Rozdział 4
Kątem oka zobaczyłaś jak w twoją stronę biegnie Christa, jak zwykle z uśmiechem na twarzy. Miała głębokie błękitne oczy i długie złote włosy za którymi oglądało się prawdopodobnie 100% uczniów tej szkoły. Mimo tego, że obie macie podobną twarz aniołka, przeciwnie do niej nie miałaś stu adoratorów, trochę ci to przeszkadzało. Wręcz kochałaś krytykować takie panny-popularne więc przyznanie się do tego byłoby po prostu żałosne. Dziewczyna podbiegła do ciebie, poprawiła swoją rozwianą spódniczkę i podała ci coś do rąk. Była to teczka, która twoim skromnym zdaniem wyglądała jakby jakiś bachor próbował schować do niej swoją świnkę morską ale w połowie zrezygnował i poszedł męczyć inne biedne stworzonka, ale hej, to tylko twoje zdanie.
- Co to jest - Powiedziałaś patrząc na teczkę i zgadując w myślach co może być tak ciężkie.
- To nasz projekt z fizyki, nie pamiętasz?
To na pewno ten sam projekt? Pamiętasz, że jak go oddawałaś był o ciupeeńkę mniejszy. Widać, że Christa jest albo damską wersją Einsteina albo ma nienaturalnie duże pismo. Chociaż stawiasz na oba.
- Oddaj to profesorowi, dzięki! - uśmiechnęła się i zniknęła, całe szczęście, że zapytała cię o twoje zdanie.
- Czemu do jasnej cholery to jest takie ciężkie? - pomyślałaś przedzierając się przez korytarz pełen uczniów. Właśnie w takich momentach żałowałaś, że jak byłaś mała nie piłaś tego cholernego mleka. Może byłabyś wyższa o parę centymetrów i widziałabyś czy przypadkiem nie idziesz w złą stronę. Jakby tłumy ludzi nie byłyby wystarczająco wkurzające. Jakiś dwa razy większy od ciebie koleś wpadł na ciebie, teczka wypadła ci z rąk i wszystkie kartki porozwalały się po korytarzu.
- Uważaj jak leziesz! - Zawołał uczeń i odszedł.
- Może gdybyś ruszył dupę i schudnął to nie zajmowałbyś połowy korytarza... - burknęłaś.
Genialnie, teraz trzeba pozbierać te wszystkie karty. Oczywiście musiała być teraz długa przerwa, bo gdyby korytarz był pusty było by za łatwo. Oczywiście zanim zadzwonił dzwonek wszyscy uczniowie zdążyli podeptać karty. Miałaś wrażenie, że zbierasz je już z godzinę. Zostałaś sama na korytarzu.
- Świetnie, znowu się spóźnię... - burknęłaś pod nosem szukając gdzie jest reszta kartek.
- Pomóc ci? - Podniosłaś głowę i zobaczyłaś wysokiego blondyna.
- To tamten jego przyjaciel? - pomyślałaś i pokiwałaś głową wracając do sprzątania. Chłopak kucnął i zaczął z tobą zbierać walające się kartki. W końcu gdy na podłodze było pusto chłopak się odezwał:
- Mogę wiedzieć jak się nazywasz?
- Em.. - Powstrzymałaś chęć powiedzenia czegoś złośliwego, w końcu ci pomógł - [Imię]
- Farlan - powiedział i uśmiechnął się czarująco - Pozwolisz, że cię odprowadzę?
Spojrzalaś na niego jak na chorego, po czym odwróciłaś wzrok i wzruszyłaś ramionami, co najwidoczniej trochę go rozśmieszyło. Zaczeliście iść w ciszy w stronę sali. Słyszałaś rozmowy jakiś dziewczyn o tym "jaki jest słodki", sama przyznasz, że nie był najgorszy, jednak miał w sobie coś co sprawiało, że wolałabyś z nim nie zadzierać. Chłopak w końcu się odezwał.
- Znacie się z Levi'em?
Zanim coś powiedziałaś potrwała chwila ciszy.
- Zdefiniuj znać.
- Rozmawiacie ze sobą?
Znowu chwila ciszy.
- Zdefiniuj rozmawiać.
Chłopak cicho westchnął najwidoczniej trochę zirytowany.
- Skąd się znacie?
- Czemu to cię tak obchodzi? - Zapytałaś. Gdy usłyszałas kolejne westchnięcie na twoją buzię zaczął wpełzać złośliwy uśmiech. Ah, jak ty kochałaś wkurzać ludzi.
- To mój przyjaciel.
- To czemu go nie zapytasz?
Mogłaś czuć jak w środku się gotuje. Z twoim talentem, ten jego sztuczny uśmieszek zaraz zniknie.
- Zobaczyłem ciebie, i pomyślałem, że wykorzystać okazję...
- Aha, więc gdyby nie to nie pomógł byś mi? - Chłopak otworzył buzię aby coś powiedzieć jednak znowu mu przerwałaś. - Dzięki za odprowadzenie, pa!
Weszłaś do klasy i zatrzasnęłaś mu drzwi przed nosem. Coś czułaś, że ci się za to oberwie, jednak jak zawsze nie mogłaś się powstrzymać.
- Panna [Nazwisko] jak zawsze spóźniona.
- Przepraszam... - podeszłaś do biurka i położyłaś na niego teczkę.
Profesor złapał za pracę, chyba tak samo zdziwiony jej ciężarem
- Dziękuję... A, i dzisiaj będziesz niestety musiała siedzieć z uczniem ze starszej klasy. Ma karę, myślę, że jakoś to wytrzymasz.
Rozejrzałaś się po klasie szukając swojej ławki. Widok jakoś niezbyt cię zdziwił. Na twoim miejscu siedział ten sam koleś który wczoraj cię "uratował". Chłopak chyba też nie wyglądał zbytnio na zszokowanego. Podeszłaś do ławki, rzuciłaś torbę na podłogę i usiadłaś na krześle obok.
- [Imię]
- [Levi]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top