Rozdział 8
Biedny Jiminnie, linczują go przeze mnie 😅
_____________________
Jungkook
Oddychałem głęboko, lecz szybko, powstrzymując łzy cisnące się do oczu. Przecież nie będę przez niego płakał! Starałem się skupiać jedynie na muzyce płynącej do moich uszu przez słuchawki. Dlaczego akurat musiałem natrafić na takie smętne kawałki?!
Wzdrygnąłem się czując czyjś dotyk na moim ramieniu, mimo iż od dłoni oddzielał mnie materiał kołdry, którą byłem cały przykryty.
- Jungkook.- Usłyszałem jego smutny głos.
Spojrzałem na wyświetlaną przez telefon godzinę. Nie powinieneś być teraz na lekcji?
- Miałeś rację.- Starałem się by mój głos brzmiał w miarę możliwości pewnie.- Okazał się być zwykłym dupkiem.
- Spałeś z nim.- Wywnioskował.- Mówiłem, żebyś się mu nie dał.
Wiesz co dzięki za... Chwileczkę. Zmarszczyłem brwi starając się połączyć ze sobą pewne fakty. W końcu podniosłem się gwałtownie, spoglądając w stronę przyjaciela.
- Wiedziałeś o tym?- Spytałem początkowo niepewnie, lecz nie widząc zaprzeczenia w jego twarzy...- Wiedziałeś?! I nic mi nie powiedziałeś?! Jak?
- On i Jung założyli się, gdy jechaliśmy na wycieczkę. Wszyscy usnęli w pociągu, a ja akurat zacząłem się przebudzać i usłyszałem ich rozmowę. Nie mówiłem ci, bo i tak byś nie uwierzył. Dlatego za wszelką cenę chciałem byś chociaż do tego weekendu odpuścił, by minął ten cholerny termin.
Może i miał rację, że bym mu nie uwierzył, jednak nadal czuję się, jakby mnie zdradził.
- Przykro mi.- Wyszeptał.
Wziąłem głęboki wdech z powrotem kładąc się na łóżko, zwrócony do niego tyłem.
- Aż tak się w niego wkręciłeś?
- Nie chce o tym rozmawiać.- Ukróciłem temat.
Chwyciłem brzeg kołdry i naciągnąłem ją na siebie. Może ona ochroni mnie przed całym złem tego świata.
Jimin
Nie dogoniłem go. Zniknął mi z oczu. Nie byłem pewien gdzie mógł uciec. Stałem, ciężko dysząc po nagłym biegu. Dlaczego on musiał to słyszeć?! Co on właściwie tam robił?!
- Jimin! Co jest?
- Jeszcze się pytasz?!- Szturchnąłem go gniewnie.- Musiałeś wypalić z tym zakładem?
- O co ci chodzi? Przecież ja tylko...
- Miałem w dupie ten zakład!- Warknąłem w jego stronę.
Widziałem jak na jego twarzy pojawia się wyraz konsternacji. Ja natomiast zacząłem chodzić w kółko. Ludzie na filmach tak robili, gdy myśleli nad czymś ważnym. Postanowiłem zrobić tak samo, licząc, że jest to klucz do znalezienia genialnego rozwiązania.
- Nie mówi mi, że spodobał ci się ten dzieciak w tym sensie.
- Zamknij się już!
Potarłem nerwowo twarz. Rany, co on musiał sobie pomyśleć słysząc to? Co?! Przecież to oczywiste, że uznał iż wykorzystałem go jedynie po to by wygrać zakład i teraz bym go zostawił, ponieważ dostałem to czego chciałem. Tyle że to mijało się z prawdą!
- Jimin, przecież to jeszcze dzieciak, myślisz, że on...
- Cześć.- Pożegnałem się z nim oschle, nie chcąc słuchać tego co ma do powiedzenia.
Skierowałem swe kroki w stronę internatu. Liczyłem, że to właśnie tam się udał. Jeśli nie, będę czekał na niego przed wejściem aż postanowi wrócić. Cieszyłem się, że mogłem już wchodzić do środka bez żadnego problemu.
Szybko znalazłem się na jego piętrze. Zapukałem do drzwi, czekając na odpowiedź.
- Jungkookie? Jesteś tam?
Drzwi otworzyły się, lecz to nie króliczek był osobą, która wyszła na zewnątrz. Taehyung piorunował mnie wzrokiem, pilnując zamkniętych za nim drzwi. Widziałem po nim, że nie ma zamiaru mnie przepuścić.
- Muszę porozmawiać z Jungkookiem.
- Nie ma mowy bym cię do niego wpuścił!- Stawiał twardo na swoim.
- Nie rozumiesz, ja...
- Doskonale rozumiem. Od początku wiedziałem o waszym idiotycznym zakładzie. I wiesz co? Po minionym weekendzie zamierzałem zmienić o tobie zdanie. Niestety, jednak się nie myliłem.
Wyprostowałem się, będąc w szoku. Więc stąd ta twoja niechęć do mojej osoby? Zresztą, chyba uzasadniona. Ostatecznie przecież skrzywdziłem chłopaka.
- Muszę to z nim wyjaśnić. To wcale nie tak.
- Niby nie przeleciałeś go w ramach zakładu, a zwykłego uczucia, które się w tobie narodziło?- Szeptał, by nikt nie usłyszał.- Myślisz, że jesteśmy w jakimś tandetnym serialu? Proszę, nie ośmieszaj się.
- Ale kiedy właśnie tak jest.
- Naprawdę jesteśmy w jakimś tandetnym serialu?- Odezwał się z wyrazem zaskoczenia.- Chyba naprawdę muszą mieć niski budżet.
Miałem ochotę zrobić soczystego face palma.
- Nie żartuj sobie!
- Nie wpuszczę cię do niego! Masz się do niego nie zbliżać.
Chłopak wyprostował się, robiąc krok w moją stronę. Był wyższy ode mnie, w dodatku jego gniewny wzrok spod przydługiej grzywki wydawał się nawet nieco psychopatyczny. Mogło to robić wrażenie, ale nie na mnie.
- ChimChim!
Ja go ukatrupię podwójnie. Spojrzałem w bok, piorunując przyjaciela wzrokiem. Kątem oka widziałem jak chłopakowi przede mną, drga kącik ust ze śmiechu.
- Chodź już, odpuść.
- Słyszałeś.- Zawtórował mu Taehyung.- Odpuść.
- Nie odpuszczę.- Warknąłem.
Obróciłem się i skierowałem w stronę czekającego na mnie Hoseoka. Minąłem go i bez słowa zacząłem kierować się w stronę wyjścia. Widziałem, że przyjaciel idzie za mną. Wyszedłem z budynku, kompletnie nie wiedząc co powinienem teraz ze sobą zrobić.
- Jimin, uspokój się.- Poprosił spokojnie.
- Jak ja mam się uspokoić?!
- W nerwach niczego dobrego nie wymyślisz. Chodźmy do mnie, napijemy się gorącej herbaty i porozmawiamy.
Spojrzałem na niego niepewnie. Po tym wszystkim co powiedziałeś, chcesz mnie jeszcze zapraszać do siebie? Skinąłem głową. Ostatecznie nie chciałem wracać do pustego mieszkania. Tylko bym się nieustannie zadręczał. Na pewno nic dobrego by z tego nie wynikło, a tak to może chociaż on powstrzyma mnie przed jakąś głupotą, która wpadnie mi nagle do głowy.
Udałem się z nim w stronę przystanku. Przez całą podróż do jego domu milczałem. Dałem mu się zaprowadzić pod drzwi, a następnie wpuścić do środka.
- Kochanie, już jesteś?- Usłyszałem delikatny kobiecy głos.
Podniosłem wzrok, by spojrzeć na kroczącą w naszą stronę kobietę. No tak, przecież między nimi jest już naprawdę poważnie. Myślałem, że miedzy mną a Jungkookiem również robi się... Eh, nieważne.
Uśmiechnąłem się życzliwie do kobiety. Kiedyś Hoseok nas sobie przedstawił, lecz widzieliśmy się może trzeci raz.
- Mamy dzisiaj gościa.- Oznajmił gospodarz domu.- Chyba nie jesteś zła, że tak bez zapowiedzi?
- Skądże. Miło cię widzieć Jimin.
Wraz z przyjacielem przeszliśmy do salonu, gdzie po chwili podano nam obiad. Byłem jej za to bardzo wdzięczny, ponieważ od rana nie miałem niczego w ustach. Podczas posiłku atmosfera nie była w cale taka zła. Gorzej zrobiło się, gdy przed nami już nie było talerzy z jedzeniem, a została jedynie nasza dwójka. Jisoo opuściła nas, rozumiejąc, że najpewniej chcemy o czymś porozmawiać.
- Jimin... Wyjaśnisz mi tą całą sytuację. Przeprosiłbym cię, ale nie rozumiem dlaczego jesteś na mnie wściekły.
- Mi samemu ciężko to zrozumieć.
Ale chyba naprawdę zakochałem się w tym dzieciaku. Zacząłem powoli naświetlać przyjacielowi sytuację, miejscami nie będąc zbyt szczegółowy. Hoseok słuchał wszystkiego w ciszy i niemal z kamienną twarzą.
- Powiem tak.- Zabrał głos.- Nie wygląda to najlepiej, bo dzielą was pełne cztery lata różnicy. On nie ma nawet skończonej osiemnastki oraz nadal chodzi do liceum. A ty jesteś dorosłym facetem z poważną pracą. Jakby na to nie patrzeć z boku. To nie wygląda dobrze czy poważnie.
Usłyszenie tego wszystkiego na głos od kogoś innego, sprawiło, że teraz to do mnie bardziej dotarło. Wcześniej starałem się nie zwracać uwagi na to wszystko i wypierałem możliwość tego, że może to wydawać się niewłaściwe.
- Może to tylko chwilowe zauroczenie?
- Jeszcze przy nikim się tak nie czułem.
- Nie wiem czy powinieneś się pakować w takie coś.- Stwierdził z grymasem.- Poza tym nie wiadomo, czy młody odwzajemnia twoje uczucia.
- Teraz to mogę jedynie o tym pomarzyć. To, że czuje się wykorzystany to pewnie mało powiedziane. Jednak gdyby nic do mnie nie czuł, nie byłoby takiej reakcji.
- Nie rób sobie zbyt wielkich nadziei, bo inaczej ty później będziesz cierpiał.- Ostrzegł mnie.- Ochłoń trochę, przemyśl to. Przede wszystkim nie podejmuj pochopnych decyzji.
Łatwo mówić, trudniej zrobić.
Jungkook
Miałem dość. Chciałem o nim zapomnieć, lecz on nie dawał mi spokoju. Na początku próbował się ze mną zobaczyć i porozmawiać. Taehyung robił za mojego ochroniarza i nie pozwalał mu nawet podchodzić w moje pobliże. Byłem mu za to wdzięczy, chociaż nadal miałem mu za złe, że nie powiedział mi, że wiedział o zakładzie.
Starałem się skupić na obecnych problemach związanych ze szkołą. Sprawdziany, kartkówki i próby do zakończenia roku. Tym ostatnim starałem się najbardziej zapełnić popołudnia. Im mniej wolnego czasu, ty mniej możliwości myślenia o tym draniu.
- Jungkook, cieszy mnie twoje zaangażowanie.- Pochwaliła mnie nauczycielka śpiewu.
Uśmiechnąłem się nieśmiało. Zszedłem ze sceny, zajmując jedno z wolnych miejsc. Szkolna aula wyglądała niemal jak scena teatru. Zapewne przez sam profil liceum. Dzięki temu zakończenia i rozpoczęcia roku sprawiały wrażenia jeszcze bardziej doniosłych.
Słysząc dźwięk otwieranych dwuskrzydłowych drzwi, obejrzałem się w ich stronę. Do środka wszedł pan Jung Hoseok wraz z grupą uczniów. W śród nich wszystkich był również Tae, który podobnie jak ja brał udział w tym całym cyrku na zakończenie.
- A jednak udało się wam przyjść.- Usłyszałem zadowolony głos nauczycielki.- Dobrze. Zrobimy teraz wspólną próbę. Zobaczymy czy ustalona przez nas kolejność będzie dobra, czy może należy coś zmienić.
Tak, najlepiej ustalać wszystko za naszymi plecami. Dobrze, że nigdzie mi się nie spieszyło. Siedziałem, patrząc jak nowo przybyli zajmują wolne miejsca. Przyjaciel oczywiście zajął te, tuż obok mnie.
No to się zaczęło. Występy tancerzy przeplatane z naszymi wokalami. Patrzałem na to wszystko z lekkim znudzeniem, czekając na swoją kolej. Zastanawiałem się nawet czy by sobie drzemki nie uciąć, ponieważ występowałem jako przedostatni.
Całość jak na razie wyglądała dość ogólnikowo. Wszystko było po ty, by sprawdzić obecną kolejność występów. Gdy zbliżała się moja kolej, wstałem i udałem się za kulisy. Przypatrywałem się tancerzom, po których miałem wejść na scenę.
Będąc już na środku sceny starałem się zbytnio nie zwracać uwagi na większą niż dotychczas publiczność. Skupiałem się na melodii, wydobywającej się z pianina za sprawą koleżanki. Ucieszyłem się, że ostatecznie wyszło nie najgorzej. Coraz mniej stresowała mnie publiczność, chociaż wiedziałem, że podczas zakończenia roku i tak będę miał problem.
Po zakończonym występie kierowałem się w stronę kulis. Na mojej twarzy pojawił się grymas, gdy zauważyłem pana Junga. Jego podobnie jak Jimina, starałem się unikać. W dodatku nauczyciel wyglądał jakby czegoś ode mnie chciał.
- Jungkook, możemy porozmawiać?- Spytał niepewnie, gdy znalazłem się poza sceną.
- Nie.- Odparłem twardo.
- Jungkook, proszę...
Westchnąłem ciężko. Ostatecznie skinąłem zgodnie głową, odchodząc z mężczyzną na bok. Splotłem ręce na piersi, chcąc chociaż w ten sposób okazać mu, że w cale nie mam ochoty z nim rozmawiać.
- Słuchaj, w pierwszej kolejności chciałbym cię przeprosić. To wszystko moja wina. Ja wymyśliłem ten idiotyczny zakład.
Milczałem, patrząc na niego z taką samą niechęcią co wcześniej. Tylko to miałeś mi do powiedzenia?
- Wiem, że po tym co usłyszałeś, pewnie wydaje ci się, że Jimin zrobił to tylko po to by wygrać ten zakład, ale tak nie było. Sam z początku byłem zdziwiony, ale... On naprawdę się w tobie zakochał i chce to wszystko jakoś naprawić. Pozwól mu chociaż z tobą porozmawiać.
- Z jakiego powodu mam panu uwierzyć?
- A dlaczego miałbym kłamać? Dlaczego w takim razie Jimin nadal jak głupi próbuje się z tobą skontaktować? Jungkook, proszę, zastanów się trochę nad tym. Przecież też coś musiałeś do niego poczuć.
Odwróciłem wzrok od nauczyciela, zaciskając usta w wąską linię. Jungkook, trzymaj się.
- Przemyśl to wszystko.- Powiedział na koniec.
Odszedł, wymijając mnie. Po chwili również i ja wyszedłem na widownie, zajmując swoje wcześniejsze miejsce.
- Gdzie znikłeś?- Spytał Tae lekko marszcząc brwi.
Pokręciłem jedynie głową, nie mając ochoty dzielić się z nim faktem, że pan Jung próbuje mnie przekonać do rozmowy z Jiminem.
Jimin
Już sam nie wiedziałem co powinienem zrobić. Jedna rozmowa, czy to tak wiele? Coraz mniej wierzyłem w to, że uda mi się go przekonać do spotkania się, by to wszystko jakoś wyjaśnić. Może powinienem odpuścić?
Pokręciłem głową. Dość. Muszę się szykować do wyjścia. Przecież nie będę się zadręczał nim przez cały czas. Muszę jakoś normalnie funkcjonować. Spojrzałem na zegar. Zaraz trzeba będzie wychodzić. W końcu pora na bliższe zapoznanie się z współpracownikami.
Na miejsce udałem się na piechotę, chcąc uniknąć wieczornego tłoku w komunikacji miejskiej. Wszyscy mieliśmy się spotkać w jednym z barów w centrum. Rzadko bywałem w tych okolicach i tego typu zwykłych barach, preferując raczej innego typu lokale.
Całe szczęście nie pojawiłem się na miejscu jako ostatni. Zająłem wolne miejsce witając się z wszystkimi. Po chwili dołączyła reszta.
Zespół, w którym pracowałem, łącznie ze mną składał się z pięciu osób- dwie kobiety i trzech mężczyzn. Męska część zajmowała się grafiką i projektami, natomiast płeć piękna dowodziła całością oraz wprowadzała ostateczne korekty.
Złożyliśmy wspólnie zamówienie, by następnie zacząć co nieco o sobie opowiadać. Zespół składał się z dość młodych osób. Najstarsza była nasza lider, kończąca w tym roku trzydzieści dwa lata. Śmiałem przypuszczać, że byliśmy zespołem z najniższą średnią wieku, patrząc na dotychczas mijane osoby w firmie.
Wszyscy byli mili i zgrani. Coraz lepiej czułem się w ich towarzystwie. W pracy nie mieliśmy czasu porozmawiać ze sobą na różne nie związane z pracą tematy i lepiej się poznać. To spotkanie na pewno dobrze wpłynie na nasze relacje.
- Mieszkasz sam?- Dopytywali dalej.
- Tak. Wynajmuje mieszkanie i chyba powoli zacznę się zastanawiać nad jakimś współlokatorem lub współlokatorką.
- Nie masz dziewczyny? Potencjalnej współlokatorki?- Kolega powiedział znacząco.
- Nie. Sam jak palec.
Mam wyjątkowy talent do pierdolenia relacji między ludźmi. Szczególnie tego jednego, które jako jedyne miało szanse na prawdziwy związek.
- Jeszcze wolny strzelec. Nie damy się tak łatwo, co?
Drugi z grafików wystawił rękę do przybicia piątki, co zrobiłem.
Czas mijał powoli i przyjemnie. Takiego oderwania się od codzienności mi trzeb było. Szczególnie, że ostatnio moja relacja z Hobim również uległa małemu pogorszeniu. Gdzieś podświadomie trochę obwiniałem go za tę sytuację z Jungkookiem.
Spotkanie się trochę przeciągnęło. Wracając do domu czarne niebo zdobił już księżyc. Znając swoje nawyki podejrzewałem, że musiało być około czwartej. Papierosa skończyłem wypalać jeszcze przed dojściem do domu. Będąc już w środku nie miałem na nic innego ochoty jak tylko położyć się spać.
Jungkook
Czułem się nieco zbity z tropu. Powinienem się cieszyć, lecz prawda była całkiem zupełnie inna. Przez dwa tygodnie nie dawał mi spokoju, próbował się ze mną spotkać, pisał do mnie. A przez kolejne dwa tygodnie nastała cisza. Jakby zrezygnował ze mnie lub coś mu się stało. Nie wiedziałem, która z tych dwóch opcji była by lepsza.
Spojrzałem w stronę pana Junga, stojącego za sceną i obserwującego swoich uczniów. On musiał wiedzieć co się dzieje. Jednak nie miałem odwagi do niego podejść i się o to spytać. Wyglądałoby to jakby mi zależało.
- Ej, nad czym tak myślisz?
- Nad niczym. Trochę gardło mnie boli.- Udzieliłem wymijającej odpowiedzi.
- To przez to, że nie ubierasz się odpowiednio.- Od razu zostałem uderzony w ramię.- Zobaczysz, że się rozchorujesz! A tylko spróbuj mnie zarazić!
- Dzięki, że zawsze mogę mieć w tobie wsparcie.
- Bardzo proszę.- Powiedział, przytulając się do mojego ramienia.- Ale od dzisiaj chodzisz w maseczce nawet w pokoju!
Wywróciłem oczami, wiedząc, że on mi naprawdę tego nie odpuści.
Kiedy nadeszła pora mojego występu udałem się na scenę. Podczas śpiewania, wiedziałem już, że przeziębienie w rzeczywistości mnie nie ominie. Kilka raz z powodu bolącego gardła wyraźnie zafałszowałem. Od razu można było zauważyć zmartwioną i niezadowoloną minę nauczycielki śpiewu.
- Jungkook, uważaj na siebie. Chyba nie chcesz się rozchorować na występ.
Nie, tyle że do niego mamy jeszcze ponad dwa miesiące... Mimo wszystko skinąłem posłusznie głową, obiecując dbać o siebie. Zająłem miejsce obok Tae, który już nie był taki skory do bliskich kontaktów ze mną. Zagrożenie chorobą stało się dla niego jeszcze bardziej realne.
Westchnąłem ciężko. Nadal bolały mnie zatoki i gardło. Że też musiał wykrakać z tą chorobą... Lekko przymrużając oczy spojrzałem na łóżko przyjaciela. Nie spał. Widziałem jak przygląda mi się z uwagą.
- Chyba nie powinieneś iść do szkoły. Nie najlepiej wyglądasz i tylko innych pozarażasz.
- Czuje się już lepiej.- Wychrypiałem.
Lepiej, lecz nie dostatecznie dobrze.
- Kuruj się jeszcze dzisiaj. Nie wychodź spod kołdry i bież te wszystkie lekarstwa, to może w końcu ci przejdzie.
- Niech ci będzie.
Cieszyłem się z dnia wolnego, jednak przerażały mnie zaległości jakie mogę sobie narobić tym jednym dniem. Trudno, zdrowie ważniejsze.
- Jungkook...- Zaczął przyjaciel, a ja już czułem, że to nie będzie żadna dobra wiadomość.- Jeszcze nie uporałeś się z nim, mam rację? Nie odpuściłeś.
- Przecież wiesz, że już dał mi spokój.
- Tak. Ale ty nadal się z tym wszystkim nie pogodziłeś. W nocy znowu szlochałeś przez sen. Nie chciałem ci o tym mówić, ale... Martwię się o ciebie.
- Potrzebuje po prostu jeszcze trochę czasu.
Skoro on odpuścił, to i ja powinienem. Potrzebuje po prostu by w końcu dotarło do mnie, co jest dla mnie lepsze.
Przyjaciel uśmiechnął się do mnie smutno, najwyraźniej przyjmując to do wiadomości. W końcu wstał i zaczął się szykować na kolejny dzień szkoły. Przez cały czas obserwowałem go, sam jedynie przebierając się z piżamy w normalne ciuchy. Razem zeszliśmy jeszcze na śniadanie, po czym on udał się w stronę wyjścia, a ja z powrotem na górę.
Zażyłem porcję leków, mając nadzieję na cudowne ozdrowienie. Naprawdę nienawidziłem chorować. Położyłem się w łóżku, przykrywając kołdrą, mając ochotę przespać cały okres przeziębienia.
Jimin
Sam nie wiedziałem, dlaczego się obudziłem. Myślałem, że skoro mam wolne, to będę spał jak zawsze niemalże do południa. No cóż... Czując, że nie wrócę z powrotem do krainy snów udałem się do kuchni, by zapełnić czymś pusty żołądek.
Właśnie miałem wkładać pierwszy kęs jedzenia do ust, kiedy przerwał mi dźwięk telefonu.
- Słuchaj, wiesz, która jest godzina?!- Naskoczyłem na niego, odbierając.- Normalnie...
- Zamknij się i słuchaj.- Przerwał mi przyjaciel.- Jungkook jest u siebie w pokoju bez swojego psa obronnego. Na twoim miejscu bym się pospieszył, bo nie wiem jak długo taki stan rzeczy będzie się utrzymywał.
Co? Poczułem szybsze bicie serca i zamęt w głowie.
- Słyszysz mnie?!
Rozłączyłem się, biegnąc w stronę garderoby. Szybko doprowadziłem się do stanu używalności, po czym opuściłem mieszkanie. Nie miałem na tyle cierpliwości i czasu by czekać na autobus, więc złapałem taksówkę, która wydawała się szybszym środkiem transportu.
Na koniec rzuciłem kierowcy pieniądze, niemal wybiegając z pojazdu. Wchodząc do internatu starałem się opanować. Oczywiście musiałem naściemniać, że przyszedłem po jakieś papiery, których zapomniał Hoseok.
W końcu znalazłem się przed tymi właściwymi drzwiami. Stałem z uniesioną ręką, nie wiedząc czy powinienem zapukać, czy może od razu nacisnąć klamkę. Ostatecznie uderzyłem dłonią kilkukrotnie w drzwi. A jeśli go już tu nie ma? Wyszedł, a ja straciłem szansę na rozmowę z nim?
Nie wytrzymując napięcia, nacisnąłem klamkę. Czując jak drzwi ustępują, od razu wszedłem do środka, automatycznie je za sobą zamykają. Jungkook stał zaledwie krok ode mnie, z czystym zdziwieniem i niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. A przynajmniej tak mi się wydawało, ponieważ jej większą część zasłaniała maska.
- Jungkookie...
Wyciągnąłem rękę w jego stronę. Poczułem mocny uścisk na nadgarstkach, a następnie zostałem mało delikatnie opary o ścianę.
- Co tutaj robisz?- Warknął nieco ochrypłym głosem.
Nie umiałem się powstrzymać. Wyrwałem jedną z rąk, by móc sięgnąć do jego maski. Pociągnąłem ją w dół, a następnie połączyłem nasze usta razem. Tak bardzo mi ich brakowało. Ich dotyk jednak szybko zniknął, a zastąpił to piekący ból policzka. Otworzyłem szerzej oczy, będąc szczerze zszokowany jego posunięciem.
Spojrzałem na chłopaka. Oddychał przez lekko rozchylone usta, zapewne przez zatkany nos. Wydawał się blady i ewidentnie chory. No to znamy przyczynę rozdzielenia go z jego ochroniarzem.
- Porozmawiajmy.- Poprosiłem
- O czym?
- Dobrze wiesz. Daj mi wszystko wyjaśnić.
- A jest co wyjaśniać?- Prychnął.- Przecież dostałeś to czego chciałeś.
Żal w jego głosie był doskonale słyszalny.
- Możemy porozmawiać? Proszę cię.- Nalegałem.
Jego wzrok uciekł na jakiś czas gdzieś w bok. Jakby nie chciał mnie oglądać. Taki mały gest, a zadziwiająco mnie zabolał.
- Zgoda.- Odpowiedział niechętnie.
______________________
Lubię waszą aktywność pod rozdziałem ❤
Jak sądzicie, Kookie da się przekonać Jiminowi? Ulegnie jego urokowi? A może według was nie powinien mu niczego wybaczać, a tym bardziej ponownie pozwolić zbliżać się do siebie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top