Rozdział 70

Jako że rozdział krótki, a dzisiaj dodatkowo listeczek, to łapcie dodatkowo jeszcze jeden rozdział 💜
____________________________
Jungkook

Korzystając z dnia wolnego przeszedłem się do centrum handlowego. Już nie patrzałem na ubrania, które mi się podobają, a na te, których cena była wystarczająco wysoka. Cierpliwie czekałem na złowienie jakiegoś frajera, który za krótki seks, będzie mi w stanie kupić jedną z tych rzeczy.

W końcu znalazł się mężczyzna, który bez mrugnięcia okiem zapłacił gotówką za zakupy. Przypilnowałem jedynie, żeby paragon wylądował w tobie. Następnie razem udaliśmy się do toalety. Po szybkiej robocie byłem z powrotem w tym samym sklepie.

– Chciałbym to zwrócić. – Powiedziałem, kładąc torbę z ubranie ma ladzie.

Kasjerka racząc mnie wzrokiem pełnym zdegustowania i obrzydzenia przyjęła zwrot, wręczając mi pieniądze. Od razu udałem się z nimi do wpłatomatu. W tej chwili pieniądze były mi bardziej potrzebne niż nowe ubrania, których swoją drogą miałem całą szafę.

Po trzech takich zagraniach wróciłem do dormu. Moje konto powiększyło się o ładną sumę. Byłem coraz bliższy zrealizowania swojego planu.

Będąc na swoim piętrze natknąłem się na Seokjina, który właśnie zmierzał na dół, prawdopodobnie na kolację.

– Ty nie wychodziłeś czasem na zakupy?

– Wychodziłem. – Odparłem zgodnie z prawdą.

– To gdzie te zakupy?

Uśmiechnąłem się jedynie zadowolony. Widziałem niepokój, który pojawia się na jego twarzy. Zaraz chwycił mnie za nadgarstek i zaciągnął do swojego pokoju. Posadził mnie na łóżku i zgromił wzrokiem.

– Co ty kombinujesz?

– Nic. – Wzruszyłem ramionami.

– Jungkook. Boję się o ciebie.

– Chcę odejść od Banga. – Powiedziałem mu wprost.

– Co?

To, że wyglądał na zdziwionego, to mało powiedziane. Jednak gdzieś w tym wzroku i postawie krył się jeszcze strach. Zdawałem sobie sprawę, że odejście stąd nie będzie proste. Seokjin wiedział chyba trochę więcej ode mnie i najwyraźniej będzie to jeszcze trudniejsze niż mi się wydawało. Ja jednak nie mam zamiaru zmienić swojej decyzji.

– Jungkook, nie bądź głupi. Sihyuk nie pozwoli ci odejść. Na pewno dobrze to przemyślałeś? – Mówił poważnym tonem.

– Seokjin hyung, ja już dłużej tak nie mogę. Dawanie dupy to jedno, ale dawanie się przy tym jeszcze okradać to dla mnie za dużo. Mam odłożone pieniądze. – Mówiłem, pewny swego. – Dam sobie jakoś radę na początek. Zawsze w razie czego mogę dalej robić za dziwkę, ale już na własny rachunek.

– To nie jest takie proste. On nie da ci odejść.

– Co on mi może zrobić? Nic gorszego niż zrobienie ze mnie zwykłej dziwki, nie zrobi. – Prychnąłem.

– Wylądowanie w szpitalu, to chyba najlepsze co może cię spotkać. – Ostrzegł mnie. – Myślisz, że ja sam nie myślałem o odejściu? Ale po dobroci nie chce mnie puścić, a boję się spełnienia jego gróźb.

– Podjąłem już decyzję.

Przyjaciel nie wyglądał na zadowolonego. Jednak ja już mam plan. Nawet jeśli nie wyjdzie w stu procentach to najważniejsze bym więcej nie musiał tu wracać.

– Kiedy zamierzasz stąd zwiać? – Spytał konspiracyjnym szeptem.

– Popracuje jeszcze kilka dni. Chce mieć wpierw zaklepany nocleg. Przeniesienie wszystkich moich rzeczy w dyskretny sposób będzie dosyć trudne. Przede wszystkim muszę mieć gdzie to przenieść i gdzie spać.

– Jungkook. Proszę cię. Uważaj na siebie i nie rób za wiele głupich rzeczy. Będę trzymał za ciebie kciuki, ale boję się, że ci to nie wyjdzie i tylko na tym ucierpisz. Mimo wszystko pamiętaj, że możesz na mnie liczyć.

– Miło, że się o mnie martwisz. Naprawdę dzięki za wszystko.

Wstałem i przytuliłem go, ponieważ ten hyung zrobił dla mnie naprawdę wiele.

– Dobra, a teraz idę się szykować. Niektórzy z nas dzisiaj pracują.

Uśmiechnąłem się do niego, po czym opuściłem jego pokój. Wróciłem do siebie. Korzystając z jeszcze wczesnej pory usiadłem przy laptopie. Otworzyłem przeglądarkę jeszcze raz przeglądając ogłoszenia mieszkań na wynajem.

Pomimo dosyć sporych oszczędności, szukałem czegoś w okolicy, znając tutejsze ceny. Przy okazji będę miał bliżej do roboty. Wątpię by od razu udało mi się znaleźć jakąś normalną pracę. Skoro już upadłem tak nisko by przez te ponad pół roku pracować jako dziwka, to mogę to dalej robić.

Zapisałem sobie trzy numery, pod które następnego dnia zamierzałem zadzwonić. Nawet jeśli uda mi się coś wynająć, to przeprowadzka i ucieczka stąd nie będzie taka szybka. Liczę że całość zajmie mi coś koło trzech tygodni. Musi to być odpowiednio długi czas by móc stąd wszystko wynieść i narobić jak najmniej podejrzeń.

Jimin

Czekałem z ciepłym obiadem na powrót Daehyuka z pracy. Znowu miał nadgodziny. Powinien wrócić niedługo po tym, jak ja wyszedłem do pracy. Tymczasem ja zdążyłem wrócić ze swojej, a jego nadal nie było. Dzwonił do mnie, że niedługo powinien wrócić, lecz to czekanie zdawało się trwać wieczność.

Jednak nawet pomimo tego, że Dae dużą część tygodnia spędzał w szpitalu i tak ten związek mogłem zaliczyć do najspokojniejszego w jakim kiedykolwiek byłem. Niczym nie musieliśmy się martwić.

Oboje zarabialiśmy wystarczająco, a nawet więcej przez jego przymusowe nadgodziny. Żadne nas nie miało żadnych większych kłopotów.

Jedynie ja co jakiś czas zamartwiałem się o mężczyznę, wiedząc, że w pracy spotyka się z różnymi ludźmi. Były dni, że naprawdę obawiałem się, czy któryś nie zrobi mu krzywdy. Całe szczęście dotychczas nic złego się nie zdarzyło.

Przy Daehyuku często się uśmiechałem, byłem szczęśliwy. W końcu w życiu zaczęło mi się układać.

Mimo tego wszystkiego czułem pewnego rodzaju pustkę. Może powinniśmy przygarnąć sobie pieska? Dzieci mieć nie możemy, to może chociaż jakieś psie lub kocie łapki zapełniły by nieco ten dom i wprowadziły do niego nieco nieprzewidywalności i jeszcze więcej radości.

Uśmiechnąłem się szeroko, słysząc zamek w głównych drzwiach. Wrócił!

Jungkook

Serce waliło mi jak oszalałe. Dzisiaj w końcu nadszedł ten dzień. Myślałem, że będę się cieszył, ale szczerze mówiąc to trząsłem gaciami ze strachu.

Mieszkanie miałem już wynajęte. Większość, a tak naprawdę niemal wszystkie rzeczy miałem już tam przeniesione. Tutaj zostawiam na straty jedynie kilka ubrań do roboty. Przez cały ten czas, gdy po kryjomu i na raty zacząłem wynosić swoje rzeczy nikt zdawał się tego nie zauważyć.

Nie wierzyłem jednak by to było aż taki łatwe. Skoro wcześniej wszystko szło jak po maśle, to oczywistym było, że teraz musi się coś schrzanić.

Przeczesałem nerwowo ręką swoje włosy w kolorze nieco spranej czerwieni. Miałem nadzieję, że Seokjin mówił prawdę i naprawdę dodają mi one chociaż trochę pazura, a nie wręcz przeciwnie. Nie widziałem siebie w lustrze, nie chciałem spojrzeć na swoje obicie. Przy robieniu makijażu korzystałem z małego lusterka, które pokazywało zawsze tylko daną część twarzy, którą obecnie malowałem.

Dobra, jeśli nie teraz to kiedy? Chłopaki w większości śpią, więc raczej żaden nie powinien się na mnie natknąć i zacząć zadawać serię niewygodnych pytań. Z Seokjinem wierzę, że jeszcze kiedyś się zobaczę i wcale nie muszę się z nim teraz żegnać.

Wstałem z łóżka i z pustymi rękoma udałem się w stronę drzwi. Zdziwiłem się, zaraz po wyjściu widząc Bang Sihyuka wraz z dwuosobową obstawą. Wyglądało jakby na mnie czekali. Przełknąłem ciężko gulę w gardle. Wiedziałem, że dotychczas szło mi coś za łatwo.

– Gdzieś się wybierasz? – Spytał Bang z pewnego rodzaju uśmiechem.

– Nie mogę? Pracę zaczynam dopiero wieczorem. – Odparłem spokojnie.

Najstarszy zaśmiał się pod nosem.

– Masz mnie za głupiego? Jeśli myślisz, że stąd tak po prostu odejdziesz to się przeliczyłeś.

– Jeśli myślisz, że będę dawał tak spokojnie się okradać to się przeliczyłeś.

Ponownie korytarz wypełnił się jego śmiechem.

– Od początku wydawałeś się wyszczekany, lecz sądziłem, że kundelek zrozumiał, gdzie jego miejsce.

Milczałem. Stałem, zastanawiając się, co powinienem zrobić. Nie odpuszczę. Nie, kiedy zaszedłem tak daleko.

– Wracaj do siebie i lepiej szykuj się do pracy. Za taki wybryk pracujesz dzisiaj za darmo. Może bardziej docenisz to, że masz dach nad głową.

Prychnąłem, nie zgadzając się na to. Ruszyłem w stronę schodów, lecz dwójka Kimów pochwyciła mnie za ręce. Na nic zdawała się moja szarpanina. Ostatecznie zostałem siłą wepchnięty do swojego pokoju. Na koniec słyszałem jak drzwi zostają zamknięte na klucz.

Dobiegłem do nich, zaczynając je szarpać i w nie walić.

– Wieczorem chłopaki odwiozą cię na miejsce pracy. – Usłyszałem w pełni zadowolony z siebie głos. – Lepiej bądź gotów o czasie.

Usiadłem na łóżku, po chwili nerwowo tupiąc w miejscu. Nie odpuszczę. Skoro zamierzają mnie wysłać dzisiaj do pracy. Zgoda. Ale niech sobie nie myślą, że tu wrócę. Zgubienie ich podczas roboty będzie prostsze niż wyjście stąd niezauważonym.

Do wieczora nudziłem się tutaj niesamowicie. Nie otworzono mi drzwi bym mógł cokolwiek zjeść, a ja nie zamierzałem się prosić. O odpowiedniej porze zacząłem się również szykować do pracy, której nie zamierzałem skończyć.

Tak jak się spodziewałem. Kimowie przyszli po mnie. Wsadzono mnie do samochodu i zawieziono na rejon, który dzisiaj miałem w grafiku. Widziałem również jak zatrzymują się niedaleko, by mieć mnie na oku.

Stałem jak zawsze oczekując klientów. Tym razem naprawdę liczyłem na coś więcej niż tylko obciąganie na boku. Gdy podjechał pierwszy samochód, podszedłem do otwierającej się szyby z kuszącym uśmiechem.

– Ile bierzesz za godzinę?

– Dla takiego przystojniaczka zrobię specjalną promocję. Druga godzina gratis, jeśli pojedziemy do hotelu.

Widziałem ten uśmiech na twarzy o samo wspomnienie o zniżce. Takim oto sposobem znalazłem się w hotelu. W pierwszej kolejności zająłem się odpowiednio klientem. Całe szczęście należał do grupy tych normalniejszych, bez specjalnych życzeń i wydziwnień.

Spędziliśmy razem niemal dwie pełne godziny. Po tym czasie on wyszedł. Nie skorzystałem z propozycji podwiezienia na poprzednie miejsce. Zostałem sam w pokoju. Wyciągnąłem zapalniczkę, po czym przyłożyłem ją do pierwszego lepszego czujnika dymu. Po chwili można było usłyszeć niezbyt miły dźwięk alarmu.

Wyszedłem z pokoju. Nie wyszedłem z hotelu, dopóki nie zrobiło się wystarczająco duże zamieszanie. Założyłem czapkę z daszkiem, ukradzioną przypadkowo mijanej osobie, by moje włosy nie rzucały się w oczy. Mając nadzieję, że wystarczająco wtapiam się w tłum, wyszedłem razem ze wszystkimi na zewnątrz.

Czekając na odpowiednią okazję, ruszyłem do pierwszej lepszej wąskiej uliczki. Szybko zacząłem przemierzać kolejne metry szukając jakiegokolwiek schronienia. Na jakiś czas schroniłem się w jakiejś kamienicy. Przesiedziałem na klatce dwie godziny. Po tym czasie zmieniłem budynek i ponownie odczekałem dłuższy czas. Wolałem mieć pewność.

Powoli nastawał ranek. Gdyby wiedzieli gdzie jestem, do tej na pewno pory zaciągnęliby mnie siłą z powrotem do dormu. Będąc nieco przezornym udałem się do hotelu, oddalonego od terenu Banga jak i mojego mieszkania. Postanowiłem spędzić tam dwa najbliższe dni, by mieć pewność, że Sihyuk nie będzie wiedział, gdzie mieszkam.



Nie wierzyłem w swoje szczęście. Naprawdę byłem wolny. Przespałem całe dwie noce w hotelu oraz dwie kolejne w swoim mieszkaniu i nadal nie widziałem ludzi Shihyuka. Nawet Seokjin dał radę przemycić mi moje pozostałe rzeczy. Czyżby Bang mi odpuścił? Może i dał mi uciec, ale na pewno jeszcze dosięgną mnie jakieś konsekwencje. Teraz jednak zamierzałem cieszyć się z tej namiastki wolności.

Pora poszukać sobie jakiegoś ciekawego rejonu do pracy. Na pewno są jeszcze jakieś rejony, gdzie mogę znaleźć dobrze płacących klientów.

Jimin

Przez jakiś czas był spokój z jego nadgodzinami. Spędzaliśmy ze sobą cały wolny czas. Było naprawdę wspaniale. A teraz ponownie zaczęły się te maratony pracy. Naprawdę nie mają tam innych lekarzy?!

Już raz zrobiłem mu z tego powodu małą awanturę, jednak później zrobiło mi się nieco głupio. Musze pamiętać, że pracuje on w szpitalu. Jego pracą jest ratowanie ludzkiego zdrowia i życia. Inni mogą naprawdę potrzebować go bardziej niż ja.

Co nie zmienia faktu, że ja również chciałem go troszeczkę dla siebie.

Korzystając z faktu, że nie miałem nic do roboty, a obiad mieliśmy jeszcze z wczoraj, wsiadłem w pierwszą lepszą taksówkę i podjechałem pod szpital. Postanowiłem poczekać tu aż Daehyuk skończy pracę. Czekając tutaj czas może minie mi nieco szybciej.

Zaledwie po kilku minutach siedzenia między piętrami, pomiędzy którymi najczęściej miał prawo kursować, udało mi się na niego natknąć.

– Słońce, co tu robisz? – Spytał, zatrzymując się przy mnie.

– Stwierdziłem, że poczekam tu na ciebie. W domu jest tak pusto bez ciebie.

– Oj, Jimin. Naprawdę cię przepraszam. Już zapowiedziałem im, że przez kolejne dwa tygodnie nie dam się wciągnąć w żadne nadgodziny. Za maksymalnie pół godziny powinienem kończyć.

Dwa tygodnie. Dobre i to.

– Spokojnie. Poczekam. Będę przy sklepiku. – Uśmiechnąłem się do niego.

Rozdzieliliśmy się. Udałem się po gorącą kawę, po czym usiadłem przy wolnym stoliku. Zacząłem przeglądać internet w telefonie. Trzeba jakoś zabić ten czas. Jestem ciekaw dzisiejszych opowieści starszego z pracy. Przeważnie to po nadgodzinach ma bardzo dużo do opowiedzenia, a ja z miłą chęcią słucham o losach obcych, bezimiennych ludzi.

Jungkook

Myślałem, że bycie samozatrudniającą się dziwką będzie dużo łatwiejsze. Wszystkie najlepsze rejony okazały się być pozajmowane przez burdele, takie jak Banga. Co prawda miałem okazję zauważyć, że i tak nie były one tak dobre, jak właśnie te Sihyuka. Już rozumiałem dlaczego mieliśmy tak często niechcianych gości i dlaczego tak pilnował swoich granic.

Jednak jeśli tam nie wrócę to najprawdopodobniej co drugi klient nie będzie mi płacił lub wycinał inne dziwne numery, w skutek których skończę albo bez kasy, albo o włos od pobicia. Czy istniała jakaś dziwkarska mapa Seoul, gdzie było zaznaczone, że jeżeli jesteś normalny to zawitaj do tych rejonów, a jeśli jesteś popierdolonym złodziejem to jedź wszędzie indziej? Takie odnosiłem wrażenie.

Miałem wrażenie, że znowu zaczął się okres, w którym byłem oszukiwany i wykorzystywany na każdym kroku. Wtedy upadłem tak nisko, żeby zostać prostytutką. Teraz już nią jestem. Jednak nie dam się ruchać za zaledwie kilka wonów.

Na Cheongnyangni również nie miałem wstępu jako bezpańska dziwka.

Dzisiejszej nocy mając dosyć tego wszystkiego udałem się na granice jednego z rejonów Banga. Nie zbliżałem się do środka. Stałem na końcu jednej z ulic, gdzie wiedziałem, że zainteresowani klienci mogą się jeszcze rozglądać za ładnym ciałkiem.

Świat jakby chcąc pokazać mi tą niesprawiedliwość dał mi dzisiaj samych bogatszych, ale i delikatniejszych klientów. Jakby chciano mi pokazać, że nigdzie nie znajdę lepszych chętnych niż tutaj. Że błędem było odejście od Banga. Jednak prawda była taka, że obrobiłem trzech mężczyzn, a nadal nikt mnie stąd nie pogonił.

Może jeszcze mam jakieś pokłady szczęścia w życiu. Chociaż zdawałem sobie sprawę, że igrałem z ogniem.

___________________________

Czy Jungkookowi ułoży się w końcu życie czy przez cały czas będzie ono kopało go w tyłek? (i oby tylko kopało)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top