Rozdział 76

Jungkook

Nieco się stresowałem. Dawno nie byłem na żadnej rozmowie o pracę. Chociaż Seokjin i Namjoon zapewniali mnie, że robotę mam załatwioną, a ta rozmowa to tylko formalność. Nie chciałem jednak by patrzeli na mnie przez pryzmat znajomości. Chciałem pokazać, że też jestem coś wart.

Co prawda do roboty kelnera nie trzeba było mieć zbyt dużych umiejętności. Na plus działał fakt, że już udało mi się pracować w tej robocie. Jednak ten lokal miał o wiele większe standardy. Przychodzili tu ludzie z klasą by w weekendy móc wysłuchać muzyki na żywo, którą oferował lokal. Podobno miejsca trzeba było rezerwować dużo wcześniej.

Namjoon hyung wspomniał, że jak dobrze pójdzie to będę mógł sobie dorobić jak artysta występujący na scenie. Podobno często mieli problem ze swoim wokalistą, więc jakaś jego pomyłka czy nieobecność mogła być szansą dla mnie. Hyung mówił, żebym powalczył trochę o możliwość występów, co miałem zamiar zrobić.

W końcu zaproszono mnie do środka. Poprawiłem swoją koszulę, po czym wszedłem do gabinetu. Przedstawiłem się, kłaniając. Mężczyzna, który miał przeprowadzić ze mną rozmowę, zaprosił mnie na krzesło przede mną.

Rozmowa przebiegała całkiem dobrze. Mężczyzna był miły, pewny siebie, lecz nie arogancki. Nie wiem czy to tylko moje wrażenie, lecz chyba szło mi nie najgorzej podczas tej rozmowy. Oczywiście, tak jak wspominał Namjoon, pracę miałem już załatwioną. Pod koniec, mężczyzna omówił ze mną warunki mojej pracy tutaj.

Ucieszyłem się, słysząc o moim wynagrodzeniu. Za taką pensję będę mógł spokojnie wyżyć. Starałem się trzymać na wodzy swoją radość i zachować opanowanie. Miły był również fakt, że obiecano mieć mnie na uwadze, gdyby ich główny wokalista zawalił sprawę z występem.

Takim oto sposobem dostałem w pełni legalną pracę z umową na pół roku i dobrymi zarobkami. Ukłoniłem się nisko, dziękując za przyjęcie do pracy. Z uśmiechem ściskałem mój grafik w dłoniach.

– Do zobaczenia w poniedziałek rano. – Pożegnał mnie. – Przyjdź wypoczęty.

– Do widzenia, jeszcze raz dziękuję.

W końcu opuściłem restaurację jako ich nowy pracownik. Szczęśliwy, od razu chwyciłem w dłoń telefon, dzwoniąc do przyjaciela. Kierowałem się w stronę domu, czekając aż odbierze.

– Jungkook?

– Hyung, dostałem pracę! – Pochwaliłem się.

Chociaż to było z pewnej strony wiadome.

– Gratulacje! – Odparł radośnie. – Kiedy zaczynasz?

– W poniedziałek. Jestem taki szczęśliwy! – Miałem ochotę skakać z radości. – A co u ciebie słychać? – Spytałem już nieco spokojniej.

Widziałem go jedynie, gdy wychodził ze szpitala. Zjawiłem się tam i odprowadziłem ich do domu, który teraz razem dzielili. Wtedy miał na sobie jeszcze opatrunki. Nie widziałem samych ran. Nie miałem pojęcia jak duże obrażenia odniósł hyung.

– Dobrze. Hyung pilnuje bym regularnie zmieniał opatrunki. Poza tym rany dobrze się goją.

– Widziałeś się może z Bangiem, albo...

Przecież Seokjin nagle musiał zniknąć z dormu. Nie wiem jak albo czy w ogóle Bang dowiedział się co się stało.

– Widziałem się z nim. Opowiem ci jak się zobaczymy. Nie wpadł byś może do nad w przyszłym tygodniu?

– Z miłą chęcią. – Przyznałem.

– To w tej sprawie jeszcze się zdzwonimy. Jeszcze raz gratuluję pracy.

– Dzięki.

Pożegnaliśmy się. Miałem ochotę wykonać jeszcze jeden telefon, lecz bałem się, że nie odbierze. Albo nawet jeśli, to rozłączy się po usłyszeniu mojego głosu. Poza tym jest chyba jeszcze w pracy. Było dopiero przed południem.

Mógłbym poczekać na niego przed jego domem lub pracą, lecz nadal nie wiedziałem, gdzie znajduje się którekolwiek z tych miejsc. Nie udało mi się na niego wpaść przez ten czas.

Zatrzymałem się gwałtownie. Może wcale nie musiałem. Przecież nie tylko on może doprowadzić mnie do celu. Uśmiechnąłem się cwanie, mając w głowie nowy plan. Zrobiłem w tył zwrot i ruszyłem w stronę szpitala.

Będąc na miejscu, podszedłem do recepcji. Miałem tylko mały problem, ponieważ nie wiem czy dobrze zapamiętałem jego nazwisko. Postanowiłem jednak zaryzykować.

– Dzień dobry, czy dzisiaj pracuje doktor Yoo Daehyuk?

– Tak. Pan w jakiej sprawie?

Tak!

– Doktor mówił, żeby w wolnej chwili pod koniec tygodnia złapał go i spytał o wyniki. Gdzie mogę go znaleźć?

– Doktor jeszcze przez godzinę ma dyżur na oddziale ratunkowym.

– Dziękuję za informację. – Uśmiechnąłem się do kobiety.

Jednak nie zamierzałem go szukać. Jeszcze przez godzinę był w pracy. Jeśli nie będzie żadnych nadgodzin, to za ten czas będę mógł go ujrzeć wychodzącego z pracy do domu. Doprowadzi mnie prosto do celu.

Jimin

Byłem z pewnej strony zdziwiony. A może odrobinę rozczarowany? Chociaż przecież powinienem się cieszyć. Od mojego wyjazdu do rodziców minęło półtorej tygodnia. Odkąd zostawiłem Jungkooka przy jego bloku to nie miałem od niego znaku życia.

Czy nie tego właśnie chciałem? Spokoju od niego. Jego obecność za bardzo mieszała mi w głowie i sercu. Rozsądek podpowiadał mi by trzymać się od niego z daleka. Ale serce cierpiało. Nie umiałem całkowicie o nim zapomnieć.

Jednak on sam chyba nie szukał ze mną kontaktu. Wiem, że nie wiedział gdzie mieszkam, gdzie pracuje. Ale przecież ma mój numer telefonu. Mógł napisać, zadzwonić. Cokolwiek. Chyba jednak nie zależało mu tak bardzo jak myślałem.

Ponownie starałem się skupić na przygotowywanej kolacji. Dae w tym czasie odświeżał się po pracy. Cieszyłem się, chociaż dzisiaj skończył o tej godzinie, co powinien. Jutrzejszy dzień ma cały wolny, do pracy idąc dopiero w sobotę rano.

Myśląc już jedynie o moim partnerze, przyniosłem przygotowaną kolacje na stół.

– Pachnie przepysznie.

– Mam nadzieję, że tak samo smakuje. – Uśmiechnąłem się do niego.

Zjedliśmy wspólnie kolację, później przesiadając się na pozostałą część wieczoru do salonu. Siedziałem w pozycji półleżącej, opierając się o ramię starszego. Jego dłoń powoli gładziła mój bok. Z przyjemnością oddawałem się temu, przymykając powoli oczy.

Z czasem ten dotyk nie był już ograniczany przez materiał koszulki. Jego dłoń wślizgnęła się pod spód, delikatnie dotykając mojej skóry. Powinienem jeszcze bardziej cieszyć się z tej bliskości, a ja jedynie potrafiłem zastanawiać się, czy dłoń Jungkooka byłaby taka delikatna jak kiedyś? Czy nadal dotykał mnie z takim pożądaniem?

– Wszystko w porządku? – Usłyszałem głos hyunga, który spojrzał na mnie z troską.

Poczułem wyrzuty sumienia, zdając sobie sprawę, że myślę o innym, będąc u boku swojego partnera.

– Przepraszam, zamyśliłem się. – Wtuliłem się w jego ciało.

Jego ramiona natychmiast mnie objęły. Starszy przekręcił nas tak, że po chwili oboje leżeliśmy na kanapie. Spoglądałem na niego z góry, a on wykorzystując to, że podpierałem się na rękach, dopadł do mojej szyi, co wywołało falę przyjemnych dreszczy.



Rano wstałem jako pierwszy. Daehyuk zapewne będzie dzisiaj odsypiał swoją drugą zmianę. W końcu po pracy nie odpoczął należycie. Opuściłem nasze łóżko, zaczynając się szykować do pracy. Wykonałem poranną toaletę, zaczynając narzekać na zbyt długie włosy. Następnie zatroszczyłem się o śniadanie dla siebie oraz jedzenie do pracy.

Byłem gotów niemal o tej samej godzinie co zawsze. W tej sprawie nic się nie zmieniało, tak samo jak mój grafik w pracy. Zarzuciłem torbę na ramię, ubrałem buty, po czym wyszedłem z domu.

Zdziwiłem się, gdy po zamknięciu drzwi, dostrzegłem dwie czerwone róże, leżące na chodniku. Rozejrzałem się dookoła. To jakaś pomyłka lub żart? Schyliłem się i wziąłem kwiaty do ręki. Dłużej przyjrzałem się przyczepionej do nich karteczce. Wszędzie poznałbym to staranne pismo.

Przepraszam.

Idiota. Nie wie, że kwiaty daje się w liczbie nieparzystej? Poza tym co on sobie w ogóle myśli?! Ile razy mam to jeszcze powtarzać, że to niczego nie zmieni? Poza tym przecież Daehyuk się mógł na nie natknąć.

A tak w ogóle to skąd on wie gdzie mieszkam?! Będę musiał wypytać rodziców czy czasem mu tego nie wyjawili. Jestem pewien, że ode mnie się tego nie dowiedział.

Spojrzałem na kwiaty w ręku. Nie mam ich teraz gdzie wyrzucić. Z cichym warknięciem schowałem je do torby, zaczynając kierować się w stronę pracy. Nie zrobiłem nawet trzech kroków, kiedy poczułem wibracje telefonu. Rozdrażniony wyjąłem urządzenie, spoglądając na wiadomość od nieznajomego numeru.

Nieznany: Nie wyrzuciłeś ich... Wybacz mi, proszę.

Otworzyłem szeroko oczy, rozglądając się dookoła. Nikogo nie widziałem. Jednak nie ulegało wątpliwości, że musi być gdzieś w pobliżu i mnie obserwować. Z tym stalkowaniem wtedy tylko żartowałem. Nie sądziłem, że on naprawdę jest do tego zdolny. Ale widząc czerwone różne na wycieraczce z przyczepioną do nich karteczką oraz tą wiadomością SMS, nie miałem już co do tego wątpliwości.

Ponownie ruszyłem do pracy. Nie mogłem się spóźnić. Chociaż obawiałem się tego, że może poznać również, gdzie pracuje. Podczas drogi zastanawiałem się czy uznać jego działania za słodki wyraz walki o mnie, czy może już chore zapędy naradzającego się stalkera.

Mam nadzieję, że to jednorazowa akcja z jego strony.

Jungkook

Plan czekania na tego całego doktorka i śledzenia go aż pod sam dom jednak nie był aż taki szalony. Zajęło mi to sporą część dnia, lecz warto było. Dzięki temu znałem miejsce zamieszkania Jimina. A dzięki niemu samemu znałem również jego miejsce pracy.

Od początku tygodnia miałem nieco utrudnione zadanie, obdarowywania mojego ChimChima kwiatami, ponieważ rozpocząłem pracę. Jednak wiedziałem mniej więcej, o której godzinie on kończył swoją, dlatego jeżeli nie byłem w stanie dostarczyć podarunku rano przed jego pracą, robiłem to przed jego powrotem.

Gdy miałem na późniejszą godzinę, budziłem się z samego rana, by co drugi dzień móc również przyrządzić hyungowi jedną z jego ulubionych potraw jako drugie śniadanie do pracy. Nie zawsze mogłem zostać wystarczająco długo by móc go zobaczyć, dlatego nie raz moja aktywność ograniczała się jedynie do zostawienia kwiatów lub kwiatów z śniadaniem i odejścia.

Oprócz tego każdego dnia wysyłałem do niego jedną wiadomość. Na żadną do tej pory mi nie opisał. Ja jednak ostrzegałem go, że nie zamierzam się poddać.

Wydmuchałem z płuc chmurę ciemnego dumy. Spojrzałem z nikłym uśmiechem na pozostałych współpracowników, będących ze mną na krótkiej przerwie na dworze. Opłacało się być palącym, szczególnie jeśli nie odliczali ci za to z pensji lub nie wydłużali czasu pracy. Ja mam od pięciu do dziesięciu minut przerwy średnio dwa razy na zmianie, podczas gdy reszta musiała dalej pracować.

Oczywiście nie zawsze wychodziłem. Nie byłem nałogowym palaczem, nie potrzebowałem tego. Jednak jeśli chciałem chwilę przerwy, to była świetna wymówka.

Czując wibracje telefonu, wyciągnąłem urządzenie, jednocześnie dogasając niedopałek o brzeg kosza na śmieci.

– Cześć, hyung. – Przywitałem się z uśmiechem na twarzy.

– Cześć. Kook, możemy przełożyć spotkanie?

– Nie ma problemu, ale coś się stało? – Spytałem zmartwiony.

Nadal nie miałem okazji widzieć się z nim od jego wypisu ze szpitala. Miałem nadzieję, że za bardzo nie przejmuje się swoim obecnym wyglądem. Z tego co wiem, to blizny są nieuniknione. Jednak tak naprawdę nie mam pojęcia jak duże i poważne są obrażenia, ponieważ widziałem jedynie opatrunek.

– Źle się czuję. Chyba łapie mnie jakaś grypa. – Mówił dość słabym głosem. – Nie obrazisz się, jak tą kolację przełożymy na inny termin?

– Hyung, zdrowie jest najważniejsze. Mam nadzieję, że to nic poważnego.

Pożegnałem się z nim, zaraz wracając do środka lokalu wraz z innymi współpracownikami. Moją uwagę zaraz po wejściu, przykuł kierownik wykłócający się z kimś przez telefon.

– To już kolejny raz! Co ty sobie wyobrażasz?! Nie myśl sobie, że jesteś niezastąpiony! – Krzyknął do słuchawki, zaraz odsuwając telefon od twarzy, jakby samego siebie starając się powstrzymać przed rzuceniem go o ścianę. – Dupek. – Warkną pod nosem.

– Mark znowu coś wymyśla? – Spytałem, zbliżając się do mężczyzny.

– Nie będzie go. Nie mógł wcześniej mnie uprzedzić? Jak ja teraz znajdę kogoś na jego miejsce? – Mówił sfrustrowany.

No Jungkook, nie bądź pizda. To twoja szansa.

– Ja mogę zaśpiewać. – Powiedziałem na wdechu.

– Śpiewasz?

Namjoon znał się z szefem i możliwe, że to jemu coś wspominał o tym, że śpiewam. Oczywiście nie wiem, czy wzięli sobie te słowa na poważnie. Mając w swojej ofercie pewnego wokalistę, pewnie nawet nie zawracali sobie głowy innym. Chociaż powinni, patrząc na to co on wyczynia.

– Kończyłem szkołę artystyczną. Dobrze śpiewam.

Nie lubiłem się przechwalać, ale trzeba było walczyć o swoje. Kierownik mierzył mnie oceniającym wzrokiem. W końcu podał mi tytuł piosenki, prosząc bym ją zaśpiewał. Dobrze wiedziałem dlaczego wybrał tą, pomimo tego, że nie jest ona z naszego repertuaru. Jest wymagająca technicznie.

Starałem się jak mogłem. Mimo długiego braku konkretnych ćwiczeń, wyszło całkiem dobrze. Po niecałej minucie, mężczyzna przerwał mi, podając kolejne trzy tytuły piosenek.

– Masz pół godziny na nauczenie się tekstu. Idź do garderoby. Dziewczyny znajdą dla ciebie odpowiedni strój. Za trzydzieści pięć minut widzimy się przed wyjściem na scenę. – Powiedział, zaraz ruszając w sobie znanym kierunku.

Byłem w lekkim szoku. Naprawdę mi się udało. Teraz tylko, żebym tego nie zepsuł. Od razu udałem się do przebieralni, w poszukiwaniu koleżanek z pracy, które mają mi pomóc w przygotowaniu do występu.

Teksty piosenek znałem, więc wystarczyło je sobie przypomnieć i przygotować swoje struny głosowe go pracy. Z upływającym czasem czułem lekkie spięcie na myśl o występie przed publicznością. To już nie będzie zakończenie roku szkolnego w szkole. Będę śpiewał w ramach swojej pracy przed różnymi, w większości stałymi klientami.

Założę się, że w razie porażki czy narażenia na szwank reputacji lokalu bez zawahania są w stanie mnie zwolnić. Przecież ta restauracja słynęła ze swoich weekendów z muzyką na żywo.

Czas się skończył. W garniturze stałem przed wejściem na scenę. Starałem się pocieszać myślą, że to nie mój pierwszy występ i wszystko będzie dobrze. Wychodząc przed publiczność, czułem uważny wzrok kierownika na swoich plecach. Jakby tylko czuwał, żeby w razie niepowodzenia wkroczyć i jakoś ratować sytuację.

Muzyka zaczęła grać, a w odpowiednim momencie zacząłem śpiewać.

Wiedziałem, że muszę patrzeć na publikę, lecz starałem się nie skupiać na pojedynczych osobach. Bałem się, że zauważę w jednym z nich któregoś z moich wcześniejszych klientów. Starałem skupić się na swoim zadaniu, odrzucając te myśli na później.

Zakończyłem pierwszą piosenkę, po czym opuściłem scenę. Teraz pora na chwilę samej muzyki. Miałem kilkanaście minut przerwy. Od kierownika nie otrzymałem żadnych słów pochwały czy nagany. Nie mogło być najgorzej.

Czekałem za sceną na swój kolejny występ. Mimowolnie mój wzrok uciekał w stronę sali, jednak stąd nie byłem w stanie dojrzeć twarzy żadnego z gości.

Już kilkukrotnie widziałem tutaj swoich starych klientów. Zawsze starałem się wymigać od obsługiwania stolika, przy którym usiedli. Teraz nawet jak mnie rozpoznają, nie będą mieli możliwości kontaktu ze mną.

Jednak jeśli któryś z nich wspomni komuś z personelu o tym, co wcześniej robiłem, jestem skończony. Poczułem przyspieszone bicie serca. Może ten występ jednak nie był dobrym pomysłem? Trzeba było zostać zwykłym kelnerem, który w razie czego może się ukryć.

Wziąłem głęboki wdech. Spokojnie. Po co którykolwiek z nich miałby rozmawiać z kimś z pracowników czy moich pracodawców? Sądzę, że nawet nikt nie zwraca specjalnej uwagi na to kto śpiewa. Ważne, żeby robił to dobrze i umilał im czas posiłku.

Starając się wyrzucić to wszystko z głowy, wyszedłem na scenę, gdy nadeszła moja kolej. Jakoś udało mi się przebrnąć przez drugą, a później trzecią piosenkę. Poczułem pewnego rodzaju ulgę, gdy po występie nic specjalnego się nie stało i spokojnie mogłem przebrać się w swoje ciuchy. Tak naprawdę byłem już po godzinach pracy.

– Jungkook. – Usłyszałem głos kierownika, gdy opuściłem pokój. – Dobrze ci poszło.

– Dziękuję.

– Nie chciałbyś przejąć części występów za Marka? Dla niego najwyraźniej dwa dni w tygodniu to za dużo. – Powiedział z wyraźną pretensją w głosie. – Oczywiście będą za to dodatkowe pieniądze.

– Oczywiście. Zgadzam się. – Uśmiechnąłem się.

– Przyjdź w poniedziałek do mojego biura. Dogadamy szczegóły. Na dzisiaj to wszystko.

Pożegnałem się z mężczyzną, a zadowolenie nie znikało z mojej twarzy. W końcu zaczyna mi się układać! Udałem się do niewielkiego pomieszczenia dla personelu, gdzie każdy z nas zostawiał swoje rzeczy.

Po wejściu do środka, kilka osób, które również znalazło się w pomieszczeniu, gratulowało mi udanego występu. Bardzo mi to wszystko schlebiało. Pożegnałem się ze znajomymi z pracy, zaraz wychodząc z lokalu i kierując się w stronę swojego domu.

Po drodze udałem się na małe zakupy. Jutro miałem wolne, lecz wiedziałem, że nie będzie mi się chciało iść do żadnego marketu. Wiedząc, że kwiaciarnia, którą zawsze odwiedzam jest w niedziele zamknięta, udałem się do niej dzisiaj, po kwiaty na jutro.

Jimin

Westchnąłem ciężko, nie mając pojęcia co robić. W końcu musiało tak wyjść. Przecież nie mogło tak być, że Daehyuk by niczego nie zauważył. Nie potrafiłem ich wyrzucać i po prostu chowałem je w kartonie w swojej szafie. Leżał na dnie, przykryty bluzą, która zresztą też pierwotnie miała innego właściciela. Tego na szczęście nie zauważył. Lecz nie kwiaty, na które dwukrotnie natknął się pod naszymi drzwiami.

Pierwszy raz mogłem skłamać, że nie wiem o co chodzi i to musi być jakaś pomyłka. Lecz już kolejnego takiego incydentu nie mogłem tak łatwo zbyć. Dobrze, że w żaden z tych dni Jungkook nie postanowił mi w gratisie przeprosinowym podrzucić śniadania do pracy.

Nie zmieniało to faktu, że Dae był na mnie obrażony i prawie w ogóle się do mnie nie odzywał. Miał mi za złe, że coś przed nim ukrywam i nie chcę nic powiedzieć. Ale ja nie umiałem mu powiedzieć prawdy co do tych kwiatów.

Z skruszoną miną podałem hyungowi kawę, a on wziął ją ode mnie, nawet na mnie nie patrząc.

– Długo zamierzasz się na mnie gniewać? – Spytałem, wracając na miejsce na kanapie obok niego.

– Dopóki mi nie wyjaśnisz o co chodzi z tymi kwiatami.

Westchnąłem bezradnie. On naprawdę musi to ciągnąć? Nie może odpuścić? Chociaż z drugiej strony ma prawo dociekać, dlaczego jego partner dostaje jakieś kwiaty z karteczką z przeprosinami. Ja po prostu bałem się mu o tym wszystkim powiedzieć prawdy, bojąc się, jak to może się zakończyć.

Usłyszałem dźwięk przychodzącej wiadomości. Oboje spojrzeliśmy na stół, gdzie leżały nasze telefony, oboje mieliśmy taki sam sygnał. Lecz to ekran mojego się podświetlał. Dae pochylił się by podać mi urządzenie, do którego miał bliżej. Uznałem to za dobry znak. Może jego złość na mnie powoli się kończy.

– Możesz mi wyjaśnić co to ma znaczyć? – Powiedział dość poważnym tonem, podając mi telefon.

No i po nadziei. Wiedziałem co to może być. Rano przed pracą natknąłem się na róże, lecz nie otrzymałem żadnej wiadomości, która również była jego rutyną. Spojrzałem na wyświetlającą się na ekranie blokady wiadomość.

Stalker Jeon: Wybacz

Odblokowałem urządzenie, a telefon nagle został wyrwany z moich rąk. Z ciężko bijącym sercem patrzałem jak hyung przegląda najpewniej historię wiadomości od Jungkooka. Moja sytuacja była o tyle dobra, że na żadną z nich nie odpisałem. Uważałem, że najlepszą taktyką będzie ignorowanie tego, mając nadzieję, że w końcu mu się znudzi.

– Jimin to trwa ponad dwa tygodnie. Kto to pisze?

– Nie wiem. – Powiedziałem pierwsze co mi przyszło do głowy.

– W nazwie masz jakieś nazwisko. – Zgromił mnie wzrokiem. – Jak możesz mnie tak bezczelnie okłamywać?!

– Ja po prostu nie wiem jak mam ci to wyjaśnić. – Jęknąłem skruszony.

– Wprost! Kto do ciebie wypisuje i dlaczego?!

– Mój były. – Powiedziałem, uciekając wzrokiem na swoje dłonie położone na kolanach.

– Co? Dlaczego do ciebie wypisuje? Przecież rozstaliście się jakieś dwa lata temu, tak?

– Wpadłem na niego w zeszłym miesiącu. To tyle.

– Tylko tyle? Dlaczego więc dopiero od niedawna zaczął cię nękać tymi wiadomościami? Za co przeprasza?

– Nie wiem dlaczego. – Powiedziałem, co nie było zgodne z prawdą i miałem nadzieję, że Dae tego nie zauważy. – Pewnie za to, że ode mnie odszedł. Daehyuk, ja naprawdę nie wiem co mam ci więcej powiedzieć. Nawet mu nie odpisuje, staram się to ignorować. Nie dawać mu żadnych nadziei. Nie wiem dlaczego nie przestaje.

– Ponieważ na coś liczy. – Powiedział dość chłodno, a mnie przeszedł dreszcz. – Co się stało podczas tego spotkania?

– Nic! Nie chciałem nawet z nim rozmawiać. – Spojrzałem na niego, błagalnym wzrokiem.

– Nie chcesz to nie mów. – Burknął, zostawiając telefon i wstając z kanapy.

Po chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwi sypialni. Świetnie.

Jungkook

Miałem dzisiejszego dnia wolne, dlatego mogłem pozwolić sobie na zostanie dłużej, by móc obserwować Jimina wychodzącego do pracy. Szkoda tylko, że pogoda zbytnio nie dopisywała. Zaczęło delikatnie mżyć, lecz nie przejmowałem się tym, mając nadzieję, że bluza z kapturem w zupełności mi wystarczy.

Stałem pod drzewem, licząc na to, że korona drzew nieco uchroni mnie przed deszczem. Stałem dostatecznie daleko by zostać niezauważonym i wystarczająco blisko by móc bezkarnie przyglądać się Jiminowi chociaż przez tę krótką chwilę.

Czekałem. Poruszyłem się niecierpliwie, zauważając otwierające się drzwi. Lekko skrzywiłem się widząc przy ChimChimie tego całego doktorka. A może i dobrze. Ciekawe czy już widział kwiaty? Przyglądałem się im uważnie, będąc ciekaw reakcji starszego z nich.

Widziałem jak Jimin podnosi kwiaty, a po chwili lądują one w rękach doktorka. Ten zdawał się jakby tym nie przejąć. Znieruchomiałem widząc jak pomimo tego wszystkiego usta tego łajdaka łączą się z tymi pełnymi hyunga. Wymienili jeszcze po dwa zdania między sobą, a następnie ponownie obce wargi smakują tych, które powinny należeć tylko do mnie. Zacisnąłem dłonie w pieść, a usta zamieniły się w wąską linię.

W końcu Jimin odszedł pod osłoną parasola. Doktorek natomiast jeszcze chwilę stał na dworze pod dachem. Odprowadzał go wzrokiem, aż w końcu zaczął się rozglądać dookoła, jakby czegoś lub kogoś szukając.

Widziałem jak mężczyzna próbuje złamać kwiaty w pół, lecz jedna z jego rąk nagle odskakuje na bok, a róże upadają na ziemię. Musiał natrafić na jakiś kolec, co trochę mnie dziwi, ponieważ zawsze kwiaciarka pozbywała się ich wszystkich. Nie chciałem by dłonie Jimina doznały jakiekolwiek krzywdy. Jednak w tym momencie cieszę się, że jakiś tam pozostał.

Zaraz jednak stopa doktorka twardo stanęła na kwiatach i poczęła je dokładnie niszczyć. Mogłem się założyć, że na jego ustach widniał złośliwy uśmiech. Wiedział już o kwiatach. Musiał podejrzewać, że ich doręczyciel mógł być w pobliżu, dlatego zdecydował się na tą całą szopkę.

Chciał mnie zdenerwować. Udało mu się. Byłem wściekły! Jak on mógł położyć swoje usta na tych należących do Jimin?!

Przetarłem dłonią twarz, chcąc pozbyć się kropel deszczu, które wpadały mi do oczu. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęło mocniej padać. Mimo to stałem w miejscu, piorunując mężczyznę wzrokiem. Kiedy w końcu zniknął za drzwiami swojego domu, ruszyłem się spod drzewa.

Na piechotę kierowałem się do swojego domu. Liczyłem na to, że deszcz nieco ostudzi mój zapał do zrobienia temu mężczyźnie krzywdy. Pogoda raczej nie pomogła, ale zwiększający się dystans już tak.

Do domu dotarłem cały przemoczony. Szybko przebrałem się w suche ubrania oraz zrobiłem sobie herbatę. Uspokajającą.

Przecież od początku miałem świadomość, że Jimin jest w związku z doktorkiem. Jednak zobaczenie ich razem, w dodatku całujących się, było ponad moje siły. Byłem wściekły i cholernie zazdrosny.

Jimin

Do weekendu było mi naprawdę ciężko z powodu zachowania hyunga. Jednak już w niedzielę ten stan rzeczy uległ zmianie. Przeprosił mnie i zaczął zachowywać się jakby się nic nie stało. Było to trochę dziwne, lecz nie pozostawało mi nic innego jak cieszenie się z spokoju w domu.

Dzisiaj Daehyuk miał dopiero na nocną zmianę, dlatego niezwykle się zdziwiłem, widząc go na nogach wcześniej ode mnie. Na stole czekało już na mnie nawet śniadanie. Starałem się z uśmiechem na stanie przyjmować ten stan rzeczy.

Zacząłem się nieco stresować, kiedy zacząłem sobie uświadamiać, że Dae chce mnie pożegnać przed drzwiami. Bałem się, że będzie chciał wyjść, a przed drzwiami ponownie znajdzie się róża. Bywały dni, że leżały tam one nie rano, lecz dopiero, gdy wracałem z pracy. Modliłem się w duchu, by to był właśnie taki dzień.

Z pewną obawą otwierałem drzwi domu. Spiąłem się widząc kwiaty na wycieraczce. Wyszedłem na zewnątrz i podniosłem je z ziemi. Spojrzałem zakłopotany na hyunga.

– Daj mi je, słońce. – Powiedział spokojnie, nawet z delikatnym uśmiechem.

Zrobiłem to o co poprosił.

– Miłego dnia w pracy. – Powiedział, zbliżając się i łącząc nasze usta w pocałunku. – Pada, wziąłeś parasolkę?

– Tak, mam.

Wyciągnąłem ją z torby. Spakowałem ją wczoraj, ponieważ zapowiadali deszcze we wczorajszych wiadomościach. Wyciągnąłem ją i rozłożyłem. Nim odszedłem, hyung powoli przyciągnął mnie do siebie i ponownie połączył nasze usta, tym razem w nieco bardziej namiętniejszym pocałunku. Oddawałem pieszczotę, nieco zdziwiony. Rzadko żegnał mnie aż tak czule.

– Do zobaczenia skarbie. – Uśmiechnął się do mnie.

Pożgałem się z nim, po czym ruszyłem w stronę pracy. Krople stukały o materiał parasolki. Żałowałem, że wcześniej nie sprawdziłem pogody za oknem i nie zamówiłem taksówki. Docierając do budynku przedszkola, miałem nieco przemoczone buty. Te na szczęście mogłem zmienić w pracy.

Jungkook

Stanie na deszcze w samej bluzie nie było najlepszym pomysłem. Podobnie jak powrót z buta do domu podczas ulewy. Nie mogło obejść się bez żadnych konsekwencji. Szczególnie zdrowotnych. Już następnego dnia z samego rana stałem w kolejne u lekarza, walcząc z deszczami i wykańczając drugą paczkę chusteczek.

Na szczęście obeszło się bez antybiotyku. Jednak do końca tygodnia miałem wolne w pracy. Nie chcąc zawieść kierownika, który już pozmieniał grafik, dzieląc występy między mnie i Marka, obiecałem mu, że w niedzielę, będę w stanie przyjść na swój występ.

Dlatego też wracając do domu zaszedłem do apteki. Oprócz leków z recepty kupiłem coś dodatkowego na grypę i dwa specyfiki na gardło. Ono musiało być w formie do niedzieli.

Zresztą, nie zmierzałem również odwoływać swojego piątkowego spotkania z Seokjinem. Zbyt długo się z nim nie widziałem, by kolejny raz to przekładać. Poza tym nie mogłem również obdarowywać mojego Jimina różami czy śniadaniem do pracy. Wolałem nie lekceważyć zaleceń lekarza o pozostawaniu w łóżku, fundując sobie przez to czegoś poważniejszego, co na dłużej uziemiłoby mnie w domu.

Choroba w tym momencie była mi cholernie nie na rękę. Dlatego też ze wszystkich sił starałem się wyzdrowieć, pożerając końskie dawki leków.

Jednak nawet to nie chroniło mnie przed odchorowaniem swojego w łóżku. Leżałem samotnie, drżąc pod kołdrą z zimna i wpatrując się w ekran telewizora. Gdy on zaczynał mnie nudzić, przenosiłem się na laptopa. Robiłem wszystko by pozostać w łóżku, lecz jakoś zająć swój umysł.

W końcu nie wiem czy z nudów, czy przez poniedziałkowe widoki, czy przez zwykłą tęsknotę, wylądowałem z laptopem na kolanach i podpiętym do niego zewnętrznym dyskiem.

Zainwestowałem w niego, kiedy byłem w gorszej sytuacji finansowej. Chciałem sprzedać laptopa, jednak nie chciałem stracić wszystkich danych. Wyciuranie ostatnich pieniędzy na ten dysk i przeniesienie najważniejszych pików na niego, by zaraz nieco odbić sobie to na sprzedaży lapka nie było najgorszym pomysłem. Na tamten moment wyszedłem z kasą na plus oraz nie straciłem danych.

Siedziałem przeglądając stare zdjęcia. Na mojej twarzy widoczny był uśmiech, widząc nastoletniego Kookiego. Byłem taki rozkoszny. Później zaczął pojawiać się Taehyung, za którym strasznie tęskniłem. Za jego wiecznie dobrym nastrojem i specyficznym poczuciem humoru. A gdy zaczął pojawiać się Jimin, moje policzki było mokre od łez, widząc ile straciłem.

Przez większą część dnia płakałem, walczyłem z napadami kaszlu oraz drgawkami spowodowanymi w połowie przez chorobę, w połowie przez emocje.



Będąc uziemionym w domu, nie mogłem zanosić już kwiatów Jiminowi. Na ten czas zrezygnowałem również z pisania do niego wiadomości. W duchu liczyłem na to, że dzięki temu może sam się do mnie odezwie. Jednak z każdym dniem czułem coraz większe rozczarowanie. Żadnej wiadomości nie otrzymywałem.

Jimin

Byłem nieco zmieszany. Na początku tygodnia najpierw Daehyuk odwala jakiś dziwny numer, odprowadzając mnie z samego rana do drzwi i nie robiąc mi już awantury o kwiaty, które ponownie były pod drzwiami. A następnego dnia jak i w każdy kolejny, po kwiatach czy wiadomościach nie było już widy czy słychu.

Dae mógł się z nim spotkać? Nie. Wtedy na pewno miałbym niezłe kłopoty w domu, a poza tym takie coś nie zniechęciłoby Jungkooka. Głupi pewnie uznałby to jeszcze za wyzwanie.

Jednak nic nie zmieniało faktu, że od pięciu dni nie dostałem od niego żadnej wiadomości czy róży. Idiota przez ponad dwa tygodnie, dzień w dzień przynosił mi te głupie chwasty, a teraz wielkie zero.

Powinienem się cieszyć. W końcu mam ten spokój którego chciałem. Chociaż chyba bardziej niż tego, w rzeczywistości po prostu chciałem widzieć te jego starania. Tę walkę o mnie, o nas. Nie wiedziałem co powinienem myśleć, gdy nagle to wszystko ustało.

Za bardzo go dopychałem od siebie? Zbyt długo go ignorowałem? Nie wiem. Nie miałem z kim o tym porozmawiać. Nikt poza Hoseokiem nie wie, że udało mi się spotkać Jungkooka. Jednak nawet on nie wie ile tak naprawdę spędziliśmy ze sobą czasu.

Takie myśli dręczyły mnie przez całe pięć dni. Po utraceniu tej nowej rutyny zapragnąłem jakiejś zmiany w swoim życiu. Jednak nie było to rozpoczęcie pisania do Jungkooka. Kierując się chwilową zachcianką wylądowałem na fotelu fryzjerskim z pomysłem, który wpadł mi do głowy pięć minut wcześniej.

Po tym kroku poczułem tylko połowiczną ulgę. Nadal mi czegoś brakowało. To było na pewien sposób znajome, lecz nie sprawiło, że to dziwne uczucie wewnątrz mnie zniknęło. Nie mniej jednak z pewną tęsknotą przeczesałem swoje włosy, patrząc na odbicie w lustrze.

Podziękowałem fryzjerce, po czym spóźniony kierowałem się do domu. Podczas zabiegów widziałem, że Dae wysłał mi wiadomość z pytaniem, gdzie się podziewam. Zgodnie z prawdą odpisałem mu, że jestem u fryzjera.

Z uśmiechem na ustach wchodziłem do domu. Po chwili na korytarzu znalazł się starszy. Widziałem jak patrzy na mnie szczerze zdziwiony. Moja pewność siebie nieco spadła.

– Jimin?

– Nie podoba ci się? – Spytałem niepewnie.

– Wyglądasz ślicznie jak zawsze. – Powiedział z mniejszym przekonaniem niż zawsze. – Ale uważam, że w swoich naturalnych również wyglądałeś prześlicznie. Skąd ta nagła zmiana?

– Chciałem po prostu zmienić coś w swoim wyglądzie. Już długo chodziło mi to po głowie.

Widziałem uśmiech na jego twarzy, lecz nie było w jego wzroku tego czego oczekiwałem, czego potrzebowałem. Starając nie dać po sobie niczego poznać, ściągnąłem buty i wyminąłem go, kierując się do jadalni.

Zjedliśmy obiad w wspólnym gronie, następnie przenosząc się do salonu na kanapę. Z każdą minutą jednak pustka wewnątrz mnie stawała się coraz bardziej uciążliwa. Czułem się coraz gorzej. Jakby mi czegoś brakowało, tylko nie wiedział czego. Jakby czegoś chciał, ale sam nie wiedział czego.

Było to na tyle uciążliwe uczucie, że nie pozwalało mi spokojnie usiedzieć w miejscu. Kręciłem się na kanapie, czując niemal fizyczny dyskomfort.

– Skabie, wszystko w porządku? – Odezwał się hyung, spoglądając na mnie zmartwiony. – Coś cię boli?

Tak. Drugi raz złamane serce. Przed odpowiedzią jednak uchronił mnie dźwięk przychodzącej wiadomości na mój telefon. Chwyciłem urządzenie do ręki.

Taehyung: Przypomnij mi, że mam w przyszłym tygodniu ci coś powiedzieć. I przypomnij mi, że nie możesz odmówić!

– Taehyung mówi, że idą z Hoseokiem na miasto i pytają się czy do nich nie dołączę. – Skłamałem wprost. – Chyba skorzystam z tej propozycji.

– Jimin, dzisiaj jesteś jakiś nieswój.

– Może właśnie potrzebuje trochę rozrywki. – Uśmiechnąłem się. – Później i tak siedziałbym sam, bo idziesz do pracy. Przejdę się z nimi.

– Dobrze.

Wstałem z kanapy i zacząłem się przygotowywać. Tak naprawdę nie miałem dla kogo się stroić. Przecież nie idę na żadną randkę tylko na samotne picie w jakimś barze. Pragnąłem się najzwyczajniej w świecie upić.

Mimo wszystko założyłem na siebie skórę, korzystając z nieco chłodniejszego wieczora, białą koszulkę oraz poprzecierane spodnie. Taki styl lubiłem za młodzieńczych lat. Nawet zdecydowałem się na delikatny makijaż. Blond włosy dzielił przedziałek na środku, odsłaniając czoło.

Spojrzałem w lustro widząc Jimina, który ledwo co skończył dwudziestkę. Jedyną rzeczą, która wskazywała, że jest to jedynie marna podróbka był brak łobuzerskiego i wesołego uśmiechu oraz tej iskry w oku.

Uznając się za wystarczająco gotowego do wyjścia, opuściłem łazienkę.

– Gdzie się tak stroisz? – Zaśmiał się, po mojej długiej wizycie w łazience.

– Raz na jakiś czas mogę.

Pożegnałem się ze starszym, życzyłem mu miłej pracy i wyszedłem z domu. Przez pewien czas kręciłem się po mieście bez większego celu. Zastanawiałem się czego właściwie oczekiwałem od lokalu, w którym chciałbym się zatrzymać. Czy ma być to klub, gdzie wytańczę się i wyszaleję, czy może raczej bar, gdzie siądę sobie w cichym kącie i będę wlewał w siebie alkohol.

Przechodziłem właściwie obok kolejnego lokalu, w którym jednak nie postanowiłem się zatrzymać, kiedy usłyszałem znajomy głos.

– Jimin? – Odezwał się zdziwiony.

Zatrzymałem się. Patrzałem jak Yoongi hyung lustruje mnie uważnym wzrokiem. Na koniec na jego twarzy pojawił się dosyć dziwny wyraz. Nieco intrygujący, chociaż może i trochę niepokojący.

– Musimy porozmawiać. – Powiedział stanowczo. – Ale teraz muszę iść. Zadzwoń do mnie później.

Chłopak odszedł w stronę postoju taksówek szybkim krokiem, zaraz odjeżdżając jedną z nich. Dobra, to było trochę dziwne. Nieco zmieszany tą sytuacją, postanowiłem, że w końcu muszę się gdzieś zatrzymać.

Znalazłem niewielki bar.

__________________________

Jestem ciekawa waszych opinii co do aktualnej sytuacji chłopaków :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top