Rozdział 1 Dziwna Rekrutka
PRZECZYTAJ TO CZYTELNIKU JEŚLI JESTEŚ TU PIERWSZY RAZ!
Moja OC jest nietypowa w tym opowiadaniu. Jednak nie jest ona FANTASY, a jest to PEWIEN WĄTEK w tej książce i jest to FABULARNIE potem wyjaśnione. Komentarze typu "Wychodze, to uniwersum SnK, a nie fantasy" SĄ NIEMILE WIDZIANE.
(Tekst jest editem, długo po skończeniu książki i powstał tylko dlatego, że miałam za dużo komentarzy niemiłych i bezsensownych odnośnie mojej OC)
Dziękuje za uwagę, miłego czytania.
Narrator
99 Korpus treningowy się zakończył.
Do wszystkich 3 korpusów : Stacjonarnego, Żandarmerii i Zwiadowców trafiły karty rekrutów ,którzy zadeklarowali dołączenie do danego korpusu. Oczywiście potem rekruci mogli zmienić zdanie ,to była tylko wstępna lista.
Ale mimo wszystko, dowódcy korpusów i tak je przeglądając i już rozważają upchniecie ich do poszczególnych oddziałów.
Takie też karty trafiły do Erwina Smith'a, dowódcy Korpusu Zwiadowczego.
Nie spodziewał się bóg wie ile kart, nigdy nie ma ich za dużo. A tym bardziej nie ,kiedy ostatnie wyprawy kończyły się jeszcze gorzej niż zwykle.
Siedział on obecnie w swoim gabinecie przy biurku, po brzegi wypełnione najròżniejszymi papierami. Tymi uzupełnionymi jak i tymi ,które jeszcze na to czekały.
W pomieszczeniu kręciła się też wysoka brunetka ,z okularami na nosie. Grzebała ona w regale na książki na lewo od biurka, a na lewo od regału ,stała kanapa.
Na niej siedział niski i sprawiający wiecznie wkurzonego, czarnowłosy mężczyzna. Nie robił on nic specjalnie ciekawego, po prostu patrzył na drugą kanapę, umieszczoną na przeciwko niego.
Blondyn zasiadający przy meblu pełnym dokumentów ,westchnął w swojej świadomości.
Wziął do ręki teczkę z napisem "Kandydaci na Zwiadowcòw ,z 99 Korpusu Treningowego".
Jakież było jego zdziwienie (dopiero pierwsze tego dnia) ,gdy teczka okazała się zawierać dwa ,albo nawet trzy razy więcej kart niż zazwyczaj.
Zmarszczył lekko brwi (ogromne jak zwykle) i zabrał się za czytanie.
Nie miał zbyt wielkich nadzieji co do rekrutów, przerażeni desperaci , z jednej strony tak bardzo zdeterminowani , a z drugiej zbyt przestraszeni wizją śmierci.
Ale czy każdy zwiadowca taki nie był, nawet on sam- pomyślał.
Przeglądał ze znudzeniem karty ,nie widząc nic ciekawego każdy według Shadisa miał jakieś wady i zalety. Czasami tych było więcej, a czasami tamtych.
Brunetka ,która wcześniej męczyła książki ,gorzko westchnęła i z lekkim zdenerwowaniem podlewała jedyny kwiat w pokoju. Umiejscowiony był w rogu pokoju obok drzwi ,ktòre były obok kanapy na ,której siedział kobaltooki. Który też zmienił zajęcie ,bo już przed chwilą wyjął chusteczkę z kieszeni i zaczął przecierać z kurzu swój sprzęt do tròjwymiarowego manewru ,kładąc po kolei sobie jego części na kolanach.
Oboje, i Levi i Hanji zaprzestali swoich czynności i popatrzyli się na blondyna, gdy ten nerwowo drgnął, jakież było ich zdziwienie ,gdy zobaczyli na twarzy swojego przyjaciela wymalowane zaskoczenie.
Oboje zdawali sobie sprawę z tego ,że przegląda on teraz karty rekrutów ,dlatego zaciekawiła ich taka reakcja na coś ich dowódcy.
Podczas gdy kobaltooki nie dał tego po sobie poznać i dalej siedział na kanapie, aczkolwiek zaniechał już czyszczenia sprzętu i wwiercał swoje spojrzenie w wielkobrwiowego.
Natomiast naukowczyni nie ukrywała zaciekawienia i od razu podbiegła truchcikiem do biurka i stanęła przy jego rogu ,po przeciwnej stronie mebla niż siedział 40-latek. (aut.dop. Nie wiem jaki dokładnie Erwin miał wiek, dlatego uznajmy ,że około 40.)
-Co takiego tam masz ,że twoja szczęka znalazła się niżej niż zazwyczaj się znajduje?- zapytała , z tego zniecierpliwienia i małego, nieukrywalnego zdenerwowania skakała lekko w miejscu. Nie mogąc znieść presji ,że o czymś nie wie, a on już tak. Jednak nie wyrwała kartki mu z rąk, która tak jak mniemała była powodem jego chwilowego osłupienia.
Czekała cierpliwie ,aż uzmysłowi jej i niskiemu mężczyźnie to co go tak zszokowało.
-Mam kartę rekrutki ,która wygląda naprawdę dziwnie- palnął blondyn co tylko wymyślił, nie miał pomysłu jak wytłumaczyć swoim kompanom to co miał na myśli.
Uszą wielkobrwiowego doszedło , prychniecie kobaltookiego suche jak ziemia w porę suszy.
-Chcesz powiedziać, że wyrywasz nas ze swoich zajęć tylko dlatego ,że jakaś smarkula ma warkocz na prawo ,a nie na lewo?- zapytał czarnowłosy, patrząc się na starszego przyjaciela z niesmakiem i obrzydzeniem. Z ust ,każdego innego zabrzmiało by jak żart, ale nie z jego.
-Nie- westchnął dowòdca- nawet nie zwròciłem uwagi na jej fryzurę. Raczej chodziło mi o to co ma na włosach.- zakończył swoją wypowiedź ,przenosząc wzrok z znudzonego Levi'a na kartę.
-To co takiego ma na głowie ,opròcz włosów?- spytał w końcu, z westchnięciem godnym przegranego kobaltowooki.
-Uszy, kocie uszy- odpowiedział krótko.
W tej chwili ,ani Hanji ,ani nawet Levi nie ukrywali zszokowania.
Po chwili jednak pedant się otrząsnął i wrócił do swojej wiecznie znudzonej, zmęczonej i wkurzonej miny.
-Pewnie sztuczne, zrobiła se jakąś opaskę na głowę ,czy chuj wie co- stwierdził pretensjonalnym tonem, jakby osądzał o kłamstwo ,tylko kto wie czy Erwina ,czy Rekrytkę?
-Nie mogą być sztuczne- do rozmowy wtrąciła się brunetka opierająca się rękoma o biurko, zarazem się nad nim pochylając. Miała lekko przekręconą szyje ,tak aby twarz była zwròcona na niskiego mężczyznę.- Do portretu nie można mieć dodatków ,nawet makijażu. Mogło by to spowodować pomylenie osoby w spotkaniu twarzą w twarz. Bądź utożsanienie ze znalezionymi złokami.
Kobaltooki zmarszczył brwi ,jeszcze bardziej niż zawsze. Co oznaczało ,że jakaś emocja się w nim zrodziła.
-Co Shadis o niej pisze?- zapytała kobieta pochylająca się nad meblem z papierami.
-"Zyskała numer 1 wśród rekrutów 99 korpusu treningowego. Uzdolniona wojowniczka, z niezawodnym instynktem walki, nad przeciętnie inteligentna, kontaktowa, lubiana wśròd rówieśników, posiada ich zaufanie. Ogromna wada tracenia koncentracji, najlepiej pracuje w parach." -przeczytał Erwin, wzbudzając tym mieszane uczucia do rekrutki u obu słuchaczy.-Levi ,co myślisz o przyjęciu jej do Oddziału Specjalnego?- zapytał całkowicie poważnie, ku skrytemu zaskoczeniu osoby do której się zwrócił.
-Nie mam zamiaru nianczyć przstraszonego rekruta, sikającego w gacie na samą myśl o opuszczeniu murów. Zobaczy się jak tu trafi ,jeżeli w ogóle trafi. Może przecież zmienić zdanie.- zauważył mężczyzna siedzący na kanapie. Jego twarz jak zwykle nic nie wyrażała, jednak jego słowa były szczere z odczuciami jakie miał , po tylko tylu informacjach o rekrutce.
Dowódca westchnął, doskonale znał mniejszego mężczyznę i nie zdziwiła go jego odpowiedź. Niestety.
Time Skip
Levi
Stałem za kurtyną sceny, Erwin właśnie robił swój monolog o życiu zwiadowców.
Obok mnie była Hanji i stała jakby jej kto kija w dupe wsadził, wyglądała za kurtyny przeczesując twarze rekrutów. Ponieważ stali tam wszczyscy ,było trudno wypatrzeć jakąkolwiek jedną twarz.
Nagle przez jej twarz po kolei przeszedł zachwyt ,zdziwienie ,głęboki szok ,a potem ogromne szczęście.
Przez chwile pomyślałem,żeby upewnić się ,że pomiędzy rekrutami nie ma jakiegoś tytana.
Z ukrytym zainteresowaniem, a znudzeniem na twarzy podążyłem za wzrokiem okularnicy.
Moje oczy zatrzymały się w momencie, w którym dostrzegłem białowłosą, niską dziewczynę. Z twarzy wyglądała na jakieś 13 lat.
Całkowicie jak dziecko ,a nie jak żołnierz. Jednak mojej uwagi nie przykuły jej z przodu nastroszone,krótkie włosy ,a z tyły sięgające do połowy plecòw. Nie zainteresowały mnie też specjalnie jej żółte jak płynne złoto, oczy z źrenicą kształtu kreski w pionie. Mało ciekawe były jej długie i solidne paznokcie, wyglądające jakby mogły być jeszcze dłuższe.
To wszystko było najnormalniejsze w świecie przy białych jak śnieg kocich uszach oraz ogonie, sięgającym jej do połowy łydki.
Erwin skończył swój monolog , Ci co wybrali inny korpus odeszli. Jednak Ci co zostali, około 30 osòb, salutowali z ręką przy sercu i przerażeniem w oczach, wystraszeni tym co uzmysłowił im Erwin. Wyjątkiem była ona , z tego co usłyszałem z wymiany zdań między okularnicą ,a Smith'em miała na imię Alice.
Uśmiechała się ,najzwyczajniej w świecie z ręką między ,trochę za dużymi jak na takie drobne ciałko piersiami, uśmiechała się jakby kpiąc z losu.
Takie przynajmniej odniosłem wrażenie.
I takim sposobem mamy za sobą 1 rozdział.
Mam nadzieje ,że się podobał.
Do przeczytania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top