Rozdział 83
Jungkook
Miałem nieco dosyć już tego tygodnia. Praca nie była lekka, a jeszcze dzisiaj czekał mnie występ. Powinienem się cieszyć, ponieważ nie narobię się przy obsługiwaniu stolików. Jednak sam występ na żywo z piosenką nie należał również do łatwych.
To nie było tak, że opierdzielam się pół zmiany, by później wyjść na scenę, zaśpiewać kilka piosenek i mieć wolne. Za każdym razem czułem lekki stres, a i również musiałem zadbać o odpowiednie rozśpiewanie gardła, jak i dbanie o swój głos przez cały tydzień. Żaden ból gardła czy chrypka nie wchodziły w grę.
Kończyłem właśnie powtarzanie tekstów piosenek na dzisiejszy występ. Doszło kilka nowych, tak więc odczuwałem dodatkowy stres. Jeszcze nie zdarzyło mi się zapomnieć słów lub ich pomylić, ale przecież zawsze może być ten pierwszy raz.
Gdy wybiła odpowiednia godzina, wraz z innymi muzykami wyszedłem na scenę. Koledzy zaczęli zajmować miejsca przy swoich instrumentach. Kiedy każdy był już gotowy, rozpoczęła się gra, do której szybko dołączył mój głos.
Zaczęliśmy od spokojnych utworów, by następnie przejść do tych nieco żywszych i mocniejszych, by na sam koniec powrócić do delikatnych ballad.
Cieszyłem się, że nie byłem w trakcie śpiewu, kiedy dostrzegłem na sali znajomą postać. Byłem pewien, że mój głos by zadrżał z powodu samego zaskoczenia. Uśmiechnąłem się delikatnie.
Jimin
Mówił, że sobie tego nie życzy. Informował mnie o tym, że wolałby, bym nie odwiedzał go w miejscu pracy. Nawet tłumaczył mi dlaczego. Jednak co poradzę na to, że naprawdę miałem ochotę zobaczyć, gdzie i jak pracuje. Szczególnie, że dzisiaj miał występować na żywo.
Sam nie wiedziałem czy wolałbym by mnie zobaczył, czy jednak pozostać gdzieś w ukryciu i udawać, że mnie w ogóle tam nie było. Jednak nim będę musiał podjąć konkretną decyzję, będę musiał przedostać się do środka.
Przed wejściem nie stało dużo osób. Tak właściwie poza parą, która weszła do środka chwilę przede mną, to nikt nie kręcił się w pobliżu. Byłem pewny, że przyczyną tego może być duża popularność tego miejsca, przez co niemal niemożliwym było zdobycie stolika z biegu, bez ówczesnej rezerwacji.
Mimo to z głupią nadzieją, wszedłem do środka, licząc, że mi jednak się uda. Z nieco nerwowym uśmiechem podszedłem do mężczyzny, stojącym za wysoką ladą w holu. Kątem oka spojrzałem w stronę sali, gdzie wszystkie stoły zdawały się być zapełnione, a goście poubierani byli głównie w stroje wieczorowe. Dobrze, że sam postanowiłem się nieco lepiej ubrać.
– Dobry wieczór. Czy jest może wolny stolik dla jednej osoby?
Przecież kto pyta nie błądzi, chociaż tak bardzo kłóciło się to z męską dumą.
– Niestety, wszystkie stoliki mamy zajęte. – Poinformował mnie mężczyzna z przepraszającą miną.
Chociaż starał się być miły.
– A czy byłaby możliwość bym stanął gdzieś z brzegu i mógł posłuchać występującego dzisiaj artysty? Nie powiem, że zależy mi najbardziej na możliwości wysłuchania go na żywo.
Widziałem pojawiający się na jego twarzy grymas. Nie chciał mnie od razu zbyć, albo nie wiedział jak ma zrobić to w uprzejmy sposób.
– Proszę, jestem w stanie zapłacić, jak za miejsce przy stole. Nie będę sprawiał kłopotów.
Popatrzałem na niego szczenięcym wzrokiem, łudząc się, że na ładne oczy uda mi się wejść na salę.
– Tak w drodze wyjątku? – Uśmiechnąłem się błagalnie.
– W drodze wyjątku. – Westchnął.
Tak! Jednak ma się jeszcze w sobie to coś! Tak jak obiecałem, zapłaciłem mu jak za miejsce przy stole, po czym mężczyzna zaprowadził mnie do sali. Nawet przyniesiono mi krzesło bym nie stał w rogu jak idiota. Byłem mu bardzo wdzięczny za to, że nagina dla mnie zasady.
Wszedłem w trakcie występu, lecz moje pojawienie się nie sprawiło dużego zamieszania. Tak właściwie chyba mało kto to zauważył, włączając w to wokalistę na scenie. Dopiero przy kolejnej piosence zauważyłem, że jego spojrzenie pada na dłużej na mojej osobie. Ulżyło mi, kiedy na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Może opierdziel jednak nie będzie aż tak duży, pomyślałem.
Cierpliwie czekałem aż skończy śpiewać, przy okazji mając tą cudowną możliwość wsłuchiwania się w jego wspaniały głos. Pomimo braku dalszej edukacji i kształcenia swojego głosu, był ona tak samo wyjątkowy i piękny jak wcześniej. A może nawet jeszcze lepszy, dzięki tym niższym i nieco bardziej męskim tonom.
Po skończonym występie ukłonił się i wraz z pozostałymi muzykami zaczął schodzić ze sceny. Widziałem jak przed całkowitym zniknięciem, zatrzymuj się i palcem wskazuje bym do niego przyszedł. A przynajmniej tak to odebrałem.
Mimo wszystko trochę niepewnie ruszyłem w stronę wejścia dla pracowników, znajdującego się najbliżej sceny. Nie chciałem sobie czy też komuś robić problemów, dlatego postanowiłem poczekać przed drzwiami.
– Chodź, szybko. – Powiedział Jungkook, otwierając drzwi dla pracowników.
Szybko przeszedłem na drugą stronę, mając nadzieję, że nie zostałem zauważony przez niewłaściwe osoby.
– Co ty tu robisz? – Spytał, lecz nie wyczułem w jego głosie gniewu.
– Przyszedłem posłuchać się na żywo. Nie jesteś zły?
Przecież dobrze pamiętam, jak mówiłeś, bym tu nie przychodził.
– Oczywiście że nie. – Uśmiechnął się szeroko. – Mam nadzieję, że nie wyszedłem za bardzo z wprawy i mój głos nadal brzmi dobrze.
– Brzmisz jak zawsze najlepiej. – Pochwaliłem go. – Nie będziesz miał problemów, że tu jestem?
– Spokojnie. Na pewno nie zbyt duże. Tak właściwie już kończę. Poczekaj na mnie chwilę i wracamy do domu.
Jungkook
Dobrze wiedziałem, że informowałem go o tym, by raczej nie przychodził do mojej pracy. Jednak widząc go, nie umiałem być na niego zły. Szczególnie mając na uwadze te roześmiane oczy i wesoły uśmiech.
Bardzo cieszyłem się z jego pochwał. Tak naprawdę cieszyło mnie to, że mu się podobało. Na zdaniu nikogo innego nie zależało mi tak bardzo, jak na jego.
– Poczekaj na mnie chwilę i wracamy do domu.
Przebiorę się i już będziemy mogli opuścić lokal. Może nawet nieco zboczymy z trasy i zabiorę hyunga na jakiś spacer po parku? Chciałem już jakoś wykorzystać to, że noc jest ciepła, a oboje jesteśmy poza domem.
– Jungkook? – Usłyszałem głos kierownika.
Nieco się spiąłem, lecz nie przez jego obecność, ponieważ byłem pewien, że jakoś uda mi się wytłumaczyć obecność Jimina. Powodem tego była postać krocząca obok mężczyzny.
– Pan Choi osobiście chciał ci pogratulować występu i chwilę porozmawiać. – Powiedział z uśmiechem, chyba licząc, że będę się z tego powodu cieszył.
Wymusiłem na twarzy względnie uprzejmy uśmiech. Już nie jednokrotnie kierownik przyprowadzał do mnie czy do innych artystów, zadowolonych stałych klientów. I podobnie jak w pozostałych przypadkach, zaraz zniknął, nie mając ochoty słuchać tych samych słów gratulacji co zawsze. Obawiałem się jednak, że tym razem ta rozmowa będzie wyglądała nieco inaczej.
Rozejrzałem się szybko po korytarzu. Zostaliśmy sami. Muzycy udali się już do szatni, by zaraz zakończyć swoją pracę, a pozostali pracownicy raczej nie przechodzili tą częścią budynku. Pociągnąłem Jimina za rękaw koszuli bardziej za siebie.
– Twój głos bardzo umilił mi czas przy posiłku. Masz prawdziwy talent.
Milczałem, piorunując mężczyznę uważnym wzrokiem. Nie spodziewałem się po nim niczego dobrego. Nie należał do grona osób agresywnych, a przynajmniej nie w łóżku. Należał raczej do tych klientów, którzy nieco za dużo pozwolili sobie w kwestii uczuć do mnie.
– Coś taki milczący Jungkook.
– Miło, że się podobało. Jeśli to tyle...
– Miłe byłoby co innego i ty chyba akurat dobrze wiesz, co podobałoby mi się jeszcze bardziej. – Powiedział sugestywnie.
Jedna z jego dłoni zaczęła kierować się w stronę mojej twarzy. Zrobiłem krok do tyłu, nie dając się dotknąć, przy okazji unosząc nieco brodę do góry.
– Mówili, że zacząłeś pracować na swój rachunek, lecz nigdzie nie mogłem cię znaleźć.
– Jak widzisz, nie pracuję już jak wcześniej. – Starałem się zachować spokój i pewność siebie.
– Nie wydaje mi się. – Prychnął, spoglądając na Jimina. – Dla mnie nie chciałeś tego rzucić. – Powiedział z wyrzutem. – Ale jednak znalazł się jakiś chuj, który ci przypasował bardziej niż mój. – Warknął, spoglądając gniewnie na Jimina. – Co, płacił ci dużo więcej ode mnie?
– On nie jest moim sponsorem. – Powiedziałem stanowczo, zachowując nieco ściszony ton. Nie chciałem by zaraz między pracownikami pojawiły się jakieś plotki na mój temat. – Nie musiał się zniżać do takiego poziomu.
Widziałem jak jego dłonie zaciskają się w pięści.
– To wszystko? Skończyłem już pracę, chciałbym się już przebrać i iść do domu.
Nie czekając na odpowiedź, wyminąłem go, ciągnąć za sobą Jimina. Zaprowadziłem nas do szatni. W środku nie było nikogo. Mogłem w spokoju się przebrać, nie martwiąc się, że obecność hyunga może komuś przeszkadzać.
Byłem już przebrany, kiedy hyung znalazł się tuż przy mnie.
– Kookie, wszystko w porządku? – Spytał, przeczesując moje głosy dłonią.
– Tak. – Wyprostowałem się, zamykając szafkę. – Wracajmy już.
Jimin
Trochę inaczej wyobrażałem sobie nasze spotkanie w jego pracy. Na pewno nie spodziewałem się spotkać jednego z jego najprawdopodobniej byłych klientów. Trochę obawiałem się tego jak na to wszystko zareaguje młodszy, lecz zdawał się nie przejmować zbytnio nie mile widzianym gościem.
Jungkook wspominał, że przychodzą tu jego dawni klienci. Nie spodziewałem się, że może mieć z nimi tak bezpośredni kontakt. Ciekawe czy często zdarzają mu się takie sceny jak przed chwilą?
– Wracajmy już. – Powiedział, obrzucając mnie delikatnym uśmiechem.
Razem opuściliśmy lokal, wychodząc tylnym wyjściem dla pracowników. Po chwili zza ciemniejszych uliczek między budynkami, wyszliśmy na nieco bardziej uczęszczany chodnik.
– Jungkook! – Ponownie miałem okazję usłyszeć głos, który zapewne nigdy nie będzie mi się miło kojarzył.
Czego on jeszcze od niego chciał? Zatrzymaliśmy się. Niedaleko za nami stał mężczyzna, z którym rozmawialiśmy w restauracji. Powoli podszedł do nas z pewnym siebie uśmiechem na twarzy.
– Czego jeszcze od nas chcesz? – Odezwał się chłopak z grymasem na twarzy.
– Tak łatwo ci nie odpuszczę.
– Nie dotykaj go. – Ostrzegłem go, odtrącając jego dłoń, która zmierzała w stronę Jungkooka.
Nie będzie tymi brudnymi łapskami dotykał mojego króliczka.
– No proszę, twój nowy alfąs ma głos.
– Dotknij go, a pożałujesz. – Warknął młodszy w jego stronę, odsuwając jego rękę, która tym razem zmierzała w moją stronę.
– Myślisz, że jesteś w stanie mi zagrozić? – Prychnął rozbawiony.
– Myślisz, że jesteś w stanie mi zagrozić? – Jungkook zrewanżował się tym samym pytaniem, mając na twarzy pewny siebie uśmiech. – Pamiętaj, że wiem gdzie mieszkasz razem ze swoją żoną. Nie zapominaj, że mówiłeś mi aż nazbyt wiele i jeśli bym tylko zechciał, to mógłbym zdradzić twojej kochanej żoneczce to i owo.
Mężczyzna jakby nieco pobladł na słowa młodszego. Oho, czyli jednak to my mamy mocniejsze karty.
– Nie odważysz się.
– Spróbuj zbliżyć się jeszcze raz do mnie czy do niego, to się przekonasz.
Pewność siebie nie znikała z postawy Jungkooka, był pewny tego co mówił. Nawet przez chwilę nie było wątpliwości, że jest w stanie zrobić to o czym mówił. Mężczyzna otworzył usta jakby jeszcze chcąc mieć ostatnie słowa, lecz ostatecznie zrezygnował. Prychnął w naszą stronę, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł.
Ulżyło mi, lecz chyba nie tylko mi. Po młodszym od razu było widać jak całe napięcie znika. Splotłem razem nasze dłonie, po czym pociągnąłem go na przód. Zaraz poczułem na sobie jego wzrok, a kątem oka dostrzegłem wyszczerzone w uśmiechu ząbki. Po chwili jednak to Jungkook zaczął zarządzać kierunkiem naszej drogi powrotnej do domu, zaczynając mnie ciągać w coraz to inne uliczki.
– Nie jesteś na mnie zły, że przyszedłem? W końcu właśnie takich sytuacji, zapewne chciałeś uniknąć. – Powiedziałem ze skruchą, zdając sobie sprawę, że najzwyczajniej w świecie zignorowałem jego wcześniejsze słowa.
– Jak mógłbym się nie cieszyć, że widzę mojego narzeczonego. – Pocałował mnie w skroń. – Nic się przecież nie stało. Niech sobie nie myślą, że dam im sobą pomiatać jak kiedyś.
– Często takie coś się zdarza?
– Nie. Szczerze mówiąc dopiero drugi raz, któryś z starych klientów tak bezpośrednio do mnie podszedł. Przeważnie jedynie dłużej się na mnie popatrzą, spróbują zagadać dwuznacznie licząc na jakiś numerek, a gdy widzą, że nic z tego, to po prostu sobie odpuszczają.
Cieszyłem się, że nie napastowali go tak zbyt często. Dzisiaj miałem okazję zobaczyć, że radzi sobie w razie kłopotów. Już nie jest takim nieśmiałym króliczkiem jak kiedyś. Naprawdę dorósł.
– Tak właściwie, to gdzie mnie prowadzisz? – Spytałem po czasie.
– Do domu.
– Nasz dom jest pięć kilometrów na zachód i cały czas się oddalamy. – Pozwoliłem sobie zauważyć.
– Idziemy okrężną drogą. Chciałem zabrać cię na spacer. To źle? – Spojrzał na mnie niepewnym spojrzeniem.
– Nie, wręcz przeciwnie.
Z chodników oświetlanych ulicznymi latarniami przeszliśmy do nieco opustoszałego parku. Zdawać się mogło, że jesteśmy jedyną spacerującą tutaj parą.
– Po takim czasie pierścionek nadal jest na ciebie dobry? – Spytał młodszy, kciukiem obracając mój narzeczeński pierścionek. – Nie przytyły ci paluszki.
– Wyobraź sobie, że przez te trzy miesiące, w których mój palec miał przerwę, nie zdążył się za bardzo zapuścić. – Burknąłem, nieco obrażony.
– Oj już, nie gniewaj się. Tak właściwie to chciałem się pytać, czy doktorek cię nie karmił. Chyba będę musiał pilnować by twoje porcje były nieco większe, a talerz zawsze pusty.
– Przestań. Roztyjesz mnie.
– Daj spokój, trzy kilo więcej jeszcze nikogo nie zabiło. – Zaśmiał się.
Pokręciłem głową. Mogę pójść mu na rękę i będę wszystko zjadał z talerza, ale nie ma mowy bym wciskał w siebie większe porcje. Czuje się dobrze ze swoim ciałem, w takiej ilości jakiej jest.
Jungkook
Zmiany na nowy miesiąc niezbyt mi się podobały. Jednak nie zamierzałem się tym przejmować czy usilnie starać się z kimś zamienić. Po prostu zamierzałem wziąć trzy dni wolnego. O mojej decyzji nie poinformowałem Jimina. W najbardziej interesujący mnie dzień, będzie myślał, że jestem w pracy na pierwszej zmianie.
– Jiminnie, mogę na chwilę zobaczyć coś w twoim telefonie? – Spytałem, zaglądając do kuchni.
Uśmiechnąłem się, widząc hyunga przy garach.
– Powinienem ci kupić fartuszek z napisem, pocałuj kucharza?
– Sugerowałbym inny, ale może gorszyć dzieci.
– Naszym dzieckiem może być kociak lub szczeniaczek, a one chyba nie za dobrze czytają. Sprawię ci taki fartuszek. – Podszedłem i chwyciłem jego telefon. – Mogę na sekundkę?
– Jasne.
Trzymając w ręce jego komórkę wróciłem do salonu. Zacząłem w szybkim tempie przepisywać na swój telefon wszystkie interesujące mnie kontakty. Po wszystkim odniosłem telefon hyunga na wcześniejsze miejsce. Byłem mu naprawdę wdzięczny za to, że nie dopytywał o nic.
Z wykonywaniem telefonów postanowiłem się jednak wstrzymać do następnego dnia. Miałem na drugą zmianę, więc będę miał dużo czasu, podczas gdy Jimin będzie w pracy.
Jimin z samego rana poszedł do pracy. Ja z zaplanowaną na dzisiaj robotą wstrzymałem się do wczesnych godzin popołudniowych. Nie chciałem nikogo zbyt wcześnie budzić czy przeszkadzać z samego rana.
W pierwszej kolejności postanowiłem zadzwonić do osoby, z którą nie widziałem się dosyć długi okres czasu. Chyba najdłuższy, biorąc pod uwagę wszystkich z listy
Byłem lekko poddenerwowany, chociaż nie miałem do tego powodów. I to wcale nie przez osobę, do której miałem zadzwonić, a przez plan jaki się z tym wszystkim wiąże. Spokojnie, jeśli się nie zgodzi, zawsze jest jeszcze Hoseok i Taehyung. Chociaż oni wolałbym by byli już wcześniej na miejscu. Oby tylko o nic nie wypytywał.
Wsłuchiwałem się w sygnał, a serce biło niespokojnie.
– Tak, słucham? – Odezwał się nieco niepewnie.
– Cześć hyung. Z tej strony Jungkook.
Usłyszałem dziwny dźwięk. Miałem wrażenie, że Yoongi właśnie się czymś opluł. Powstrzymałem jednak cichy śmiech, pozwalając sobie jedynie na rozbawiony uśmiech.
– Przecież nie umarłem, nie zachowuj się jakbyś usłyszał ducha.
– Po prostu nie spodziewałem się telefonu od ciebie.
– Postaram się potraktować to jako komplement. Ale hyung, dzwonię, bo mam do ciebie sprawę.
Przełknąłem ślinę, zaczynając się stresować na samą myśl o tym wszystkim.
– Mów o co chodzi. Pomogę jeśli będę w stanie. – Powiedział głosem pełnym troski.
– Zbliżają się urodziny ChimChima. Chcę mu trzynastego zrobić przyjęcie niespodziankę. Nie chcę w zbyt wiele rzeczy angażować Taehyunga, ponieważ to dziecko nie umie utrzymać języka za zębami. Hoseokowi nie chcę zawracać głowy, ponieważ wystarczy, że musi zajmować się córeczką. Tak więc w pierwszej kolejności to chciałbym cię na nie zaprosić. Jutro kończę dogadywać salę, więc później prześlę ci gdzie i o której zaczyna się imprezka.
– Wróciliście w końcu do siebie? – Spytał, lecz postanowiłem na razie zignorować te pytanie.
– I moja prośba jest taka, żebyś przyszedł po Jimina do nas i zaprowadził go na miejsce.
– Mieszkacie razem? A co z Daehyukiem? Jak ja dawno z nim nie rozmawiałem?
– Cieszyłbym się bardziej z tego, gdyby nie okoliczności, ponieważ ten śmieć uderzył Jimina. Mniejsza.– Pokręciłem głową. – To co, mogę na ciebie liczyć?
– Co ty knujesz?
– Hyung, jak zawsze jesteś zbyt spostrzegawczy. – Zaśmiałem się zakłopotany.
– Nie zawsze. – Mruknął smętnie.
– Nie mów tak. To nie wasza wina. Nie wypominaj sobie tego.
Dobrze wiedziałem, że miał na myśli to, że w porę nie zauważył co się ze mną dzieje. Jednak przecież nikt nie jest winny moim idiotycznym i pochopnym decyzjom.
– To jak, przyprowadzisz go? Tylko nic mu o tym wcześniej nie mów. I przypilnuj, żeby się ładnie ubrał, bo wiem, że w przeciwnym razie będzie na mnie zły i nie będzie się czuł dobrze.
– Nie ma problemu. Napisz lub zadzwoń jak już będziesz coś konkretnie wiedział.
– Dziękuję hyung. Już nie przeszkadzam. Do usłyszenia.
– Na razie, Kook.
Rozłączyłem się, a na mojej twarzy widniał uśmiech. Naprawdę dobrze było go usłyszeć. Muszę któregoś razu zaprosić go do nas. Zbyt dawno się nie widzieliśmy. Jestem ciekaw czy dużo się zmienił.
Dobrze, jedna osoba z głowy. Przyszła pora na kolejną, a raczej kolejne. Ponownie nie powinienem się stresować, a w rzeczywistości niemal trząsłem się z nadmiaru różnych emocji. Nie mogąc usiedzieć w miejscu, czekając aż ktoś odbierze przechadzałem się po pokoju. Mam nadzieję, że nie są w pracy i nie będę przeszkadzał.
– Tak słucham? – Usłyszałem ciepły kobiecy głos.
– Dzień dobry. Z tej strony Jeon Jungkook...
– Jungkook, słoneczko! – Krzyknęła rozradowana.
Zrobiło mi się naprawdę ciepło na sercu.
– Cieszę się, że dzwonisz, bo mój syn to już całkowicie zapomina o swoich rodzicach. Mam nadzieję, że nic się nie stało.
– Nie, nie. Wszystko w porządku. – Zapewniłem ją.
– To dobrze. Co tam u ciebie słychać? Jak tam sprawy z ChimChimem? Wyjaśniliście sobie wszystko?
No tak, przecież z nimi o tym nie rozmawiał.
– Już wszystko w porządku. Tak właściwie to mieszkamy razem.
– Bardzo miło mi to słyszeć.
– Tak właściwie dzwonię, ponieważ robię dla Jimina przyjęcie niespodziankę z okazji urodzin i chciałbym państwa zaprosić. Później prześlę nazwę lokalu, adres i godzinę.
– Możesz być pewny, że będziemy.
– Bardzo się cieszę. Mogliby państwo tylko nie wspominać o niczym Chimowi? Chcę mu zrobić niespodziankę.
– Oczywiście, słoneczko.
Zamieniliśmy jeszcze kilka zdań, po czym pożegnałem się z panią Park.
Dobrze, czyli osoby, które najciężej było mi zaprosić mam już za sobą. Teraz zostali nasi najbliżsi przyjaciele. Tutaj sprawy były o wiele prostsze. Wysłałem do wszystkich wiadomości z pytaniem o plany na dzisiaj. Nie czekałem długo na odpowiedzi.
Taehyung: Mam zajęcia do 17 T–T a później nic szczególnego nie robię
Hoseok: Kończę po siódmej godzinie lekcyjnej, a potem do domu
Seokjin: A co ja mogę robić?? Siedzę w domu... Nudzę się! Chcesz mnie odwiedzić? ;**
Czyli w pierwszej kolejności idę do Hoseoka hyunga, później zahaczam o uczelnię Tae, następnie idę dogadać do końca salę, a na koniec odwiedzam Seokjina hyunga. Cały dzień rozplanowany. Szkoda, że w tym wszystkim mam mało czasu dla Jimina, a właściwie to zobaczymy się dopiero wieczorem.
Spojrzałem na zegar. Cóż, nie mam za dużo czasu. Ubrałem się i wyszedłem z domu. Ruszyłem w stronę swojej dawnej szkoły.
Byłem w szoku, zauważając, że czuję pewnego rodzaju radość i tęsknotę, na widok budynku. Wiązało się nią kilka wesołych, śmiesznych i tych mnie śmiesznych wspomnień. To w sumie tutaj poznaliśmy się z Jiminem.
Udałem się na parking dla nauczycieli. Odszukałem samochód hyunga, zamierzając poczekać na niego przy nim. Po usłyszeniu dzwonka, a następnie kolejnego, minęło zaledwie kilka minut aż ujrzałem Hoseoka. Wyglądał na wykończonego.
– Nie pytaj. – Powiedział na wstępie. – Chciałeś o czymś porozmawiać? Coś się stało?
– Dlaczego wszyscy z góry zakładają, że coś się stało? – Jęknąłem. – Chciałem po prostu zaprosić ciebie i Jisoo na urodziny Jimina. Trzynastego, sobota. Oczywiście ma być to niespodzianka, więc chyba nie muszę dodawać, żebyś nie wspominał o tym Chimowi.
– Jasne, będziemy.
– Dam ci znać gdzie i o której. – Uśmiechnąłem się. – Nie przeszkadzam już. Miłego odpoczynku hyung.
Pożgałem się z nim i udałem się do kolejnego celu. Musiałem się przenieść na nieco inną połowę miasta, w dodatku były godziny szczytu, dlatego podróż zajęła więcej niż bym chciał.
Kilka minut przed zakończeniem zajęć ustawiłem się przed bramą uczelnią. Z pewnym żalem patrzałem na budynki, ponieważ istniała duża szansa, że sam mógłbym tutaj studiować. Można powiedzieć, że nigdy nie jest za późno. Jednak typ zaoczny nie jest zbyt dobry dla mojej kieszeni, a dzienny... Może spróbuje w przyszłorocznej rekrutacji. W końcu co mi szkodzi? Niczym nie ryzykuje, nic nie stracę. Co najwyżej będę miał zbyt duże nadzieje, które później zderzą się z brutalną rzeczywistością.
Nagle w stronę wyjścia z kompleksu zaczęła zamierzać cała masa osób. Uważnie przyglądałem się każdej grupce, szukając w niej Taehyunga. W końcu udało mi się go dostrzec.
– Tae! Tae! – Krzyknąłem, machając ręką, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
Przyjaciel szybko mnie zauważył. Pomachał do mnie, zmieniając kierunek. Podszedł do mnie wraz z grupą znajomych. Większość była mi obca. Jednak jeden z chłopaków, chodził razem z nami do szkoły średniej.
– Cześć, Kook! – Przywitał się ze mną.– Jak ja dawno cię nie widziałem! Co się z tobą działo? Nawet nie wiesz jak zdziwiłem się, nie widząc cię na rozpoczęciu roku.
– Miałem chwilowe problemy. – Zaśmiałem się.
– Chłopaki, ja będę musiał już iść. – Odezwał się jeden z obecnych.
Oho, znałem jeszcze jedną osobę. Ku własnemu zdziwieniu, uśmiechnąłem się na jego widok. Pomimo, że nie było w nim nic szczególnego to jakoś zapadł mi w pamięć. Pierwszy klient, który mnie rozdziewiczył. W sumie to ja również go rozdziewiczyłem, jeśli chodzi o sam stosunek z mężczyzną. Myślałem, że był młodszy.
Chłopak zwiał, reszta również pożegnała się z Taehyungiem. Zostaliśmy sami.
– Co tutaj robisz? Idziemy na jakąś imprezę?
– Tak, na pewno. W środku tygodnia i od razu po twoich zajęciach. – Powiedziałem z ironią.
– Kook, nie takie rzeczy się robiło. Nie doceniasz mnie.
– Dobra, nieważne. – Pokręciłem głową. – Chciałem zaprosić cię i Sooyeon na przyjęcie niespodziankę z okazji urodzin Jimina.
– Jej, oczywiście, że przyjdziemy!
– Tylko rozumiesz, że to przyjęcie niespodzianka? I że Jimin nie może się o nim dowiedzieć.
– Rozumiem.
– Na pewno?
– Tak, na pewno. Nie pisnę ani słówka. – Powiedział z ręką na sercu.
– Dobra, jeszcze dam ci znać co do miejsca i godziny. Muszę lecieć. Została mi do zaproszenia jeszcze jedna osoba.
– Do zobaczenia!
No i został mi jeszcze jeden przystanek. Właściwie to dwa. Wpierw muszę pojechać spotkać się z właścicielem sali, którą chcę wynająć. Dopiero później mogę jechać do Seokjina.
Będąc już na miejscu zadzwoniłem do mężczyzny, który zajmował się wynajmem oraz mieszkał w domku obok. Dzisiaj nic tutaj się nie działo, dlatego budynek był zamknięty.
– Dzień dobry. Zdecydował się pan?
– Tak. – Poinformowałem go, co wyraźnie go ucieszyło. – Chciałem tylko jeszcze raz obejrzeć salę.
– Nie ma najmniejszego problemu. Już otwieram.
Po chwili weszliśmy do budynku, gdzie znajdowała się sala, a na piętrze wyżej, pokoje hotelowe dla gości, jeśli istniała taka potrzeba. Wiedziałem, że sala, szczególnie po delikatnym przystrojeniu, na pewno spodoba się Jiminowi. Nie była duża, lecz dla naszego małego grona aż nadto wystarczająca.
– Mogę jeszcze raz spytać, jaka uroczystość?
– Urodziny z, nazwijmy to, niespodzianką.
Skinął głową z miłym uśmiechem.
– Jeśli pan chcę, to mogę polecić zaprzyjaźnioną kwiaciarkę i dekoratorkę, która nie bierze dużo, a stwarza prawdziwe cuda.
– Dziękuję. Chętnie skorzystam. – Przejąłem od niego wizytówkę do kobiety. – Tak spytam jeszcze dla pewności... W cenie jest firma cateringowa, która zajmie się jedzeniem.
– Tak, zaraz panu dam nasze menu. W cenie jest również trzydzieści litrów alkoholu, reszta w państwa rękach. Za niewielką opłatą możemy zapewnić również muzykę na cały wieczór.
– Mogę spojrzeć na umowę?
– Oczywiście. – Powiedział, zasiadając przy jednym z stolików. – Zaliczka wynosi połowę planowanych kosztów, reszta po uroczystości.
Mężczyzna zaczął tłumaczyć każdy punkt umowy. Wszystko było jasne i przejrzyste.
– Przepraszam. – Odezwałem się, gdy mój telefon zaczął dzwonić.
Oj, zapomniałem powiedzieć, że nie będzie mnie dłużej.
– Jungkookie, gdzie jesteś?
– Przepraszam, musiałem na chwilę wyjść. – Powiedziałem, przepraszającym tonem. – A jeszcze Seokjin prosił bym na chwilę do niego zaszedł. Będę na kolacji.
– Um, dobrze. – Odparł chyba nie do końca zadowolony.
– Naprawdę cię przepraszam. Wrócę najszybciej jak będę mógł.
Po chwili rozłączyłem się, chowając telefon i skupiając się z powrotem na bieżących sprawach.
– Solenizantka?
– Solenizant. – Uśmiechnąłem się.
Powróciliśmy do umowy. Złożyłem swój podpis, zapłaciłem zaliczkę, po czym pożegnałem się z mężczyzną. Zostało mi jeszcze udać się do przyjaciela.
Cieszyłem się, że na mieście nie było już zbyt dużego ruchu, dzięki czemu na miejsce dotarłem dosyć szybko. Mimo wszystko robiło się już późno i chociaż naprawdę cieszyłem się, że będę mógł go zobaczyć, to z pewnej strony chciałem już wracać do domu.
– Jungkook! – Objął mnie na powitanie. – Dlaczego tak rzadko odzywasz się do swojego hyunga?!
– Przepraszam. Przepraszam również za to, że nie zostanę długo. Muszę wracać do Jimina. Obiecuję, że innym razem przyjdę na ploteczki, hyung.
Westchnął, ostatecznie zgadzając się na taki układ.
– Jest Namjoon? Zawołasz go?
– Joonie! Przyjdziesz?!
Partner Seokjina zjawił się po krótkiej chwili. Przywitał się ze mną z uśmiechem.
– Chciałem zaprosić was na urodziny Jimina. Trzynasty października, sobota.
– Oczywiście, że przyjdziemy. Bardzo dziękujemy za zaproszenie.
– Cieszę się, że będziecie. A teraz przepraszam, tak jak mówiłem, muszę lecieć. – Zrobiłem kilka kroków w stronę drzwi. – Hyung, jak sam się nie odezwę, to masz zgodę na wytaszczenie mnie za fraki na pogaduszki.
– Nie bój się, skorzystam. Na razie.
No i w końcu mogłem wracać do domu, do mojego Jimina.
Jimin
Dzisiejszy dzień nie należał do najlepszych. Jednak tym drobnym incydentem w pracy nie zamierzałem się przejmować. Przecież to nie było specjalnie. Chyba.
Wracałem do domu, a moje myśli zaprzątał Jungkook. Miałem nadzieję, że zastanę go w domu. Ostatnimi czasy jest strasznie zalatany. Co chwila wybywa w domu. A ja właściwie nie wiem w jakiej sprawie. Miałem wrażenie, że coś przede mną ukrywał. Nie umiałem go jednak o to wypytać.
Otworzyłem drzwi od naszego mieszkania z nadzieją w sercu. Ucieszyłem się widząc jego buty w przedpokoju. Był na miejscu. Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Ściągnąłem z siebie bluzę. Pogoda na dworze dzisiaj nas nie rozpieszczała.
– Jiminnie?!
– Tak, to ja! – Odpowiedziałem, wsuwając kapcie na stopy.
Zostawiłem swoją torbę, po czym udałem się do salonu, gdzie spodziewałem się zastać młodszego. Nie myliłem się. Siedział przy stole, czekając na mnie wraz z przygotowanym obiadem. Całe szczęście, ponieważ byłem głodny jak wilk.
– Skarbie, co się stało? – Spytał przestraszony, natychmiast do mnie podchodząc.
Poczułem jego dłonie obejmujące moją twarz i kciuk delikatnie gładzący miejsce pod okiem. A już prawie o tym zapomniałem.
– To nic takiego, mały wypadek w pracy. – Machnąłem ręką.
– Nie nazwał bym tego niczym. Jest strupek, więc musiało krwawić. Nie wspominając o tym, że chyba również doczekasz się siniaka.
– Napadł mnie Batman. – Powiedziałem w końcu.
– Co?
Jungkook odsunął się ode mnie, jakby chcąc ocenić jak bardzo sobie z niego żartuję.
– Napadał na mnie Batman. Jeden z dzieci rzucił zabawką, a ja znalazłem się akurat na torze lotu.
Kookie pokręcił głową, wzdychając.
– Mój Iron Man nigdy by ci tego nie zrobił. A tak długo broniłeś tego nietoperza.
Zaśmiałem się krótko.
Jungkook
Zaczynałem się stresować. Jutro urodziny Jimina. Tak naprawdę nie rozmawialiśmy o wspólnych planach na ten dzień. Zapewne sądził, że ten dzień spędzimy po prostu razem lub szykuję dla niego jakieś przyjęcie niespodziankę.
Tak naprawdę dużo się nie mylił. Tyle, że mój plan był bardziej złożony niż mógł przypuszczać. Dzisiaj był piątek. Dzień, w którym musiałem dopiąć wszystko na ostatni guzik. Jutro są jego urodziny. Niedziele mamy na odpoczynek i ochłonięcie po tym wszystkim. A w poniedziałek oboje zasuwamy do pracy.
Jimina już nie było w domu. Od czterech godzin walczył o życie w przedszkolu. Przynajmniej tak wyglądałoby to w moim przypadku, gdybym miał tam pracować. Hyung myślał, że ja sam również jestem już w pracy. Nie wspominałem mu o tym dodatkowym dniu wolnego, jaki wziąłem.
Wyciągnąłem z szafy zestaw na jutrzejszy dzień. Ubrałem go, a pozostałe potrzebne rzeczy spakowałem do torby. Teraz czekało mnie odwiedzenie kilku miejsc. Ostatni raz spojrzałem na mieszkanie, jutro jego wystrój nieco się zmieni.
Mając nieco więcej czasu udałem się na autobus, który zawiózł mnie w pobliże domu Seokjina. Hyung czekał na mnie, dlatego przed drzwiami nie spędziłem nawet minuty. Zaprosił mnie do środka, z wyraźnym podekscytowaniem.
– Jak się czujesz?
– Coraz bardziej zaczyna to do mnie docierać. Stresuje się, co mam ci powiedzieć? – Podrapałem się po karku.
– Jak dla mnie nie masz czym.
Spojrzałem na niego spode łba. On tylko wzruszył ramionami i zabrał moją torbę.
– Przyjdę po nią rano. Niedługo lecę do kwiaciarni, upewnić się czy wszystko będzie na jutro gotowe. Później idę do Taehyunga na noc.
– Chodź. Wypijesz coś ciepłego i dopiero pójdziesz. – Powiedział, zaciągając mnie do kuchni. – Nikt oprócz mnie nadal o niczym nie wie?
– Nie. Tae nic nie mówiłem, bo bałem się, że chlapnie coś Jiminowi zbyt wcześnie. Czy komukolwiek. A chcę, żeby to była niespodzianka, dla innych również.
Chwyciłem od hyunga gorący kubek, lecz nie było w nim kawy. Spojrzałem na niego pytająco.
– Jesteś wystarczająco pobudzony. O wiele lepiej zrobi ci melisa.
Podziękowałem mu. Seokjin przez cały czas starał się mnie uspokoić i pocieszyć. Starałem się wierzyć w jego słowa, jednak pewnego rodzaju strach przed jutrzejszym dniem nadal mnie nie opuszczał.
Dom przyjaciela opuściłem późnym popołudniem. Stamtąd udałem się prosto do Taehyunga. Jak się okazało, nie był on sam. Sooyeon również tam była.
Uprzedzałem Taehyunga o tym, że będę u niego nocował. Musiał zdawać sobie sprawę z mojej obecności w nocy i wszystkich konsekwencji z tym związanym. Wiedział o wszystkim i to do niego należała decyzja czy będą się pieprzyć za ścianą, gdy będę spał czy nie. Wolałbym jednak by tego nie robili.
Na szczęście Taehyung nie dopytywał, dlaczego nie śpię w domu. Byłem mu za to wdzięczny, ponieważ nie miałem ochoty na wymyślanie wymówek.
Samego Jimina chciałem poinformować o swojej nieobecności w domu na noc, dopiero wieczorem. Jednak uprzedził mnie, ponieważ z Tae i jego dziewczyną nieco się zagadaliśmy i nim się obejrzałem była już niemal dziewiąta. To i tak dziwne, że nie wydzwaniał do mnie wcześniej.
– Jungkookie, gdzie jesteś? – Spytał zmartwiony.
– Przepraszam cię słońce. Miałem coś do załatwienia na mieście i trochę mi zeszło. Później spotkałem Taehyunga i jakoś tak się zagadaliśmy... Nam jeszcze trochę zejdzie. Nie chcę cię budzić po nocach. Prześpię się dzisiaj u niego.
–No... Dobrze. – Odparł wyraźnie zawiedziony.
Poczułem nieprzyjemny uścisk w sercu, ponieważ naprawdę nie chciałem robić mu przykrości. Jednak chciałem go przetrzymać do jutra z naszym zobaczeniem się. Trochę tęsknoty każdemu z nas dobrze zrobi.
Życzyłem mu dobrej nocy i kolorowych snów, po czym się rozłączyłem. Westchnąłem ciężko.
– Wydajesz się być jakiś spięty. – Odezwał się Taehyung. – Denerwujesz się czymś?
– Jutro są urodziny Jimina, a organizacja tego przyjęcia nie należała do łatwych i boję się, że nie wyjdzie jak chciałem.
– Czym tu się martwić? – Zdziwił się.
Oj, jest czym. Nie masz zielonego pojęcia o czym mówisz.
– Na pewno wyjdzie super. – Kontynuował. – Zawsze urodziny niespodzianki wychodziły nam super!
– Tak w ogóle to kto wymyślił te przyjęcia niespodzianki? – Odezwała się Soo. – Chodzi mi o to, że co to za przyjęcie niespodzianka, skoro robi się je w dzień urodzin solenizanta. Przecież to oczywiste, że idzie się wszystkiego domyśleć.
Oboje z Taehyungiem otworzyliśmy szeroko oczy, spoglądając na siebie nawzajem.
– Kook?
– Tak?
– Myślisz o tym samym co ja?
– Chyba tak. – Potwierdziłem.
– Dlaczego wcześniej o tym nie pomyśleliśmy?!
Chyba jednak nie myśleliśmy o tym samym.
_____________________________
W przyszłym rozdziale mamy urodziny Jimina :D kto pamięta zeszłoroczne życzenie i to, czy się spełniło? Sprawdzamy jak dokładnie czytacie :p
A tak poza tym, ktoś domyśla się urodzinowej niespodzianki, którą szykuje Jungkook?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top