Rozdział 7
gitara siema
Powoli czułaś jak twoją ręka drętwieje, długo jeszcze miałaś tak łaskawie proponować pożywienie dla skrzywdzonego dziecka? Jedyne co dostałaś w zamian za ukazanie litości to spojrzenie które parzyło bardziej niż słońce. Potrzęsłaś delikatnie opakowaniem:
- Paprykowe.
Jedna z jego brwi lekko się uniosła. Kurna. Misja nie udana. Powrót. Powrót. Znasz ten mem *screaming internally* tak, to ty. Tylko, że niezbyt tak z tym internally gdyż mogłaś czuć jak się czerwienisz. Twoje myśli były jednym wielkim zdezorientowanym gównem. Ze wszystkich rzeczy które się dziś przytrafiły twoja skóra postanowiła zmienić kolor akurat, gdy twoja propozycja na podzielenie się chipsami (paprykowymi) została zlekceważona. Widocznie rozczarowana, powoli opuściłaś rękę z pokarmem Bogów, nie przerywając kontaku wzrokowego z siedzącym na poziomie twojego pasa mężczyzną. W tym momencie w twojej głowie zamiast gówna była pustka, z jednej strony nic nowego ale z drugiej strony jeżeli będziesz niezręcznie stać tak nad nim sekundę dłużej dostaniesz ataku. Nie chciałaś nad nim niańczyć, byłaś zbyt zła z ludźmi, znając życie zaraz byś coś wypaplała i dała wrażenie, że jesteś nieczuła. Miałaś głos w głowie wprost wrzeszczący na ciebie, abyś podjęła jakąś akcję. W sumie patrząc na jego miejsce zamieszkania można wywnioskować, że często walczy.. a właśnie. Skąd masz pewność, że walczył? Może to dobry chłopak który nie skrzywdziłby muchy, tylko matka dojrzewanie zapomniała go pobłogosławić tylko pod jednym względem (i wszyscy wiemy jakim) Te schody na których teraz stoi? Spadł z nich. Ta babka przy trzepaku? Pomyliła jego włosy z dywanem jej kota. Jest tyle możliwych opcji.
- Pobili cię czy co?
- Jak sądzisz. - Wytarł swoją wargę, szybko spojrzał na palec pokryty małą resztką krwi po czym wrócił do nierozerwalnego kontaktu wzrokowego.
Kurwa. Na pewno go pobili.
- Szkoda - Nie minęła nawet sekunda a już żałowałaś swoich słów. - Dzwonić po karetkę?
Chłopak najwidoczniej tak samo jak ty nie wiedział czy ma to traktować to jako czyste zachowanie suki, czy zachowanie troskliwej suki.
Napięcie rośnie, czy on coś powie? Nie, ale za to uderzył zawodniczkę kolejną sekundą bez mrugnięcia, ach, i kolejna sekunda, i kolejna, wytrzyma jeszcze jedną? I uwaga, tak wytrzymał jeszcze jedną. Zawodniczka nie wie jak na to odpowiedzieć, szuka pomocy i spogląda na ścianę za nim, jednak bez efektów. Szykuje się na mrugnięcie... mrugnęła. Jak na to odpowie przeciwnik? Również mrugną, dwa razy pod rząd! Przypominam, że od tego czasu nikt nic do siebie nie powiedział. Ach, jaka ekscytująca walka. O! Z pomocą do zawodniczki idzie znajomy męski głos! Jednak czy ona się wycofa? Deska ratunku znajduje się tuż za jej wrogiem! Co on robi?! Ach! szykuje się do ataku! Podniósł na niego rękę! Ręka spada w dół z prędkością światła!
- Jak się trzymasz? - Blondyn dotknął ramienia kolegi, spojrzał swoimi błękitnymi ślepiami na spoconą od tej walki, stojącą przed nimi dziewczynę. - Dzięki, że się nim zajęłaś.
Gdy tylko to powiedział pobity natychmiast skierował swój wzrok na niego (trochę ci ulżyło Był to konkurs patrzenia równy kota, tylko najgorsze jest to, że nie miał być to żaden konkurs tylko czułe niańczenie i karmienie skaleczona dzidzię paprykowymi chipsami) Farlan nie zwrócił na to uwagi i poklepał delikatnie czarnowłosego.
- Widzisz jaki hultaj z niego, nim się obejrzysz będzie w areszcie za kradzież naklejek na świerzaki.
Padł on na bycie kolejna ofiarą jego patrzenia™ tylko, że w przeciwieństwie do ciebie wyglądał jak ojciec upokarzający swojego planującego mordy ośmiolatka. Wahałaś się czy warto zapytać o co dokładnie biega i potem prawdopodobnie dostać mentalny pierdol, jednak gdy tylko zobaczyłaś uśmiech jaki wysyła ci Farlan uświadomiłaś sobie, że ty w sumie nawet kochasz żyć.
- A to chuligan - Jego kumpel może chciał sprać ci dupę, jednak bez wątpliwości nabyłaś przy nim pewności siebie. Przynajmniej miałaś gwarancje, że cię nie zabije.
Blondyn zaśmiał się w stylu "haha a teraz idź", problem był w tym, że nie miałaś gdzie iść. Wolałabyś dostać wpierdol od tria zagłady, wszystko, byleby nie wracać do domu i grać z rodziną w tenisa, lub golfa, lub... w jakie sporty grają bogate dzieci? W twoim życiu brakowało trochę tzn. wpierdolu. Twoi rodzice chyba nie zrozumieli na czym polega "przerywanie rutyny" przy rozmowie z psychiatrą i postanowili chronić cię jak księża chronią niewinność maluszków bawiących się w szatańskie święta. Szczerze to podejrzewałaś, że również u nich występuje lekka depresja tylko wmawiali sobie, że jest inaczej. Ty nie byłaś jak oni. Postanowiłaś, że skoro twoi rodzice ci nie wpierdolą, to załatwisz to sobie sama.
- Chcesz chipsy papryk--
- NO NIE ŻARTUJESZ SOBIE? JESZCZE JEJ TU BRAKOWAŁO.
Zostałaś przerwana przez znaną nam i kochaną balerinę. Idąc w twoim kierunku chwiała się i podpierała ścian jak jakiś pijak jednak w jej pełnych młodego buntu oczach mogłaś zobaczyć, że nie była nastawiona. Mogłabyś przyznać, że lekko się zlękłaś, ale stałaś silna i podałaś Farlan'owi wzrok kopniętego szczeniaczka jak każda porządna, niezdolna do walki rozpieszczona córeczka powinna. Czemu ta niemiła pani nie chcę moich paprykowych chipsów :(
- Słuchaj no mała - Powiedziała, istniejąc w tym świecie jako kurdupel - Wkurwiasz mnie, przestań się do nas kleić jak jakaś mucha albo dostaniesz wpierdol.
Wow, aż się wzruszyłaś.
psst trochę się śpieszyłam pisząc to gdyż bardzo chcę publikować ten rozdział dzisiaj ale jest po dobranocce i ten no.... sorry jeżeli ssie dupę będzie korekta dobranoc
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top