𝐜𝐡𝐚𝐩𝐭𝐞𝐫 𝐨𝐧𝐞 | first letter

𝐅𝐈𝐑𝐒𝐓 𝐋𝐄𝐓𝐓𝐄𝐑
chapter one

Pomimo tego wszystkiego, co działo się wokoło mnie, nie dziwiłem się wcale temu jak bardzo wiele krwi przelewa się czasem z tak bardzo absurdalnych powodów. Nie to mnie interesowało. Dziwił mnie fakt, że to wszystko tak szybko i po prostu się skończyło. Zerwaliśmy z Alex zaraz przed moim wylotem do Afganistanu. Nie wiedziałem, w jaki sposób miałem na to zareagować i po prostu postanowiłem dać jej odejść. Służba ojczyźnie była w moim życiu zakorzeniona na tyle mocno, że nie potrafiłem tak po prostu z tego zrezygnować. Od dziecka chciałem pracować zawodowo jako żołnierz i choć wiązało się z tym potworne ryzyko, to jednak nigdy mnie to nie wystraszyło. Nigdy. Aż do tamtego dnia, w którym zerwaliśmy. Wtedy poczułem, że straciłem grunt pod nogami. Moje ostatnie oparcie jakie miałem na tym świecie, tak po prostu nie chciało przeze mnie cierpieć i podupadać na zdrowiu i psychice, kiedy byłbym tyle tysięcy kilometrów od niej. Z jednej strony wcale się temu nie dziwiłem. Z drugiej nie potrafiłem tego zaakceptować. Przez moment chciałem jej to wszystko wykrzyczeć w twarz i błagać na kolanach, aby mnie nie zostawiała, ale widziałem w jej oczach, że i tak ledwo to znosiła. Nie byłem w stanie nic zrobić poza patrzeniem się jak odchodzi, zostawiając mnie za sobą. 

Potem dni biegły już monotonnie. Codziennie rano wstawaliśmy, mieliśmy odprawę i po rozgrzewce, wybieraliśmy się na patrol. Okolica była stosunkowo spokojna, jednak na takich terenach jak wioski w Afganistanie niczego nie można być pewnym. Doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę, dlatego każdy z nas był uważny i miał oczy dookoła głowy. Zamieszki naprawdę nie były do niczego potrzebne. Sytuacja i tak nie była stabilna i dodatkowe wstrząsy spowodowane śmiercią cywilów tylko by to wszystko pogorszyły. Dlatego też kontrolowaliśmy to, co działo się wokół nas, czekając na rozkazy z góry. Podobno szykowała się jakaś ważniejsza akcja, w którą kilku z nas miało zostać zaangażowanych. Nie za specjalnie mnie to obchodziło. Myślami byłem przy Alex, a nie swoim karabinie. W prawdzie nie było to do końca rozsądne, bo przecież mogłem zginąć i na froncie nie było miejsca na zamyślania się, ale nie mogłem nic na to poradzić. W ciągu kilku dni zebrało się we mnie tyle uczuć, że po prostu musiałem to z siebie wyrzucić. Nie wiedziałem tylko w jaki sposób to zrobić. Zasięg był ograniczony, telefony leżały raczej w torbach niż spoczywały w naszych dłoniach, więc smsy czy połączenia odpadały. Jednak nie to chciałem osiągnąć. Jedyne, co mógłbym przez to zrobić, to zapchać jej skrzynkę swoim głosem, a przecież i tak by tego nie odsłuchała.

Dlatego postanowiłem, że zacznę pisać listy. Nie było to nic szczególnego, poza tym było staromodne i wręcz antyczne, jak na dzisiejsze czasy, ale uznałem, że papier przyjmie wszystko to co na nim napisze i nie będzie niepotrzebnie komentował. Kiedy tylko mieliśmy trochę wolnego, zaszywałem się w jakimś kącie w bazie i pisałem. Nie wyglądało to jakoś szczególnie estetycznie, a moje pismo nie było specjalnie czytelne, ale wiedziałem, że jeśli będzie chciała, to z pewnością da radę go odczytać. Na razie postanowiłem napisać jeden. Nie spodziewałem się odpowiedzi, więc nie myślałem nawet o tym, aby specjalnie zostawiać miejsce na to, aby szybko mi odpisała, bo i tak nic by z tego nie wyszło. Po prostu pisałem to, co chciałem jej przekazać i powiedzieć, chociażby w taki sposób. Nie miałem innego wyboru, a wiedziałem, że nie mogę tak po prostu tego zostawić i dać jej odejść. Doskonale wiedziała, że wiązałem z nią swoją przyszłość, bez względu na wszystko i to dla niej zacząłem na siebie uważać, aby nic mi się nie stało i żebym do niej wracał. Za każdym jednym razem. 

Przez te kilka dni poświęciłem na to bardzo dużo czasu. Mało jadłem i mało spałem, ale nie czułem się głodny, czy zmęczony. Pisanie dawało mi tyle pozytywnej energii, że naprawdę nie zdawałem sobie sprawy o tym, że godziny tak szybko płyną i nie zamierzają się zatrzymywać. To wszystko brzmiało naprawdę niezbyt zdrowo i nawet na pewno nasuwało myśli, których głównym tematem był stan mojego zdrowia psychicznego, ale spokojnie, wszystko było i jest ze mną w porządku. Gdyby nie było, to mógłbym sobie pomarzyć o byciu w bazie i braniu czynnego udziału w zachowywaniu porządku. Po prostu miłość do Alex robiła ze mną te wszystkie dziwne rzeczy, których nie byłem w stanie normalnie wytłumaczyć i w zasadzie to nawet nie chciałem. Było mi z tym dobrze i po prostu w pewnych aspektach życia naprawdę jej potrzebowałem. Może jak powietrza, czy słońca albo jeszcze mocniej, ale wszyscy na około powtarzali mi, że zakochanie to był stan, który mi służył, więc nie chciałem go tracić. Po żadnym pozorem. Jeszcze kiedyś obiecałem sobie samemu, że nie pozwolę aby to tak po prostu się skończyło i nie zamierzałem sobie jej odpuszczać. Wiedziałem, że nie mogę i nie chce. Była zbyt wspaniała, aby tak po prostu dać temu spokój. 

///

i jak wypadł pierwszy rozdział???

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top