51. "I zaświeciło w końcu słońce"

Ciężki mrok spowijał ziemię.
Każdy oddech to ból.
I słowa, które ranią zamiast leczyć.
I dłonie, co ból zadają zamiast koić.
Gubisz się pośród własnych myśli.
Łzy szczęścia przechodzą w łzy smutku.
Miłość - Czy Ty ją w ogóle znasz?
Upadasz, gdy idziesz na szczyt.
Ranisz sobie kolana i usta i serce.
Po co? Kochanie, po co?
Czyż nie dość Ci jeszcze blizn?
Z nieba srebrny sypie się pył.
Z głębin wodnych woła Cię krzyk.
Przyjdź, przytul mnie, przyjdź, przytul mnie.
Padasz znów na kolana.
Nie tak miało być, nie tak...
Aniołem i Królem Cię zwano.
Skrzydła i aureolę dawano.
A dziś?
Kto pamięta, kim byłeś?
Nim huk wystrzału rozedrze nocną ciszę,
Jeszcze raz mnie kochaj...
Jeszcze raz zatańcz ze mną...
Jeszcze raz wybij się z progu...
I leć, leć, leć...
Nim czarny całun spowije nasz świat.
Żyj z całych sił.
Niech inni zazdroszczą Ci.
Żyj w pełni.
Nim Bóg wezwie Cię.
To jest Twój czas, Twój dzień, Twoja noc.
To jest marzenie wieków.
Żyć wiecznie w pamięci.
Żyć wiecznie na kartach ksiąg.
Żyć wiecznie w historii zostawiając ślad.
Twoje piętno noszą na sobie kibice.
Twoje imię łagodzi spieczone gorączką usta.
Twoja radość stała się ich nałogiem.
Żądają wygranych, żądają łez rywali.
Lecz Ty upadasz.
Jesteś tylko człowiekiem...
Czy kto poda dłoń pomocną?...
Czy kto usłuży swym ramieniem?...
Czy raczej będą tylko patrzeć na Twój upadek?...
A Ty idź, przed siebie idź.
A Ty nie zatrzymuj się.
A Ty, człowiecze żyj, choć boli.
I w końcu dla Ciebie zaświeciło słońce.
Gdy upadłeś, płakał świat.
Gdy wstałeś nikt już nie pamiętał.
Lecz dla Ciebie świeci dziś to słońce.

* * *

-Panie Kamilu? Jak się pan czuje? - Spojrzał zdziwiony na tą kobietę. Z pewnością jej nie znał. Przecież na pewno by zapamiętał kogoś o tak wyjątkowej urodzie, wielkich, niemal czarnych oczach, zgrabnym nosku i ciemnych, długich włosach zebranych w kitkę na czubku głowy.

-Ja? Chyba dobrze. Ale... Nie rozumiem. Gdzie Cene? Gdzie Andi i Annie?

-Cene? Chodzi panu o Cene Prevca? - Upewniła się, odkładając na bok duży zeszyt A4 z notatkami.

-Tak... To gdzie on jest?

-Spokojnie, wyszedł coś zjeść. Za kilka minut powinien do pana wrócić.

-A Andi, a Annie? Daniel i Domen? Dlaczego tu jestem? - Rozejrzał się wokół. Siedział po turecku na łóżku, jednym z czterech podobnych w tym pokoju, które również wyglądały na zajęte. Po wystroju wnętrza, jego jasnych kolorach i kratach w wielkich oknach bez klamek dopadła go niepokojąca myśl, że wie, gdzie się znajduje. Ale czy aby na pewno? Jak? Dlaczego? Jak długo?

-Panie Kamilu, nie wiem, czy jest pan na to gotowy. Muszę porozmawiać z lekarzem prowadzącym. Proszę wytrzymać do wieczora, wtedy porozmawiamy jeszcze raz, dobrze? - Przemawiała do niego spokojnym, łagodnym głosem. Przez chwilę odniósł wrażenie, że zaraz podejdzie bliżej, przytuli go albo pogłaska po głowie jak małe, grzeczne dziecko. Z jakiegoś powodu ta myśl go przeraziła. Na szczęście jednak najwidoczniej zrezygnowała z tego zamiaru, wychodząc natychmiast. Drzwi do jego sali pozostawiła otwarte.

Kamil odwrócił się w stronę okna, opierając łokcie na parapecie zastawionym kartkami papieru, książkami i butelkami różnych napojów. Na zewnątrz nie było ani żywej duszy, a dookoła panowała nieznośna cisza, przerywana tylko od czasu do czasu czyimś krzykiem. W miejscach, gdzie powinna rosnąć zielona, soczysta trawa, pozostały jedynie brzydkie placki zrudziałych łodyg, wysuszonych przez słońce. Dalej były jakieś budynki, których przeznaczenia mógł się tylko domyślać.

Nie wiedział, jak długo się wpatrywał w ten ponury krajobraz. To jakże pochłaniające zajęcie przerwał mu czyjś głos.

-Kamil? Co tam wypatrzyłeś?

-No właśnie nic. My żyjemy, tak? A ja jestem w psychiatryku?

-O Boże, nareszcie - W głosie młodego Prevca dało się wyraźnie usłyszeć ulgę. Chłopak rzucił się na Polaka, niemal dusząc go w uścisku, a po jego policzkach zaczęły spływać łzy ulgi i radości, których nawet nie chciał kontrolować - Nareszcie do nas wróciłeś!

-Wróciłem? Ale jak? O czym ty mówisz?

-Przez ostatnie miesiące ciągle powtarzałeś, że jesteś martwy, że masz skrzydła, że Fannemel i Forfang chcą wszystkich pozabijać. Opowiadałeś takie historie, że ciarki po plecach przechodziły!

-Miesiące?

-No! Od... - Cene zawahał się. Nie wiedział, jak wiele może powiedzieć. Niby teoretycznie rozmawiał z doktorem Brzuchalskim na ten temat, jednakże ten uważał, że jest o wiele za wcześnie, a wyjawienie prawdy na tak wczesnym etapie może poskutkować nawrotem choroby lub nawet pogorszeniem stanu pacjenta.

-Cene? Ukrywasz coś, przede mną, tak? Andi, Domen, Annie i Daniel nie żyją, tak?

Odpowiedziało mu milczenie, które mógł zinterpretować tylko w jeden sposób.

-A więc jednak?

Znowu milczenie. Cene bawił się nerwowo rąbkiem poszewki. Sam był pacjentem ledwie tydzień krócej niż Polak, niestety on od samego poczatku był świadom tego, co się wydarzyło. Teraz już nie czuł bólu. Może to za sprawą leków? A może dlatego, że pomimo wszystko byli tu razem, dwaj skoczkowie, którzy kilka miesięcy temu stracili wszystko. Jednak... Patrzenie na Kamila w tym stanie bolało młodego Prevca podwójnie. Czasem żałował, że on sam nie wpadł w podobny trans, że był zmuszony przeżywać to wszystko za każdym razem od nowa, budząc się w środku każdej nocy z krzykiem na ustach.

On nic nie wie...

-Co mam ci powiedzieć? - Zapytał Cene, czując bezsilność. Usiadł powoli na tym samym łóżku naprzeciwko Polaka, wpatrując się w niego smutnym wzrokiem. Brakowało mu słów, brakowało odwagi, ale przecież zawsze taki był, zawsze gorszy, słabszy, ten najmniej warty brat, ten, na którego Domen i Peter zawsze zrzucali winę, ilekroć sami coś przeskrobali, ten, który musiał robić sobie, Domenowi i Nice kanapki do szkoły, ten, który musiał pomagać w nauce młodszemu rodzeństwu, gdy rodzice byli w pracy, a Peter na treningach. Teraz czuł jedynie smutek i tęsknotę za tamtymi czasami. Za chwilami błogiego szczęścia, kiedy szedł wraz z braćmi na skocznię. Oddałby wszystko, żeby tylko do tego wrócić. Wiedział jednak, że to niemożliwe i to dobijało go najbardziej.

-Prawdę, Cene, powiedz mi prawdę.

-Od czego mam zacząć? - Westchnął, przenosząc wzrok na swoje złączone wokół kolan dłonie.

-Od poczatku. Jaki mamy teraz miesiąc i jak długo tutaj jestem?

-Jest wrzesień, a ty jesteś tu od 29. marca, ja zaś od szóstego kwietnia.

-Tak długo?

-Yhm.

-Ale... Ty też jesteś pacjentem, tak?

-Tak, Kam. Mam depresję. Próbowałem się zabić. Spójrz - Podwinął rękawy nieco za dużej czerwonej bluzy od Zavarovalnicy Triglav, ukazując wciąż jeszcze mocno różowe blizny po cięciach, które wyglądały na bardzo głębokie - Gdyby Žiga mnie nie znalazł, pewnie dziś byśmy nie rozmawiali.

-Bolało?

-Nie wiem - Cene wzruszył ramionami, na powrót zakrywając blizny rękawami, jakby sam nie chciał na to patrzyć - Niewiele pamiętam. Upiłem się, podobno wypaliłem pół paczki papierosów, a przecież nigdy wcześniej nie paliłem. Od tamtego czasu to mój nowy nałóg.

-Czekaj, nie powiesz mi, że przemyciłeś fajki do szpitala psychiatrycznego?

-A i owszem - Cene uśmiechnął się poraz pierwszy. Mrugnął okiem porozumiewawczo do Kamila, po czym wstał i zaczął czegoś szukać wśród swoich nader skromnych ze względu na różne zakazy bagaży. Po chwili wyciągnął pudełko czekoladek Kinder. Polak zmarszczył brwi na ten widok - No co? Przecież nikt nie będzie przeszukiwał czekoladek, prawda? - Wyraz dumy z własnej pomysłowości zagościł na jego twarzy, kiedy otworzył opakowanie i wysunął z niego jednego papierosa.

-Wow. Podzielisz się?

-Czekaj, Kam, ty nie palisz - Przypomniał mu, chowając jednego do kieszeni szarych spodni dresowych, które miał na sobie.

-Ale chcę spróbować.

-Okej. To chodźmy do toalety.

-Czemu tam?

-Bo tu ktoś może nas zobaczyć, a poza tym są czujniki. Chyba nie chcesz mieć dyscyplinarki?

-Co to jest dyscyplinarka? - Zapytał Polak, posłusznie podążając za Słoweńcom długim i wyjątkowo pustym korytarzem. Jak się miało później okazać, to był dzień odwiedzin, dlatego większość pacjentów zeszła piętro niżej do specjalnych salek, gdzie mogli spotkać się z bliskimi.

-Długa historia, jednak po prostu zaufaj mi, że nie chciałbyś tego.

Obaj czuli narastającą ekscytację i buzującą w ich żyłach adrenalinę. W końcu to, co robili, było niezgodne z przepisami tego miejsca. Kamil sam był ogromnie zdziwiony, że łamanie prawa daje mu tak wiele radości. Właściwie nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak podekscytowany. To było jak konspiracja. Nikt nie mógł ich nakryć.

Kiedy wreszcie zaciągnął się po raz pierwszy, dym zaczął go drapać w gardło, powodując kaszel, który on jednak dzielnie zwalczył. Po kilku chwilach zaciągnął się znowu, tym razem poszło mu o wiele lepiej. W końcu uśmiechnął się z wdzięcznością do Cene. Tak, teraz czuł się nieco lepiej i spokojniej, chociaż nadal nie miał pojęcia, co się wydarzyło. Jednak w jego sercu i glowie już rodził się bunt. Chciał zrobić coś jeszcze zakazanego, coś, czego nie powinien. Nie rozumiał, dlaczego, ale nie chciał teraz o tym myśleć. Nie dał rady wywalić całego papierosa, gdy odczuł coś dziwnego, osuwając się powoli na podłogę z jasnobłękitnych kafelek.

-Aha, widzę, że masz bombę.

-Co mam? - Zdziwił się Polak.

-No wiesz, to, co teraz się z toba dzieje, tak nazywamy.

-Aha - Mruknął tylko, wpatrując się w bruneta i lustrując go od góry do dołu. Wydawał się nieco grubszy niż go Kam zapamiętał, ale to tylko dodawało mu uroku. Nieświadomy dziwnych myśli Kamila Cene oblizał dolną wargę, czym wywołał kolejną serię dziwnych myśli u Polaka.

Muszę go pocałować. Muszę dotknąć jego dłoni. Muszę go wziąć, tu i teraz. Muszę, inaczej to mnie zabije. On nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak seksowne są te jego dłonie, zupełnie jak te Petera. No tak, przecież są braćmi... Dobra, nieważne. Ja muszę go mieć!

Niewiele się zastanawiając nad konsekwencjami swoich czynów Kamil wstał i przybliżył się do Prevca.

-Zróbmy coś. Coś bardzo niedobrego. Bądźmy dzisiaj niegrzeczni - Wyszeptał napiętym głosem, muskając ustami szyję tuż pod prawym uchem Cene, na co Słoweńca przeszedł przyjemny dreszcz. Kamil od dawna mu się podobał, ale nigdy nie sądził, żeby cokolwiek między nimi było możliwe. Pozostał więc przy relacjach przyjacielskich.

-Naprawdę tego chcesz?

-Tak - Odpowiedział Polak, wsuwając dłoń w spodnie Słoweńca. Sam nie wiedział, dlaczego się tak zachowywał, ale zupełnie go to nie obchodziło. Liczyła się tylko ta chwila, nawet jeżeli jej powodem była kombinacja niezbyt dobrze dobranych leków.

_*_*_*_*_*_*_*_*_

Ten rozdział jest nowiutki i świeżutki. Oznaczam Was, żebyście tu zajrzeli. Wielu z Was mi pięknie komentowało to fan fiction, pisaliscie mi też, że bardzo Wam się podoba, więc do niego wróciłam, zmieniając "Epilog" w jeden z rozdziałów, ponieważ takie zakończenie mi się nie podobało.

Kogoś zaskoczyłam takim rozwojem wydarzeń?

Kochani.

Każdego, kto tu zagląda zachęcam do przeczytania(jeszcze raz na nowo, ponieważ pojawiają się delikatne zmiany, lub po raz pierwszy) poprzednich rozdziałów. Myślę, że wielu z Was znajdzie tu coś dla siebie(a przynajmniej mam taką nadzieję), ponieważ piszę to z myślą o Was, szczególnie, że jest już 19 kwietnia 2019, a więc niektórzy z Was już mają wakacje, inni dopiero od czerwca będą mieli, a więc przyda Wam się coś do poczytania.

Oznaczam tutaj, kogo tylko mogę, więc jeśli nie chcesz tutaj być, po prostu mi o tym napisz na priv.

_klaudiaantosik_
efemeryzm
LetMeSeeYouNago
OfficialAustriaBober
Pani_Morgenstern
cashislive98
FankaDomenaPrevca
Lullabb_
Lullabb_
prochisrealbitch
skijumpingxx
Snutka
Wellingerowna
mientoffamuffinka
onlyhuman181
szczerbatka098
verbluffend
writerjusti
Wwtipj
Schlieri_
AndiWeli
Victoria_Wellinger
Zmienna-
zjawiskowagirl
ElfSawirra0
oreuoffa
ZjebusPojebus
Kurolilly
veneremana_alpaca
cherryvona
WinterDream
Demon_Prevc
domen-prevc
MrsPrevcx
xTande_4
prochlove
_Prochi_
Lellinger
Lellinger_is_life
ZakonLellingera
Milki_Lellingera
sin_its_me
Hayboeckowa
Princess_Ski_Jumping
QueensSkijumpers
skijump
skijumping68
SKIJUMPINGSISTERS
SkijumpingSociety
skijumpingxx
sportowiec_roku_
wodnaa
KochamSkoki
Markus_Eisenbichler

Jeśli ktoś czuje się źle przez to, że go/ją oznaczyłam, to przepraszam ❤.

Wiem, chamska reklama, ale ja już nie raz zachowałam się jak typowy Polsat, więc... Mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

Ktoś się domyśla, co tutaj się tak naprawdę wydarzyło?

Od razu mówię, ze to ff jest zainspirowane książką Federico Axata Ostatnie wyjście. Każdemu polecam, bo naprawdę jest wciągająca i do samego końca nie wiadomo, co tak naprawdę się wydarzyło.

*_*_*_*_*_*_

Edit: 4.01.2020 Znowu publikuję od nowa 🤣🤦🏻🙈🤪😲

Oraz zapraszam do innych moich książeczek, a trochę ich jest 🤣🤣🤣

Who stole Cristal Globe?

Oraz na mojego Instagrama: magical_ski_jumping.world

YouTube: Annie MagicalSkiJumping

I messengera: Annie Pawlak

😅🙈😴😘❤✨😄😂

Moje ostatnie emotki są całkiem ciekawe

🤣😲🤪🙈🤦🏻❤😍🤩😅😴😘😇😞🤔😭🛬✈😂😄✨😬😊😜🤞🏻📸🇪🇪😢🙏🏻

Chyba tworzą nawet jakąś historyjkę 😅

By the way...

DZIĘKUJĘ za te wszystkie wyświetlenia i gwiazdki tutaj ❤

Za wyświetlenia i łapki w górę oraz suby na YouTube 😘❤

Za serduszka i follow na Instagramie 😍❤😘

Za to, że jesteście ❤🤩😍😘

Kocham Was ❤❤❤❤❤

~Wasza Annie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top