Rozdział 19

Oj Jimin, jeśli nie Jungkook, to chyba czytelnicy nie pozwolą ci wyjechać :p

______________________

Jungkook

Miałem już naprawdę dość. Coraz bardziej żałuję, że chodzę na zajęcia z tańca. Nie sądziłem, że Hoseok to taki potwór! Plus tego był taki, że poprawię swoją kondycję. Minus taki, że w końcu padnę na zawał podczas tych lekcji.

– No to widzimy się na przyszłych zajęciach.

Ta, a wcześniej na lekcji wychowania fizycznego. Wszyscy pożegnali się z nauczycielem i skierowali do szatni. Pocieszała mnie myśl, że nie tylko ja byłem taki wykończony. Nim zacząłem się przebierać, spojrzałem na telefon. Nie odpisał.

Przebierałem się, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Sam byłem dzisiaj dość zajęty, ale hyung również okazał się być niezbyt rozmowny. Odpisywał mi krótko, czasami zostawiając wiele niedopowiedzeń. Nie powinienem mu mieć tego za złe, na pewno miał dużo pracy. Jednak chciałem go już zobaczyć i usłyszeć.

Przez te wszystkie dodatkowe zajęcia siedziałem w szkole codziennie niemal do godzin wieczornych. Jeśli Jimin miał pierwszą zmianę, spędzaliśmy razem popołudnie. Jeśli pracował na druga zmianę, okazję do wspólnego towarzystwa mieliśmy dopiero późnym wieczorem.

Drogę ze szkoły na przystanek pokonywałem z Taehyungiem, podobnie jak pierwsze dwa przystanki. Później on musiał się przesiąść w inny autobus. Dzisiejszą drogę pokonywaliśmy w ciszy, będąc zbyt zmęczonym by rozmawiać. Na koniec pożegnaliśmy się krótko, po czym każde osobno zaczęło zmierzać do swojego domu.

Stanąłem w miejscu, docierając pod schody w budynku. Nie... Nie. Nie! Jeśli nie naprawią tej windy, to Jimin za każdym razem po lekcjach tańca będzie mnie wnosił na górę!

Po dostaniu się na odpowiednie piętro, wszedłem do mieszkania. Rzuciłem torbę na bok, rozbierając się. W mieszkaniu unosił się wspaniały zapach. Jimin coś ugotował? Szedłem śladem tego zapachu, przy okazji zauważając, że w całym mieszkaniu panuje półmrok.

Zaniemówiłem trafiając do jadalni. Stałem w miejscu, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Spojrzałem na hyunga, który spoglądał na mnie niepewnie.

– Hyung... Z jakiej to okazji?

Nie mogłem przestać wpatrywać się stół zasłany obrusem, przystrojonym w kwiaty i palące się świeczki, jedyne źródło światła oraz na parujące jedzenie i wino.

– To już nie mogę przyrządzić romantycznej obiadokolacji swojemu mężczyźnie?

– Daj mi dwie minuty, wezmę szybki prysznic i już jestem.

Skinął głową, a ja natychmiast pognałem do łazienki, wcześniej biorąc jakieś świeże ubrania. Spokojnie mogę nazwać ten prysznic, najszybszym w moim życiu. Nie bawiłem się w dokładne suszenie. Ubrałem się i z wilgotnymi włosami wróciłem do jadalni.

Widziałem jak Jimin stojąc do mnie tyłem pochłania na raz cały kieliszek wina. Denerwuje się czymś? Coś się stało? Hyung po chwili odwrócił się w moją stronę, przywdziewają na twarz uśmiech.

– Zapraszam. – Powiedział, odsuwając jedno z krzeseł.

Usiadłem na nim, a Jimin pomógł mi się przysunąć do stołu. Poczułem się niczym księżniczka, mając jedynie nadzieję, że teraz się nie rumienię. Moich uszu dobiegły delikatne dźwięki muzyki. Mam najlepszego chłopaka na świecie!

– A teraz powiedz szczerze, z jakiej to okazji? Zapomniałem o czymś?

– Króliczku, o niczym nie zapomniałeś. – Zapewnił mnie.

No dobrze, załóżmy, że ci wierzę.

– To może najpierw toast, za nas?

Uśmiechnąłem się, chwytając lampkę wina. No i rozpoczęła się kolacja. Hyung był wyjątkowo mało rozmowny, lecz często posyłał mi czułe spojrzenie. Trochę zdziwiłem się, kiedy podczas niemal całego posiłku nie uraczył mnie żadnym podtekstem czy innym gestem, mającym zasugerować mi, gdzie skończy się ta kolacja, chociaż i tak to wiedziałem.

– Chcesz mnie upić? – Zaśmiałem się, kiedy dolewał mi kolejną porcję wina.

– Daj spokój, winem nie da się upić.

– Ta, jasne. – Mruknąłem, na co on się zaśmiał.

Czułem, że byłem już lekko wstawiony. W końcu sami w niedługim czasie opróżniliśmy całą butelkę. Jedno musiałem przyznać, wybrał naprawdę świetnie wino. Jeszcze żadne mi tak nie smakowało. Boję się tylko, że nie należało do tanich, co sugerowała mi nazwa. Będę to musiał sprawdzić. Chociaż nie, po co mi to wiedzieć. Jednak...

– Wiesz, że gdybyś zaserwował mi jakieś najtańsze wino z sklepu pod blokiem, to ta kolacja byłaby równie wspaniała. – Zwróciłem mu uwagę.

– Moje słońce zasługuje na wszystko co najlepsze.

– Przestań, bo się zarumienię!

– Za późno. – Powiedział zadowolony. – Już dawno nie widziałem u ciebie tych słodkich rumieńców.

Głupek! Kończyłem jedzenie, popijając wino. Jimin zamilkł, uciekając wzrokiem w stronę talerza lub dłoni, trzymanych na swoich kolanach. Jadłem, coraz bardziej zauważając jego spięcie. Mimowolnie moje serce przyspieszyło swój rytm.

– Jungkook, ja... Chciałbym ci o czymś powiedzieć.

Przełknąłem ciężko przeżuwany kęs. Wiedziałem, że to wszystko ma jakieś drugie dno. Zerwie ze mną? Nie, inaczej nie byłoby tej całej kolacji. Nie miałem pojęcia, co takiego może chcieć mi powiedzieć. Jednak intuicja podpowiadała mi, że to nic dobrego.

Milczałem, czekając aż w końcu przekaże mi nowinę. Ani przez chwilę nie spojrzał w moją stronę.

– Jimin. – Ponagliłem go, samemu nie będąc już w stanie wytrzymać.

– Ja... Dostałem się na dwumiesięczne szkolenie do Stanów.

Przez pewien czas siedziałem nieruchomo. Sens jego słów strasznie powoli do mnie docierał. Szkolenie. Gdzie? Na ile?! Jakie, kurwa, szkolenie?! Pochyliłem się lekko, zaczynając pocierać dłońmi twarz. Oparłem ręce na stole, chowając twarz w dłoniach.

– Jungkook... – Odezwał się niepewnie.

Co ja właściwie miałem mu powiedzieć? Mam się cieszyć, bo to zapewne duża szansa dla niego? Mam udawać, że dwa miesiące rozłąki wcale mnie nie martwią? Bo przecież to się właśnie z tym wiąże, dlatego tak bał mi o tym powiedzieć, dlatego urządził tą całą kolację, chcąc od początku załagodzić sytuację.

Wyprostowałem się, lecz nadal nie potrafiłem powiedzieć nic sensownego. Rozglądałem się dookoła, szukając odpowiednich słów.

– Jungkookie, proszę. Nie denerwuj się. – Powiedział nieco drżącym głosem.

– Nie denerwuje się. – Odparłem spokojnie.

– Wypchnąłeś językiem policzek, oczywiście, że się denerwujesz.

No świetnie... Wziąłem głęboki wdech, starając się uspokoić.

– Kiedy się dowiedziałeś?

– Dzisiaj w pracy.

Zaczął mi opowiadać o tym jak dowiedział się o szkoleniu i o tym jak prawdopodobnie przegapił moment, kiedy już wcześniej o nim wspominali. Przyznał się, że ani wtedy, ani początkowo dzisiaj za bardzo nie słuchał.

– Kiedy wylatujecie?

– Za miesiąc. Ale ja jeszcze nie potwierdziłem uczestnictwa.

Spojrzałem na niego zdziwiony.


Jimin

Nie podobał mi się jego wzrok. Nie podobała mi się ta cała sytuacja.

– Jak to jeszcze nie potwierdziłeś uczestnictwa? To jedziesz czy nie?

– Dostałem się, wszyscy już potwierdzili, ale ja... chciałem porozmawiać o tym z tobą.

Widziałem jak bierze kolejny głęboki wdech. Zacisnąłem dłonie w pięść, kuląc się nieco. Wybuch bomby?

– Jimin, proszę nie mów, że to ja mam tą decyzję podjąć? – Spojrzał na mnie. – Nie stawiaj mnie w takiej sytuacji! To jest zbyt ważna decyzja, musisz ją sam podjąć! To ciągnie za sobą zbyt duże konsekwencje i zyski, Jimin. Ty sam musisz o tym zadecydować.

Mimo że starał się zachowywać spokojnie, widziałem jak to wszystko na niego wpływa.

– Ja chciałem znać tylko twoje zdanie.

– Jimin, jakie ja mogę mieć zdanie na ten temat?! – Przymknąłem nieco oczy, słysząc jego krzyk. – Gratulacje!

Wstał, omal nie przewracając krzesła. Minął mnie bez słowa, wychodząc z jadalni. Po chwili słyszałem zatrzaskujące się drzwi sypialni. Skąd ja wiedziałem, że ta oaza spokoju, wybuchnie słysząc o tym? Nie wiem, ale po prostu to wiedziałem.

Wstałem i zacząłem sprzątać po kolacji. Wynosiłem puste talerze do kuchni. Nie zapaliłem światła, wiedząc, że nie poczułbym się w cale lepiej. Ten półmrok zdawał się działać w pewien sposób kojąco. Po chwili stół w jadalni wyglądał tak jak zawsze.

Spojrzałem na naczynia leżące w zlewie. Odkręciłem wodę. Z rosnącą gulą w gardle zacząłem zmywać. Przygryzając dolną wargę, patrzałem jak drżące ręce próbując wyczyścić resztki jedzenia z naczyń. Brałem głębokie wdechy, starając się nie dopuścić do tego, by tama, która to wszystko jakoś trzymała, nagle puściła.

Usłyszałem za sobą kilka kroków. Nie przestałem myć naczyń, jedynie mocniej zacisnąłem zęby na dolnej wardze.

– Przepraszam cię. – Usłyszałem jego szept, wraz z rękoma oplatającymi moje ciało.

Czułem jak jego czoło opiera się o mój kark.

– Przepraszam, że krzyczałem. Zostaw to. – Poprosił.

Nadal dzierżyłem gąbkę w swojej dłoni i myłem ten talerz jakby to był najważniejszy cel w moim życiu.

– Jiminnie, zostaw. – Jego ręka powędrowała w stronę kranu, zakręcają wodę, a następnie odbierając mi gąbkę. – Jiminnie, proszę.

Zaczął delikatnie odwracać mnie w swoją stronę. Natychmiast wtuliłem się w niego, chowając twarz w jego torsie. Słyszałem mocne bicie jego serca.

– Przepraszam, że tak zareagowałem. – Ucałował mnie w czubek głowy. – Zaskoczyłeś mnie. Ale naprawdę ci gratuluje. Takie szkolenie to na pewno coś wielkiego.

– Jeszcze nie podjąłem decyzji. – Wyszeptałem.

– Jimin, nie patrz na mnie. Patrz na to ile dzięki temu możesz zyskać. A dwa miesiące to przecież nie tak długo. Przecież będziemy mogli pisać do siebie, widzieć się na chatcie. To naprawdę nie takie złe. – Próbował mnie pocieszyć. – Ale oczywiście to twoja decyzja. Przemyśl to dobrze, ale proszę, nie patrz zbytnio na mnie. Będę miał wyrzuty sumienia, jeżeli zmarnujesz taką okazję tylko z mojego powodu. Nie rób mi tego.

Przytuliłem go mocniej. Ja naprawdę nie wiedziałem co powinienem zrobić.


Jungkook

Ten poranek nieco różnił się od każdego innego. Chociaż nie mogę powiedzieć, że to wyłącznie wina Jimina. Podczas śniadania, jak i całego wspólnego pobytu w domu przed naszym wyjściem, zamieniliśmy może trzy słowa. Ogólnie rzecz biorąc atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić łyżką. On niewiele mówił, a ja sam nie miałem ochoty na rozmowę.

Bez żadnych czułości pożegnaliśmy się krótkim „cześć", po czym każde poszło w swoją stronę. Dzisiejszy dzień ogólnie należał do pechowych. Niemal spóźniłem się na autobus, a jak jednak udało mi się na niego zdążyć, to po drodze miał jakąś awarię i musieliśmy czekać na zastępczy autobus. W szkole oczywiście zjawiłem się po dzwonku. Pierwszą lekcją było wychowanie fizyczne z Hoseokiem, więc już mogłem szykować się na opierdziel, jak to śmiałem spóźnić się na lekcję.

Opierdziel jakimś cudem mnie ominął, jednak jak się okazało, zapomniałem spodenek z domu, więc czekały mnie dwie godziny samotnego siedzenia na ławce. Z pewnej strony cieszyłem się z tego. Byłem w takim humorze, że ostatnie na co miałem ochotę, to ćwiczenie i jakakolwiek gra zespołowa.

– Jungkook, możesz do mnie podejść. – Usłyszałem głos Hoseoka, który nie spuszczał wzroku z ćwiczących uczniów.

Oho, czyli jednak opierdziel na spóźnienie? Wstałem z ławki i podszedłem do nauczyciela.

– Co się stało? – Spytał, nie spoglądając na mnie.

– Autobus miał awarię i w dodatku...

– Wiesz, że nie o tym mówię. – Przerwał mi. Przeniósł swój wzrok, w którym wyczuwałem nutę troski, na moją osobę. – Widzę, że jesteś jakiś przybity. Ten półmózg Jimin znów coś narozrabiał?

– Można tak powiedzieć. Słyszał hyung, że dostał się na szkolenie?

– Nie. Jakie szkolenie? – odparł. – Zamiana! – Krzyknął w stronę uczniów.

– Za dużo to też w sumie nie wiem. Z pracy, więc pewnie coś związanego z grafiką. A poza tym dwumiesięczne w Stanach, tyle wiem. – Powiedziałem, opuszczając wzrok na podłogę.

Słyszałem jego ciężkie westchnięcie.

– No to rzeczywiście ciężka sprawa. Rozmawialiście o tym.

– Rozmową bym tego nie nazwał. – Powiedziałem nieśmiało.

– Chcesz, żeby leciał?

Dlaczego on zadaje takie ciężkie pytania?

– I tak i nie. Wiem, że to dla niego naprawdę duża okazja i tylko głupi by nie skorzystał, dlatego cieszę się, że udało mu się dostać na takie szkolenie. Jednak... To dwa miesiące i to w dodatku przynajmniej dziewięć i pół tysiąca kilometrów rozłąki. Ale jeśli naprawdę chce tam lecieć i nie zrobi tego tylko ze względu na mnie, będę czuł się winny.

Milczenie zapadło na jakiś czas między nami.

– Hyung może wyciągnąłby go na miasto i szczerze z nim porozmawiał? – Poprosiłem ostrożnie. – Jeśli chce jechać to niech jedzie czy tam leci. Ja wytrzymam.

– Jak dzisiaj pracuje?

– Do południa.

– Więc koło wieczora możecie się mnie spodziewać. – Powiedział, puszczając mi dyskretnie oczko.

Podziękowałem, po czym zająłem swoje poprzednie miejsce. Humor mi się nieco poprawił, jednak nadal nie był on zbyt dobry. Hoseok hyung i Jimin porozmawiają i dopiero po tym będę widział czy się martwić czy nie.


Jimin

Jungkook jak zawsze wrócił późno ze szkoły, ze względu na te wszystkie dodatkowe zajęcia. Kiedy w końcu zjawił się w domu, czekałem na niego z przygotowanym obiadem. Między nami panowała dziwna atmosfera, podobna do tej z rana. Ja trochę bałem się odzywać, obawiając się, że tylko pogorszę tym swoją sytuację. On natomiast chyba nie miał ochoty do rozmowy.

Po posiłku, postanowiłem pozmywać, Jungkook w tym czasie gdzieś się ulotnił. Przechodząc przez salon widziałem młodszego siedzącego na kanapie. Kątem oka rzuciłem mu tęskne spojrzenie, po czym dalej kierowałem się w stronę gabinetu, do którego zmierzałem.

– Jiminnie. – Zatrzymał mnie jego głos. – Nie przyjdziesz do mnie?

Trochę mi ulżyło słysząc jego pytanie. Czyli nie jest aż tak źle. Cofnąłem się i zająłem miejsce na kanapie tuż obok niego. Jungkook zaczął przekręcać nas tak, że ostatecznie wylądowałem, leżąc na nim. Z głową opartą o jego tors, wsłuchiwałem się w spokojne bicie serca. Gdy jego ręce czule mnie objęły, poczułem przyjemne ciepło rozchodzące się po moim ciele.

Zachowujemy się jakby wszystko było w porządku, ale tak nie jest. Czułem to. Jednak żadne z nas nie chciało o tym mówić. Tylko że chyba naprawdę powinniśmy o tym porozmawiać. Jeśli jednak zdecyduje się na to szkolenie, to do końca tygodnia muszę dać znać. Firma musi pozałatwiać wszystkie formalności do czasu wyjazdu.

– Jiminnie. – Usłyszałem, na co podniosłem wzrok.

Widziałem piękny dziubek, który upominał się o pocałunek. Podniosłem się nieco wyżej by móc dosięgnąć jego ust. Nasze wargi muskały się w leniwych pocałunkach. Jęknąłem niezadowolony, słysząc dzwonek do drzwi.

– Idź, otwórz. To pewnie ktoś do ciebie.

– Nikogo nie zapraszałem, nie będę otwierał. – Powiedziałem, chcąc jak najszybciej wrócić do przerwanej, czynności.

– Jimin, nie zachowuj się jak dziecko. Idź otwórz drzwi.

– Dobrze, tatusiu. – Mruknąłem, ostatni raz całując przelotnie jego usta.

Podniosłem się ociężale, po czym ruszyłem w stronę drzwi. Miałem zamiar z widocznym grymasem na twarzy przywitać niezapowiedzianego gościa. Zdziwiłem się widząc przed sobą Hobiego.

– Co ty tu...

– Ubieraj się księżniczko i idziemy się rozluźnić na miasto. – Przerwał mi, wchodząc do środka.

– Co? Jakie miasto?

– Nie marudź, tylko wciskaj się w kurtkę i wychodzimy.

O czym on mówił? Nigdzie nie idę.


Jungkook

Gdy Jimin zszedł ze mnie, spojrzałem w stronę zegara. Trochę wcześniej niż się umawialiśmy. No nic. Podniosłem się z kanapy, ruszając w stronę przedpokoju. Stanąłem, opierając się o ścianę. Przyglądałem się jak ChimChim próbuje się wymigać z wyjścia. Zapewne obawia się, że znowu będę zły, że gdzieś wychodzi lub po prostu chce dokończyć to co zaczęło się na kanapie.

– Idź. – Powiedziałem spokojnym głosem.

Widziałem jak spogląda na mnie niepewnym wzrokiem. Hoseok jednak postanowił wykorzystać chwilę i ściągnął z wieszaka jego kurtkę i wręczył mu ją. Już chciał otwierać usta by coś powiedzieć, lecz przeszkodził mu dzwonek do drzwi. Oho, no to się zgrali w czasie.

Hoseok jako, że stał najbliżej drzwi, był na tyle miły i je otworzył. Widziałem to chwilowe zdezorientowanie na twarzy Tae, lecz był to zaledwie ułamek sekundy.

– Wy jeszcze tu? – Spytał, dobrze rozeznając się w sytuacji. – ChimChim, hop na zewnątrz.

Chłopaki przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Ostatecznie Hoseok wyciągnął Jimina poza dom i to w dodatku bez dania mu możliwości na dopieszczenie wyglądu co zajęło by pewnie kolejną godzinę. Podziwiam. Taehyung rozebrał się i spojrzałem na mnie pytająco.

– Umawialiście się czy jak, że oboje wpadliście z takim wyprzedzeniem?

– Lepiej mów o co chodzi. Dlaczego wyganiasz Jimina z domu?

Przeszedłem z przyjacielem do salonu. Zaprosiłem go, ponieważ chciałem mu się wygadać. Lecz teraz gdy miał nadejść ten moment, obawiałem się to zrobić.

– Chcesz coś do jedzenia.

– Wyciągaj coś do picia z zapasów Jimina, bo widzę, że coś ciężko będzie szła ta rozmowa.

Miałem zaprzeczyć, lecz chyba to rzeczywiście był dobry pomysł. Udałem się do kuchni i wyciągnąłem kilka butelek piwa. Hyung nie powinien się obrazić. Zaniosłem cały asortyment, wracając się jeszcze po jakieś przekąski. W końcu siedzieliśmy razem na kanapie. W tle grał telewizor, który pilnował by między nami nie zapadła niezręczna cisza. Otworzyliśmy po butelce, na lepszy początek.

– Gdzie Hoseok hyung wyciągnął Jimina? – Spytał, a ja cieszyłem się, że od razu nie ciągnie mnie za język.

– Początkowo sądziłem, że pójdą na piwo czy coś w tym stylu. Jednak Hoseok chyba najpierw zabierze go na zakupy do centrum handlowego, a później ewentualnie na jakieś piwo.

Widziałem jego zdziwiony wzrok.

– Hyung to istna zakupowa bestia. Uwielbia zakupy. Gorzej niż z dziewczyną...

– Skąd wiesz, skoro żadnej nie miałeś?

– Miałem!

– Gimnazjum się nie liczy. Poza tym, w sumie hyung wygląda na takiego. Nosi się w samych markowych ciuchach.

Wzruszyłem ramionami. Nigdy nie zwracałem na to uwagi. Wierzyłem, że zna umiar i przez te zakupy nie skończymy bez dachu nad głową, bo o lodówkę dla bezpieczeństwa to ja się troszczyłem.

– Tak w ogóle to w szkole chciałeś mi coś powiedzieć, ale mówiłeś, że to nie rozmowa na teraz. Hm? – Spytałem, wiedząc, że chce mi przekazać jakieś dobre wieści.

Ja z tymi swoimi, na granicy dobrych i nie dobrych, wolałem zaczekać.

– Właśnie! – Podskoczył zadowolony. – Poznałem jedną dziewczynę. To znaczy, tak jakby poznałem, ale jest świetna!

Uśmiechnąłem się, wiedząc jak entuzjazm się aż z niego wylewa.

– A jak tak jakby ją poznałeś?

– Poznaliśmy się na chatcie.

Moje usta wykrzywiły się w mały grymas, co oczywiście nie uszło jego uwadze.

– Tae, a skąd wiesz, czy to nie jakiś stary pedofil chcący cię wykorzystać?

– Wiem, że każdy leci na mój tyłek. – Powiedział, na co ja wywróciłem oczami. – Ale nie masz się czego obawiać. A raczej ja nie mam. To nie tak, że widziałem jej zdjęcie i już wierze, że to ona. Rozmawialiśmy również przez video chat. To raczej już ciężko byłoby podrobić.

Ma rację.

– I wiesz jaka laska! Ale nie jest pustą lalą jak te u nas. Jest mądra, chyba nawet mądrzejsza ode mnie.

– Tae, to raczej nie jest trudne zadanie. – Powiedziałem, po czym oberwałem w ramię. – Dobra, sorka. Ale w sumie to fajnie, że kogoś sobie znalazłeś. Widzieliście się już?

– Jeszcze nie. Ale raczej w najbliższym czasie się to zmieni. Wiem, że teraz ma dużo nauki i nie chciałem naciskać.

– Cieszę się i mam nadzieję, że okaże się naprawdę fajną dziewczyną.

Taehyung pomimo swojej dziwności to naprawdę dobry chłopak. Zasługuje na kogoś dobrego, a nie pierwszą lepszą, która rzuci go, gdy jej się znudzi. Nie chciałem, żeby cierpiał. Westchnąłem, wierząc w udany przyszły związek przyjaciela. Wznieśliśmy toast, po czym otworzyliśmy następną butelkę.

Przez pewien czas rozmawialiśmy o zwykłych pierdołach. Jak gdyby sam Tae chciał odwrócić moją uwagę od momentu, w którym w końcu zada to pytanie.

– To... – Zaczął przeciągle. – Rozumiem, że chciałeś ze mną o czymś porozmawiać.

– Wczoraj, gdy wróciłem do domu, Jimin czekał na mnie z romantycznym obiadem. – Powiedziałem z lekkim uśmiechem na to wspomnienie. – Było prawie jak w filmach. Świece, wino...

– Słuchaj, jeśli chciałeś się pochwalić, jak kończy się taki obiad to...

– A na koniec tego powiedział, że wylatuje na dwa miesiące do Stanów. – Przerwałem mu, kontynuując.

– Co? – Wydukał krótko z niedowierzaniem.

– Może nie całkiem tak to powiedział. Widzę, że nie wie co robić, a ja nie wiem co mu doradzić.

Zacząłem naświetlać mu całą sytuację. Szczerze mówiąc za każdym razem, gdy miałem okazję to powtarzać, czułem coraz większy mętlik w głowie. Trochę głupio było mi obarczać przyjaciela swoimi problemami. Wiedziałem, że mógł się czuć nieco zakłopotany. Jednak liczyłem na jego pomoc.

– I co sądzisz? – Spytałem w końcu.

– Ciężka sprawa. Będąc szczerym to nie chce niczego ci doradzać, żebyś później nie zwalał na mnie winy. Musisz sam decydować.

– Tae. – Jęknąłem niezadowolony z odpowiedzi. – Przecież jak go nie puszczę, albo jak tam nie pojedzie, to zeżre mnie poczucie winy, że go ograniczam i przeze mnie nie może się rozwijać. Ale jeśli tam pojedzie to jak ja wytrzymam te dwa miesiące bez niego. Przecież będzie tak daleko! A jak coś mu się tam stanie? Przecież dobrze wiesz co się tam dzieje.

– Co się dzieje?

– Nie wiem, ale jak coś się zadzieje i coś mu się stanie?

– Jungkook, nie zachowuj się ja paranoik. Boisz się, że cię tam zdradzi? – Spytał wprost.

Zmarszczyłem brwi.

– Oczywiście, że nie... Nie.

– Jimin hyung może wydaje się być dupkiem, ale nie takim idiotą, by ranić cię w ten sposób.

On musiał przynajmniej raz na piętnaście minut go obrazić, prawda?

– Pomyśl chwilę i powiedz mi, co mu powiesz jak wróci. Tylko uda ci się ograniczyć do dwustu pięćdziesięciu słów?

Pacnąłem go w ramie.

– Ufam ci i poprę każdą twoją decyzję. Cokolwiek zadecydujesz, to między nami niczego nie zmieni.

Obiecuje, że z mojej strony tak będzie.


Jimin

Westchnąłem ciężko. Tak naprawdę bałem się trochę, że przyjaciel wyciągnie mnie na jakąś imprezę do miasta, na którą tak naprawdę nie miałem najmniejszej ochoty. Okazało się jednak, że Hobiasz zna mnie naprawdę dobrze. Nieco rozweseliłem się, widząc, że zmierzamy w stronę centrum handlowego. Uśmiechnąłem się rozbawiony pod nosem.

– To gdzie najpierw? – Spytał, gdy już znaleźliśmy się w środku.

– Hobi, powiesz mi o co chodzi?

– Oj, cicho i ciesz się zakupami. Dlaczego musisz wszystko psuć?

– Bo zdaje sobie sprawę, że jest w tym jakieś drugie dno.

Widziałem jak Hoseok nagle powstrzymuje śmiech.

– Co się tak rozbawiło?

– Przypomniał mi się odcinek SpongeBoba, gdzie Skalmar mówi „Zaraz dojdę do sedna tej sprawy!", a SpongeBob na to „Chyba sepowierzchni."

Moje czoło zaliczyło soczystego facepalma, chociaż nie mogłem powiedzieć, że mnie to nie rozśmieszyło. Z kim ja się zadaje?

– A tego nie powiedział Patryk? – Poprawiłem. 

– Może. Ale wydaje mi się, że SpongeBob.

Nie zastanawiając się dłużej oboje udaliśmy się na polowanie na okazję do sklepów. Udało mi się odciągnąć umysł od ostatnich zmartwień. Tak, zdecydowanie te bluzki w pastelowych kolorach oraz nowa bielizna znacznie poprawiła mi humor. Po kilku godzinach polowań, usiedliśmy w jednej z kawiarni.

– Nie wierzę, że zaciągnąłeś mnie do sklepu z bielizną i jeszcze kupiłeś w mojej obecności TAKĄ bieliznę. – Zaczął marudzić.

– Nie narzekaj, nie kazałem ci patrzeć jak przymierzam.

– Nigdy w życiu bym się na to nie zgodził!

– Mhm, ta, chciałbyś. – Powiedziałem, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.

Takie widoki zarezerwowane się tylko dla mojego króliczka.

– Powiesz mi co cię męczy? – Spytał chwilę po tym jak otrzymaliśmy swoje zamówienie.

– Korzystno–niekorzystna okazja w pracy. – Westchnąłem.

Szybko zacząłem mu tłumaczyć w czym rzecz i w czym problem. Później nastąpiła długa chwila ciszy. Wpatrywałem się w przyjaciela, licząc, że odezwie się jako pierwszy.

– Jungkook poprosił cię, byś ze mną porozmawiał? – Stwierdziłem w końcu.

– Napomknął co nieco o waszej trudnej sytuacji. Mam nadzieję, że nie masz mu tego za złe?

– Nie. – Uśmiechnąłem się.

Miło, że się o mnie, o nas martwi. To urocze i kochane z jego strony.

– I co zamierzasz?

– Przecież mówiłem, że nie wiem. – Powiedziałem zirytowany. – Ale czas na odpowiedź mam do końca tygodnia, a w sumie do piątku.

– Im dłużej się będziesz zastanawiał tym więcej będziesz miał powodów by nie wybierać każdej z opcji. Na pewno da się znaleźć jakiś złoty środek.

Żeby to było takie łatwe. Hoseok przez cały czas spokojnie rozmawiał ze mną, próbując pomóc mi dojść do jakiegoś sensownego wyjścia. Omawialiśmy z każdą z opcji. Każda wydawała się być nieodpowiednia. I gdzie ten złoty środek?

W końcu westchnąłem, mając tego wszystkiego dosyć.

– Chyba podjąłem już decyzję. Wiem, że będę tego żałował. – Stwierdziłem smutno.

_____________________

Jak sądzicie? Co wybrał Jimin? A co waszym zdaniem powinien zrobić?
A tak poza tym kto spodziewał się takiego wybuchu Kookiego, no kto? :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top