Rozdział 12

Jimin

Wiedziałem, że ten dzień w końcu nadejdzie. Spojrzałem smutno na walizkę przy wyjściu.

– Hyung, smucisz się jakbym gdzieś wyjeżdżał. – Zwrócił mi uwagę.

– Wyprowadzasz się! To równie smutne!

– Nie wprowadzałem się!

– I tu jest właśnie problem. – Podsumowałem.

Młodszy westchnął ciężko, kierując się w stronę drzwi. Podszedłem do niego i chwytając jego nadgarstek, zatrzymałem, by po chwili przyszpilić go do ściany. Na jego policzkach pojawiła się urocza czerwień.

– Dlaczego ty po tym wszystkim co robiliśmy nadal się rumienisz?

Co prawda była to tylko niewielka część tego co będziemy robić, lecz dla niego musiało to być nie mało. W końcu dopiero zaczynał tą wspaniałą przygodę z seksem, a ja miałem mu jeszcze tak dużo do pokazania.

Chłopak nie odpowiedział na moje pytanie, a jedynie jeszcze bardziej się zaczerwienił. Urocze! Zmieniam zdanie, nie ważne co robimy, niech te niewinne rumieńce zostaną z nim na zawsze!

– Możemy już iść? – Spytał niepewnie.

– Już chcesz się mnie pozbyć? – Powiedziałem udając urażonego.

– Nie, ale jak tak dalej pójdzie to do wieczora się nie wyrobimy.

Mi to nie przeszkadza. Odsunąłem się jednak od chłopaka, dając mu trochę przestrzeni. Oboje chwyciliśmy jego bagaże i wyszliśmy z mieszkania. Przez całą drogę pod internat starałem się nie myśleć o pustce, która mnie teraz czeka. Przynajmniej dzięki obecnemu systemowi pracy będę miał dla niego więcej czasu. Całe weekendy mogły być tylko nasze.

Dotarliśmy pod budynek internatu. Weszliśmy do środka, po drodze mijając opiekunów i innych uczniów. Ciekawe co sobie myślą widząc nas razem? Miałem nadzieję, że nie za dużo ze względu na dobro Jungkooka.

Znaleźliśmy się na drugim piętrze, po chwili wchodząc do odpowiedniego pokoju. Starałem się nie skrzywić na widok Taehyunga. Chyba powinienem go polubić, w końcu to najlepszy przyjaciel Kookiego. Jednak on sam nie pałał do mnie jakąkolwiek sympatią.

Jungkook, gdy tylko zostawi rzeczy od razu przywitał się z przyjacielem. Tae jakby trochę zbyt wylewnie wtulił się w niego, jakby nie widzieli się przez lata. Uspokój się Jimin, to tylko jego przyjaciel.

Chociaż może powinienem sobie z nim co nieco powyjaśniać? Przecież nie wykluczone, że tak mnie nie lubi, ponieważ sam czuje coś do chłopaka. Miałem nadzieję, że w rzeczywistości prawda jest inna.

– No to hyungowi już chyba podziękujemy. – Odezwał się szatyn.

– Tae! – Kookie od raz na niego naskoczył.

– Nie, ja już się będę zbierał.– Powiedziałem, skoro nie jestem tu mile widziany.

Ale nich sobie nie myśli, że zawsze będę odpuszczał, bo moja obecność mu się nie podoba. To ten jeden raz. Nie chciałem denerwować Jungkooka, droczeniem się z jego przyjacielem.

Chłopak szybko zjawił się przy mnie i przytulił na pożegnanie. A gdzie buzi?

– Będziesz miał czas spotkać się w tygodniu?

– Przecież wiesz, że teraz mam masę wolnego czasu. Zgadamy się jeszcze.

Skinął głową. Poczochrałem go po tej burzy ciemnych włosów, po czym opuściłem ich pokój. Dobra, pora wracać do siebie. Niechętnie ruszyłem w stronę wyjścia z budynku.

Pół godziny i byłem już pod swoim blokiem. Ledwo udało mi się wejść do mieszkania, a usłyszałem dzwoniący telefon.

– Czego chcesz? – Spytałem na przywitanie.

– Już od razu czegoś chcę... – Odezwał się udając obrażonego. – Niczego. Z swojego dobrego serduszka do ciebie dzwonię, a ty już mnie oskarżasz, że czegoś od ciebie chcę.

– Do rzeczy. – Wtrąciłem się nim zaczął kontynuować swój monolog.

– Nie masz ochoty wyjść dzisiaj na miasto? Jungkook u ciebie siedział, więc nie chciałem cię wyciągać. Ale skoro teraz jesteś samiuśki jak palec, to może wyjdziemy się zabawić?

– Palec nigdy nie jest sam, chyba, że go odetniesz. Ale skoro tak nalegasz to czemu by nie.

– Świetnie! Wpadnę po ciebie o siódmej! – Wykrzyczał, po czym się rozłączył.

No to dzisiejszy wieczór mam już zaplanowany.


Jungkook

Rozpakowałem swoje rzeczy. Było tego mniej niż sądziłem. A przecież tyle czasu zajęło mi pakowanie... Gdy już wszystko było na swoim miejscu, usiadłem wygodnie na łóżku. Chciałem chwilę odpocząć, jednak przez nieustający wzrok Taehyunga obserwujący moją osobę, stało się to niemożliwe.

– Ile u niego byłeś?

Więc to cię męczy.

– Dwa tygodnie. – Odparłem po chwili namysłu.

– Lunatykowałeś?

– Raczej nie. A przynajmniej nie tak, by Jimin to zauważył.

Nie mówił nic żebym chodził przez sen czy coś w tym stylu.

– Wy tak na serio jesteście razem?

– Tak.

– Jesteś pewien, że on o tym wie? – Drążył temat.

– Tak! – Odpowiedziałem nieco nerwowo. – Nie mógłbyś odpuścić i tego zaakceptować?

– Ja po prostu nie chcę, żeby cię skrzywdził. – Wyjaśnił spokojnym tonem.

– Powtarzasz się.

Brałem głębokie wdechy. Spokojnie, on po prostu się o mnie martwi.

– Jungkookie, a nie uważasz, że to jest ktoś nieodpowiedni dla ciebie? Że nie pasujecie do siebie?

Chciałem coś powiedzieć, lecz on uciszył mnie gestem.

– Jesteś spokojną i wrażliwą osobą. Jesteś dla niego za dobry. Przecież to jest typ osoby, który lubi imprezować, być w centrum zainteresowania. Jesteś pewien, że jego tryb życia ci odpowiada? To typowy flirciarz. Jesteś pewien, że nigdy cię nie zdradzi?

– Ufam mu.

– A zasłużył sobie na nie?

– Nie zasłużył sobie na jego brak.

Widziałem jego niezadowoloną minę, jakbym nic nie rozumiał.

– Posłuchaj... – Zaczął ponownie.

– Nie, to ty posłuchaj. Jestem z Jiminem szczęśliwy. Znamy się już kilka miesięcy i niczym mi się dotychczas nie na raził, nie zrobił nic bym stracił do niego zaufanie. Ten cały idiotyczny zakład mamy już wyjaśniony i puszczony w niepamięć. Jest nam ze sobą dobrze. – Zrobiłem dłuższą przerwę, by wziąć głębszy oddech. – Tae, zrozum, że jeszcze do nikogo nie czułem tego co do hyunga i przy nikim nie czułem się tak szczęśliwy.

Przyjaciel westchnął ciężko, wstając z łóżka.

– Dobrze. Jednak na moje zaufanie sobie nie zasłużył. – Podszedł, kładąc dłoń na moim ramieniu. – Ale ufam tobie. Pamiętaj, że zawsze będę po twojej stronie.

Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmiech. Poklepał mnie po ramieniu, po czym wyszedł z pokoju. Westchnąłem ciężko. Ta rozmowa była trudniejsza niż się spodziewałem. Przynajmniej teraz mamy już chyba wszystko wyjaśnione.

Położyłem się, chcąc w końcu odpocząć. Krótka drzemka mi nie zaszkodzi.


Jimin

Niemal równo o umówionej godzinie w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi.

– Hoseok przychodzi o czasie. Dzwońcie po księdza!

– Gotowy? – Pytał ignorując moje słowa.

– Zawsze jestem gotów.

– Zawsze po godzinie pindrzenia się w toalecie. – Dodał z półuśmiechem. – W takim razie chodźmy.

Zamknąłem za sobą drzwi, po czym ruszyłem za przyjacielem. Dzisiaj to on wybierał miejsce zabawy. W czasie drogi nie zamęczał mnie rozmową, przez co wiedziałem, że spotka mnie to na miejscu.

Przyjaciel wybrał lokal, w którym mogliśmy się wytańczyć, a zarazem nieźle wypić.

Po wypiciu kilku drinków na rozluźnienie weszliśmy na parkiet. Dwóch tancerzy napędzanych odrobiną alkoholu nie mogło się równać z tymi ciołkami, którzy myśleli, że na swoje żałosne ruchy, zdołają wyrwać cokolwiek.

Po dłuższym czasie uważnego wpatrywania się we mnie jakaś kicia postanowiła się trochę połasić. Tańczyła przy mnie, ocierając się. Była całkiem niezła. Wszystko było w porządku, do póki nie położyła na mnie tych swoich łapczywych rąk.

Wycofałem się, schodząc z parkietu i zajmując miejsce przy barze. Przyjaciel zauważając moją nieobecność wśród tłumu, wydostał się z ruchomej masy i zajął wolne miejsce obok mnie. Na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.

– Tego mi brakowało. Wspólnego wypadu na miasto z moim słodkim mochi.

– Hobiasz, nie przeginaj.

– Kiedyś byłeś taką słodką kuleczką. Ale nadal zostały ci te słodkie policzki.

Pokręciłem głową, nie mając na niego siły. Sięgnąłem po szklankę z alkoholem i powoli zacząłem opróżniać jej zawartość. Z jednym musiałem się z nim zgodzić. Brakowało mi wspólnych wyjść.

– To ty i Jungkook to tak na poważnie? – Zaczął niby od niechcenia.

– Tak.

– Przemyślałeś to? Wiem, że chłopak ma ładną buźkę i wydaje się być uroczy. Ale czy to ktoś odpowiedni dla ciebie?

– Myślałem, że ci to nie przeszkadza? Co masz do Jungkooka?

Odstawiłem szklankę, patrząc na niego spod zmarszczonych brwi.

– Źle mnie zrozumiałeś. Nic do niego nie mam. – Pokręcił głową. – Powinienem raczej spytać czy ty jesteś kimś odpowiednim dla niego? Jest spokojny, nieśmiały, to raczej typ grzecznego chłopca.

Prychnąłem rozbawiony pod nosem.

– Spokojny? Na pewno nie w łóżku. – Powiedziałem nieco ściszonym głosem.

Hoseok i tak musiał to usłyszeć, bo na jego twarzy pojawił się całkiem ciekawy wyraz.

– Dobra, do tego wrócę później. – Powiedział nieco przeciągle.– Jimin, ty lubisz imprezować. On ci na to pozwoli? A jeśli tak, to czy on przez to nie będzie cierpiał? Jesteś pewien, że go nie skrzywdzisz?

– Dlaczego to ze mnie robisz tego złego?

Spojrzał na mnie spode łba.

– No dobra. – Pokiwałem głową. – Nie skrzywdzę go. Hobi, jeszcze przy nikim nie czułem tego co przy nim.

– Mówisz, że nie czułeś czegoś więcej niż podniecenia i braku miejsca w spodniach?

Wywróciłem oczami, chociaż w pewien sposób ma rację. Kontynuowałem opóźnianie swojej szklanki.

– Czyli rozumiem, że nie mam się o co martwić? Tylko proszę, jak już będziesz miał zamiar go zdradzić, to lepiej najpierw z nim zerwij. Bo w innej kolejności to może mieć fatalne skutki.

– Nie zamierzam go z nikim zdradzać! – Z hukiem odstawiłem szklankę na stolik. – Nie twierdzę, że nadal nie podniecają mnie inne laski czy faceci, ale na pewno nie mam zamiaru go zdradzić w jakiejkolwiek sytuacji. Dopóki z nim jestem będę mu wierny.

Przyjaciel uśmiechnął się. Najwyraźniej trochę mu ulżyło.

– A wracając... To w łóżku z niego taki ogier? – Spytał z niegrzecznym uśmieszkiem.

– Całkowite przeciwieństwo tego codziennego Jungkooka. Nawet podczas pocałunku nie daje mi się zdominować.

– Kurczę... W życiu bym się tego po nim nie spodziewał.

– Ja również się nie spodziewałem. Ale dobrze, podoba mi się taki podział ról w łóżku.

Górować mogłem nad kochankami na jedną noc. Od stałego partnera oczekiwałem pociągającej dominacji nade mną.

– Czyli już nie tylko ja jestem uziemiony. A tak się ze mnie śmiałeś.

– Chyba oboje nacieszyliśmy się wolnością tyle, że nie powinniśmy narzekać.

Przyjaciel skinął zgodnie głową. Wypiliśmy wspólnie kilka drinków, nim ponownie wyruszyliśmy na parkiet. Dzisiaj nie zamierzaliśmy wcześnie wracać do domów.


Jungkook

Zadziwiająco szybko wróciłem do szkolnego rytmu. Już na drugi dzień wstawanie rano nie sprawiało mi większego problemu niż zawsze. Nie pocieszał mnie fakt, że niemal wszyscy nauczyciele już zapowiedzieli kartkówki lub sprawdziany. Ostatnie tygodnie szkoły spędzę przed książkami oraz na próbach do zakończenia roku.

Wszystko byłoby fajnie, gdybym na tych próbach nie musiał siedzieć godzinę czekając na swoje pięć minut. A teraz muszę to znosić dwa razy w tygodniu, a później trzy. Nie rozumiałem po co takie przygotowania, skoro wszystko nam już wychodziło. Nie potrzeba było wspólnych prób, a mniejsze, gdzie skupilibyśmy się na sobie.

Siedziałem na krześle, znudzony spoglądając w stronę sceny. Już znałem to wszystko na pamięć. Poważnie zacząłem zastanawiać się nad drzemką, lecz gdybym nie obudził się na swoje wejście, nauczycielka nie dałaby mi żyć.

Spojrzałem na przyjaciela, siedzącego obok mnie. Przez chwilę wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, po czym na jego twarzy pojawił się dziecinny, radosny uśmiech.

– Wyskoczmy w weekend wieczorem na miasto?

Zmierzyłem go podejrzliwym spojrzeniem.

– Ja przenocuję u ciociu, a ty u Jimina, ale przez większość nocy i tak będziemy się świetnie bawić.

– Tae, daj spokój. Mam słabą głowę, poza tym...

– Przecież nikt nie każe ci się upijać. Wypijesz kulturalnie jedno piwo i tyle. Wyjdziemy się po prostu zabawić. Mam już dość nauki i siedzenia w internacie.

– Nadal nie uważam tego za dobry pomysł.

Nie mam pojęcia co podczas takiego wyjścia może przyjść mu do głowy. Jeszcze się z kimś pobije, albo stanie się coś innego, przez co będziemy mieć kłopoty. Tylko tego by nam brakowało.

– No daj się namówić. – Mówił, kładąc się na moim ramieniu. – Z Jiminem hyungiem to byś pewnie poszedł, a ze mną nie chcesz?

– Bo jego głowa nie zawiera tak szalonych i nieprzemyślanych myśli i pomysłów jak twoja. – Powiedziałem, czochrając jego burzę brązowych włosów.

– Obiecuje ci, że nie wylądujemy na komisariacie!

Nigdy jeszcze nie złamał danej mi obietnicy, ale i tak jakoś mnie to nie przekonywało. Na komisariacie może nie wylądujemy, ale jest jeszcze wiele miejsc, w których moglibyśmy się znaleźć, a nie powinniśmy.

– Dobra, idę na chwilę do kibla. – Odpuścił w końcu.

Skinąłem głową, wracając wzrokiem na scenę. Niedługo moja kolej. Chyba powinienem się zbierać i udać się za kulisy.


Jimin

Z tego co udało mi się dowiedzieć od Hoseoka, Jungkook dzisiaj po szkole miał próbę do tej całej szopki na zakończenie roku szkolnego. Wszystko powinno trwać nieco ponad godzinę. Jak się uda to powinienem jeszcze zdążyć. Gdybym tak nie wciągnął się w pracę, z pewnością byłbym od początku próby.

Ruszyłem z domu, gdy tylko zauważyłem, która w rzeczywistości jest już godzina. Teraz stałem zniecierpliwiony w autobusie, bojąc się, że nie będę miał szansy usłyszeć mojego króliczka.

Będąc już na miejscu wybiegłem z pojazdu i szybko udałem się w stronę szkolnej sali, w której miały odbywać się próby. Hoseok wyjaśniał mi, gdzie ona się znajduję, lecz znalezienie jej okazało się nie być tak łatwe jak podejrzewałem.

W końcu udało mi się dotrzeć pod drzwi, na których widniała tabliczka z napisem – sala teatralna. Wywróciłem na to oczami, lecz po wejściu do środka, zauważyłem, że tabliczka nie kłamała. To było jak sala w teatrze. Rzędy krzeseł schodzące stopniowo w dół. Na końcu na podwyższeniu znajdowała się scena teatralna, na której aktualnie występowali jacyś tancerze.

Jak ta szkoła mieści w sobie coś takiego?! Nie wydaje się być tak wielka z zewnątrz. Rozbudowana tak, ale nie mieszcząca w sobie takie coś!

Rozejrzałem się po sali w poszukiwaniu mojego słonka. Zmarszczyłem brwi widząc go wraz z przyklejonym do niego przyjacielem. Wykrzywiłem usta w grymasie, widząc jak króliczek uroczo mierzwi włosy przyjacielowi. Zacząłem intensywnie wpatrywać się w tą dwójkę.

W końcu chłopak odkleił się od mojego Jungkooka. Jakby wyczuwając mój wzrok, odwrócił się do tyłu, zauważając moją osobę. Wskazałem na niego, następnie pokazując na wyjście. Chłopak jakby dla pewności wskazał na siebie, nie będąc pewien czy czasem nie chodzi mi o Kookiego. Nie, to z tobą chcę poważnie porozmawiać.

Chłopak szepnął coś króliczkowi na ucho, na co ten skinął głową, nie odwracając się w moją stronę. Sam wyszedłem na zewnątrz, czekając na pojawienie się Taehyunga. Coraz bardziej obawiałem się, że moje przypuszczenia mogą być prawdziwe. A jeśli się do tego przyzna? Co właściwie w takim wypadku powinienem zrobić?

– Czego ode mnie chcesz? – Spytał, gdy zamknęły się za nim drzwi.

– Porozmawiać.– Zacząłem spokojnie. – Co jest między tobą a Jungkookiem?

– Co?

Chłopak zmarszczył brwi, nie rozumiejąc co mam na myśli. Jak by to powiedzieć?

– Chcę mieć po prostu jasność, czy czasem nie lubisz mnie z powodu tego, że sam durzysz się w Jungkooku. – Starałem się jasno nakreślić obraz sytuacji.

– Jestem hetero, a lista powodów przez które cię nie lubię jest dość długa.

Dobra. Jedna sprawa załatwiona.

– Daj mi szansę. Jesteś najlepszym przyjacielem Kookiego i nie chcę bezsensownie się z tobą kłócić.

Chociaż drażnienie się z tobą jest niezwykle zabawne.

– Możemy chociaż stwarzać pozory wzajemnego tolerowania się przy Jungkooku? – Poprosiłem grzecznie. – Chociaż on z Hoseokiem potrafili się jakoś w miarę zakumplować.

A przynajmniej nie widziałem, by którykolwiek z nim nie przepadał za tym drugim. Hobi nie miał nic przeciwko chłopakowi, bardziej bojąc się, że to ja jestem nieodpowiedni dla niego niż na odwrót, a Kookie zdawał się lubić wszystkich. Jeszcze nie widziałem by na kogoś krzywo spojrzał lub okazał wyraźną niechęć.

– Tylko go skrzywdź to pożałujesz.

– Jeśli go stracę to będę największym idiotą na świecie. – Przyznałem.

– W takim razie rozejm, do chwili, aż czegoś nie spieprzysz. – Uśmiechnął się, wyciągając w moją stronę dłoń.

Byłem w szoku jak wyraz jego twarzy z czystej niechęci mógł tak szybko zmienić się w szczery uśmiech. Gdyby nie okoliczności, uwierzyłbym w niego. To było niesamowite i przerażające jednocześnie. Muszę zapamiętać, by nie wierzyć jego postawie ani mimice twarzy. Ten dzieciak nadaje się na aktora.

Uścisnąłem jego dłoń, zgadzając się na rozejm. Cieszyłem się, że sprawę z przyjacielem Jungkooka miałem już załatwioną. Teraz chłopak nie musi się martwić, że się nie dogadujemy. Oczywiście żaden z nas nie miało zamiaru mu wspominać o tym spotkaniu i rozmowie.

Taehyung wszedł pierwszy z powrotem do sali. Odczekałem chwilę nim sam przekroczyłem drzwi. Gdy znalazłem się już w środku zauważyłem Jungkooka, schodzącego ze sceny, po chwili znikającego za kulisami. Spóźniłem się, no świetnie.

Zająłem jedno z wolnych miejsc w ostatnim rzędzie. Wiedziałem, że moje słońce występuje na samym końcu, więc zamierzałem poczekać tutaj na niego, aż nauczyciele puszczą ich wolno.

Obserwowałem jak Jungkook wyłania się zza kulis by udać się na swoje poprzednie miejsce obok Taehyunga, nie zauważając przy tym mojej obecności. Chłopak najwyraźniej nie powiedział swojemu przyjacielowi o mojej obecności, bo nie ujrzałem tej ślicznej buźki odwracającej się w moją stronę.

Długo nie czekałem. Nauczyciele szybko podsumowali dzisiejszą próbę, chwaląc przy tym moje słońce. Szkoda, że nie miałem okazji go usłyszeć. Po kilku zdaniach cała młodzież mogła rozejść się do swoich domów.

Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Siedziałem na swoim miejscu, czekając na chłopaka. Dość późno mnie zauważył, lecz niemal od razu na jego twarzy pojawił się ten uroczy uśmiech. Gdy zrównał się ze mną, chwyciłem jego nadgarstek i pociągnąłem w stronę swojego rzędu, by czekając na mnie, nie przeszkadzał innym.

Sala była niemal pusta. Całe tłumy już zniknęły. Widząc jedynie nauczycieli, postanowiłem wstać i wraz z innymi opuścić salę. Trzymałem się blisko chłopaka. Znajdując się na zewnątrz, pociągnąłem go lekko w stronę tylnego wyjścia ze szkoły.

– Hyung, co tutaj robisz?! – Spytał zaskoczony.

– Przyszedłem usłyszeć mojego aniołka. – Wyszeptałem, nie chcąc by ktoś nas usłyszał. – Ale niestety trochę się spóźniłem.

Widziałem jak na tą wieść, wzdycha z ulgą. Wstydzisz się przy nie śpiewać? Idąc korytarzami, napotykaliśmy coraz mniej uczniów.

– Masz ochotę się gdzieś przejść? – Zaproponowałem, chcąc spędzić z nim trochę czasu.

– Muszę wracać do internatu, by się pouczyć. Nauczyciele oszaleli i niemal z każdego przedmiotu w najbliższym czasie szykuje się nam sprawdzian.

Jak ja się cieszę, że czasy szkoły mam już za sobą. Nikt mi nie wmówi, że będzie się za tym tęskniło. Będę tęsknił za wypadami z przyjaciółmi na miasto oraz za numerami, które odwalaliśmy, ale na pewno nie za samą szkołą.

– Z czego musisz się pouczyć?

– Matma i biologia.

– Czyli twój wspaniały korepetytor musi udzielić ci kilka lekcji byś wszystko ładnie zdał?

– Hyung, Tae będzie w pokoju.– Zaczął, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.

– Co z tego? Przecież nie będziemy przy nim uprawiać seksu, tylko się uczyć.

– Hyung! – Skarcił mnie za mówienie głośno takich rzeczy.

Byliśmy już sami, nikt nie miał prawa nas słyszeć, więc dlaczego miałem się przed czymkolwiek powstrzymywać? Chłopak już więcej nie narzekał, tylko zaczął nas prowadzić w stronę internatu. Jak Kookie będzie tu dalej mieszkał, to stanę się stałym bywalcem tego budynku.

– Pan znowu tutaj? – Odezwała się jedna z kobiet, pełniąca dyżur w internacie.

– Mam za dobre serce i nie umiem odmówić pomocy przy nauce. – Uśmiechnąłem się szeroko. – Najwyraźniej świetnie ze mnie korepetytor.

– A przede wszystkim skromny. – Chłopak wymruczał pod nosem, gdy nieco oddaliliśmy się od kobiety.

Po chwili znaleźliśmy się w jego pokoju. W środku oczywiście znajdował się już Taehyung. Jego brązowe włosy były wilgotne co sugerowało, że musiał niedawno wyjść spod prysznica. Grzywka spadała mu na oczy, nieco je przesłaniając. Kiedy on zdążył wziąć prysznic?! Przecież wcale tak długo tu nie szliśmy!

Przywitaliśmy się z chłopakiem od niechcenia, jakbyśmy widzieli się dzisiaj po raz pierwszy.

– Co hyung tu robi? – Spytał wyjątkowo grzecznie.

Jego pytanie mimo wszystko dawało mi do zrozumienia, że nie spodziewał się mnie jeszcze dzisiaj zobaczyć.

– Przyszedłem pouczyć Kookiego do sprawdzianu.

Chłopak westchnął ciężko, powracając do przerwanej lektury. Po okładce mogłem sądzić, że uczy się do sprawdzianu z biologii. Chyba, że jeszcze inny podręczniku widnieje obrazek żaby z oczami rozszerzonymi jakby ktoś wkładał jej do dupy...

Widzę, że z tymi sprawdzianami to nie żarty i naprawdę szykuje im się ciężki okres. Zająłem wolne krzesło, wyczekująco spoglądając na Jungkooka. On zaczął wyciągać z plecaka i szafek wszystkie potrzebne książki. Przede mną zaczęła pojawiać się mała góra podręczników.

Mam nadzieję, że będę w stanie pomóc mu w nauce. Z matematyką nie miałem problemów, ale biologia to już inna sprawa. No, chyba że ta praktyczna.

Jeśli chodzi o naukę, to wcale nie byłem taki głupi jak niektórzy sądzili. To, że na studiach niczego nie zdawałem w pierwszych terminach wiązało się jedynie z tym, że na pierwsze terminy nigdy się nie uczyłem. Za to z każdego kolosa czy inne egzaminy zdawałem przynajmniej na czwórki.

Widząc jak Jungkook zmierza w stronę wolnego krzesła, przysunąłem je bliżej biurka, nie dając mu możliwości zajęcia na nim miejsca. Spojrzał na mnie, a ja sugestywnie poklepałem swoje kolana. Ucieszyło mnie, że usiadł na nich bez żadnych sprzeciwów.

– No to od czego zaczynamy?

Na pierwszy ogień poszła matematyka. Jungkookie bardzo szybko łapał. Albo byłem tak dobrym nauczycielem, albo moje słońce było takie genialne. Stawiam na obie opcje. Następnie przyszła pora na biologię. Tylko część mocno teoretyczna.

Przez cały czas naszej wspólnej nauki, wtulałem się w jego ciało, składając krótkie pocałunki na jego karku. Później role uległy małemu odwróceniu. Jungkookie martwiąc się, że jest za ciężki dla mnie, zszedł z moich kolan, natomiast ja zająłem to samo miejsce na jego nogach. Wtulał się we mnie, opierając głowę na moim ramieniu, uważnie słuchając każdego mojego słowa.

Widziałem w odbiciu szyby, że nawet Taehyung co jakiś unosi wzrok znad książki i przygląda nam się uważnie, słuchając moich tłumaczeń. Przez cały czas, który tu byłem nie uraczył mnie żadną złośliwością, co dotychczas miał w zwyczaju. Chyba naprawdę warto było z nim porozmawiać.

– Na mnie chyba już pora. – Powiedziałem, odwracając się na jego kolanach, by mieć lepszy widok na jego uroczą twarzyczkę. – Jak będę tak długo tu przesiadywał to przestaną mnie w ogóle wpuszczać.

– W sobotę jesteś wolny? – Spytał, gdy zszedłem z jego kolan.

– Dla ciebie zawsze. – Cmoknąłem go w nos.

Ruszyłem w stronę drzwi, przed wyjściem żegnając się z młodszym namiętnym pocałunkiem, przed którego widokiem Tae chronił się poduszką, nie mając już pod ręką żadnej książki.

Po nieco ponad pół godzinie byłem już we własnym domu. Własnym, pustym domu. Już kolejny raz wydawał się on dla mnie za duży. Podobnie jak rachunki za niego. Jednak nie wyobrażałem sobie bym mógł się z niego wyprowadzić. Dobra lokalizacja oraz wysoki standard mieszkania. Jak ja miałem się z takiego mieszkania nagle przenieść do jakiejś podrzędnej kawalerki?

– Jungkookie, zamieszkaj ze mną! – Krzyknąłem w pustą przestrzeń.

Już chyba do końca mi odwala.

______________________________

Która jest chętna do zamieszkania z Jiminem?  :p 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top