Rozdział 14 Ciemna Uliczka


Ten rozdział ma tak banalną tematykę, że gdybym miała wypisać wszystkie książki, w których pojawił się taki motyw to musiałabym wypisać ,większość książek i one-shotòw z SnK.

Alice

Dzisiaj wieczorem wraca ekspedycja, postanowiłam kupić Mei i Hanji jakiś prezent. Mei zawsze mi bezgranicznie we wszystkim ufa, a Hanji rozśmiesza. Nie jestem zbyt dobrą przyjaciółką, dlatego postanowiłam im kupić w ramach podzięki jakieś ...coś.

A ponieważ Levi, rozkaz Erwina brzmiał ,że mamy nawzajem się pilnować ,to zmusiłam kobaltookiego do pojechania ze mną.

W sumie ,sam powiedział ,że potrzebuje czegoś z miasta.

Więc tak o to jedziemy na koniach do miasta. Oczywiście w strojach codziennych ,a nie w mundurach. Miastowi od razu zaczęli by plotkować i wymyślać niestworzone plotki o zwiadowcach leniach i tchòrzach.

Muszę przyznać, że dziwnie się widzi Levi'ego w czymś co nie jest mundurem.

-Czego się tak na mnie gapisz?- zapytał oschłym tonem czarnowłosy.

Zamrugałam ,zdziwiona oczami. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę ,że mu się przyglądałam.

Powstrzymałam się od wyśmiania samej siebie. I przez zaciśnięte zęby szybko odpowiedziałam.

-Nic, nie ważne- parsknęłam.

Zmierzył mnie lodowatym wzrokiem.

-Nie zachwuj się jak baba. Jeszcze brakuje ,żebyś focha strzelił.- powiedziałam z rozbawieniem.

Prychnął i przewrócił oczami.

-Nie jestem tobą- dodał warcząc.

-Nie powiedziałam ,że zachowujesz się jak nastolatka pół-kot, tylko baba. Taka z okresem ci najbardziej pasuje.- kpiłam, ignorując konsekwencje.

-To ,że masz ten sam tytuł co ja ,nie oznacza ,że nie obowiązuje Cię szacunek do mnie- warknął groźnie.

-Do starszych zawsze- pokłoniłam się z kpiną w jego stronę ,siedząc na koniu.

-Zaczynasz mnie niesamowicie wkurwiać, Yukishiro- warknął przez zaciśnięte zęby, co czyniło wydźwięk dodatkowo, syczącym.

-Po nazwisku to po pysku- odwarknęłam, po czym jego wyraz twarzy wrócił do normy. Uniósł jedną brew do góry, co oznaczało ,że był zdziwiony moim zachowaniem.

Dalej jechaliśmy w ciszy, a z każdą sekundą złość mijała coraz bardziej. Aż w końcu całkowicie znikła.

Wjechaliśmy do miasta.

Odstawiliśmy konie do specjalnej "przechowywalni".

-Dobra ,za 2 godziny widzimy się tutaj, jasne?- spytał kobaltooki ze znudzeniem.

-Na rozkaz- odpowiedzialna i odeszłam.

Skierowałam się w stronę witryn sklepowych.

Mijałam mnóstwo straganów z warzywami prowadzonych przez miłe starsze panie. Przyglądałam się różnym pierdòłką ,przemierzyłam praktycznie wszystkie sklepy. Jednak nie znalazłam nic ,co moim zdaniem było by idealne dla rudowłosej i brunetki.

Praktycznie cały czas ,który dostałam od czarnowłosego, przeleniał mi między palcami.

Zostało mi 9 min.  i 3 sklepy.

Już miałam wchodzić do kolejnego, gdy usłyszałam z jakiejś uliczki pisk dziewczynki.

Szybko skierowałam tam swoje kroki.
Gdy weszłam między budynki ,zza kartonami i skrzyniami dostrzegłam 2-kę mężczyzn.

Jeden z nich trzymał ,około siedmioletnią dziewczynkę i ją rozbierał.

Drugi stał i się śmiał z ich piskòw.

-Hej, wy! Macie ja natychmiast puścić!- krzyknęłam oddalona od nich o 10 metrów.

Obaj mężczyźni i dziewczynka się na mnie popatrzyli.

Mężczyzna trzymający dziewczynkę, rzucił ją do tyłu. Tak ,że teraz była w rękach tego drugiego.

-No proszę ,prosze- odezwał się ten pierwszy- Myśleliśmy ,że lepszy konsek od tej dziweczki nam się nie trafi. A tu proszę, taka kurwa przylazła.- dodał szczęrząc się i oblizując.

-Biorąc pod uwagę ,że to wy tu ruchacie wszystkich, to wam bliżej do dziwek niż nam.- odpowiedziałam ,"patrząc na nich z góry".

-Szmata ,lubi igrać z ogniem ,co?- zapytał pierwszy z widocznym wkurwieniem w oczach. Zaczął powoli do mnie podchodzić.

-Z ogniem może nie, ale z męskimi dziwkami~ czemu nie?- na moją twarz wkradł się kpioncy uśmiech.

-Jeszcze słowo ,a utne jej łep- warknął, drugi, przykładając nòż do szyji dziewczynki.

Zrobiło się groźnie, zmarszczyłam brwi.

Nagle pierwszy z nich na mnie zaszarżował. Przeskoczyłam nad nim i doskoczyłam do drugiego, na tyle szybko że nie zdążył zareagować.

Drapnęłam do w ręke, z bólu jęknął i puścił dziewczynkę.

-Uciekaj!- zawołałam do niej.

Gdy kątem oka zobaczyłam ,że wybiega z uliczki ,odetchnęłam z ulgą.

Chwilę triumfu przerwał mi ból w nadgarstkach.

Cholera! Tak bardzo byłam zajęta bezpieczeństwem dziewczynki ,że zapomniałam o tym co stwarzało zagrożenie!

Levi (aut.dop. I teraz każdy robi face palm mòwiąc "Co za banał!"XD)

Jest już kilkanaście minut po zbiòrce,a jej dalej nie ma.

Punktualność nie łączy się ze słowami kobieta i sklepy.

Obserwowałem ulice ze sklepami, wypatrując Alice, gdy dostrzegłem wybiegającą z pomiędzy budynkòw, płaczącą dziewczynkę.

W podziemiach widziałem codziennie takie,ofiara gwalcicieli, ktòra zdołała uciec.

Zorientowała się ,że ktoś na nią patrzy. Dlatego rozejżała się i gdy wzrokiem natrafiła na mnie, zatrzymała się, chyba nad czymś myślała i do mnie podbiegła.

-Jesteś Kapitan Levi, prawda?- podciągała nosem, ale próbowała się uspokoić. Kiwnąłem głową na tak.- Tam w uliczce, uratowała mnie tak białowłosa pani. Ale ją złapali- zachlipała, a ja zamarłem.

Cholera!

Ruszyłem biegiem, "rzucając" przez ramie podziękowania.

Ta, to się zawsze musi wpakować w kłopoty.

Wbiegłem do uliczki i stanąłem jak wryty.

Jakiś facet przypiera do muru, za szyje kociouchą w samych pozostałościach ubrań na biodrach.

Szczerzył się do niej triumfalnie ,a ona spłynęła mu w twarz.

Drugi patrzył się na nią z nienawiścią ,trzymając za nadgarstki.

Podbiegłem do tego ,który ją trzymał i kopnąłem tak ,że odleciał 2 metry do tyłu.

Alice spadła na ziemie z jękiem bólu.

-Wypierdalać, albo zajebie- syknąłem wyjmujac nóż z kieszeni.

Oboje zdając sobie sprawę kim jestem, spierdolili.

Popatrzyłem na białowłosą.

Siedziała na ziemi i się do mnie słodko uśmiechała.

Włosy zakrywały jej piersi, a strzępy biodra.

Zdjąłem z siebie marynarkę i jej dałem.

Wstała, założyła ją i chciała już odejść, ale złapałem ją za ramie. Muszę wykorzystać fakt ,że nikt nas nie widzi.

-CZY TY DO KURWY NĘDZY ZAWSZE MUSISZ SIĘ PAKOWAĆ W TARAPATY!!!- wydarłem się na nią. Od razu podwinęła ogon pod siebie i położyła uszy ku sobie, wpatrując się w ziemie ,jakby była bóg wie jak ciekawa.

-A-ale ta dziewczynka- jęknęła- Nie mogłam przecież tego tak zostawić!- podciągnęła nosem i się na mnie popatrzyła jak zbite szczenię.

Westchnałem w swojej bezradności.

-Choćmy już , wracamy. Nie będziesz po mieście z gołą dupą chodzić, jak jakaś dziwka- mruknąłem, będąc pewien że usłyszała.

-Czego faceci ciągle o tych dziwkach, to jakiś wyznacznik beznadziejności i niższości w waszym mniemaniu?- zapytała protensjonalnym tonem.

-Coś w tym stylu- odpowiedziałem sam się nad tym zastanawiając.



Mam nadzieje ,że podobał wam się ten banał w moim wykonaniu.
Papa.

Napisane i opublikowane: 10.07.2019





Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top