Rozdział 28

Naprawdę zwracacie uwagę na każde słówko, skoro każdy tak czepił się tego "komuś" 😅  Muszę zacząć lepiej przemyślać każde słowo w każdym zdaniu...

_______________________

Jimin

Nie ma go kilka dni, a ja już tęsknię. Przez jego nieobecność mam również trochę więcej rzeczy na głowię. Dotychczas to młodszy zajmował się sprzątaniem i praniem. Przygotowanie posiłków dzieliło się mniej więcej po pół. Teraz wszystko musiałem robić sam. To naprawdę dużo roboty. Powinienem chyba czasami nieco odciążyć Kookiego z obowiązków domowych.

Usiadłem zmęczony na kanapę. Jak ja się cieszę, że jak na razie nie muszę zabierać roboty do domu. Jeszcze tego by brakowało, bym musiał, sprzątać, gotować i jeszcze kończyć projekty z pracy.

Zatrzymałem się nagle w pół kroku. Ale ja jestem okropny! Każdy normalny człowiek ma właśnie taką, a nie inną sytuację. Tylko ja wysługuję się Jungkookie, samemu niemal nic nie robiąc. Zmarszczyłem brwi. Dlaczego on jest taki okropny i mi się na to nie poskarżył? Dlaczego to wszystko znosił? Jestem naprawdę okropnym chłopakiem. Jak tylko wróci, to nie pozwolę mu chociażby kiwnąć palcem do końca przerwy letniej. A później zdejmę z niego część obowiązków.

Udałem się do salonu, gdzie zacząłem odsuwać stolik sprzed kanapy na bok. Zrobiłem sobie dużą wolną przestrzeń. Przygotowałem telewizor z odpowiednim podkładem. Po krótkiej rozgrzewce włączyłem filmik i zacząłem równo z nim tańczyć. Miło było znów tańczyć, jednak dość szybko stwierdziłem, że przygotowana przeze mnie lista jest dość mało wymagająca.

– Przydałoby się nauczyć czegoś nowego. – Stwierdziłem.

Szybko przeszukałem internet w poszukiwaniu jakiegoś układu, który będzie dla mnie wyzwaniem. Po kilku minutach znalazłem interesującą choreografię.

Czas do wieczora minął mi na nauce nowego układu. Po szybkiej kolacji oraz długiej odprężającej kąpieli, położyłem się samotnie w łóżku. Wpatrywałem się pusto w sufit, starając się nie skupiać na braku mojego króliczka.

Kolejny dzień bez Jungkooka dobiegał końca. Co ja jutro będę robił? Naprawdę ciężko było mi sobie zorganizować jakieś zajęcia. Normalnie najpewniej wykorzystałbym ten czas na zabawie w klubach, lecz skoro mamy problemy z kasą, to muszę nieco ograniczyć moje wyjścia. Muszę grzecznie siedzieć samemu w domu.

Ale mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu Hoseok da mi się gdzieś wyciągnąć na miasto. Przecież jak pójdę się zabawić raz na tydzień, to nic się nie stanie, prawda?

Jungkook

Zszedłem po schodach na dół. W pierwszej kolejności zawitałem do kuchni. Zastałem tam mamę myjącą naczynia, zapewne po śniadaniu jej i taty. Przywitała mnie ciepłym uśmiechem.

– Jak się spało? – Spytała jak co rano.

– Dobrze.

– Jak tam z twoim lunatykowaniem?

– Już coraz rzadziej mi się to zdarza. – Przyznałem.

Widziałem jak ta wiadomość nieco ją uspokaja.

– Pamiętam, jak byłeś mały i lunatykując pomyliłeś kuchnię z łazienką...

– Mamo! – Przerwałem jej natychmiast.

Ja ona mogła mi przypominać takie rzeczy?! Kręcąc głową, podszedłem do lodówki, chcąc jak najszybciej zapełnić żołądek. Wyciągnąłem wszystko co potrzebowałem, zaczynając przygotowywać posiłek. Mam nadzieję, że Jimin dobrze się odżywia podczas mojej nieobecności.

– Jungkookie, będziesz na obiedzie? Będziemy mieli gości.

– Kogo? – Przerwałem, odwracając się w stronę mamy.

– Znajomych z pracy. Obiad na trzecią. – Powiedziała nim wyszła z kuchni.

I tyle się dowiedziałem. Wzruszyłem ramionami, wracając do swojego śniadania. Nie za bardzo interesowali mnie znajomi moich rodziców. Tylko nie rozumiem po co ja na tym obiedzie? Miałem jedynie nadzieję, że rodzice szybko pozwolę mi się z niego ulotnić.

Po śniadaniu udałem się do swojego pokoju. Nie mając za bardzo pomysłów na zorganizowanie swojego czasu, postanowiłem nagrać coś do swojego wideo pamiętnika. Ostatnio nawet udawało mi się nagrywać coś regularnie, dlatego nie chciałem tego zaniedbać z powodu wyjazdu.

Zwierzenia do filmiku zajęły mi piętnaście minut. Pozostały czas postanowiłem wykorzystać na spacer. Korzystając z słonecznej pogody udałem się na plażę. Morskie powietrze dawało przyjemne orzeźwienie. Trochę żałowałem, że nie ma tu ze mną Jimina. Razem wygrzewalibyśmy się na kocu. On zapewne robił lub mówiłby mi rzeczy, które by mnie zawstydzały, a za które odegrałbym mu się, gdy tylko znaleźlibyśmy się sami w pokoju.

Spędziłam na plaży niemal cały pozostały czas do obiadu. Gdy wróciłem do domu oczywiście dostałem serię pytań od mamy, dlaczego tak późno wracam, skoro wiem, że mamy mieć gości. Udałem się na górę, w pierwszej kolejności fundując sobie szybki prysznic. Przebrałem się w nieco ładniejsze ciuchy, wiedząc, że rodzice będą ode mnie tego wymagać.

Zszedłem na dół, słysząc dzwonek do drzwi. Podczas, gdy rodzice zajęli się witaniem gości, ja zaniosłem pozostałe potrawy na stół. Ukłoniłem się, witając z znajomymi rodziców, którzy weszli do jadalni. Poczułem lekkie zdezorientowanie, zauważając kroczącą za nimi dziewczynę. Miałem złe przeczucia. Jednak kilka dni spokoju to najwyraźniej za dużo.

Zostałem oczywiście wszystkim przedstawiony, podobnie jak nasi goście. Zasiadając do stołu, miałem nadzieję, że ta dziewczyna nie zostanie posadzona tuż koło mnie. Ktoś chyba wysłuchał moich próśb, ponieważ usiadła niemal na drugim końcu.

Podczas posiłku miałem okazję trochę ją poobserwować. Wydawała się nieśmiała i miła. Przynajmniej takie sprawiała wrażenie. Chociaż mylący był tu jej makijaż, który raczej nie pasował do osoby skromnej i niepewnej, który swoją drogą był okropny. Powinna uczyć się od Jimina hyunga. Nawet jeśli postanowił nieco bardziej wyzywająco podkreślić swoją urodę, to jedynie na imprezy, a nie w gości, czy na co dzień. Co jak co, ale on wiedział jak podkreślić swoją dziką, jak i tą słodką stronę za pomocą delikatnego makijażu, który moim zdaniem wcale nie był mu potrzebny.

Dlaczego wszystko porównuje z Jiminem? Rany, ze mną już jest naprawdę źle, skoro nie mogę przetrwać chwili by o nim nie myśleć.

Podczas wspólnego obiadu rodzice na szczęście nie wymuszali na mnie włączenia się do rozmów. Wiedziałem jednak, że ten stan na pewno nie będzie trwał wiecznie.

– Nie musicie z nami cały czas siedzieć. – Odezwała się mama, patrząc w moją stronę. – Jungkook, może pójdziecie do ciebie?

I jak ja mam tu odmówić? Skinąłem posłusznie głową, po czym wstałem od stołu. Razem z córką znajomych rodziców skierowałem się do mojego pokoju. Obawiałem się niezręcznej ciszy, lecz dziewczyna odezwała się jako pierwsza.

– Ładny pokój.

– Dzięki. Rzadko kiedy przyjeżdżam, więc nie za bardzo mam okazję coś tu pozmieniać. – Powiedziałem, zdając sobie sprawę, że ten pokój wymaga zmian, jeśli chodzi o niektóre dodatki.

– Uczysz się w Seoul, tak?

Kiwnąłem potwierdzająco głową. Usiadłem na brzegu łóżka, obserwując dziewczynę rozglądającą się po moim pokoju.

– Super. Sama chciałam iść tam do liceum, ale rodzice mi nie pozwolili. – Pożaliła się. – Mieszkasz w internacie?

– Nie, z... przyjacielem wynajmuję mieszkanie. A ty gdzie się uczysz? – Spytałem z uprzejmości.

Tak zaczęła się rozmowa. Gdy dziewczyna już obejrzała cały mój pokój, zajęła miejsce obok mnie. Już dawno nie czułem się tak niekomfortowo. Lecz tylko ja się tak czułem. Ona wydawała się być całkowicie rozluźniona i zadowolona. Starałem się być miły i uczestniczyłem w rozmowie, którą ona prowadziła.

Z czasem zacząłem zauważać, że pierwsze wrażenie o niej było dość mylne. Zaczęło się ujawniać prawdziwe oblicze, które nie różniło się od tych, większości dziewczyn, które zdawały się tylko polować na ładnych chłopaczków. Całe szczęście jestem przystojnym mężczyzną. Wmawiaj sobie, Jeon, wmawiaj...

Starałem się nie odpowiadać na jej flirty i zaczepki. Mamo, dlaczego ty mi to zrobiłaś?!

Jimin

Muszę wytrzymać jeszcze tylko kilka dni. Naprawdę zaczynało mi brakować mojego króliczka. W końcu nie mogąc wytrzymać sememu w domu, wybrałem się na kilka imprez, jednak starałem się wydać jak najmniej. Co okazało się nie być takie trudne. Kilka dziewczyn bardzo chętnie zafundowało mi drinki.

Każdego dnia tylko czekałem na jakąkolwiek wiadomość od Jungkooka. Miałem nadzieję, że przynajmniej on spędza czas lepiej ode mnie.

Dzisiejszy wieczór postanowiłem spędzić w domu. Leżałem na kanapie oglądając odcinek jakiegoś serialu, który po raz pierwszy na oczy widziałem. Kookie czasami lubił pooglądać jakieś dramy. Co on w nich widział?

Mijały kolejne minuty, a ja nadal siedziałem przed telewizorem. Gdy zadzwonił telefon, odebrałem go bez spoglądania na wyświetlacz.

– Tak?

– Jimin? Coś się stało? Dziwnie brzmisz.

– Wszystko w porządku. – Potrząsłem głową, starając się ogarnąć.

– Ty płaczesz?

– Nie! Oglądam sobie film.

– Jaki kanał... Jimin, spokojnie, ona do niego wróci. – Starał się mnie uspokoić.

– Ale jak ona mogła?! Po tym wszystkim co on dla niej zrobił! – Wziąłem głęboki wdech. – To powtórka?

– Tak. Od początku letniej przerwy puszczają powtórkę sezonu przed kolejnym. – Wyjaśnił, lekko się śmiejąc.

Tak dobrze było słyszeć jego głos. Odetchnąłem głęboko, starając się już nie przejmować tym głupim serialem. Jak ja mogłem się tak wczuć po dwudziestu minutach?! Chyba naprawdę brakuje mi czułości.

– Co tam u ciebie słychać? Dajesz sobie radę? Kuchnia cała?

– Dlaczego od razu uważasz, że mógłbym sobie nie dać rady? – Oburzyłem się.

– Przepraszam, Jiminnie. Jak wrócę to zrobię ci przepyszny obiad.

– Jungkook, naprawdę nie musisz. Jak przyjedziesz, to ja zrobię ci najpyszniejszy obiad na świecie. – Powiedziałem stanowczo.

– Chim, ja po prostu lubię dla ciebie gotować. Więc najpierw ty robisz obiad, a później ja.

Uśmiechnąłem się. I jak tu go nie kochać?

– Lepiej opowiadaj co tam w Busan? – Dość rozmów o jedzeniu.

– Dobrze. Często chodzę nad morze. Nie za bardzo mam co robić, ale nie mogę powiedzieć, że nie odpocznę przed powrotem do szkoły.

– Jak się mają twoi rodzice?

– Jiminnie... – Westchnął.

– Cóż, może kiedyś się do mnie przekonają. – Wysiliłem się na smutny uśmiech. – Mam nadzieję, że jakieś panie lub panowie nie próbują mi ciebie odebrać.

– Zabawne. – Powiedział, lecz jakby nazbyt nerwowo.

Coś ukrywasz przede mną? Poczułem ukłucie zaniepokojenia, lecz starałem się to zignorować. Przecież nie kręciłby z kimś za moimi plecami. Nie mój Jungkookie. Wymyślam.

– Ja natomiast mam nadzieję, że nie balujesz każdej nocy i nie sprowadzasz do nas żadnych panienek czy panów. – Starał się pociągnąć temat, odwracając kota ogonem.

– Jestem więcej trzeźwy niż nietrzeźwy. – Powiedziałem dumnie.

– Brawo. – Westchnął ciężko.

Zaczęło się słowne drażnienie i narzekanie. Jak ja mogłem bez tego normalnie funkcjonować?! Podczas rozmowy mówiłem sobie w duchu, że jeszcze tylko kilka dni i wróci. Chociaż... Może dałoby się to przyspieszyć.

Uśmiechnąłem się złowieszczo do siebie. Jimin, jesteś geniuszem.

– Ej, Jiminnie! Słuchasz mnie? – Usłyszałem.

– Przepraszam, zamyśliłem się.

Ponownie westchnął. Jak się spotkamy to już dam ci za takie ciągłe wzdychanie!

– Pisał jeszcze ktoś w sprawie wynajmu? – Spytał, prawdopodobnie powtarzając pytanie.

– Tylko jeden koleś. Ma przyjść w poniedziałek, jakoś jak będziesz już kończył szkołę. – Westchnąłem. – Ale jakoś nie jestem specjalnie przekonany. Rozglądałem się już za ogłoszeniami o wynajmie. Na razie nic ciekawego. Jeśli do końca pierwszego tygodnia wrześnie nic nie znajdziemy, trzeba pisać wypowiedzenie wynajmu i w ciągu miesiąca sobie coś znaleźć.

– Damy radę, Jiminnie. Nie ma co się martwić.

– Wiem. – Uśmiechnąłem się.

– Dobra, muszę kończyć. Mama mnie woła. Do usłyszenia ChimChim.

– Do usłyszenia, króliczku. – Pożegnałem się z nim i rozłączyłem.

I do zobaczenia, mój Kookie.

Jungkook

Chyba po raz pierwszy cieszyłem się z końca wakacji oraz z opuszczenia domu. Jeszcze tylko dwa dni i znów zobaczę Jimina. Naprawdę za nim tęskniłem, chociaż to było nic w porównaniu do tęsknoty podczas jego szkolenia w Stanach.

Rodzice dawali mi naprawdę w kość, czego miałem już naprawdę dosyć. Co najśmieszniejsze, robili to zupełnie nieświadomie, przekonani w słuszność swoich działań. Z każdą akcją typu „znajdź sobie dziewczynę lub my to zrobimy", bolało mnie coraz bardziej. Mój związek z Jiminem jest aż tak trudny do zaakceptowania?

Za każdym razem starałem się unikać tematu Jimina z moimi rodzicami i byłem wdzięczny, jeśli rodzice również tego nie robili, chyba że w pozytywny sposób. Czyli ogólnie rzecz biorąc zachowywaliśmy się tak, jakbym nie był z nikim w związku. Nie polecam tego nikomu.

Nadmiar wolnego czasu spędzałem na bieganiu, ćwiczeniach, a także długim leniuchowaniu i śpiewaniu. Co innego mogłem tutaj robić? Nie zbyt interesowały mnie samotne spacery, na które nie raz ostatecznie wybierałem się z nudów.

Wszedłem do domu nieco zdyszany po krótkim joggingu, który sobie urządziłem.

– Jak się biegało? – Spytał tata, który akurat przechodził korytarzem.

– Dobrze. – Odparłem z uśmiechem na ustach, nadal ciężko dysząc.

Ściągnąłem buty i udałem się na górę. Od razu wszedłem do łazienki. Ściągnąłem z siebie przepoconą koszulkę oraz szorty. Po chwili już czułem na sobie przyjemnie orzeźwiające krople wody. Przez pewien czas po prostu stałem, delektując się tym uczuciem. W końcu jednak musiałem wziąć się za wymycie się.

Z ręcznikiem przewieszonym przez biodra przeszedłem do swojego pokoju. Wyciągnąłem z szafy jasną koszulkę oraz krótkie spodenki. Nim położyłem się zmęczony na łóżku, uszczelniłem okno, wpuszczając do środka świeże powietrze.

Leżałem, naprawdę potrzebując odpoczynku. Zamknąłem oczy, czując jak zaczynam coraz mniej kontaktować ze światem. Chyba trochę snu mi nie zaszkodzi.

Moje myśli nawet we śnie nie potrafiły trzymać się daleko od Jimina, od którego dzieliło mnie kilkaset kilometrów. Cieszyłem się, że akurat teraz mogłem po części być świadom tego co śnię. W przeciwieństwie do tych chwil, kiedy zamykam oczy i nagle magicznie, w ciągu ułamka sekundy, robi się ranek.

Uśmiechnąłem się pod nosem, czując usta na swoim obojczyku.

–Hyung... – Mruknąłem.

Wziąłem głębszy oddech. Coś tu się nie zgadzało. Chwila... Usta zniknęły, a ja podniosłem się gwałtownie. Rozejrzałem się zdezorientowany, starając się połapać w sytuacji. Kto? Dlaczego w moim pokoju znajdowała się jakaś dziewczyna?! Chwila, to ta córka znajomych rodziców, którą byłem zmuszony widzieć kilka razy, za każdym razem pałając do niej coraz większą niechęcią.

– Co ty tu robisz? – Spytałem, nieco się od niej odsuwając.

– Twoi rodzice mnie wpuścili.

Kolejną chwilę zajęło mi pojęcie tego, co tak właściwie się działo, dlaczego tak właściwie się obudziłem. Szybko chwyciłem za telefon, włączając przednią kamerkę. Nakierowałem ją na swoje obojczyki.

– Suka. – Warknąłem.

Dziewczyna otworzyła oczy, wyraźnie zaskoczona. Do tej pory byłem miły i grzeczny, lecz nawet moja cierpliwość ma swoje granice. Wyraz twarzy nieproszonego gościa szybko z zdezorientowanego zmienił się na pewny siebie.

– Jak mnie nazwałeś? – Spytała oburzona.

– Dobrze słyszałaś. – Nie spuszyłem z tonu. – Zaczynałem zauważać, że do normalnych to ty nie należysz, ale musisz być naprawdę zdesperowana, skoro dążysz do gwałtu na śpiącym.

Prychnęła nerwowo i chyba trochę zdziwiona moją postawą.

– Wynoś się stąd. Natychmiast.–  Powiedziałem, wiedząc, że jeżeli dłużej to zostanie to naprawdę nie wytrzymam.

– Dupek!

Jungkook, pamiętaj, dziewczyn się nie bije.

– Dziwka. – Odgryzłem się.

Na jej szczęście wstała i skierowała się w stronę wyjścia. Mam nadzieję, że nie napatoczy się na moich rodziców. Jak oni mogli ją wpuścić?! Zostałem sam w pokoju. Jeszcze raz chwyciłem telefon przyglądając się swojemu odbiciu. Malinka była doskonale widoczna. Jak ona w ogóle mogła mi to zrobić?! Jak ja to wytłumaczę Jiminowi?

Czując rosnący we mnie gniew, postanowiłem wyjść z domu na uspokajający spacer. Oczywiście wcześniej odczekałem stosowną chwilę, by mieć pewność, że nie natknę się na tę ladacznicę. Gdy przechodziłem przez korytarz, mama próbowała mnie zatrzymać, lecz ignorowałem jej słowa.

Wyszedłem, chcąc jak najbardziej oddalić się od domu. Od kiedy to miejsce przestało kojarzyć mi się z spokojem i bezpieczeństwem? Od kiedy zastąpiły go ramiona hyunga oraz nasz dom?

Spacerowałem po parku, starając się ochłonąć. Temperatura wcale temu nie sprzyjała, sprawiając, że krótka bluzka i szorty to wydawało się być stanowczo za dużo. Brałem głębokie wdechy, starając się, wybierając najbardziej zacienione ścieżki.

– Jungkook? – Usłyszałem niepewny kobiecy głos.

Nie brzmiał obco, ale również nie znajomo. Zatrzymałem się, odwracając się za siebie. Znałem ją. Spojrzałem na dziewczynkę obok niej. Ciocia Jimina!

– Dzień dobry. – Ukłoniłem się nisko.

– Czyli dobrze myślałam. – Uśmiechnęła się. – Jesteś w Busan? Jimin też przyjechał?

– Niestety hyung nie dostał wolnego w pracy.

– Szkoda. Dawno się nie widzieliśmy. Wybieraliśmy się odwiedzić moją siostrę. – Powiedziała, spoglądając na małą. – Jeśli nie jesteś zbyt zajęty to może przeszedłbyś się z nami? Jestem pewna, że ucieszy się na twój widok.

– Ja właściwie...

– Oj, nie daj się prosić.

Ostatecznie nie umiałem się sprzeciwić. Zgodziłem się. Wraz z ciocią i kuzynką mojego hyunga kierowaliśmy się do domu jego rodziców. Znów poczułem ten irracjonalny stres, jak podczas pierwszego spotkania. A przecież nie miałem powodu.

Im bliżej celu tym większy stres. Już prawie zapomniałem, dlaczego wyszedłem z domu. Gdy znaleźliśmy się pod posesją państwa Park, ciocia Jimina zasłoniła mnie swoją osobą, chcąc zrobić swojej siostrze niespodziankę, moją obecnością. Oczywiście mała Heeyeon cały czas chichotała.

– Witaj! – Usłyszałem panią Park.

Widziałem jak spogląda na swoją siostrzenice.

– Patrz kogo spotkaliśmy po drodze. – Odezwała się młoda, ciągnąc mnie za rękaw.

– Dzień dobry. – Powiedziałem, kłaniając się.

– Oh, słońce! – Powiedziała, przytulając mnie do siebie.

Zacisnąłem dłonie, czując jak się rumienię. Dlaczego?! Uśmiechnąłem się, kiedy pani Park się ode mnie odsunęła. Natychmiast zaprosiła nas wszystkich do środka. Zaprowadziła nas do jadalni. Jak na razie nigdzie nie widać było pana Parka. Nie ma go w domu? Pewnie jest w pracy.

Mama Jimina od razu zaproponowała nam coś chłodnego do picia oraz deser, który miała przygotowany. Nie umiałem odmówić mrożonej herbacie i lodom z polewą, gdy na dworze taki ukrop.

– Opowiadaj Jungkookie, co tam u ciebie słychać? ChimChim dawno do mnie nie dzwonił.

– Dobrze. – Odpowiedziałem, zaczynając się zastanawiać, co właściwie miałem powiedzieć. – Hyungowi niedługo szykuje się dużo pracy, ponieważ dostaną duży projekt, a mi kończą się wakacje i zaczną przygotowania do egzaminów.

– Na pewno sobie poradzisz. – Odezwała się ciocia Jimina.

– Długo już tu jesteś? Kiedy wracasz?

– Przyjechałem w zeszły czwartek, a wyjeżdżam jutro.

– I nie odwiedziłeś mnie przez ten czas? – Powiedziała z lekkim wyrzutem. – Pamiętaj! Zawsze jak jesteś w Busan, to koniecznie musisz przyjść z wizytą! Zięć musi odwiedzać swoją teściową!

Uśmiechnąłem się nieco rozbawiony. No Jiminnie, nawet twoja mama wie, kto naprawdę jest mężczyzną w naszym związku.

– Jugnkoook, chodź! – Mała Heeyeon zaczęła mnie ciągnąć za rękaw.

Kiedy ona się tu pojawiła? Siedziała przecież po drugiej stronie stołu. Szybko dopiłem swój napój, po czym dałem się prowadzić dziewczynce. Zaprowadziła mnie przed telewizor, sadzając na podłodze. Sama po chwili zajęła miejsce obok mnie, dzierżąc dzielnie pilot w swoich dłoniach.

Heeyeon włączyła jakiś program dla dzieci, ciesząc się przy tym. Siedziałem, nie za bardzo wiedząc co powinienem robić. Oczekiwała ode mnie tylko towarzystwa czy czegoś jeszcze? Powinienem się z nią jakoś bawić czy coś? Ja kompletnie nie znałem się na dzieciach!

Dziewczynka oglądała bajkę, wykonując te wszystkie rzeczy, o które prosiła kreskówkowa postać, śmiejąc się przy tym wesoło. Jak im niewiele potrzeba było do szczęścia.

– Oppa! Krzycz ze mną! Rabuś nie kradnij!

Nie jestem twoim oppa... Poza tym nie będę krzyczał jakiś idiotycznych rzeczy do telewizora! Niestety, dziewczynka szturchała mnie ponaglająco, ostatecznie będąc zmuszony do wołania dziwnych rzeczy. Słyszałem wesołe śmiechy za nami mamy i cioci Jimina, zapewne obserwujących nas z rozczulonymi uśmiechami.

Tak mijał mi czas z drobnymi przerwami. Bawiłem się i oglądałem bajki z małą, czasami wracając na chwilę do stołu, by się czegoś napić lub dojeść stopniałe lody, które nadal były przepyszne.

Gdy w domu rozbrzmiał dźwięk dzwonka, nie przejąłem się tym. Zapewne wraca pan Park. Mam nadzieję, że nie będzie się śmiał z tego, że wykonuje jakieś dziwne obroty na czworaka, bo tak każe jakaś tam ryba!

W korytarzu za nami powstał chwilowy harmider, a później kompletna cisza. Odwróciłem się, zastając skradającego się w naszą stronę Jimina w połowie kroku. On naprawdę sądził, że mnie wystraszy? Co to za włosy, dlaczego nie mówił, że się przefarbował?! Chwila! Jimin!

Zerwałem się na równe nogi, rzucając się na starszego. Objąłem rękoma jego szyję, wtulając się w niego. Tak mi go brakowało!

– Awww. – Dało się słyszeć jednocześnie jego mamę, jak i ciocię.

– Ty to masz zapłon. – Zaśmiał się, szepcząc mi do ucha, za co od razu oberwał w ramię. – Poza tym strasznie uroczo wyglądałeś bawiąc się z Yeon.

– Tęskniłem. – Wyszeptałem jeszcze, nim odkleiłem się od chłopaka. – Jak tu przyjechałeś?

– Ukradłem samochód .– Odpowiedział konspiracyjnym szeptem.

Otworzyłem szerzej oczy, rozbawiając tym starszego. Spojrzałem na jego uroczo różowe włosy. Sama słodycz!

– Wziąłem od Hobiasza przecież, skąd miałem go wziąć?

On i te jego poczucie humoru. Tak, brakowało mi go. Zaniepokoiłem się, widząc jak uśmiech znika z jego twarzy. Podążyłem za jego wzrokiem, który już nie znajdował się na moich ustach, a nieco poniżej. Czułem jak cała krew odpływa mi z twarzy.

– Jiminnie... – Odezwałem się ledwo słyszalnie.

Jego oczy spojrzały wprost w moje. Jak jego spojrzenie w ciągu tak krótkiej chwili czystej radości mogło przemienić się w smutek. Brawo Jungkook, to wszystko twoja wina.

Nagle na jego twarzy pojawił się uśmiech. Jednak nie ten wesoły... Takiego wyrazu twarzy jeszcze u niego nie widziałem. Pomimo iż całkiem dobrze naśladował on ten wesoły wyraz, w rzeczywistości był jego przeciwieństwem.

– Jest dla mnie jakiś obiad? – Spytał, odwracając się w stronę swojej mamy. – Jestem strasznie głodny.

Po chwili zniknął w kuchni, by następnie pojawić się w jadalni z parującą miską.

– Jungkookie, może też ci nałożyć? – Spytała mnie pani Park.

– Nie trzeba. – Pokręciłem głową. – Nie jestem głodny.

– Żałuj, bo to naprawdę pyszne! – Odezwał się Jimin, po przełknięciu tego co miał w ustach.

Po posiłku wszyscy usiedliśmy w salonie. Heeyeon na zmianę kleiła się do mnie i do Jimina. Po pewnym czasie mała opadła z sił, zasypiając w ramionach swojej mamy. Mogłem swobodnie wtulić się z bok hyunga, który na ten gest objął mnie ramieniem.

Powinienem się cieszyć, że Jimin zachowuje się tak, jakby nic się nie stało. Jednak to było w tym wszystkim najgorsze. Nie było opcji, żeby wewnątrz nie czuł się zraniony śladem na moim obojczyku, który zrobiły usta inne niż jego.

Nawet nie mieliśmy chwili by spokojnie porozmawiać i wyjaśnić całą sytuację, a hyung nawet do tego nie dążył, jakby go to nie obchodziło. On udawał szczęśliwego z powodu mojej bliskości, a ja przeżywałem istne katusze, czując jak zżera mnie poczucie winy. Już naprawdę wolałbym, żeby na mnie nakrzyczał niż zachowywał się tak jak teraz.

Pod wieczór zjawił się pan Park. Był zaskoczony widokiem syna, lecz cieszył się z jego obecności, jak i z mojej. Niestety w tym samym momencie musieliśmy pożegnać się z ciocią Jimina, która z śpiącą córeczką na rękach, wybierała się już do domu. Pan park zaoferował się, że ją podwiezie, lecz odparła, że przyjedzie po nią mąż. Ciekawe jak wygląda wujek hyunga? Jeszcze nie miałem okazji go poznać.

Pan Park po przebraniu się, dołączył do nas, razem z nami zaczynając oglądać film.

– Jungkook, słońce, nocujesz tutaj?

– Tak. – Odparł hyung, nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.

– Tylko zadzwoń do swoich rodziców. Chyba nie chcesz, żeby się o ciebie martwili.

Skinąłem głową, zamierzając to zrobić od razu. Później najpewniej bym zapomniał. Odpuściłem ramiona hyunga, udając się w stronę korytarza. Trochę obawiałem się tej rozmowy. Zadzwoniłem, a mama odebrała po drugim sygnale.

– Jungkook, gdzie jesteś?! – Usłyszałem do razu wściekły ton matki.

Żadnego „Nic ci nie jest?" czy „Wszystko w porządku? Martwiliśmy się."

– Nie nocuję dzisiaj w domu.

Zaczęła się lawina pytań oraz słów, których wolałbym nie słyszeć. Już i tak byłem w kiepskim stanie. Nie potrafiłem się rozłączyć, w milczeniu słuchając wszystkiego co miała do powiedzenia.

Jimin

Wstałem, kierując się w stronę korytarza. Obserwowałem jak przez telefon rozmawia z jednym ze swoich rodziców. A raczej słucha jak ktoś po drugiej stronie mówi. Jungkook milczał, co jakiś czas kuląc się, gdy jego mama podnosiła głos. Miał na tyle głośno ustawioną rozmowę, że część z tego udało mi się usłyszeć.

Sam mając dosyć słów, których mama nie powinna kierować do syna, podszedłem, chwytając telefon młodszego i zakańczając rozmowę. Jungkook spojrzał na mnie zaskoczony, lekko przeszklonymi oczami.

Starałem się nie zjeżdżać wzrokiem niżej niż jego twarz by natknąć się na ślad szpecący ciało MOJEGO króliczka. Już i tak ledwo trzymałem emocje na wodzy. Widziałem, że młodszy chce coś powiedzieć, lecz nie pozwoliłem mu na to, chwytając go za nadgarstek i kierując w stronę salonu.

– Będziemy już iść spać. Jestem trochę zmęczony po podróżny, a Kookie również już pada.

– Oczywiście. Miłych snów. – Życzyli nam rodzice.

Zabrałem Jungkooka na górę do swojego pokoju. Zamknąłem za nami drzwi, następnie pochodząc do szafy.

– Nie masz nic do spania, pożyczę ci coś. – Mówiłem, przeglądając ubrania.

– Jimin...

– Chcesz się pierwszy wykąpać? Poczekaj, poszukam jakiś czystych ręczników. – Wyciągnąłem mu ciuchy na przebranie, po czym udałem się po ręczniki.

– Jiminnie...

– Musisz tylko uważać na temperaturę wody. Kurek jest bardzo czuły i trochę trzeba się namęczyć, żeby nie zamarznąć lub się nie ugotować.

– Jimin! – Poczułem jak jego ręce chwytają moje ramiona i odwracają w swoją stronę.

Spojrzałem na młodszego. Przygryzał trzęsącą się wargę, wyglądając jakby był bliski płaczu. To ja mogłem tak w tej chwili wyglądać, nie on... Jednak już nie miałem siły znowu wymuszać na twarzy uśmiechu.

– Proszę, posłuchaj. Daj i to wyjaśnić.

– Nie trzeba. – Pokręciłem głową.

– To wcale nie tak! – Nadal próbował dojść do słowa.

Wcale nie masz na obojczyku malinki. Wcale nie dotykały cię obce usta. Milczałem, unikając go wzrokiem. Chłopak zaraz sprezentował mi piękne wyjaśnienia. Szczerze mówiąc brzmiały mało przekonująco, jednak jeśli już miałby kłamać, wymyśliłby coś bardziej prawdopodobnego. Nawet zakładając, że jest tak jak mówi. Nie zmienia to faktu, że jakaś laska przyssała się do mojego Jungkooka. To nie sprawia, że ten widok mniej boli.

– Proszę cię. Powiedz coś.

– Skoro nie idziesz się kąpać, to ja pierwszy pójdę.

Wyminąłem go, po chwili zamykając się w łazience. Szybko rozebrałem się, wchodząc po chwili pod prysznic. Stałem pod zimnym strumieniem wody, licząc, ze to pomoże mi ochłonąć. Nie działało. Byłem tak samo wściekły i zawiedziony.

Minęła dłuższa chwila nim w końcu zacząłem się myć. Po doprowadzeniu siebie do porządku, przygotowałem świeży zestaw ręczników dla młodszego. Wyszedłem z łazienki, starając się nie szukać młodszego wzrokiem. Od razu skierowałem się do szafki, na której zostawiłem telefon, na nim skupiając wzrok.

– Możesz iść się umyć. Wszystko masz gotowe w łazience.

Słyszałem jak wstaje z łóżka, a następnie zamyka za sobą drzwi od łazienki. Odetchnąłem głęboko. Zabrałem telefon i położyłem się z nim pod kołdrą. Wyciągnąłem słuchawki z szuflady, wtykając je sobie do uszu. Warknąłem pod nosem, zauważając, że zostawiłem zapalone światło.

Wygrzebałem się spod kołdry i szybko pogrążyłem pokój w ciemnościach. Leżałem ze słuchawkami w uszach, do których nie płynęła żadna muzyka. Nie umiałem się zdecydować, a sądzę, że nawet to nie pomogłoby mi zagłuszyć myśli. Irracjonalnie zamiast się uspokajać, popadałem w coraz większą złość.

W końcu usłyszałem otwierające się drzwi łazienki. Najwyraźniej Jungkook skończył się kąpać. Zacisnąłem usta w wąską linię, czekając aż poczuję uginający się za mną materac. Młodszy wszedł pod kołdrę, wiercąc się przez chwilę.

– Jiminnie...

Czując jego rękę na swoim ramieniu, poruszyłem nim, chcąc pozbyć się dotyku. Prawdopodobnie pochylił się jeszcze w moją stronę, lecz skończyło się na głośnym westchnięciu.

– Naprawdę cię przepraszam. – Odezwał się cicho.

Najwyraźniej widząc słuchawki w moich uszach, zyskał nieco odwagi. Jestem ciekaw czego normalnie bym nie usłyszał. Co powiesz, myśląc, że nic nie słyszę?

– Kocham cię, hyung. Przecież wiesz, że nikt poza tobą mnie nie interesuje. Nie chce nikogo innego. To naprawdę nie moja wina. Nigdy w życiu bym cię nie zdradził.

Ja również nigdy w życiu bym cię nie zdradził. Ale to nie ja dosypywałem soli do kawy mojej koleżanki z pracy, gdy przyszła w sprawach służbowych! Sam jesteś zazdrosny o niemal wszystko co chodzi po tym świecie, a ja mam spokojnie przyjąć do wiadomości to, że jakaś lafirynda próbowała się do ciebie dobierać przez sen?!

– Proszę, wybacz. Nie mogę patrzeć na ciebie, kiedy... Nie złość się już i nie smuć. Naprawdę cię przepraszam.

On naprawdę myślał, że to wszystko minie tak szybko? O nie. Będę się złościł, bo mam powód! Czuje się okropnie zraniony i mam zamiar mu to okazywać! Niech poniesie nieco konsekwencji za swoje zachowanie. Nawet jeśli było to nie do końca z jego winy.

Długa cisza z jego strony oznajmiła mi, że to koniec jego przeprosin i chwili szczerości. Leżałem, próbując zasnąć, chcąc przełożyć rozmyślanie nad tym wszystkim na rano. To jednak okazało się być trudniejszym zadaniem niż przypuszczałem.

Jungkook

Otworzyłem oczy, rozglądając się dookoła. Pokój hyunga... Spojrzałem na miejsce obok. Pusto. Dotknąłem dłonią pościeli. Musiał wstać dużo wcześniej, ponieważ jego połowa była całkowicie zimna. Oczywiście na tyle, na ile mogła przy temperaturach gorącego lata.

Podniosłem się rozglądając po pokoju. Pusto. Nadzieje, że jest w łazience rozwiały się widząc otwarte drzwi i ciemność w środku. Zostawił mnie samego. Westchnąłem smutno. Wstałem z łóżka udając się w stronę swoich wczorajszych ubrań.

Włożyłem na siebie wczorajsze spodnie, lecz z koszulką się wstrzymałem. Spojrzałem w stronę szafy hyunga. Wczoraj nie chciał ze mną rozmawiać. Bo to co wczoraj miało miejsce, nie można było nazwać rozmową. Bardziej stwierdzał fakty, unikając bezpośredniego zwracania się do mnie. Może w ten sposób zmuszę go do jakiejś dyskusji.

Po co on w ogóle chciał bym tu nocował?! Udawał, że wszystko jest w porządku, po części mnie ignorując. Na sam wieczór totalnie olał moją obecność, najpewniej mając chęć bym jak najszybciej zszedł mu z oczu. Co dzisiaj mnie czeka? Kolejny dzień ignorowania, udawania, że nic się nie stało czy może w końcu ze mną porozmawia jak człowiek? Już naprawdę wolałbym jakiś wybuch złości z jego strony.

W swoich szortach i jego koszulce zszedłem na dół. Kroczyłem ostrożnie, rozglądając się w poszukiwaniu żywej duszy. Wszystkich zastałem w jadalni przy stole. Która godzina? Długo spałem? Chyba nie było jeszcze tak źle, ponieważ wszyscy byli w trakcie śniadania, a nie już po nim.

– Dzień dobry, skarbie. – Przywitała mnie mama hyunga. – Siadaj, a ja zaraz przyniosę ci śniadanie.

Jego tata również się ze mną przywitał, lecz mniej wylewnie od swojej żony. Jimin jedynie uśmiechnął się do mnie, lecz nie był on szczery. Chwilę dłużej zatrzymał wzrok na mojej, a właściwie na swojej koszulce. Czyli nadal udajemy, że nic się nie stało.

Po tym co zaprezentował mi hyung, poranek wyglądał tak jak przypuszczałem. Rozmawiał ze mną, lecz nie robił tego jeśli nie musiał. Przytulał mnie, uśmiechał się, lecz było to wymuszone. Starałem się nie okazywać tego jak bardzo mi z tym wszystkim źle. Nie chciałem, żeby świetna gra Parka Jimina przed jego rodzicami, poszła na marne.

– Będziemy się chyba już zbierać. – Powiedział, wstając z kanapy. – Trochę drogi mamy, a jeszcze musimy zawitać do domu Jungkooka.

Spojrzałem na zegar. Rzeczywiście, jeśli chcieliśmy wrócić do domu jeszcze dzisiaj, powinniśmy niedługo ruszać. Również podniosłem się z kanapy. Zaczęliśmy żegnać się z jego rodzicami. W końcu trafiliśmy do samochodu Hoseoka.

Jimin bez słowa ruszył w stronę mojego domu. Milczałem, nie będąc w stanie sam zacząć rozmowy. W ciągu kilkunastu minut, podczas których dotarliśmy pod mój dom, jedynym dźwiękiem jakie słyszeliśmy były piosenki z radia.

Dotarliśmy na miejsce.

– Idziesz ze mną czy czekasz w samochodzie? – Spytałem niepewnie.

Nic mi nie odpowiedział. Odpiąłem pasy, po chwili wysiadając z auta. Gdy go okrążyłem, drzwi od strony kierowcy również się otworzyły. Czyli jednak idziesz ze mną. Naprawdę tak ciężko się do mnie odezwać?

Udałem się do domu. Przemacałem kieszenie mając nadzieję, że znajdę w nich klucz. Pusto. Musiałem użyć dzwonka. Otworzyła mi mama. Widziałem jej zdziwione i nieprzyjemne spojrzenie skierowane w stronę hyunga.

– Będę się już zbierał. Od poniedziałku szkoła, a chciałbym się jeszcze dzisiaj wyspać, by jutro się jeszcze pouczyć. – Wymyśliłem coś na poczekaniu.

Ruszyłem w stronę schodów, a Jimin za mną.

– Nie zostaniesz na obiedzie?

Zatrzymałem się, biorąc głęboki wdech. Musiała specjalnie użyć liczby pojedynczej, prawda?

– Skarbie, idź po rzeczy. Dobrze?

To zabolało. Zwróciłeś się tak do mnie, jedynie po to by zrobić na złość moim rodzicom. Tak swoją drogą, po raz pierwszy nie widziałem u niego starań by się im przypodobać. Najwyraźniej aktualnie przejmował się czymś innym niż opinią moich rodziców. Udałem się na górę, chcąc jak najszybciej stąd wyjść. Mam nadzieję, że się nie pozabijają. Z góry udało mi się jeszcze usłyszeć początek ich rozmowy.

– Myślałam, że nie dostałeś urlopu w pracy.

– Przyjechałem na weekend odwiedzić rodziców. – Odparł, tym razem siląc się na uprzejmy ton.

– Co to za kolor na głowie?

– Co ja pani takiego zrobiłem?

Oho, muszę naprawdę się pospieszyć. Szybko udałem się do swojego pokoju, w pośpiechu pakując do niej wszystkie potrzebne rzeczy. Po kilku minutach byłem już z powrotem na dole.

Jimin miał minę typu „to źle, że kocham pani syna i chce dla niego jak najlepiej?", a przynajmniej w normalnych okolicznościach mogłaby to oznaczać. Mama natomiast wyglądała na niego skonsternowaną, lecz nadal lekko niezadowoloną.

Hyung widząc mnie, przejął ode mnie torbę, kierując się w stronę samochodu. Przed wyjściem oczywiście pożegnał się z moimi rodzicami. Spojrzałem na mamę.

– Dzwoń do nas częściej. Powodzenia podczas nauki do egzaminów. Dasz sobie radę. – Powiedziała już z tym matczynym uśmiechem.

– Dobrze. Kocham cię, mamo.

– Ja ciebie też synku. Odwiedź nas, kiedy będziesz miał chwilę.

Chociaż pożegnanie wyglądało normalnie. Pożegnałem się jeszcze z tatą, po czym udałem się do czekającego na mnie hyunga. Wsiadłem do samochodu, który ruszył nim zdążyłem zapiąć pasy. Coś czuje, że to będzie naprawdę długa droga.

Milczałem, co jakiś czas zerkając w stronę hyunga. Jechał patrząc przed siebie z lekko zmarszczonymi brwiami i zaciśniętą szczęką. Naprawdę był zły i to z mojego powodu. Przygryzałem nerwowo wargę, wyglądając za okno, zastanawiając się jak powinienem naprawić naszą obecną sytuację.

– Jimin... Przepraszam. Naprawdę tego nie chciałem.

Zero reakcji.

– Przecież to naprawdę nie moja wina.

Ciekawe czy w ogóle mnie słuchał?

Droga mijała, a moje poczucie winy rosło z każdą chwilą, podobnie jak cisza między nami. Jeszcze kilka razy próbowałem nawiązać między nami jakąkolwiek rozmowę, przepraszać go, lecz on cały czas mi nie odpowiadał.

Im bliżej Seoul się znajdowaliśmy tym pogoda na drodze robiła się coraz gorsza. Do zmroku jeszcze trochę nam pozostało, a już teraz zrobiło się dość ciemno przez ciemne chmury, które przesłaniały całe niebo.

Zacząłem jednocześnie zauważać, że z czasem prędkość, którą jechaliśmy również zaczęła się zwiększać. Czyżby to rosnąca złość hyunga wychodziła na zewnątrz? Naprawdę nie miałem nic przeciwko by na mnie nakrzyczał, jednak wolałbym to odłożyć, aż wrócimy do domu. Miałem lekkie obawy co do tego, jeśli ta kumulująca się złość miała wypłynąć na wierzch akurat podczas naszej jazdy samochodem. 

Żałowałem, że nie mam prawa jazdy, bo w tym momencie czułbym się o wiele pewniej, gdyby Jimin znajdował się na miejscu pasażera.

Spoglądałem za okno, obserwując szybko przemijający krajobraz. Przełknąłem ciężko ślinę, czując coraz szybciej bijące serce.

– Hyung, możesz zwolnić? – Odważyłem się w końcu odezwać.

Nadal jechał z wzrokiem utkwionym w jezdnię, jednak wciąż o wiele za szybko.

– Jimin, ja naprawdę cię przepraszam. Proszę powiedz coś.

– Jungkook...

– Tak? – Spojrzałem na niego z nadzieją.

– Nie odzywaj się do mnie. – Wysyczał.

Zamknąłem się, czując łzy wzbierające się w moich oczach. Odwróciłem wzrok w stronę okna, lecz to również nie był zbyt dobry pomysł. Mijające drzewa znacznie za szybko znikały z mojego pola widzenia.

Ja chcę tylko cało dojechać do domu. Chcesz nas pozabijać w ramach zemsty na mnie?!

_______________________________

No i się porobiło. Ale może nie będzie tak najgorzej? Czy jednak Jimin postanowi dłużej gniewać się na swojego króliczka? O ile wgl cało dotrą do Seoul XD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top