Rozdział 48

Jungkook

Odkąd skończyłem szkołę miałem strasznie dużo wolnego czasu. Najgorsze jest to, że nie miałem pojęcia co z nim zrobić. Okropieństwo!

Przynajmniej na piątki miałem zajęcie. W zeszłym tygodniu nie byłem u pani Moon z powodu klasowej imprezy. Od teraz znowu wracamy na stary tor. Byłem pewien, że zapyta mnie o to wyjście. Poprzednim razem rozmawiałem z nią, na ten temat, dzieląc się obawami co do zabrania ze sobą hyunga.

Zresztą, zaraz będę mógł się o tym przekonać. Słyszałem jak ktoś krząta się przed drzwiami, czyli zaraz będę mógł zająć jej albo jego miejsce w gabinecie. Młoda dziewczyna w końcu opuściła gabinet. Wziąłem głęboki wdech. Teraz moja kolej.

– Dzień doby Je–jeon. – Zawahała się, gdy wszedłem do środka.

– Dzień dobry. – Uśmiechnąłem się.

– Chyba trochę się działo od naszej ostatniej wizyty. – Stwierdziła spokojnie.

– Do pewnego momentu ta klasowa impreza była całkiem fajna. Później dwa razy musiałem ratować tyłek mojej księżniczce Park. – Zaśmiałem się.

Opowiedziałem doktor Moon co działo się na spotkaniu z klasą, na które jednak postanowiłem zabrać Jimina. Co jakiś czasy pytała mnie o szczegóły, o których bez wahania jej opowiadałem. Nie bałem się szydzącego wzroku, ponieważ wiedziałem, że z jej strony mi on nie straszny.

Później zaczęły się pytania o tym co teraz robię, jakie mam plany na przyszłość i oczekiwania.

– A jak czujesz się po tabletkach? To już dwa tygodnie.

– Nie czuje różnicy. – Wzruszyłem ramionami.

– To jeszcze za krótko by zobaczyć jakieś efekty. – Mówiła spokojnie.

Omówiliśmy jak dalej będzie przebiegać moje leczenie. Tak naprawdę nie byłem co do tego przekonany. Miło, że próbuje mi pomóc, lecz nie uda jej się to, co myśli. Nie podejmę żadnej decyzji, która będzie mogła rozdzielić mnie z hyungiem. Dopóki istnieje ryzyko, ja nic nie zrobię. Przede wszystkim muszę być u boku Jimina. Nawet jeśli nie będę u niego na pierwszym miejscu.

Ale przynajmniej mam się komu wygadać.


Yoongi

Siedziałem na kanapie, na kolanach trzymając swój tablet. Wpatrywałem się w ekran, zastanawiając się co mógłbym zmienić w tym projekcie, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Nie chciałem tysiąc razy powtarzać te same rzeczy i ustawienia w swoich projektach. Chciałem by chociaż w jakimś stopniu każdy z nich był unikalny. Podjąłem się nie łatwego zadania.

– Jiminnie, kiedy wróci Jungkook? – Spytałem, chcąc na chwilę oderwać się od pracy.

– Nie wiem, chyba niedługo!

Westchnąłem ciężko. Ostatnio często znikał z domu. Piątek to był dzień, w który na pewno przez połowę dnia go nie będzie. Przez resztę dni bywało różnie. Gdzie on właściwie wychodzi?

– Długo będziesz miał jeszcze drugie zmiany?

– Jeszcze przyszły tydzień. Później chyba znów wrócimy do pierwszych zmian.

Jimin wyjrzał z kuchni wycierając mokre ręce. Uśmiechnął się do mnie, na co odpowiedziałem mu tym samym. Odłożył ręcznik na bok, po czym podszedł do mnie składając na moich ustach krótkiego całusa.

– Gdzie właściwie szlaja się Jungkook?

– Nie wiem. Ale na jego miejscu chciałbyś całe dnie spędzać w domu? Pogoda jest coraz ładniejsza, niech wychodzi.

Może i racja.

– Myślałem, że jak już będzie po egzaminach, to jego... zachowanie wróci do normy. Nadal wydaje się być jakiś taki nie swój. – Zauważyłem.

– Daj mu jeszcze chwilę. Przecież jest lepiej.

– Ale nadal coś jest nie tak.

– Hyung, ja również chciałbym, żeby wrócił do mnie mój stary Jungkookie. – Usiadł na kanapie obok mnie. – Ostatnio spróbowałem go wypytać, czy czasem coś go nie trapi, jednak niczego nie udało mi się dowiedzieć.

Moim zdaniem coś jest nie tak. Co prawda jest dużo lepiej niż wcześniej. Już tak nie ucieka ode mnie, a pamiętam jak przez jakiś czas unikał mnie jak ognia. Tylko nie mam pojęcia co się stało, przecież nic mu nie zrobiłem. Nie rozumiem reakcji i zmian, jakie zachodzą w tym dzieciaku.

– Dobra, będę się powoli zbierał. Bawcie się dobrze. – Ponownie przelotnie połączył nasze usta razem.

– Miłej pracy!

Po kilku minutach zostałem sam. Straszeni cicho tu było bez żadnego z nich w domu. Odłożyłem tablet, mając dosyć pracy na dzisiaj. Udałem się do kuchni po coś do jedzenia. Zgłodniałem, a trzeba wykorzystać, że obiad zrobiony przez Jimina jest jeszcze ciepły.

Mniej więcej po godzinie od wyjścia Jimina, do domu wrócił Jungkook. Leżałem na kanapie, spoglądając leniwie w stronę telewizora.

– Obiad! – Krzyknąłem, by młodszy nie zapomniał o posiłku.

– Nie jestem głodny. – Powiedział, mimo wszystkie kierując się do kuchni, po chwili wychodząc z parującym talerzem.

Zajął fotel na przeciwko mnie. Przyglądałem się mu uważnie.

– Dlaczego hyung się tak na mnie patrzy?

– Mam na co, to patrzę. Nie mogę? – Powiedziałem zaczepnie, lecz wbrew oczekiwaniom, nie przejął się tym za bardzo. – Wysypiasz się ostatnio?

– Mhm. – Mruknął przeżuwając jedzenie.

Nie ma worów pod oczami, więc nie widzę powodów, żeby kłamał. A mimo wszystko mam wrażenie, że coś jest nie tak. Jungkook skończył jeść i poszedł zanieść talerz. Wstałem, udając się za nim. Gdy odkładał naczynie do zlewu, podszedłem do niego, przytulając go od tyłu. Spiął się, lecz chwilowo. Nie odtrącił mnie i nie uciekał.

– Wszystko w porządku ?– Spytałem.

– Tak.–  Odparł. – Coś się stało?

To ja mogę ciebie o to pytać. Coś jest wyraźnie nie tak. Nie to, żebym się nie cieszył, ale przeważnie, szczególnie ostatnimi czasy, unikałeś tak bliskiego kontaktu ze mną.

– Nie, nic. Ostatni często cię nie ma.

– Nie chce mi się siedzieć w domu. – Odparł nieco beznamiętnie.

– Zagramy może w coś? – Zaproponowałem.

Jungkook spojrzał na mnie nieco zaskoczony. Dawno nie spędzaliśmy wspólnie czasu. A ja chciałem jeszcze nieco wybadać jego zachowanie, które było dla mnie co najmniej podejrzane.

– Możemy.

Takim sposobem wylądowaliśmy w salonie przed telewizorem, siedząc na dywanie z padami w ręce. Pomimo iż nie byłem najlepszy w tego typu zabawach, starałem się ile mogłem, by nieco rozweselić Jungkooka. Dawałem z siebie wszystko, jednak on i tak bez trudu pokonywał mnie we wszystkich grach. Wygrane cieszyły go mniej niż się spodziewałem.

– Hyung musi chyba więcej poćwiczyć, żeby ze mną wygrać. – Powiedział z delikatnym uśmiechem.

– Chyba tak. – Odłożyłem pada na bok, podnosząc się z podłogi. – Chcesz do łazienki? Idę się kąpać.

– Nie. Możesz iść.

Skinąłem głową. Udałem się do swojego pokoju po rzeczy, a z nimi pomaszerowałem do łazienki. Napuściłem sobie do wanny gorącej wody, chcąc dłuższą chwilkę się w niej pomoczyć. Woda przyjemnie odprężała moje ciało.

– Mogłem sobie jeszcze jakieś świeczki zapachowe przytargać to miałbym romantyczną kąpiel sam ze sobą. – Zaśmiałem się.

Ale brakowałoby mim jeszcze czegoś.

– Jungkook, nie przyniósłbyś mi jakiegoś wina?! – Krzyknąłem, jednak nie oczekiwałem odpowiedzi.

Za pewne nie wszedłby do mnie do środka, gdy siedzę nagi w wannie, po drugie może mnie w ogóle nie słyszeć, jeśli siedzi w gabinecie, sypialni lub ogląda głośniej telewizor.

Siedziałem w wannie dopóki woda całkowicie nie wystygła. Wyszedłem, czując nieprzyjemny chłód na ciele. Szybko wytarłem się i przebrałem w czyste ubrania. Lepiej. Jednak teraz ciepłą wodę zamieniłbym na ciepłą kołdrę. Dzisiaj chyba szybciej pójdę spać.

Wyszedłem z łazienki, kierując się od razu do kuchni. Kolacja i spać, to jest plan na dzisiaj. Gdy kończyłem przygotowywanie posiłku, do pomieszczenia zajrzał Jimin.

– Wróciłeś już? Przepraszam, zrobiłem tylko dla siebie.

– Nic się nie stało. – Uśmiechnął się. – Zaraz sobie coś zrobię. Gdzie Kookie?

– Nie wiem, dopiero wyszedłem z kąpieli. Gabinet? Sypialnia?

– Smacznego! – Powiedział, opuszczając kuchnię.

Chwyciłem talerz i kubek gorącej herbaty, udając się z nimi do jadalni. Usiadłem przy stole i wziąłem pierwszego kęsa, gdy ponownie ujrzałem młodszego.

– Jungkooka nigdzie nie ma. – Powiedział nieco zaniepokojony.

– Jak to nigdzie nie ma? Sprawdzałeś wszystkie pomieszczenia? Przecież ten dom ma tylko jakieś sto metrów, nie ma za wiele miejsc, w których mógłby się skryć.

– Sprawdzałem wszystkie. Nie ma go.

– Patrzałeś u mnie? – Spytałem, chociaż nie widzę powodu, dla którego miałby tam przebywać.

Jimin pokręcił głową. Wstałem, zostawiając kolację. Razem z nim zrobiłem obchód po wszystkich pomieszczeniach w domu, włączając w to balkon i garderobę.

– Nie ma. – Powiedziałem zszokowany.

Poszedłem jeszcze spojrzeć do przedpokoju.

– Nie ma jego butów i kurtki. Musiał gdzieś wyjść. – Oznajmiłem.

– Nie mówił ci, że gdzieś się wybiera?

– Nie. – Pokręciłem głową. – Jak przyszedł to zjadł obiad i zagraliśmy razem na konsoli. Później się kąpałem. Słowem się nie odezwał, że zamierza gdzieś dzisiaj jeszcze wyjść.

Widziałem jak niepokój w nim rośnie, a sam zaczynałem również go odczuwać. To nie było w stylu Jungkooka. A przecież dzisiaj, w porównaniu do niektórych jego dni, zdawał się być w całkiem dobrym humorze. Nie rozumiem co się właściwie stało.

– Spróbuj do niego zadzwonić. – Zaproponowałem.

Jimin natychmiast wyciągnął telefon, wybierając numer młodszego. Trzymał urządzenie przy uchu przed długi czas.

– Poczta głosowa. – Szepnął.

Spróbował jeszcze kilka razy, lecz z tym samym efektem.

– Zadzwoń może do Taehyunga. Może on coś będzie wiedział.

Nie wiedziałem co mam mu podpowiedzieć. Starałem się nie pokazywać młodszemu, jak bardzo również martwię się zniknięciem Jungkooka. Muszę stanowić dla niego oparcie, jeśli sam wpadnę w panikę, Jiminem całkowicie zawładnie strach o swojego partnera.

– Taehyung, cześć. Nie ma u ciebie może Jungkooka? – Odezwał się, gdy dodzwonił się do przyjaciela zaginionego. – A nie mówił może, że planuje gdzieś dzisiaj czy kiedyś gdzieś się wybrać? Nie. Nic, znaczy... On zniknął. No tak po prostu. Wróciłem z pracy, a go nie było. Yoongi poszedł się kąpać i jak wyszedł z łazienki, to już go nie było. Nie wiem. Proszę, daj znać, jak będziesz coś wiedział. Dzięki, cześć.

Czyli on również nie wie, gdzie może podziewać się Jungkook.

– Usiądźmy w salonie i poczekajmy. Może zaraz wróci.

Zajęliśmy miejsce na kanapie. Starałem się nie popadać w panikę. Po pół godzinie udałem się do kuchni przygotować Jiminowi jakąś herbatę uspokajającą, a sobie kubek kawy. Następnie posprzątałem swoją niezjedzoną kolację.

– Jimin, spróbuj jeszcze raz zadzwonić.

Próbował. Kilka razy. Nie odbierał.

– Może ja spróbuje. – Zaproponowałem.

Wybrałem numer młodszego. Po trzech sygnałach połączenie zostało przerwane.

– Odrzucił. – Odezwałem się zdziwiony.

Spróbowałem jeszcze raz wykonać połączenie, lecz zostało zakończone w jeszcze szybszym tempie. Co za... widzi, że dzwonię i nie odbierze. Od Jimina tak samo, jednak nie odrzuca połączeń.

– Przynajmniej wiemy, że jest cały.

Chyba. Parzcież nie jest powiedziane, że to on odrzuca połączenia. Co jeśli go napadli i ukradli mu telefon? Jednak takich czarnych scenariuszy wolałem nie wypowiadać głośno przy Jiminie.

Gdy usłyszeliśmy dzwonek telefonu, oboje spojrzeliśmy z nadzieją na urządzenie. To tylko Taehyung.

– Daj na głośnomówiący. – Poprosiłem.

– Tak? – Odezwał się Jimin, po odebraniu. – Wiesz coś?

– Próbowałem do niego dzwonić, ale bez skutku. Jednak przed chwilą napisał mi dokładnie: Przestańcie dzwonić. Jestem cały.

– Tylko tyle? Dobra, dzięki Taehyung.

– Jasne. Jak będę coś wiedział, dam znać. Napisz mi jak wróci. Na razie. – Rozłączył się.

Spojrzałem na Jimina. Nie wydawał się być spokojniejszy. Nie za bardzo wiedziałem, co w tej sytuacji powinienem zrobić, by go pocieszyć.

– Na pewno niedługo wróci. – Uśmiechnąłem się do niego.

Ukatrupię tego dzieciaka. Nie dzwońcie. Jestem cały. Gdzie on jest i co robi?! Dlaczego wyszedł bez słowa?! Niewychowany gówniarz! Należy mu się jakiś szlaban, kara, cokolwiek! Tak się nie robi!

Minuty mijały, powoli zamieniając się w godziny. Przez ten czas Jungkook nadal nie raczył wrócić do domu. Co jakiś czas robiłem Jiminowi na zmianę herbatę i kawę. Nie dawał się przekonać, by pójść spać. Siedzieliśmy na kanapie, młodszy wtulał się we mnie.

– Może jeszcze raz spróbuję do niego zadzwonić. – Powiedział nieco sennym głosem.

– Możesz, jednak wątpię, żeby odebrał.

Tak jak się spodziewałem. Zero odzewu. Ten dzieciak coraz bardziej działał mi na nerwy.

– Hyung, a jeśli coś mu się stało?

– Na pewno nie. – Wzmocniłem swój uścisk. – Mówiłeś, że umie się bić.

– Bił się tylko te dwa razy. Miał szczęście. Przecież o tej godzinie na mieście kręci się cała masa niebezpiecznych typków.

– Spokojnie, przecież też wracaliśmy nie raz o tak później porze do domu i nikt jakoś nas nie napad. – Starałem się go uspokoić.

– Nawet nie wiem gdzie może być. Gdybym ja nie wracał, Jungkook wiedziałby gdzie mnie szukać. Zna wszystkie kluby do których chodzę. Poradził sobie ze znalezieniem mnie, gdy się pokłóciliśmy. A ja nawet nie mam pojęcia gdzie on mógł wsiąknąć. Mam wrażenie, że coraz mniej go znam. – Powiedział drżącym głosem.

– Już, spokojnie. – Zacząłem głaskać jego plecy.

– To nie w jego stylu. Ja chcę, żeby już wrócił. – Powiedział, po czym schował twarz w mojej koszulce.

Mam nadzieję, że młody ma dobry powód by nas tak zamartwiać. Już mniejsza o mnie. Nie powinien doprowadzać Jimina do takiego stanu.

– Już, tylko nie płacz. Opowiedz mi o czymś. – Starałem się nieco odwrócić jego uwagę. – Mówiłeś, że masz jeszcze jakieś plany względem Jungkooka.

Może nie całkiem pozwoli mu to zapomnieć o nieobecności młodszego, ale może przeszkodzi jego myślom tworzyć czarne scenariusze.

– Mhm. – Pociągnął głośno nosem. – Bo niby dałem mu ten pierścionek, ale to tak jakby zaręczynowy. Chciałem jeszcze jakoś ostatecznie podkreślić, że jest mój.

– Ślub w Vegas? – Dopytałem.

– Nie w Vegas. – Pokręcił głową. – Gdzieś indziej. Bardziej romantycznie. Tylko nie wiem co byśmy sobie dali na znak przysięgi, bo obrączki już mamy.

– Nikt przecież wam nie zakaże nosić dwóch. Mało macie placów? – Uśmiechnąłem się. – Ale i tak tutaj tego nie uznają.

– Wiem. Ale to będzie takie dla nas. Prawdziwe zaręczyny były.

– Który z was by zmieniał nazwisko? Park Jungkook czy Jeon Jimin?

– Nie wiem. – Zaśmiał się delikatnie. – Sądzę, że zastanawialibyśmy się wtedy już po fakcie. Chciałbym mu zrobić niespodziankę. Zabrać go w podróż za granicę i tam urządzić taki jakby ślub. Pewnie Kookie nawet o tym nie myśli, ale wiem, że ucieszyłby się. Romantyk z niego.

– Tak jak z siebie, Jimin.

Ta rozmowa nieco uspokoiła młodszego. Spojrzałem na zegar. Było przed drugą. Gdzie on się szlaja?

– Idę zapalić. – Powiedziałem, próbując wstać z kanapy.

– Nie za bardzo mam ochotę, ale pójdę tobą. Może to mnie nieco uspokoi.

Oboje stanęliśmy na balkonie wypalając po dwa papierosy. Będąc na zewnątrz przyglądałem się podwórku na dole, szukając wzrokiem wracającego do domu Jungkooka. Chodniki były jednak puste.

Wróciliśmy do środka. Jimin zasiadł na kanapie. Ze smutkiem przyglądałem się jego zmęczonym oczom i pogryzionym z nerwów wargom.

Oboje wyprostowaliśmy się nagle, słysząc klucz wkładany do zamka drzwi wejściowych. Pierwszy udałem się w stronę przedpokoju. W panujących ciemnościach dostrzegłem chłopaka wchodzącego do środka. Od razu podszedł do wieszaka ściągając z siebie kurtkę. Gdy podczas ściągania butów widziałem jak nim chwiało, coś się we mnie zagotowało.

Zapaliłem zgaszone dotąd światło. Chłopak natychmiast zamknął oczy, następnie mrużąc je, próbując przyzwyczaić do jasności.

– Nie śpicie. – Powiedział jakby zawiedziony.

– Gdzieś ty był?! – Odezwałem się pierwszy. – Martwiliśmy się o ciebie!

– Wygrałem karaoke. Miałem darmowe kolejki. – Zaśmiał się.

Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam.

– Jimin zamartwiał się o ciebie, odkąd wrócił do domu, a ty sobie jak gdyby nigdy nic chlałeś?! Wyszedłeś z domu bez słowa po to, żeby się spić?!

– Dajcie mi spokój. – Burknął, powoli ruszając w stronę sypialni.

Szedł blisko ściany, na wszelki wypadek asekurując się ręką. Zagrodziłem mu drogę. Ja jeszcze nie skończyłem. Stojąc niecały metr od niego doskonale czułem odór alkoholu.

– Co to w ogóle ma znaczyć?! Wyszedłeś bez słowa! Nie odbierałeś od nas telefonów!

– Daj mi iść spać.

– Jeszcze nie skończyłem. Nie będziemy tolerować takiego zachowania.

Jungkook próbował mnie wyminąć. Nie byłem pewien czy w ogóle słucha tego co do niego mówię. Ten gówniarz naprawdę próbuje mnie wyprowadzić z równowagi. Chwyciłem jego rękę, chcąc go zatrzymać. Wyrwał mi ją, mierząc niezadowolonym spojrzeniem.

– Yoongi, odpuść. – Poprosił Jimin.

– Nie! Nie może być tak, że wychodzi bez słowa i upija się w trzy dupy. Już zapomniałeś jak się o niego przed chwilą bałeś?

– Daj mi spokój. – Burknął najmłodszy, ponownie próbując mnie wyminąć, by dostać się do sypialni.

– Nie. – Nadal stawiałem na swoim.

Spróbował mnie odsunąć, lecz nie pozwoliłem mu na to. Zdziwiłem się trochę, gdy zostałem odepchnięty na ścianę. Po chwili poczułem jak dłonie młodszego łapią za materiał mojej koszulki.

– Jungkook! – Usłyszałem spanikowany głos Jimina.

Młodszy patrzał na mnie gniewnym wzrokiem, trzymając moje ubranie w garściach. Zacisnąłem mocniej szczęki.

– Yoongi, proszę cię, odpuść. – Jimin zbliżył się do nas.

– Nie będzie mną gówniarz pomiatał. – Odepchnąłem go od siebie.

Minęło zaledwie kilka sekund, nim ponownie przywarliśmy do siebie, tym razem i ja chwyciłem młodszego. Nie dam się mu tak łatwo. Jednak to ja znowu wylądowałem przyparty do ściany, tym razem mocniej. Silny jest gówniarz.

– Proszę, przestańcie!

Jimin chwycił ramię Jungkooka. Wystarczyło jego jedno spojrzenie, by starszy odsunął się od niego. Byłem w szoku. Jimin się go po prostu bał. Wiedział coś, czego ja nie wiedziałem? Jak daleko to może zajść?

– I co, uderzysz mnie?

– Sprawdź mnie. – Warknął, przyjmując to chyba jako wyzwanie.

Przez chwilę wywiązała się krótka szarpanina. Ostatecznie młodszy odepchnął mnie od siebie, na tyle niefortunnie, że zahaczyłem o buty leżące w przedpokoju, wywracając się na tyłek. Jimin podbiegł do mnie zmartwiony. W tym momencie miałem wrażenie, że Jungkook patrzy na mnie z mordem w oczach.

Usłyszeliśmy głośne prychnięcie, a następnie zatrzaskujące się z dużą mocą drzwi od sypialni. Podniosłem się z ziemi, nie korzystając z wystawionej w moją stronę ręki. Nie powiem, niejako przegrana z młodszym w tej mini bójce niego ugodziła w moje ego.

– I co, pójdziesz do niego? – Spytałem, widząc jak Jimin spogląda z obawą w stronę drzwi. – Chyba nie będziesz z nim dzisiaj spał?

Swoją drogą to Jungkook powinien wypieprzać na kanapę, albo najlepiej na wycieraczkę.

– Chodź do mnie.

– N-nie, jest dobrze. – Uśmiechnął się nieco blado. – Dobranoc hyung.

Miałem mieszane uczucia co do tego. Pierwszy raz widziałem Jungkooka tak agresywnego. Nie miałem pojęcia jak daleko jest w stanie się posunąć. Nieco obawiałem się o Jimina, znajdującego się z nim sam na sam.

Zostałem sam w przedpokoju. Chciałem odłożyć na miejsce buty, o które się potknąłem, lecz widząc, że należą do najmłodszego, zostawiłem je w spokoju. Udałem się jedynie zgasić światło w salonie nim zamknąłem się w swoim pokoju.


Jimin

Ostrożnie wszedłem do sypialni. Jungkook siedział na brzegu łóżka w samych spodniach. Podszedłem do swojej połowy, zastanawiając się, co powinienem zrobić. Moja ręka zawędrowała w stronę jego ramienia, lecz zatrzymałem ją kilka centymetrów od jego skóry. Zawahałem się. Nie byłem pewien czy mam siłę na konfrontacje z nim. Nie miałem pojęcia czego się po nim spodziewać. Ten Jungkook był dla mnie jeszcze nie do końca odkrytą stroną i nie za bardzo chciałem tego zmieniać.

– Jungkook. – Odezwałem się ostrożnie, odważając się położyć rękę na jego ramieniu.

Została ona natychmiast odtrącona. Naprawdę bolało mnie takie jego zachowanie.

– Króliczku. – Szepnąłem, dosyć odważnie pozwalając sobie na przytulenie się do jego pleców.

Chociaż chyba z takiej pozycji nie za bardzo jest w stanie cokolwiek mi zrobić. Nie odepchnął mnie. Pozwolił mi się przytulić. Czułem, że negatywne emocje jeszcze do końca go nie opuściły.

– Króliczku, kochasz mnie jeszcze?

– Oczywiście, że tak!

Wyprostował się, próbując odwrócić w moją stronę. Puściłem go, umożliwiając mu ruszenie się. Po chwili poczułem jak mocno przywiera do mojego ciała, zamykając mnie w szczelnym uścisku.

– Nawet nie myśl sobie, że mogłoby być inaczej. – Powiedział, wzmacniając uścisk.

Czułem jego mocno bijące serce. Nie spodobało mi się natomiast sposób w jaki oddychał.

– Już spokojnie. Wszystko jest w porządku. – Starałem się jakoś powstrzymać to co nadchodziło. Nienawidziłem, gdy płakał. – Nic się nie stało. Jestem tutaj.

Ulżyło mi, gdy jego oddech zaczął się uspokajać.

– Proszę, nie pij więcej. – Szepnąłem, zaczynając bawić się jego włosami.

Nic nie odpowiedział.

– Nie będziesz wymiotował w nocy, co? – Spytałem, gdy zauważyłem, że zaczyna zapadać w sen.

– Już nie. – Szepnął nieco schrypniętym głosem.

Mam nadzieję, że zrobił to poza naszym blokiem, a nie w jego wnętrzu. Po kilku minutach spokojnego leżenia Jungkook pogrążył się we śnie. Ostrożnie wyswobodziłem się z jego uścisku. Rozebrałem się z niepotrzebnego odzienia, na sam koniec ściągając z młodszego spodnie. Przykryłem go szczelnie kołdrą, samemu zajmując już miejsce po drugiej stronie łóżka.

– Taehyung. – Szepnąłem, przypominając sobie.

Jimin: Wrócił. Już śpi.

Tyle chyba wystarczy. Swoją drogą miałem nadzieję, że chłopak już śpi i nie czeka na mnie tylko na wieści i Jungkooku. Westchnąłem ciężko widząc przychodzące połączenie.

– Miałem nadzieję, że śpisz. – Odezwałem się półszeptem.

– Gdzie on się podziewał? – Był wyraźnie przejęty ucieczką przyjaciela. – Mówił, dlaczego wyszedł i nie odbierał? Co to w ogóle miało być?

– Wrócił z dziesięć minut temu pijany w trzy dupy. Prawie pobił się z Yoongim.

– Co?! – Krzyknął na tyle głośno, że musiałem odsunąć telefon od ucha. – Co się z nim dzieje?

– Już nie pierwszy raz jest agresywny po alkoholu. Poza tym sam widziałeś, że jak chce to umie się bić.

– Od kiedy on jest taki... bojowy?

– Jak się z nim trochę pomieszka, to zauważa się, że Jungkook to nie taka cicha woda, bojąca się do kogoś odezwać czy mu postawić. Jednak to całkiem co innego.

– No, ale chyba naprawdę by się nie pobił z hyungiem. Poszarpali się pewnie trochę i tyle. – Mówił, nieco bagatelizując moje słowa.

– Taehyung, ja nie mogę być pewny, że on w takim stanie nie uderzyłby mnie, a co dopiero Yoongiego.

– Hyung, nie żartuj sobie. Kook nigdy by nie zrobił tobie krzywdy.

Cały czas mam jeszcze tę nadzieję.

– Kończmy już. Jest późno. Najważniejsze, że Jungkook wrócił do domu. Dobranoc.

– Dobranoc. – Pożegnał się, kończąc połączenie.

Odłożyłem telefon, po czym spojrzałem na młodszego. Gdzie się podział mój uroczy Kookie?


Obudziłem się wcześniej niż przypuszczałem. Jungkook na szczęście nie wymiotował w nocy. Wychodząc z pokoju ułożyłem jego buty na miejsce. Wczoraj Yoongi się o nie potknął. Może i dobrze, bo nie wiem jak daleko by to jeszcze zaszło.

Udałem się do kuchni. Potrzebowałem kawy. Dobrze, że dzisiaj miałem wolne. Nie wiem jakbym funkcjonował w pracy. W pomieszczeniu zastałem Yoongiego, który zalewał właśnie wrzątkiem brązowy proszek.

– Dzień dobry, tobie też zrobić?

– Byłbym wdzięczny. – Uśmiechnąłem się słabo.

Po chwili i ja miałem swój energodajny napój. Nim się jednak za niego wziąłem, sięgnąłem po butelkę z wodą i tabletki przeciwbólowe.

– Zostaw to. – Powiedział twardo starszy. – Niech sam sobie ruszy dupę po to.

– Ale Yoongi...

– Cicho. Bierz kawę i chodź do salonu.

Westchnąłem ciężko, słuchając się starszego. Wziąłem swój kubek i udałem się za starszym. Oboje spoczęliśmy na kanapie.

– Fajka?

– Nie, dzięki. – Pokręciłem głową.

– Jak noc? – Spytał, włączając telewizor.

– Dobrze. Kookie niemal od razu poszedł spać.

Na twarzy starszego było widać wyraźny grymas. Coś czułem, że szybko nie wybaczy młodszemu jego wczorajszego zachowania.

– Poczekaj, tylko zaniosę mu tę wodę. – Chciałem się podnieść, jednak Yoongi złapał mnie za nadgarstek, z powrotem sadzając na miejscu.

– Siedź. Przestań wokół niego skakać. – Powiedział, nim wziął duży łyk kawy. – Jesteś dla niego za dobry. Nie zasługuje na siebie.

Wcale tak nie uważałem. Jungkook ma po prostu gorszy okres. Przecież on wcale taki nie jest.

Spojrzałem w stronę przedpokoju, słysząc otwierające, a zaraz zamykające się drzwi wejściowe. Niemożliwe. Jungkook?

– No nie wierzę. – Prychnął starszy wpół rozbawiony, wpół zirytowany.

Dotknąłem dłońmi spodni. No tak, nawet nie miałem kieszeni, a co dopiero telefonu w nich. Podniosłem się, chcąc udać się po telefon.

– Daj spokój. Przestań się o niego tak martwić. Jak widzisz, on wie lepiej.

Spojrzałem ponownie w stronę przedpokoju. Łatwo mówić. Nie martw się. Jak mam się nie martwić o swojego Kookiego? Odpuściłem na razie dzwonienie do młodszego. Jednak w głowie cały czas się zastanawiałem, gdzie go wywiało o tak wczesnej porze i w dodatku na pewno skacowanego.

Średnio co dziesięć minut spoglądałem na zegar lub za siebie. Cały czas oczekiwałem zjawienie się młodszego.

Zerwałem się z miejsca, słysząc otwierające się drzwi. Tym razem nie dałem się zatrzymać. Stanąłem zaskoczony, widząc młodszego.


Jungkook

Gdy się obudziłem, Jimina nie było obok mnie. Czułem pewnego rodzaju rozczarowanie. Dotknąłem dłonią jego połowy łóżka. Jeszcze ciepłe. Musiał niedawno wstać. Na mojej twarzy pojawił się grymas, gdy przypomniałem sobie wczorajszy powrót do domu.

Plus był taki, że schlałem się całkowicie za darmo. Minus, Jiminnie znowu się mnie przestraszył. ChimChim powinien czuć się przy mnie pewnie, moje ramiona powinny być dla niego ostoją. Wobec niego zachowałem się nieco lepiej niż przy ostatnim moim wybuchu, co nie zmienia faktu, że hyung się mnie bał. Yoongi w tej chwili najmniej mnie interesował. Po części zasłużył sobie na to. To za dobieranie się do mojego Jimina.

Podniosłem się ociężale z łóżka. Założyłem na siebie spodnie i koszulkę. Były nieco pogniecione, lecz nie przejmowałem się tym. Na bosaka wydostałem się z pokoju. Rozejrzałem się dookoła. Drzwi pokoju Yoongiego były uchylone, a z salonu słychać było poranne wiadomości.

– Poczekaj, tylko zaniosę mu tę wodę. – Usłyszałem głos mojego Chima.

– Siedź. Przestań wokół niego skakać. – Warknął starszy z nich. – Jesteś dla niego za dobry. Nie zasługuje na ciebie.

– Może i nie. Ale ty na pewno nie jesteś dla niego lepszy. – Szepnąłem pod nosem.

Zawróciłem na pięcie. Włożyłem buty na bose stopy, zarzuciłem na siebie kurtkę, po czym wyszedłem z mieszkania. Szybko pożałowałem, że nie miałem na stopach skarpet. Trapery już po wyjściu z bloku zaczęły mnie obcierać. Całe szczęście nie miałem do pokonania dalekiej drogi.

Na moje nieszczęście w najbliższej kwiaciarni zastałem nie małą kolejkę jak na tego typu lokal. Dlaczego tyle ludzi przychodzi tutaj kilka minut po dziewiątej? Czyżby tyle osób spierdoliło sprawę ze swoimi partnerami czy partnerkami?

Cierpliwie czekałem aż nadejdzie moja kolej. Nim ona nadeszła z ciężko bijącym serem chwyciłem kieszeń kurtki. Ulżyło mi, gdy wyczułem w niej portfel. Nie wiem co bym zrobił, gdyby się okazało, że go nie wziąłem. Niemal pół godziny stania w kolejce na marne.

– Dzień dobry. – Uśmiechnąłem się do starszej kobiety. – Po proszę tej wielkości bukiet czerwonych róż. – Powiedziałem, rękoma pokazując o jaką wielkość mi chodzi.

– Dobrze. – Skinęła głową, zaczynając wybierać najpiękniejsze okazy. – Mocno narozrabiałeś?

– Słucham? Skąd ajumma wie, że to na przeprosiny?

– Słońce, jest za wcześnie, żeby kupować kwiaty na randkę, a poza tym czuć, że wczoraj nie oszczędzałeś z alkoholem.

Uciekłem zawstydzonym wzrokiem na swoje buty.

– Raz tylko pamiętam jak specjalnie przychodziłam z dwie lub nawet trzy godziny przed otwarciem by przygotować bukiety dla jednego chłopaka, który chciał się oświadczyć swojej dziewczynie. Uroczy chłopczyk. – Mówiła układając kwiaty i dodając do niego jakieś zielone liście

Otworzyłem szerzej oczy, będąc w małym szoku. Niemożliwe...

– Bardzo się stresował. Mówił, że gdzieś wyjeżdżał czy wylatywał. Szczęściara z niej. Mało który mężczyzna tak się stara o kobietę.

Mój Jiminnie. Tak, szczęściara ze mnie.

– To jak, mocno narozrabiałeś? – Powróciła do głównego wątku.

– Wstyd mówić, ale bywało gorzej.

Byliśmy w sami w kwiaciarni, dlatego nie czułem się zbytnio skrępowany tą rozmową, której na pewno by nie było, gdyby w środku byli inni klienci.

– Nie wolno denerwować czy smucić swojej ukochanej. – Mówiła, obwiązując bukiet dużą wstążką. – Proszę bardzo. Nie, czekaj.

Kobieta na chwilę znikła, by wrócić do mnie z maskotką króliczka. Następnie podała mi listek gumy do życia oraz psiknęła dwa razy jakimś perfumem, na całe szczęście męskim.

– Jest pani nieźle przygotowana. Dziękuję. Ajuma życie mi ratuje.

Uśmiechnąłem się, przeglądając w dłoniach malutką pluszową zabawkę.

– Nie pierwszy raz ratuje komuś związek. – Zaśmiała się cicho pod nosem. – Oj, złociutki, nie ma za co. Ale więcej nie rań jej serca.

– Nie będę. Do widzenia.

Pożegnałem się z kobietą. Dlaczego ja tutaj tak rzadko przychodzę? Jimin zasługuje na to by częściej obdarowywać go kwiatami, a ta kobieta jest świetna.

Ignorując obcieranie butów, pędziłem w stronę bloku. Jadąc windą niecierpliwiłem się. Stając w końcu przed drzwiami, czułem przyspieszone bicie swojego serca. Zdawałem sobie sprawę, że wczoraj spieprzyłem sprawę.

Nie powinienem tak wychodzić bez słowa. Jednak nie wytrzymałem. Do pewnego momentu moje myśli nie były tak natrętne, jednak później do mojej głowy przychodziły jedynie obrazy Yoongiego wraz z Jiminem, oraz Chima zostawiającego mnie. Chciałem to jakoś odreagować.

Przez to poczułem na własnej skórze, że nie warto mieszać antydepresantów z alkoholem. Nie pamiętam kiedy ostatni raz tak wymiotowałem oraz czułem do tego jakieś dziwne odrętwienie mięśni, jak i ból brzucha. Cholernie nieprzyjemne.

– Jungkook, napraw chociaż po części to co spieprzyłeś. – Rozkazałem sobie.

Włożyłem klucze do zamka, otwierając drzwi. Ledwo zdążyłem ściągnąć buty, jak zauważyłem Jimina stającego w przedpokoju. Czułem tworzącą się gule w gardle. Wstyd mi było spojrzeć mu w oczy po wczorajszym. Nie wiedziałem jak go należycie przeprosić.

– Jiminnie, ja... – Podszedłem niepewnie do niego. – Naprawdę cię przepraszam za wczoraj. – Nerwowo przekładałem w dłoniach zabawkę. – Wiem, że to nie wymaże wczorajszego wieczora i że nie powinienem, ale chciałem, żebyś wiedział...

Nie dane mi było dokończyć. Usta starszego skutecznie mi to uniemożliwiły. Następnie jego ciało wtuliło się we mnie. Odwzajemniłem uścisk, nadal trzymając w dłoniach kwiaty i króliczka.

– Po prostu więcej już tak nie znikaj. Bałem się o ciebie.

– Przepraszam.

Kiedy hyung odczepił się ode mnie wręczyłem mu kwiaty i małego pluszaczka. Widziałem jak z uśmiechem spogląda na małego szarego króliczka.


Yoongi

Minął niemal tydzień od naszej sprzeczki z Jungkookiem. Nadal się do siebie nie odzywaliśmy. Młodszy już następnego dnia przeprosił i pogodził się z Jiminem. Ja nie usłyszałem przeprosin. Nie zamierzam się o to prosić, a ja jemu nie mam nic do powiedzenia. Chce zachowywać się jak gówniarz to będzie tak traktowany.

Ostatnio pracowałem wyłącznie w domu. Podczas gdy Jimin wychodził, z młodszym staraliśmy się przebywać w osobnych pokojach. Gdy Park wracał również tak było. On tylko starał się dzielić czas między mną a młodszym.

Co prawda już kilka razy miałem ochotę podejść do Jungkooka. Czasami naprawdę niepokoiło mnie jego zachowanie. Z pewnej strony rozumiałem troskę Jimina wobec niego. Coś wyraźnie było nie tak. Nie raz widziałem jak najmłodszy często chodzi w dość ponurym nastroju, nie raz wychodził z gabinetu z opuchniętymi oczami. Wyraźnie zbladł i ponownie nie miał apetytu. Te momenty zaślepiały jednak dni, kiedy Jungkook był uśmiechnięty i pełen energii, nadal jednak nie odzywając się do mnie.

Obejrzałem się za siebie. Miałem wrażenie, że usłyszałem dochodzący z gabinetu cichy szloch Jungkooka. Nie byłem tego jednak do końca pewien. Gdy do moich uszu ponownie dobiegł ten dźwięk, byłem już pewien.

Dlaczego on płacze? Naprawdę nie rozumiałem tego chłopaka. Jego zachowanie coraz częściej mnie irytowało. Jimin naprawdę starał się jak mógł by zapewnić mu wszystko, a temu najwyraźniej nadal coś nie pasowało. Czego mu jeszcze brakuje? Nad czym tak, do cholery, rozpaczał?

W końcu płacz ustał. Przez długi czas z pomieszczenia nie dochodził żaden szmer. Spróbowałem się skupić na swojej pracy, którą mogłem teraz wykonywać w kompletnej ciszy.

Podniosłem się zaskoczony, gdy drzwi gabinetu otworzyły się z głośnym hukiem. Po chwili usłyszałem trzaskanie drzwi łazienki. Wstałem i ruszyłem za nim. Widziałem jak młodszy pochyla się nad ubikacją, wymiotując. Jego ciało drżało.

Podszedłem do niego, lecz niemal natychmiast odepchnął mnie od siebie. Ponownie zwrócił do ubikacji. Widząc chwilę przerwy, podszedłem do niego. Wydawał się być nieco otępiały. Jego wzrok był wyjątkowo pusty.

Najwyraźniej czując, że to już koniec na ten moment, młodszy opadł na tyłek, opierając się o najbliższą ścianę. Zamknął oczy oddychając ciężko. Przyłożyłem dłoń do jego lekko spoconego czoła. Był zimny.

– Jungkook, co się dzieje?

Przecież on chyba nawet dzisiaj niczego nie jadł. Czym on wymiotował? Gdyby się struł wczorajszą kolacją, już dawno powinien wylądować w kiblu, a my razem z nim. Jedliśmy to samo. Nie miałem pojęcia co mogło mu zaszkodzić.

– Jungkook! – Poklepałem młodszego lekko, mając wrażenie, że zaraz zemdleje. – Jungkook! Co się dzieje?!

– Nie powinieneś martwić się o drobiazgi. – Uśmiechnął się słabo.

– Nie mów tak. Może powinienem wezwać pogotowie?

– Nie. – Zaprzeczył spokojnie. – Już jest dobrze.

Wcale tak nie wyglądało. Co się z nim dzieje? Obserwowałem go uważnym wzrokiem, będąc gotów na jakąkolwiek pomoc. Jednak nie wyglądało jakby miał jeszcze wymiotować. A przynajmniej tak na początku myślałem. Po czasie Jungkook sam podniósł się do klęczek i ponownie zawisnął nad ubikacją. Jeszcze jedną fale wymiotów poprzedziły kaszle i krztuszenia się młodszego. Prawie jakby na siłę próbował to wywołać.

W końcu ponownie opadł na chłodną ścianę. Wyglądał na wykończonego i roztrzęsionego.

– Jungkook, co się dzieje? – Spytałem łagodnie, lecz i tym razem nie uzyskałem odpowiedzi.

Siedziałem na podłodze nie wiedząc co powinienem zrobić.

– Hyung. – Odezwał się słabo.

– Tak? – Podniosłem się przejęty.

– Nie mówi nic Jiminowi. Proszę. Będzie się niepotrzebnie martwił.

Miałby świetny powód do tego. Ja sam w tej chwili martwiłem się o tego głupka. Nie mogłem mu tego obiecać. To było naprawdę niepokojące, a moim zdaniem Jimin jako jego chłopak, czy tam nawet narzeczony, powinien o tym wiedzieć.

– Proszę, nie mów mu. – Powiedział drżącym głosem. Zaraz spod jego przymkniętych oczu uleciała jedna samotna łezka.

– Oj, mały. Dobrze, nie powiem.

Przybliżyłem się do niego, zaraz zamykać go w szczelnym uścisku. Wtulił się we mnie zaraz zaczynając ronić łzy na moim ramieniu. Byłem przerażony. Naprawdę nie miałem pojęcia co to wszystko miało znaczyć.


Jungkook

Pierwszy raz od dawna stresowałem się wizytą u doktor Moon. Po części planowałem, że już więcej tutaj nie przyjdę. Niestety, wczoraj stchórzyłem. Bałem się do tego wszystkiego przyznać pani doktor. Co jeśli uzna mnie za czubka i wyśle do wariatkowa? Przecież tam trafiają tacy ludzie jak ja. Nieudani samobójcy. Ale ja nie mogę tam trafić. Nie, kiedy mam możliwość spędzenia z Jiminem chociaż jeszcze trochę czasu.

Jungkook, jesteś hipokrytą. Wczoraj próbowałeś się zabić, a dzisiaj pieprzysz o tym, że chcesz spędzić z Jiminem więcej czasu. Człowieku, co z tobą nie tak? Tak naprawdę nie wiem od czego powinienem zacząć by udzielić odpowiedzi na to pytanie.

Przez wczorajszą nieudaną akcję pozbawiłem siebie połowy tabletek. Nawet tych na sen, które zostawiłem sobie na czarną godzinę. Nową receptę dostanę dopiero przy kolejnej wizycie. Nie poproszę o nią teraz, bo będzie wiadomo, że coś się stało. Każda recepta starczała mi na trzy tygodnie. Wszystko było dokładnie przez nią przemyślane. Teraz będę musiał się przygotować na efekty odstawienia.

Czytałem o tym i już miałem dreszcze na samą myśl o przyszłych dniach. Chociaż może nie będzie tak źle? Co ja gadam, będzie. Już po samym alkoholu czułem się fatalnie. A co dopiero, gdy teraz będę dostarczał organizmowi leków, co dwa dni lub rzadziej. Sam nie wiem czy mowa tu o efekcie odstawienia czy uzależnieniu. Czym to się właściwie różni? Dla mnie najważniejsze, a zarazem najgorsze jest to, że efekty są takie same. Wzmocnienie efektów ubocznych, pogorszenie stanu. Chociaż już sam wątpiłem czy mój stan da się w ogóle pogorszyć.

Wszedłem do gabinetu, gdy nadeszła moja kolej. Na początku było dość spokojnie. Pani Moon nie męczyła mnie pytania, chcąc bym nieco się rozluźnił. Gdy wyczuła, że już najwyższa pora, przeszła rozmową bliżej męczących mnie tematów.

– Co tam u Jimina? Ostatnim razem mało o nim mówiłeś.

– Mam wrażenie, że zależy jaką nogą wstanę, takie mam o nim zdanie.

– A dzisiaj?

Przełknąłem ciężko ślinę. Wziąłem głęboki wdech. Nie chciałem by mój głos zadrżał.

– Nie najgorzej, chociaż... – Zacząłem i już wiedziałem, że moje opanowanie diabli wzięli.

Jimin, ty podły kłamco i zdrajco!


Jimin

Nie miałem pojęcia co się dzieje. To ze mną jest coś nie tak? Już nie umiem wywołać na twarzy Kookiego tego beztroskiego, dziecięcego uśmiechu. Nie pamiętam kiedy ostatni raz widziałem iskierki w jego oczach.

Przynajmniej sytuacja między młodszym, a Yoongim częściowo się poprawiła. Nadal ze sobą nie rozmawiają, jednak nie toczą również tak zażartej niemej wojny. U hyunga czasami miałem wrażenie, że widzę nawet oznaki troski.

To wszystko jednak zmusiło mnie do przemyśleń nad naszą sytuacją. Długi czas mnie to męczyło. Myślałem nad różnymi rozwiązaniami, jednak wiem, że niczego sam nie uzgodnię. Będę musiał szczerze pogadać jeszcze z pozostałą dwójką.

Nigdy nie umiałem przeprowadzać poważnych rozmów. Tym razem jednak będę musiał się zmusić i zrobić to najlepiej jak umiem.

_____________________________

Co takiego wymyślił w końcu nasz Jimin? I dlaczego tyle zwlekał z w ogóle myśleniem nad tym wszystkim?! XD 

Od przyszłego rozdziału się zacznie... Albo od jeszcze kolejnego?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top