Rozdział 81
Jimin
Mieszkałem z młodszym już nieco ponad dwa tygodnie. Dwa razy Hoseok z Taehyungiem byli nas odwiedzić. Wszyscy zachowywali się niemal jakby nic się nie stało. Jakby Jungkook wcale nie zniknął na dwa lata, a jedynie nie było go może dwa tygodnie.
Sprawa z Daehyukiem dosyć szybko ucichła. Hyung nie próbował się ze mną kontaktować, a ja na pewno nie zamierzałem tego robić. Byłem zdziwiony, że tak szybko odpuścił. Jungkook nie poddawał się i pomimo sprzeciwu z mojej strony, on cały czas o mnie walczył. Najwidoczniej uczucie między nami nie zbyło zbyt silne.
Wszystko zdawało się układać. Tylko sytuacja między mną a Jungkookiem była dosyć... specyficzna. Tak naprawdę nie wiem czy wróciliśmy do siebie. Nie żyliśmy jak obcy sobie współlokatorzy czy nawet przyjaciele. Jednak nie żyliśmy również do końca jako para. Znajdowaliśmy się gdzieś pomiędzy tym wszystkim.
Przez ten okres wspólnego mieszkania, jadaliśmy razem kiedy mogliśmy, spędzaliśmy wspólnie wieczory i spaliśmy w jednym łóżku. Przytulaliśmy się i to nawet dużo. Często słyszałem z jego ust komplementy. Wszystko było tak, jakbyśmy znowu byli razem.
Jednak na tym wszystkim się kończyło. Nie było między nami żadnego kontaktu, który wskazywałby na coś więcej. Żadnych pocałunków czy czegoś więcej. Jungkook niczego nie inicjował, a i mi jakoś tak dziwnie było przekroczyć tę barierę.
– Jimin, długo jeszcze? – Usłyszałem jego wołanie.
– Już idę.
Westchnąłem, patrząc na swoje odbicie. Uśmiechnąłem się widząc niemal tego dwudziestojednoletniego Jimina. Przetarłem jeszcze raz włosy ręcznikiem, chcąc uniknąć skapujących kropel z końców włosów.
Zszedłem z miękkiego łazienkowego dywanika, wsuwając na stopy kapcie. Wyszedłem z łazienki, kierując się w stronę salonu, gdzie spodziewałem się zastać młodszego.
Zdziwiłem się widząc przesuniętą kanapę i podłogę wyściełaną kocami i poduszkami. Na stoliku obok znajdowały się już dwa półmiski pełne słodkości, a Jungkook trzymał w ręku dwa parujące kubki.
– Zrobiłem nam kakało. – Powiedział z dziecięcym uśmiechem.
– Ty chcesz mnie utuczyć. – Westchnąłem, patrząc na to wszystko.
– Ależ nie zaprzeczam. – Zaśmiał się. – Jutro oboje rano nie musimy nigdzie wychodzić, dlatego pomyślałem, że może zrobimy sobie maraton filmowy. Ewentualnie możemy w coś zagrać, jeśli masz ochotę.
Naprawdę tak jak kiedyś, pomyślałem, patrząc na to wszystko.
– Filmy. Ale ty wybierasz.
Oboje zajęliśmy miejsca na kocu. Jungkook na pierwszy ogień puścił nam horror. Jednak był to rodzaj filmu, jaki nie oglądałem jeszcze nigdy. To był najcichszy horror... film jaki kiedykolwiek oglądałem! Aż dziwnie było oglądać go z lektorem. Co nie zmienia faktu, że w niektórych momentach spinałem się na miejscu, starając się mentalnie wesprzeć bohaterów.
Kolejny film był już w spokojniejszym klimacie.
– Mogę położyć się na twoich kolanach? – Spytałem, mając na to ochotę tak naprawdę od samego początku.
Młodszy skinął zgodnie głową. Rozprostował nogi, a ja wygodnie ułożyłem głowę na jego udach. Dosyć szybko jego ręka wplotła się w moje włosy. Uśmiechnąłem się zadowolony, wytykając sobie, że wcześniej o to nie spytałem.
Czego ja się właściwie boję? Przez takie głupie zahamowania zapewne mija mnie cała masa okazji na spędzenie chwil o wiele lepiej i przyjemniej ostatecznie się to kończy.
Odwróciłem się na plecy, mając widok z dołu na Jungkooka i jego włosów w nosie. Gdy spojrzał na dół, zaśmiałem się krótko.
– Z czego się śmiejesz?
– Z twojego drugiego podbródka. – Powiedziałem, dłonią dotykając jego szyi.
Jego usta wygięły się w podkówkę. Ten widok był naprawdę rozczulający. Przekręciłem się na bok, tym razem będąc zwrócony w jego stronę, a nie telewizora. Moja ręka wylądowała na jego boku, lecz gdy moje palce dotknęły jego gołej skóry, widziałem niespokojne drgnięcie jego ust. Na jego twarzy nie było widać już tyle swobody.
No tak, na przeszkodzie stało jeszcze to. W niektórych sytuacjach Jungkooka jakby opanowywał strach. Czasami udawał, że nic się nie stało i próbował zamaskować wszystko uśmiechem. Lecz były momenty, że spięcie tak szybko nie mijało.
Przeważnie w takich chwilach po prostu odpuszczałem, udając, że nic się nie stało. Tak jak w tym momencie, po prostu odwracając się w stronę telewizora i wracając do odwracania. Po chwili postarałem się odszukać jego dłoń, złączając nasze palce razem, potrzebując nieco więcej bliskości z nim.
Wiedziałem, że to nie jego wina. Nie była to kwestia jego niechęci, a niemiłych przeżyć. Nawet nie chciałem sobie wyobrażać, co musiał przeżywać podczas swojej pracy, do której był zmuszony. Jednak naprawdę bolało mnie serce, gdy widziałem jak boi się mojego dotyku. Mojego. Czułem się jakbym był traktowany niemal na równi z jego klientami, z osobami które go skrzywdziły.
Jungkook
Powinienem być szczęśliwy. Jestem szczęśliwy. Jednak nie do końca jest tak jak sobie wyobrażałem, jak powinno być. I to wszystko przeze mnie. Serce mi się krajało, gdy widziałem ten nieco zawiedziony uśmiech na jego twarzy, który próbował mówić mi, że nic się nie stało.
Miałem dosyć tego, że moje ciało reaguje tak na dotyk ze strony Jimina. Przecież to mój ChimChim i wiem, że z jego strony nie muszę się niczego obawiać. On od czasu do czasu próbował przekroczyć granicę, która powstała między nami. Moje ciało dawało mu złe sygnały, niezgodne z moimi pragnieniami, tym co czuję. A sam byłem jednak na tyle tchórzliwy by samemu cokolwiek zainicjować.
Cieszyłem się z każdej naszej bliskości. Uważałem, że lepiej być nie może jak zasypiać i budzić się codziennie u jego boku. Tylko tak naprawdę nie wiedziałem czy my naprawdę wróciliśmy do siebie. Poza tym sam pragnąłem więcej między nami. To co było mi nie wystarczało.
Jungkook, zaprzeczasz samemu sobie. To chcesz, żeby cię dotykał czy nie?! Biłem się z myślami przez cały czas, gdy przygotowywałem dla nas obiad.
Spojrzałem na godzinę. Muszę się pospieszyć. Prawdopodobnie i tak nie uda mi się z nim spotkać. Wątpię, żeby udało mu się wyjść wcześniej z pracy. Ostatnio ma dużo papierkowej roboty. Dają mu dużo dodatkowej pracy, ponieważ jest najmłodszy.
Zdjąłem garnek z gazu, po chwili jedząc swoją porcję. Pozostałą część zostawiłem dla Jimina. O odpowiedniej godzinie zacząłem się ubierać. Pogoda ostatnio niezbyt nas rozpieszczała, dlatego bluza czy kurtka stawały się nieodłącznym elementem ubiory wyjściowego.
Będąc już przed samym blokiem zauważyłem wychodzącego zza zakrętu Jimina. Wyglądał jakby się spieszył.
– Myślałem, że zdążę i zjemy razem obiad. – Powiedział nieco rozczarowany.
– Jest jeszcze ciepły. Nie czekaj z jedzeniem. – Poinformowałem go. – Jutro mam wolne, więc na pewno zjemy razem. – Starałem się go pocieszyć.
Życzył mi miłego dnia w pracy, po czym rozeszliśmy się. Droga do pracy minęła mi dosyć szybko. Miałem nadzieję, że tak samo szybko zleci mi czas w niej. Miałem ochotę już wracać do Jimina.
Klientów jak na środek tygodnia było zadziwiająco dużo. Ruch niczym przy weekendzie. W większości spowodowane to było dosyć dużą rezerwacją. Pracy mieliśmy po łokcie, lecz trochę dzięki temu czas mijał niemal niepostrzeżenie. Nim się obejrzałem nastał koniec zmiany.
Pożegnałem się z współpracownikami, po czym ruszyłem w drogę powrotną do domu. Korzystając z dosyć ciepłego wieczoru zdecydowałem się na spacer. Niemal dostałem zawału, kiedy ktoś wykrzyczał moje imię na ulicy.
– Jungkook! – Usłyszałem krzyk, a po odwróceniu się w stronę, z której on pochodził, zauważyłem biegnącego do mnie mężczyznę.
Po masce, którą miał na twarzy rozpoznałem z kim mam przyjemność. Uwielbiał nosić maski z motywem jedzenia, a ta turkusowa z lodami mówiła sama za siebie. Uśmiechnąłem się z ulgą.
– Hyung nie strasz mnie tak. – Westchnąłem.
Seokjin zatrzymał się przy mnie. Po zwężonych oczach mogłem dostrzec, że musiał się uśmiechnąć.
– Przepraszam, nie chciałem. Dawno się nie widzieliśmy. Co tam u ciebie słychać?
– W sumie to trochę się działo odkąd się ostatni raz widzieliśmy. – Stwierdziłem.
– Skoro się coś dzieje, to dlaczego do mnie nie dzwonisz?!
– Przepraszam. – Zaśmiałem się.
– Jest późno. Pewnie wracasz z pracy.
– Zgadza się.
– W takim razie nie będę cię męczył. Ja sam wracam do Namjoona. Ale jeszcze w tym tygodniu masz się do mnie odezwać. Jak w weekend nie pracujesz to widzę cię u nas na kolacji! Nie przyjmuje odpowiedzi odmownej.
– Dobrze hyung, zdzwonimy się.
Pożegnaliśmy się, po czym każde udało się w swoją stronę. Szczerze mówiąc to dobrze było natknąć się na hyunga. Nawet jeśli to była tak krótka chwila. Miał rację, jeśli chodzi o spotkanie się. Dawno się nie widzieliśmy i w weekend chyba naprawdę będziemy musieli to nadrobić.
Kontynuowałem drogę do domu. Nie widziałem czy mam się zacząć śmiać czy płakać, kiedy ponownie usłyszałem wołanie.
– Kook!
Zatrzymałem się, czekając aż Taehyung przejdzie przez ulicę. Kogo jeszcze spotkam po drodze? Mam nadzieję, że nikogo bo dobrych opcji nie było zbyt wiele.
– Cześć Tae. Ty nie w domu? Nie masz jutro zajęć? – Spytałem, widząc jego strój.
Nie wyglądał jakby wracał do domu. Raczej jakby dopiero co wyszedł i nie miał zamiaru zbyt prędko wrócić. Impreza w ciągu tygodnia.
– Dopiero z pracy? – Spytał, zgrabnie pomijając odpowiedź na moje pytanie.
– Dopiero. Po drodze spotkałem znajomego, sekundę pogadaliśmy.
– To jak jest tak późno, a ty jeszcze nie w domu, to nic się nie stanie jak wrócisz jeszcze później.
Spojrzałem na niego pytająco, chcąc by rozwinął myśl. Chociaż może powinienem od razu zaprzeczyć. Przecież teraz to ja już się chyba z tego nie wykręcę.
– Słyszałem ostatnio o takim jednym klubie karaoke. Podobno para która najlepiej zaśpiewa nie płaci rachunku. Kook, możemy za darmo nachlać się jak świnie!
Moja dłoń z głośnym plaśnięciem spotkała się z czołem. A ja myślałem, że przez ten czas on coś się zmienił.
– Tae, jest późno. Jestem po pracy, a w domu czeka Jimin.
– Jimin nie zając. Nie ucieknie. No choodź. – Narzekał niczym za czasów szkoły średniej. – Podobno ten konkurs jest tylko w środy. Nie chce mi się czekać kolejnego tygodnia. Nie daj się prosić. Jungkook.
– Dobrze. – Zgodziłem się dla świętego spokoju.
Ja nie mogłem wrócić spokojnie z pracy do domu?
Jimin
Wspólny obiad nie wypalił. To nic. Zawsze mogłem się postarać o wyjątkową wspólną kolację. I to było moje zadanie na dziś, jakie sobie postawiłem.
Po zjedzeniu przygotowanego przez młodszego obiadu, udałem się do najbliższego sklepu po jakieś żywe kwiaty na stół. By nadać wnętrzu nieco cieplejszego klimatu. Sporą część popołudnia zajęło mi przeglądanie sieci w poszukiwaniu przepisu na kolację.
Nie chciałem, żeby było to coś prostego i oklepanego, lecz moje umiejętności w kuchni nie były też aż tak duże by pokusić się o coś skomplikowanego. Miało być prosto, ale coś czego jeszcze nie jedliśmy, a przypadnie nam obu do gustu.
Wyrobiłem się ze wszystkim niemal idealnie. Wszystko było już gotowe równo z godziną, o której Jungkook powinien kończyć zmianę. Teraz nie pozostało mi nic innego jak czekać na jego powrót. Przez chwilę przez głowę przebiegła mi myśl, czy nie powinienem się lepiej ubrać. Zrezygnowałem jednak z tego, stwierdziłem, że nie wyglądam najgorzej. W końcu i tak miałem dzisiaj na sobie koszulę. Jeszcze będą dni, w które będę się dla niego stroił w coś lepszego.
Oczekiwanie nieco mi się dłużyło. Zdawałam sobie sprawę, że do jego przyjścia zostało jeszcze kilka minut, lecz ja chciałem by już był tu ze mną. Siedziałem na krześle, niecierpliwie tupiąc nogą.
Poczułem lekkie ukłucie niepokoju, patrząc na nazwę kontaktu dzwoniący telefonu. Powie mi, że musi zostać dłużej w pracy?
– Tak, Jungkook? – Starałem się nie nastawiać pesymistycznie na tę rozmowę.
– Jiminnie, przepraszam cię bardzo, ale wrócę troszeczkę później do domu. Spotkałem po drodze Taehyunga i ten nie daje mi spokoju, bo chce, żebym z nim poszedł na miasto.
– On jest moją przepustką do wygranej! – Usłyszałem w tle głos Tae, nie za bardzo wiedząc co to wszystko ma znaczyć.
– Um, dobrze. Miłej zabawy. – Starałem się by mój głos brzmiał wesoło.
– Postaram się zbyt długo z nim nie siedzieć. – Obiecał mi młodszy.
Rozłączył się, a na mojej twarzy pojawił się zawiedziony grymas. Nie uprzedzałem go, że chcę zjeść z nim wspólnie kolację. Nie wiedział o moich planach. Nie mam za co być na niego zły. Chociaż naprawdę liczyłem, że spędzimy miło wieczór.
Mając nadzieję, że jednak nie wróci zbyt późno, przykryłem jedzenie. Może zdąży, gdy będzie jeszcze ciepłe. Albo po prostu je sobie później odgrzejemy.
Zostawiłem nakryty stół, zabierając z niego jedynie wino z jednym kieliszkiem, z którym usiadłem na kanapie. Napełniłem go do połowy, upijając niewielki łyk. Chyba nie pozostało mi nic innego jak czekanie na jego powrót.
Powiedział, że postara się niedługo wrócić.
Jungkook
Nie wierzę, że dałem się na to namówić. Plus był taki, że rzeczywiście dobrze się bawiłem. Oprócz nas była tylko jedna para nam zagrażająca. Jednak ostatecznie to nam udało się zdobyć pierwsze miejsce w konkursie karaoke.
Po ogłoszeniu wyników Taehyung nie żałował zamawianego nam alkoholu. Starałem się ograniczać jego spożycie, lecz przy tych ilościach, to nie było łatwe. Co studia robią z człowiekiem.
– Przyszedł kolejny zapas. – Odezwał się Taehyung, po przyniesieniu kolejnej tacy drinków.
– Rozumiem, że mamy dzisiaj darmowy alkohol, ale to chyba nie oznacz, że mamy za jednym razem nachlać się za cały rok.
– Oj nie marudź.
Z rozbawieniem na twarzy pokręciłem głową.
Czas mijał a zawartość alkoholu w naszej krwi powoli acz sukcesywnie rosła.
– Ciszesz sze wrsiszesz. – Wymruczał coś Taehyung, mając głowę schowaną w ramionach.
Odwróciłem go tak, by tego co mówił już nic nie tłumiło.
– Cieszę się, że wróciłeś. – Powtórzył, unosząc na mnie wzrok. – Ale na początku byłem na ciebie naprawdę zły. Za to co zrobiłeś Jiminowi.
– Nawet nie wiesz ile razy tego żałowałem.
– Cieszę się, że wróciłeś. – Powtórzył się po raz kolejny. – Że z Jiminem wróciliście do siebie. Że jest jak dawniej.
– Nie wiem czy można powiedzieć, że do siebie wróciliśmy. Ale cieszę się, że traktujecie mnie normalnie. Wy wszyscy. Ty, Hoseok hyung, Jiminnie. Przecież wiem, że wiecie. Jimin z Hoseokiem mnie widzieli, a ty na pewno również jakoś się o tym dowiedziałeś.
Nie powiedziałem wprost o co mi chodzi, lecz wiedziałem, że zrozumie o czym mówię. Zamilkł, lecz nie spuszczał ze mnie wzroku.
– Nikomu bym tego nie życzył. I niech nikt sobie nie myśli, że ktokolwiek z nich jest tam z własnej woli. – Powiedziałem ściszonym tonem. – Nawet jeden z hyungów, który marzył o zostaniu gwiazdą porno, pragnął jakoś uwolnić się z tego całego burdelu.
– Oryginalne marzenie. – Stwierdził.
– Przy okazji dowiedziałem się jak bardzo można być beznadziejnym w łóżku.
Zaśmiałem się równocześnie z przyjacielem. Naprawdę miło było z nim spędzić trochę czasu.
– Mogę cię o coś spytać? Bo nigdy nie byłem na... I... No chyba, że nie chcesz o tym mówić.
– Spokojnie, jakoś to się we mnie już uleżało.
Przynajmniej częściowo. Z pewnej strony potrafię się już trochę z tego śmiać. Z drugiej natomiast nadal mam obawy co do śmielszych kontaktów z Jiminem, ponieważ boję się, że zobaczę w nim jednego z klientów. A tego za żadne skarby nie chciałem. Czułem się z tym okropnie, ponieważ nigdy w życiu nie porównałbym go do w większości tak bezwartościowych ludzi, z jakimi miałem do czynienia. Jednak ten strach nadal siedzi gdzieś w mojej głowie.
– Jak to jest? – Zadał strasznie ogólnikowe pytanie.
– Jak to jest chodzić na dziwki to ci nie powiem, bo sam nie chodziłem. – Zaśmiałem się krótko.
– No ale co, koleś po prostu podchodzi czy tam podjeżdża autem i co?
– Z góry pyta ile za godzinę albo ile za loda i tak dalej. – Wzruszyłem ramionami. – W zależności gdzie się stało to obsługiwaliśmy go w aucie albo na jakimś parkingu obok, albo jechało się do hotelu.
– I jacy klienci byli najlepsi?
– Wiesz, co kto lubi. Ja tam nawet lubiłem jak widziałem, że ktoś jest pierwszy raz, ponieważ wtedy istniało większe prawdopodobieństwo, że będzie delikatny. Z tymi co zabierali do hotelu na kilka godzin często było mniej roboty a więcej zarobku, niż bym przez ten czas stał na ulicy.
– Nie brzmi zbyt fajnie. – Stwierdził z grymasem.
– Bo mało kiedy było inaczej.
– Naprawdę było aż tak źle, że musiałeś zacząć...
– Tae, ja od dłuższego czasu nie miałem już gdzie mieszkać czy nocować. Nie miałem praktycznie za co jeść. – Starałem się go uświadomić. – Nikt nie chciał mi pomóc. Zrobiła to dopiero całkiem obca mi męska prostytutka. Wiem, że wcale nie chciał mnie w to wciągnąć. Ale uwierz, już po pierwszym razie tracisz tyle szacunku do samego siebie, że jest ci to już obojętne. Później stwierdzasz, że jest jeszcze gorzej niż myślałeś, ale przecież już tyle razy się kurwiłeś, że nie ma przecież sensu tego przerywać. Masz się za nic nie wartego śmiecia.
Zapadła chwila ciszy. Nie mam pojęcia co w tej chwili siedziało w głowie przyjaciela. Mam nadzieję, że nie straciłem w jego oczach jeszcze bardziej niż dotychczas.
– Ale to już za mną. – Podsumowałem swoją wypowiedź.
– Przykro mi i naprawdę cieszę się, że do nas wróciłeś. – Uśmiechnął się do mnie. – Nie wywijaj już żadnych numerów.
– Nie zamierzam. – Zapewniłem go.
– Powoli trzeba się będzie zbierać. – Powiedział, wyciągając telefon.
Zdziwiłem się, zauważając, którą mamy już godzinę. No to posiedzieliśmy. A mówiłem Jiminowi, że wrócę do niego jak najszybciej.
– Zamówisz mi taksówkę? Ostatni raz jak próbowałem to zrobić to zadzwoniłem do Sooyaeon. Mówiłem jej, że idę się uczyć z chłopakami do kolokwium. Jak możesz zgadnąć, nie przyjęła mojego zgłoszenia.
Musiało być ciekawie. Wziąłem swój telefon do ręki i zamówiłem nam obydwu taksówkę. Po nieco ponad dwudziestu minutach znalazłem się przed swoim blokiem. Musiałem sam siebie pochwalić, ponieważ jak na tą ilość alkoholu, to całkiem nieźle udawało mi się trzymać pion. Czułem jedynie lekkie przymroczenie, a bardziej ogólne rozluźnienie.
Z zamkiem w drzwiach zadziwiająco łatwo mi poszło. Starałem się zachować ciszę, wchodząc do domu. Nie chciałem przez przypadek obudzić Jimina, który najprawdopodobniej już smacznie śpi.
I wiele się nie myliłem. Jednak sądziłem, że będzie znajdował się on w sypialni. Natomiast on spał na siedząco w salonie na kanapie. Na stole obok stała nieschowana kolacja i otwarta butelka wina. Podszedłem bliżej. Była prawie pusta.
Westchnąłem smutno. W pierwszej kolejności schowałem zimną kolację do lodówki. Naprawdę żałowałem, że nie miałem okazji jej dzisiaj wspólnie spróbować. Następnie wróciłem do Jimina. Ukucnąłem przy kanapie.
Odgarnąłem z jego czoła włosy. Zastanowiłem się jak ja mam go przetransportować do łóżka. Ostatecznie spróbowałem go wziąć na ręce, chwytając go pod kolanami i za plecami. Błagam, Jeon, nie zabij siebie, a przede wszystkim jego, powiedziałem do siebie w myślach, gdy już stałem wyprostowany z hyungiem na rękach.
Powoli i ostrożnie zacząłem kierować nas w stronę sypialni. W tym czasie ręce starszego znalazły się na mojej szyi. Wywołało to na mojej twarzy rozczulający uśmiech oraz zdekoncentrowało na tyle, że o mały włos nie potknąłem się o dywan.
Skupiony na celu, doniosłem nas cało do sypialni. Ostrożnie odłożyłem Jimina na łóżko. Wyprostowanie okazało się być trudniejsze niż podejrzewałem, a to wszystko dzięki jego rękom na mojej szyi, które nie chciały mnie puścić.
– Jimin, puść. – Wyszeptałem, licząc, że jakoś dotrę do jego podświadomości.
On tylko odmruknął coś pod nosem, mocniej się we mnie wtulając. Na szyi poczułem jego przyspieszający oddech, jakby nagle zwęszył jakiś trop.
– Jungkook?– Mruknął sennie.
– Tak, jestem tu. – Szepnąłem. – Puść mnie. – Poprosiłem, chwytając jego ręce.
– Nie. – Odparł mocniej je zaciskając.
– Muszę się przebrać.
Mężczyzna niechętnie uwolnił mnie ze swoich objęć. Podszedłem do szafy, by przebrać się w wygodniejsze ubrania do spania. Po krótkiej wizycie w toalecie wróciłem do sypialni i położyłem się na łóżku. Nadal jakoś dziwnie spało mi się po tej stronie.
– Co tak długo?
No ale przynajmniej go słyszałem.
– Przepraszam. Musiałem siku.
Słyszałem jak hyung kręci się za mną, w końcu przybliżając do moich pleców. Wziąłem gwałtowny wdech, kiedy jego ręka przewiesiła się przeze mnie, dotykając mojej gołej skóry na boku. Z ciężko bijącym sercem podniosłem jego rękę i poprawiłem koszulkę, by zasłaniała moje ciało. Odłożyłem jego rękę na wcześniejsze miejsce. Starałem się zasnąć, czekając aż bicie mojego serca wróci na właściwy rytm.
_________________
Łatwo jak widać nie jest. Jungkook w końcu się przełamie czy to może Jimin zbierze się na odwagę i coś zrobi by przełamać tę barierę? Będą potrafili przy okazji się nie pokłócić jak to mieli kiedyś w zwyczaju?
Tak poza tym coraz bliżej do końca opowiadania :(
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top