Rozdział 67
Jungkook
Nie miałem regularnych pór posiłku ze względu na pracę. Dlatego często jadłem wieczorami lub w środku nocy. Kucharki kończyły zmianę o ósmej. Miały i tak długi czas pracy zważając na to, że zaczynały o piątej nad ranem, by nakarmić tych, który będą głodni po pracy.
– Seokjin hyung, jesteś głody?
– Jak mi zrobisz, to zjem. – Uśmiechnął się.
– Ale idziesz ze mną. Nie lubię się tam samemu kręcić.
Odłożył telefon na bok i udał się ze mną do kuchni. Od razu zapaliliśmy wszystkie światła w pomieszczeniu, chcąc przegonić nieco przerażającą ciemność w tym miejscu. W pierwszej kolejności zajrzałem do lodówki, by zorientować się jakie składniki są dostępne. Widok zawsze pełnej po brzegi lodówki nadal był dla mnie szokiem.
Miałem ochotę na coś mocno warzywnego. Przydałoby się do tego jeszcze jakieś mięso, lecz nic nie było rozmrożonego. Wybrałem kilka rzeczy, biorąc się zaraz za przygotowanie dla nas posiłku.
– Wyciągniesz patelnie?
Jeszcze nie za bardzo orientowałem się, gdzie wszystko leży. Właściwie z tego względu chciałem, żeby starszy przyszedł tu ze mną. Gdy patelnia była już nieco nagrzana, wrzuciłem na nią pierwszą porcję warzyw, zabierając się za kolejne.
– Hyung wyciągnij przyprawy. – Poprosiłem.
– Jakie?
– Jakie będziesz chciał.
Rozdrabniałem kolejne warzywa, myśląc jak nieco to wszystko ulepszyć bez użycia mięsa.
– Jungkook, krew!
Spojrzałem na deskę do krojenia, na której rzeczywiście znajdowała się krew. Część warzyw również była nieco oberwała. Cholera. Spojrzałem na dłonie, które jakimś cudem obie były czerwone. Nigdzie nie mogłem dostrzec rany.
Udałem się pod kran. Najpierw włożyłem jedną rękę, od razu szukając zranienia. Nic. Jungkook, idioto, tą ręką kroiłeś, to oczywiste, że druga będzie poszkodowana. Zmieniłem dłoń pod bieżącą wodą. Po chwili zauważyłem miejsce, z którego cieknie krew. Całe szczęście nie było to zbyt duże rozcięcie.
Spojrzałem na starszego, który patrzał na mnie lekko pobladły.
– Przyniesiesz jakąś apteczkę?
– Co? Tak, jasne.
Hyung był w kuchni po pół minucie. Ponownie oczyściłem ranę, po czym zakleiłem ją plastrem. No i po krzyku.
– Nie czułeś, że się skaleczyłeś?
– Nie mam częściowo czucia w dłoniach. – Powiedziałem półszeptem.
– Serio? Nie widać.
– A jak sobie wyobrażasz, że będzie to widać? – Spojrzałem na niego spode łba.
– No może racja. W dużej części nie masz?
Praktycznie po połowie każdej dłoni. Zaraz pokazałem mu palcem zakres mojego czucia. On tylko skinął głową. Spojrzałem na patelnię. Nasza druga kolacja! Szybko zdjąłem patelnię z kuchenki. Część warzyw się przypaliła. Wyciągnęliśmy nową patelnię, przełożyliśmy na nią to, co się dało ocalić, po chwili dołączając ostatnią porcje warzyw.
Po kilku minutach staliśmy z talerzami w rękach, jedząc naszą drugą późną kolację. Nie chciało nam się specjalnie przechodzić do stołówki.
– Coś jeszcze jest z tobą nie tak? – Spytał po przeżuciu tego co miał w buzi.
Zgromiłem go wzrokiem, chociaż nie odczułem tego jako obelgę.
– Nie słyszę na lewe ucho.
– To dlatego nie poszedłeś dalej na studia?
– Między innymi. Zawaliłem pierwszy termin zgłoszeń, a później to już rozpoczął się cały bajzel z moim życiem.
Jadłem, chcąc się już położyć do łóżka. To źle, jeść tak przed samym snem, ale spać na głodniaka również nie za dobrze. Szybko kończyłem swoją porcję.
– Tak nagle cię to dopadła ta głuchota? W końcu byłeś w szkole artystyczne.
– Tak to jest jak się nieudolnie wpada pod samochody. – Zaśmiałem się, odkładając talerz do zmywarki i wychodząc.
Wyszedłem i skierowałem się do naszego pokoju. Przechodząc, zajrzałem do pomieszczenia, które miało być przeznaczone dla mnie. Chłodno i śmierdzi farbą. Nie za bardzo się z tym śpieszą, ale przynajmniej coś robią. Zamknąłem drzwi i skierowałem się do pokoju dzielonego z Seokjinem. Ściągnąłem z siebie koszulkę, zostawiając jedynie spodnie i wsunąłem się pod ciepłą kołdrę.
Po chwili zjawił się również hyung. Zgasił światło i sam położył się w łóżku. Leżałem na plecach, wpatrując się w sufit.
– Mam wrażenie, że twoja historia będzie nieco inna niż któregoś z nas. – Szepnął.
– Wasze też są różne. Krnąbrne charaktery. Problemy z policją, bójki, jakieś kradzieże czy narkotyki. U was się coś działo. U mnie same nudy. Po prostu jedna zła decyzja po drugiej. Jedyne co chyba nas wszystkich łączy, to że każdego rodzice wyrzucili z domu.
– U nich jest oklepany schemat. – Prychnął. – Ja chociaż wykazałem się oryginalnością z moim pomysłem na karierę.
– Ja wpadłem w... jak na to mówią? Toksyczny związek? Chociaż nie. Po prostu podejmowałem nieodpowiednie decyzje.
– Uu. Nieszczęśliwa miłość. – Odezwał się zaciekawiony obracając w moją stronę. – Opowiadaj. Ładny był?
– Najpiękniejszy. – Uśmiechnąłem się tęskno.
– To od niego ten pierścionek? Dlatego mówisz, że go nie sprzedasz? Nadal tęsknisz.
– Od niego. Oświadczył mi się w dzień swojego wyjazdu na szkolenie do Stanów. To naprawdę były oświadczyny. Obudziłem się, a od łóżka do salonu prowadziły mnie płatki róż. Cały salon był w kwiatach. W później uklęknął na jedno kolano jak w filmach.
– Ale ci zazdroszczę. – Mruknął rozmarzony.
– Nadal tęsknię, chociaż tak naprawdę to ja od niego odszedłem.
– Uu. Musiało się wydarzyć coś naprawdę ciekawego.
– U nas w związku nigdy nie było nudno. – Zaśmiałem się. – Chociaż nie zawsze w ten pozytywny sposób.
– Opowiadaj! – Podskoczył w miejscu.
Spojrzałem na niego, a on wpatrywał się we mnie ociekając ciekawością i podekscytowaniem.
– Jest późno hyung. Chodźmy już spać.
– Daj spokój. Jutro też mamy wolne. A ja teraz nie zasnę!
Prawda jest taka, że każdy z chłopaków niewiele o sobie mówił. To co się dowiedziałem, to każdy o drugim szepnął kilka słówek, naświetlając krótko historię danej osoby. Co prawda to był tylko hyung. Aktualnie to chyba z nikim innym nie mam tak dobrego kontaktu jak z nim.
– Proszę. Przecież nie powiem innym. – Zapewnił mnie. – Czasami lżej się robi na duszy jak komuś się wygadasz.
Jakby nie patrząc to starszy również mi dużo o sobie opowiedział, podczas gdy o mnie nadal prawie nic nie wiedział. Również mogę mu powiedzieć co nieco. Przecież nie muszę zaraz wdawać się w jakieś szczegóły.
I zacząłem mu opowiadać. O tym jak poznaliśmy się w szkole. O tym jak delikatnie rozkochiwał mnie w sobie. O naszym pierwszym zbliżeniu i o tym jak dowiedziałem się o zakładzie Jimina z moim nauczycielem wychowania fizycznego. O tym jak o mnie walczył, jak zostaliśmy oficjalnie parą.
O tym jak będąc razem w rodzinnym mieście poznałem jego rodziców, którzy bardzo mnie polubili, a później on poznał moich. Mojej przeprowadzce do starszego. Zalążkach problemów finansowych, które początkowo wydawały się niegroźne. O wyjeździe Jimina do USA na szkolenie oraz jego wcześniejszych oświadczynach, czyniąc mnie najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Wspomniałem mu niewiele o naszym kryzysie podczas związku na odległość oraz po powrocie Jimina do domu.
Nasz powrót do kryzysu finansowego. Decyzja o znalezieniu współlokatora. Zamieszkanie Yoongiego hyunga z nami oraz jego swobodne zachowanie wobec nas. Rozpoczęcie tego trójkątu. Dobre dogadywania się naszej trójki po tym wszystkim i przekonywanie się do tego pomysłu. Moja zdrada Jimina z Yoongim. Żałowanie tego wszystkiego coraz bardziej. Wspomnienie uczucia zazdrości i pominięcia.
Święta i moje wyrzucenie z domu. Przygarnięcie mnie przez państwa Park. Powrót do domu i problemu trójkątu. Zaledwie wspomnienie o terapii u psychologa. Brak skutków. Rozpoczęcie brania antydepresantów. Egzaminy. Pierwsze myśli o próbie samobójczej i stchórzenie. Zakończenie trójkątu i dowiedzeniu się, że tylko ja byłem tym co nie zdradził. Druga, nieco mniej nieudana, próba samobójcze. Ciężkie życie po powrocie do domu i ucieczka z domu.
Chwytanie się każdej roboty i spotykanie się z samymi oszustami. Wyrzucenie z mieszkania. Problemu z pracą i mieszkaniem. Problemy finansowe. Kradzieże jedzenia. Krótka wizyta w więzieniu za długi z mandatów. No i w końcu znalezienie Seokjina.
– Tak mniej więcej.
Może i rzeczywiście zrobiło mi się lżej na duszy. Lecz powstrzymywanie łez w niektórych momentach i panowanie nad głosem było trudne. Lecz udało się, nie uroniłem ani jednej łezki, a głos załamał się jedynie raz podczas całej opowieści. Byłem z siebie dumny.
– Kilka złych decyzji ze złymi konsekwencjami. – Stwierdziłem. – Może gdybym szybciej powiedział, że ten układ między naszą trójką mi nie odpowiada lub nie zdradził Jimina.
– Ty to jednak głupi jesteś Jungkook. On ci nigdy w życiu nie powinien czegoś takiego proponować. To był chyba jego pierwszy najpoważniejszy błąd. Nie ma w tym twojej żadnej winy, że go zdradziłeś. Sam zaproponował ci ten układ, więc powinien się z tym liczyć. A to, że sam w tym czasie nie korzystał, to co innego. Skoro go nie pieprzył, czy tam dawał się pieprzyć, to po cholerę mu był ten cały układ?
– Yoongi hyung to naprawdę dobra osoba.
– Nie wiem czy taka dobra, skoro tak chamsko wpieprzył się w was związek.
– To nie jego wina.
– Masz rację. To ten cały Jimin zawalił na całej linii. Jak on mógł pomyśleć, żeby się tobą dzielić z kimś? Szczególnie po oświadczynach.
– Może mu nie wystarczałem. – Wzruszyłem ramionami.
– To i tak niczego nie zmienia. Ty naprawdę tego nie rozumiesz, że to on powinien się wstydzić za tak idiotyczny pomysł. On powinien ponieść jakiekolwiek skutki tego wszystkiego. A mam wrażenie, że tylko ty na tym cierpiałeś. I to niemało. Może i później widząc te wszystkie konsekwencje było mu przykro, ale bardzo słusznie.
Może i trochę w tym racji miał. Pani psycholog chyba również próbowała mi podsunąć podobne wnioski.
– Przez to wszystko musiałeś od niego odejść, bo po takich wydarzeniach, to ja sam nie mógłbym na niego patrzeć. On pewnie sobie żyje jak pączek w maśle, a ty musiałeś skończyć tak. Jungkook, to on zasługuje na taki los, a nie ty. Skoro tak prędko było mu do trójkątu, to niech się teraz zamienia z tobą, jak taka dupodajka.
– Nie mów tak o nim.
– Bezsensownie i niepotrzebnie bierzesz całą winę na siebie. Może i sam mogłeś się również odezwać w niektórych momentach. Jednak to on zawalił na całej linii. Znaliście się już trochę. Wiedział jaki jesteś, że bywasz zazdrosny, że byłeś typem raczej osoby nieśmiałej. Mógł pomyśleć o tym wszystkim. Mógł pomyśleć o tobie, o twoich uczuciach. W końcu był twoim partnerem. Przestań sobie wmawiać, że to wszystko to twoja wina.
Milczeliśmy przez dłuższą chwilę. Jednak postawa Seokjina nie sugerowała zakończenia tematu.
– Może i ostatecznie znalazłeś się w nieco dupnej sytuacji. Ale przecież nie ma takiej rzeczy, której nie można obrócić na swoją korzyść. Teraz to nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Młody, bierz to, co daje życie i wykorzystuj na swoją korzyść. Życie podetknęło ci pracę dziwki. Więc rób to, zbijaj na tym fortunę i żyj tak, żeby każdy ci zazdrościł i sam chciał zostać dziwką by móc żyć jak Jungkook.
Prychnąłem rozbawiony.
– Kook, szykuj dupę, w weekend idziemy na zakupy.– Powiedział stanowczo. – Widziałeś moją szafę, widziałeś co noszą chłopaki. Dobrze wiesz, że z tego co nam dają, nie uzbiera się na takie rzeczy.
– Dobranoc hyung. – Pokręciłem głową, układając się wygodnie na łóżku.
– Koniec użalania się nad swoim losem. Od jutra zaczynamy etap uczenia się tego, że należy lubić to co się ma. – Położył się i przykrył kołdrą. – Dobranoc.
Jimin
Czasami miałem mieszane uczucia co do tego wszystkiego. Z Daehyukiem spotykaliśmy się już jakiś czas. Mam wrażenie, że on cały czas liczy na coś więcej, a ja nie mam pojęcia czy powinienem go wyprowadzić z błędu. W końcu nie chciałem się z nikim wiązać. To miały być tylko przyjacielskie spotkania.
Jednak sam nie potrafiłem odmówić. Pozwalałem na odprowadzanie się pod dom, drobne przytulenia czy bliskie kontakty, naruszające strefę bezpieczeństwa zarezerwowaną dla przyjaźni. Lubiłem jego towarzystwo. Lecz za każdym razem, gdy dochodziło do nieco dwuznacznych sytuacji, nie miałem pojęcia co powinienem czuć.
Chyba powinienem z nim porozmawiać. Nie wiedziałem tylko jakbym mógł zacząć ten temat. Dzisiaj znowu spotykamy się po jego pracy. Idziemy na spacer, a później zapewne chwilę posiedzimy w domu jednego z nas.
Chwyciłem w garść, znajdujący się na łańcuszku pierścionek. Wszystko robi się trudniejsze kiedy o nim pomyślę. Czuję się źle myśląc o spotkaniach z Dae. Ciąży nade mną pewnego rodzaju poczucie winy. Jednocześnie jest mi również źle samem siedzieć w domu, nie otrzymując od nikogo tego specjalnego rodzaju uwagi.
Czując wibracje w kieszeni, wyciągnąłem telefon.
Daehyuk: Rozpadało się. Widzimy się u mnie czy u ciebie?
– Co?
Wstałem i spojrzałem za okno. Rzeczywiście. Jesień nas nie rozpieszcza w tym roku. Szybko zastanowiłem się nad odpowiedzią. Nim zdążyłem cokolwiek odpisać, dostałem kolejną wiadomość.
Daehyuk: Ostatnim razem było u ciebie, tym razem może u mnie?
Jimin: Zgoda
Ostatecznie umówiliśmy się, że przyjadę prosto pod jego dom. Napisze do mnie, kiedy skończy pracę, ponieważ nigdy nie wiadomo było czy nie wcisną mu jakiś nadgodzin.
Obiad zjadłem jeszcze u siebie. Zapakowałem co nieco na wynos, wiedząc, że mężczyzna zapewne w pracy niczego nie zjadł. Przygotowany do wyjścia i ze spakowaną torbą pełną jedzenia, wyszedłem z domu.
Czekałem pod klatką na pojawienie się taksówki przy chodniku, nie chcąc ponownie nabawić się zapalenia płuc. Raz mi wystarczy. Na widok samochodu, ruszyłem biegiem w jego stronę. Podałem kierowcy adres, zaraz mogąc nieco rozluźnić się na tylnym siedzeniu.
Ponownie drogę z samochodu pod dom starszego musiałem pokonać biegiem. Po zadzwonieniu do drzwi nie czekałem nawet dwóch minut na ich otworzenie. Przywitał mnie jego ciepły uśmiech.
– Masz, żebyś nie był głodny. – Przekazałem mu torbę z jedzeniem.
– Naprawdę nie musiałeś.
– Jadłeś już obiad? – Spytałem, pozbywając się kurtki i butów.
– Nie, ale naprawdę nie musiałeś. Mimo wszystko dziękuję. Na pewno jest pyszne, o czym zaraz sam się zresztą przekonam.
Weszliśmy do środka. Ja zostałem w salonie, podczas gdy on przebrał się i nałożył sobie przyniesionego przeze mnie jedzenia. Usiedliśmy wspólnie przy stole. Ja jedynie delektowałem się, przygotowaną dla mnie kawą.
Zdziwiłem się czując jego stopę, śmiało spoczywającą obok mojej. Opuściłem wzrok nieco zawstydzony i zmieszany. Jak zawsze w tego typu momentach nie wiedziałem co powinienem zrobić. Zabrać stopy czy cieszyć się z tego kontaktu? Dlaczego ja nie mogę się po prostu tym wszystkim cieszyć?
Po skończeniu przez starszego posiłku, usiedliśmy na kanapie przed telewizorem. Grał on cicho w tle, podczas gdy on opowiadał co działo się dzisiaj u niego w pracy. Lubiłem słuchać tych opowieści. Nigdy nie mógł powiedzieć, że miał nudny dzień.
W tym wszystkim momentami się o niego martwiłem, ponieważ nie miał do czynienia tylko z zwykłymi chorymi. Na oddział ratunkowy trafiali czasami ludzie będący ofiarą pobić, jak i sami prowodyrzy. Poza tym część różnego elementu z tego oddziału trafiała później na urazówkę, na której również miał dyżury. Nie raz wszczynali różnego rodzaju afery.
– Może dla rozluźnienia obejrzymy jakąś komedię? – Zaproponował.
– Może jakiś thriller. Nie koniecznie mam dzisiaj ochotę na komedię.
– Nie ma sprawy.
Wspólnie wybraliśmy film, który po chwili został wyświetlony na ekranie telewizora. Dosyć szybko jego ręka wylądowała na oparciu za mną. Starałem się na to zbyt pochopnie nie reagować. W końcu ta bliskość dawała mi trochę radości i ciepła. Starałem się skupić na akcji filmu.
W końcu poczułem jak hyung chwycił moją dłoń w swoją, opierając je na moim udzie. Niepewnie wysunąłem swoją dłoń z jego uścisku, samemu do końca nie wiedząc czy tego właśnie chcę.
– Mam tak nie robić? – Spytał delikatnie.
– Ja... sam nie wiem.
– Jimin, ja w sumie nie mam pewności na czym właściwie stoję. Dlatego też czasami nie wiem jak mam się zachować.
– Ja sam nie mam pojęcia co o tym wszystkim myśleć. – Westchnąłem ciężko. – Nie chcę dawać ci fałszywej nadziei, ale jednocześnie ja sam nie wiem czego właściwie chcę.
– Chciałbym wiedzieć, czy mam u ciebie jakieś szanse. – Powiedział wprost.
Tak. Chyba tak. Uh, dlaczego to wszystko musi być takie ciężkie?
– Nie interesują mnie chwilowe związki. – Zacząłem.
– Mnie również. – Odparł od razu, jakby chcąc umocnić swoją pozycję.
– Nie wiem czy to dla mnie nie za wcześnie. Poprzedni związek zakończył się dość gwałtownie i nadal ciężko mi się z tym wszystkim pozbierać do kupy.
Przecież miałem na niego czekać. Mówiłem mu, że go kocham i będę zawsze kochał. Mam tak po prostu o tym wszystkim zapomnieć?
– Na nic nie naciskam. Ale nie wiem na co mogę liczyć z twojej strony.
– Dae, naprawdę cię lubię, ale potrzebuję jeszcze czasu. – Przymknąłem oczy.
– Naprawdę mi na tobie zależy.
Jego słowa niczego nie ułatwiały.
Z pewnej strony go rozumiałem. Spotykaliśmy się już jakiś czas, a ja na niektóre jego gesty reagowałem wycofaniem się, a na inne pozwalałem bez wyraźnego sprzeciwu, chociaż w środku i tak zastanawiałem się czy dobrze robię, nie reagując.
– Daj mi jeszcze trochę czasu.
Jungkook
Ostatnio dni w pracy były nieco lżejsze. Starałem się na tym wszystkim tak nie skupiać. Próbowałem zachowywać się profesjonalnie. Klientów zawsze przyjmowałem z niegrzecznym uśmiechem na ustach i kuszącym spojrzeniem. Starałem po sobie nie pokazywać, jak bardzo jest to dla mnie poniżające i upokarzające. Jednak te dwa uczucia już chyba na stałe zagościły w moim życiu. Powoli zaczynałem przyzwyczajać się do ich obecności.
– Jungkook, ubieraj się i idziemy na zakupy. – Oznajmił Sekojin wchodząc do mojego pokoju.
Spojrzałem na niego znad telefonu. Nie uśmiechało mi się wydawać tego, co udało mi się zaoszczędzić. Już wystarczy, że musiałem ze swoich wydać na kosmetyki, bo przecież makijaż był częścią stroju roboczego.
– Średnio u mnie z kasą. – Bąknąłem w odpowiedzi.
– Potrzebne ci tylko twoje ciało. Ubierz coś na wpół do pracy na wpół normalnego. Musimy zacząć zapełniać twoją drugą szafę.
Szafa do pracy moim zdaniem posiadała wystarczająco ubrań. Sądzę, że dopiero wybiorę się na zakupy do niej, gdy będzie zbliżał się okres typowo cieplejszy. Jednak szafa z ciuchami na co dzień i na normalne wyjścia była niemalże pusta. W końcu nie mogłem mieć przy sobie za dużo, będąc bezdomnym i musząc ciągle mieć przy sobie torbę.
– Mam się obawiać?
Odłożyłem telefon, po czym podszedłem do szafy, by wybrać z niej jakieś rozsądne ciuchy.
– Nie będzie to takie złe jak praca. – Puścił mi oczko. – A jakby nie patrząc o wiele lepiej płatne, chociaż nie w czystej gotówce.
Chyba powoli domyślałem się co mógł mieć na myśli. Nawet jeśli moje przypuszczenia okażą się prawdą, nie zamierzam się z tego wycofać. Przecież nie mogę upaść już niżej. Nic nie zrobi ze mnie jeszcze większej dziwki.
Ubrałem się, zrobiłem makijaż delikatny, acz z lekkim pazurem. Byłem gotowy do wyjścia. Zdziwiłem się, gdy Seokjin zaprowadził nas do garażu Banga.
– Sihyuk pozwolił mi pożyczyć. – Odezwał się zadowolony.
Wsiedliśmy do jednego z samochodów. Dałem się hyungowi podwieźć pod jedną z lepszych galerii handlowych w mieście. Wewnątrz mnie zaczynała się rodzić coraz większa ciekawość.
– Najlepiej na takie łowy przychodzić między dziesiątą a dwunastą lub między szóstą a ósmą. – Zaczął tłumaczyć, prowadząc mnie na przód. – Wtedy przeważnie mają jakieś wolne od pracy lub są po spotkaniach. Stajesz przed danym sklepem i wpatrujesz się w rzecz z wystawy, która akurat ci się spodobała. Musisz już z profilu wyglądać kusząco i eksponować swoje atuty. Gościu podchodzi do ciebie, zagaduje, z gadki już wszystko wynika. Łatwo rozpoznać czego oczekuje, albo patrzy ci się na usta albo na dupę. Idziecie do łazienki, a później wracacie do tego sklepu lub w odwrotnej kolejności. Pewniejsza jest ta druga, bo wiesz, że różnie to bywa.
Tak. Raz gościu zwiał po tym jak mu obciągnąłem.
– Możesz również czekać na widocznie bogatego kolesia przed sklepem i wejść za nim. Zobaczysz czy przed wejście spojrzy na ciebie z pożądaniem czy obrzydzeniem. Zaczynasz oglądać rzeczy szukając czegoś ciekawego. Zatrzymaj się na dłużej przy tym co ci się podoba, podejdź do lustra, że niby patrzysz jak ładnie mógłbyś w tym wyglądać. Wtedy on podchodzi do ciebie, kupuje ci i łazienka.
Byłem pod wielkim podziwem tego jak dużą miał wiedzę na temat tego jak za oddanie swojego ciała można zdobyć wszystko.
– W większości są oni dosyć łagodni, a w szczególności w porównaniu do co niektórych klientów. Nie traktują cię z taką wyższością, jak zwykłej dziwki. Raczej widzą w tobie po prostu ładne ciało, które mogą posiąść na krótką chwilę za coś co dla nich jest zaledwie kilkoma wonami. I nie celuj tutaj w byle jakie marki. Oni za zwykłego loda potrafią zafundować ci koszulę od Prady. Więc przynajmniej można byłoby się trochę postarać.
Wydawało się to być w pewien sposób rzeczywiście lepsze od naszej codziennej pracy.
– Jak chcesz pokażę ci najpierw jak to mniej więcej wygląda. Po każdym takim zagraniu będziemy odnosić zakupy do auta, by w żadnym wypadku nie stać z pełnymi rękoma. Każdy po robocie czeka pod samochodem.
Skinąłem głową. Hyung oddalił się ode mnie stając pod firmowym sklepem z górnej półki. Widziałem jak ogląda wystawę. Minęło kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt minut. W końcu jego uwagę przykuł mężczyzna, który wchodząc do sklepu wyraźnie zmierzył go zainteresowanym wzrokiem. Starszy uśmiechnął się i zaraz wszedł za nim do środka. Przesunąłem się nieco, by mieć lepszy widok.
Hyung przeglądał wieszaki, zatrzymując się dłużej przy jakiejś marynarce. Gdy przeglądał się w niej w lustrze, podszedł do niego tamten mężczyzna. Chwila rozmowy i już mogłem zauważyć jak po wizycie w kasie, zadowolony hyung wychodzi z torbą w ręku i uśmiechem na ustach i razem z nieznajomym udają się w stronę najbliższych toalet.
Miał wszystko świetnie przemyślane. W jego działaniach nie było przypadku. Dobra, pora chyba na moją kolej. Celowałem w nieco niższą półkę, lecz cały czas pozostając przy firmach, które są poza zasięgiem normalnych ludzi. Jakoś nadal ciężko było mi uwierzyć, że ktoś jest w stanie kupić mi cokolwiek z tego sklepu i to za loda czy danie dupy. Przecież ceny tutaj to co najmniej kilkanaście razy więcej niż bierzemy za całą noc.
Cierpliwie czekałem, zamierzając najpierw wypróbować sposób z czekaniem przed sklepem. Przecież nie będę się kręcił w środku przez godzinę, licząc, że trafi się jakiś frajer.
Spojrzałem na mężczyznę, który właśnie wchodził do sklepu. Nie, ten na pewno nie. Hetero. Widać po wzroku. Dobra Jungkook, postaraj się bardziej. Oprzyj ciężar na jednej nodze, wyeksponuj zgrabną dupę, zrzuć nieco kurtkę, pokaż wąską talię, pilnuj by twoje usta przez cały czas wyglądały ponętnie. Przecież to umiesz.
Starałem się być cierpliwy. Chociaż zapewne również ekspedientka sklepu również miała mnie dosyć. Ciekawe czy często zjawiają się tutaj podobni do mnie i hyunga?
Po niemal pół godzinie stania przed tą głupią wystawą widziałem mężczyznę, który wyraźnie patrzał na mnie z zainteresowaniem. Do dzieła. Starałem się powtórzyć to co robił Seokjin. Przeglądałem kurtki, znajdując w końcu całkiem ładną, jeansową. Byłaby fajna na wiosnę. Cena. Ile?! Prawie milion won za taki kawałek szmaty?!
Chwyciłem kurtkę i udałem się z nią do lustra. Kurde, naprawdę była ładna. Nigdy nawet nie marzyłem o czymś z firmową metką. Czuć było tą jakość w materiale.
– Ładnie byś w niej wyglądał. – Usłyszałem niemal mruknięcie mężczyzny, który pojawił się obok mnie.
– Tak uważasz? – Spytałem, oblizując ponętnie usta.
Widziałem jak jego wzrok ucieka z moich ust na talię, tyłek i z powrotem. Chyba niezdecydowany jakiś. Chwycił kurtkę, ponownie samemu przykładając ją do mnie, widziałem jak dyskretnie spogląda na cenę.
– Trochę droga.
Znam ten ton. Taki sam słyszę od klientów, kiedy chcą targować się o niższą cenę. W tym wypadku raczej chce się targować o coś więcej niż tylko lód w kiblu. Poza tym niech mi nie pierdzieli, że za drogo, bo ma na sobie zegarek warty sześć razy więcej.
Krótka rozmowa i już szliśmy do kasy. Wychodząc ze sklepu trzymałem w dłoni chyba najdroższą rzecz jaką kiedykolwiek posiadałem. No, prawie. Teraz najgorsza część. Udaliśmy się do toalety, zajmując ostatnią z kabin.
Robota nie była wcale gorsza niż ta, którą wykonuję w nocy. A przynajmniej tutaj lepiej mnie cenili. Wyszedłem z kabiny chwilę po mężczyźnie. Przepłukałem usta wodą, wziąłem do buzi miętówkę i ruszyłem w stronę parkingu. Seokjin czekał na mnie z lekkim uśmiechem.
– I jak? Chyba nie tak źle?
– Przeżywało się gorsze rzeczy. – Odparłem.
– W zależności od dnia, czasami łatwiej o jakiegoś sponsora, czasami trudniej. Tak naprawdę mógłbyś spróbować stać przed tańszymi sklepami, lecz jest mniejsze branie, poza tym... trzeba się jakoś cenić. Nie jesteśmy pierwszymi lepszymi dziwkami. Za doświadczenie i wygląd trzeba odpowiednio zapłacić.
Słuchałem hyunga, starając sobie to wszystko przyswoić. Schowałem torbę do bagażnika i ponownie wróciliśmy do środka.
– Jeszcze jedno polowanie i jedziemy gdzieś za obiad.
Tak jak powiedział, tak zrobiliśmy. Obojgu zajęło nam to mniej więcej czterdzieści minut. Tym razem wybrałem spodnie za nieco niższą cenę. Później pojechaliśmy z centrum do restauracji, wrzucić coś na ząb. Miło był napełnić żołądek dobrym mięsem, chociaż nasze kucharki również świetnie gotowały. Hyung nie mógł, ponieważ był kierowcą, ale ja pozwoliłem sobie na nieco alkoholu do obiadu. A skoro już hyung fundował to nie żałowałem sobie w tym krótkim czasie tego ostatniego.
By za szybko nie wracać do naszego dormu jeździliśmy sobie po mieście. Musiałem często patrzeć się w jego stronę, by móc dosłyszeć zdrowym uchem to, co do mnie mówił.
– W ten sposób idzie sobie załatwić niemal wszystko. Ubrania, telefon, laptopa, rachunek w barze. Tak jest zbudowany nasz świat i nic z tym nie zrobisz.
To trochę smutne, ale za razem jakie wygodne. Kiedy nie masz już poczucia własnej wartości to co to dla ciebie kolejny raz dać dupę?
– My jak my, ale pomyśl sobie jak niektórzy wciskają nam te jęzory do gęby, a wcześniej komuś obciągaliśmy przez pół godziny.
Zaśmiałem się, również nie raz to zauważając.
– Mówiłem ci, że trzeba brać to co życie dało, obracać na swoją korzyść i jeszcze się ze wszystkiego śmiać.
– Naprawdę niemal wszystko tak załatwię? – Dopytałem rozbawiony.
– Mało jest rzeczy, którego ładne ciało nie rozwiąże.
– Prawo jazdy też tak sobie załatwię? – Zaśmiałem się.
– Wiesz, znam jednego egzaminatora. Bardzo mu się spodobałem. Sądzę, że jakbyś cokolwiek umiał i dał mu dupy to bez problemu by cię przepuścił.
Otworzyłem szeroko oczy będąc w kompletnym szoku. To w sumie dobrze dla mnie, chociaż chyba jestem nieco rozczarowany prawami jakimi rządzi się ten świat.
– Hyuung!
– Ty lepiej błagaj Banga, żeby pozwolił nam pożyczać, któreś z jego aut. Resztę to już załatwię. No, na sam koniec również będziesz musiał się postarać. – Uśmiechnął się do mnie. – Najgorsze chwile już za tobą. Teraz pomyśl jak możesz wykorzystać to, co dało ci otworzenie drzwi świata prostytucji.
Muszę się nad tym porządnie zastanowić, bo posiadanie prawa jazdy byłoby naprawdę przydatne. Jeśli kiedyś uda mi się uwolnić z tej roboty, to chociaż będę miał z niej coś pożytecznego.
– Jakbyś był studentem, to w taki sam sposób możesz sobie załatwiać większość zaliczeń.– Kontynuował.– Chociaż teraz to trochę za późno. Bang raczej tego nie popiera. Mądra i wyedukowana dziwka to cwana, gadatliwa i mało dochodowa dziwka, a takich Sihyuk nie lubi, więc ci tego nie ułatwi.
W obecnej sytuacji raczej i tak kariera muzyka jaką chciałem wieść jest mało realna.
Do dormu wróciliśmy wczesnym wieczorem. Tam już się rozdzieliliśmy. Seokjin poszedł do Minhyuka, a ja z dwójką Seoków udałem się na naszą siłownię. Jongdae również się zjawił, biorąc sobie za cel podwyższania poziom endorfin w naszej krwi.
Jimin
Długo wahałem się przed tym. Nadal nie byłem do tego przekonany. Jednak chyba muszę czasami zrobić coś wbrew obawą, bo w przeciwnym razie nigdy się to nie stanie. Z męską i odważną miną wybrałem jego numer, zaraz przystawiając telefon do ucha. Niech nie odbierze.
– Cześć Jimin.
– Cześć. – Uśmiechnąłem się mimowolnie. – O której dzisiaj kończysz?
– A co potrzeba? – Wywinął się od odpowiedzi, rewanżując się pytaniem.
Kurczę, miał powiedzieć, że późno, a ja miałem się wykręcić od powiedzenia mu tego.
– Nie chciałbyś się przejść ze mną i z moimi przyjaciółmi na miasto? Oczywiście, jeśli nie pracujesz do późna, nie chcę żebyś...
– Z miłą chęcią się wybiorę. – Przerwał mi.
Czyli naprawdę będę musiał go przedstawić Hobiaszowi i jego przyszłemu szwagrowi? Podałem mu wszystkie szczegóły, po czym rozłączyłem się, nie chcąc dłużej przeszkadzać w pracy. Westchnąłem ciężko, czując jak stres ogarnia moje ciało. Czym ja się zamartwiam. Przecież przestawiam nowego znajomego moim przyjaciołom. Prawda?
Wróciłem do pracy. Trzeba się z powrotem skupić na tych rozkosznych bąblach szalejących od samego rana. Małe rozkoszne szatanki.
Jak zwykle po pracy byłem wykończony, ale szczęśliwy. Chyba nigdy nie miałem tak, że nie chciałem wstać by iść do pracy w przedszkolu. Dobra, może czasem miałem problemy z samym wstawaniem, ale to przez zmienną grawitację w polu łóżka.
Praca jednak się skończyła, a ja zostałem z myślą, że muszę się zacząć mentalnie przygotowywać na to wspólne wyjście. Czas mijał mi nieubłaganie szybko. Nim się obejrzałem, musiałem już wychodzić na miejsce spotkania. Wszyscy mieliśmy spotkać się już na miejscu.
Dotarłem jako drugi. Pierwszy okazał się zjawić Yoongi hyung. Zajął nam całkiem dobry stolik.
– Spokojnie, nie stresuj się.– Powiedział z delikatnym uśmiechem, kładąc dłoń na mojej podskakującej z nerwów nodze.
Odwzajemniłem uśmiech, starając się nieco opanować. Jako kolejny pojawił się Daehyuk. Przedstawiłem ich sobie nawzajem. Dae będzie najstarszy w towarzystwie. Jest on starszy całe trzy lata od Yoongiego, a ode mnie o pięć. Jednak jeszcze ani razu nie zauważyłem tak naprawdę tej różnicy wieku. Wyglądał na mojego rówieśnika i tak się zachowywał.
O czasie zjawił się Hoseok. Taehyung spóźnił się pięć minut. Zdziwiłem się nieco, że nie przyszli w jednym czasie. Czasami miałem wrażenie, że Hobi przygarnął go wraz z swoją siostrą pod swój dach, by mimo wszystko mieć ich na oku.
Spotkanie się rozpoczęło. Stres i napięcie szybko ze mnie uleciało. Przyjaciele naprawdę miło przywitali Daehyuka, nie będąc w żaden sposób do niego uprzedzonym. Sądzę, że cieszyli się z tego, że z kimś się spotykam. Chociaż przed spotkaniem zapewniałem ich, że to nie jest tego typu znajomość.
Przyjaciele chyba w nawet go polubili. Bardzo zainteresowała ich jego praca. Z uśmiechem na ustach przyglądałem się wszystkim.
Kilka godzin minęło niczym kilkanaście minut. Dzięki temu również nie wypiłem zbyt dużo alkoholu. Gdyby czas mi się dłużył, byłoby wręcz odwrotnie. Z lokalu wyszliśmy kilkanaście minut po północy. Rozdzieliliśmy się wszyscy do swoich domów. No prawie.
– Do mnie czy do ciebie? – Spytał hyung, zatrzymując taksówkę.
– Obojętnie.
Ostatecznie wylądowaliśmy u niego w domu. Byłem nieco zmęczony, chociaż wiedziałem, że starszy ma do tego większe prawo. Wpuścił mnie do środka jako pierwszego. Z przyjemnością schowałem się przed mroźnym grudniowym wiatrem.
– Twoi przyjaciele są bardzo mili.
– Tak, jestem szczęściarzem.– Powiedziałem z uśmiechem.
Ściągnąłem kurtkę i buty, wchodząc zaraz w głąb mieszkania. Jak tu przyjemnie ciepło.
– Uroczo wyglądasz z krzywką na czole. – Powiedział czochrając mi włosy.
Opuściłem wzrok na swoje dłonie, bojąc się, że przez taki komentarz i alkohol łatwo mogę się zarumienić. Zaraz poczułem szczupłe palce Daehyuka na mojej brodzie, podnosząc moją twarz do góry. Otworzyłem szeroko oczy czując krótki dotyk innych usta na swoich.
– Przepraszam. – Powiedział nieco zakłopotany.
– To ja przepraszam. Po prostu poprzedni związek... To było ciężkie rozstanie i...
– Nie powinienem...
– Przestań, to nie twoja wina. Ja naprawdę chciałbym móc pójść naprzód, ale on... On cały czas siedzi w mojej głowie i... Ja naprawdę chcę zapomnieć tylko...
Z zaskoczeniem poczułem ponownie jego wargi na swoich. Westchnąłem nieco odruchowo, kiedy chwycił moje biodra i przysunął moje ciało do siebie. Ten pocałunek był pewniejszy, namiętniejszy, od razu próbował zachęcić mnie do działania, co mu się udało. Mała różnica w wzroście nie zmuszała mnie do zbytniego trudu w dosięganiu jego ust. Dotyk jego dłoni na moich biodrach i przyciągnięcie mojego ciała do swojego, wywołał dosyć dreszcz.
Dosyć szybko, a przynajmniej tak było w moim odczuciu, znaleźliśmy się w jego sypialni. Całość również skończyła się dość szybko. A przynajmniej w moim wypadku. Nie wiem czy to przez dłuższą grę wstępną czy też nieco inną, istotną rzecz. Dyszałem ciężko z błogim uśmiechem. Spojrzałem na hyunga, a na mojej twarzy musiały wykwitnąć piękne rumieńce.
– Przepraszam. Dawno nie... – Zacząłem, nieco zakłopotany sytuacją.
– Nic się przecież nie stało. – Powiedział, cmokając mnie w nos.
Leżałem w jego objęciach, wsłuchując się w bicie serca, które było trochę szybsze od mojego. Jego dłoń powoli wodziła po moim rozgrzanym ciele. Bardzo dawno nie czułem niczego podobnego. Bliskość drugiego człowieka była naprawdę wspaniała. Nie jestem typem samotnika.
– Wcześniej nie dopytywałem, nie chciałem być wścibski, ale... – Zaczął niepewnie Daehyuk. – Co to za pierścionek? – Powiedział, palcem przejeżdżając po łańcuszku, na którym był zawieszony. – Nadal mało wiem o twoim poprzednim związku.
– Jedyna pamiątka po nim, jaką mam.
Nie licząc trzech bluz i całej masy wspomnień.
– Łańcuszek dostałem od mamy. – Dodałem, śmiejąc się pod nosem.
Kupiła mi go specjalnie bym mógł zawiesić na nim pierścionek tak bliski mojemu sercu.
– Byliśmy ze sobą półtorej roku. To była dosyć interesująca znajomość. Cały czas się coś działo. – Uśmiechnąłem się. – Raz dobrego, a raz złego. To drugie jakimś cudem przytrafiało nam się częściej. Było sporo komplikacji i już myślałem, że wychodzimy na prostą, ale chyba było całkiem odwrotnie. Zostawił mnie bez słowa z dnia na dzień. Po prostu wróciłem do domu, a go już nie było. – Podsumowałem.
– Myślisz, że trzymanie tego przy sobie pomoże ci się uporać z przeszłością? W ten sposób będziesz umiał zostawić ją w tyle za sobą?
Ja wcale nie chce tego robić. Nadal gdzieś w głębi siebie pragnę, by ten kawałek serce wrócił do mnie i wypełnił to puste miejsce.
– Nie umiem się z nim rozstać. – Odparłem ściskając pierścionek w dłoni.
Ułożyłem się wygodnie tuż obok niego. Było mi dobrze, jednak w środku mnie czułem małe wyrzuty sumienia. Obawiałem się, że trochę za szybko mu uległem. Co prawda Kookiego zaciągnąłem do łóżka w ciągu miesiąca. Z Dae znamy się już dwa miesiące, jednak w tym wypadku uważałem, że to trochę za szybko.
Z drugiej strony brakowało mi tej bliskości i wcale nie było tak strasznie.
___________________________
Jestem ciekawa waszych opinii na temat tego co się dzieje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top