Rozdział 68

Jungkook

Zajrzałem do sklepu. Zacząłem rozglądać się za czymś ciekawym. Jeszcze nie było zbyt dużych tłumów, jednak wiedziałem, że za najwyżej pół godziny zaczną zjeżdżać się tu biznesmeni na spokojne zakupy z dala od popołudniowych hord.

– Ajuma, dużo tutaj przychodzi takich jak ja? – Odezwałem się może mało grzecznym tonem do kobiety.

– Co najmniej pięć razy na tydzień kasuję takie zakupy. Poza tym sam przecież wiesz, że raczej zmieniacie sklepy, a nie ciągle stajecie przed jednym.

– Ajuma poleci coś specjalnego? – Uśmiechnąłem się do niej.

– Wyjście. – Burknęła.

– Oj, nie złość się. W końcu jakby nie patrząc jesteśmy dość cennymi klientami. – Zaśmiałem się.

Prychnęła z obrzydzenie, po czym przeniosła wzrok na kasę. Pożegnałem się z nią i zmieniłem sklep. Tutaj nie znalazłem niczego ciekawego. Gdzie teraz? Przydałaby mi się jakaś ładna koszula. Chociaż może, przydałoby mi się coś bardziej niż ona.

Już miałem obraną taktykę. W jednym ze sklepów może nie wykazałem się byt dużym rozrzutem, jednak była to tylko podpucha by nakłonić bałwana na nową komórkę dla mnie. Udało się. Ostatecznie wychodziłem z galerii z nowym paskiem, telefonem oraz butami. Na jakiś czas mam spokój, chociaż naprawdę przydałaby mi się chociaż jedna ładna koszula.

Odłożyłem wszystkie zakupy i wróciłem się do centrum. Wykupiłem nowy abonament. W końcu będę mógł oddzielić sprawy pracy od tych codziennych.

Aktualny telefon zostawiłem sobie do biznesów, ponieważ nie miałem ochoty przerzucać wszystkich kontaktów klientów, z którymi częściej się spotykałem. W nowym telefonie znalazło się tylko siedem kontaktów. Piątce chłopaków napisałem wiadomość, by zapisali sobie mój nowy numer. Bangowi podam go osobiście.

Korzystając z wolnej chwili wybrałem numer do Soekjina.

– Hyung, masz może trochę wolnego czasu. Myślałem, że pójdziemy coś zjeść i...

– Jestem już umówiony. – Odparł. – Możliwe, że nie będzie mnie na noc.

Wywróciłem oczami. Dosyć często przyjmował jakiś klientów w dni wolne. Chociaż miałem wrażenie, że to jest właściwie jeden klient. Chłopaki raczej starali się korzystać z dni wolnych i rzadko kiedy zgadzali się na spotkania w ramach ich wolnego czasu. Tylko Seokjin wychodził na nie z uśmiechem na ustach i wystrojony jakby szedł na podryw. Takie zachowanie ciągnęło się chyba już jakiś czas, tylko wcześniej byłem zbyt zapatrzony w swoje problemy, by zauważyć co się dzieje dookoła mnie.

– Dobra. Uważaj na siebie. – Pożegnałem się z starszym.

Czyli nici z czyjegokolwiek towarzystwa. Zatrzasnąłem drzwi samochodu ruszając z parkingu. Nie miałem ochoty wracać do dormu. Lubiłem towarzystwo chłopaków, ale były chwile, kiedy chciałem być jak najdalej od tamtego miejsca. By choć na kilka minut zapomnieć kim jestem.

Czując wibracje telefonu, zjechałem na pobocze. Spojrzałem na telefon służbowy. Prychnąłem pod nosem.

– Witam cię złotko. Nudzi ci się beze mnie? – Zaszczebiotałem słodkim tonem.

– Stęskniłem się. – Mruknął. – Miałbyś ochotę się spotkać? Właśnie wychodzę z pracy. Mam czas do wieczora.

– Jestem głodny. – Rzuciłem. obojętnie.

– Jakiś obiad? Zarezerwuje nam stolik.

– Wyślij mi zaraz adres i godzinę. Zjawię się już na miejscu. Do zobaczenia słodziutki.

Rozłączyłem się. Trzeba było spieszyć się do dormu, odpowiednio ubrać i zjawić na miejscu. W czasie drogi otrzymałem wiadomość z wszystkimi informacjami. Nie miałem dużo czasu. Po dotarciu na miejsce, szybko pobiegłem do siebie, by nałożyć na siebie coś eleganckiego, znając upodobania klienta. Z dormu do restauracji udałem się taksówką.

Mężczyzna był już na miejscu. Nie lubiłem go jako człowieka. Jednak jako klient był całkiem milusi. Usiadłem na wolnym miejscu na przeciwko niego. Widziałem ten zadowolony uśmiech na mój widok.

– Jak żona? – Spytałem, nakładając jedzenia do ust.

– Nie do życia. – Pokręcił głową. – Jakby dwadzieścia cztery godziny na dobę miała okres. Nie dość, że człowiek zmęczony z pracy przychodzi, to ta jeszcze musi zawsze wtrącać swoje trzy grosze.

– Nadal nie wie, że ją zdradzasz?

– Nie. – Zaśmiał się. – Nawet gdyby się dowiedziała, nie odeszłaby ode mnie. Za bardzo zależy jej na moich pieniądzach.

A może nie na nich, tylko na tobie? W tym wypadku współczuję jej z całego serca. Ze wszystkich klientów najmniejszym szacunkiem darzyłem tych, którzy pomimo tego, że byli w związkach, przychodzili i sypiali z nami. Oczywiście nie mogłem po sobie tego pokazać, lecz ci ludzie należeli dla mnie do najgorszej kategorii.

– Może rzuciłbym ją dla ciebie, skarbie? – Spytał, chwytając moją dłoń.

Nie zabrałem jej z jego uścisku. Musiałem zachowywać się tak jak tego oczekuje. Jest klientem, a klient nasz pan.

– Złociutki, byłbyś jednym z wielu. A dla niej przynajmniej jesteś jedynym.

– Nie musiałbyś już umawiać się z innymi.

Świetnie. Zamiast zwykłej dziwki byłbym czyjąś osobistą. Już całkowicie straciłbym chociaż namiastkę wolności. Przyzwyczaiłem się już do tego wszystkiego.

– Niestety, to nie takie proste. Ale ciesz się, ponieważ z mało kim umawiam się w czasie wolnym. – Nieco połechtałem jego ego.

Widziałem jak uśmiecha się zadowolony. Tak, on uwielbia zdobywać. Okropny typ człowieka. Ale przynajmniej w łóżku jest czuły i delikatny jak żaden inny. To jedyne co go ratuje. Czasami mam wrażenie, że się frajer zakochał. Jeśli tak, to wyśmiałbym go na głos.

– Przecież jest nam dobrze, na spotkaniach, w łóżku.

Miałem ochotę się zaśmiać. Czułem obrzydzenie do każdego klienta. Jak on mógł w ogóle sądzić, że jest mi z nim dobrze czy przyjemnie? Co najwyżej mniej boleśnie. Przemilczałem jego wypowiedź, delektując się jedzeniem.

– Może przeniesiemy się później do hotelu obok? – Zaproponował.

– Zgoda. Stawka jak zawsze w takich wypadkach. – Przypomniałem mu.

– Jesteś wart każdych pieniędzy.

Po obiedzie udaliśmy się dwa budynki dalej. Wylądowaliśmy w hotelowym pokoju na samej górze. Cieszyłem się, kiedy okazało się, że nie chce od razu przechodzić do rzeczy. Położyliśmy się razem w łóżku tak ja tego chciał.

– Ściągniesz ubranie? Dawno nie miałem okazji widzieć tego pięknego ciała. – Powiedział, mierząc mnie spragnionym spojrzeniem.

Miał rację. Przed świętami wspominał, że wyjeżdża gdzieś z żoną i wraca dopiero po Sylwestrze. Rozebrałem się, zostawiając na sobie bokserki. Może nie będzie kazał mi ich ściągać od razu. Położyłem się z powrotem obok niego.

Jego dłoń zaraz wylądowała na moim ciele, powoli je badając. Potrzymałem się przed wzdrygnięciem się. Chciałbym przestać być w końcu przez wszystkich dotykany. Starałem się oddychać spokojnie i myślami być gdzie indziej.

Czułem jak na dłużej zatrzymuje się w jednym miejscu na moim brzuchu. Mężczyzna przejechał ręką w miejscu, gdzie wcześniej znajdowała się moja blizna pooperacyjna.

– Dodawała ci charakterku. – Uśmiechnął się do mnie.

– I bez niej mam go wystarczająco. – Odparłem z zadziornym wyrazem twarzy.

– Jakiś zabieg usuwania blizn? Bardzo dobry efekt.

– Tak. Prezent na święta.

Powiedziałbym, że Bang się wykosztował, ale za to co przez niego muszę znosić, należało mi się chociaż to. I w rzeczywistości tak jak kiedyś wspominał, znał świetnego lekarza. Kilka zabiegów i po bliźnie nie było ani śladu.

– Co byś zrobił, gdybym na następnym spotkaniu powiedział ci, że rozstałem się z żoną dla ciebie? – Wymruczał, palcami odgarniając mi włosy z czoła.

– Mój szef byłby niezadowolony. Miałbyś kłopoty jeśli próbowałbyś mnie mu zabrać.

– Nie boję się go.

– A powinieneś. – Stwierdziłem z powagą.

Bang dobrze dba o nasze bezpieczeństwo i o swój interes. Rejony, w których stoimy podczas pracy są przez niego zajęte i żadna inna męska czy damska dziwka nie ma prawa w nim stać. Najczęściej w ciągu piętnastu minut pozbywają się niechcianego lokatora z rewiru. Bang miał już stałych klientów do swoich chłopców i nie pozwalał by pojawił się tutaj kto inny. Klienci mają z łatwością wiedzieć gdzie nas znaleźć.

– Chcesz może masaż? – Zaproponował mi mężczyzna.

– Nie dzięki złociutki. Ale ja za to mogę cię pomasować.

Nie chciałem by jego dłonie mnie dotykały. Już wolałem znaleźć się w sytuacji, że to ja będę musiał go masować.

Nasz spotkanie polegało jedynie na masażu i rozmowach, na które miał dzisiaj ochotę. Po zapłaceniu mi odpowiedniej sumy pożegnałem się i ruszyłem w drogę powrotną do dormu. Było ciemno. Dzień powoli zaczynał się wydłużać, lecz efekt jeszcze nie był zbyt zauważalny.

Szedłem chodnikiem powoli, wpatrując się w czubki butów. Zatrzymałem się gwałtownie, czując napięcie wszystkich mięśni, słysząc niemal obok siebie krótki pisk opon. Światła samochodów rozświetlały ciemność obok mnie, a serce chciało wyskoczyć z piersi.

– Jungkook! – Usłyszałem znajomy, wesoły głos. – Kook?

Seokjin zjawił się obok mnie, obdarzając zmartwionym spojrzeniem.

– Wszystko w porządku. – Powiedziałem przez zaciśnięte gardło.

Dopiero po chwili do mojego umysłu zaczęły dochodzić informacje, że jestem bezpieczny.

– Chodź, podwieziemy cię.

Starszy zaczął ciągnąć mnie w stronę jakiegoś samochodu. Nieco otumaniony wszedłem na miejsce pasażera. Gdy ruszyliśmy nieco otrzeźwiałem. Spojrzałem na kierowcę auta. Raczej wyższy mężczyzna z ładnymi, acz charakterystycznymi rysami twarzy. Wzrok miał skupiony na drodze, a na nosie opierały się okulary o cienkich oprawkach.

Milczałem przez całą drogę. Hyung również nie odzywał się do kierującego mężczyzny.

– Dzięki Joonie za podwózkę. – Powiedział wesoło, po czym wychylił się w jego stronę i połączył na krótko ich usta.

Starszy jeszcze cisnął mu do ręki kilka banknotów. Pożegnałem się uprzejmie i podziękowałem za podwiezienie. Razem z hyungiem ruszyłem w stronę dormu. Wstrzymywałem się z pytaniami aż nie znajdziemy się w budynku.

– Kto to był? – Spytałem, gdy wchodziliśmy po schodach.

– Klient. A kto miał być?

To tak do końca nie wyglądało. Poza tym...

– Dla klientów masz specjalnie zarezerwowane zdrobnienia. – Zwróciłem mu uwagę, bo tego samego od niego się nauczyłem.

– A dla tego nie. Kook, nie teraz.

Skinąłem głową. Na naszym piętrze czekał na nas jeden z ludzi Banga. Skąd on zawsze wiedział, że mieliśmy jakiś klientów? Przecież byliśmy w czasie wolnym na mieście. To nie oznacza od razu, że dawaliśmy dupy za kasę. A jednak każdorazowo w takiej sytuacji czekał na nas jakiś pracownik, by odebrać nasze zarobione pieniądze, wydzielając odpowiednie dla nas wynagrodzenie.

Jimin

Dni mijały mi niepostrzeżenie. Święta zleciały mi nie wiadomo kiedy. Cieszyłem się z odwiedzin rodzinnego domu, chociaż był to znacznie za krótki okres. Powiedziałem rodzicom o tym, że spotykam się Daehyukiem. Miło było widzieć uśmiech na ich twarzach.

Do stolicy wróciłem jeszcze w starym roku. Sylwestra spędziłem z Dae, oglądając pokaz sztucznych ogni. Wracając do domu udało nam się spotkać Taehyunga z siostrą Hobiego.

Nim się obejrzałem a od Sylwestra minęły ponad trzy tygodnie. Coraz mniej bałem się tego związku. Starałem się nie skupiać na przeszłości i angażować w to co dzieje się teraz. Wychodziło to nam tylko na dobre.

Po zjedzeniu obiadu czekałem na jakiekolwiek wieści od Daehyuka. Mieliśmy się spotkać, gdy skończy pracę, lecz wiedziałem, że często nie kończył o tej godzinie co powinien.

– Przepraszam cię, ale będę musiał zostać dłużej. – Mówił szybko. – W mieście był atak nożownika, który na sam koniec również siebie dźgnął. Jest duże zamieszanie. Przepraszam.

– Nie przepraszaj. Uważaj na siebie. – Poprosiłem.

– Dobrze. Jimin, chciałbym z tobą o czymś porozmawiać, ale to już gdy się spotkamy. Do zobaczenia słońce. – Rozłączył się.

Czyli czeka mnie samotny wieczór. Miałem nadzieję, że Dae jest teraz bezpieczny. Nie lubiłem tego, że miał do czynienia również z tymi mniej bezpiecznymi pacjentami. Przecież oni potencjalnie mogli zrobić krzywdę komuś z personelu.

Nieco zmartwiłem się, skupiając swoje myśli na temat tego, co mi jeszcze przekazał. Chce ze mną porozmawiać w cztery oczy. Poczułem lekki niepokój, chociaż nie miałem do tego żadnych powodów. Nie miałem pojęcia co mogło być tematem i to mnie martwiło.

Starałem się długo nie zaprzątać tym głowy. Jutro zapewne uda nam się spotkać, wtedy dowiem się wszystkiego.



Dzień w przedszkolu był pełen wrażeń jak zawsze. Dzieci mają nieskończoną wyobraźnię, co nie zawsze wychodzi im na dobre.

Cieszyłem się, że to już koniec na dzisiaj. Nie ze względu na to, że miałem dosyć tych małych szkrabów. W końcu mogłem spotkać się z Daehyukiem. Czasami naprawdę mu współczułem z powodu tych wszystkich nadgodzin. Jednak on naprawdę lubił swoją pracę i chyba nie zwracał na nie zbyt dużej uwagi.

Po krótkiej wizycie w domu, jechałem już taksówką do domu starszego. Znałem tę trasę już na pamięć. Stojąc przed drzwiami na moich ustach gościł radosny uśmiech, który tylko się poszerzył na widok właściciela domu.

– Naprawdę przepraszam cię za wczoraj. – Powiedział, wpuszczając mnie do środka.

– Nie masz za co. Są ludzie, którzy czasami potrzebują ciebie bardziej niż ja. Poza tym powiedz mi lepiej jak się czujesz? Wyspałeś się?

Rozgościłem się w salonie. Zaraz zostałem poczęstowany obiadem, którego hyung sam jeszcze nie zdążył zjeść. Po posiłku pomogłem mu pozmywać. Oboje usiedliśmy wygodnie na kanapie, odpoczywając po sytym obiedzie.

– Jimin, chciałem o coś cię zapytać.

– Tak?

Więc nadszedł czas rozmowy, o której mi wczoraj wspominałeś? Przez dłuższą chwilę milczał, a ja cierpliwie czekałem na jego słowa.

– Jimin, zamieszkaj ze mną. – Powiedział wprost.

– Co?

Patrzałem na niego całkowicie zaskoczony.

– Wiem, że nie znamy się wcale tak długo. Jednak wydaje się to naprawdę dobrym wyjściem. Będziemy mieli okazję się więcej widywać. Poza tym każde z nas chyba niezbyt przepada za samotnym siedzeniem w mieszkaniu. – Tłumaczył mi. – Nie mówię, że teraz. Ale może w niedługim okresie mógłbyś się do mnie wprowadzić? To jak?

– Dobrze. – Odparłem nieco bez zastanowienia.

– Co?– Teraz to on wydawał się być nieco zaskoczony.

– Zgadzam się. Wprowadzę się. Tylko mam miesięczny okres wypowiedzenia. – Poinformowałem go.

Krzyknąłem zaskoczony, kiedy poczułem jak jego ręce obejmują moje ciało i podnoszą z ziemi, krótko obracając.

– Nawet nie wiesz jak się cieszę. – Uśmiechał się szeroko.

Nie wiem czy dobrze robię. Ale nie widzę sensu by dłużej zastanawiać się nad tym.

Jungkook

Zima nieco krzyżowała nam nasz grafik, który w takich wypadkach nie obowiązywał. Cieszyłem się, kiedy padał śnieg. Wtedy nie mogliśmy pracować. Natomiast jeśli tylko pogoda była nieco lepsza wszyscy wyruszaliśmy na ulicę. I tak jakby nie patrzeć skróciliśmy czas pracy średnio do dwóch dni w tygodniu. Nieprzyjemnym rozczarowaniem będzie natomiast nadejście wiosny, kiedy będzie trzeba znowu zacząć ciężej pracować. Nie wspominając już o lecie, kiedy dni są bardzo długie i obfite w klientów.

Nie pozostało mi nic innego jak tylko się cieszyć z czasu wolnego.

Wyszedłem z pomieszczenia, mając dość siedzenia samemu. Skierowałem się w stronę pokoju Seokjina, który jeszcze prawdopodobnie siedzi u siebie. Zapukałem do drzwi, lecz przez długi czas nikt mi nie odpowiadał. Nacisnąłem klamkę, która bez problemu ustąpiła pod naciskiem.

– Hyung, masz może... – Zamilkłem, słysząc śmiech starszego.

– Oh, Joonie. Przestań bo się jeszcze zarumienię. – Zachichotał. – Nie wiem. Mamy teraz dużo czasu, ale Bang nie pozwala nam za bardzo wychodzić. Postaram się coś wykombinować na weekend, bo strasznie się stęskniłem. – Mówił rozmarzonym głosem.

Stałem oparty o ścianę, przyglądając się hyungowi leżącemu na łóżku. Leżał na brzuchu, wiercąc się radośnie. Jakbym patrzał na jakąś zakochaną nastolatkę.

– Tak, pamiętam. Może być. Tylko tym razem nieco dłużej.

Uśmiechałem się, będąc ciekaw, kiedy mnie zauważy. Zaśmiałem się, gdy starszy podskoczył w miejscu, patrząc na mnie wyraźnie zdziwiony. Szybko pożegnał się i zakończył połączenie.

– Chętnie posłucham z kim tak rozmawiałeś, nie mogąc usiedzieć w miejscu.

– Nie wiesz, że nie ładnie tak wchodzić bez pukania?

– Pukałem, ale nie odpowiadałeś. Poza tym pukania to mamy chyba aż zanadto.

Widziałem jak zaśmiał się krótko na ten żarcik, a ja dziwiłem się, że go to naprawdę rozbawiło. Tylko on mógł się na to zaśmiać.

– Skoro nie odpowiadałem, to znaczy, że byłem zajęty.

– Właśnie widzę. – Zbliżyłem się do niego, zajmując wolne krzesło przy biurku. – No mów co za klient cię tak zainteresował.

– Rozmawiałem z Namjoonem. To on podwoził cię, wtedy jeszcze przed Sylwestrem.

Kojarzyłem mężczyznę. To do niego zwrócił się zdrobniale i to nie tak jak do każdego innego klienta. Zresztą teraz było tak samo.

– Aż taki dobry w łóżku czy tak dobrze płaci?

– Nie całkiem o to chodzi. To trochę innego rodzaju znajomość niż klient i dziwka.

– Nie mów, że się w nim zabujałeś. – Zaśmiałem się.

Przestałem, a uśmiech znikł z mojej twarzy, gdy zobaczyłem jego poważną minę. To miał być tylko żart.

– Nie jest to jednostronne.

Hyung niby starszy a taki głupi. Jaki normalny mężczyzna pokocha we właściwy sposób zwykłą dziwkę? Ile to mi już wyznawało miłość. Patrzałem na niego z grymasem na twarzy, zastanawiając się jak mu to wszystko powiedzieć.

– Wiesz jak pracujemy i wiesz, że normalny związek jest raczej niemożliwy. – Zacząłem delikatnie.

– Tylko tobie wolno mieć w historii nieszczęśliwą miłość?

Zamilkłem. Chyba naprawdę nie miałem prawa pouczać nikogo w sprawach miłosnych.

– Przepraszam. Życzę szczęścia. – Uśmiechnąłem się do niego.

– Myślisz, że nie wiemy, że to powinno inaczej wyglądać? Zastanawiamy się nad różnymi rozwiązaniami, ale jak na razie nie znaleźliśmy odpowiedniego. Nie jest łatwo.

– Długo już się znacie? – Dopytałem ciekaw.

– Pierwszy raz przyjechał jakoś niedługo przed tym jak cię spotkałem. Dosyć szybko wpadliśmy w sobie w oko. – Wyszczerzył się szczęśliwy. – Zawsze dużo rozmawialiśmy. Joonie jest bardzo dobrze wykształcony. Uwielbiam słuchać jak opowiada mi o pracy, o świecie, ile zwiedził. Naprawdę możemy powiedzieć, że jesteśmy razem. Po każonym spotkaniu poza pracą daje mi jakaś kasę, bym nie wracał z pustymi rękoma. Bang mógłby coś podejrzewać.

Całkiem sprytnie z ich strony.

– Bang nie pozwoli mu tak łatwo mnie stąd zabrać. Za długo u niego pracuję. Jestem dla niego zbyt dochodowy. Dlatego na razie wygląda to w ten sposób.

Cieszyłem się jego szczęściem. Jednak ciężko było mi uwierzyć, że jakiś klient szczerze zakochał się w Seokjinie. Naprawdę nie patrzy na niego jak na dziwkę? Co sądzi o tym, że musi dawać dupy innym? Oni wszyscy chcą jedynie naszych ciał.

– Jungkook, tylko nikomu o tym nie mów. Dobrze?

– Nie ma sprawy. Nie pisnę ani słówka, masz moje słowo.

Jimin

Wszystkie rzeczy chyba już zabrane. Co prawda do końca wynajmu został mi jeszcze tydzień, lecz oboje stwierdziliśmy, że nie ma sensu już dłużej tego przeciągać. Ostatni raz przeszedłem się po mieszkaniu wolnym od moich rzeczy, po czym wyszedłem, zamykając za sobą drzwi.

W domu Daehyuka spojrzałem na te wszystkie torby i kartony.

– Mam nadzieję, że przygotowałeś mi odpowiednio dużo miejsca. – Zaśmiałem się.

– Oczywiście. Co wpierw rozpakowujemy?

Tak zaczęło się noszenie kartonów do odpowiednich pokoi. Tak naprawdę nie było tego specjalnie dużo. Ilość rzeczy redukowałem już przy poprzedniej przeprowadzce, dzięki czemu mój obecny dobytek jest połową wcześniejszego. Pozostałe rzeczy wylądowały u rodziców.

Uśmiechnąłem się zadowolony, gdy w łazience stały już moje kosmetyki, szafy wypełniały moje ubrania oraz kilka drobiazgów zaległo w komodzie w salonie. Wszystko było już rozpakowane w nowym miejscu zamieszkania.

Zadowolony udałem się do Dae, który w pewnym momencie wymknął się by zrobić nam kolacje. Podszedłem do niego, zaglądając przez ramię do garnka.

– Wygląda pysznie.

– Nie tak jak ktoś za mną. – Mruknął, na co uderzyłem go zawstydzony w ramię. – Nakryjesz do stołu?

Kolacja minęła w przyjemnej atmosferze. Od dawna nie jadłem z nikim kolacji. Przeważnie do tej pory się żegnaliśmy. Było to miłe uczucie. Bez tej uciążliwej ciszy dookoła.

Po posiłku pozmywaliśmy i zaczynając niewinne pocałunki w kuchni, szybko skończyliśmy w sypialni. W końcu trzeba było ochrzcić niejako moje nowe mieszkanie. Wykończeni, leżeliśmy obok siebie z uśmiechami na ustach.

– Nie ściągasz łańcuszka do spania? – Spytał, przejeżdżając delikatnie palcami dłoni po mojej szyi.

– Nie ściągam go praktycznie w ogóle. – Odparłem beznamiętnie.

– Nawet do kąpania?

– Rzadko kiedy.

Nigdy.

– Wiesz, że to niebezpieczne.

– Nadal żyję. – Uśmiechnąłem się do niego, po czym zamknąłem oczy starając się zasnąć.

Hyung odpuścił temat, za co byłem mu wdzięczny. Zaraz poczułem jak zmęczenie pozwala mi zasnąć.



Rano obudziłem się by pożegnać Dae przed pracą. Była sobota. Weekendy miałem zawsze wolne, lecz nie tyczyło się to jego. Miałem tylko nadzieję, że nie będzie miał nadgodzin.

Rano by nie siedzieć bezczynnie posprzątałem mieszkanie oraz zastanowiłem się co zrobię na obiadokolację, na której powinien pojawić się starszy. W międzyczasie zadzwoniłem również do Hoseoka, który szczegółowo wypytał mnie o całą przeprowadzkę. Takim sposobem przyjaciel zajął mi dużą część popołudnia.

Cieszyłem się, gdy zbliżała się pora powrotu hyunga z pracy, a do tej pory nie otrzymałem jeszcze telefonu o nadgodzinach. Z uśmiechem na ustach zacząłem przygotowywać posiłek dla naszej dwójki. Nim się zjawił, wszystko czekało już gotowe na stole. Przyniosłem również kilka przypraw, by mógł jeszcze doprawić swoją porcję, wiedząc, że lubi ostre jedzenie.

Daehyuk wrócił niemalże punktualnie. Wyglądał na naprawdę zmęczonego, lecz jego twarz nieco się rozpromieniła, widząc ciepły posiłek na stole. Podczas jedzenie opowiadał mi jak minął mu dzień w pracy. Z zainteresowaniem słuchałem wszystkich historii. To było prawie niczym te dramy medyczne.

Po posiłku poszedłem pozmywać, a Dae wziąć gorącą kąpiel. Sam po chwili zacząłem się do niej przygotowywać.

Wyciągnąłem sobie ubrania do spania. Przez chwilę zawahałem się stojąc przy komodzie. Dotknąłem łańcuszka na szyi. Naprawdę nadal powinienem go nosić? Starałem się rozpocząć normalne życie od nowa. Chyba nawet zaczyna mi to wychodzić. To jedyna rzecz łącząca mnie z przeszłością.

Zaciskając usta odpiąłem łańcuszek i położyłem go na komodzie. Może będę ściągał go do kąpieli i spania? Tak powoli przyzwyczajał się do jego braku. Przecież nie muszą go zaraz wyrzucać daleko od siebie czy chować gdzieś na dnie szafy, gdzie spoczywają jego bluzy.

– Wolna! – Krzyknął Daehyuk, najprawdopodobniej opuszczając łazienkę.

Od razu wyszedłem z sypialni. Z uśmiechem na ustach przygotowałem sobie relaksującą kąpiel. Tego mi trzeba było po dosyć intensywnym tygodniu w przedszkolu. Dzieci są rozkoszne, ale niektórzy rodzice to istne potwory.

Wyszedłem z łazienki w samym ręczniku na biodrach. Ostatecznie zapomniałem zabrać ze sobą świeże ciuchy. Udałem się do pokoju, gdzie po chwili zamieniłem przemoczony ręcznik na normalne ubranie. Zdziwiłem się, kiedy przejeżdżając ręką po szyi nie wyczułem pod palcami łańcuszka. Momentami nawet zapominam o tym odruchu. Jednak ten mały brak wywołał przyspieszone bicie serca.

Westchnąłem, przypominając sobie, że ściągnąłem go do kąpieli. Cofnąłem się do komody, na którą odłożyłem wisiorek. Myślałem, że serce wyskoczy mi z piersi, kiedy na meblu nie zauważyłem żadnej biżuterii. Gdzie on jest? Przecież na pewno go tutaj odkładałem.

Zacząłem podnosić wszystkie przedmioty w poszukiwaniu mojego łańcuszka, jednak nigdzie nie mogłem go znaleźć. Nie ma.

– Jimin, wołałem cię. – Usłyszałem głos hyunga, wchodzącego do pokoju. – Coś się stało, dlaczego płaczesz?

– Nie ma. – Odezwałem się drżącym głosem.

– Czego? Spokojnie, Jiminnie.

Nie mów tak do mnie.

– Łańcuszek. Nie ma. Jestem pewny, że odkładałem go na komodę.

Starszy podszedł do mnie i objął mnie, próbując uspokoić, lecz odsunąłem go od siebie.

– Może po prostu spadł? Razem poszukamy, na pewno się znajdzie.

Oboje zaczęliśmy szukać zguby wokół mebla. Z każdą chwilą odczuwałem coraz większy strach. Dlaczego ja go w ogóle ściągnąłem?! Nigdy tego nie robię, to teraz nagle mi się zachciało ściągnąć go do kąpieli. Może pora przestać go nosić? Jimin, idioto!

– Mam! – Krzyknął Dae, który klęczał przy komodzie.

Natychmiast podszedłem do mężczyzny i odebrałem mu z ręki mój łańcuszek. W tej chwili już nie mogłem powstrzymywać łez. Założyłem pierścionek na palec, a zwiniętą w pieść dłoń przycisnąłem do klatki piersiowej. Hyung przytulił mnie do siebie, a ja zacząłem cicho łkać.

________________________

Ktoś tu chyba nie do końca uporał się z stratą... Jak sądzicie, czy kiedyś Jikooki wrócą do siebie, czy nawet gdy będą mieli okazję się spotkać, uznaliby, że nie warto do tego wracać?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top