Rozdział III
*Reader*
Właśnie trenowałam trójwymiarowy manewr, ale do przewidzenia było to, co stało się później. Przecież życie nigdy nie jest kolorowe. Jak coś się stanie to od razu będzie to seria wypadków. Tak miało być i w moim przypadku.
Podczas treningu niespodziewanie upadłam. Zrobiło mi się czarno przed oczami. Zanim zemdlałam usłyszałam czyjeś krzyki, ale nie rozpoznałam głosu. Zemdlałam.
*Levi*
Dlaczego? Dlaczego znowu jej się coś stało? Czy nie dość już się nacierpiała? Do pomieszczenia weszła pielęgniarka. Jedyna, która znajdowała się w części Zwiadowców.
- Pamięta Kapral wypadek Pani [Imię]? Podczas niego doznała krwotoku wewnętrznego. - po usłyszeniu tego zamarłem. Jak?
- I co teraz będzie z [Imię]? - starałem się zabrzmieć w miarę normalnie. Nie mogę pozwolić, żeby emocje wzięły nade mną górę.
- Aktualnie pozostanie pod stałą obserwacją i będzie odpoczywać. Przez krwotok nie ma na nic siły, poza tym bardzo możliwe, że będą zdarzały się częste omdlenia. Na razie prosiłabym Kaprala o opuszczenie pomieszczenia. Pani [Imię] potrzebuje odpoczynku.
- Jasne. - odpowiedziałem i wyszedłem. Wróciłem do siebie i od razu rzuciłem się na łóżko. To wszystko zaczyna mnie powoli przerastać. Nie wiem, czy dam radę to wytrzymać, ale postaram się dla niej. Aktualnie to ona najbardziej cierpi...
*Reader*
Znowu się tu znalazłam. Krwotok wewnętrzny po poprzednim wypadku. Widać, że te wydarzenie miało duży wpływ na moje życie i pewnie będzie miało jeszcze większy. Leżałam przez kilka godzin, aż ktoś wszedł. Były to moje współlokatorki. Mikasa i Sasha. Pierwsza podeszła do losowego krzesła i usiadła. Druga zaś wręczyła mi koszyk owoców. Skąd ona je wzięła? Nie ważne...przejrzałam koszyk i ujrzałam w nim jabłka. Na prawdę nie wiem, skąd mogła to wziąć, ale już trudno.
- D-dziękuję bardzo. - powiedziałam.
- Ha, nie ma za co! - odpowiedziała bardzo wesołym tonem. Mikasa chyba się tu z nami nudziła, ale nie dziwię się jej. Czemu miałaby współczuć praktycznie obcej osobie? Nie miała żadnego powodu.
- Mikasa, jak chcesz to idź. Nie siedź tu na siłę.
- Dzięki... - wyszła.
- Ja tez się będę zbierać. W końcu niedługo jest trening. Do zobaczenia później! - pożegnała się ze mną i wyszła. Ja nic nie odpowiedziałam, ponieważ nie miałam siły. Postanowiłam się zdrzemnąć.
*Levi*
Wreszcie koniec tych treningów i innych głupot. Mogę w spokoju odwiedzić [Imię]. Wszedłem do pomieszczenia, w którym odpoczywała i ujrzałem ją śpiącą. Postanowiłem jej nie budzić. Usiadłem na krześle obok i siedziałem tak około dwóch godzin, dopóki się nie wyspała.
- Kapral Levi? Co Kapral tu robi? - powiedziała do mnie zaspanym głosem. Ahh...nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym leżeć teraz obok Ciebie.
- Jesteś w moim oddziale, więc to oczywiste, że przyszedłem Cię odwiedzić, [Imię]...
- Ahh...rozumiem... - sięgnęła jabłko z kosza na ziemi.
- Jeżeli Kapral chce, to proszę się częstować. - zaproponowała i zaczęła jeść czerwony owoc.
- Nie, dziękuję.
- Jasne, rozumiem. - ogryzek zawinęła w chusteczkę i położyła na małej, drewnianej szafeczce.
- A tak w ogóle, to ile Kapral czasu już tutaj siedzi? - zadała trudne pytanie.
- Hmm...ja wiem? Około dwie i pół godziny. Czekałem, aż się obudzisz...
*Reader*
"Czekałem, aż się obudzisz..."
Te słowa przebijały się przez moją głowę. Nie wiem dlaczego, ale poczułam dziwne mrowienie w brzuchu. Dlaczego? Zastanawiałam się, ale odpowiedzi nadal brak. Czyżbym się zakochała? Nie, to niemożliwe. To musi być pomyłka. Tak wcale nie jest. Ja i Kapral? Nie, to niemożliwe. Musiałam się podczas upadku uderzyć w głowę i teraz coś się ze mną dzieje...cóż, chyba muszę na razie zaakceptować to wszystko. Ta sytuacja...nic dobrego. Mogłam nigdy nie dołączać do oddziału. Ciekawe, dlaczego to zrobiłam? Rozejrzałam się po pokoju. No tak, zapomniałam o Kapralu.
- Kapralu, dlaczego dołączyłam do Zwiadowców?
- [Imię], zrobiłaś to, ponieważ... - zawahał się. Usłyszałam to. - Jeden z tytanów zabił...twoją przyjaciółkę. - TWOJĄ PRZYJACIÓŁKĘ! - Te słowa przecięły mnie na wylot. Ujrzałam przed oczami pole bitwy, krew, zwłoki, dziewczynę, walczyła, z tytanem, on ją złapał, odgryzł głowę, potem zaczął konsumpcję reszty.
- Alice! - ktoś zawołał. To chyba byłam ja, ale dlaczego? Dlaczego sobie o tym przypomniałam?
Nagle zaczęło mi się robić czarno przed oczami. Zaczęłam słyszeć czyjś głos. Ktoś mnie wołał. Nie mogłam odpowiedzieć. Moje powieki opadły. Zemdlałam...
~***~
Kiedy się obudziłam zobaczyłam, że Kapral nadal tutaj siedzi.
- Już wstałaś? - zapytał, chyba zatroskany...?
- Tak. Kapralu, co się ze mną stało?
- Rozmawialiśmy i nagle zemdlałaś. Przez sen wymawiałaś imię jakiejś dziewczyny. - Nagle wszystkie wydarzenia przebiegły mi przed oczami. Przypomniałam sobie wcześniejsze wspomnienia. Zastanawia mnie jedno. Dlaczego? W jaki sposób udało mi się ponownie o tym przypomnieć? Czyżby moja amnezja była jednak do wyleczenia? Czy mogę sobie wszystko przypomnieć? Ile to czasu będzie trwać?
- Kapralu... - zaczęłam. - Kim jest Alice?
*Levi*
- Kapralu...Kim jest Alice? - zapytała. Zamurowało mnie. Skąd ona to wie? Jeszcze przed chwilą leżała po omdleniu. Nic nie mówiłem o imieniu jej przyjaciółki. Spokojnie Levi...
- Przypomniałaś sobie? - udało mi się zachować spokojny ton.
- Tak. Przypomniałam sobie jej śmierć. Kim ona była?
- Była ona jedną z lepszych osób w Zwiadowcach, ale trochę słabsza od Ciebie. Podczas wyprawy nie posłuchała rozkazu, tylko ruszyła ratować kogoś, kogo praktycznie nie znała. Obie bardzo dobrze się przyjaźniłyście. Można powiedzieć, że byłyście najlepszymi przyjaciółkami. Także próbowałaś ją zawrócić, ale bezskutecznie. Dalej wiesz, jak to się skończyło... - powiedziałem. Znowu to sobie to przypomniałem. Rozżaloną twarz [Imię]. Płakała. Była załamana. Posiadała depresję, która tylko się pogłębiała, co doprowadziło do jej wypadku w starciu z tytanem.
- Dzieuję... - powiedziała. - Rozumiem, ze było to ciężkie do opowiedzenia, ale dziękuję... - dokończyła i położyła się. Chyba jest tym wszystkim wykończona. Poczekałem aż zaśnie. Podciągnąłem jej koc pod szyję.
- Dobranoc... - szepnąłem i opuściłem pokój.
~~~~~~~~~~
Hej^^ Oto kolejny rozdzialik. Reader-chan zaczyna sobie coś przypominać.
Jak mi się uda napisać, to w jakoś w tym tygodniu wstawię rozdział, bo 3 wyjeżdżam.
Nie mam o czym pisać, więc...pozdrawiam XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top