Clé: 8
Zasnęłam. Zasnęłam pośród wszystkich tych rzeczy otulona dobrym słowem niczym ciepłym kocem. Ocknął mnie hałas... Dziwny hałas dobiegający z mównicy. Przetarłam oczy ze zdziwienia. Widziałam tłum protestujących ludzi... Ktoś złapał mnie za rękę. Znam ten uścisk. Niby mocny i zdecydowany, ale jednocześnie delikatny. Między ludźmi, między wierszami krzyków skrzyżowały nasze spojrzenia. To był On. Zaprowadził mnie do miejsca gdzie było spokojniej.
- Już teraz rozumiesz?
- Tak - Podniosłam wzrok w jego stronę.
Jak bardzo jedna wysoko postawiona osoba potrafi zatruć życie innym. Demonstracje, protesty. Tylko, po co to komu?
Przede mną stanęła ósemka chłopców. Wreszcie nasze spojrzenia się spotkały. Mogłam wszystkich ich poznać na dachu drapacza chmur, wówczas gdy na dole trwała demonstracja...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top