Rozdział 66

Jak ja czasami chciałabym was obdarować dwoma rozdziałami w ciągu dnia, ale trochę w niepewności też trzeba was potrzymać :)

__________________________________

Jungkook

Po wyjściu z łazienki wyminąłem starszego i udałem się prosto do pokoju. Zająłem miejsce na posłaniu urządzonym z koców. Siedziałem, opierając się o ścianę i spoglądając w stronę okna, na przeciwko mnie.

Czułem się fatalnie. Poczucie winy i odraza do samego siebie były czymś, czego nie mogłem się pozbyć z głowy, a co było naprawdę ciężkie do zniesienia. Seokjin dwa razy próbował ze mną porozmawiać, lecz ani razu nie odpowiedziałem. Przez cały czas wyzywałem siebie w myślach.

Myślałem, że po przespaniu się z Yoongim hyungiem czułem się okropnie. To uczucie było jeszcze gorsze.

Hyung już jakiś czas temu położył się spać. Ja nie mogłem. Cały czas wpatrywałem się w to cholerne okno. Ruszyłem się jedynie, gdy usłyszałem pukanie do drzwi. Spojrzałem na zegar. Była czwarta rano. Wróciliśmy nieco ponad godzinę temu. Nie potrafiłem się ruszyć by otworzyć drzwi, zrobił to hyung.

Na mojej twarzy pojawił się grymas, widząc wchodzącego do środka Banga. Był bez obstawy.

– Mam nadzieję, że was nie budzę. Przepraszam o wizytę o tak wczesnej porze.

– Dopiero się kładliśmy. – Oznajmił starszy.

– Nasza nowa gwiazda sobie poradziła. – Spytał, spoglądając na mnie z uśmiechem. – Widzę, że tak.

Zacisnąłem zęby, starając się utrzymać emocje na wodzy.

– Seokjin, zostawisz nas na chwilę samych? Jeśli chcesz iść spać, to nie ma problemu, przejdziemy do mojego gabinetu.

– Nie, nie ma problemu. – Powiedział, zaraz opuszczając pomieszczenie.

Zostałem sam z tym całym szefem. Zwykły alfąs i tyle. Nie ruszałem się z miejsca. Nie zamierzałem specjalnie z jego powodu wstawać. Z drugiej strony obecna pozycja jest dla mnie bardziej niebezpieczna. W razie problemów będę miał trudności, żeby się obronić. Chyba nic mi nie zrobi?

– Jak się czujesz po chrzcie bojowym?

Ciekawe czy byłby tak samo cwany, gdyby sam musiał robić to do czego zmusza tych wszystkich chłopaków.

– Chyba nie było tak źle? A przynajmniej masz nocleg na kolejną noc. Gdyby nie to zapewne znowu spałbyś pod gołym niebem czy jakiś zatęchłej klatce schodowej, co? A tak to rano w kuchni będzie czekać na ciebie świeże i ciepłe śniadanie.

Było źle, ale przynajmniej spałem dwie noce w normalnym pokoju.

– Nie lepiej się trochę przemęczyć, ale za to w miarę normalne żyć? Będziesz miał własny pokój, kucharki będą ci gotować. Naprawdę wolisz żyć jak bezdomny? Czy może znowu pójść do więzienia za kradzieże?

Spojrzałem na niego zdziwiony. Skąd on...

– Kolega mi co nieco podszepnął o tobie. Wiesz, muszę wiedzieć, kto przebywa wśród moich chłopców.

– Jak dużo wiesz?

– W sumie to mało. Żadnych specjalnie kryminalnie wybryków. Tylko te kradzieże. Żadnych narkotyków czy używek. – Mówił jakby z lekkim zawodem.

Dobrze, że nie ma dostępu do mojej dokumentacji medycznej. Na pewno by wypomniał mi moją żałosną próbę zakończenia swojego życia. Dobrze, że nie wie.

– Właściwie to aż dziwne, że uczeń szkoły artystycznej, który ukończył egzaminy na wysokim poziomie, ma świadectwo z wyróżnieniem trafił na ulicę. Musiało się coś ciekawego wydarzyć. Nie interesowały cię studia?

– Powiedzmy, że nagle przestałem mieć warunki i predyspozycje do rozpoczęcia studiów. Mówi się trudno.

– Jest jak jest i tego nie zmienimy. No prawie. Zamiast staczać się coraz niżej, możesz podjąć męską decyzję i zacząć pracę u mnie. Co jak co, ale chłopaki na biedę narzekać nie mogą. Na złe traktowanie również, jeśli sami nie przekroczą pewnych granic.

– I mam zostać męską dziwką? – Prychnąłem.

– Masz dla siebie jakieś lepsze alternatywy Jungkook? Jesteśmy dorośli. Seks to normalna sprawa. A jeśli za niego możesz załatwić sobie normalne warunki życiowe oraz parę wonów, to co w tym złego?

Widzę wiele powodów, dla których to jest złe.

– Szybka decyzja, Jungkook. Zostajesz z nami czy wynosisz się stąd do jedenastej?

– Zostaje. – Szepnąłem.

– Co? Nie słyszałem?

– Zostaje!

– W takim razie witaj w domu. – Uśmiechnął się zadowolony. – Sądzę, że Seokjin ci wszystko wyjaśni. W razie czego możesz przychodzić do mojego biura. Na jutro załatwię ci łóżko. Jakiś czas przemęczysz się z Seokjinem, musimy dokończyć remont pokoju, który będzie dla ciebie.

Bang z zadowoleniem wymalowanym na twarzy ruszył w stronę drzwi.

– Jutro z Kimem macie wolne. – Poinformował mnie zanim wyszedł.

Po usłyszeniu zamykających się drzwi, położyłem się na swoim prowizorycznym posłaniu, przykrywając się kołdrą po sam czubek głowy. Usłyszałem jak hyung wraca do pokoju.

– Sihyuk powiedział mi, że jutro mamy wolne. Może masz ochotę porobić coś konkretnego? – Spytał niepewnie. – Masz rację, pójdźmy już spać. Jest późno. – Powiedział, gdy nie otrzymał ode mnie żadnej odpowiedzi.

Mam nadzieję, że szybko zasnę. Chociaż były na to duże szanse, patrząc na to, że ten dzień należał do dosyć męczących. Fizycznie, a przede wszystkim psychicznie.



Przyjemnie pełny po śniadaniu, lecz nadal z nieprzyjemnym uczuciem gdzieś wewnątrz mnie. Siedziałem z Seokjinem na kanapie w salonie. Zająłem miejsce tak, by mieć starszego po swojej prawej. W pomieszczeniu stał niewielki regał z książkami oraz dosyć sporych rozmiarów telewizor oraz konsola. Prawie niczego więcej do szczęścia w wolny dzień nie potrzeba.

Hyung wcześniej pokazał mi również znajdującą się naprzeciwko tego pokoju malutką siłownię, która w pełni wystarczała by w jakiś sposób zadbać o to by nie odłożyło się zbyt dużo zbędnego tłuszczu. Mieszkający tu mężczyźni może i rzeczywiście nie mieli na co za bardzo narzekać, poza samą pracą.

– Chciałbyś może o czymś porozmawiać, czegoś się dowiedzieć?

– Chyba jakoś to do mnie jeszcze nie dociera, na co się dokładnie zdecydowałem.

– Każdy nie wiedział. Ale jakoś idzie z tym żyć. Sam zobaczysz. – Uśmiechnął się. – Niedługo pozostali powinni się budzić. Na pewno ktoś niedługo do nas dołączy, to poznasz kogoś z pozostałych. A na razie masz może ochotę w coś zagrać dla rozluźnienia?

Skinąłem głową, mając nadzieję, że to naprawdę pomoże mi na chwilę zapomnieć na jaki zawód się właśnie zdecydowałem. Zdziwiłem się widząc dosyć bogatą bibliotekę gier. Aż nie wiedziałem co wybrać. W końcu jednak padło na tytuł, o którym kiedyś słyszałem, lecz nigdy nie miałem okazji go kupić, by zagrać.

Od dawna nie mogłem sobie pozwolić na taką rozrywkę. Naprawdę cieszyłem się jak dziecko z każdej kolejnej rozgrywki. Po pierwszych dwóch przegranych zmobilizowałem się do działania i w kolejnych rundach już mu nie dałem tej możliwości.

– W co gracie? – Usłyszałem obcy głos. – Kto wygrywa?

Nie skupiałem się zbytnio na nowoprzybyłym, ponieważ to była końcówka rundy. Dopiero po kolejnej wygranej, spojrzałem na chłopaka, który usiał na kanapie obok Seokjina. Ładne, chociaż nietypowe rysy twarzy. Może ma jakieś chińskie korzenie? Na pewno niższy ode mnie, raczej dobrze zbudowany o farbowanych na miodowy blond włosach.

– Cześć, jestem Kim Minseok.

– Jeon Jungkook. – Przedstawiłem.

– Jesteś nowy, prawda?

Skinąłem głową.

– Szybko się zaaklimatyzujesz u nas. Nie ma się co bać, nie gryziemy. Każdy nauczył się połykać w całości. – Powiedział z lekkim rozbawieniem. – Bo jesteśmy grzecznymi chłopcami, co nie Jinssi?– Zaśmiał się. – Nauczysz się mieć do tego dystans. Tak jest łatwiej.

– Reszta jeszcze śpi?

– Niedługo wszyscy powinni być już na nogach. Poznasz pozostałych, na pewno ich polubisz. Nas nie da się nie lubić. No może tylko Seokjin i Minhyuk czasami gwiazdorzą.

Chłopak po chwili oberwał w ramię od hyunga.

– To Hoseok ucieszy się, że od teraz nie będzie najmłodszy.

Otworzyłem szerzej oczy. Przypadkowa zbieżność imion, prawda?

– Co się tak patrzysz?

– Miałem kiedyś przyjaciela o tym samym imieniu.

– Lee Hoseok. – Odpowiedział. – Uparciuch jakich mało.

To jednak nie. Całe szczęście. Jakoś go sobie tu nie wyobrażam. Zresztą, podobnie jak siebie.

– Ile w ogóle masz lat? – Spytał Minseok.

– Dwadzieścia.

– Tak młodo chyba żadne nie pracował, nie?

– Średnio to tak zaczynaliśmy w wieku dwudziestu dwóch lat.

– A ile teraz... macie?

– Seokjin stara dupa ma dwadzieścia osiem. Ja i Minhyuk mamy dwadzieścia siedem, Jongdae dwadzieścia sześć, a Hoseok dwadzieścia pięć.

Czyli Seokjin możliwe, że pracował tu ponad pięć lat. Reszta po cztery lub trzy, a najmłodszy Hoseok jakieś niecałe dwa.

– Pracował tu ktoś jeszcze... kto już nie pracuje? – Nie wiedziałem jak dokładnie sformułować pytanie.

– Nie. – Odpowiedział krótko.

Nie podobała mi się ta odpowiedź. Ale przecież nie można w tym zawodzi pracować nieskończoność. Na pewno można się jakoś stąd wyrwać? Oni po prostu nie chcą i nie próbowali czy wiążę się z tym jakaś grubsza sprawa?

– Jin, tak w ogóle widziałeś grafik? Bang już nieco pozmieniał. Macie jeszcze dwa dni wolnego. Na razie pracujecie we dwójkę. Dopiero chyba za dwa tygodnie widziałem jakieś osobne zmiany.

Mają tutaj nawet garfik? Praca bardziej zorganizowana niż sądziłem.

– Spokojnie, Kook. Później wszystko ci po wyjaśniam. Na razie skup się na grze, bo od teraz koniec forów.

Jimin

Zakończyłem już projekt, więc spokojnie mogłem poświęcić to popołudnie na... Właściwie mogłem robić co tylko chciałem. Nie chciałem jednak spędzać tego dnia samemu. Wiedziałem, że Hoseok jest jeszcze w szkole, podobnie jak Tae, który mam nadzieję, że nie olewał zajęć na studiach. Została tylko jedna osoba.

Jimin: Co robisz? Skończyłem pracę, nie mam za bardzo co robić w domu. Pomyślałem, że może chciałbyś się spotkać :)

Odłożyłem telefon na bok i skupiłem się na telewizji. Nie chciałem by wyglądało na to, że czekam na jego odpowiedź. Bo tak nie było. Spotkaliśmy się może trzy razy. Tylko rozmawialiśmy i żadne z nas nie pokazywało, że pragnie czegoś więcej niż zwykłej męskiej przyjaźni. I właśnie o to mi chodziło.

Daehyuk: Zaraz będę kończył nadgodziny. Wpadniesz po mnie, a później to już się coś wymyśli.

Jimin: Później skoczymy na obiad, bo na pewno nic nie jadłeś. Ubieram się i wychodzę.

No to już mam plany na dzisiaj. Powoli zacząłem się szykować do wyjścia. Nie stroiłem się zbytnio, ponieważ nie miałem po co. Mieliśmy być tylko i wyłącznie przyjaciółmi. Dla Taehyunga i Hoseoka nigdy się nie stroję. Jednak samo wyjście z domu kusiło mnie by wyglądać nieco lepiej niż w domu.

Przed wyjście wyjrzałem za okno. Od rana chmury straszyły jesiennym deszczem. Ostatecznie zrezygnowałem jednak z parasolki, a wybrałem kurtkę z kapturem. Jeśli nie będzie urwania chmury, to nie zmoknę do suchej nitki.

Pod szpitalem znalazłem się w ciągu pół godziny. Cały czas budynek ten wywoływał u mnie pewnego rodzaju dreszcze. Dlaczego musiał pracować akurat w tym szpitalu? Wszedłem do środka, za bardzo nie wiedząc, gdzie powinienem się teraz udać. Mógł być na jednym z dwóch oddziałów. Na oddziale ratunkowym, na którym go poznałem oraz na oddziale chirurgii urazowej, gdzie podobno też pracował w zależności od potrzeb.

Podszedłem do recepcji.

– Przepraszam, gdzie mogę znaleźć doktora Yoo Daehyuka?– Spytałem uprzejmie.

– Witam. Doktor właśnie kończy zmianę.

To wiem, ale gdzie jest?

– Może uda mi się go jeszcze złapać. – Powiedziałem z uśmiechem, mając nadzieję, że kobieta zdradzi mi jednak na jakim oddziale się znajduje.

– Proszę udać się na pierwsze piętro. Jest na oddziale chirurgii urazowej.

– Dziękuję bardzo.

Skierowałem się pod wskazany oddział. Nie chciałem wchodzić do środka, nie chcąc robić problemów, stojąc bezczynnie na korytarzu i czekając na niego. Po niecałych pięciu minutach siedzenia na krzesłach przed oddziałem, doczekałem się wyjścia lekarza. Ładnie ułożone włosy zostały po chwili roztrzepane przez jego rękę.

– Mam nadzieję, że długo nie czekałeś.

– Przyszedłem może z pięć minut temu, spokojnie. – Wstałem, uśmiechając się do niego. – To co masz ochotę zjeść?

– Zdaje się na twój gust.

Skinąłem głową. No dobra. Kawałek stąd mają całkiem niezłą knajpkę, więc chyba wybór padnie na ten lokal. Ruszyliśmy z Dae do wyjścia. Mężczyzna w recepcji zostawił jeszcze jakieś papiery do przekazania. Po tym mogliśmy w spokoju zostawić to miejsce i skupić się na nadchodzącym obiedzie.

Będąc na miejscu, każdy z nas zamówił to, na co miał ochotę. Zapachy w lokalu wzmagały apetyt.

– Znowu nadgodziny? – Spytałem nawiązując do jego wiadomości.

– Tak. Jakoś nie umiem odmówić. – Zaśmiał się pod nosem.

– Czyli ile godzin w pracy byłeś?

– Czternaście, może piętnaście. – Odpowiedział niepewnie.

Otworzyłem szeroko oczy. Ja w przedszkolu również pracowałem więcej niż te przepisowe osiem godzin, jednak to nie były takie wymiary pracy.

– Często dają ci nadgodziny? – Spojrzałem na niego zmartwiony.

– Wiesz, brakuje personelu. A zresztą, co mam sam w domu siedzieć, jak mogę pomóc innym.

Pokręciłem głową. Trzeba też również myśleć nieco o sobie. Przecież taka ciągła praca na pewno nie wpływa dobrze na zdrowie. A kto inny, jak nie lekarz, powinien wiedzieć o tym najwięcej.

– Zresztą, ty również mieszkasz sam. Wiesz jak to jest. Siedzenie samemu w czterech ścianach. Nie mam po prostu do kogo wracać.

Może i było w tym trochę racji. Siedzenie w pustym mieszkaniu, kiedy nie ma się do kogo odezwać jest okropne.

Rozmowy nieco ucichły, kiedy kelnerka przyniosła nasze zamówienia. Sam jeszcze nic nie jadłem, dlatego ze smakiem pochłaniałem wszystko co było na talerzu. Daehyuk chyba również był bardzo głodny, ponieważ jego porcja w bardzo szybkim czasie zniknęła. Założę się, że często opuszcza posiłki, był naprawdę szczupły.

Po obiedzie, zamówiliśmy sobie jeszcze po kawie i czymś słodkim, by nie siedzieć z niczym. Rozmawialiśmy jak zawsze na codzienne tematy, relaksując się przy tym.

– Jimin? – Usłyszałem nagle znajomy głos.

Spojrzałem na bok, całkowicie zaskoczony. Już sam nie wiedziałem, czy wolałem by na jego miejscu były te dwa oszołomy, czy może dobrze się stało, że to on akurat mnie spotkał.

– Witaj hyung. – Odezwałem się niepewnie.

Przyjrzałem mu się. Dawno nie mieliśmy okazji się zobaczyć, oboje byliśmy zapracowani. Dobrze wyglądał, dobrze było mu w tych włosach o odcieniu zmytej czerwieni. Gdy jego oczy przeniosły się na mojego towarzysza, poczułem się jak dziecko złapane na gorącym uczynku.

– Yoongi, to nie tak. – Zacząłem nieco spanikowanym głosem.

Bałem się tego co może sobie pomyśleć widząc mnie z kimś na mieście, wesoło rozmawiających. Nie chciałem by pomyślał, że to randka. Że znalazłem sobie kogoś. Że zastąpiłem kimś Jungkooka.

– Spokojnie. – Zaśmiał się. – Musze iść, dobrze się bawcie. – Uśmiechnął się do nas życzliwe.

– Hyung... – Chciałem to jakoś wyjaśnić.

– Wieczorem będę miał chwilę, to możesz zadzwonić. Teraz się śpieszę, pa.

Westchnąłem nieco zażenowany, przeczesując z zakłopotaniem włosy. Naprawdę nie chciał by pomyślał sobie za dużo. Chyba nie powie chłopakom? Nie chciałem by dowiedzieli się w ten sposób, że z kimś się spotykam, nawet przyjacielsko.

– Jimin, wszystko w porządku?

– Tak, po prostu nie spodziewałem się go tu zastać.

– Czy tego, że zastanie ciebie ze mną? Po twojej reakcji widzę, że wolałbyś by nie wiedział, że wychodzisz ze mną na obiady czy kawę.

– To nie tak. Ale fakt, że chyba wolałbym by nie wiedział. – Przyznałem szczerze.

– Chyba się mnie nie wstydzisz? – Zaśmiał się.

– Nie. To nie o to chodzi.

– Nie wie o twojej orientacji?

– Raczej nie byłoby takiej możliwości, skoro tak jakby chodziliśmy ze sobą przez jakiś czas. – Potarłem czoło zakłopotany.

– Były?

– Nie całkiem. Ten niby związek był jedną wielką pomyłką dla nas obu i nigdy nie powinien mieć miejsca. – Czułem lekką gulę w gardle.–  To mój przyjaciel i po prostu nie chcę by sobie za dużo dopowiadał w głowie. Ah, przepraszam, to skomplikowane.

– Nie, to ja przepraszam, że tak cię o to pytam. Nie powinienem.

Niewiele rozmawialiśmy o naszych znajomych, rodzinach czy wcześniejszych związkach. Ja nie chciałem się dzielić swoją przeszłością, nie byłem jeszcze na to gotowy. Z pewnej strony rozumiałem go, miał prawo pytać. Mógł być ciekawy.

– Jesteś zmęczony, a ja cię męczę. Powinieneś właśnie odsypiać zmianę.

– Daj spokój. Gdyby mi to przeszkadzało, powiedziałbym ci o tym. Poza tym właśnie jestem po kawie.

– A pomimo tego ziewasz. – Powiedziałem, widzą jak powstrzymuje się, żeby tego nie zrobić. – Ostatnio ty mnie odprowadzałeś, teraz ja to zrobię. Następnym razem spotkamy się na dłużej.

– Biorę cię za słowo.

Zapłaciłem za nasz obiad, chociaż musiałem o to bardzo powalczyć. Następnie Daehyuk zaczął nas kierować w stronę swojego domu. On już mniej więcej wiedział gdzie mieszkał. Ostatnim razem to on odprowadził mnie pod sam blok. Teraz moja kolej bym dowiedział się, gdzie mieszka.

Spacer okazał się być dłuższy niż przypuszczałem. Mężczyzna okazał się mieszkać w dzielnicy domków jednorodzinnych. Zatrzymaliśmy się przed skromnym, niewielkim budynkiem, który posiadał swój urok.

– Jesteśmy. – Powiedział, zatrzymując się przed bramą. – Nie wejdziesz może do środka?

To było bardzo miłe z jego strony i wiedziałem, że nie miał żadnych złych intencji, proponując to, jednak... zapaliła mi się czerwona lampka. Czułem, że to za wcześnie, chociaż zapewne chciał tylko dalej kontynuować rozmowę przy czymś ciepłym do picia.

– Nie, dzięki. Może następnym razem. – Uśmiechnąłem się przepraszająco.

– Mam nadzieję, że w końcu wywiążesz się z tego wszystkiego. – Zaśmiał się.

Pożegnaliśmy się i rozeszliśmy. Na najbliższym przystanku wsiadłem w autobus kierujący się w stronę mojego domu. Dopóki nie znalazłem się u siebie, nie myślałem o tym, co spotkało mnie podczas spotkania.

Jednak będąc już samemu, stresowałem się rozmową, którą chciałem przeprowadzić z Yoongim. Nie musiałem dzwonić. Ale naprawdę chciałem wyjaśnić z nim tę sytuację. Czułem pewien ciężar na duszy.

Po kolacji chwyciłem telefon w dłoń. Leżałem w łóżku, długo się wahając, nim ostatecznie wcisnąłem na ekranie zieloną słuchawkę. Wsłuchiwałem się w miarowy sygnał.

– Jimin, nie śpisz? – Usłyszałem jego wesoły głos. – Nie masz czasem na rano do pracy?

– Już idę, tylko wcześniej chciałem z tobą porozmawiać.

– Nie ma sprawy. O czym?

Potarłem nerwowo stopami o siebie, ukrytymi pod kołdrą.

– To co widziałeś w knajpce. To wcale nie tak jak myślisz.

– Jimin. Spokojnie. Przecież masz prawo spotykać się z kimś.

– My wcale się nie spotykamy. – Zaprzeczyłem od razu. – Nie w tym sensie.

– Ale masz do tego pełne prawo. Przecież nie możesz być wiecznie sam. Szczególnie, gdy masz okazję. Masz prawo do szczęścia.

– Nie rozumiesz. Obiecałem mu, że nie przestanę na niego czekać. Że nie przestanę go kochać. – Powiedziałem drżącym głosem.

– Oj, Jimin. Rozumiem. Ale on pewnie też coś tobie obiecał. Myślisz, że dotrzymał wszystkich obietnic? Skąd wiesz czy on sam nie jest właśnie w jakimś szczęśliwym związku?

– Ale...

– Jimin. – Przerwał mi. – Daj sobie prawo do szczęścia. Jeśli go lubisz, to nic złego. Nic złego również nie będzie w tym, jeśli polubisz go bardziej. Jeśli się z kimś pocałujesz lub prześpisz. Jimin, to normalne. Przykro mi o tym mówić, ale nie jesteście już razem. Jungkook odszedł i najpewniej próbuje wieść normalne życie. Ty też spróbuj. Nie przekreślaj wszystkiego z jego powodu.

Milczałem, czując gulę w gardle.

– Wiem, że to nie stanie się od razu. – Mówił dalej. – Daj sobie czas, ale przede wszystkim pozwól zaistnieć jakimkolwiek uczuciom. Przestań wegetować w oczekiwaniu na coś, co nie nastąpi.

Skinąłem głową potwierdzająco, chociaż on i tak nie mógł tego widzieć.

– Yoongi, mogę cię o coś prosić?

– Oczywiście. – Powiedział wesoło.

– Proszę cię. Nie mów chłopakom. Nie chce jeszcze by wiedzieli. To nic pewnego.

– Nie ma problemu. Nie pisnę im ani słówka. Ale teraz spać. Jest późno.

– Dobrze.

– A! Jimin! Jeszcze jedno! – W ciszy wyczekiwałem dalszej części. – Szczęścia. Wyglądał na miłego i porządnego mężczyzną.

– Dobranoc hyung.

Rozłączyłem się. Odłożyłem telefon na bok, układając się wygodnie w łóżku. W głowie krążyły mi słowa starszego. Wiedziałem, że miał rację. Powinienem się wyleczyć z Jungkooka. Nauczyć się żyć bez tego znaczącego kawałka serca.

To nie będzie proste. Ale muszę spróbować. Dla własnego dobra.

Jungkook

Z miłą chęcią udałem się do łazienki. Miałem tego dosyć. Cały czas czułem na sobie ten obrzydliwy dotyk ich ohydnych łapsk. Jak inni to wytrzymywali? Do tego naprawdę idzie się przyzwyczaić? Czy może cały czas jest to tak straszne tylko już nie zwracają na to większej uwagi?

Po dokładnym trzykrotnym wyszorowaniu się pod prysznicem i dwukrotnym umyciu zębów udałem się do pokoju Seokjina. Przynajmniej nie spałem już na kilku kocach. Podobno nawet zaczęli remontować mój pokój. Chłopaki mówili, że nie jest on zbyt duży, ale zawsze to jakiś własny kąt. Nie chciałem dłużej ciążyć hyungowi i zabierać mu miejsca.

Musiał dzielić się nie tylko pokojem, ale także miejsce w szafie. Tak naprawdę tylko w jednej, tą na ubrania do pracy, które ostatnio ze mną zakupił. Bang dał nam trochę wonów i kazał Seokjinowi wybrać się ze mną na zakupy i zaopatrzyć mnie w ubrania odpowiednie do roboty. Takim cudem dzieliliśmy pracowniczą szafę. Ta druga, zawierające same markowe ubrania do chodzenia na co dzień, była tylko jego.

– Hyung, skąd ty w ogóle masz te wszystkie ubrania? Przecież one kosztują majątek. Z każdej zmiany zostawiają nam jedynie jakieś marne ochłapy. Jakim cudem na nie uzbierałeś?

– Nie uzbierałem. One kosztują mniej niż ci się wydaje. Ale pokażę ci to innym razem. – Mrugnął do mnie. – Idź już spać. Pamiętaj, że jutro ustalamy grafik na przyszły miesiąc. Będziesz miał okazję się przekonać, że walka o rejony wcale nie jest łatwa.

Pewnie każdy z nich będzie walczył o te rejony z największym ruchem. Mi zależało wręcz na czymś przeciwnym. Od przyszłego miesiąca działam już całkowicie sam. Nie będzie Seokjina do pomocy czy wyręczenia w cięższych robotach. Będę sam ustalał stawki i warunki. Nieco się tym stresowałem.

To wszystko nie jest wcale takie łatwe na jakie wygląda. To nie jest tylko stanie na ulicy i czekanie na chętnych. Seokjin jakoś umiał rozpoznać, z kim można sobie pozwolić na więcej, a których klientów lepiej unikać, nawet jeśli pojawili się po raz pierwszy.

Nie do każdego auta można wsiąść. Niektórym można zawołać nieco wyższą cenę. Hyung zawsze powtarza, że z czasem nauczę się szybko rozróżniać pragnienia klientów. Że nauczę się komu mogę pozwolić na więcej. Że nauczę się na własnych błędach. Bałem się tych błędów. Teraz byliśmy we dwójkę. W razie kłopotów, drugi mógł pomóc. Od listopada będę sam.

Położyłem się na łóżku, życząc hyungowi dobrej noc. Zasłużyliśmy na odpoczynek.

Podobnie jak reszta cieszyłem się z nieplanowanego wolnego. A przynajmniej na razie się tak na niego zanosiło. Cały dzień padało. Mówili mi, że latem to czasami nawet przy takiej pogodzie nie odpuszczali. Jednak teraz niskie temperatury plus deszcz i wiatr były niemal idealnym przepisem na chorobę.

Minhyuk odsypiał nockę. Hoseok oraz Minseok byli razem na siłowni. Ja wraz z Jongdae graliśmy na konsoli, a Seokjin się temu wszystkiemu przyglądał.

– Tak! – Krzyknąłem, kolejny raz wygrywając.

– Daje ci fory Jungkook. Nie ciesz się tak.

– To przestań i zacznij w końcu grać.

Odwróciłem się do tyłu, słysząc otwierające się drzwi. W końcu, ile można spać. Z tego co wiem to i tak skończył wcześniej, bo zaczęło padać.

– Seoki na siłowni? – Zagadnął, rozglądając się .– Niech tylko któryś klient spróbuje im podskoczyć, to już mu współczuję. – Zaśmiał się.

Reszta również wesoło się uśmiechnęła. Spojrzałem w stronę najstarszego, licząc na wyjaśnienie.

– Oboje swego czasu lubili wdawać się w bójki. Nie radziłbym próbować wygrać z nimi w tej dziedzinie.

– Z Kimem również nigdy nie graj w karty za kasę. – Ostrzegł mnie Jongdae. – Przegrasz w momencie, w którym weźmiesz karty do ręki.

– Każdy z nas ma trochę za sobą. – Odezwał się Minhyuk. – Od ucieczki w domu się zaczynało. Później każdy grzebał sobie powoli dołek. Minseok wdawał się w bójki i polubił za bardzo hazard. Hoseoka świerzbiły ręce do bójek i do kradzieży. Jongdae lubił sobie wąchnąć coś białego od czasu do czasu. Każdy narobił sobie problemów, wrogów czy długów. Bang ze swoją ofertą pomocy w przypadku każdego wydawał się prawdziwym darem. Szybko zostaliśmy sprowadzeni na ziemię. Mamy swoje za uszami, jednak żaden na to nie zasłużył.

Skończywszy swoją wypowiedź, mężczyzna wyszedł z pokoju. Widziałem jak Jongdae i Jin mierzą się zdziwionymi spojrzeniami.

– A tego co ugryzło tak nagle? – Spytał młodszy.

– Nie mam pojęcia. Może jakiś klient dał mu nieźle w kość.

– Zaczął marudzić, a przecież sam z własnej woli zaczął dawać dupy za kasę. Zgodził się na warunki Banga, bo wydawały mu się atrakcyjniejsze, więc o chuj mu teraz chodzi?

– Dae, daj mu spokój.

On tylko westchnął, odwracając się z powrotem w stronę telewizora.

– Jungkook, grasz, czy mam zaczynać bez ciebie?

Szybko skupiłem się z powrotem na grze. Jungdae chyba by nieco rozładować napięcie, naprawdę zaczął się starać i już nie był takim łatwym przeciwnikiem do pokonanie. Seokjin zajął się przeglądaniem telefonu. By nie trwać tak w ciszy, zaczął puszczać jakąś playlistę. Mimowolnie z czasem zacząłem nucić pod nosem, ostatecznie podśpiewując cicho.

– Ładnie. – Mruknął Jongdae.

– Jestem po liceum artystycznym. – Wyjaśniłem, nie przestając skupiać się na grze.

– Miałem znajomego, który też takie kończył. Macie tam zajęcia z plastyki, tańca i śpiewu. Fajna nauka, jeśli połowa twoich zajęć to malowanie, potańcówki lub śpiewanie piosenek.

– Są jeszcze dodatkowe z gry na instrumentach. – Dodałem. – Poza tym czy ja wiem czy to takie łatwiejsze. Dwa przedmioty rozszerzasz, a jedno wybierasz na zaliczenie. Ze śpiewu musieliśmy skomponować własną piosenkę. Na tańcach musieli ułożyć własną choreografię. A z malarstwa to oczywiście namalować coś.

– Nie myślałeś o studiach?

– Taki był mój plan. Do pewnego momentu. – Burknąłem smutno.

– Zaśpiewaj coś. Tak. – Krzyknął, wygrywając. – Seokjin, puść coś znanego.

No i tak rozpoczął się maraton gier w asyście mojego śpiewu. Później dołączył do nas Minseok z Lee Hoseokiem. Pierwszy z tej dwójki do niektórych kawałków zaczął tańczyć.

– Ej, Kook jest po szkole artystycznej. – Poinformował go Dae.

– Umiesz coś tańczyć? Jak zrobi się ciepło musimy go zabrać na Cheongnyangni. – Dopowiedział od razu, a ja spojrzałem na niego zdziwiony. – Spokojnie, nie w celach pracy. Nie bezpośrednio. Na pewno będziesz się dobrze bawił. – Zapewnił mnie.

Po cichu trochę liczę, że gdy zrobi się cieplej uda mi się jakoś z tego wydostać. Wspólnie spędzaliśmy czas do wieczora. Później wspólna kolacja i każdy rozszedł się do swojego pokoju, ewentualnie do pokoju kogoś innego.

Hyung przerzucił się z ciągłego siedzenia na telefonie na książkę, którą nawet nie wiem skąd wytrzasnął.

– Co tam macasz w dłoni? – Odezwał się nagle.

– Hm?

Momentami całkowicie zapominałem o nawyku obracania pierścionka kciukiem, żeby mieć pewność, że w ogóle tam jest. Nie kontrolowałem tego. Uniosłem rękę, pokazując mu, że jedynie obracałem pierścionek na palcu.

– Uu. Pokaż co tam masz. Lubię błyskotki. – Odłożył książkę na bok, siadając na łóżku.

Leniwie wstałem ze swojego łóżka, podchodząc do hyunga. Chwycił moją dłoń, dosyć szybko otwierając szeroko oczy.

– Młody, ty wiesz ile ten pierścionek jest wart?! Skąd ty go w ogóle masz? Przecież mogłeś go sprzedać i jeszcze sobie normalnie pożyć, może wystarczyłoby na złapanie jakiejś roboty.

– Nie mogę tego zrobić. Nie sprzedam go.

To jedyna pamiątka po nim. Cofnąłem się z powrotem na swoje łóżko.

– Wiesz co, głupi jesteś i tyle. – Prychnął. – Ale to twoja sprawa. Chyba żadna historia nie jest warta tego, żeby zamiast jeszcze chwili normalnego życia, tułać się jak bezdomny.

Może. Ale z pierścionkiem i tak nigdy się nie rozstanę.

Jimin

Pierwszy raz od dawna dałem się zaprosić przyjaciołom na wyjście na miasto. Zdziwiłem się, widząc Yoongiego. Cieszyłem się z jego towarzystwa, jednocześnie czując się niezręcznie, ponieważ jako jedyny znał moją małą tajemnicę. Jednak widząc, że raczej w ogóle nie ma zamiaru poruszać tego tematu, rozluźniłem się nieco.

Naprawdę dobrze było wyjść z przyjaciółmi. Chyba trochę mi tego brakowało. Dobrze się bawiłem i nigdzie go nie spotkałem. Mój strach był naprawdę irracjonalny i zupełnie niepotrzebny. Wypiłem, wytańczyłem się na parkiecie. Czułem jak część stresu opuszcza moje ciało.

Szkoda tylko, że na dworze się rozpadało, kiedy byliśmy w trakcie powrotu do domu. Takim cudem całą czwórką wylądowaliśmy u mnie w mieszkaniu. Nie miałem za dużo miejsca do spania. Hoseok i Taehyung rozłożyli się na kanapie w salonie, a ja z Yoongim spaliśmy u mnie w sypialni.

Obudziłem się dwie minuty temu. Cały wypad nie byłby taki zły, gdyby teraz się nie zastanawiał czy ten ból gardła i lekkie dreszcze to jeszcze kac czy już przeziębienie. Zabrałem trochę kołdry starszemu, chcąc nieco szczelniej się okryć.

Nie byłem pewien, która godzina. Pod poduszką nie było mojego telefonu, a na stoliczku obok również go nie widziałem. Mam nadzieję, że go nie zgubiłem, tylko zostawiłem w salonie, szykując miejsce do spania tym dwóm szajbusom.

Nie miałem ochoty się ruszać z kokonu, którego wnętrze może nie było tak ciepłe jak powinno to na pewno cieplejszy niż temperatura poza nim. Jednak jakaś woda by się przydała. Muszę mieć zawsze jakąś butelkę pod łóżkiem. Na takie gorsze poranki jak ten.

Dotknąłem swojego czoła, chcąc sprawdzić jego temperaturę. Chyba nie było dużo cieplejsze niż zawsze. A może po prostu mam ciepłą rękę, wygrzaną po kołdrą. Zmarszczyłem przez chwilę brwi, mając wrażenie, że słyszę jakąś melodię w głębi domu. Po chwili dłuższej chwili ucichła. Zostawiłem dźwięk w zapomnieniu, z powrotem skupiając się nad swoim stanem zdrowi i bardzo ważnym pytaniem. To jeszcze kac czy już choroba?

Jeśli jestem chory i nie wyzdrowieje do poniedziałku to nie będę mógł iść do pracy. Przecież nie przyjdę do pracy przeziębiony i narażę te dzieci z dopiero kształtującą się odpornością na moje zarazki.

Zdziwiłem się widząc sennego Taehyunga, z telefonem przy uchu, który wszedł bez pukania do mojej sypialni i zmierzał w moją stronę. Przyjrzałem mu się uważnie, chwilę dłużej skupiając się na jego grzywce, która odstawała do góry. Od samego początku wiedziałem, że ma w sobie coś z jednorożca.

– Ktoś do ciebie. – Powiedział, wyciągając w moją stronę telefon.

Szybki rzut oka na obudowę, pozwolił mi stwierdzić, że jest to mój telefon. Przynajmniej go nie zgubiłem.

– Dlaczego odbierasz, jak to nie twój telefon? – Spytałem z lekką chrypką.

– Nie mój?

Chłopak nieco przytomniejszym wzrokiem spojrzał na urządzenie.

– A no rzeczywiście. – Zaśmiał się pod nosem. – Chwila, kto to Daehyunk?

– Tae, dawaj już ten telefon. – Warknąłem zniecierpliwiony w jego stronę.

W końcu w mojej ręce znalazło się urządzenie.

– Jimin? – Spytał Dae, gdy już przyłożyłem telefon do ucha.

– Dzień dobry hyung. – Powiedziałem niepewnie.

Mam nadzieję, że za długo nie rozmawiał z młodszym. Chociaż ten i tak kontaktuje tylko w połowie.

– Wszystko w porządku? Nie brzmisz najlepiej.

– Jimin, ty się rumienisz? – Zapytał Tae na wpół zszokowany, na wpół rozbawiony.

– Zamknij się. – Powiedziałem delikatnie odsuwając telefon od siebie. – Wcale się nie rumienię! To od gorączki!

– Jakiej gorączki? – Usłyszałem przytłumiony dźwięk z telefonu.

– Co to za krzyki od rana? – Odezwał przebudzający się Yoongi.

– Hyung, zadzwonię do ciebie później. – Powiedziałem zrezygnowany. – Dobrze?

– Dobrze. – Odparł nieco zmartwionym tonem.

Rozłączyłem się, piorunując najmłodszego złowrogim spojrzeniem.

– Nie nauczyli cię, że nie rusza się cudzych telefonów.

– Zaczął dzwonić, a akurat był pod moją ręką. Poza tym kto to właściwie dzwonił.

– Nikt. – Wzruszyłem ramionami. – Znajomy z pracy.

– Mówiłeś, że jesteś jedynym facetem w pracy. – Odpowiedział od razu.

Kurde. Robi się nieciekawie.

– Yoongi hyung, powiedz mu coś. – Jęknął niczym dziecko.

Spojrzałem na hyunga. On jakby tylko patrzył na mnie z pytaniem, czy to właśnie był mężczyzna, z którym miał okazję mnie widzieć. Moje błagalne spojrzenie i cisza, dostarczały mu wystarczających odpowiedzi.

– Hoseok, wstawaj! Oni coś przed nami ukrywają!

Po chwili mieliśmy okazję widzieć wchodzącego Hoseoka, który na wejściu zdzielił Taehyunga poduszką, którą przytargał ze sobą.

– Co się drzesz od samego rana. Niektórzy chcą spać.

Dom wariatów.

– Hyung, oni coś przed nami ukrywają.

Zaraz najmłodszy zaczął opowiadać o zdarzeniu sprzed chwili, które przyjaciel przespał. Hobi zmierzył mnie wzrokiem, po czym położył dłoń na moim czole.

– On naprawdę ma gorączkę matole!

Yoongi zmartwiony zaraz również zbadał dłonią temperaturę mojego czoła.

– Możecie przestać macać mi czoło? – Powiedziałem, pod czym odkaszlnąłem, czując nieprzyjemną gulę w gardle.

– Gdzie masz jakieś leki?

– Nie wiem, mam chyba tylko coś przeciwbólowego. – Odparłem. – Raczej nic na gorączkę nie znajdziesz.

– Większość przeciwbólowych, jest również przeciwgorączkowych.

Hoseok zaraz zatroszczył się o przyniesienie mi tabletek i zrobienie chłodnego okładu na czoło. Bardzo ucieszyłem się z przyniesionej mi butelki wody. Woda oczywiście poszła w obieg, by nieco zaspokoić kaca nas wszystkich.

– Dobra, a teraz mów, kto do ciebie dzwonił. – Odezwał się Tae, który najwyraźniej nie zapomniał tematu.

Czułem jak wszystkie spojrzenia kierują się na mnie.

– Znajomy, mówiłem.

– Jimin, przecież jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Naprawdę ukrywasz coś przed nami? – Odezwał się urażony Hoseok.

Nie całkiem. Tylko wasza dwójka nie wie.

– Kim jest ten cały Daehyuk, który do ciebie dzwonił?

– Wychodzimy czasem razem na kawę lub obiad. – Burknąłem. – Nic więcej.

Tae i Hobi wydawali się być zdziwieni. Nagle ich wzrok pał na Yoongiego, który siedział obok mnie całkowicie spokojnie.

– Wiedziałeś o tym? – Spytali go. – I nic nam nie powiedziałeś?

– Widziałem ich razem. Poza tym nie wtrącam się w jego sprawy. Wiedział, że zaraz będziecie robić z tego wielkie halo.

– Co nie znaczy, że nie mógł nam powiedzieć. – Starszy zmarszczył brwi. – Jak długo się znacie?

No i zaczęło się przesłuchanie. Właśnie tego chciałem uniknąć.

– Będzie już miesiąc. Poza tym, podkreślam, to nic wielkiego. To nie są randki.

– Przecież mogłeś mi powiedzieć.

– Możecie zostawić mnie już w spokoju?

Miałem dosyć tego. Nie chciałem rozmawiać o mnie i Dae, o tym co nas łączy i w jakim kierunku to zmierza. Spojrzałem na Yoongiego, który wstał z łóżka i zaczął ubierać na siebie buzę, zrzuconą wczoraj przed spaniem.

– Wszyscy się wyspali? – Spytał, wygładzając ciepły materiał ubrania. – A teraz każdy do domu, bo Jimin musi odpocząć.

– Jest chory, trzeba się nim zaopiekować. – Zaprotestował Tae.

– Nie jestem chory.

– On w tej chwili to przede wszystkim potrzebuje spokoju. Niech wpierw wyleczy kaca. Jeśli naprawdę okaże się chory to potrzebuje wizyty u lekarza, zwolnienia z pracy i dużo odpoczynku. Sami niewiele zdziałacie.

Yoongi zaczął się zbierać, pośpieszając przy tym do tego samego Taehyunga. Hoseok stał w moim pokoju przez jakiś czas.

– Nie wierzę, że mi nie powiedziałeś. – Już otwierałem usta, lecz uciszył mnie gestem ręki. – Szczególnie, jeśli to nic wielkiego.

Odwrócił się i wyszedł, również szykując do wyjścia.

– W razie, gdybyś się źle poczuł, to dzwoń do któregokolwiek, to podwieziemy cię do lekarza. – Yoongi zajrzał do mnie przed wyjściem. – Tylko nie Tea, bo gówniarz nie umie zdać nawet teorii.

– Ej! – Doszedł mnie jego urażony głos z korytarza.

– My lecimy. Trzyma się i dużo zdrowia.

Czułem lekkie podenerwowanie. Nie chciałem żeby wiedzieli. Nie chciałem, żeby dowiedzieli się o tym w ten sposób. Właściwie to nie było nawet o czym się dowiadywać, bo przecież z Dae nie łączy mnie nic szczególnego. I jeszcze ten ton Hobiasza. Już wiedziałem jak to będzie wyglądać. Zapowiadają nam się ciche dni. Cicha kłótnia z cichymi dniami.

Wstałem z łóżka, nie wypuszczając z objęć kołdry, chwyciłem paczkę papierosów ukrytych w szafce i udałem się z nimi na balkon. Chłodny wiatr owiał moje policzki. Miałem drobny problem z odpaleniem papierosa, lecz w końcu mogłem zaciągnąć się dymem. Obolałe gardło zapiekło jeszcze bardziej. Jednak nie zrezygnowałem z palenia.

Po wyrzuceniu niedopałka przez balkon, wróciłem do sypialni. Doszedłem do niej drogą, prowadzącą przez kuchnię, z której zabrałem coś do picia i do zjedzenia na szybko. Jedzenia niemal już nie było, gdy kładłem się z powrotem do łóżka.

Chwyciłem w dłoń telefon. W końcu miałem zadzwonić do Daehyuka. Odebrał po pięciu sygnałach.

– Już mogę rozmawiać. – Westchnąłem.

– Dobrze się czujesz? Jesteś chory?

– To nic takiego. Wczoraj byłem z przyjaciółmi na mieście i wracając trafiliśmy akurat na tę ulewę. To tylko chwilowe przeziębienie.

– Oj nie wydaje mi się. – Mruknął nieprzekonany. – Wygrzewaj się. Jak mi nie wcisną nadgodzin to będę po ósmej.

– Naprawdę nie musisz. – Kręciłem głową. – Po pracy powinieneś odpoczywać, a nie jeszcze się ze mną męczyć.

– To sama przyjemność spędzać z tobą czas.

– Jeszcze cię zarażę i będę się czuł winny.

– Jimin, pracuję w szpitalu. Codziennie mijam chorych. Uwierz, mam dobrą odporność. Poza tym kto zajmie się tobą lepiej niż lekarz?

– Jesteś chirurgiem. – Zwróciłem mu uwagę.

– Jeszcze lepiej. W razie czego amputuje ci zakatarzony nosek i będziesz mógł normalnie oddychać. – Zaśmiał się.

– Nie chciałbyś mieć Voldemorta za wroga. – Zwróciłem mu uwagę.

– Muszę kończyć. Będę po pracy. Dużo zdrowia!

Westchnąłem ciężko. Tego naprawdę chyba nie da się odwołać. Wcisnąłem się jeszcze bardziej pod kołdrę, przykrywając pod samą szyję. Mam nadzieję, że do jego przyjścia mi przejdzie. Nastawię sobie jeszcze budzik, by nie przespać jego przyjścia, bo biedaczek będzie musiał czekać pod drzwiami.

Zamrugałem kilkakrotnie, czując lekkie zdezorientowanie. Dlaczego w pokoju jest tak ciemno? Rozejrzałem się dookoła. Byłem w swojej sypialni. W mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Dźwignąłem się z łóżka, po czym szurając nogami, podszedłem do drzwi. Nie patrząc przez wizjer, po prostu je otworzyłem.

– Hyung?

– Rozumiem się, że dopiero wstaliśmy. – Uśmiechnął się. – Wchodź do środka, nie wyglądasz dobrze.

Wpuściłem go do środka, czekając aż ściągnie z siebie płaszcz. Zaraz jego ręka wylądowała na moim czole. Czemu dzisiaj wszyscy macają moje czoło?

– Oj, gorączka jak nic. Dobrze, że wziąłem ze sobą co nieco. – Powiedział, podnosząc rękę, w której trzymał reklamówkę z lekami.

Mając już dosyć siedzenia w sypialni, zabrałem stamtąd swoją kołdrę i udałem się z nią na kanapę w salonie. Po chwili starszy zjawił się przy mnie z lekami.

– Wybaczysz, że pozwoliłem sobie rozgościć się w kuchni?

– Oczywiście. Cieszę się, że jesteś, ale nadal boję się, że cię czymś zarażę. W sypialni mam maskę. Pierwsza szuflada komody.

Poszedł po nią, tak jak go poprosiłem. Z nią na twarzy czułem się dużo lepiej. Przy okazji zasłaniała ona większość mojej opuchniętej twarzy. Posłusznie przyjąłem wszystkie podawane mi przez niego leki.

– Jadłeś w ogóle coś? Może coś zamówimy? – Zaproponowałem. – Miałeś iść dzisiaj na zakupy, ale przespałem większość dnia.

– Dobrze.

Daehyuk zadzwonił po jedzenie, a ja czekałem cierpliwie na kanapie.

– Może jakiś film? – Zaproponowałem.

– Horror?

– Z miłą chęcią. – Uśmiechnąłem się. – To zanim przywiozą jedzenie może zrobię nam herbaty.

Już wstałem z kanapy, kiedy starszy mnie przed tym powstrzymał.

– Nigdzie nie idziesz. Jesteś chory, musisz odpoczywać. Zajmę się wszystkim. Tylko będziesz musiał mi podpowiadać co gdzie znajdę.

Zgodziłem się. Nie miałem innego wyjścia. Siedziałem na kanapie, zawinięty w kołdrowy kokon, a Dae co jakiś czas krzyczał pytania o miejsce danej rzeczy. W międzyczasie szukałem ciekawego filmu do obejrzenia. Wspólnymi siłami udało nam się przyrządzić herbatę kilka minut przed pojawieniem się dostawcy jedzenia.

Jedzenie było na stole, ciepła herbata obok, film już przygotowany. Dae zgasił światło i usiadł koło mnie. Mogliśmy zaczynać oglądanie, zajadając się przy tym żarciem z dostawy.

Zjedliśmy wszystko w pierwszych piętnastu minutach filmu. Maseczka by nie zarażać, wróciła na twarz. Pozostały czas byliśmy już w pełni skupieni na tym co dzieje się na ekranie. Po czasie poczułem jak starszy obejmuje mnie ramieniem. Niepewnie oparłem się o niego.

Nie chciałem zbytnio tego typu sytuacji między nami. To miały być zwykłe przyjacielskie spotkania. Nieco obawiałem się takich gestów między nami. Chociaż z drugiej strony czułem przyjemne ciepło. Nie mogę ukryć, że trochę brakuje mi czułości i ciepła drugiego człowieka.

Film okazał się być naprawdę ciekawy. Jednak w końcu i tak musiał się skończyć. Pomimo minięcia nawet napisów końcowych i czarnego ekranu na telewizorze, nadal siedziałem nieco wtulony w niego.

– Dziękuję, że przyszedłeś.

– Nie ma za co. To czysta przyjemność. – Pogładził mnie po włosach. – Tak właściwie to kto odebrał rano twój telefon.

– Trójka przyjaciół wyciągnęła mnie na miasto. No i ostatecznie przez tą ulewę nocowałem ich wszystkich tutaj. – Zacząłem wyjaśnienia. – Jakimś cudem zostawiłem tutaj telefon, a jako że jeden z nich miał go pod ręką to bez zastanowienia odebrał.

– Chyba dobrze się bawiliście. Szkoda tylko, że przy tym się rozchorowałeś. – Powiedział, po czym dotknął mojego czoła. – Ciepłe, ale nie gorące. Nie wiem czy nie nabawiłeś się zapalenia płuc. Jutro mam nockę. Zajrzałbyś do mnie, zbadałbym cię i w razie czego wystawił zwolnienie i antybiotyki.

– Dobrze panie doktorze. – Zaśmiałem się pod nosem.

_________________________

Jungkook długo zagrzeje miejsca w nowej "pracy"? Jak sądzicie? A Jimin pozwoli doktorkowi zbliżyć się do siebie czy pozostanie wierny JK?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top