Karl
Chłopak zamknął oczy, wziął niewielki wdech i schował głowę pod powierzchnię wody. Powoli zaczął wypuszczać powietrze przez co na powierzchnie wpływały bąbelki.
Gdy po chwili powoli zaczął kończyć mu się tlen wiedział co musi zrobić. On jednak nie chciał chciał się wynurzać. Tak bardzo chciał zostać pod taflą wody już na zawsze, by zapomnieć o wszystkim.
Był jednak za słaby. Wiele razy próbował utopić się podczas kąpieli, można powiedzieć, że zaczęło to stawać się to już nawet czymś w rodzaju niepokojącej tradycji. Jednak za każdym razem gdy tylko próbował zostać pod wodą chwilę dłużej niż powinien jego organizm automatycznie wynurzał się na powierzchnię.
Może to i lepiej?
Chłopak w końcu sam nie wiedział czy chcę to zrobić.
Brunet chciał po prostu poczuć się doceniony. Chciał wiedzieć, że ktoś zna jego wartość, że jest wystarczający.
Nikt jednak nie potrafił mi zaoferować takiego uczucia. Miał wrażenie, że z każdą rozmową z kimkolwiek czuł się jeszcze gorzej.
Presja bycia idealnym wygrywała z wszelką logiką jego rozsądku.
— Powinienem być lepszy — szepnął pełnym bólu i niezrozumienia głosem. — Powinienem być wystarczający.
Po tym znów zanurzył się pod wodę, by pozwolić jej otoczyć swoje ciało i zabrać poczucie słonych łez spływających powolnie po jego policzkach.
Dlaczego tak daleko mu było do ideału?
Nim znów wynurzył się na powierzchnię zdążył po raz kolejny lekko się poddusić. To było wszystko na co go było stać.
Balans między życiem, a nie do końca chcianą śmiercią.
Bycie idealnym, a martwym to jednak różnica. Z drugiej strony kto wie? Może w końcu presja wywoływana przez samego siebie przewyższy poczucie wartości i w końcu utopi się podczas jednej z kąpieli.
Jego ciało zapewne zostałoby tam zapewne przez dzień, może dwa, zanim by go znaleźli. Może ktoś by nad nim płakał, może by go olali.
Chłopak zmienił pozycje z leżącej na siedzącą przez co wynurzył z wody część klatki piersiowej i pleców. W te miejsca uderzyło go niechciane, lecz zasłużone zimno.
Niechętnie wyszedł z i tak zimnej już wody i przyłożył do swojego ciała suchy ręcznik z zamiarem wytarcia się.
Po chwili ubrał na siebie ciuchy i spojrzał się w swoje odbicie w lustrze. Nie lubił chłopaka, którego w nim zobaczył. Nienawidził tej wersji siebie. Chłopak tak bardzo nie chciał widzieć jak przegrywa z własnymi standardami i nie sprostuję oczekiwaniom przyjaciół.
Wpatrywał się w siebie wzrokiem pełnym nienawiści, nienawiści za słabość jaką sobie okazuje i za uczucie z którym zamiast walczyć poddaje się.
Tak bardzo potrzebował się teraz komuś wygadać, komukolwiek. Chciał po prostu zostać wysłuchany przez kogoś.
Było coś co jednak go blokowało, był to wewnętrzny strach przed brakiem akceptacji jego gorszego samopoczucia przez innych.
— Jesteś taki słaby, nie spełniasz nawet najprostszych wymogów bycia dobrym, czy akceptowalnym — szepnął do chłopaka, którego zagubione spojrzenie widniało w lustrzanym odbiciu. Gdzieś w głębi siebie wiedział, że nie musi być idealny. Nie było to dla niego jednak ważne.
Po tych słowach nie mógł już na siebie patrzeć i powoli osunął się na ziemię.
Miał dość.
Tak bardzo był wyczerpany wszystkimi uczuciami jakimi go targały, chciał odciąć się od wszystkiego, od wszystkich najlepiej teraz. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, ponieważ nie chciał sobie robić krzywdy, mimo iż coś w środku niego krzyczało żeby pociął swą delikatną skórę.
— Nie zrobisz tego — po raz kolejny szepnął coś do siebie samego i zacisnął mocniej zamknięte chwilę wcześniej oczy.
Jego dłoń zacisnęła się w pięść, jednak po chwili dość szybko rozluźnił ją. Nie był taki, nie umiał zrobić nic co wyrządziłoby mu krzywdę. Przynajmniej fizyczną, psychicznie wyniszczony był już bardzo. Za bardzo.
Po policzku chłopaka spłynęła łza.
Nie chciał przecież nigdy doprowadzić się do takiego stanu, do stanu zepsutego w środku chłopaka. Było jednak już za późno. Zbyt długo wbijał sobie do głowy, że musi być idealny, to zaszło za daleko. Wizja idealizmu była dla niego czymś czym miał się stać.
A teraz?
A teraz siedział na zimnej posadzce w łazience nie sprostowując warunkom, które miał spełniać. Zamiast przybliżać się do bycia perfekcyjnym z każdym dniem oddalał się od tego, mimo iż zachowywał się lepiej. Siedział tak obwiniając się jak bardzo zawodzi wszystkich wokół, co oczywiście było tylko jednym wielkim kłamstwem.
— Przestań — mruknął pod nosem i z bezradności położył się na ziemię.
Miał ochotę krzyczeć, płakać, wyżywać się na czymś, rozładować emocje rozwalając coś.
Zamiast tego jednak leżał bez ruchu na podłodze, a z jego oczu powoli ściekały łzy.
Po raz kolejny dusił w sobie emocje nie pozwalając im bardziej rozwalić zaburzonej wizji ideału. Nie pozwalał im uwolnić się, by chodź na chwilę poczuć się lepiej. Trzymał wszystko w sobie i nie pozwalał się temu wydostać.
Więził swoje własne uczucia, chociaż w tym wypadku to uczucia więziły go.
Stworzył coś nad czym stracił kontrolę i zamiast sterować tym to zaczęło sterować nim.
Czuł się okropnie, ale myślał, że nie mógł nic na to poradzić. Wydawało mu się, że może jedynie czekać aż jego depresyjne samopoczucie znów minie i znów będzie mógł kontynuować próby bycia idealnym.
Tak bardzo chciał, żeby to wszystko co rozrywało go od środka umarło i przestało go dręczyć.
Po dłuższej chwili usłyszał dochodzący do jego uszu dźwięk dzwonka do jego domu.
Zdziwił się, jednak nie podniósł się z podłogi, w końcu czemu miałby to robić? Nie spodziewał się nikogo, więc mógł udawać, że nie ma go po prostu w domu, a to było dla niego łatwiejsze niż obecna chęć spotkania kogoś.
Mimo to po kilku minutach niepewnie wstał z podłogi. Skoro nie słyszał dzwonka po raz kolejny osoba, która nim zadzwoniła musiała odejść.
Znów spojrzał na siebie w lustrze, jednak tym razem nie patrzył się długo. Nie chciał widzieć swojej twarzy, nie potrafił patrzeć na to jak płakał. Czuł się wtedy tak bardzo słaby. Odwrócił wzrok i wyszedł z łazienki.
Skierował się w stronę wejścia do jego domu, by zobaczyć czy osoba, która zakłócała jego wewnętrzną walkę zostawiła coś pod drzwiami.
Ku jego zdziwieniu tak faktycznie się stało. Ktoś przez szparę w drzwiach podrzucił mu kopertę.
Zdziwiony podniósł ją i obrócił na drugą stronę. Tam wręcz idealnym pismem napisane było jedno słowo:
Karl
Chłopak spojrzał na to bardzo niepewnie. Po co ktoś miałby dawać mu jakąś kopertę?
Delikatnie rozerwał jej górę by zobaczyć co znajduje się w jej środku. Były tam trzy rzeczy. Kawałek mapy z zaznaczonym na niej punktem, kawałek papieru z wypisanym listem i mały metalowy przedmiot, który po wzięciu do ręki okazał się żyletką z temperówki.
Po co ktoś miał mu dawać takie rzeczy?
Chłopak niepewnie rozłożył kartkę, która zapisana była zgrabnymi literami.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top