Rozdział 10
Jak ja uwielbiam rodzinne obiady :p
____________
Jungkook
Jak to mówią- święta, święta i po świętach. Wpatrywałem się w sufit swojego pokoju, czując jakby mój brzuch miał zaraz pęknąć. Dlaczego ja tyle jadłem? A no tak, bo było przepyszne. Obróciłem głowę na bok, słysząc wibracje telefonu. Leniwie sięgnąłem po urządzenie.
Jimin: Cześć skarbie, jesteś teraz mocno zajęty?
Uśmiechnąłem się po nosem. Trochę mi brakowało jego obecności.
Jungkook: Nie, tylko LETKO. A co?
Odłożyłem telefon na swój brzuch, po czym sięgnąłem po szklankę leżącą na stoliczku przy łóżku. Zacząłem pić, czytając odpowiedź od Jimina.
Jimin: W takim razie szykuj się, bo za dziesięć minut będę u ciebie i idziemy do mnie ^^ I nie przyjmuje odpowiedzi odmownej. Lepiej nie marnuj czasu bo jestem już w drodze.
Wyplułem napój, tworząc przed sobą wilgotną mgiełkę. Że co?! Nie sądziłem, aby żartował. Zerwałem się z łóżka i zacząłem doprowadzać się do porządku. Tak jak zawsze, nie chciałem wyglądać gorzej niż hyung, który według mnie za każdym razem wyglądał idealnie.
Będąc gotowy zszedłem na dół. W końcu jeszcze muszę poinformować o wszystkim rodziców. Miałem tylko nadzieję, że nie będą mieli nic przeciwko. W końcu jeszcze nie mieli okazji poznać Jimina. Skoro on zaprasza mnie do siebie, wypadałoby bym niedługo zrewanżował, zapraszając go do siebie.
- Mamo, będę wychodził.- Poinformowałem rodziców wchodząc do salonu.
- Gdzie się wybierasz?- Spytała szczerze zdziwiona.
- Jimin hyung po mnie przychodzi i idziemy do niego.
Teraz również i tata odwrócił się zainteresowany.
- Nowy znajomy?
- Poznaliśmy się w Seoul, ale również jest stąd. Nie mieliście okazji go jeszcze poznać. Mogę go jutro zaprosić?- Zapytałem niepewnie.
- Oczywiście.- Odparła mama z uśmiechem.- Z miłą chęcią go poznamy.
Ulżyło mi. Ciekawe czy byliby do niego tak miło nastawieni, gdyby wiedzieli co nas łączy? Właściwie nie wiedziałem jaki rodzice mają stosunek do homoseksualistów, jednak przeczuwałem, że wiadomość iż ich syn umawia się z innym mężczyzną nie spłynęłaby po nich jak po kaczce.
Po chwili w mieszkaniu można było usłyszeć dzwonek do drzwi. Przyszedł! Starając się zbytnio nie spieszyć udałem się otworzyć drzwi. Uśmiechnąłem się na widok jego koloru włosów. Chociaż zwykły ciemny brąz wydawał się jakiś taki za normalny jak dla niego.
Musiałem powstrzymać się przed zbyt czułym przywitaniem z hyungiem. Kątem oka widziałem jak mama kierowała się w naszą stronę.
- Dzień dobry pani Jeon.- Przywitał się, kłaniając nisko.
- Witam. Dobrze, że Jungkook poznaje nowych znajomych.
Wiem, że nie chciała źle, jednak zabrzmiało tak jakbym miał nie wiadomo jaki problem z poznawaniem nowych osób, a wcale tak nie było! Przemilczałem to, ciesząc się widokiem chłopaka.
- Jak się nazywasz?- Zapytała grzecznie.
- Park Jimin.
- Gdzie się poznaliście?
To nie miało wyglądać jak przesłuchanie, lecz jak tak dalej pójdzie to właśnie się nim stanie.
- Na zajęciach z tańca. Poza tym trochę pomagałem Jungkookowi z nauką.
- O, to bardzo dobrze.- Uśmiechnęła się do niego ciepło.- Dobrze, w takim razie miłej zabawy.
Mama odeszła, a ja zacząłem się ubierać. Po chwili oboje oddalaliśmy się od mojego domu. Dopóki byliśmy w zasięgu wzroku mamy, nie pozwoliłem mu na zbytnie zbliżanie się od mnie.
- Nie mogłeś mnie wcześniej uprzedzić, że chcesz mnie gdzieś zabrać? I to w dodatku do siebie.
- Nie narzekaj.- Szturchnął mnie.- Przecież zdążyłeś się wyszykować.
Westchnąłem, wypuszczając z ust jasny obłoczek. Szliśmy blisko siebie. Uważnie przyglądałem się drodze, którą pokonywaliśmy. Ciekawe, gdzie dokładnie mieszka? Przez większość część drogi nie zamieniliśmy ani słowa, lecz hyungowi nie schodził uśmiech z twarzy.
- Dlaczego idziemy do ciebie?- Spytałem w końcu.
- Ponieważ chcę, żebyś poznał moich rodziców.
- To zabrzmiało jak...
- Bo tak właśnie jest.- Przerwał mi.- Chcę cię im oficjalnie przedstawić.
- Czekaj! Ale jako...
- Tak, jako swojego chłopaka.
Zatrzymałem się, nie wierząc własnym uszom. Co takiego?! Ale jak to?! Jimin tylko zaśmiał się na moją reakcję.
- Spokojnie. Są naprawdę mili. Poza tym mama już nie może się doczekać, żeby cię zobaczyć.
- Wie o nas?!
Nie miałem pojęcia, co na to wszystko powiedzieć. Gdybym wiedział, ubrałbym się jakoś lepiej, przygotował i w ogóle. Co ja gadam?! Próbowałbym się wykręcić! Nie miałem pojęcia jak zareagują, ani jak ja powinienem zareagować.
Jimin chwycił mnie i zmusił do dalszego ruchu.
- Tak. I narzekała mi, że od razu nie przyprowadziłem cię do siebie.
- Ale...- W mojej głowie szalał istny huragan myśli.- Jak powinienem się zachowywać? Co jeśli mnie nie polubią?
- Króliczku, ciebie nie da się nie lubić. Po prostu bądź sobą.- Ucałował mnie przelotnie w policzek, by nie zwrócić na nas zbytniej uwagi przechodniów.
Łatwo mówić, trudniej zrobić. Z każdą chwilą czułem jak moje serce zaczyna coraz mocniej bić. Rozglądałem się ważnie, szukając domu hyunga. Który to? Daleko jeszcze?
Otworzyłem szerzej oczy widząc piękny dwupiętrowy dom. Jego rodzice musieli mieć dobrą pracę, skoro stać było ich na taką posiadłość. Przeszliśmy przez bramę, kierując się w stronę drzwi. Walczyłem z sobą by nagle nie zawrócić i nie uciec. Ale przecież nie stchórzę, nie zrobię tego hyungowi.
Gdy chłopak otworzył drzwi, miałem wrażeni, że serce wyskoczy mi z piersi. Jeszcze nigdy nie miałem okazji poznać nikogo rodziców w tym sensie! Nie stresowałbym się tak, gdyby to nie było spotkanie zapoznawcze rodziców Jimina z nowych chłopakiem swojego syna.
- ChimChim, jesteś już?- Doszedł mnie delikatny kobiecy głos.
Brzmiał miło. Miałem nadzieję, że jego właścicielka również się taka okaże. Jak ja mogę tak myśleć? Przecież to rodzice Jimina, na pewno to przemili ludzie. Nagle zza rogu wyłoniła się średniego wzrostu szczupła kobieta. Wyglądała na naprawdę młodą i elegancką. Nie miałem okazji zobaczyć jeszcze jego ojca, lecz już wiedziałem po kim Jimin odziedziczył urodę.
- Witaj słońce!- Mówiła, krocząc w moją stronę. Po chwili zamknęła mnie w szczelnym uścisku.- W końcu mogę cię poznać. Jimin tak dużo o tobie opowiadał. Jesteś jeszcze bardziej uroczy niż sobie wyobrażałam.
Czułem jak moje policzki nabierają buraczanych kolorów.
- Mamo, spokojnie.- Hyung starał się ją nieco powstrzymać.
Kobieta wypuściła mnie z swoich objęć. Mogłem się w końcu z nią przywitać.
- Zostaniesz do obiadu, prawda?- Skinąłem głową na potwierdzenie, na co kobieta poszerzyła swój uśmiech.- Zawołam was jak będzie gotów. ChimChim, oprowadź go.
- Dobrze.- Westchnął.
Chłopak dał znać głową bym za nim poszedł. W pierwszej kolejności odwiedziliśmy salon, w którym miałem okazję poznać pana Park. Wyglądał na poważnego mężczyznę, lecz równie miłego co jego żona.
Następnie hyung pokazał mi całą resztę domu. Każde z pomieszczeń coraz bardziej potwierdzało to, że jego rodzice muszą zajmować jakieś wysokie stanowiska lub mieć naprawdę dobrze płatną pracę.
Patrząc na wnętrze domu, mieszkanie wynajmowane obecnie przez hyunga nie odbiegało zbytnio standardem. Nie dziwiłem się, że tak go się trzymał. Po spędzeniu kilkunastu lat w takich wnętrzach również nie uśmiechałoby mi się mieszkanie w jakieś taniej kawalerce. Poza tym Jimin pasował do tego wszystkiego.
W końcu wylądowaliśmy w jego pokoju. Oniemiałem. Pod jedną ze ścian stało duże dwu osobowe łóżko. Po jego lewej stronie znajdowało się przejście do garderoby oraz szklana ściana, za którą znajdowała się łazienka, w której można było zyskać trochę prywatności poprzez zasłonięcie widoku grubymi, szarymi zasłonami. Poza tym w pokoju znajdowało się jeszcze biurko, potencjalne miejsce do pracy czy nauki oraz telewizor. Z tego pokoju mógłby już nie wychodzić!
- Zamknij te piękne usteczka, bo ktoś to jeszcze wykorzysta.- Zwrócił mi uwagę, z przebiegłym uśmieszkiem.- Rozejrzyj się jak chcesz.
Jimin rozsiadł się wygodnie na łóżku, a ja zacząłem zwiedzać pomieszczenie, które było naprawdę ogromne. Po obejrzeniu wszystkiego usiadłem tuż obok chłopaka. On szybko znalazł się na moich kolanach.
- Stęskniłem się.- Wymruczał, zaczynając składać pocałunki na mojej szyi.
- Nie widzieliśmy się zaledwie niecały tydzień.
- Zaledwie? Aż!
Odchyliłem głowę, dając mu lepszy dostęp do mojej szyi. On leniwie składał na niej pocałunki. Powstrzymywałem pomruki przyjemności, jakie to u mnie wywoływało. Odchyliłem się lekko do tyłu, opierając na rękach. Chłopak przysunął się bliżej moich bioder.
- Masz bardzo miłych rodziców.
- Mama bardzo chciała cię poznać.- Jimin odsunął się ode mnie, by móc na mnie spojrzeć.- Jest wniebowzięta, że w końcu kogoś przyprowadziłem.
- W końcu?- Dopytałem.
- Jesteś pierwszą osobą, którą im przedstawiam.
Chyba powinienem czuć się zaszczycony.
- Nie przeszkadza im, że... No wiesz. Nie przedstawiasz im dziewczyny?
- Nie. Już dawno wiedzieli, że interesują mnie również mężczyźni i brali taką możliwość pod uwagę. Ale od początku im to nie przeszkadzało. Co mieli innego zrobić niż pogodzić się z tym?
W sumie racja. Ja jednak nie byłem tak pewien czy moi rodzice przyjęliby to wszystko z takim spokojem. Właściwie to głupio mi było w tej sytuacji. Jimin opowiadał swoim rodzicom o mnie, spodziewali się mnie, a nawet chcieli mnie poznać. Podczas gdy moi rodzice o Jiminie usłyszeli dopiero dzisiejszego dnia.
- A wracając do teraźniejszych spraw i mojej tęsknoty.- Powiedział, pochylając się ponownie w moją stronę.
Jego usta znalazły się na mojej szyi, składając delikatne pocałunki. Jego ciało napierało na moje, zmuszając do położenia się. Szybko zaczęło mi się robić ciepło. Ucieszyłem się, kiedy w końcu jego pełne wargi odnalazły moje. Swoje dłonie przeniosłem na jego boki, powoli przesuwając je pod jego koszulkę.
Zdziwiłem się, kiedy nie przerywając pocałunku zabrał moje ręce z swojego ciała i przemieścił nad moją głowę. Przez chwilę je tam przytrzymywał, po czym wrócił do bardziej stabilnego podpierania się. Przeniosłem swoje dłonie z powrotem na swoje miejsce, chcąc poczuć jego umięśnione ciało pod swoimi palcami.
Jęknąłem niezadowolone, gdy moje ręce znowu zostały przeniesione nad moją głowę.
- Sprawdzimy twoją cierpliwość.- Odezwał się przerywając pocałunek.- Trzymaj je tam, nie wolno ci mnie ani siebie dotykać.
- Hyung...
Nie podobał mi się ten pomysł.
- Aż tak nie możesz utrzymać swoich łapek przy sobie w mojej obecności?- Spytał prowokująco.
Korzystając z chwili wolnego, sięgnął po coś na bok. Po chwili moich uszu dobiegła muzyka. Podkład do drażnienia się ze mną?
Mężczyzna chyba uznał moje milczenie jako zgodę, ponieważ powrócił do obdarowywania mnie pocałunkami. Szybko zaczął schodzić swoimi ustami coraz niżej. Jego ręce błądziły pod moją koszulką, a biodra powoli poruszały się na mnie. Mój oddech stawał się coraz cięższy, już nie mówiąc o braku miejsca w spodniach.
Zaciskałem dłonie w pięści próbując się powstrzymać od chwycenia go i przekręcenia nas tak, by to on znalazł się pode mną. Naprawdę nie wiedziałem skąd u mnie potrzeba takiego zachowania, lecz było to naprawdę silne!
Głowa Jimina znalazła się pod moją bluzką. Przymknąłem oczy i na tyle ile to możliwe, powstrzymywałem większość westchnień.
- Hyung...- Jęknąłem niezadowolony.
Nie podobało mi się takie bezczynne leżenie, pomimo iż było mi bardzo przyjemnie. Nie, kiedy ja również przez ten tydzień stęskniłem się za nim i za jego ciałem.
Spojrzałem na chłopaka, który na nowo pochylał się nade mną, patrząc pożądliwym wzrokiem. Ten jego zadziorny uśmiech strasznie mi się podobał, jednak w tej sytuacji czułem, że nie wróży nic dobrego.
- Tęskniłeś za mną?- Spytał, gdy jedna z jego dłoni zaczęła powoli zmierzać wzdłuż mojego ciała.
- Tak, hyung.- Powiedziałem, starając się zapanować nad oddechem.- Bardzo.
Sapnąłem, kiedy jego dłoń złapała przez spodnie mojego członka.
- Mój króliczek chyba nie zadowalał się beze mnie, co?- Wymruczał mi to wprost do ucha, poruszając ręką.
Nie umiałem się skupić na jego słowach, kiedy jego mała dłoń tak drażniąco wodziła po mojej męskości. Tylko nie rozumiałem, dlaczego ja nadal miałem na sobie spodnie i bieliznę?!
- Hm?- Odezwał się, gdy po dłuższej chwili nie otrzymał ode mnie odpowiedzi.
- Nie.- Westchnąłem.
Poczułem jego gorący oddech na swojej szyi. Hyung, nie drażnij mnie dłużej, bo moja cierpliwość naprawdę się kończy. Zastygłem w bezruchu z ciężko walącym sercem, słysząc pukanie do drzwi.
- Chłopaki, obiad już gotowy!
- Już idziemy mamo!- Odezwał się za nas Jimin.
Odetchnąłem z ulgą, gdy odeszła, nie zaglądając do nas. Spojrzałem na hyunga. On podniósł się, zszedł z łóżka, po czym wyłączył muzykę. Ja nadal leżałem bez ruchu, obserwując go.
- Chodźmy, mama nie lubi czekać z jedzeniem.
Podniosłem się, maszcząc brwi. Co to ma niby znaczyć?! Najpierw doprowadza mnie do takiego stanu, a później tak po prostu zostawia! Ja się na to nie godzę!
- Idziesz? Uwierz, kazanie jej czekać to niezbyt dobry pomysł.
Wstałem i zacząłem doprowadzać się do porządku z grymasem na twarzy. W tym momencie byłem na niego naprawdę zły. Nie zwracając na niego większej uwagi, skierowałem się w stronę drzwi. Nim zdążyłem chwycić za klamkę, poczułem mocny uścisk na nadgarstku. Nagłe szarpnięcie sprawiło, że zatrzymałem się, odwracając do tyłu.
Spojrzałem na niego chłodnym wzrokiem. Spróbowałem uwolnić swoją rękę, lecz jego uchwyt był mocniejszy. Silny jest, stwierdziłem. Odwróciłem wzrok, nie chcąc na niego patrzeć.
Zaskoczył mnie, gdy jego ciało wtuliło się w moje.
- Jungkookie, nie gniewaj się. Przecież wszystko dokończymy po obiedzie. Mama może za dużo sobie wyobrażać, gdy będziemy kazać jej za długo czekać.
Spojrzałem na niego kątem oka.
- Zobaczysz. Będziesz mnie błagał o więcej.- Mruknął zaczepnie.
Zobaczymy jeszcze kto kogo. Uśmiechnąłem się lekko, dając złości powoli opuścić moje ciało. Moja reakcja była trochę zbyt impulsywna. Przytuliłem go, opierając brodę na czubku jego głowy.
- Nie jestem zły.
Już nie jestem. Wziąłem głęboki wdech, odsuwając się od niego. Chyba pora zejść na obiad. Jego mama nie powinna czekać. Wspólnie udaliśmy się na parter. Jimin skierował nas w stronę jadalni. Wspaniały zapach dało się już wyczuć u postawy schodów.
- Przepysznie wygląda pani Park.- Odezwałem się, spoglądając na zastawiony stół.
Usiedliśmy przy wspólnym obiedzie. Potrawy smakowały równie wspaniale co wyglądały. Nie była to może kuchnia mojej mamy, ale niemal tak samo przepyszna.
Jimin
Miło było na to patrzeć. Mama naprawdę polubiła Jungkooka. Patrząc na to jak rozmawiali, naprawdę robiło mi się cieplej na sercu. Tata też go polubił chociaż tego tak nie okazywał. On zawsze był cichym obserwatorem i wszystkie emocje zachowywał dla siebie. Jednak ten ciepły wzrok i delikatny uśmiech mówiły mi wszystko.
Po obiedzie pomogliśmy moim rodzicom wszystko posprzątać. Po tym mogliśmy z powrotem udać się do mojego pokoju. Jungkookie w czasie drogi był bardzo cichy i unikał mojego wzroku. Za co on się znowu obraził? Co tym razem zrobiłem źle?
Fakt, że takie pobudzenie go i zostawienie niezaspokojonego było naprawdę okrutne z mojej strony. Jednak gdybyśmy nie zeszli w ciągu pięciu, minut mama już by nie odpuściła, więc i tak by nic z tego nie wyszło.
Nie miałem tylko pojęcia co tym razem zrobiłem. Powiedziałem coś nie tak podczas obiadu? Postanowiłem poczekać z wyjaśnieniem tej sprawy, jak tylko znajdziemy się sami w moim pokoju.
Znaleźliśmy się na piętrze. Puściłem chłopaka jako pierwszego, po czym sam wszedłem, zamykając za nami drzwi. Zdziwiłem się czując jego dłonie na swoich ramionach. Zostałem gwałtownie odwrócony. Poczułem jego usta namiętnie wpijające się w moje oraz jego ciało przyciskające mnie do ściany. Od razu zacząłem oddawać pocałunki, w których on dominował od samego początku.
Odepchnąłem nas lekko od ściany by po chwili wskoczyć na chłopaka. Ten wprawnie mnie złapał i zaczął prowadzić nas w stronę łóżka. Odłożył mnie na jego brzeg, nie wypuszczając mnie z objęć, a jedynie napierając na moje krocze. Na pośladkach czułem jego ocierający się o mnie wzwód. Po moich plecach przebiegł przyjemny dreszcz, a jego ciało niemal drżało z podniecenia.
Coś czułem, że na jednej rundzie się nie skończy.
Leżałem, gładząc nieco sklejone od potu włosy chłopaka. On natomiast wtulał się we mnie, co wyglądało niezwykle uroczo. Mój duży, niegrzeczny chłopiec.
- Jak to jest, że w łóżku budzi się w tobie taki diabełek?
Przez którego przez trzy dni dupa nie będzie pozwalała o sobie zapomnieć. Jungkookie tylko wzruszył ramionami.
- Normalnie nie odczuwasz takiej potrzeby dominacji?- Dopytywałem dalej.- Nie masz ochoty nieco bardziej stanowczo i odważnie komuś czegoś powiedzieć, czy wyrazić swojego zdania.
- Nie.
- A może tylko ja umiem obudzić drzemiącą w tobie bestię?
Chłopak szturchnął mnie burcząc coś pod nosem. Uśmiechnąłem się i na tyle ile mogłem, objąłem go. Mój wzrok mimowolnie powędrował w stronę jego pośladków, ukrytych pod kołdrą.
- Jimin, ty naprawdę nikogo przede mną nie przedstawiłeś swoim rodzicom?
Pokręciłem głową, rozumiejąc o co mu poniekąd chodzi.
- Słońce, ty naprawdę uważasz, że nie traktuje nas poważnie? Jak mam ci to jeszcze udowodnić?
- Nie! Ja wierzę tylko...
Czułem jak już i tak niewidoczną dla mnie twarz, chowa w przyciągniętej przez siebie kołdrze. No i wrócił mój nieśmiały króliczek. Delikatnie wplotłem dłoń w jego włosy, czochrając je. Po chwili uniósł głowę, spoglądając w moją stronę.
- Kiedy przefarbowałeś włosy?
- Co, nie dobrze wyglądam?- Uśmiechnąłem się.
- Chciałeś się podlizać moim rodzicom, a przynajmniej im nie podpaść zbyt odważnym kolorem włosów?- Powiedział z miną jakby wszystko już wiedział.
Zaśmiałem się krótko pod nosem. Przejrzał mnie...
- Rudy lepiej do ciebie pasował.- Stwierdził po czasie.- Bardziej oddawał twój charakter.
To chyba będę się na niego częściej farbował.
Chłopak jeszcze przez pewien czas leżał wtulony we mnie. W końcu nadszedł ten moment, kiedy wypadało odprowadzić go do domu. W końcu, jak słusznie stwierdził, nie chciałem podpaść jego rodzicom. Wolałem nie robić sobie w nich wrogów jeszcze przed oficjalnym poznaniem.
Ubraliśmy się, po czym zaczęliśmy się zbierać. Jungkook pożegnał się jeszcze z moimi rodzicami, dziękując im za obiad. Mama musiała oczywiście go wyprzytulać, co wywołało na policzkach chłopaka urocze rumieńce.
Pomimo niezbyt później godziny, na zewnątrz było już całkowicie ciemno. Młodszy szedł ze mną ramię w ramię. Nie mogąc się powstrzymać, włożyłem rękę do jego kieszeni i chwyciłem schowaną tam jego dłoń.
- Jimin...- Zaczął niepewnie.- Przyjdziesz do mnie jutro?
- Ależ oczywiście.
Domyślałem się co mu chodzi po głowie, lecz nie wymagałem tego od niego. Nie oczekuje od niego, że również pozna mnie z swoimi rodzicami. Wiedziałem, że jutrzejsze spotkanie będzie innego typu niż to dzisiejsze. Jestem pewny, że jego rodzice nie wiedzą o nas.
Nie miałem mu tego za złe, to nie był łatwy temat. Jednak miło będzie ich poznać, nawet jeśli oni nie będą mieli świadomości kim jestem dla ich syna. To jedynie sprawi, że spotkanie będzie mniej niezręczne.
Będąc blisko domu chłopaka, wyciągnąłem dłoń z jego kieszeni, widząc spięcie na jego twarzy. Nie chcę sobie i jemu robić kłopotu przed jutrzejszym dniem.
Wraz z chłopakiem zatrzymaliśmy się przed jego drzwiami.
- W takim razie do zobaczenia jutro.
- Dam ci jeszcze znać, o której.
- Nie ma problemu.- Zapewniłem go.- Cały dzień mam wolny.
Ucieszyłem się, kiedy poczułem przelotny dotyk jego ust na swoich. Nie spodziewałem się tego, lecz zrobiło mi się o wiele cieplej w serduszku na taki gest. Chłopak szybko się pożegnał i zniknął w wnętrzu domu.
Nie pozostało mi nic innego jak wrócić siebie.
Zaraz po przekroczeniu drzwi rodzinnego domu, napotkałem matkę. Uśmiechała się do mnie zadowolona. Udałem się wraz z nią do salonu.
- Mój synek w końcu wydoroślał i przedstawił mi kogoś.- Odezwała się dumnie.- Już myślałam, że nie doczekam tego momentu.
Mama dobrze zdawała sobie sprawę z mojego dotychczas imprezowego trybu życia oraz upodobaniu w jednorazowych przygodach, a raczej mojej awersji przed stałymi związkami.
- Słodziutki jest. I młodziutki. Ile ma lat?- Spytała, delikatnie marszcząc czoło.- Chociaż ty też młodo wyglądasz.
- Mam to po tobie.- Powiedziałem, przytulając ją czule.- Cztery lata różnicy, w przyszłym roku kończy osiemnastkę.
- Wydaje się być rozsądniejszy niż ty w jego wieku.
Nie wiedziałem czy powinienem poczuć się urażony tą uwagą, czy może cieszyć się z rozsądności Kookiego.
- Nie zepsuj tego ChimChim. To naprawdę dobry chłopak i wydaje się być bardzo wrażliwy.
Mam wstała, na pożegnanie mierzwiąc mi włosy.
- Wiem mamo, nie skrzywdzę go.- Wyszeptałem pod nosem.- Obiecuję.
Jungkook
Wdech i wydech. Wdech i wydech. Nie, to wcale nie pomaga. Dlaczego ja się tak stresuje?! Przecież przedstawiam moim rodzicom nowego przyjaciela, a przynajmniej tyle wiedzą. Jednak dla mnie to spotkanie i tak będzie poznaniem moich rodziców z wybrankiem mojego serca, nawet jeśli oni nie byli tego świadomi.
Naprawdę chciałbym zrobić to samo co Jimin i móc powiedzieć rodzicom o nas, lecz bałem się, że to nie skończy się dobrze. Nawet nie wiem jak na niego zareagują.
Po raz ostatni spojrzałem na siebie w lustrze. Sam nie wiem dlaczego starałem się dobrze wyglądać. Przecież na Jiminie wrażenia już robić nie muszę. Ciekawe czy hyung również to tak przeżywa jak ja?
Udałem się na dół, zamierzając poczekać na niego wraz z rodzicami. Będąc na parterze mogłem zobaczyć jak mama czyni ostatnie przygotowania co do wspólnego obiadu. W powietrzu unosił się przepyszny zapach potraw. Aż ślinka cieknie. Szczególnie jak nie jadło się śniadania, bo z nerwów żołądek nie chciał nic przyjąć.
Siedziałem w salonie, odchylając się do tyłu na fotelu. Wpatrywałem się w sufit, starając się uspokoić. Nie chciałem by rodzice uznali, że zachowuje się inaczej niż zwykle.
Gdy tylko usłyszałem dzwonek do drzwi, zerwałem się z miejsca. Na mojej twarzy zawitał ciepły uśmiech na jego widok. Przy okazji pierwszy raz miałem okazję dostrzec oznaki stresu na jego twarzy oraz w postawie.
- A myślałem, że nic nie jest w stanie cię zestresować.
- Ja? Zestresowany? W życiu.- Na koniec prychnął nerwowo pod nosem, co tylko potwierdziło moje słowa.
- Ładne kwiaty, dla mnie?- Spytałem, znając odpowiedź.- Dobrze, że nie kupiłeś czerwonych.- Odezwałem się od razu.- Nie lubi ich.
Chłopak uśmiechnął się jakby z lekką ulgą. Zaprosiłem go do środka. Przytrzymywałem niewielki, acz śliczny bukiecik kwiatów, podczas gdy on ściągał z siebie kurtkę i buty. Im bliżej spotkania z moimi rodzicami, tym oboje czuliśmy się coraz mniej pewnie. Mimo wszystko starałem się by nie było tego po mnie widać, by dodać hyungowi nieco pewności siebie. Tak właściwie to gdzie ona się podziała? Została za drzwiami czy jak?
- Dzień dobry.- Przywitał się z mamą wręczając jej kwiaty, a następnie nisko się kłaniając.
- Witaj. Ojej, dziękuję.- Powiedziała, przyjmując podarunek.
Po chwili zjawił się tata, z którym przywitał się w podobny sposób, tyle że już bez kwiatów. Wszyscy udaliśmy się do stołu, gdzie czekał już na nas gotowy posiłek. Przypilnowałem by Jimin zajął miejsce tuż obok mnie.
Obiad się rozpoczął, podobnie jak pierwsze rozmowy. Wraz z upływającym czasem widziałem jak hyunga opuszcza stres. Dobrze rozmawiało mu się z moją mamą, która oczywiście musiała o wszystko go wypytywać. W końcu trzeba poznać nowego przyjaciela swojego syna, trzeba widzieć z kim się zadaje, czy nie trzyma się z nieodpowiednim towarzystwem. Na szczęście jej pytanie nie były zbyt nachalne, a hyung z miłą chęcią na wszystko odpowiadał.
Najmniej rozmownym okazał się tata, lecz on już taki jest. Mijało dużo czasu nim angażował się w rozmowy z nowymi osobami. Pod tym względem chyba byliśmy podobni. Podczas rozmów przy obiedzie, ja również za wiele się nie odzywałem, nie chcąc przeszkadzać w zaprzyjaźnianiu się mamy z hyungiem.
Z pytań o to jak się poznaliśmy, jak spędzamy czas oraz delikatnych pytań o jego rodziców, przeszła na pracę hyunga. Tematy im się nie kończyły. Na różnicę wieku między nami nie zareagowała. Przecież cztery lata między przyjaciółmi, jakie to ma w ogóle znaczenie...
- Dobrze, że Jungkook ma nowych znajomych. I co za przypadek, że jeszcze z tego samego miasta.- Uśmiechnęła się radośnie.- Może w końcu przyprowadzisz nam jakąś dziewczynę?- Rzuciła niby luźno.
Wziąłem głębszy wdech, zaciskając jedną z dłoni na kolanie. Musiała, prawda? Przecież dobrze wie, że nienawidziłem jak poruszała ten temat. Głownie przez to, że dziewczyny przyprawiały mnie o pewien dreszcz i to nie ten przyjemny, który czuje przy Jiminie, a wręcz przeciwnie. Nie czułem się zbyt dobrze w ich towarzystwie, więc ich unikałem.
Mama właściwie ignorowała fakt, że nie utrzymuje z dziewczynami bliskich kontaktów i nadal czekała aż jej synek przyprowadzi jej potencjalną synową. Nienawidziłem tej presji, którą podświadomie we mnie wywoływali. Wywoływali, ponieważ ojciec po cichy również ją popierał.
- Mamo, możemy o tym nie rozmawiać?
- Oj, Jungkookie. Przecież w końcu musisz jakąś poznać. Jesteś przystojnym mężczyzną, założę się, że w szkole kilka dziewczyn ci się przypatruje.
- Nie obchodzi mnie to i wolałbym, żeby żadna się nie przypatrywała.- Mówiłem, chociaż coraz trudniej było mi zachować spokój.
Wdech, wydech. Ona naprawdę myślała, że jeśli poruszy ten temat przy gościu, to będę bardziej spokojny? Myliła się. Jestem tak samo wciekły jak za każdym razem, gdy próbuje mi wbić do głowy, że powinienem sobie znaleźć dziewczynę. Wdech, wydech.
- Eh.- Westchnęła ciężko, jakby lekko zawiedziona.- A ty, Jimin. Masz kogoś?
Widziałem zakłopotane spojrzenie chłopaka, które jednak nie potrafiło uciec przez wzrokiem mamy. Tego już za wiele.
- Hyung i ja jesteśmy razem.- Powiedziałem pewnie, podczas zupełnej ciszy.
Dlaczego akurat, gdy to mówiłem, to musiała nastąpić kompletna cisza?! Widziałem lekko rozchylone usta matki i zszokowane spojrzenie, skierowane na moją osobę. Tata jakby znieruchomiał z wzrokiem utkwionym również we mnie. Oczy hyunga patrzyły na mnie szeroko otwarte ze zdziwienia.
- Jungkookie, nie żartuj tak.- Odezwała się niepewnie.
- Nie żartuje.- Powiedziałem patrząc w oczy identyczne do moich.
Przez twarz mamy przebiegało prawdziwe tornado emocji. Wszystkie zaliczały się do tych negatywnych. U taty było podobnie, lecz bardziej skrycie. Wybuch nastąpi za trzy, dwa, jeden...
- Nie mów głupot! Co ty sobie wymyśliłeś?! Mój syn nie będzie żadnym gejem!- Powiedziała, wstając z krzesła.
- Jest i pogódź się z tym!- Wstałem, postępując jak mama.- Naprawdę nie widziałaś, że nigdy nie interesowały mnie dziewczyny!
- Jungkookie, spokojnie.- Usłyszałem cichy szept hyunga.
Dłoń mężczyzny delikatnie chwyciła moją rękę, którą natychmiast mu wyrwałem.
Jimin
Atmosfera nagle trochę zgęstniała, w szczególności po stronie Jungkooka. Wyglądało na to, że nie pierwszy raz mama męczy go z tematem dziewczyn. Starałem się tym nie przejmować. Nie przeszkadzałoby mi nawet tak bardzo, gdyby im skłamał, że znalazł sobie w Seoul dziewczynę.
- Eh.- Kobieta ciężko westchnęła.- A ty, Jimin. Masz kogoś?
Zdziwiłem się słysząc to pytanie, chociaż to było raczej do przewidzenia. Zaciąłem się, nie wiedząc za bardzo do odpowiedzieć. Jeśli skłamię, że mam, to króliczek się na mnie obrazi? Jaka jest poprawna odpowiedź na to pytanie?!
- Hyung i ja jesteśmy razem.- Zdziwiło mnie wyznanie chłopaka.
Spojrzałem na niego zaskoczonym wzrokiem, lecz nie aż takim jak jego rodzice. Początkowo uznali to za żart, albo raczej chcieli by się nim okazało. Jungkook jednak nie wypierał się naszego związku. Napięcie między nim a matką stawało się coraz większe. Źle się z tym czułem. Jeszcze nie widziałem takiego bojowego króliczka.
Chwyciłem jego rękę, starając się go jakoś uspokoić, lecz została ona mi brutalnie wyrwana. Po chwili kłótnia z jego matką zaczęła się na dobre. Jego ojciec w ciszy przyglądał się wszystkiemu, lecz jego wzrok wyrażał pełną dezaprobatę naszego związku. Ja milczałem, nie wiedząc jak załagodzić sytuację.
- Jak mogłeś go przyprowadzić do naszego domu?!
- Jeszcze przed chwilą ci to nie przeszkadzało!
Powinienem wyjść? Nie, nie zostawię go samego. Jednak ostre spojrzenie jego matki nagle padło na moją osobę. Dotychczas jakoś udało mi się go unikać.
- Dlaczego po prostu nie możesz tego zaakceptować?!- Jego głos pod koniec ledwie zauważalnie zadrżał.
W głowie włączyła mi się czerwona lampka. O nie, nie, nie!
- Pod tym dachem nie będę tolerowała pedalstwa!
Widziałem jak mięśnie jego szczęki się zaciskają. Przygryzając dolną wargę zerwał się do biegu. Wstałem od stołu i pobiegłem za nim.
- Jungkook!
Drzwi, prawdopodobnie jego pokoju, zostały mi zatrzaśnięte przed nosem. Wziąłem głęboki wdech, naciskając klamkę. Otwarte. Wszedłem do środka, nawet nie przyglądając się pomieszczeniu, a jedynie próbując odnaleźć w nim chłopaka.
Właśnie rzucał jakąś torbą przed szafę, z której po chwili drżącymi dłońmi zaczął pakować rzeczy. Ze smutnym wyrazem twarzy podszedłem do niego.
- Jungkookie. Zostaw.
Zignorował moje słowa, dalej się pakując.
- Daj spokój. Przecież wiesz, że chodziło im, żebym po prostu wyszedł.
Starałem się go odciągnąć od torby. W końcu zostawił rzeczy i wtulił się we mnie niczym mała małpka. Schował przede mną twarz, zaczynając wypłakiwać się na moim ramieniu. Jego widok w tym stanie bardzo mnie bolał.
- Skarbie, daj im to wszystko przetrawić.- Głaskałem go delikatnie po plecach.- Będzie dobrze, tylko potrzebują czasu.
- Nienawidzę ich.- Usłyszałem cichy szept, między kolejnymi falami płaczu.
- Nie mów tak. Oni cię kochają i martwią się o ciebie.
Wywróciłem oczami, czując wibracje telefonu w swojej kieszeni. Kiedy na jednej próbie kontaktu ze mną się nie skończyło, już wiedziałem kto dzwoni. Musiałem odebrać, bo ona nie opuści.
- Kiedy będziesz z powrotem?- Spytała od razu, gdy odebrałem.
- Mamo, proszę cię. Nie teraz.
- Coś się stało, mam rację?
Zawsze masz. Musiałem dłużej zastanowić się nad odpowiedzią.
- Przyjedziesz po nas?
- Ale...
- Proszę.- Powiedziałem błagalnie, nie chcąc się teraz tłumaczyć.
- Dobrze. Wyślij mi adres.
- Dziękuję.
Rozłączyłem się, po chwili wysyłając jej adres domu króliczka. Chłopak w tym czasie nieco się uspokoił. Mimowolnie zacząłem się kołysać w spokojnym rytmie.
- Proszę, połóż się.- Powiedziałem, odsuwając go od siebie.
Unikał mojego wzroku, jednak nie zaprzeczył. Odprowadziłem go do jego łóżka. Położył się, odwracając się do mnie i do drzwi tyłem. Ucałowałem go w skroń i przez chwilę tuliłem go. W końcu cicho wycofałem się z pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi, chcąc dać mu trochę czasu.
Ruszyłem w stronę schodów. Będąc u ich dołu, zauważyłem matkę Jungkooka, wpatrującą się we mnie wściekłym wzrokiem. W tym momencie moje spojrzenie wyrażało to samo.
- Jest pani z siebie zadowolona?- Spytałem oskarżycielsko.
- To twoja wina. Uwiodłeś mojego syna.- Rzuciła równie oskarżycielsko.
Prychnąłem, chociaż akurat to było po części prawdą.
- Nie udałoby mi się to, gdyby był hetero, nie uważa pani?- Gdy wypowiedziałem to na głos, zauważyłem, że brzmi o wiele gorzej niż się spodziewałem.- Naprawdę nie może pani tego zaakceptować? Nie mówię o tym, żeby pani zaraz skakała z radości, ale chociaż cieszyć się z szczęścia swojego syna.
Milczała, lecz jej wzrok jakby nieco złagodniał.
- Nie przyznawał by się do naszego związku, gdyby nie zależałoby mu na państwa akceptacji. Przecież co za problem byśmy przed państwem grali zwykłych przyjaciół? Jednak on powiedział wam o nas, a pani potraktowała go jakby zrobił nie wiadomo co.
Miałem nadzieję, że nie brzmiałem za surowo. Nie chciałem być niegrzeczny, a jedynie uświadomić ją co zrobiła, w czym leży problem.
- Jednak sądzę, że oprócz tego boli go coś jeszcze. Że moja mama wczoraj przywitała go z otwartymi ramionami, a od państwa chociaż udawanego uśmiechu nie otrzymał.
Wiedziałem, że między innymi właśnie to go bolało. Obca kobieta w pełni go zaakceptowała, jeszcze przed poznaniem go, a jego własna rodzina w ogóle nie liczyli się z jego uczuciami.
Pokręciłem zawiedziony głową i wróciłem na piętro. Delikatnie uchyliłem drzwi jego pokoju, zaglądając do środka. Słyszałem jak ciąga nosem, lecz już opanowując płacz. Wszedłem do środka, kucając przy łóżku. Nie miałem możliwości ujrzeć jego twarzy, która schowana była w ramionach.
- Wszystko w porządku?
- Tak.- Odpowiedział niemal beznamiętnie.
- Chodź, przenocujesz dzisiaj u mnie. Co ty na to?
Podniósł się, ukazując nieco czerwone od płaczu oczy. Skinął głową pociągając nosem. Obserwowałem jak wstaje, a następnie udaje się w stronę torby. Stanąłem za nim, chwytając jego rękę.
- Zostaw.- Poprosiłem łagodnie.
Chłopak bez słowa upuścił torbę na ziemię. Przecież nie chciałem zabierać go na dłużej niż jedną noc. Chodziło tylko o to, by on jak i jego rodzice nieco ochłonęli.
Wyszliśmy z jego pokoju, kierując się na dół. Po drodze nikogo nie zastaliśmy. Ruszyliśmy w stronę wyjścia. Zatrzymałem nas przed zakrętem, słysząc czyjś głos.
- Dzień dobry.- Usłyszeliśmy zza rogu.- Przyjechałam po Jimina.
W samą porę, stwierdziłem z ulgą. Wraz z chłopakiem wyszliśmy na korytarz. Bez słowa zacząłem się ubierać i pomagać w tym chłopakowi.
Widziałem jak moja mama spogląda na przygnębionego chłopaka u mojego boku, który przez cały czas wpatrywał się smętno w swoje buty. Spojrzenia pani Jeon całkowicie unikałem, chociaż mogłem poczuć jego chłód na plecach.
- Idźcie poczekać w samochodzie.- Poprosiła mama.
Poczekać? Na co? Nie możemy od razu pojechać? Jej wzrok jednak był na tyle pewny, że nie zamierzałem się jej sprzeciwiać. Zabrałem chłopaka w stronę samochodu zaparkowanego przed domem. Weszliśmy do środka, chowając się przed chłodem. Gdy tylko znaleźliśmy się w ciepłym wnętrzu od razu wyjrzałem za szybę. Mojej mamy już nie było widać.
Siedziałem, kątem oka spoglądając na Jungkooka. Siedział z zamkniętymi oczami.
- Wszystko będzie w porządku.- Chciałem go jakoś pocieszyć.
- Jimin, proszę cię. Nic nie mówi.
Przełknąłem ciężko ślinę. Nie miałem pojęcia jak powinienem się w tej chwili zachować. Zostawić go w spokoju, czy jednak dalej próbować jakoś go pocieszać? Na obecną chwilę postanowiłem pozostać przy pierwszej opcji.
Ożywiłem się nieco, widząc mamę wychodzącą z domu państwa Jeon. Chłopak otworzył oczy, słysząc otwierające się drzwi.
- Jungkookie, słońce, możesz już wrócić do domu.- Zwróciła się ciepło do chłopaka, zajmując miejsce kierowcy.- Jimin, ty zostajesz.- Dopowiedziała, widząc jak odpinam swój pas.
Spojrzałem na nią z wyrzutem. Kookie zaczął się zbierać do wyjścia. Na pożegnanie przytuliłem go ciepło. Odprowadzałem go wzrokiem, dopóki nie zniknął za drzwiami domu. Mama ruszyła, zawracając i kierując się w stronę naszego domu.
- I co?- Spytałem, oczekując szczegółowego sprawozdania z rozmowy.
- Porozmawiałam z nią jak matka z matką. Będzie dobrze.- Uśmiechnęła się do mnie uspokajająco.- Ale nie pokazuj się u nich za często. Jak dobrze pójdzie to będą cię tolerować.
Chociaż tyle dobrego.
- Ale w końcu cię polubią.- Odezwała się po czasie.- Mojego synka nie da się nie lubić.- Powiedziała dumnie.
- Jesteś najlepsza. Kocham cię mamo.
Jungkook
Przeszedłem niepewnie przez próg domu, zamykając za sobą drzwi. Rozebrałem się z kurtki, bojąc się podnieść wzrok. Dobrze zdawałem sobie sprawę z obecności mamy w korytarzu. Jakby tu ją wyminąć i bez żadnych problemów dostać się do swojego pokoju?
- Jungkookie.- Usłyszałem jej spokojny głos.
Wziąłem głęboki wdech, podnosząc na nią swoje oczy. Oznaki wcześniejszego rozczarowania mną zniknęły z jej twarzy, lecz nie byłem pewien czy w ogóle ją opuściły. Podeszła do mnie, otwierając usta, lecz nie powiedziała ani słowa. Chce na mnie nakrzyczeć, lecz nie ma pojęcia, które słowa będą w pełni odpowiadały jej rozczarowaniu mną?
- Mama chciała cię przeprosić.- Usłyszałem nagle głos taty.
Mężczyzna zbliżył się do kobiety, kładąc jej dłoń na ramieniu.
- Nie powinniśmy tak reagować. To że nas zaskoczyłeś, to mało powiedziane.
Mówi w liczbie mnogiej, mimo iż podczas kłótni nie odezwał się ani słowem. To tylko potwierdzało to, że popierał mamę w tym co mówiła. A teraz najwyraźniej obojgu jest przykro.
- Po prostu musimy nad tym trochę pomyśleć i się z tym oswoić.
- Tata ma rację.- Poprała go.- Przepraszam, że tak na ciebie nakrzyczałam.
Mam podeszła bliżej, zamykając mnie w czułym uścisku, który od razu odwzajemniłem.
- Całkiem miły chłopak z tego Jimina.- Odezwał się tata z lekkim uśmiechem.
Odsunąłem się od mamy, by móc na niego spojrzeć. Nawet nie wie jaką radość sprawił mi tym zdaniem.
_______________
Co to za rodzinny obiad bez jakiegoś dramatu :D
Jak sądzicie, rodzice Jungkooka w końcu przekonają się na Jimina?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top