Rozdział 1

Każdy z nas zrobił kiedyś coś okropnego,coś tak nieprawdopodobnego,że nasza świadomość odpycha od siebie tą myśl.Po prostu pewnego dnia budzisz się i jak przez mgłę widzisz niedorzeczny obraz.Nieważne czy palisz trawkę z niebieskookim przystojniakiem na tyłach szkoły,kradniesz torebkę od Chanel,czy całujesz się z chłopakiem swojej najlepszej przyjaciółki.Myślisz:"Ale dziwny sen".

I nagle obok swojego łóżka znajdujesz czarną,ekskluzywną torebkę,dyrektor wzywa cię do swojego gabinetu,a twoja przyjaciółka z niewyjaśnionych powodów nie zjawia się w szkole i nie odpowiada na twoje wiadomości.

Wtedy w twojej głowie pojawia się dziwne pytanie: "Co jeśli to wszystko wydarzyło się naprawdę?".

________________

-Babcia chciała,żebyś do niej zadzwoniła.-za plecami słyszę głos mojego taty.

-Zajmę się tym później.-moje struny głosowe drżą,nie mogę opanować emocji.To nie był sen.

-Dobrze.Tęskni za tobą i martwi się.-kładzie swoją rękę na moim ramieniu,a ja automatycznie ją strącam.-Ja z resztą też.

-Niepotrzebnie.-odwracam się,przez co stoimy naprzeciwko siebie.

Spoglądam w brązowe tęczówki mężczyzny i zdobywam się na najszczerszy uśmiech na jaki tylko mnie stać.

-Wiem,że możesz czuć się zagubiona,ale to było najlepsze wyjście z tej trudnej sytuacji.Tu będzie lepiej.-mówi z przekonaniem.-Jeśli będziesz miała jakikolwiek problem możesz ze mną porozmawiać.O wszystkim,dosłownie o wszystkim.

-Zapamiętam.-kiwam głową.

-Co ci się stało?-jego wzrok wędruje w stronę moich zabandażowanych kolan.

Przez moją głowę przebiega tysiąc myśli.

Może powinnam powiedzieć prawdę?Jednak strach przed ponownymi wizytami u różnych specjalistów,wielkimi tabletkami i stałym kontrolowaniem zwycięża. 

-Wieczorem przewróciłam się w łazience.-wymyślam na poczekaniu.-Nic takiego.Pójdę zadzwonić do babci.

Próbuję dotrzeć do drzwi frontowych jednak tata mnie zatrzymuje.

-Jeszcze jedno.-bierze głęboki wdech.-Wychodziłaś gdzieś w nocy?

-Nie.Dlaczego pytasz?-mrużę oczy.

-Kiedy wstałem drzwi były otwarte na oścież,a twoje buty stały obok i były całe zabłocone,więc pomyślałem...

-Byłam wczoraj w ogrodzie z Pamelą,dlatego są zabłocone,a co do drzwi radziłabym zapytać Logana.-przerywam mu.

-Tak zrobię.-mamrocze mężczyzna.

Tym razem swobodnie udaje mi się dostać do drzwi.

Patrzę na swoje zabłocone buty.Przecież to nie możliwe.żebym gdziekolwiek wychodziła.Mieszkam w Los Angeles dopiero od trzech dni,a jedyne,co udało mi się zwiedzić to kartonowe pudła pełne starych gratów.Nie pamiętam nawet drogi do pobliskiej piekarni,nie wspomnę już o jakimkolwiek ciekawym miejscu,więc nie ma żadnej opcji,że gdzieś byłam.Może to tylko głupi zbieg okoliczności?

Moje buty rzeczywiście mogły ubrudzić się w ogrodzie,pijany Logan mógł zostawić otwarte drzwi,a ja mogłam po prostu spaść z łóżka.Poza tym to nie zdarzyło mi się od tego wieczoru,czyli prawie dwóch miesięcy.

-Zamierzasz modlić się nad tymi butami?-słyszę za swoimi plecami.-Dzięki za wkopanie.

-To ty zostawiłeś otwarte drzwi?-odwracam się w stronę bruneta.

-Czy to ma jakiekolwiek znaczenie?-Logan wzrusza ramionami.-Wątpię czy kogokolwiek w ogóle to interesuje,trzeba tylko znaleźć winnego.

-Jaśniej,Henderson.-wywracam oczami.

-Dlaczego ci tak na tym zależy?-opiera się o futrynę.-Czyżby jakieś sekretne spotkanie w środku nocy?

-Spadaj.-szybko zakładam czyste trampki,odpycham Logana od drzwi i wychodzę.

Nie będę ukrywała Logan Henderson-syn Pameli Ann Wright,nowej partnerki mojego ojca,do której byłam zmuszona się przeprowadzić-nie wywarł najlepszego wrażenia ani na mnie,ani na moimi tacie.

Nie mówię już o tym kiedy dwa lata temu na naszej pierwszej wspólnej kolacji,na której mieliśmy się wszyscy poznać w ogóle nie zjawił,nie powiem wtedy w zasadzie nie zdziwiłam się,też nie miałam na nią ochoty.Jednak przedwczoraj wrócił do domu kompletnie pijany.Przyznaję to była przesada.Nie chcę zgrywać cnotki,ale mógł oszczędzić przedstawienia i po prostu przenocować u jakiegoś kumpla.

Kiedy jestem już w bezpiecznej odległości od domu i Logana biorę głęboki wdech i wyjmuję z kieszeni bluzy telefon.

Nie zamierzam dzwonić do babci,nie teraz.

Moimi oczom ukazuje się kilkadziesiąt powiadomień.Jednak nie jestem zainteresowana żadnym z nich.Od kiedy wyjechałam z Vegas dostaję setki bezsensownych wiadomości na temat tego,jak bardzo każdy za mną tęskni i są zrozpaczeni moją wyprowadzką.

To zabawne,że niektórzy ludzie są tak naiwni i myślą,że inni nie zdają sobie sprawy z ich kłamstw. 

Do moich uszu dociera okropny dźwięk klaksonu.Spoglądam w stronę,z której rozbrzmiewa sygnał i dopiero teraz zdaję sobie sprawę,że stoję na środku drogi,a kilka metrów przede mną stoi srebrne Audi.

-Nic ci się nie stało?-z samochodu wysiada dobrze zbudowany chłopak z burzą loków na głowie i czarnymi okularami przeciwsłonecznymi na nosie.

-Wszystko w porządku.-kiwam głową.

Teraz mogę sobie pogratulować.Zrobiłam z siebie kompletną idiotkę.

-Na pewno?-chłopak marszczy brwi i spogląda na mnie jak na debilkę.-Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.

-Chyba.-mówię pod nosem.-Znaczy...zwykle nie ląduję przed maskami samochodów.-śmieję się nerwowo. 

-Spokojnie.-uśmiecha się i podchodzi bliżej mnie.-Rozmawiałem przez telefon i zauważyłem cię w ostatniej chwili,więc to też moja wina.

-Ale to ja weszłam na środek ulicy.-orientuję się,że wciąż trzymam telefon w dłoni,więc chowam go do kieszeni o trzy rozmiary za dużej,dość sfatygowanej bluzy.-Przepraszam.

-Załóżmy,że poznaliśmy się w bardziej sprzyjających okolicznościach,a zaistniała sytuacja nigdy się nie wydarzyła.-wyciąga rękę w moją stronę.-Harry,chłopak,który wcale prawie cię nie potrącił.

-Alex.-delikatnie ściskam jego rękę.-Dziewczyna,która musi już wracać do domu.

-Może cię podwiozę.-ściąga swoje okulary.

-Poradzę sobie.-po raz pierwszy od kilku lat poczułam zakłopotanie i kompletnie nie wiedziałam co zrobić ze swoimi rękami,które lekko drżały.-Wbrew pozorom nie jestem sierotą.

Spogląda na mnie lekko zdziwiony.Zapewne w myślach komentuje mój przerażający wygląd.Muszę przyznać wyglądałam okropnie.Szorty ledwo zakrywające tyłek i zdecydowanie za duża,poplamiona bluza to zdecydowanie niezbyt dobra stylizacja.Całkowity brak makijażu pozostawię bez komentarza.

Może zabrzmi to trochę dziwnie,ale w porównaniu do Harrego w markowych jeansach i koszuli,pachnącego strasznie drogimi perfumami,z autem wartym kupę forsy i uśmiechem na twarzy czuję się jak Kopciuszek.

-To ja lecę.-mówię lekko skrępowana oddalając się od chłopaka.-Miło było cię poznać.

-Do zobaczenia.-wraca do auta.

-Albo i nie zobaczenia.-mamroczę pod nosem.

Mam nadzieję,że już na niego nie wpadnę.

___________

Pierwszy rozdział mamy już za sobą!Od razu chciałam przeprosić za brak akcji,ale na początku chcę Was jakoś wprowadzić do świata Alex,który jest dość skomplikowany. 

Przepraszam za jakiekolwiek błędy językowe,ortograficzne,interpunkcyjne itd.

Niestety moja narracja leży,jestem tego boleśnie świadoma,ale wciąż nad nią pracuję,znaczy staram się.

Mam nadzieję,że rozdział mimo niedociągnięć przypadł wam do gustu,chociaż w najmniejszym stopniu. 

To chyba wszystko,więc do zobaczenia,a raczej do przeczytania. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top