udało się. Podeszłam do Kaprala. 


- Udało mi się! - krzyknęłam i zaczęłam go przytulać. PRZYTULAĆ?!?!?!?!


*Levi*


[Imię] po udanym manewrze zaczęła mnie przytulać. Cieszyłem się z tego, ale ona speszona odeszła.


- Umm...Kapralu przepraszam... - uwierz...nie masz za co.


- Nie, nic się nie stało.


- Aa, i jeszcze dziękuję za pomoc.


- To jeszcze nie koniec treningów. Jutro powiem ci, kiedy będzie kolejny. Musimy poćwiczyć zabijanie tytanów. A teraz wracajmy.


- Jasne. - odpowiedziała. Szła obok mnie. Przez całą drogę nikt się nie odezwał. Poszedłem od razu do pokoju Erwina. Miałem z nim porozmawiać o Erenie.


Znalazłem się przed drzwiami jego pokoju. Tak, jak zwykle chwyciłem klamkę i popchnąłem drzwi. On siedział przy biurku i wypełniał papiery. Podszedłem do niego.


- O co chodzi, Levi? - zapytał.


- Chodzi o tego chłopaka, Erena.


- Co z nim jest nie tak?


- Chciałbym mieć go w swojej drużynie.


- A dlaczego? Przecież teraz nie masz czasu na zajmowanie się tym dzieciakiem. Masz inny obowiązek, którym jest [Imię]


- Nie wiesz tego jeszcze, ale [Imię] miała dzisiaj ze mną trening.


- I co w związku z tym?


- Udało jej się wykonać manewr. - Erwin wytrzeszczył oczy, co nie zdarzało się często. Ewidentnie się zdziwił.


- To żart, prawda?


- Na szczęście nie.


- Czyli właśnie odzyskaliśmy jednego z lepszych żołnieży?


- Jeszcze nie. Na następnym treningu będziemy ćwiczyć zabijanie tytanów.


- A kiedy macie następny trening?


- Powiem [Imię], że jutro po południu.


- Dobrze...a co do Erena, to zgadzam się. - odwróciłem się i poszedłem do wyjścia. Otworzyłem drzwi i opuściłem pomieszczenie.


Znalazłem się przed drzwiami do pokoju [Imię]. Zapukałem. Ona otworzyła.


- O co chodzi Kapralu? - spytała zaspanym głosem. Pięknie wyglądała w tej [kolor] [typ piżamy].


- Obudziłem Cię? 


- Ahh, nie. Nic z tych rzeczy.


- To dobrze. Jutro po południu mamy trening. Spotykamy się tam, gdzie zawsze. 


- Tak jest! - zasalutowała. Odszedłem od drzwi i poszedłem do pokoju Erena.


~~~~~~~~~~
Udało mi się napisać ten rozdział. Jest trochę krótki, ale tak jakoś wyszło. Aktualnie mam przypływ weny, więc następny rozdział pojawi się w tym tygodniu, lub na początku kolejnego. Teraz żegnam wszysykich^^

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top