Rozdział 41
Jimin
Czas szybko mijał. Wczoraj zakończyliśmy w pracy projekt. Wszyscy byliśmy wniebowzięci, ponieważ mężczyzna był bardziej niezdecydowany niż kobieta podczas okresu. Stresujący projekt zakończony, premia na koncie, no i jeszcze początek przerwy świątecznej. Nic tylko pakować się i wracać do domu.
Całe szczęście, że również ta sytuacja z Jungkookiem nieco się uspokoiła. Był czas, że rzeczywiście go zaniedbywałem, jednak teraz na powrót zacząłem poświęcać mu tyle uwagi ile na to zasługuje. Częściej widzę go uśmiechniętego, chociaż nadal dużo siedzi nad lekcjami w gabinecie.
Na szczęście teraz są święta, więc będzie mógł trochę odpocząć. Już nie mogłem się doczekać wspólnych wieczorów przy kominku w domu rodziców. Zanim tam jednak pojedziemy, został mi tylko jeden problem do rozwiązania.
– Ja nie dam rady się spakować!
– Oj, nie przesadzaj. – Yoongi stał w progu, z założonymi rękami i grymasem na twarzy. – Naprawdę musisz brać tyle rzeczy? Przecież jedziesz do rodziców, niczego tam nie masz?
– Dlaczego nikt mnie nie rozumie?! – Jęknąłem unosząc wzrok ku górze.
Nawet nie zauważyłem zjawienia się Jungkooka. W końcu wyszedł! On naprawdę musiał nagrywać filmik do tego głupiego pamiętnika przed samym wyjazdem? On już w ogóle się spakował?!
– Co jest Jiminnie? – Spytał z łagodnym uśmiechem.
– Nie wiem co wziąć, a poza tym i tak nie zmieszczę się do torby. – Jęknąłem zrozpaczony.
– Oj, słońce. Ty we wszystkim wyglądasz dobrze.
Uśmiechnąłem się w duchu, lecz mój problem nadal nie został rozwiązany.
– Weź ten sweter. – Wskazał na błękitny materiał. – Wyglądasz w nim naprawdę dobrze.
Chwyciłem ubranie i wpakowałem do torby.
– Ten też. Będzie dobry do siedzenia przy kominku. Ten również. Dostałeś od mamy w zeszłe święta. Na pewno będzie jej miło, jak go założysz. W tym wyglądałeś dobrze. Weź jeszcze te dwa.
Wszystko ładnie złożyłem i spakowałem, poza tym jednym swetrem od mamy. Go założę jak będziemy jechać do Busan.
– Zabierz jeszcze te czarne spodnie i te. Możesz wziąć jeszcze te i te jeansy. Zabierz też tą bluzę, bo może być zimno, a nie wypuszczę cię na dwór jak nie będziesz odpowiednio ubrany.
Torba się zapełniła, a ja i tak nie byłem usatysfakcjonowany ilością ubrań jakie zabieram. Przecież ja tam będę dwa tygodnie. I to ma mi niby starczyć?!
Spojrzałem smutnym wzrokiem w stronę Jungkooka.
– Więcej ci nie potrzeba. Jak będzie trzeba to będziesz chodził w moich swetrach. – Uśmiechnął się.
Ta odpowiedź rozwiała wszelkie moje wątpliwości.
– To w takim razie musisz wziąć całą masę swetrów i bluz, bo będę ci je zabierał. – Wyszczerzyłem się w jego stronę.
Zaraz poczułem jak jego ramię obejmuje mnie, a usta składają czuły pocałunek na czole.
– Najlepszy facet na świecie.
– Jak ja się cieszę, że ogarniasz takie jego zachowanie, bo dzięki temu ja mam spokój. – Odetchnął z ulgą Yoongi.
Starszy zostawił nas samych, a ja wtuliłem się w ciało młodszego. Spojrzałem na jego uśmiechniętą twarz, która jest chyba najpiękniejszym widokiem.
– Uwielbiam jak się uśmiechasz, króliczku.
Chłopak dodatkowo wyszczerzył zęby.
– Spakowałeś się już? – Spytałem. – Wyjeżdżamy za dwie godziny.
– Prawie. Nie spakowałem jeszcze swoich swetrów dla ciebie.
– No to na co czekasz? – Popędziłem go.
Wszyscy spakowaliśmy się i zanieśliśmy torby do przedpokoju. Następnie posprzątaliśmy cały dom, by po powrocie nie zastać dodatkowych współlokatorów w formie robaków. Lodówka świeciła pustkami, lecz po naszym powrocie się to zmieni. Wiem, że mama wepchnie nam zapasy jedzenia na tydzień.
Wszyscy razem wyruszaliśmy jednym pociągiem. Przetransportowania nas na dworzec podjął się jak zawsze niezawodny i najlepszy Hoseok, jedyny posiadacz auta.
Jungkook
Byliśmy spakowani i gotowi do wyjścia. W jakiś sposób świadomość, że spędzę z Jiminem niemal sam na sam dwa tygodnie przyprawia mnie od rana o uśmiech. Sami – patrząc na to, że nie będzie Yoongiego.
Hoseok był na tyle miły, że zgodził się posłużyć nam za taksówkarza. Gdy zjawił się u naszych drzwi, wszyscy chwyciliśmy swoje torby i zeszliśmy z nimi na dół. Miałem tylko nadzieję, że o niczym nie zapomnieliśmy oraz wszystko posprzątaliśmy i wyłączyliśmy. Nie chciałbym po powrocie zastać mieszkania spalonego czy chociażby z jakimś robactwem.
Gdy wszyscy spakowaliśmy się do bagażnika, swoją drogą nie mam pojęcia jakim cudem się to tam zmieściło, wsiedliśmy do środka. Jiminnie zajął miejsce z przodu, a ja z Yoongim tyły. Nie przeszkadzało mi to. W końcu niedługo będę miał Jimina tylko dla siebie.
– Wesołych świąt, chłopaki!
– Wzajemnie, pozdrów Jisoo i malutką!
To przede wszystkim. W końcu Hoseok hyung od kilku dni jest szczęśliwym ojcem. Dowiedzieliśmy się chyba jako jedni z pierwszych. W końcu byliśmy najbardziej poinformowani w całej sytuacji. Rodzina hyunga nadal myślała, że to naprawdę jego dziecko. Mimo tego faktu, Hoseok naprawdę zachowywał się jakby taka była prawda.
Pożegnaliśmy się z Hseokiem, zostając sami przed peronem. Sami, jeśli nie liczyć całych tych tłumów wracających do domu na święta. Zresztą, podobnie jak my.
– Nikt nie zapomniał biletów? – Spytałem, nie chcąc by później któryś miał miłą niespodziankę.
Wszyscy zaczęliśmy szukać swoich biletów. Ulżyło mi, kiedy poczułem swój w kieszeni kurtki. Nieco zaniepokoiło mnie nerwowe macanie się po ubraniach, Jimina. Proszę, tylko nie mów, że zgubiłeś... Widziałem jak rzuca mi proszące o pomoc spojrzenie.
– Sprawdź może w małej kieszeni torby. – Zaproponowałem. – Coś tam grzebałeś wcześniej.
Mężczyzna natychmiast rzucił się w stronę torby. Kamień spadł mi z serca, kiedy usłyszałem jak wydycha z ulgą powietrze.
– Nie strasz. – Powiedziałem, podchodząc i czochrając jego rudą czuprynę.
– Chodźmy już. – Odezwał się najstarszy. – Pewnie na peronie będą tłumy.
Ruszyliśmy do środka. Jak się można było spodziewać. Ludzi było jak mrówków. Na szczęście udało nam się bez problemów dostać na odpowiedni peron i ustawić w miarę dobrej lokalizacji. Teraz tylko czekać na przyjazd pociągu. Powinien zjawić się w ciągu dziesięciu minut.
– Kookie, nie wiem czy spakowałem krem, ten wiesz który. – Spojrzał na mnie lekko przestraszony.
– Wiem i osobiście ci go włożyłem. – Uspokoiłem go.
– Ty to jednak jesteś najlepszy. – Pochwalił mnie.
– On zawsze przed świętami popada w takie paranoje? – Spytał hyung.
– Nie tylko przed świętami. – Odparłem.
Chociaż już powinien to zauważyć. Poczułem pewnego rodzaju satysfakcje, że znam Chima lepiej od niego.
Niby ostatnio między nimi powstał pewien dystans, lecz bałem się, że tylko ze względu na mnie odgrywają to wszystko. Jimin interesował się mną bardziej niż ostatnimi czasy, jednak obawiałem się, że ta reprymenda Taehyunga jeszcze się go jakoś trzyma.
Bałem się, że nie darzy mnie już takim uczuciem jak kiedyś i część rzeczy robi jedynie z poczucia obowiązku. Na święta jednak postanowiłem się tym nie zamartwiać. Będę miał go tylko i wyłącznie dla siebie. Znowu. Będzie tylko Jungkook i Jimin. Tak jak powinno być.
Pociąg przyjechał na peron. Zaczęliśmy się pchać, by zająć jak najlepsze miejsca. Yoongi wysiada trochę wcześniej, a nas będzie czekała jeszcze jakaś godzina jazdy.
Poczułem ulgę, kiedy mogliśmy zająć miejsca siedzące. Zaraz zająłem fotel koło okna, a Jimin usiadł koło mnie. Yoongi znalazł się na przeciwko nas. Pomiędzy naszą trójką znajdowała się część bagaży, która nie zmieściła się w schowku nad nami.
Już na początku podróżny zauważyłem, że Jimin zaczyna przysypiać. Ja wyjątkowo byłem wyspany. Już dawno nie udało mi się tak szybko zasnąć i przespać spokojnie całej nocy.
Wyglądałem za okno, w uszy mając wetknięte słuchawki. Jimin spał na siedzeniu obok, a Yoongi przeglądał coś w telefonie. Tak wyglądała większość podróży. Nieco się zainteresowałem, słysząc dzwonek telefonu starszego. Wyciągnąłem słuchawkę z jednego ucha i zacząłem się przysłuchiwać.
– Cześć, właśnie do was jadę. – Powiedział wesoło.
Rodzice? Z tego co wiem to u nich hyung miał spędzić święta. Obserwowałem go kątem oka, szybko zauważając jak z jego twarzy znika uśmiech.
– Co? Ale przecież... Mówiłem wam kiedy przyjeżdżam, wiedzieliście... Nie mogliście powiedzieć mi o tym rano? Przepraszam, mhm, a ja jestem już niemal na miejscu. – Zrobiła się długa przerwa. – Nie wiem. Dobra, jakoś sobie poradzę. Dzięki. Tak, ja was też.
Odsunął telefon od ucha, wzdychając ciężko. Nie podobało mi się to. Coś musiało się stać. Chyba nic poważnego, ale sprawy jakoś się pokomplikowały, to było oczywiste.
– Coś się stało? – Mruknął zaspany Jimin.
Spojrzałem na siedzącego obok mężczyznę. Wyglądał jakby nadal spał. Kiedy się przebudził?
– Tak jakby. – Odparł Yoongi. – Rodzice jeszcze nie wrócili do domu. Mieli wrócić wczoraj wieczorem, ale wycieczka im się przedłużyła o dwa dni, a oni zapomnieli mnie o tym poinformować.
– To kiepsko. – Hyung otworzył oczy i poprawił się na fotelu. – Masz się u kogo zatrzymać?
– Tylko my z rodziny zostaliśmy w Daegu. Reszta wyjechała. Eh, oni naprawdę nie mogli mnie o tym poinformować dwie godziny temu? – Zaczął pocierać dłonią czoło.– Wyjechałbym dopiero pojutrze. A teraz chyba będę się musiał wracać.
– Może przenocujesz u mnie? – Zaproponował Jimin. – Rodzice raczej nie powinni mieć nic przeciwko. A z Busan do Daegu zawsze będziesz miał bliżej.
– Nie chcę sprawiać kłopotu.
– Daj spokój. – Uśmiechnął się. – W końcu moja mama będzie miała okazję cie poznać.
Jak to w końcu? Chwila... To ona o nas wie? Wie o tym wszystkim? Spojrzałem zdziwiony na Jimina.
– Coś tam jej o nas wspominałem. – Wyjaśnił.
Nie wierzę... I co, ona to tak spokojnie przyjęła? Ja sobie nawet wolę nie wyobrażać, co by powiedzieli moi rodzice. Oni Jimina cudem znoszą, chociaż i to nie do końca.
– Dobra, to ja dzwonię do mamy i powiem jej, że będzie nas o jedną osobę więcej.
Cała nadzieja w tym, że jednak jego mama się nie zgodzi. Chociaż pewnie tak nie będzie. Wylądujemy we trójkę u niego. Bo przecież dlaczego jego mama miała się nie zgodzić? Przecież Yoongi albo przenocuje u nich, albo będzie musiał łapać pociąg powrotny do Seoul. To oczywiste, że jego rodzice się zgodzą.
Świetnie. Po prostu super. Myślałem, że spędzimy ten czas razem. Przecież ja również miałem przenocować u niego te dwie noce. Zapowiadają się naprawdę wspaniałe święta.
Jimin chwycił telefon i zadzwonił do swojej mamy, uprzedzając ją o zjawieniu się Yoongiego. Ja z powrotem włożyłem słuchawkę do ucha, zatapiając się w muzyce. Mój dobry humor nagle gdzieś uleciał. Przerzuciłem się z wesołych świątecznych piosenek, na jakąś smętną playlistę.
Jimin
No to nieźle rodzice hyunga go urządzili. Mam nadzieję, że mama się zgodzi. Przecież nie będzie wracał z powrotem do Seoul. Wsłuchiwałem się w sygnał telefonu, czekając aż odbierze.
– Cześć ChimChim, już jesteście?
– Nie. – Zaśmiałem się. – Jeszcze z dobre półtorej godziny. Chciałem tylko uprzedzić, że będziemy mieli dodatkowego gościa.
– Jungkookie?
– Yoongi przenocuje u nas. Jego rodzina jeszcze nie wróciła do domu, a poinformowali go dopiero niedawno. Nie chcę, żeby znów wracał do Seoul, a za dwa dni jechał do Daegu.
– Ale Jungkook będzie? – Dopytywała.
– Tak, oczywiście, że Jungkook cię odwiedzi. Cieszę się, że nie martwisz się czy ja to zrobię.
– Oj już się tak nie złość. Jak przyjedziecie to będziecie mieć ciepły posiłek. Tylko daj znać wcześniej.
– Dobrze, do zobaczenia.
– Bezpiecznej podróży. – Pożegnała się ze mną.
No to załatwione. Widziałem jak Yoongi przygląda mi się uważnym wzrokiem.
– Możesz nocować. – Potwierdziłem swoje wcześniejsze słowa.
Hyung skinął głową i podziękował. No to wszystko załatwione. Teraz tylko czekać aż dojedziemy do domu.
Jungkook
Jimin jako pierwszy wszedł do środka. W końcu to był dom jego rodziców. Kroczyłem tuż za nim, uśmiechając się widząc znajome wnętrze. Naprawdę dobrze mi się tu wracało. Zaraz za nami kroczył Yoongi. Rozglądał się dookoła, po raz pierwszy mając okazję odwiedzić państwa Park w ich domu, jak zresztą w ogóle zobaczyć ich samych. No i przede wszystkim jako chłopak naszej dwójki. Jak to w ogóle brzmi? Pokręciłem głową, nie chcąc się w to zagłębiać. Sam się na to zgodziłem, ponieważ ten hyung na pewno nie był mi obojętny. Ale czy nie był mi obojętny w aż takim sensie? Jungkook, nie myśl.
Na szczęście państwo Park już o wszystkim wiedzieli. Jimin przekazał im to, szkoda tylko, że wcześniej mnie o tym nie uprzedził. Chociaż nie mam pojęcia jak miałbym się zachować, gdyby przyszło nam to przekazać teraz.
– Już jesteście? – W korytarzu znalazła się pani Park.
Jako pierwszego przywitała oczywiście swojego syna, zamykając go w szczelnym uścisku.
– Dzień dobry. – Przywitałem, kłaniając się.
– Dzień dobry, Jungkookie, słońce. – Powiedziała, podchodząc do mnie i obejmując mnie w silnym, matczynym uścisku.
Musze przyznać, że coraz lepiej to znosiłem.
– Dzień dobry. – Przywitał się Yoongi.
– Dzień dobry. – Odparła, zaraz wracając do swojego syna. – Na długo przyjechaliście? Wiesz, że wypuszczę cię dopiero po Sylwestrze.
– Wiem, wiem. – Zaśmiał się. – Spokojnie, ja zostaje tu aż do dwóch dni po Nowym Roku.
– Dobrze, a teraz może odłóżcie wszystkie bagaże do pokoju Jimina i schodźcie na obiadokolacje.
Każdy chwycił swoje torby i ruszył na górę. Jimin oczywiście prowadził. Naprawdę dobrze było ponownie zobaczyć jego pokój. To naprawdę robiło wrażenie. Po tym w jakich warunkach przyszło mi mieszkać w Seoul i domu Jimina, aż jakoś dziwnie będzie mi wrócić do swojego rodzinnego domu. Jednak to zawsze będzie ten dom.
– Wow, Jimin. – Yoongi rozglądał się szeroko otwartymi oczami. – To naprawdę twój pokój?
Widziałem jak na twarzy mojego księcia widnieje dumny uśmiech z powodu pochwały swojego królestwa.
– Dobra, schodźmy na dół bo jestem okropnie głodny.
Zeszliśmy na dół do jadalni. Stół był już nakryty. Do tej pory jedynie nigdzie nie mogłem zauważyć pana Parka. Zawsze był raczej nie rzucającym się w oczy człowiekiem, jednak teraz chyba naprawdę nie było go w domu.
– Taty jeszcze nie ma? – Odezwał się Jimin jakby czytając mi w myślach.
– Wróci dopiero wieczorem. Nie dają mu spokoju w pracy.
Chłopak pokręcił głową niezadowolony. Zajął miejsce przy stole. Usiadłem po jego jednej stronie, drugą zajął Yoongi. Nieopodal mnie usiadła pani Park.
– Jedźcie. Jungkookie, ty w szczególności. Blado wyglądasz. Pewnie w szkole dają nieźle w kość. Musisz jeść zdrowo.
– Dziękuję, staram się zdrowo jeść. – Uśmiechnąłem się nieśmiało.
Podczas obiadu mama Jimina początkowo obdarowywała mnie całą masą uwagi. Później zaczęła nieco wypytywać Yoongiego. Mały wywiad, który był specjalnością chyba każdej matki.
– Dziękuję. Obiad był naprawdę przepyszny. – Powiedziałem, odkładając sztućce na pusty talerz.
– U was to pewnie ty, skarbie, głównie gotujesz. Jimin nigdy nie miał ręki do gotowania. Chyba, że Yoongi lubuje się w kuchni...
– Powiedzmy, że z Jiminem jesteśmy na podobnym poziomie. – Powiedział niepewnie.
– Jungkookie, kiedyś muszę nauczyć cię robić moją wieprzowinę.
– Dobrze, bardzo dziękuję.
Pomogliśmy pani Park powynosić wszystko po obiedzie do kuchni. Trochę zazdroszczę, że nie będzie musiała myć tego wszystkiego ręcznie. Jimin w tym czasie zaprowadził nas do salonu.
Jimin
Po obiedzie przyszedł czas na chwilę relaksu. W czasie kiedy mama wstawiała wszystko do zmywarki, my postanowiliśmy poczekać na nią w salonie.
– Dzisiaj już raczej nie będziemy nigdzie wychodzić, ale co powiecie, żeby jutro przejść się na jakiś spacer? – Zaproponowałem.
– Czemu by nie. Pokażecie mi miasto. Podobno macie tutaj piękną plażę.
Spojrzałem na Jungkooka, który jako jedyny siedział cicho. Chłopak w końcu uśmiechnął się i skinął głową.
– Jiminnie, chodź, pomożesz mi. – Powiedziała mama, przynosząc pierwszą porcje przekąsek. – Przecież nie będziemy siedzieć głodni.
Dopiero co jedliśmy, chociaż przekąsek nigdy dosyć. Westchnąłem ciężko. Przecież nie powiem, że mi się nie chce. Wstałem i udałem się za nią do kuchni po kolejne porcje. Gdy tylko znaleźliśmy się w pomieszczeniu, widziałem jak ogląda się orientacyjnie za siebie. Wyglądało to dość podejrzanie.
– Jimin, możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz? – Spytała, opierając dłonie na biodrach.
Zmarszczyłem brwi, nie do końca rozumieją co ma na myśli.
– Ty, Jungkook... i Yoongi. Skarbie, co ty wyprawiasz? Między tobą a Jungkookiem coś się zepsuło? – Mówiła zmartwiona.
– Nie, to nie tak. Po prostu... Zarówno ja, jak i Kookie, czujemy coś do hyunga. – Nie miałem pojęcia jak jej to wyjaśnić.
Przecież mówiłem jej, że jesteśmy razem. We trójkę. Że Kookie się na to zgodził. Co ona jeszcze chciała wiedzieć?
– Rozumiem, ale z tego powodu warto niszczyć wasz związek?
– Jungkook sam się na to zgodził. – Zaznaczyłem.
– I uważasz, że nawet jeśli miałby coś przeciwko temu, to powiedziałby ci o tym? – Nadal twardo trzymała swego.
– Jest dorosły. Nikt mu nie broni mówić tego co uważa i czuje. – Powiedziałem nieco twardszym tonem.
– I on widząc, że coś czujesz do Yoongiego, powie ci, że mu to nie odpowiada, ignorując w ten sposób możliwość, że w może cię przez to stracić i odejdziesz do innego? – Powiedziała, patrząc mi prosto w oczy.
– Przecież w życiu bym od niego nie odszedł.
Zacisnąłem szczękę, przy okazji zaciskając dłonie na nogawkach.
– Słońce moje, to jest twoje życie. Jesteś dorosły, sam musisz zdecydować jak je przeżyjesz, łącznie z wszystkimi konsekwencjami każdej decyzji. Proszę cię tylko nie bądź zbyt dużym egoistom i nie krzywdź po drodze za dużo osób. – Powiedziała, na koniec ciężko wzdychając. – Idź, zanieś wszystko do pokoju, ja jadę po twojego tatę. Zapewne wrócimy trochę później. Śpijcie jak uważacie. Nie wiem czy wszyscy pomieścicie się u ciebie, czy któreś z was zajmie gościnny. Sami zadecydujcie, wiesz gdzie wszystko leży w razie czego.
Posłała mi ostatni smutny uśmiech, po czym wyszła. Stałem przez chwilę z mętlikiem w głowie.
Jungkook na wszystko się zgodził. Sam dobrze widziałem, że również darzy naszego hyunga uczuciem, że nie jest on mu obojętny. Do niczego go nie zmuszam, a na pewno go nie zaniedbuje. Może był pewien moment, gdzie poświęcałem mu troszeczkę za mało uwagi, ale to się zmieniło. Skupiam się na moim króliczku i daje mu tyle uwagi ile tego potrzebuje.
Wszystko jest w porządku. Ona nic nie wie. Gdyby Jungkookowi coś nie pasowało, powiedziałby mi to. Przecież możemy to przerwać w każdej chwili.
Chwyciłem pozostałe przekąski i zaniosłem do salonu.
– Mama pojechała. Zostaliśmy sami.
– Jakiś film? – Zaproponował Kookie.
Zgodziliśmy się. Wybraliśmy film i rozłożyliśmy się na kanapie.
Czas mijał nieubłaganie. Gdy film się skończył była niemal północ. Nie miałem pojęcia, gdzie są rodzice, ale było pewne, że niedługo wrócą. Wypadałoby tu posprzątać i szykować się do spania. Zanieśliśmy wszystkie puste miseczki do kuchni.
Całą trójką udaliśmy się na górę.
– Kto idzie się kąpać pierwszy? Nie korzystamy z łazienki w moim pokoju. – Zaznaczyłem.
– Gdzie ty tam miałeś łazienkę? – Odezwał się Yoongi.
No tak. Chyba była zasłonięta. Zaprowadziłem go do mojego pokoju, odsłaniając zasłony, które ukrywały moją kochaną łazienkę. Ucieszyło mnie, gdy szczęka mu nieco opadła.
– Tak więc z niej nie korzystamy. Kto pierwszy?
– Ja mogę. – Odezwał się Jungkook.
– Okej.
Chłopak zabrał swoje rzeczy i poszedł do łazienki. Usiadłem na łóżku z tęsknotą rozglądając się po swoim pokoju. Naprawdę lubiłem tutaj wracać.
– Słuchaj, jak śpimy? – Spytał hyung. – Wszyscy się tu nie pomieścimy. Macie jeszcze jakiś gościnny czy coś?
– Jasne. Weź rzeczy. Pokażę ci i możesz się właściwie tam już rozgościć.
Yoongi zabrał swoje torby i udał się nimi do gościnnego, który znajdował się niemal na końcu korytarza. Nie miał co narzekać, bo standard pokoju był nie gorszy od tego, co miał u nas.
– O której się budzimy? I jaki plan na jutro?
Pomyślmy...
– Pobudka chyba nie wcześniej niż dziesiąta. Jak będziesz chciał pospać dłużej to też nie ma problemu. W razie czego wiesz gdzie jesteśmy i możesz nas obudzić. Przed obiadem możemy wyjść pokazać ci miasto, a po obiedzie możemy pójść na plażę. Byłeś kiedyś w Busan?
– Nigdy.
– To z Kookiem pokażemy ci kilka ciekawych miejsc. – Uśmiechnąłem się.
No to mamy już plan na jutro. Hyung rozejrzał się jeszcze raz po pokoju, po czym usiadł na brzegu łóżka.
– Właściwie to dlaczego Jungkook nie śpi u swoich rodziców?
– Chcieliśmy spędzić ze sobą jeszcze trochę czasu. Jego rodzice za mną nie przepadają. Poza tym przez nasz związek chyba jego kontakt z nimi trochę się pogorszył. – Stwierdziłem smutno.
– Nie każdy jest taki jak twoi rodzice.
Racja. Szczęściarz ze mnie.
– Jimin. – Hyung zaczął niepewnie.
– Tak?
– Twoja mama nie przepada za mną, mam rację? – Odezwał się dość obojętnym tonem.
– Oj, nie mów tak. Ona cię po prostu jeszcze nie zna.
Hyung skinął głową, z niezbyt przekonaną miną. Nie wiedziałem co powinienem zrobić. Przecież nie potwierdzę jego przypuszczeń. Dobrze, że nie wie jak przyjęła Jungkooka na pierwszej wizycie. To mogłoby całkowicie go podłamać.
– Zobaczysz, jeszcze się do ciebie przekona. – Zapewniłem go. – Jak Jungkook wyjdzie z łazienki to możesz iść się wykąpać. Będziesz tam miał czyste ręczniki, zawsze mama daje kilka na zapas. Ja już skorzystam z swojej.
– Jasne. Dobranoc Jimin. – Powiedział posyłając mi całusa.
– Dobranoc hyung. – Również posłałem mu całusa.
Wyszedłem z pomieszczenia, udając się do siebie.
Jungkook
Starałem się za długo nie siedzieć w łazience. W piżamie i ręcznikiem na głowie udałem się do pokoju Jimina, lecz nikogo tam nie zastałem. Wróciłem na korytarz, rozglądając się dookoła. Jedne z drzwi były uchylone i widać było wydostające się światło z wewnątrz. Co oni tam robią? Podszedłem bliżej.
– Jimin. – Usłyszałem głos starszego hyunga.
– Tak?
– Twoja mama nie przepada za mną, mam rację?
– Oj, nie mów tak. – Jimin starał się go pocieszyć. – Ona cię po prostu jeszcze nie zna.
Czułem jak na mojej twarzy zaczyna gościć niewielki uśmiech. Dlaczego fakt, że pani Park od razu mnie pokochała, a za Yoongim raczej nie przepadała, sprawia mi pewnego rodzaju przyjemność? Przynajmniej ona nie uległa jego urokowi. Nie to co nasza dwójka.
Z delikatnym uśmiechem wróciłem do pokoju Jimina. Po chwili zjawił się jego właściciel.
– Już się wykąpałeś?
– Tak. Gdzie Yoongi hyung?
– Szykuje się powoli do spania.
Czyli tam będzie spał. Cieszę się, że on, a nie ja. Chociaż w nocy będziemy sami.
– Teraz chyba moja kolej na prysznic. Zostawić zasłony, czy może chcesz popatrzeć?
Uśmiechnąłem się łobuzersko, czego Jimin nie mógł już zobaczyć, ponieważ odwrócił się i ruszył do łazienki. Sam wstałem i ruszyłem do sznurków, regulujących położenie zasłon. Odsłoniłem lekko materiał, by mieć chociaż mały widok na dzielącą nasz ścianę.
Jimin był na etapie pozbywania się ubrań, stojąc do mnie tyłem. Starszy specjalnie wypinał się w moją stronę i pokazywał się od najlepszej strony. Mały kusiciel.
Byłem z nim w pokoju. Dzisiaj wygrałem z Yoongim i zamierzałem to dobrze wykorzystać.
Zasnąłem szybko, lecz nie od razu, w przeciwieństwie do wykończonego Jimina. Mimo to i tak nic nie przeszkodziło mojemu organizmowi przebudzić się nad ranem. Świetnie. Ani wstać ani położyć się z powrotem.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Żadnej butelki z piciem. Chyba nic się nie stanie jak zejdę na dół i naleję sobie wody?
Ostrożnie wstałem z łóżka, nie chcąc budzić starszego. Śpiący Jimin to niezwykle rozkoszny widok. Nie mogłem się nie uśmiechnąć. Będąc pewien, że nie przerwałem jego snu ruszyłem w stronę drzwi. Wychodząc na korytarz spojrzałem na boki. Nikogo nie było, wszystkie drzwi pozamykane.
Ruszyłem na dół. Po domu rozchodził się dźwięk bosych stóp kroczących po drewnianej podłodze. Mogłem ubrać skarpetki, byłbym cichszy.
Bez problemu trafiłem do kuchni. Szybko zlokalizowałem również czystą szklankę, napełniając ją po chwili wodą. Przytknąłem ją do ust, gasząc pragnienie.
– Jungkookie?
Podskoczyłem w miejscu, przy okazji opluwając siebie i rozlewając wodę na blat i podłogę. Brawo Jungkook, niezwykle męskie.
– Przepraszam skarbie, nie chciałam cię wystraszyć.
– Nic się nie stało pani Park. – Powiedziałem, czując jak moje serce nadal nieco mocniej uderza w mojej piersi.
Odłożyłem szklankę na stół, zaraz chwytając za szmatkę, którą zacząłem naprawiać szkody.
– Nie możesz spać? – Spytała troskliwym głosem.
– Zachciało mi się pić. Chociaż ostatnio rzeczywiście trochę gorzej sypiam. Później chłopaki mają problem z dobudzeniem mnie. – Uśmiechnął się. – A pani?
– Mam strasznie lekki sen. – Wyjaśniła.
W takim razie mam nadzieję, że Jimin posiada grube ściany w pokoju.
– Poza tym mówiłam już, że możesz mi mówić mamo.
Poczułem, że zaczynam się rumienić. Jungkook prezentujesz sobą uosobienie czystej męskości, nie ma co.
– Śpisz z Jiminem? – Spytała jakby z nutką nadziei.
Skinąłem głową, na co odpowiedział mi wyraz ulgi. Pozwoliłem sobie na uśmiech. Cieszyłem się, że chociaż ona była po mojej stronie.
– Mój syn ma czasem zwariowane pomysły, ale... Naprawdę się na to wszystko zgodziłeś, skarbie?
– Zależy mi na szczęściu Jimina. – Odparłem.
– To nie jest odpowiedź na moje pytanie. – Powiedziała, a ja przełknąłem ciężko ślinę. – Jimin cię kocha, jestem tego pewna. Jednak czasami trzeba nim trochę potrząsnąć i doprowadzić do pionu. Naprawdę nie musisz bać się mu postawić. Czasami warto by trochę ostudzić jego zapał do niektórych rzeczy i sprowadzić na ziemię. Widzę, że jesteś nieco mądrzejszy od niego i bardziej rozważny. Potrząśnij nim trochę, niech się opamięta.
Jest przeciwko temu. Jak ja mam jednak postawić się hyungowi w tej sprawie? A jeśli zostawi mnie dla Yoongiego? Albo stwierdzi, że za bardzo chcę go kontrolować i odejdzie? To ja już wolę mieć go przy sobie, nawet jeśli muszę się z nim dzielić. Przy najmniej w ogóle go mam, w jakiś tam sposób.
– Idź już spać, Kookie. Spokojnej nocy. I pamiętaj, że jeśli chciałbyś kiedyś tutaj wpaść, to możesz to zrobić nawet bez Jimina. Zawsze jesteś tu mile widziany.
– Dziękuję pani bardzo. Dobranoc.
Dopiłem resztkę wody i udałem się na górę. Nie lubiłem jak ktoś mieszał mi w głowie. Mama Jimina na pewno nie miała złych intencji, chce dobrze. Jednak obecnie jesteśmy w sytuacji, która nie może być lepsza, a gorsza jak najbardziej. Może jest chujowo, ale stabilnie.
Wróciłem do pokoju starszego, kładąc się obok niego i obejmując go ramieniem. Zawsze staram się nacieszyć tymi chwilami, kiedy jesteśmy sami. Nawet jeśli on wtedy śpi.
Jimin
Wstaliśmy późnym rankiem. Jungkook spał najdłużej, lecz nie zamierzałem go budzić. Ostatnio ciężko u niego z dobrym snem, dlatego niech śpi i odpoczywa jak najwięcej. Wszyscy spotkaliśmy się razem na śniadaniu. Tata miał okazję poznać Yoongiego. Wierzę, że mama zdała już całą relacje z tego co łączy naszą trójkę i nie muszę niczego dodawać od siebie.
– Jakie macie plany na dzisiaj? – Spytała mama, podczas sprzątania po śniadaniu.
– Przed i po obiedzie planujemy oprowadzić hyunga po Busan. – Odpowiedziałem.
Skinęła głową, zbierając dalej puste talerze. Nie chcąc wyjść na niedobrego syna wstałem i zacząłem jej pomagać.
– Jiminnie, przejdziesz się jeszcze ze mną do sklepu zrobić jeszcze ostatnie zakupy przed świętami. Chłopaki chyba dadzą sobie radę sami.
– Dobrze.
Nie chciałem jej odmawiać, ponieważ już i tak gościła Jungkooka i Yoongiego. Należy jej się pomoc z mojej strony. Nawet jeśli bardzo mi się nie chce. Jimin, jesteś wspaniałym synem.
– Idź do nich. Za godzinę wyjeżdżamy.
Wróciłem do chłopaków. Razem udaliśmy się do salonu. Jungkook zaraz zajął miejsce przy kominku. Usiadłem za jego plecami, wtulając się w niego. Zaraz poczułem wibracje telefonu. Wyciągnąłem urządzenie, spoglądając na powiadomienie. Hyung wysłał mi zrobione nam przed sekundą zdjęcie. Wyglądamy uroczo. Wzmocniłem swój uścisk, którym obdarowywałem młodszego.
– Jakie plany na święta? W jakie dni się widzimy? – Spytałem, sunąc nosem po jego karku.
– Raczej nie powinniśmy mieć żadnych gości, chociaż jakbyśmy mieli to i tak mógłbyś wpaść.
– Nie chcę drażnić twoich rodziców. Może lepiej jakbyśmy widzieli się u mnie?
Czułem jak Jungkook wzdycha. Ja również wolałbym by twoi rodzice mnie akceptowali, ale skoro tak nie jest i nie zapowiada się by tak było, to może nie ma sensu mnie na siłę z nimi zaprzyjaźniać?
– To może przyjdziesz do mnie w drugi dzień świąt? Jak chcesz to mogę przychodzić po ciebie każdego dnia. Możemy się wybierać nawet tylko na krótkie spacery, żeby nie drażnić teściów. – Zaśmiałem się krótko. – A wtedy będziemy się widzieć codziennie.
Widziałem jak delikatnie kiwa swoją główną na zgodę, przez cały czas wyciągając swoje dłonie w stronę ognia. Mój cieplaczek.
– A ty hyung? Jakie plany?
– Będę siedział w domu. – Odparł. – Spotkamy się dopiero po Nowym Roku.
Skinąłem głową. Czyli okres świąt i Sylwestra mamy tylko i wyłącznie dla siebie. Wspaniale, ucieszyłem się w duchu.
Po chwili Yoongi dosiadł się do nas. Zajął miejsce przy najmłodszym, który po chwili oparł się delikatnie o jego ciało. Dlaczego inni nie mogą uwierzyć, że jesteśmy we trójkę szczęśliwi?
– ChimChim, zbieramy się. – Usłyszałem w końcu głos mamy.
– Dobra chłopaki, ja jadę z mamą na zakupy. Kookie, może w tym czasie oprowadzisz hyunga po mieście? Po obiedzie razem się gdzieś przejdziemy?
Młodszy skinął głową, a starszy podniósł się z miejsca. Wszyscy zaczęliśmy się zbierać do wyjścia. Jungkook oczywiście przypilnował bym założył szalik i dobrze się nim opatulił. Z nim nasz dzieci by nie zmarzły, zaśmiałem się.
Ja z mamą wsiadłem do samochodu, a oni poszli w swoją drogę. Coś czułem, że zaraz zostanę wykorzystany jako osioł bagażowy.
Było tak jak się spodziewałem. Jednak wykazałem się sprytem i za każdym razem brałem przed sklepem duży koszyk, nie zamierzając niczego nosić. Wszystkie produkty lądowały do koszyka, a po minięciu kas, wykładaliśmy wszystko prosto do samochodu. Zostanie mi tylko zabrać to jakoś do domu. Ale dam radę.
Jadąc do domu spojrzałem na godzinę. Jęknąłem męczenniczo, widząc ile czasu zmarnowaliśmy. Cieszyłem się chociaż, że mama nie poruszyła już tematu naszego związku. Szczerze mówiąc to trochę się tego obawiałem. Najwyraźniej wszystko jest już jasne.
Mama w końcu zaparkowała pod domem. Stanąłem przed bagażnikiem, zaczynając zakładać na ręce tyle toreb ile jestem w stanie.
– Skarbie, zostaw. Przecież zaraz się pójdzie po to drugi raz.
Co to, to nie. Nie będę łaził dwa razy. Zawziąłem się i chwyciłem niemal wszystkie torby w dłonie. Z niezadowoleniem spojrzałem na jedną, której nie miałem jak zabrać. Nie przegram z zakupami. Szkoda, że nie mogę sobie wsadzić jej jakoś między pośladki i tak zanieść.
Mama patrząca na mnie z politowaniem, chwyciła ostatnią torbę z zakupami, zaraz zamykając bagażnik. Poszła przodem, by otwierać przede mną wszystkie drzwi. Poczułem niewysłowioną ulgę, kiedy mogłem odłożyć wszystkie te reklamówki na ziemi. One były cięższe niż Jungkook, przysięgam.
Kiedy wróciliśmy chłopaków nie było jeszcze w domu. Szybko zadzwoniłem do Jungkooka.
– Cześć króliczku, gdzie jesteście?
– Już wracamy.
– Dobrze. My też już jesteśmy. – Poinformowałem ich.
Odetchnąłem, odkładając telefon na kuchenny blat.
– To skoro tu już jesteś to możesz mi pomóc przy obiedzie.
– Mamoo...
– Nie marudź. Nauczył byś się gotować i nieco wyręczył Kookiego.
No i świetnie, już dostałem reprymendę. Już nie można w ogóle jej odmówić. Nie mam pojęcia jak tata to wytrzymuję. Jak ja to wytrzymywałem przez te lata? Eh, złoty ze mnie chłopak.
Poszedłem umyć ręce by zaraz pomóc mamie przy przygotowywaniu posiłku.
Kiedy obiad był już w większości gotowy, usłyszałem dzwonek do drzwi. Wykorzystałem okazję by zniknąć z kuchni i już nie wrócić. Wytarłem ręce i poszedłem wpuścić do domu moje dwa słoneczka.
– Jak było?
– Dobrze. – Odparł młodszy z delikatnym uśmiechem. – Ale robi się naprawdę chłodno. Później może padać śnieg.
– Super. – Stwierdziłem. – Będziemy mogli urządzić bitwę na śnieżki.
– Umyjcie ręce i zaraz możecie siadać do stołu! – Doszedł nas głos mojej mamy. – Jimin zrób im coś ciepłego do picia!
– Słyszycie, rozbierajcie się i zaraz do obiadu. – Uśmiechnąłem się.
Jungkook jako pierwszy pozbył się kurtki i ruszył w stronę łazienki
– Jimin. – Yoongi chwycił mnie za ramie, zatrzymując w miejscu. – Wieczorem jadę do Daegu. Rodzice napisali, że wracają nieco szybciej. Dzięki, że mogłem u ciebie przenocować.
– Nie ma za co. Ale jesteś pewien, że nie chcesz zostać jeszcze jednego dnia?
– Dawno się z nimi nie widziałem.
– Jasne. To jeszcze musimy cię tylko zabrać na plażę nim wyjedziesz. Później odprowadzimy się z Kookiem na peron.
Yooongi skinął głową i sam poszedł umyć ręce. Czyli od dzisiejszego wieczora zostajemy z Jungkookiem sami w Busan. Czas tylko dla nas. No, nie licząc czasu, który każdy z nas spędzi z rodzicami.
Ruszyłem do kuchni by przygotować mojemu króliczkowi gorącą czekoladę, a hyungowi mocną kawę. To każdego z nich rozgrzeje. Nim zdążyłem zanieść im to wszystko przyszedł do mnie Jungkook.
– Zrobiłem ci gorącą czekoladę. – Pochwaliłem się.
– Dziękuję. – Na jego twarzy wykwitł przepiękny uśmiech.– Jiminnie, chyba będę dzisiaj wracał do rodziców. Dawno się z nimi nie widziałem i...
– Oczywiście. – Przecież nie będę go tu trzymał na siłę. – Hyung wyjeżdża dzisiaj, to może razem go odprowadzimy na peron, a później pójdziemy do mnie po twoje rzeczy i cię odprowadzę.
– Dobrze.
Młodszy chwycił swój kubek, a ja chwyciłem kawę dla Yoongiego.
Jungkook
Obudziłem się jako ostatni. Przynajmniej trochę się wyspałem. Gdy ubrany zszedłem na dół, wszyscy właśnie zasiadali do śniadania. Wygląda na to, że zjawiłem się w samą porę. Posiłek przyrządzony przez panią Park jak zawsze był przepyszny. Trochę szkoda, że Jiminnie nie odziedziczył po niej umiejętności kulinarnych.
Podczas porannej rozmowy wyszło na to, że dzisiaj będziemy oprowadzać Yoongiego po mieście. Jimin nie konsultował tego ze mną, ale sam nie widziałem dla nas lepszego zajęcia, dlatego nie odzywałem się w tej sprawie.
Później Chim pomagał swojej mamie sprzątać, a ja razem z hyungiem czekaliśmy na niego w jadalni. Gdy wrócił razem udaliśmy się do salonu. Od razu rozsiadłem się przed kominkiem. Uśmiechnąłem się, czując jak ciało Jimina wtula się w moje plecy. Było idealnie.
– Jakie plany na święta? – Starszy rozpoczął rozmowę.
Ucieszyłem się, kiedy hyung sam wykazał chęć by widzieć się codziennie. Czułem, że to będzie naprawę tylko nasz czas. Jutro Yoongi wyjeżdża do rodziców i zostaniemy tylko we dwójkę. Jak za starych dobrych czasów.
– A ty hyung? Jakie plany?
– Będę siedział w domu. – Odparł najstarszy.
Czyli spędzi święta tak jak ja, gdybym nie miał okazji widzieć się z Jiminem. Starszy hyung po chwili znalazł się obok mnie. Oparłem się delikatnie o niego. W końcu w jakiś tam sposób lubię tego hyunga, tylko chyba nie tak bardzo jak oboje myślą.
Będę później musiał napisać do Tae i spytać się czy cało dotarł do domu. I życzyć mu jeszcze wesołych świąt. Przez tą cała sprawę z niespodziewaną nocką Yoongiego całkowicie zapomniałem o przyjacielu. Jestem okropny! Wieczorem koniecznie będę musiał do niego zadzwonić!
– ChimChim, zbieramy się! – Odezwała się mama Jimina.
– Dobra chłopaki, ja jadę z mamą na zakupy. Kookie, może w tym czasie oprowadzisz hyunga po mieście? Po obiedzie razem się gdzieś przejdziemy?
Skinąłem głowy. To nie taki zły pomysł. Siedząc tutaj prawdopodobnie nudzilibyśmy się niemiłosiernie. Spacer nie jest złym pomysłem. Czas na pewno w ten sposób nam szybciej minie.
Jimin po chwili wyjechał z mamą na zakupy, a my ruszyliśmy w stronę centrum. Naciągnąłem na nos maskę, czując nieprzyjemnie mroźny wiatr. Zacząłem od oprowadzenia Yoongiego po ciekawszych uliczkach miasta. Większość atrakcji znajdowała się przy brzegu morza. Nie chciałem go tam zabierać, ponieważ zamierzaliśmy się wybrać na plażę z Jiminem. Poza tym nad morze mieliśmy kawałek z domu Chima.
– Hyung, może chcesz wejść na Busan Tower? – Zaproponowałem.
– Jasne, prowadź.
Ruszyliśmy w stronę punktu widokowego. Na ulicach było pełno ludzi, lecz wszyscy pędzili, nie rozglądając się zbytnio dookoła. Panował świąteczny szał, wcale im się nie dziwię. Cieszę się, że już wszytko dla hyungów i rodziców mam kupione i nie muszę się o nic martwić.
Drgnąłem nieco, czując jak hyung chwyta moją dłoń. Początkowo chciałem ją zabrać, lecz ostatecznie po prostu włożyłem je do kieszeni mojej kurtki.
– Wszystko w porządku? Nie chcesz, żebym cię trzymał za rękę?
– Nie. Znaczy tak. Eh. – Westchnąłem. – Chcę żebyś mnie za nią trzymał.
– Czasami mam wrażenie, że mnie unikasz. Zrobiłem coś nie tak?
Nie spodziewałem się rozpoczęcia tak poważnej rozmowy.
– Nie. Po prostu pomimo tego czasu ta sytuacja jest czasem dla mnie... Nie wiem, nadal w pewnym sensie nowa i dziwna. Znaczy nie chodzi mi o to...
– Spokojnie. – Uśmiechnął się łagodnie. – Rozumiem o co chodzi. Do niczego cię przecież nie zmuszam. Jak coś ci się nie podoba to mów to wprost. Wtedy łatwiej uniknąć nieporozumień. Przecież nie obrażę się na ciebie, jeśli ja będę chciał cię przytulić, a ty mnie odsuniesz, bo nie będziesz miał na to ochoty. Przecież nie chcę robić nic wbrew tobie.
Dlaczego rozmowa z tym hyungiem była jakby nieco łatwiejsza niż z Jiminem? Skinąłem głową na znak, że rozumiem. Chociaż tak naprawdę ostatnio mało było sytuacji, w których musiałem hyunga hamować. Nadal pozwalałem na interakcje między nami, lecz mimo wszystko pewien żal i zazdrość nie pozwalała mi dać mu się do mnie zbliżyć tak jak na początku.
– Pamiętaj, że zawsze możesz mi wszystko powiedzieć. Mi i Jiminowi. Po to jesteśmy.
Nie wszystko. Nawet Taehyungowi teraz nie mogę powiedzieć tyle, ile kiedyś. Wszystko się zmieniło. Mam wrażenie, że gdybyśmy nie trafili do tego trójkąta, to byłbym w stanie rozmawiać z hyungowiem o wszystkim, jak kiedyś z Tae. Teraz z nikim nie jestem w stanie rozmawiać o czymkolwiek.
Mimo wszystko uśmiechnąłem się, nie chcąc niepokoić starszego. Ostatnio chyba moja gra aktorska znacznie się poprawiła. Coraz rzadziej hyungowie zauważali mój gorszy humor. Łatwiej było mi ich zapewniać, że wszystko jest w porządku. Jeszcze trochę i może dorównam poziomem Tae.
Do wieży były małe kolejki, lecz w końcu udało nam się dostać na sam szczyt. Z uśmiechem na twarzy przypatrywałem się jak hyung podziwia widoki.
– Naprawdę pięknie.
– Lepszy widok moim zdaniem jest latem, ale teraz też jest nie najgorzej. – Podzieliłem się swoją opinią.
– Muszę was zabrać kiedyś do Daegu. Byliście tam?
– Ja nie. Jimin nic mi nie wspominał, więc chyba też nie.
– Kiedyś was tam zabiorę. – Mówił z uśmiechem, spoglądając w dal.
Jeszcze przez chwilę podziwialiśmy widoki, po czym zeszliśmy na dół. Po wyjściu z budynku przywitało nas na powrót mroźne powietrze szczypiące policzki. Hyung naciągnął mi maskę na nos, samemu również ją zakładając. Zawsze to jakaś ochrona przed wiatrem.
– Jungkookie, chcesz coś ciepłego do picia?
– Nie. – Powiedziałem nieśmiało.
– To gdzie tu serwują coś dobrego? – Spytał, jakbym usłyszał całkowicie przeciwną odpowiedź niż w rzeczywistości udzieliłem.
Zaprowadziłem nas do niewielkiej kawiarenki, gdzie czasami przychodziłem z znajomymi z gimnazjum na coś ciepłego do picia w zimne dni oraz coś orzeźwiającego w te upalne. Na szczęście nie było zbyt dużych tłumów.
Gdy znaleźliśmy się wewnątrz, Yoongi chwycił moje dłonie między swoje i zaczął mnie chuchać. Naprawdę miałem nadzieję, że nie rumienię się jak nastolatka.
– Wystarczy hyung. – Powiedziałem, nieśmiało zabierając dłonie.
Zamówiliśmy sobie coś ciepłego do picia. Mi dostała się gorąca czekolada, a hyungowi kawa. Podczas tej przerwy Yoongi wypytywał mnie o moje życie tutaj, nim przeprowadziłem się do Seoul. Opowiadałem mu jak za dzieciaka ganiałem na plaży do późnego wieczora, a później dostawałem karę od mamy, jak z znajomymi bawiliśmy się w chowanego w jednym z parków i wiele innych historii.
Po krótkiej przerwie dalej ruszyliśmy w drogę. Hyung ponownie chwycił moją dłoń schowaną w kieszeni kurtki.
– Może wracajmy już. – Zaproponowałem, gdy zbliżała się pora obiadu.
Starszy zgodził się. Podczas drogi powrotnej hyung otrzymał jeden telefon. Zresztą, do mnie samego zadzwonił Jimin, wypytując kiedy będziemy z powrotem. Skoro są już na miejscu, to pewnie obiad zaraz zacznie się szykować.
Gdy znaleźliśmy się już na miejscu, drzwi do domu otworzył nam Jimin.
– Jak było?
– Dobrze. – Odparłem zgodnie z prawdą. – Ale robi się naprawdę chłodno. Później może padać śnieg.
– Super. Będziemy mogli urządzić bitwę na śnieżki.
Jeśli tak to na pewno nie pozwolę ci wygrać!
Zaraz dostaliśmy rozkaz umycia rąk przed obiadem. Tak myślałem, że przyjdziemy akurat na coś ciepłego do zjedzenia. Wiedzieliśmy, kiedy wrócić, nie ma co. Pani Park od razu zaznaczyła, żeby Jimin przygotował nam coś ciepłego do picia. Ucieszyłem się, ponieważ nie pogardzę ponownie czymś rozgrzewającym do wypicia.
Szybko pozbyłem się kurtki i ruszyłem do łazienki umyć ręce, po drodze gubiąc gdzieś Yoongiego. Zaraz zacząłem szukać Jimina, odnajdując go w kuchni.
– Zrobiłem ci gorącą czekoladę. – Pochwalił się.
Podziękowałem mu z uśmiechem.
– Jiminnie, chyba będę dzisiaj wracał do rodziców. Dawno się z nimi nie widziałem i...
Jakoś nie miałem ochoty spędzać nocy we trójkę pod jednym dachem. Wystarczy mi, że na co dzień tak mam.
– Oczywiści. Hyung wyjeżdża dzisiaj, to może razem go odprowadzimy na peron, a później pójdziemy do mnie po twoje rzeczy i cię odprowadzę.
– Dobrze. – Przejąłem swój kubek.
Super, Jungkook. No to się popisałeś. Jednak starałem się nie okazać po sobie jak ta informacja na mnie wpłynęła.
Wspólnie zjedliśmy obiad, chwilę odpoczęliśmy, a następnie znów wybraliśmy się na spacer. Tym razem we trójkę. Od razu ruszyliśmy w stronę brzegu morza. Po drodze pokazaliśmy hyungowi świątynie Seokbulsa oraz z daleka Haedong Yonggungsa. Na koniec udaliśmy się już na samą plażę, a raczej jedną z nich.
Pustkowie – to słowo doskonale opisywało widok, który zastaliśmy. Nadal w głowie mam obraz jak latem jest ona oblegana przez mieszkańców jak i turystów. Teraz, z lekką warstwą śniegu, było to miejsce niemal nie do poznania. Korzystając z okazji z Jiminem wymieniliśmy się wspomnieniami z zabaw nad wodą, dzieląc się ulubionymi miejscami.
Po krótkim spacerze wzdłuż nieco wzburzonego morza zaczęliśmy powoli wracać w stronę domu Jimina.
– Hyung, zostaniesz jeszcze na kolacji?
– Niestety nie. Przyjdziemy i tak naprawdę będziemy mogli wychodzić.
Będę okropny, jeśli powiem, że trochę mnie to ucieszyło? Do wieczora była jeszcze chwila czasu, pomimo tego, że na ulicach panował już półmrok. Zawsze z Jiminem zyskujemy przez to chociaż trochę więcej czasu tylko ze sobą dzisiejszego dnia, a przecież ja sam miałem dziś wrócić do siebie.
Weszliśmy do domu Jimina i na moment rozebraliśmy się z kurtek, szalików i czapek. Hyung poszedł po swoje rzeczy. Ja sam również już przygotowałem swoje torby, lecz jeszcze ich ze sobą nie zabierałem.
– Hyung, to dla ciebie. – Powiedziałem, zatrzymując starszego jeszcze na piętrze.
Wręczyłem mu jego prezent na święta ode mnie.
– Ale otwórz dopiero w dzień świąt. – Poprosiłem go o to samo, co Taehyunga przed wyjazdem.
Nie dałem im nic szczególnego, w sensie dziwnego czy niewłaściwego, lecz chciałem by otworzyli paczki ode mnie wraz z innymi prezentami od bliskich.
– Dzięki, ja też mam coś dla ciebie.
Odłożyłem swój prezent w pokoju Jimina i razem zeszliśmy na dół. Yoongi pożegnał się z panią Park, która żegnała się z nim miło i ciepło. To jednak nie było to samo, co ze mną. Naprawdę cieszą mnie takie plusy u mamy ChimChima.
Pomogliśmy hyungowi z bagażem, zabierając od niego część toreb. Ruszyliśmy w stronę peronu. Zamówiliśmy taksówkę. Nie było sensu nawet pytać o pożyczenia samochodu panią Park, ponieważ przy stacji i tak zapewne nie znaleźlibyśmy miejsca, a taksówka dowiezie nas prosto do celu.
Tak jak się spodziewałem. Tłumy, tłumy i jeszcze raz tłumy. Wszyscy wyjeżdżali do swoich bliskich na święta. Zresztą, tak samo jak Yoongi. Zeszliśmy z nim na dół. Długo nie musieliśmy czekać na zjawienie się jego pociągu.
– Do zobaczenia chłopaki. – Powiedział obdarowując krótkim pocałunkiem najpierw mnie, a następnie Jimina. – Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. Nie zapominajcie o mnie całkiem i odzywajcie się co jakiś czas.
– Oczywiście. – Powiedział Jimin, obejmując mnie ramieniem.
Dostaliśmy jeszcze po szybkim całuski i zaraz patrzeliśmy jak hyung znika w wnętrzu wagonu. Nim odeszliśmy, poczekaliśmy aż pociąg ruszy ze stacji.
– To co skarbie, bierzemy rzeczy i oddaję cię rodzicom?
– Chyba tak. – Westchnąłem.
Trochę żałowałem swojej decyzji. Z pewnej strony chciałem jeszcze pobyć z hyungiem, z drugiej natomiast z chęcią zobaczę już rodziców.
Ruszyliśmy w drogę powrotną. Na miejscu od razu udaliśmy się po moje rzeczy. Pożegnałem się jeszcze z rodzicami Chima. Jego mama nie mogła przestać mnie przytulać, a ja zapewniałem ją, że niedługo ich odwiedzę.
Tym razem zamiast taksówki, skorzystaliśmy z samochodu pani Park.
– Dlaczego tak rzadko gdzieś jeździmy? – Spytałem, po zamknięciu drzwi.
– Hm? – Spojrzał na mnie. – Przypominam ci, że nie mamy samochodu. – Zaśmiał się, przekręcając kluczyk w stacyjce.
– Tak. Ale było kilka sytuacji, że mieliśmy niejako do niego dostęp, a i tak z niego nie korzystaliśmy.
– Nie za bardzo lubię prowadzić. Nie twierdzę, że najgorszy ze mnie kierowca, ale po prostu nie przepadam za tym.
Skinąłem głowę, rozumiejąc.
– Prezenty damy sobie w same święta, co? Znajdziesz chyba dla mnie chwilę.
– Oczywiście!
Jestem bardzo ciekaw czy mu się spodoba. Długo się zastanawiałem nad tym co powinienem mu dać i w końcu wybrałem coś, może niezbyt oryginalnego, lecz powinno przypaść mu do gustu. Ciekawe co on dla mnie wymyślił? No i jeszcze ciekawe co znajdziemy w paczkach od Yoongiego.
W końcu zatrzymaliśmy się pod moim domem. Poczułem nieco przyspieszone bicie serca. Wysiadłem z samochodu, hyung pomógł mi zabrać się z bagażami pod drzwi.
– Chyba... Nie będę wchodził. – Mówił drapiąc się po karku. – Złóż im ode mnie życzenia na święta. I zadzwoń jak już się rozpakujesz.
– Dobrze.
W moim ciele zrobiło się przyjemnie ciepło, gdy jego wargi zaczęły delikatnie masować moje. Westchnąłem smutno, kiedy pocałunek się skończył. Życzyliśmy sobie jeszcze wesołych świąt, chociaż do tego czasu będziemy mieli jeszcze wiele okazji na złożenie sobie życzeń.
Jimin wrócił się do samochodu. Wszedł do środka, lecz nie odjeżdżał, czekał aż wejdę do domu. Pomachałem mu jeszcze na pożegnanie i przy pomocy kluczy wszedłem do środka, zaraz zamykając za sobą drzwi.
– Wróciłem! – Zawołałem od progu.
Zdziwiłem się, nie słysząc odpowiedzi. Spojrzałem na wieszak. Ich kurtki i buty były na miejscu, musieli być w domu. Rozebrałem się i zostawiłem swoje rzeczy w przedpokoju. Ostrożnie kroczyłem w głąb domu. W salonie paliło się światło.
Mama z tatą siedzieli na kanapie. Patrzeli w moją stronę jakby oczekując mojego pojawienia się. Uśmiechałem się, lecz po zauważeniu ich srogich spojrzeń, wyraz ten znikł z mojej twarzy. Serce biło szybko i mocno już nie z radości, lecz z obawy. Coś się stało?
– Wróciłem. – Powtórzyłem, wysilając się na wesoły ton i niewielki uśmiech.
– Tak. I to chyba nie dzisiaj i w dodatku nie sam.
– No tak... Jimin również wrócił na święta do domu. – Odparłem niepewnie.
Mieli coś konkretnego na myśli. Tylko co? Przełknąłem ciężko ślinę, czując się coraz gorzej pod ostrzałem ich spojrzeń.
– Coś się stało?
– Kim był ten trzeci chłopak?! – Usłyszałem twardy ton matki.
– Co? Jaki...
– Dzisiaj na peronie.
Co oni tam robili? Poczułem jak moje dłonie zaczynają się pocić. Widzieli mnie z Yoongim. Zapewne musieli widzieć jak się z nami żegna. Nie wytłumaczę się z tego w żaden akceptowalny dla nich sposób. Nie miałem pojęcia co powiedzieć, by nie pogorszyć swojej sytuacji.
________________________
Jesteśmy już niemal w połowie opowiadania, no... prawie. Jak się z tym czujecie?
Co przeczuwacie w następnym rozdziale?
Ciekawostka - początkowo nie zamierzałam osadzać bohaterów w żadnym konkretnym mieście, dlatego gdy po raz pierwszy chłopaki dowiadują się, że są z tego samego miasta nie jest napisane o jakie konkretnie chodzi (chociaż ARMY oczywiście i tak się mogły domyślić). Jednak później opowiadanie weszło na taki poziom, że nie dało się tego uniknąć. Nawet jeszcze nie dotarliście do głównego momentu, dla którego pisałam to opowiadanie XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top