Rozdział 74
Zaskoczyliście mnie dyskusjami pod poprzednim rozdziałem. Mam nadzieję że i ten was nie rozczaruje 😉
_______________________
Jungkook
To było naprawdę dziwne. Jechałem właśnie z rodzicami swojego byłego chłopaka by spędzić u nich w domu kilka dni.
– Rozumiem, że widziałeś się z Chimem? – Odezwała się kobieta. – Tak wnioskuję z naszej rozmowy.
– Dwa tygodnie temu przez przypadek wpadliśmy na siebie. To w sumie tyle. Zdążyliśmy w tym czasie zamienić kilka słów lub nawet się pokłócić. Ciężko mi dokładnie stwierdzić.
– Nic mi o tym nie wspominał. Jak mógł nam o tym nie powiedzieć. Zastanawialiśmy się czy jesteś jeszcze w ogóle w Seoul.
– Nigdzie się stamtąd nie ruszałem.
Rozmowy na pewien czas ucichły. Oparłem głowę o szybę obok mnie, przymykając oczy. Szum samochodu i lekkie drgania, działały na mnie uspokajająco.
– Jungkookie, już jesteśmy. – Usłyszałem głos obok mnie.
Zamrugałem nieco zdezorientowany. Widząc panią Park oraz ich dom przez przednią szybę, szybko zorientowałem się w sytuacji. Musiałem przysnąć w czasie drogi. Wysiadłem z samochodu, zabierając swoją torbę z bagażnika.
Wszedłem do domu, rozglądając się ciekawsko. Zdawało się, że nic się nie zmieniło.
– Kolacja będzie za dwie godziny. – Poinformowała mnie pani Park. – Możesz pójść do góry się rozgościć. Drugie drzwi po prawej. Pamiętasz, gdzie jest łazienka?
– Tak. Dziękuję bardzo.
Nadal nie wiedziałem, dlaczego to wszystko robią. Naprawdę powodem była jedynie tęsknota za mną i moja długa nieobecność? To było naprawdę miłe, szczególnie gdy od własnych rodziców nie miało się wieści od ponad dwóch lat. Wiedziałem, że pomimo pobytu tutaj, na pewno nie będę próbował się z nimi spotkać, czy chociażby zbliżać do ich domu.
Wraz z torbą udałem się na piętro. Zatrzymałem się przed swoimi drzwiami, odwracając się i spoglądając na te, należące do pokoju Jimina. Skarciłem siebie za chęć, zajrzenia tam. Jestem gościem, naprawdę niegrzecznie byłoby myszkować po domu.
Wszedłem do pomieszczenia. Przez chwilę siedziałem na łóżku, zastanawiając się, co powinienem zrobić. Ostatecznie z torbą podszedłem do jednej z szaf, by się wypakować. Nieco się zmieszałem, gdy po otwarciu drzwi ujrzałem, że jest ona pełna ciuchów. Pomyliłem pokoje i wszedłem do czyjegoś?
Wystarczyło kilka sekund, bym rozpoznał każde z tych ubrań. Z lekkim uciskiem w sercu, przejechałem ręką po niektórych z nich. Uciekając od Jimina, nie mogłem wszystkiego zabrać. Jeszcze na początku zastanawiałem się, co zrobi z wszystkimi moimi rzeczami, które porzuciłem. Chyba właśnie znalazłem odpowiedź.
Nie wyrzucił ich, jak założyłem, ani nie spalił, co również brałem za prawdopodobne. Trzymali to wszystko przez tak długi czas. Na pewno to nie działo się bez wiedzy hyunga. On musi coś do mnie nadal czuć. Muszę mieć u niego jakiekolwiek szanse. Mam już dość tej rozłąki.
Wyszedłem z tymczasowo swojego pokoju, zaraz wchodząc do tego należącego do Jimina. Nic się tutaj nie zmieniło. Podszedłem do jednej z szaf i wyciągnąłem jedną z jego bluz. Co prawda niezbyt dobrze było czuć na niej jego zapach, lecz liczyło się to, że należała do niego.
Tak bardzo żałowałem tego, że od niego odszedłem. Jaki jak musiałem być głupi, myśląc, że bez niego będzie mi lepiej? Idiota!
Jimin
Sprawdziłem, czy mam spakowane wszystko, chociaż tak naprawdę to nic nie musiałem ze sobą brać. Przecież jadę tylko do rodziców na weekend. Nie uprzedzałem ich o swoim przyjeździe. W końcu mama sama prosiła mnie bym wpadł w ten weekend, gdy przepraszała mnie, że jednak sami nie mogą do mnie przyjechać. Nie odpowiedziałem jej wtedy nic. Teraz będzie miała odpowiedź.
– Gotowy? – Spytał Dae, spoglądając na mnie z czułym uśmiechem.
Razem wsiedliśmy do taksówki. Podróż trwała krótko. W końcu jechałem tylko pod dom Hoseoka. Przyjaciel był tak miły, że ponownie pożyczał mi samochód. Gdy znaleźliśmy się na miejscu, Hobi stał już przy aucie, czekając na nas. Przywitaliśmy się, po czym przerzuciłem swoją torbę z jednego samochodu do drugiego.
– Pozdrów ode mnie swoich rodziców.
– Dobrze. A ty jedz regularnie i się nie przepracowuj.
– Ode mnie również ich pozdrów. – Odezwał się Hoseok.
– Jasne.
Pożegnałem się z Daehyukiem krótkim pocałunkiem. Pomachałem im jeszcze z samochodu i ruszyłem w drogę. Już po chwili Seoul zostało jedynie we wstecznym lusterku. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, zalewając czerwienią kontury wysokich budynków.
Wyruszałem dopiero pod wieczór, ponieważ tak jak ja musiałem wrócić z pracy i się spakować, tak Hoseok potrzebował jeszcze na jakiś czas samochodu. Jednak nadal dotrę do rodziców szybciej niż pociągiem.
U rodziców będę najprawdopodobniej późnym wieczorem. Mam tylko nadzieję, że nie będą jeszcze spali. Nie mogę się doczekać uśmiechu mamy na mój widok. Najpewniej dzisiaj da mi jeszcze spokój, lecz jutro z samego rana zacznie wypytywać o wszystko co się u mnie dzieje.
A ja chyba nie będę mógł jej powiedzieć o wszystkim. Nie jestem pewien czy wspominanie o nim będzie dobrym posunięciem. Szczególnie, że miejmy nadzieję, nie będziemy mieli okazji się już nigdy spotkać.
Tak jak przypuszczałem do Busan dotarłem późnym wieczorem. Słońce już dawno schowało się za horyzontem, jedynym źródłem światła był księżyc i uliczne latarnie. Temperatura przyjemnie spadła, pozbywając się panującego zaduchu.
Jungkook
Spędziłem w domu państwa Park już kilka dni. Po weekendzie planowałem wracać do stolicy. Naprawdę dobrze mi się tu mieszkało. Czułem się jak na prawdziwych wakacjach w domu.
Dużo czasu przebywałem na zewnątrz, spacerując uliczkami znajomego miasta czy przechadzając się brzegiem plaży. Oczywiście pomagałem pani Park w wszystkich obowiązkach domowych czy posiłkach. Nie chciałem być jedynie pasożytem.
Właśnie kończyliśmy przygotowywać kolację. Przez ten czas nauczyliśmy się dzielić obowiązkami. Po tym jak ponownie przez częściowy brak czucia w dłoniach, o którym kobieta dotychczas nie wiedziała, skaleczyłem się, ona zajmowała się krojeniem i przygotowywaniem składników, a mnie przydzieliła do bezpieczniejszych rzeczy.
Pan Park niedawno wrócił z pracy i właśnie przygotowywał się do posiłku.
– Nakryjesz do stołu?
– Oczywiście. – Uśmiechnąłem się.
Już wiedziałem, co znajduje się w każdej szafce. Bez problemu wyciągnąłem potrzebne naczynia i udałem się z nimi do jadalni. W tym czasie pan Park zasiadł na jednym z krzeseł, a ja poinformowałem go, że kolacja już praktycznie gotowa.
Razem z panią Park przynieśliśmy jedzenie i we wspólnym gronie zjedliśmy posiłek. Kolacje zawsze spędzaliśmy we trójkę. Później zazwyczaj pan Park szedł szykować się do snu, a ja zostawałem jeszcze chwilę z jego żoną, by wypić herbatę i porozmawiać. Zazwyczaj wypytywała mnie jak spędziłem dzień.
– Kiedy zamierzasz wracać? – Spytała, gdy zostaliśmy sami.
– Pojadę porannym pociągiem w poniedziałek.
– Wiesz, że nie musisz się spieszyć. – Zapewniła mnie.
– Już i tak nadwyrężam państwa gościnność. Jestem naprawdę wdzięczny, że mogłem tu pobyć przez te kilka dni.
– Przecież zawsze ci mówiliśmy, że możesz przyjeżdżać do nas kiedy tylko masz na to ochotę. I to bez Jimina. Dlaczego nie zrobiłeś tego wcześniej?
– To skomplikowane. – Westchnąłem, upijając łyk herbaty.
– Tak bardzo się martwiliśmy o ciebie przez ten czas. Jimin praktycznie niczego nam nie powiedział. Nic nie wiedział, albo po prostu nie chciał nam powiedzieć.
– Sam za dużo nie wiedział. – Pokręciłem głową. – Po wypadku ciężko było mi z nim mieszkać. Nie twierdzę, że to jego wina, bo sam również głupio postępowałem w niektórych momentach.
Wiedziałem, że w końcu zacznie wypytywać. Nie z powodu wścibstwa, a ze zwykłej matczynej troski.
– On tak bardzo rozpaczał po tym potrąceniu. A później...
– Tylko, że to nie było potrącenie, a próba samobójcza. – Wtrąciłem się by powiedzieć coś, co prawdopodobnie każdy, włącznie ze mną, bał się im wcześniej powiedzieć.
Kątem oka widziałem jak zamiera w bezruchu. Dobrze, że w tym momencie nie trzymała szklanki w górze, ponieważ obawiam się, że wylądowała by twardo na blacie.
– Jimin i Yoongi wiedzieli o tym. Ale rozumiem, dlaczego nikomu o tym nie mówili. – Mówiłem nieco ściszonym głosem. – U nas nie zawsze było kolorowo. Jimin zrobił kilka głupich rzeczy, a ja chyba jeszcze głupszych. Po tym wszystkim po prostu ciężko było mi przy nim funkcjonować, jakby się nic nie stało.
Mówiłem, częściowo przypominając sobie tamte emocje.
– Myślałem, że moje odejście od niego rozwiąże pewne problemy. Że nam obu będzie lepiej. Zwątpiłem w swoje uczucia do niego, zrzucając winę na zwykłe przyzwyczajenie. Z czasem zacząłem rozumieć, że byłem w błędzie. Jednak rozumie pani, że nie mogłem do niego wrócić. Nie, wiedząc, że na pewno go skrzywdziłem.
Teraz jestem tego bardziej niż pewien.
– Zrzucałem całą winą, za wszystkie nasze potknięcia na siebie. Później na niego. Ale oboje zawaliliśmy sprawę. Chociaż moje dwa ostatnie pomysły były naprawdę beznadziejne. – Zaśmiałem się smutno. – Do pewnych wniosków chyba trzeba po prostu dorosnąć.
– Naprawdę musiałeś zostawić go bez sowa? – Jej głos lekko zadrżał.
– Chyba nie przemyślałem tego do końca. Również tego jak będę później żył. Chyba byłem zbyt wielkim optymistą. Zdecydowanie przeceniłem swoje szczęście.
Czułem ucisk w gardle.
– Słońce, co się z tobą działo przez ten cały czas? Gdzieś ty się podziewał?
– Naprawdę nie chce pani wiedzieć. Wolałbym, żeby Jimin również się nie dowiedział, ale na to już za późno. – Przełknąłem ciężko ślinę. – Naprawdę spierdoliłem sprawę. – Szepnąłem smuto. – A teraz on kogoś ma, mam rację? I to nie jest przelotny związek.
– Z Daehyukiem spotykają się dobre pół roku. Mieszkają razem.
Mi się życie do końca zaczęło sypać, a on zaczął je sobie układać.
– Spóźniłem się. – Stwierdziłem, wpatrując się w pustą szklankę.
– Kookie, zawsze będziesz moim jedynym zięciem. – Zapewniła mnie. – Nikogo innego nie uznam.
– To miłe, ale to Jimin musi mnie z powrotem uznać. Ale chyba jest teraz szczęśliwy. Poza tym nie wybaczy mi tego wszystkiego.
– Wybaczy. – Zapewniała pani Park z błyszczącymi oczami.
– Widziałem go i wiem, że mi nie wybaczy. Nie powinien.
– Skarbie uwierz. To jest mój syn i wiem jak bardzo cię kochał. I nadal tak jest, tylko musi to sobie przypomnieć. – Kobieta ujęła moją twarz w swoje małe dłonie. – Obiecaj, że sobie go nie odpuścisz. Proszę.
– Obiecuję. – Szepnąłem, patrząc na nią.
Na jej twarzy pojawił się uśmiech. Odsunęła się ode mnie, pociągając raz nosem.
– Przepraszam, że cię tak tu przeciągnęłam. Idź już na górę, szykuj się do spania. Śpij dobrze, Kookie.
– Dziękuję, państwo również niech mają dobry sen.
Zaniosłem nasz puste kubki do zlewu, po czym udałem się na piętro. Wziąłem z pokoju swoją kosmetyczkę oraz prowizoryczną piżamę, z którą zaraz skierowałem się do łazienki. Podczas gdy woda nalewała się do wanny, ja rozebrałem się i spojrzałem w lustro. Nadal przychodziło mi to z trudem. Ale przecież w końcu muszę się nauczyć z sobą żyć. Przeszłości nie zmienię.
Mimo wszystko uśmiechnąłem się, patrząc na swoje jasnobrązowe włosy, które były dziełem pani Park.
Wszedłem do gorącej wody, zanurzając się po samą szyję. Bardzo miło, że rodzice Jimina stoją po mojej stronie. Jednak wrócenie do niego, pomimo moich szczerych chęci i skruchy, będzie naprawdę trudną do osiągnięcia rzeczą. Za późno rozumiałem swój błąd oraz za bardzo go skrzywdziłem.
Jednak co poradzę, że moje serce nawet po tych dwóch latach, bije tak samo mocno na jego widok. Nadal go kocham.
Jimin
Zaparkowałem przed domem moich rodziców. Poczułem przyjemne ciepło na jego widok. Wyciągnąłem swój bagaż, po czym podszedłem do drzwi wejściowych. Miałem klucze, lecz nie chciałem ich straszyć o tak później porze. Nacisnąłem niewielki guziczek obok, słysząc dźwięk dzwonka rozchodzący się po domu.
– ChimChim?
– A jednak dalej mnie rozpoznajesz. – Zaśmiałem się, wchodząc do środka. – Wspominałaś, że chcesz mnie widzieć w weekend, tak więc jestem.
Wyglądała na zaskoczoną. Pomimo chęci chyba nie spodziewała się, że naprawdę przyjadę. Dobrze, że niespodzianka mi się udała.
Pomimo uśmiechu wyglądała na zmartwioną czymś.
– Mamo, wszystko w porządku?
– Tak, skarbie. Jestem po prostu zmęczona. – Powiedziała przecierając oczy.
– Pójdę do siebie. Rano porozmawiamy. – Przytuliłem ją. – Dobranoc.
– Dobranoc. – Odparła dosyć niepewnie.
Ściągnąłem buty i wraz z niewielką torbą skierowałem się do góry do swojego pokoju. Trochę niepokoiło mnie zachowanie mamy, lecz może rzeczywiście to wina zmęczenia. Jutro rano będę musiał ją o to dopytać.
Nim sięgnąłem dłonią do klamki swojego pokoju, spojrzałem ze zdziwieniem na uchylone drzwi łazienki oraz jednego z pokoi. Rodzice zawsze wszystkie drzwi zamykali. Nie lubili przeciągów. Może mieli gości i ktoś korzystał z tych pomieszczeń? Tylko nie pasowało do tego wydobywające się z pomiędzy uchylonych drzwi łazienki światło.
Ktoś tam musiał być w tej chwili. Mama musiała zapomnieć mi wspomnieć, że mają gościa lub gości.
Ostrożnie odłożyłem torbę na podłogę, koło swojego pokoju. Zrobiłem kilka kroków, chcąc zajrzeć do środka i zobaczyć, kto znajduje się w pomieszczeniu. Nim zdążyłem do niego podejść, drzwi rozchyliła czyjaś dłoń, a postać wyszła na zewnątrz.
On również znieruchomiał na mój widok. Kogo jak kogo, ale jego na pewno nie spodziewałem się zastać w domu moich własnych rodziców. Nawet przez głowę mi nie przeszła mi myśl, że mogę zastać Jungkooka ubranego w krótkie szorty i mocno wyciętą bokserkę, z małym ręcznikiem przewieszonym głowę. Trzymał rękę w górze, na mój widok przerywając wycieranie wilgotnych włosów.
Przez pewien czas żadne z nas się nie poruszało, niczym ofiary, które właśnie spostrzegły zagrożenie. To ja ruszyłem w jego stronę jako pierwszy.
– Jak mogłeś?! – Pchnąłem go na ścianę za jego plecami. – Jak mogłeś tak odejść?! – Zacząłem szarpać za jego koszulkę. – Jak mogłeś znowu mi to zrobić?! – Załkałem, zaczynając go uderzać pięściami w pierś.
Jungkook
Nic mnie nie przygotowało na spotkanie Jimina, gdy wychodziłem z łazienki po kąpieli. Po prostu znieruchomiałem na jego widok, nie wiedząc co zrobić. On chyba również nie spodziewał się mnie zobaczyć w domu swoich rodziców.
Nagle ruszył w moją stronę. Zdziwiłem się, gdy zdecydowanym ruchem pchnął mnie, a ja plecami wylądowałem na ścianie za sobą. Otworzyłem jeszcze szerzej oczy, gdy małe dłonie Jimina zaczęły szarpać moją koszulkę, a on przy okazji zaczął zarzucać mnie oskarżeniami. Na koniec zaczął łkać, uderzając mnie pięściami w pierś. Nie powiem, że mnie to nie bolało, lecz nie broniłem się. Zasłużyłem na to.
W końcu jednak chwyciłem go, chcąc by się nieco uspokoił. Hyung przez cały czas się szarpał, a z jego oczu płynęły łzy. Wreszcie udało mi się go pewnie objąć, przytulając do swojego ciała. Jeszcze przez chwilę się rzucał, po czym zaczął po prostu płakać.
– Jak mogłeś odejść bez słowa? Jak mogłeś to zrobić znowu w hotelu?
Czułem jak starszy przestaje trzymać się na własnych nogach. Powoli zacząłem opadać wraz z nim, opierając się o ścianę.
– Przepraszam. – Powiedziałem, opierając swoją głowę o te jego. – Tak bardzo cię za to wszystko przepraszam.
Chim przez pewien czas łkał w moich ramionach. Nagle jednak jakby całkowicie się uspokoił, próbując się ode mnie odepchnąć.
– Puść mnie. Powiedziałem, puszczaj!
Z niechęcią wypuściłem go ze swoich ramion. Wstał, a ja poszedłem w jego ślady.
– Nie zbliżaj się do mnie. – Mówił zdeterminowany.
– Jiminnie.
– Nie mów tak do mnie!
Otworzyłem ze zdziwienia usta.
– Za każdym razem ranisz mnie w okrutny sposób. Odszedłeś bez żadnego słowa czy uprzedzenia. Po prostu ciebie nie było, gdy wróciłem do domu.
– Proszę, wybacz mi.
– Nie było cię pieprzone dwa lata! Nie chcę cię widzieć. – Warknął, wymijając mnie i wchodząc do swojego pokoju.
Drzwi za nim zostały zamknięte z głośnym trzaskiem. Zagryzłem drżącą dolną wargę. Nie spodziewałem się, że po takim czasie wpadnie mi w ramiona, jednak jego słowa naprawdę bolały. Ja nie zamierzałem się poddawać. Chociaż chciałem dać mu chwilę na ochłonięcie.
Odłożyłem ręcznik do łazienki i udałem się do swojego tymczasowego pokoju. Łaziłem w kółko nie umiejąc pozbierać myśli. Nie wiedziałem jak mam do niego podejść. Zdawałem sobie sprawę, że nie będzie łatwo. Ale kompletnie nie spodziewałem się takiego bezpośredniego odrzucenia z jego strony. Przecież zawsze tak bardzo o mnie walczył.
Minęło trochę czasu, moje włosy wyschły całkowicie i miałem nadzieję, że emocje Jimina również nieco opadły. Wyszedłem z pokoju. Podniosłem torbę, którą zostawił obok drzwi, które zaraz lekko rozchyliłem.
W pomieszczeniu panowała ciemność. Wszedłem do środka, torbę odkładając przy jednej ze ścian. Zrobiłem jeszcze kilka kroków w głąb pokoju. W powietrzu czuć było ciepło i wilgoć, co sugerowało, że chłopak jest po gorącej kąpieli lub prysznicu. Aktualnie leżał na boku na środku łóżka, nie przykryty żadną kołdrą.
Podszedłem do jego łóżka, wahając się czy usiąść na brzegu, zostać w miejscu czy może podejść do niego.
– Wyjdź stąd. – Usłyszałem jego chłodny głos.
– Jimin, proszę cię, porozmawiajmy.
– O czym? O tym jak tym razem zamierzasz mnie opuścić?
– Nie zamierzam już tego robić. Spierdoliłem, wiem. Daj mi to naprawić.
Słyszałem jak prychnął rozbawiony. Cały czas leżał zwrócony do mnie tyłem.
– Cały czas tęskniłem. – Mówiłem dalej. – Chciałem wrócić. Ale nie potrafiłem, wiedząc jak bardzo cię skrzywdziłem.
– Cholernie bardzo mnie skrzywdziłeś. Szkoda, że nie pomyślałeś o tym jak zabierałeś swoje rzeczy z naszego domu, nie zostawiając mi nawet żadnej głupiej wiadomości.
– Myślałem, że tak będzie lepiej. – Powiedziałem, starając się panować nad głosem.
– Tak? To teraz masz swoje lepiej.
Spróbowałem się zbliżyć do niego. Wyciągnąłem rękę w jego stronę.
– Nie dotykaj mnie. – Warknął. – Nawet nie próbuj mnie tknąć.
Zabrałem do siebie dłoń. Otworzyłem usta, lecz starszy ponownie zabrał głos.
– Jungkook, pojawiasz się nagle po dwóch latach i co? Wszystko po prostu ma być jak dawniej? Miałem przez ten czas czekać aż może łaskawie się pojawisz? – Powiedział z drwiną.
Obiecywałeś mi, że będziesz czekał. Że tylko mnie będziesz kochał.
– Zdążyłem sobie poukładać życie. Ty chyba też.
– To wcale nie...
Hyung nagle podniósł się z łóżka i na pewno gdyby nie brak światła jego spojrzenie mógłby mnie zabić lub chociażby zamrozić.
– Co? Mi to nawet nie dałeś się dotknąć, a innym to dajesz się pierdolić ile wlezie? Może za mało kasy ci dawałem? Idź dalej stać na drodze i czekaj na jakiegoś chętnego.
Pokręciłem głową, robiąc kilka kroków w tył. Obróciłem się na pięcie i niemal wybiegłem z jego pokoju, po chwili zamykając się w swoim. Nawet nie zdążyłem dobiec do łóżka. Po prostu osunąłem się po drzwiach, kuląc się pod nimi. Zacząłem płakać, chowając głowę w ramionach.
Jimin
Bałem się, że jakikolwiek jego dotyk sprawi, że zmięknę. Tęskniłem za nim tak bardzo, lecz nie mogę mu tak po prostu wybaczyć. Nie po tym wszystkim. Potrzebuje trochę czasu by to wszystko przemyśleć, a jego obecność wcale mi nie pomaga.
Serce mi wali jak u wyścigowego konia, tylko dlatego, że ten idiota jest w tym samym pomieszczeniu. Z pewnej strony cieszyłem się, słysząc, że tęsknił i że chciałby do mnie wrócić. Nadal mnie kochał. Ale za dużo przeszliśmy bez siebie. Powrót nie może być taki łatwy. Przecież jestem teraz w związku z Daehyukiem.
Bałem się, że w końcu mu ulegnę. Próbowałem go przegonić, trzymać od siebie na dystans, ale ten jak by mnie nie słuchał.
– Idź dalej stać na drodze i czekaj na jakiegoś chętnego.
Słyszałem zaraz jak wybiega z pokoju oraz trzaska drzwiami swojego pokoju. Poczułem ukłucie w sercu. Przesadziłem. Wstałem i poszedłem w jego ślady. Zatrzymałem się jednak przed jego drzwiami. Nie mogę tam wejść.
Przystawiłem ucho do drewna, chcąc spróbować usłyszeć coś ze środka. Zagryzłem drżącą wargę, słysząc jego płacz. Naprawdę nie taki miałem w tym cel. W żadnym wypadku nie chciałem doprowadzić go do łez. Kucnąłem pod drzwiami, bijąc się z myślami.
Jimin, jesteś okropny. Przecież dobrze go znasz, to twój Jungkook. Nigdy w życiu sam by się na takie coś nie zgodził. Ktoś go musiał zgwałcić, zmuszać do tej cholernej prostytucji. Przecież żaden człowiek sam z siebie nie oddawałby obcym ludziom swojego ciała, nawet za pieniądze. Szczególnie Jungkook, który nigdy nie dał się zdominować.
Siedziałem pod jego drzwiami przez kilkanaście minut. Ostatecznie nie zdecydowałem się wejść i przeprosić za swoje słowa. Wstałem i wróciłem do swojego pokoju.
Jungkook
Obudziłem się przy pierwszym budziku, ustawiony na godzinę wcześniejszą niż zawsze. Chciałem wstać jako pierwszy, chociaż i tak takiej pewności nie miałem. Nie wiedziałem, o której może obudzić się Jimin. Czy będzie miał dobry sen, czy tak jak ja, nie będzie mógł spać pół nocy.
Po nieco ponad czterech godzinach snu, wstałem z łóżka i z ciuchami na przebranie udałem się do łazienki. Ubrałem się, opróżniłem swój pęcherz, przemyłem twarz zimną wodą, po czym skierowałem się na parter.
Wszyscy poza mną chyba jeszcze spali. Ewentualnie rodzice Jimina mogli już wyjść do pracy, w co wątpiłem widząc ich buty w korytarzu. Stopy szybko wsunąłem w swoje obuwie, po czym opuściłem dom państwa Park.
Idąc chodnikiem w telefonie wystukałem szybko jakie kwiaciarnie są już otwarte. Miałem dosyć mały wybór. Jednak postanowiłem zacząć od tych znajdujących się najbliżej. Pierwsza z nich odpadła, z powodu małego wyboru kwiatów. Podobnie było z drugą, trzecią i czwartą. Nie było tam nic, co dostatecznie by mnie urzekło. W końcu trafiłem do kwiaciarni, która miała cokolwiek ciekawego do zaoferowania.
Po dziesięciu minutach jechałem taksówką z kwiatami w ręku, mając nadzieję, że jeszcze nie wstał. Ani że nikt nie zamknął mi drzwi do domu. Na całe szczęście bez problemów mogłem wejść do środka. Idąc na górę również na nikogo się nie natknąłem.
Serce waliło w mojej piersi, a ręce delikatnie zaczęły się pocić. Zapukałem do jego drzwi, chociaż wiedziałem, że są otwarte. Cierpliwie czekałem aż ich właściciel stanie w drzwiach. Naprawdę się stresowałem.
Jimin
Leżałem na łóżku, co chwila wiercąc się, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pozycji dla siebie. Jeon, głupi, Jungkook. Dlaczego on tak musi mieszać mi w głowie? Przecież jestem w szczęśliwym związku. Dlaczego ja się w ogóle zastanawiam czy mam jakiekolwiek wątpliwości? Przecież odrzucenie go powinno być dla mnie takie łatwe.
A mimo tego co mówiłem, tego co powinienem myśleć i czuć, ja cały czas mam przed oczami tyle naszych wspólnych szczęśliwych chwil. Głupi Jimin! Myśl o tych złych! O tych wszystkich dniach bez niego, o tych przepłakanych i nie przespanych nocach.
Myśl o pijanym Jungkooku wracającym do domu. O zaborczym i czasami agresywnym chłopaku. Jego zazdrościach na każdym kroku, nie zależnie czy spędzałeś czas z kobietą czy mężczyzną. Wszystkich sekretach ukrywanych przede mną. Rozmowach o problemach, które szybko zamieniały się w kłótnie.
Nie o Jungkooku, który każdego dnia samodzielnie przyrządzał każdy posiłek oraz śniadanie do pracy. Który zawsze służył ci dobrą radą przy projektach oraz czekał z miejscem miedzy swoimi ramionami podczas gorszych dni. Nie o tym kojącym śpiewie, który tak rzadko miałeś okazję słyszeć. Nie o tym niewinnym uśmiechu i króliczych ząbkach.
Nie o chłopaku, który zawsze cię bronił, przyjmował za ciebie wszystkie ciosy, kiedy ty wpadałeś w kłopoty. Który zawsze cię łapał. Który nawet po tych dwóch latach, złapał cię bez zastanowienia, gdy mdlałeś, amortyzując twój upadek, chociaż sam był nieźle poobijany.
Pojawia się po dwóch latach i myśli, że wszystko będzie jak dawniej. Skąd mam wiedzieć czy znowu mu się nie odwidzi i po jakimś czasie mnie nie opuści? Zawsze to ja musiałem o niego walczyć. Nigdy nie było odwrotnie.
Głupi głupek.
Przez tego idiotę nie spałem pół nocy. Z cichym warknięciem wstałem z łóżka, słysząc pukanie do drzwi. Spojrzałem na zegar. Czego on ode mnie chce o tak wczesnej porze? Powinienem jeszcze smacznie spać. Nie spieszyłem się. Wsunąłem na stopy kapcie i dopiero powolnym krokiem udałem się otworzyć.
W pierwszej kolejności zobaczyłem wielki bukiet czerwonych róż. Dopiero później chowającego się za nim chłopaka.
– Naprawdę cię przepraszam. – Powiedział wręczając mi kwiaty. – Za wszystko.
Wyrwałem je z jego ręki.
– I co? Myślisz, że zwykłe przepraszam i danie mi jakiś badylów załatwi całą sprawę? – Prychnąłem, odrzucając bukiet za siebie.
– Nie.– Powiedział pewnie i bez wahania. – Ale nie zamierzam się poddać. Jimin, ja nie odpuszczę sobie.
– Wyjdź już proszę. Chcę się ubrać. – Powiedziałem, chwytając za drzwi.
Wyszedł bez słowa, a ja zamknąłem się w pokoju. Podszedłem do wcześniej rzuconych kwiatów, podnosząc je i przytulając. Pięknie pachniały. Szeroki uśmiech wykwitł mi na twarzy. Wyciągnąłem wazon, który na szczęście posiadałem w jednej z szafek, nalałem do niego wody i wsadziłem kwiaty by nie uschły.
Dam ci szansę Jungkookie. Ale na pewno nie tak szybko. Muszę być pewien, że naprawdę tego chcesz. Że nie zniechęcisz się, jeżeli będziesz musiał o mnie powalczyć. Że nie opuścisz mnie sobie kolejny raz.
Wziąłem zimny prysznic licząc na to, że nieco mnie obudzi. Ubrałem się, po czym zacząłem mentalnie przygotowywać się do wyjścia z pokoju. Przecież nie będę tu siedział cały weekend, by przez przypadek nie natknąć się na młodszego. To ja z naszej dwójki przede wszystkim powinienem się czuć w tym domu swobodnie. Tak właściwie byłem naprawdę ciekaw jak on się tutaj znalazł.
Wyszedłem z pokoju, rozglądając się po korytarzu. Nie byłem pewien czy Jungkook siedzi w swoim pokoju, którego drzwi były zamknięte, czy może jest gdzieś na parterze. Starając przekonać siebie by za bardzo się nie przejmować jego osobą, zszedłem na dół.
Wiedziony zapachem i dźwiękami, zajrzałem do kuchni. Stojąc w progu pomieszczenia, patrzałem na moją mamę i Jungkooka przygotowujących śniadanie.
– Zostaw te warzywa. – Powiedziała karcąco.
– Od jakiegoś czas znowu mieszkam sam i jeszcze mam wszystkie palce. Proszę się tak nie martwić.
– Daj mi to. Ty pilnuj patelni.
Młodszy pokręcił głową, lecz zamienił się z nią obowiązkami. Milczałem, nie informując ich o swojej obecności. Teraz mogłem na spokojnie przyjrzeć się Jungkookowi. Naprawdę wydoroślał. Miał typowo męskie rysy twarzy oraz budowę. Znikły te dziecięce ślady. Jego ciało było dobrze wyćwiczone. Mógłbym się godzinami wpatrywać w te żylaste ręce, umięśnione uda czy linię jego szczęki.
Wcześniej był ładnym, momentami przystojnym chłopakiem, teraz był przystojnym i niezwykle pociągającym mężczyzną.
Patrząc na jego orzechowe włosy sam zatęskniłem za zmieniającą się tęczą kolorów na mojej głowie. Zresztą nie tylko za tym ze starych czasów zatęskniłem.
– O ChimChim, wstałeś? – Odezwała się mama z uśmiechem na twarzy. – Ponakrywaj do stołu. Tata zaraz przyjdzie.
Skinąłem jedynie głową, wykonując jej prośbę. Starałem się przy tym wszystkim za bardzo nie patrzeć w stronę młodszego.
Jungkook
Śniadanie przebiegło dosyć gładko. Znaczy... Jiminnie może dwa razy uraczył mnie spojrzeniem, nie odzywał się również do mnie. Mimo wszystko cieszyła mnie sama jego obecność.
– Ktoś chce herbaty lub kawy?
– Poproszę. – Powiedzieliśmy z Jiminem jednocześnie.
Widziałem zaraz jak starszy gyyzie się w język, jakby żałując swoich słów. Starałem się nie brać tego zbytnio do serca. Podniosłem się i pomogłem pani Park z sprzątaniem po śniadaniu, jak i przygotowywaniu dla nas czegoś ciepłego do picia.
Postawiłem przed nim kubek z kawą, nie słysząc nawet głupiego „dziękuję".
– Będziesz udawał, że mnie tu nie ma? – Spytałem, siadając na przeciwko niego.
– Co ty tu w ogóle robisz? – Spytał z wyrzutem.
– Spotkałem przez przypadek twoją mamę w Seoul na początku tygodnia. Ona namówiła mnie na przyjechanie tutaj. Zrobienie sobie małych wakacji.
– I co? Wypytałeś się już ją o wszystko? Możesz spokojnie zacząć mnie stalkować?
– Nie rozmawialiśmy o tobie czy o mnie. Nadal niczego o tobie nie wiem, chociaż bardzo bym chciał. Wolałem jednak byś sam mi wszystko powiedział. Twoja mama nic mi nie mówiła, poza tym, że zmieniłeś pracę. Jak powiedziała, że w końcu robisz to co kochasz, zrozumiałem, że to musi być praca z dziećmi. – Powiedziałem spokojnie. – A ona poznała jedynie prawdę o moim wypadku.
Starszy spojrzał na mnie wyraźnie zdziwiony.
– Nie rozmawialiśmy o przeszłości. Zawsze po pracy pytała jedynie jak mi minął dzień. To tyle.
– Kiedy stąd wyjeżdżasz? – Jego ton był dosyć chłodny.
– W poniedziałek. – Odparłem.
– To dobrze.
Nerwowo pocierałem palcami o siebie, co jakiś czas biorąc łyk gorącej kawy, nie przejmując się poparzonym podniebieniem. Milczał, nie patrzał na mnie, ale również nie odchodził. Jakby słysząc moje myśli, starszy podniósł się z krzesła, chwytając swój kubek.
– Jiminnie.
– Mówiłem ci, żebyś tak do mnie nie mówił.
– Proszę. Naprawdę cię przepraszam.
– Słyszałem to już. – Burknął.
Zacisnąłem dłonie w pięści.
– Nie wychodź. To dom twoich rodziców. Nie powinieneś czuć się tutaj nieswojo. Przepraszam.– Powiedziałem, samemu wstając i udając się na górę.
Wszedłem do swojego pokoju. Nie chciałem dłużej denerwować go swoją obecnością, chociaż nie zamierzałem przez cały czas schodzić mu z oczu. Jest wcześnie. Mamy jeszcze cały dzień. Zapewne zostanie jeszcze do jutra, więc mam czas by dowiedzieć się o nim czegokolwiek, co pomoże mi odnaleźć go w Seoul.
Korzystając z chwili wolnego chwyciłem za telefon zaraz wybierając numer przyjaciela.
– Jungkook, jak ty dawno się do mnie nie odzywałeś. – Odezwał się wesoło.
– Wiem, przepraszam. Trochę się działo i mam mały mętlik w głowie. – Powiedziałem, zaraz się poprawiając. – Nie mętlik. Wiem co mam robić, ale nie wiem jak to osiągnąć. Seokjin hyung, potrzebuje pomocy.
– Oho, widzę, że robi się poważnie. Mów o co chodzi. Zamieniam się w słuch.
– Spotkałem się z Jiminem. Znaczy... Jednego dnia widziałem go jak przygląda mi się, gdy stałem na robocie. Nigdy nie czułem się tak upokorzony. – Jęknąłem. – A gdy wpadliśmy na siebie kilka dni później, ja jakby dla potwierdzenia dalej zachowywałem się jak zwykła dziwka. Nie mam pojęcia dlaczego to zrobiłem. – Mój głos zadrżał. – Chciałem go od siebie trzymać z daleka, zniechęcić do siebie. Nie wiem dlaczego o robiłem, skoro tak bardzo za nim tęsknię.
– Jungkook, spokojnie. Na pewno nie pomyślał o tobie źle.
– Nie jestem pewien. Właśnie wylądowałem z nim w domu jego rodziców. To dłuższa historia. Tak czy inaczej siedzę z nim w jednym domu, a on zachowuje się jakby mnie tu nie było. Zresztą, wczoraj jasno dał mi do zrozumienia, żebym się do niego nie zbliżał. Hyung, on mi nie wybaczy.
– Kook, uspokój się. Na pewno ci wybaczy. Poza tym jak ten gówniak ma ci nie wybaczyć, skoro to on powinien prosić o to ciebie. Ale pominę już tą kwestię.
Pociągnąłem nosem, przecierając wierzchem dłoni oczy. Wstałem i otworzyłem okno. Zrobiło mi się strasznie gorąco.
– Naprawdę chcesz do niego wrócić? – Spytał poważnym tonem.
– Ja nadal go kocham. Jakim ja byłem idiotą, że od niego wtedy odszedłem. – Wytykałem sobie.
– Spokojnie. Nie naciskaj na niego. Z tego co wiemy, to jest on teraz w jakimś związku, tak? To nieco utrudnia sprawę. Tak jak to, że widział cię w pracy, chociaż może dobrze, że o tym wie.
– Hyung, proszę pomóż mi. – Załkałem. – Ja nie chcę być już dalej dziwką. Chcę żyć normalnie z mężczyzną którego kocham.
– Jungkook, uspokój się. Rozumiem cię. – Mówił troskliwym tonem.
Wziąłem kilka uspokajających wdechów. Łzy w niczym mi nie pomogą.
– To trochę potrwa, ale jestem pewien, że w końcu ci wybaczy. Jesteś dobrym chłopakiem. I wcale już nie musisz tak pracować. Nikt cię już do tego nie zmusi. Pogadam z Namjoonem. Na pewno może załatwić ci jakąś normalną pracę. To będzie dobry początek. Nie przekonasz do siebie tego twojego Jimina, jeśli dalej będziesz tak pracował. Czyli wiemy od czego zacząć, tak?
– Tak. – Potwierdziłem.
– Dobrze. Postaram się to załatwić jak najszybciej. – Obiecał mi. – Poza tym nie możesz za bardzo naciskać na niego. Sądzę, że musisz małymi krokami go przekonywać. Przepraszać, ale się nie narzucać. Próbować rozmawiać z nim na różne tematy. Chyba u każdego z was się sporo zmieniło. Warto dowiedzieć się na nowo czegoś o sobie. Ale musicie sobie kiedyś też wyjaśnić co działo się w przeszłości każdego z was.
– Zawsze jak próbujemy porozmawiać na ważne tematy to zaczynamy się kłócić.
– To najwyższa pora nauczyć się rozmawiać jak dorośli ludzie. – Powiedział stanowczo. – Rozumiemy się? Bez żadnych wyrzutów czy nadmiernych emocji. Każdy z was poczuł się przez drugiego skrzywdzony, więc po co to sobie wytykać. Rzeczowo co was boli, co się działo, czego oczekujecie i tyle.
– Mhm.
– I Jungkook! – Dodał po chwili.
– Tak?
– Zazdroszczę ci. – Powiedział ciepło. – Ale możesz też trzymać za mnie kciuki. Dobrze?
– Będę. Ale za co dokładnie?
– Za moje szczęście z Namjoonem.
– Przecież wiesz, że wam kibicuje. – Zwróciłem mu uwagę.
– To dobrze. – Odpowiedział dziwnym tonem. – Muszę już kończyć. Powodzenia z Jiminem, Kook.
– A tobie z Namjonem. Na razie.
Rozłączyłem się, kładąc na łóżku. Jestem trochę w szoku, że Seokjin nie negował mojej chęci ponownego związku z Jiminem. Przecież taki był przeciwny temu, bym go kiedykolwiek spotkał. Nie mniej cieszy mnie to.
Rozmowa z przyjacielem nieco mnie uspokoiła, lecz nie poprawiła mojej sytuacji. Starszy nadal nie chce mnie widzieć czy ze mną rozmawiać. Jednak powoli. Nic na siłę czy zbyt szybko. Tylko że muszę dowiedzieć się czegokolwiek o miejscu, gdzie pracuje lub mieszka.
Aż do obiadu siedziałem w swoim pokoju. Chodziłem po nim nerwowo lub przeglądałem telefon. Podsumowując, nudziłem się niemiłosiernie. Jednak nie chciałem psuć Jiminowi dnia swoim widokiem.
Gdy nadeszła pora posiłku, zszedłem na dół. Liczyłem na to, że jeszcze pomogę jego mamie. Jednak na parterze nikogo nie zastałem. Zauważając brak obuwia państwa Park, stwierdziłem, że oboje musieli wyjść do pracy. Więc zostałem w domu z Jiminem, bo jego buty znajdowały się na swoim miejscu.
Ciekawe gdzie jest i czy coś już jadł? Na wszelki wypadek przygotuję porcję dla naszej dwójki. Jedzenie właściwie było gotowe, wystarczyło je odgrzać. Wyciągnąłem dwa talerze, nakładając na nie porcję dla każdego z nas. Tylko gdzie może być hyung? Mam ją zostawić ją po prostu w jadalni czy może zanieść mu ją do pokoju?
Odpowiedzi udzielił mi sam chłopak stojący w progu kuchni.
– Nie strasz mnie tak. – Uśmiechnąłem się do niego ciepło. – Przecież wiesz, że jestem głuchy na jedno ucho.
– Już całkiem na nie nie słyszysz?
– Tak. – Odparłem, nie przejmując się tym. – Zjesz ze mną, prawda? Czy może wolisz zjeść u siebie?
– Daj to. – Powiedział, przejmując ode mnie jeden z talerzy.
Wbrew temu co przez chwilę sądziłem, usiadł z nim w jadalni, co bardzo mnie ucieszyło. Zająłem miejsce na przeciwko niego, życząc smacznego. Jedliśmy w ciszy, lecz w wspólnym towarzystwie. Nie mogłem oderwać od niego swojego wzroku. Dłużej zatrzymywałem się na srebrnym łańcuszku na jego szyi. To na nim nosisz swoją obrączkę, tak?
– Nie patrz się tak na mnie. – Usłyszałem w końcu.
– Mam na co to się patrzę. – Odpowiedziałem z uśmieszkiem. – Schudłeś.
– Nie jestem chudy.
– Wcześniej miałeś więcej ciałka do kochania.
– Ciebie to już nie dotyczy.
Nie przejąłem się jego słowami. Chociaż ze mną rozmawia. Dalej bezkarnie mu się przyglądałem. Zwracałem uwagę na każdy szczegół, który zmienił się w jego wyglądzie. Przyglądałem się włosom naturalnego koloru, którego prawie nigdy nie miałem okazji widzieć.
– Przejdziesz się może ze mną na plażę?
– Z tobą? – Spytał, unosząc brew.
Czekałem na odpowiedź, czując coraz większy stres.
– Tylko dlatego, że nie przyjechałem tu siedzieć w domu. – Odpowiedział, nie podnosząc na mnie wzroku.
Uśmiechnąłem się szeroko zadowolony. Wziąłem nasze talerze do pozmywania po posiłku. Gdy skończyłem usiadłem w salonie, czekając na Jimina. Nie wiedziałem czy poszedł się przebrać czy po prostu posiedzieć trochę beze mnie, lecz nie chciałem go pośpieszać.
– Idziemy? – Usłyszałem w końcu.
Wstałem i dołączyłem do czekającego na mnie hyunga. We wspólnym towarzystwie wyszliśmy z domu, kierując się w stronę morza.
– A tylko spróbuj mnie dotknąć. – Ostrzegł mnie.
To na pewno ostrzeżenie czy może zachęta? Uśmiechnąłem się jedynie pod nosem, dalej krocząc przy jego boku. Praktycznie się do siebie nie odzywaliśmy, lecz nie przeszkadzało mi to. Najważniejsze, że w ogóle chciał spędzić ze mną czas.
– Gdzie pracujesz? – Spytałem, wpatrując się w nasze bose stopy kroczące po mokrym piasku.
– W przedszkolu. Porobiłem kursy i zaraz będzie rok jak już pracuje jako przedszkolanka.
– Gratuluję. Masz świetny kontakt z dziećmi.
– Miałem dużo wolnego czasu. – Odpowiedział. – Niemal od razu jak odszedłeś dostałem wypowiedzenie z pracy, z powodu redukcji etatów. Hoseok i Taehyung namówili mnie na te kursy.
– Dobrze zrobili. Nadajesz się do tej pracy jak nikt inny.
– Któregoś dnia jeden dzieciak ugryzł mnie w rękę. Dyrektora pojechała ze mną na oddział ratunkowy, gdzie poznałem Daehyuka.
Spokojnie Jungkook, próbuje cię zniechęcić. Nie poddawaj się.
– Długo się znacie?
– Jakoś mniej więcej od moich urodzin. Mieszkamy razem.
I tak jeszcze nie wszystko stracone. Teraz jest tu ze mną, a nie z nim.
– Co u Hoseoka hyunga i Tae?
– U Hobiego niemal nic się nie zmieniło, tylko Sunmi jest większa. Taehyung nadal jest z jego siostrą i studiuje. – Powiedział krótko.
– Masz nadal kontakt z Yoongim?
– Tak. Co jakiś czas spotykamy się, ale dużo pracuje, więc...
Wszystkim im się całkiem dobrze ułożyło. Dobrze, że chociaż im. Szliśmy dalej brzegiem morza, a nasze stopy co jakiś czas zalewała słona woda.
– Uważaj!
Nim zdążyłem podnieść wzrok, poczułem jak uderza we mnie jakieś ciało, a po chwili ląduje cały w wodzie. Podniosłem się natychmiast, starając się wypluć wodę, która zdążyła nalecieć mi do ust. Zaczesałem włosy ręką do tyłu, rozglądając się za powodem całego zajścia. Zaraz ujrzałem jakąś dziewczynę w podobnym stanie do mojego. Wyglądała na biegaczkę. Kto biega brzegiem morza?!
– Patrz jak leziesz. – Burknąłem, obrzucając ją chłodnym spojrzeniem.
Z niezadowoleniem spojrzałem na swoje przemoczone ubrania. Całe szczęście było ciepło i wyschnięcie wszystkiego było kwestią kilkudziesięciu minut. Podniosłem wzrok, zauważając uważne spojrzenie starszego, spoczywające na mojej osobie. Przemoczony Jungkook, to ładny Jungkooka, tak Jiminnie?
– Co się tak szczerzysz? – Warknął, odwracając wzrok.
Ruszyliśmy w dalszą drogę. Ponownie zaległa między nami cisza. Powoli zaczynaliśmy kierować nasze kroki w drogę powrotną do domu. Dosyć się już oddaliliśmy.
Jimin
Cholerny Jungkook. Dlaczego on musiał tak dobrze wyglądać w tej przemoczonej koszulce?! Z trudem oderwałem od niego wzrok, ponieważ moje oczy naprawdę miały na co popatrzeć. Przez resztę drogi powrotnej nie odzywaliśmy się do siebie. I tak wytykałem sobie, że za dużo mu powiedziałem. Przecież miałem trzymać go od siebie na dystans.
Później nie widzieliśmy się prawie do kolacji. Rodzice wrócili do domu wyraźnie zmęczeni, jednak w końcu mogłem spędzić z nimi trochę czasu. Nawet siedząc z nimi po prostu przed telewizorem. Po wspólnym posiłku Jungkook udał się na górę, a ja wraz z rodzicami wróciłem na swoje miejsca w salonie.
– Jak minął wam dzień? – Spytała mama z uśmiechem.
– Dlaczego mi to zrobiłaś? Dlaczego nie uprzedziłaś, że on tu jest?
– Oj, Chim. Nie wiedziałam, że przyjedziesz.
– Miałaś mnie odwiedzić, ale coś ci wypadło. Rozumiem, że on był ważniejszy ode mnie? Poza tym już wtedy mnie zapraszałaś.
– Jeszcze wtedy nie wiedziałam czy z nami tu przyjedzie. Poza tym skarbie nie mów tak. Nic nie jest ważniejsze od ciebie. – Powiedziała, chwytając moją buzię i ściskając jak małemu dziecku.
Odsunąłem się od niej z delikatnym uśmiechem.
– Jestem z Daehyukiem szczęśliwy.
– Skarbie, przecież ja nic nie mówię. Spytałam tylko jak wam minął czas pod naszą nieobecność. To samo pytanie zadawałam zawsze Jungkookowi po powrocie z pracy. Nie szukaj w tym drugiego dna.
– Ale w tym jest drugie dno. A nie powinno go być. – Powiedziałem, z krótkim bezradnym jęknięciem.
– Słońce, dobrze wiesz, że staramy się nie ingerować w twoje decyzje, chociaż chyba czasem wypadałoby z naszej strony. To twoje życie i to ty je przeżyjesz, tak ja sobie tego zażyczysz. Nasze zdanie będzie tylko i wyłącznie naszym zdaniem, a nie tym co powinieneś sądzić czy zrobić.
– A co sądzicie?
Mama milczała, chyba zastanawiając się nad odpowiedzią. Spojrzałem na tatę, który spoglądał na nas ze swojego fotela.
– ChimChim, nie chcesz mu zaufać, ponieważ bardzo cię skrzywdził. – Odezwał się tata. – Ale posłuchaj tego co mówi twoje serce. Nie powiedziane, że i Daehyuk nie popełni jakiegoś błędu, który będzie dla ciebie krzywdzący. Zastanów się jednak z kim jesteś szczęśliwszy. Czy jesteś z nim dlatego, że naprawdę go kochasz, czy dlatego, że jeszcze cię nie skrzywdził i czujesz się przy nim bezpiecznie?
Oni naprawdę nie pomagają.
– Dosyć takich ciężkich rozmów. – Zarządziła mama. – Lepiej opowiadaj dalej co u ciebie? Dawno nie mówiłeś nic o chłopakach. Jak Hoseok sprawuje się jako ojciec?
No i zeszliśmy na nieco bardziej przyjemniejsze tematy. Nie wypytywali już o moje związki, obecne czy byłe. Tak miło spędziłem kolejne dwie godziny.
W końcu jednak musiałem wracać na górę do siebie. Rodzice musieli się wyspać na rano do pracy. Nie wszyscy mieli jutro wolne jak ja. Czy Jungkook, który również znajdował się na piętrze. Miałem nadzieję, że nie napotkam go dzisiaj już na swojej drodze.
Szczęście chyba mi dopisuje. Udało mi się bez problemu przedostać do swojego pokoju. Przebrałem się w piżamę, powstrzymując się przed zostawieniem na sobie tylko bielizny. Wolałem mieć coś na sobie, gdyby w środku nocy zapukał do mnie Jungkook.
Leżałem na łóżku, próbując zasnąć, lecz tylko kręciłem się z boku na bok. I miałem wrażenie, że trochę wykrakałem, ponieważ nieco po północy usłyszałem ciche pukanie do swoich drzwi, że zastanawiałem się, czy na pewno się nie przesłyszałem.
__________________________
Jimin powinien dać Jungkookowi szanse? Czy po tym wszystkim co się wydarzyło, co przeszli może jednak lepiej, żeby dali sobie spokój z związkiem?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top