Rozdział 14
Jungkook
Cieszyłem się, że jest już sobota. Co prawda umówiłem się, że Taehyung przyjdzie po mnie do Jimina, lecz miałem nadzieję, że zdążę spędzić jeszcze trochę czasu ze starszym. Dlatego też wcześniej niż się umawialiśmy zjawiłem się pod drzwiami jego mieszkania. Niecierpliwie czekałem aż mi otworzy.
– Jungkookie! – Przywitał mnie radośnie, natychmiast zamykając w szczelnym uścisku.
To trochę mnie uspokoiło. Przez ostatnie kilka dni naprawdę się nakręciłem, że Jimin mógłby mnie już nie kochać i mieć na boku kogoś innego. Jednak widząc jego radość na mój widok... Jak ja mogłem tak myśleć?!
– Stęskniłem się. – Wyszeptał mi do ucha, lekko je przygryzając.
Po moim ciele przebiegł przyjemny dreszcz. Nie licząc zeszłej soboty to w tym tygodniu Jimin nieco skąpił mi takich czułości. Cieszyłem się, że to powróciło, ponieważ bardzo mi się to podobało, a sam nie byłem w stanie jeszcze niczego takiego zainicjować.
Moja wyobraźnia dużo chciała, lecz sam jeszcze nie byłem w stanie za wiele zrobić. Nie byłem w stanie przejść na większą dominacje w stosunku do niego, chociażbym chciał. Na razie pozwalałem mu na wiele rzeczy, które sam chciałbym mu robić, sprawiając tym przyjemność. Jeszcze trochę, Jiminnie.
Wszedłem do środka, zamykając za sobą drzwi. Nie miałem ze sobą żadnych toreb, ponieważ miałem u hyunga już piżamę oraz kilka rzeczy na przebranie. Może niedługo przybędzie ich jeszcze więcej? Wszystko zależało od moich rodziców.
– To o której wychodzisz z Taehyungiem?
– Za jakąś godzinę.
– Godzina to całkiem długo. Wiele rzeczy można jeszcze zrobić.
Natychmiast złapałem hyunga pod udami, zauważając, że znowu na mnie wskakuje. Pokręciłem głową z wymuszonym grymasem. Przecież dobrze wiesz, że tego nie lubię. Któregoś razu nie zdążę cię złapać i dopiero będziesz miał!
– Do salonu, mój wierny wierzchowcu!
Starałem się nie brać tego jako dwuznaczny tekst. Chociaż taka perspektywa byłaby całkiem interesująca. Ja leżący na kanapie i hyung ujeżdżający moją męskość, tak bardzo jego spragnioną. Pierwsze kilka kroków spróbowałem zapatatajać, lecz zauważając, że jest to dla nas obydwu niewygodne, zrezygnowałem z tego, na rzecz normalnego przetransportowania nas do celu.
Usiadłem na kanapie, mając starszego na kolanach. Nie mogłem przestać wypatrywać się w te oczy, spoglądające na mnie z budzącym się pożądaniem. Dlaczego urządziłeś nam tak długi celibat?! Twój Jungkookie jest spragniony hyunga!
Cieszyłem się, że starszy nie zwlekał z pocałunkiem. Chwilę dałem mu się nacieszyć władzą nad sytuacją, następnie przejmując dominację nad naszym pocałunkiem. Zresztą, jeśli chodzi o tę kwestię to nigdy nie było inaczej. Całowałem hyunga z miłością i tęsknotą. Jęknąłem pod nosem niezadowolony, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi.
Przecież nawet dobrze nie zaczęliśmy!
To nie mógł być jeszcze Tae, więc oboje to zignorowaliśmy. Jednak ktoś nie ustępował regularnie naciskając dzwonek do drzwi.
– Poczekaj na mnie, zaraz wrócę. – Wyszeptał Jimin między pocałunkami.
W końcu oderwał się ode mnie zmierzając w stronę drzwi. Widziałem jak przystaje na chwilę przed zakrętem by zapewne nieco się uspokoić, a szczególności przyjaciela w swoich spodniach. Po chwili sam wstałem, zamierzając zaraz po powrocie starszego zaciągnąć nas do sypialni. Stanąłem w rogu, przysłuchując się rozmowie hyunga, chcąc wiedzieć, kiedy skończy.
– Dlaczego nie powiedziałaś, że zamierzasz przyjść? – Mówił nieco spięty.
– Oj, Jimin. – Od razu rozpoznałem ten obrzydliwy głos. – Nie mam twojego numeru. Poza tym przecież przyszłam tylko sprawdzić jak ci idzie.
W pierwszej kolejności wystosowałem odpowiednią wiadomość do przyjaciela, czując rosnącą wściekłość. Wyjrzałem zza rogu, nie martwiąc się swoją erekcją w spodniach. Na dźwięk jej głosu od razu znikła. Co ona tu robi?! Małym pocieszeniem było, że Jimin wydawał się być również niezadowolony jej pojawieniem.
– Mogę wejść? – Spytała kobieta, nadal nie zauważając mojej obecności.
– Jasne, wchodź. Proszę! – Złość i ironia w moim głosie były doskonale wyczuwalne, lecz kobieta i tak weszła do środka.
Głupia pinda! Jimin starał się jakoś dostosować do obecnej sytuacji.
– Noona, proszę, uprzedzaj mnie o swoich wizytach. Akurat mam plany na dzisiejszy wieczór i...
– Spokojnie, te plany można przełożyć. Przecież co to za problem. – Mówiłem, nadal nie ukrywając swojej złości.
Widziałem jak hyung spogląda na mnie ze smutkiem i niewypowiedzianymi przeprosinami. Zniknąłem im z pola widzenia, udając się do kuchni. Musiałem trochę ochłonąć, a widok tej kobiety wcale mi w tym nie pomagał.
Dlaczego jestem tak przewrażliwiony na jej punkcie? Może dlatego, że patrzy na MOJEGO CHŁOPAKA jak na smakowity kąsek do wzięcia? Tak, to wystarczający powód do obdarzania jej samymi negatywnymi emocjami.
Opierałem się o blat, starając się uspokoić.
– Słońce, przecież wiesz, że ja... – Usłyszałem za sobą jego skruszony głos.
– Że jej nie zapraszałeś. – Przerwałem mu. – Wiem.
– Ja zaraz ją stąd wygonię. – Zarzekał się, jakby to mogło poprawić obecną sytuację.
– Nie musisz. Ja i tak zaraz wychodzę.
Jak na zawołanie, w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek. Tae najwyraźniej i tak był już w drodze zamierzając pojawić się szybciej niż planowaliśmy. W tym momencie byłem mu za to wdzięczny. Wyminąłem hyunga, który stał za mną, by udać się w stronę drzwi. Nie zwracając uwagi na kobietę, wpuściłem przyjaciela do środka.
Widziałem jak Tae spogląda na nią nieprzyjemnym wzrokiem, na co ta była wyraźnie zdziwiona. Na koniec prychnął pod nosem z dezaprobatą. Ja w tym czasie ubierałem buty.
– Nie za krótka spódniczka na taką pogodę? Jeszcze noone przewieje i nie będzie na co facetów łapać.
Kobieta otworzyła usta wyraźnie zdziwiona. Po chwili na jej twarzy pojawiło się oburzenie. Ugryzłem dolną wargę, powstrzymując się od śmiechu. Kątem oka widziałem, że Jimin stojący w korytarzy również uznał to za niezwykle śmieszne.
– Co za bezczelny dzieciak! Jak się odzywasz do starszych?
– Tak, jakie sprawiają na mnie pierwsze wrażenie. – Odparł beznamiętnie.
Tak, to cały Taehyung. Z uśmiechem na ustach chwyciłem kurtkę i skierowałem się w stronę wyjścia.
– Nie wiem, o której wrócę. Nie czekaj na mnie hyung.
Zamknąłem za sobą drzwi, wychodząc. Bez słowa schodziliśmy w dół po schodach. Przez cały czas towarzyszyło nam echo naszych kroków. W końcu znaleźliśmy się na zewnątrz, gdzie owiał nas przeszywający wiatr. Chłodny i nieprzyjemny, jak na ta tę porę roku przystało.
– Gdzie idziemy? – Spytałem, wiedząc, że przyjaciel lepiej znał miejsca do zabawy.
Chłopak ruszył, a ja kroczyłem u jego boku. Podczas drogi nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Ja nie wiedziałem co powiedzieć, a Tae chyba nie chciał przerywać moich rozmyśleń. Tyle że ja wcale ich nie chciałem, bo szły one jedynie w złą stronę.
W końcu znaleźliśmy się w ciepłym wnętrzu jakiegoś lokalu. Nie zwróciłem uwagi na nazwę. Kilka razy podczas drogi zamyśliłem się na tyle, by i tak mieć problem z trafieniem do domu Jimina.
Zajęliśmy miejsce. Przyjaciel zostawił mnie na chwilę by złożyć u barmana zamówienie. Wrócił już z trunkami na dzisiejszy wieczór. Starałem przegonić od siebie myśli o hyungu i jego koleżance samych w jego mieszkaniu.
– Sądziłem, że jak wcześniej się zjawię to wam przeszkodzę, ale widzę, że ktoś mnie ubiegł. – Powiedział, chcąc przerwać ciszę.
– Taa, znowu.
– Dlaczego on jej tak pozwala spraszać się do niego nieproszonej?
– Jimin hyung jest za miły, żeby ją wygonić, a ona to wykorzystuje. A ja z drugiej strony nie umiem twardo mu powiedzieć, że nie życzę sobie widzieć jej u niego w mieszkaniu. Stać mnie jedynie na mało męskie fochy.
– Męskie fochy są lepsze od damskich!
– Tak, bo są dużo bardziej męskie. – Powiedziałem, powstrzymując uśmiech.
– Nie przejmuj się tak tym wszystkim. Na pewno nie masz się czym martwić.
– Co ty tak go bronisz ostatnio? Wcześniej tylko krytykowałeś i negowałeś nasz związek, a teraz...
– Postanowiłem dać mu szanse. Skoro tak ci na nim zależy, to chyba nie ma co drzeć kotów cały czas. W końcu one też mają uczucia.
Moja dłoń głośnym plaśnięciem spotkała się z moim czołem. Jednak cieszyłem się z tego. Nie z tych kotów, a z ich pogodzenia.
Postaram się zastosować do rady Tae i nie zamartwiać się zbytnio dzisiejszego wieczorku. W końcu mieliśmy się dobrze bawić. Niezapowiedziana wizyta jakiejś tam latawicy nie może tego zepsuć.
Jimin
Nie, nie, nie! To nie miało być tak! Istna powtórka z zeszłego tygodnia. Czego ona nie rozumie w tym, że ma nie przychodzić niezapowiedziana? Nie zabronię jej wcale przychodzić, bo przecież miała kontrolować moją pracę.
– Kyungsook, przecież prosiłem cię, żebyś wcześniej uprzedzała mnie o swoich wizytach.
– Chciałam ci zrobić niespodziankę. – Powiedziała, szczerząc się do nie radośnie.
– To miło, ale jak mówiłem, mam już plany na wieczór.
Kobieta wydawała się być niezadowolona z mojej odpowiedzi. No cóż, może to ją nauczy wcześniej uprzedzać o swoich odwiedzinach. Stałem pewnie, nie zamierzając jej dzisiaj odpuścić.
Pierwszy raz mnie zaskoczyła, a ja nie umiałem jej wygonić. Za co zresztą oberwało mi się fochem ze strony króliczka. Tym razem nie pozwolę jej zostać, ale zdaje sobie sprawę że foch jest nieunikniony.
– To kiedy będziesz miał czas? – Nie dawała za wygraną.
– Nie wiem. Zgadamy się jeszcze.
– No dobrze. – Westchnęła ostentacyjnie.
Ona naprawdę myślała, że się tym przejmę? Jeśli naprawdę sądziła, że tymi częstymi wizytami zbliży się do mnie to się myliła. Początkowo starałem się to ignorować, lecz ona naprawdę próbowała się do mnie zbliżyć w sposób, który mi nie odpowiadał.
Pożegnałem się z nią, po chwili zamykając drzwi. Zostałem sam. Przynajmniej będę miał czyste sumienie. Może gdy Jungkookie dowie się, że ją wygoniłem, to wcale nie będzie się na mnie gniewał? Taką miałem nadzieję.
Miałem ochotę do niego napisać i poinformować go o tym fakcie. Nie chciałem jednak przeszkadzać mu i Tae w bawieniu się na mieście. Niech się wyszaleją. Oby tylko jego przyjaciel dobrze się nim zajął.
Usiadłem wygodnie przed telewizorem. Co chwila zmieniałem kanały, nie mogąc znaleźć niczego dla siebie. W końcu zostawiłem na programie muzycznym. Widząc znane teledyski nie mogłem usiedzieć w miejscu i tańczyłem te części, które potrafiłem.
Tak minął mi czas do wieczora. Potem nadeszła pora na kolację. Przygotowałem nieco więcej, gdyby Jungkook postanowił nie wracać dopiero po północy i jeszcze coś zjeść.
Miałem na niego nie czekać, ale po prostu nie potrafiłem ustosunkować się do jego prośby. Jednak przez to czas niemiłosiernie mi się dłużył. Nie umiałem na niczym się skupić. Oglądałem telewizję, przeglądałem internet w telefonie, nawet trochę posprzątałem, ale czas zdawał się niemal nie ruszać z miejsca.
W końcu położyłem się w salonie. Na kanapie nie uda mi się porządnie zasnąć, więc będę w stanie się obudzić, kiedy wrócą. Poza tym, Jungkookie nie miał kluczy do mieszkania. Jak ja miałem nie czekać na niego z powrotem, jeśli to oznaczałoby nocowanie poza moim mieszkaniem, a przede wszystkim poza naszym łóżkiem?
Leżałem, spoglądając w stronę telewizora półprzymkniętymi powiekami, które za każdym razem zamykały się na coraz dłużej.
Podniosłem się, słysząc pukanie do drzwi. Nie potrzebowałem ani chwili na rozbudzenie. Mój Jungkookie wrócił! Idąc w stronę drzwi, spojrzałem na mijany zegar. Westchnąłem ciężko. Ładnie to tak wracać o tej godzinie?
Otworzyłem drzwi, spoglądając na dwójkę chłopaków, stojących przed nimi. Od razu posmutniałem widząc króliczka. Przesunąłem się, robiąc im przejście. Powinienem być dobrym hyungiem i ich opierdzielić?
Jungkook tylko rzucił mi nieprzyjemne spojrzenie, po czym skierował się w stronę łazienki. Razem z nim niemal zniknął zapach alkoholu. To wcale mnie nie pocieszyło.
– Myślałem, że bardziej go przypilnujesz. – Powiedziałem tonem godny rozczarowanego ojca.
– On się tak zaprawił podczas mojej trzyminutowej wizyty w toalecie! – Wykrzyczał szeptem. – Co miałem robić? Sikać pod stołem czy do pustych szklanek?
– Żadnych doniczek nie miałeś w pobliżu?!
Oboje zamilkliśmy, gdy moje pijane maleństwo udało się w stronę salonu lub kuchni. Całe szczęście jest w stanie samodzielnie chodzić.
– Było go nie prowokować tą lafiryndą!
– Wygoniłem ją stąd zaraz po waszym wyjściu!
Spojrzał na mnie ostrożnym wzrokiem.
– No, uratowałeś się tym nieco w moich oczach. Ale nie wiem, czy przekonasz tym Jungkooka.
– Dzięki, że go przyprowadziłeś. – Chciałem jakoś milej zakończyć nasze spotkanie.
– Przecież nie puściłbym go nigdzie samego w takim stanie. – Jego spojrzenie uciekło w stronę ponownie przemieszczającego się chłopaka. Tym razem do sypialni. – Uważaj na niego. A przede wszystkim nie budź, tylko odstaw do łóżka.
– Co?
– Zobaczysz. Na razie hyung. – Pożegnał się ze mną.
Zamknąłem drzwi, nie zawracając sobie głowy jego słowami. Teraz bardziej interesowało mnie w jakim rzeczywiście stanie jest Jungkook. Jak on mógł się tak upić?! Był aż tak zazdrosny? Tyle że nie miał o co. Przecież między mną, a Kyungsook nic nie było, ani w żadnym momencie nic za tym nie świadczyło.
Starając się zachować ciszę wszedłem do sypialni. Chłopak leżał tak, by być chociaż trochę zwrócony plecami do wejścia. Pokręciłem głową.
– Dobrze cię czujesz? Przynieść ci miskę?
– Nie trzeba. – Burknął pod nosem.
Nie byłem tego taki pewien, dlatego udałem się do łazienki by wrócić z niewielką miedniczką. Lepiej dmuchać na zimne, szczególnie przy jego oddechu cuchnącym gorzelnią.
– Jesteś na mnie zły?
– Nie. Dlaczego miałbym być zły?
Jego chłodny ton mówił sam za siebie. Podszedłem do niego, siadając na skraju łóżka.
– Słońce, wyprosiłem ją zaraz po tym jak wyszliście. Cały wieczór czekałem na ciebie. W kuchni masz już zimną kolacje.
Widziałem jak jego wzrok dyskretnie ucieka w moją stronę. Co, może jednak już przestaniesz się złościć? Chyba trochę za dużo oczekiwałem, ponieważ po chwili odwrócił się nadal demonstrując swoje niezadowolenie.
– Wiesz, że nie wolno się tak upijać?
– Wcale dużo nie wypiłem.
W to akurat byłem w stanie uwierzyć. Jednak on przecież dobrze zdaje sobie sprawę ze swojej słabej głowy. Wie, że wcale nie musi dużo wypić by doprowadzić się do stanu nieużywalności, do którego na szczęście trochę mu brakowało. Pewnie jaszcze nic nie jedli, więc dodatkowo szybciej się zaprawił.
– Przecież możesz ze mną o wszystkim porozmawiać, a nie zachowywać się jak dziecko.
Fuknął pod nosem niezadowolony. Moje duże dziecko. Siedziałem w ciszy, obserwując go. Po chwili jego oddech całkowicie się uspokoił, a na twarzy pojawił się wyraz spokoju. Śpij, śpij i wytrzeźwiej.
Podsunąłem mu bliżej miskę, po czym wyszedłem z pomieszczenia. Potarłem dłonią twarz, kierując się w stronę salonu. Wziąłem koc z kanapy i otuliłem się nim, wychodząc na balkon. Nim wyszedłem na zewnątrz, chwyciłem paczkę fajek, wcześniej zapalając papierosa.
Stałem w drzwiach smagany podmuchami zimowego wiatru. Westchnąłem ciężko. Aż tak był o mnie zazdrosny? Nie ufał mi? Zrobiłem coś nie tak? Już sam nic nie rozumiałem. Czyżby faceci byli bardziej skomplikowanie od kobiet? Nie, to chyba niemożliwe.
Kończąc jednego papierosa, chwyciłem za kolejnego. Nie napaliłem się. Oparłem się głową ścianę budynku. Byłem już całkowicie rozbudzony, w dużej części przez orzeźwiając wiatr.
Wyprostowałem się zaniepokojony, widząc cień na oknie. Natychmiast obróciłem się za siebie, spoglądając w głąb mieszkania. Ulżyło mi widząc Jungkooka. Już się bałem, że nie zamknąłem drzwi i ktoś się włamał. Nie ma co, na takim osiedlu to się mógł ładnie obłowić.
– Kookie, dlaczego nie śpisz?
Chłopak nic mi nie odpowiedział.
– Kookie?
Zmarszczyłem brwi. Szybko zgasiłem papierosa, wyrzucając niedopałek przez balkon. Wszedłem do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Podszedłem do chłopaka. Wyglądał jakby nadal spał.
– Jungkook?
Nadal nie reagował. Lunatykuje? Przecież już u mnie nocował i nic podobnego się wcześniej nie zdarzyło. Jednak teraz słowa jego przyjaciela miały większy sens. Mam go nie budzić tak? Tylko, że nie miałem pojęcia jak twardy w tym momencie jest jego sen. Co się stanie, jeśli jednak się obudzi? Cholercia.
Nie chcąc popełnić błędu szybko udałem się po telefon, mając nadzieję, że w tym czasie młodszy sobie niczego nie zrobi. Mając już w dłoni swój telefon zdałem sobie sprawę, że przecież nie mam numeru do Taehyunga. Gdzie jest telefon Jungkooka?! Po jego odnalezieniu szybko przepisałem numer do swojego telefonu i rozpocząłem połączenie.
Z telefonem przy uchu wróciłem do salonu. Gdzie on się podział?! Zamknąłem balkon? Drzwi zdawały się być nienaruszone. Gdzie... gdzie... W pierwszej kolejności udałem się do kuchni. Całe szczęście go tam znalazłem. Po prostu tam stał. Jak to jest, że on na nic nie wpada?
– Halo?
– Taehyung. To ja.
– Cześć, to ja. Nie ma to jak słyszeć się o tej porze. Hyung, wiesz która jest godzina?
– Późna, ale przecież niedawno skończyliście balować.
Pewnie ledwo co zdążył wrócić do domu, czy gdzie on tam dzisiaj nocował. Słyszałem ciężkie westchnienie po drugiej stronie.
– Co robi?
– Zawędrował do salonu, a później do kuchni. Teraz stoi na jej środku.
– A ty panikujesz, jakby nie wiadomo co się działo. Weź go delikatnie zaprowadź z powrotem do sypialni. Jak będzie się kładł do łóżka, to uważaj, żeby się o nic nie uderzył.
– Ale sam się tak na nim położy? Nie obudzi się?
– Tak, sam. Nie obudzi się. Jeśli sam nie będziesz go budził to wszystko będzie w porządku.
Objąłem chłopaka jedną dłonią i zacząłem prowadzić go w stronę sypialni.
– Skąd wiedziałeś?– Dopytywałem w czasie drogi.
– Ostatnio zauważyłem, że lunatykuje kiedy jest niewyspany. Chociaż też nie ma reguły. Tym razem wolałem dmuchać na zimne i chociaż cię jakoś uprzedzić.
– On tak często? Dotychczas mu się to jeszcze u mnie nie zdarzyło.
– Różnie. Ale nie ma z tym większych problemów. Ale rano będzie niewyspany.
– A...
– Jimin hyung! – Przerwał mi. – Spokojnie. Połóż go spać i sam również się połóż. A przede wszystkim daj mi już iść spać. Dobranoc.
Rozłączył się, nie czekając na moją odpowiedź. Nie możesz mnie tak zostawiać z tym samego! Wziąłem głęboki wdech, starając się uspokoić. Dasz radę, przecież masz go tylko z powrotem położyć spać.
Moje zadanie na szczęście przebiegło bez żadnych utrudnień. Rzeczywiście nie było w tym nic trudnego. Po prostu pierwszy raz znalazłem się w takiej sytuacji. To chyba dobra pora by posłuchać rady Taehyunga i rzeczywiście położyć się spać.
Jungkook
Otworzyłem powieki. Dookoła nadal panował półmrok. Która godzina? Rozejrzałem się, lecz nigdzie w pobliżu nie widziałem żadnego zegara. Zanurzyłem rękę pod poduszkę, licząc, że znajdę tam telefon. Był.
Od razu przekląłem w duchu za to, że nie zmniejszyłem jasności wyświetlacza. Moje oczy! Gdy przyzwyczaiły się do jasności, w końcu mogłem sprawdzić godzinę. Całe szczęście jeszcze trochę sapania nam zostało. A znając hyunga, to najchętniej nie budził by się do południa.
Jednak co ważniejsze: Ja. Chcę. Siku. Wstałem ostrożnie z łóżka, uważając by nie obudzić Jimina. Cichaczem wymknąłem się z pokoju. W łazience przybrałem wyraz ulgi. Mój pęcherz powinien być mi bardzo wdzięczny, że się dla niego tak budzę.
Po przepłukaniu twarzy wodą oraz napiciu się kilku łyków kranówki z lenistwa, udałem się z powrotem do sypialni. Uśmiechnąłem się widząc słodko śpiącego hyunga. Już będąc nieco bardziej przytomnym, wróciłem do łóżka, nie zachowując już takiej ostrożności. Przecież Jimin ma bardzo twardy sen. Musiał, jeśli chciał ignorować całą masę budzików, śpiąc w ten sposób przez pół dnia.
Jak on właściwie budził się do pracy, gdy musiał jeszcze specjalnie do niej wstawać?
Leżąc już pod kołdrą, odwróciłem się w stronę hyunga, który był do mnie zwrócony plecami. To jednak nie powstrzymało mnie od wtulania się w niego. Zmarszczyłem nos czując ten zapach. Od kiedy hyung pali? Tak, palił dzisiaj na balkonie. Ale nigdy wcześniej nie widziałem go z papierosem, ani go od niego nie wyczułem. Chociaż nie, raz gdy byliśmy na wycieczce.
To do niego nie pasuje. Może lubił nosić się jak bad boy, ale jestem pewien, że lepiej wyglądałby jako cute boy. Ta jego buziunia pyziunia jest stworzona do bycia uroczym. Przecież sam jego uśmiech dostarcza takiej ilości cukru, że można cukrzycy dostać. Do tego pasowałyby jakieś słodkie perfumy, a nie ten ciężki odór fajek.
Chyba za dużo wypiłem.
Starając się ignorować ten mało pociągający zapach, przywarłem do jego ciała. Tak bardzo tęskniłem za jego dotykiem. Te jego dziecięce dłonie tak rozkosznie błądzące po moim ciele. Moja napędzana alkoholem wyobraźnia za bardzo w tej chwili odpływała. Sapnąłem cicho, czując problem w spodenkach.
Znowu. Hyung, to twoja wina! Powinieneś teraz jakoś temu zaradzić! Ale nie będę tak okrutny i nie będę cię budził. W końcu nadal jestem na ciebie zły. Jednak nie mogłem się powstrzymać przed otarciem się o te delikatnie wypięte w moją stronę pośladki. Były świetne wyćwiczone. Chyba sam powinienem zacząć więcej ćwiczyć, by hyung również miał na co popatrzeć.
Na jednym razie się nie skończyło. W tym momencie moja wola była naprawdę słaba. Sztywnym członkiem ocierałem się o niego, czerpiąc z tego coraz więcej przyjemności. Co prawda wolałbym się zagłębić pomiędzy te pośladki, ale to musiało mi wystarczyć.
Spojrzałem na Jimina. Jego oddech cały czas był spokojny w przeciwieństwie do mojego. Jak dobrze, że ma tak twardy sen.
Nie ciągnąłem tego długo. Mój nie taki krótki celibat oraz wyobraźnia szybko pomogły mi osiągnąć spełnienie, zaciskając zęby by nie być za głośnym, gdy brudzę sobie bieliznę.
– Hyung? – Spytałem, chcąc się upewnić, czy aby na pewno się nie obudził.
Spał. Gdyby się obudził, nie leżałby tak spokojnie, czując i słysząc co się za nim dzieje.
Nigdy więcej nie pije... Przynajmniej do końca tego tygodnia.
Jimin
Obudziłem się oczywiście jako drugi. Jungkook siedział po drugiej stronie, oparty o poduszki z szklanką wody przy ustach. Suszy? Tak to jest, jak się za dużo wypije. Jego wzrok w końcu powędrował w moją stronę, zauważając moje wybudzenie ze snu.
– Dzień dobry. – Przywitałem go z uśmiechem.
On tylko wywrócił oczami, odwracając głowę.
– Za co jesteś na mnie zły?
– Od kiedy palisz?
– Co?
Skąd on...
– Czasami coś mi się tam zapamiętuje z moich nocnych wędrówek. W dodatku jak wstałem w nocy do toalety, to cuchnąłeś fajkami.
– Nie palę. – Młodszy spojrzał na mnie spode łba. – Nie palę poza godziną czwartą w nocy. Takie przyzwyczajenie ze studiów. Jeśli nie będę na nogach koło czwartej to nie tknę papierosa.
– Trochę to naciągane. – Odparł. – Ale niech ci będzie.
– Ale coś czuje, że jeszcze się na mnie złościsz.
Przekręciłem się na brzuch, odwracając się w jego stronę. Oparłem głowę na jego udach, spoglądając na niego szczenięcym wzrokiem. Ucieszyło mnie to, że na jego twarzy pojawił się powstrzymywany uśmiech.
Czyżby ktoś nie umiał się oprzeć uroczemu Jiminowi? Idąc tym tropem starałem się przywdziać na twarz równie słodką minkę. Chyba działało. Masz słabość do cukru?
– Nie pal więcej.– Odezwał się, wplątując dłoń w moje włosy.– Nie pasuje do ciebie ten zapach.
– W takim razie jaki?– Spytałem, podchwytując temat rozmowy.
– No nie wiem... Coś słodkiego jak...
Jak ja, chciałeś powiedzieć? Mam rację, ponieważ na twoich policzkach pojawiły się rumieńce. Jestem dla ciebie słodki? Ktoś tu chyba naprawdę ma słabość do uroczych rzeczy. Trzeba będzie to w najbliższym czasie sprawdzić.
– Za to ja widziałbym mojego króliczkach w jakimś wyrazistym męskim zapachu.– Powiedziałem, wsuwając jedną rękę pod jego koszulkę.
Przysunąłem się bliżej niego, po chwili umiejscawiając się pomiędzy jego nogami. Podniosłem się na chwilę by dosięgnąć jego ust. Przy okazji zanurkowałem pod jego koszulką, by tym samym obdarować jego ciało pocałunkami. Wynurzając się spod jego ubrania, spojrzałem mu w oczy.
– Przepraszam, że ostatnio poświęcałem ci tak mało uwagi. Szczególnie takiej.– Powiedziałem całując jego podbrzusze, cały czas coraz bardziej się zniżając.– Obiecuje, że więcej się to nie powtórzy.
Zatrzymałem się na skraju gumki jego szortów. Już czułem, że nie tylko mnie brakowało czułości. Westchnął, gdy przejechałem po wybrzuszeniu spodenek. Chyba pora pokazać sobie nawzajem jak oboje za tym tęskniliśmy.
_________________________
No i mamy szczęśliwe pogodzenie się Jikookoów <3
Możliwe że jak będę miała czas to jutro wam dam rozdział, a jak nie to dopiero po weekendzie. Jednak nie wykluczone, że i wtedy będę miała czas... Jutro najważniejszy dzień w życiu większości kobiet, i miejmy nadzieję, że nie tylko - zmiana stanu cywilnego <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top