Rozdział 2
Chyba wszyscy się ze mną zgodzą,że każdy ma swoje problemy.Nieważne,czy chodzi o zaakceptowanie siebie,uzależnienia,czy choroby.Niestety nie każdy umie sobie z nimi radzić.Nie potrafimy stawić czoła i pokonać przeszkody na swoich drogach,więc po prostu uciekamy.
Dla mojego ojca ucieczką była przeprowadzka do Los Angeles.Miał dość wytykania palcami i problemów związanych z moim wychowaniem.Chciał zacząć od początku.
Ucieczką Pameli jest mój tata.Przynajmniej tak mi się wydaje.Widać,że darzy go szczerym uczuciem,ale chowa głowę w piasek jeśli chodzi o wychowywanie swoich dzieci.Zarówno Loganowi,jak i Presley czegoś brakuje,nie jestem pewna jak mogę to nazwać.Myślę,że tata jest nadzieją Pameli na to,że zastąpi jej dzieciom ojca,a wszyscy możemy być jeszcze szczęśliwą rodziną.
Nie miałam jeszcze okazji na bliższe poznanie Presley,córki Pameli.Szczerze mówiąc kiedyś na naszych niezbyt częstych spotkaniach miałam ją kompletnie gdzieś.Prawie zawsze ignorowałam ją,gdy w przyjazny sposób próbowała zacząć rozmowę,czasem nie szczędziłam jej złośliwych komentarzy na temat jej stroju lub wagi.Zachowywałam się jak suka,więc nie dziwię się,że dziewczyna od czasu naszego przyjazdu najzwyczajniej mnie unika.Mimo wszystko zdążyłam zauważyć,że ma straszne kompleksy na punkcie swojego wyglądu,a przede wszystkim wagi.Nie zaliczyłabym jej do ślicznotek,ale skłamałabym gdybym powiedziała,że jest brzydka.Ma naprawdę śliczną twarz,gdyby tylko zaczęła malować się trochę bardziej wyraziście,ubierać nieco modniejsze ciuchy spokojnie znalazłaby chłopaka.Nie mam pojęcia co jest jej "ucieczką".
Logan wybrał chyba najgorszą z możliwych odskoczni.Alkohol,niezbyt ciekawi przyjaciele,bójki,ciągłe problemy w szkole i Bóg wie,co jeszcze stały się dla niego codziennością.Jak można wywnioskować z nim też nie mam najlepszych kontaktów.
-Dlaczego właśnie nie lubię oglądać telewizji.-mówi tata,biorąc pilot od telewizora do ręki.
W ten sposób moje życie wkroczyło na nieznane mi wcześniej tory nudy.Gdyby ktoś jeszcze kilka miesięcy temu powiedział mi,że piątkowe wieczory będę spędzała w towarzystwie swojego ojca,Pameli i jej córki oglądając durne programy telewizyjne po prostu wyśmiałabym go.Jenak aktualnie wolę skoncentrować na reklamie proszku do prania.
-Mówiłam,że lepiej byłoby jeśli poszlibyśmy do kina.-Pamela wyrywa ojcu urządzenie.-Może dziewczyny wybiorą coś ciekawszego.-podaje pilota Presley.
-Obojętnie.-dziewczyna na chwilę odrywa wzrok od telefonu,który miała w rękach praktycznie cały wieczór.
-Mi...-moją odpowiedź przerywa dzwonek do drzwi.-Otworzę.
Zrywam się z kanapy,podchodzę do drzwi i szybko je otwieram.
Zimny podmuch wiatru sprawia,że przez moje ciało przechodzi nieprzyjemny dreszcz.
W drzwiach widzę blondyna z mocno zarysowaną szczęką ubranego w skórzaną kurtkę.Mimo zmroku zauważam ślady krwi na jego twarzy,co ciekawe nie jest sam,na jego ramieniu opiera się ledwo przytomny Logan,który wygląda jakby brał udział w jakiejś bójce.Jest cały poobijany,z jego łuku brwiowego i nosa ciekły stróżki krwi.
-Pomożesz mi wnieść go na górę?-pyta blondyn zamykając drzwi.
Szczerze mówiąc nie uśmiecha mi się dźwiganie Hendersona,ale z drugiej strony jeśli tajemniczy chłopak upuściłby go na schodach obawiam się,że brunet mógłby tego nie przeżyć.
-Ktoś przyszedł?-z salonu słyszę głos Pameli.
Blondyn kręci głową.
-Nie,to tylko jakiś domokrążca.-biorę Logana pod ramię i kierujemy się w stronę schodów.-Idę się położyć.Dobranoc.
Po chwili udało nam się dostać do pokoju Logana.
-Dzięki.-blondyn kładzie go na łóżku.-Macie jakąś apteczkę?
-Jasne.-w poszukiwaniu apteczki udaję się do łazienki,kiedy ją znajduję podaje chłopakowi.
Uznaję,że moja dalsza obecność jest zbędna,więc idę do swojej sypialni.
***
-Wyglądasz jak zombi.-słyszę za swoimi plecami.-Dlaczego się nie położysz?
-Jest dopiero dwudziesta.-wywracam oczami.
-Wiem,ale mam wrażenie,że nie spałaś od dobrych kilku dni.Zmiana klimatu ci nie służy?
-Powiedzmy.-wzruszam ramionami.-Zawsze miałam problemy ze snem.
-Dlaczego nie nakablowałaś mojej matce?-Logan siada na kanapie obok mnie.
-A miałam?-odwracam głowę w jego stronę.
-Po prostu myślałem,że jesteś...-zaczął drapać się po karku.
-Nie mam pojęcia,co myślałeś,ale ja naprawdę nie jestem typem grzecznej dziewczynki.-przerywam mu.-Mam swoje za uszami i nie jestem dumna z niektórych rzeczy,które zrobiłam.Co prawda nigdy nie wróciłam do domu pobita,ale bywałam nieźle narąbana.
-Ty?-śmieje się.-Grzeczna córeczka tatusia?Chciałbym to zobaczyć.
Zauważam,że jego twarz nie wygląda tak przerażająco jak wczoraj.W zasadzie poza kilkoma zadrapaniami na czole i sińcem pod okiem wygląda całkiem dobrze.
Nie będę kłamała,jestem dość ciekawa tego,co zdarzyło się wczorajszego wieczoru,ale nie chcę wyjść na wścibską,z resztą to nie moja sprawa,więc wolę nie poruszać drażliwego tematu.
-Co powiesz na małą imprezę?-brunet uśmiecha się zadziornie.-Będziesz miała okazję,żeby pokazać na co cię stać.
-Przykro mi,ale nie wychodzę nigdzie z nieznajomymi.-rzucam sarkastycznie.
-Ale ja nie jestem nieznajomym.-udaje obrażonego.-Jestem twoim prawie braciszkiem.
-Oh,czyli nie porwiesz mnie,nie zgwałcisz i nie zakopiesz moich zwłok?-posyłam mu niewinne spojrzenie.
-Zastanowię się po drodze.-śmieje się.-Tylko najpierw trochę się ogarnij,bo aż wstyd gdziekolwiek z tobą wychodzić.
-Grabisz sobie,Henderson.
_____________________
Nareszcie drugi rozdział!Jeśli dalej będę pisała w takim tempie obawiam się,że epilog pojawi się za jakieś pięć lat. ;P
Przepraszam za wszelkie błędy,ale nie mam siły na sprawdzenie tego rozdziału.
Co może wydarzyć się na "małej" imprezie?
Kim jest tajemniczy blondyn?
Kto pobił Logana?
Jak Alex poradzi sobie w szkole?
Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie czytając kolejne rozdziały.(Za jakieś 2-3 lata).
To raczej wszystko,więc do przeczytania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top