Rozdział 78

Jimin

Naprawdę się niepokoiłem. Chociaż to chyba mało powiedziane. Bałem się. Bałem się tego, że Jungkook się już do mnie nie odzywa. Nie miałem pojęcia czy to Hoseok mu coś nagadał, gdy ja zasnąłem, czy to może przez mój wybuch nieuzasadnionego gniewu w łazience, podczas którego z moich ust wyleciał stek kłamstw.

Przez dużą część mojego wolnego czasu myślałem o tym, dlaczego się do mnie nie odzywa. Wyklinałem sobie to, że nie zapamiętałem jego numeru. Że tak go odpychałem.

Drugą sprawą była kwestia podejrzanego siniaka u Daehyuka. Cały czas zarzekał się, że zrobił mu to pacjent pod koniec nocnej zmiany. Tylko, że za każdym razem jakoś dziwnie uciekał wzrokiem. Coś mi tutaj nie pasowało, lecz nie miałem żadnych porządnych poszlak, a on sam zachowywał się jak zawsze.

W poniedziałek rano musiałem się również zmierzyć z konsekwencjami swojej spontanicznej piątkowej decyzji o zmianie koloru włosów. Nie wiem o czym ja myślałem, robiąc to. A nie, chyba wiem. O Jungkooku. Na pewno nie o tym, że pracuję w przedszkolu.

Całe szczęście skończyło się jedynie na słownym upomnieniu dyrektorki. Ratowało mnie to, że ten kolor mieścił się w granicach jako takiej normy. W końcu nie zrobiłem sobie żadnych różowych, platynowych czy zielonych włosów, co w sumie kiedyś przecież również zdarzało mi się robić.

Spojrzałem na zegarek. Czas w pracy mi się strasznie dłużył. Już nawet pomijając fakt, że wydłużał on się w rzeczywistości, ponieważ nie mogłem skończyć papierów, nad którymi siedziałem już chyba z pół godziny.

W tym tempie to na pewno się nie wyrobię do domu przed spotkaniem z przyjaciółmi. Tak właściwie to nie za bardzo miałem ochotę na nie iść. Wiedziałem, że będę głównym tematem rozmów. Nie lubiłem tego. Jakby nie mieli niczego innego ciekawszego do roboty. Jednak dawno nie widziałem się z Yoongim i jakoś nie umiałem odmówić. A to, że powiedział o tym, że zaprosił również Hoseoka i Taehyunga wyszło już później i już nie miałem opcji odwrotu.

Przed godziną szóstą wyszedłem z budynku przedszkola i od razu skierowałem się w stronę kawiarni, w której mieliśmy się wszyscy spotkać. Korki nie były zbyt duże, a autobus przepełniony, dlatego podróż nie dłużyła mi się aż tak bardzo.

Po wejściu do lokalu, zaraz mogłem ujrzeć machającego do mnie energicznie Taehyunga, który chyba koniecznie chciał pokazać, gdzie ich znaleźć. Sądzę, że bez zwracania na siebie uwagi połowy lokalu również by mi się to udało.

Przywitałem się z przyjaciółmi. Wszyscy byli już obecni. Hoseok siedział obok Yoongiego, przywdziewając na twarz chyba nieco wymuszony uśmiech. Prawdopodobnie wybierając to miejsce chciał uniknąć siedzenia obok mnie. Chociaż to przecież ja rzekomo się na niego gniewałem.

Wszyscy zamówiliśmy sobie po mrożonej kawie, która w ekspresowym tempie znalazła się na stoliku. Obsługa dzisiaj naprawdę się nie obijała.

– Spotkałeś Jungkooka, mam rację? – Odezwał się Yoongi, lustrując mnie wzrokiem.

Bezpośredni.

– Co?! Skąd wiedziałeś?! – Odezwał się Taehyung, zszokowany trafnością stwierdzenia starszego.

Hoseok również spoglądał na niego z pewną dozą zdziwienia.

– Przefarbował się po raz pierwszy od ponad dwóch lat i to w dodatku na blond. Kook przecież uwielbiał go w tym kolorze. Na tej podstawie mogę też stwierdzić, że chciałbyś do niego wrócić.

Wow. Yoongi czyta ze mnie jak z otwartej księgi. Czułem się taki nagi! Nic się nie ukryje przed tym człowiekiem? Nie mógł być aż tak spostrzegawczy względem Jungkooka kilka lat temu?!

– Ale nie wróci do niego. – Odezwał się Hoseok chłodnym tonem.

Spojrzałem na niego zdziwiony, podobnie jak Tae. Nadal zamierza tak otwarcie się temu przeciwstawiać? Myślałem, że te kilka dni milczenia między nami dało mu trochę do myślenia.

– Nie tobie o tym decydować. – Odparł Yoongi.

– Chyba nie jesteś za tym, żeby byli z powrotem razem? Mało się przez niego wycierpiał?

– Też mamy swoje za uszami w całej tej sprawie. – Nadal pozostawał opanowany, pomimo wyraźnie prowokującej postawy Hoseoka. – Decyzja należy do Jimina. Poza tym skąd wiesz co działo się z Jungkookiem od tego czas? Może się zmienił, wydoroślał.

– Pracował jako dziwka. – Wymsknęło mi się.

Po chwili miałem okazję widzieć jak kawa, którą właśnie pił Yoongi, ląduje w formie mgiełki na przyjacielu. Podobnie zresztą było z Taehyungiem. Obie fontanny nawzajem opluły się kawą. Pierwszy raz miałem okazje widzieć taki brak opanowania oraz szczere zaskoczenie u hyunga.

– Ale Yoongi ma rację. To moja decyzja, czy zdecyduje się do niego wrócić czy nie.

– Źle ci z Daehyukiem?

Sęk w tym, że nie. Jest dziwnie spokojnie. Aż za spokojnie. Poza jego nadgodzinami nie mam się do czego przyczepić. Zdaje się być wręcz idealnym partnerem. Chociaż może o czymś nie wiem? Na przykład to limo na pliczku spowodowane niby przez jednego z pacjentów. Byłem w stanie w to uwierzyć, lecz gdzieś w środku istniało jakieś ziarnko niepewności. A może to zwykła nadzieja, że jednak okaże się nie być takim chodzącym ideałem.

– Czekaj. – Odezwał się Taehyung, dopiero budząc się z chwilowego letargu. – Jak to dziwką?

– Normalnie. – Odezwał się Hoseok. – Oboje na własne oczy widzieliśmy jak daje dupy na ulicy.

Tae nadal wydawał się być w szoku, jednak zdziwienie hyunga tymi informacjami było na całkiem innym poziomie. Widziałem jak szeroko otwartymi oczami, spogląda niewidzącym wzrokiem na kawę przed sobą. Jego umysł chyba nie za bardzo potrafił sobie poradzić z tą informacją.

– Hyung. – Odezwałem się, chwytając jego dłoń, która spoczywała obok kubka. – Wiem o czym myślisz. – Powiedziałem jedynie, nie umiejąc go pocieszyć.

Podniósł na mnie swój wzrok. Jego spojrzenie błagało bym powiedział, że to wszystko nieprawda. Nie umiałem powiedzieć mu, że wcale nie jest tak źle jak może mu się wydawać.

Dobrze wiedziałem, że ma teraz przed oczami tego Kookiego, który mimo posiadania tej niezwykle uroczej strony nie potrafił nigdy dać się zdominować przez nikogo. Zepsucie tego obrazu było dla mnie niezwykle bolesne i założę się, że takie jest również dla niego.

– Nie mów, że ty również żałujesz tego dzieciaka. – Prychnął Hoseok.

– A ty nie? – Yoongi obrzucił go poważnym spojrzeniem. – Chyba znałeś go dłużej ode mnie. Powinieneś wiedzieć, że jest wrażliwą osobą oraz dobrze wiedzieć, że to co najwyraźniej robił jest ostatnią rzeczą, o którą bym go podejrzewał. Hoseok, on nawet nie dał się zdominować Jiminowi by ten go przeleciał, a wy mówicie, że wykorzystywali go jacyś obcy ludzie. Naprawdę, zastanów się nad swoim zachowaniem. Ty myślisz, że on to robił z własnej woli?

Przyjaciel uciekł wzrokiem wyraźnie speszony. W końcu ktoś przemówił mu do rozumu. Zapadło chwilowe niezręczne milczenie.

– Więc... – Zaczął Tae przeciągle, chcąc przerwać ciszę. – Jimin hyung, nie chcesz może przejść się ze mną na imprezę w sobotę. Mówię ci, na takiej bibie jeszcze nie byłeś. – Mówił, uśmiechając się kwadratowo.

– A czym ona ma się wyróżniać spośród innych imprez na których byłem? – Spytałem średnio zainteresowany.

– W tym roku na zajęcia z tańca chodzi taki chłopak, który jest synem takiego bogatego gościa. No i mówił mi, że co roku urządzają imprezę na zakończenie lata, nazwijmy to tak. Znaczy jego ojciec urządza, ale on może zaprosić znajomych.

Taki chłopak, który jest synem takiego gościa. Tae, jesteś mistrzem tłumaczeń.

– No i zaprosił mnie i powiedział, że mogę zabrać ze sobą kilku kumpli. A że pozostali moi znajomi ze studiów są już zaproszeni, to myślałem, że zechciałbyś tam się ze mną wybrać.

– Czyli zapraszasz mnie tylko dlatego, że nie masz kogo innego zaprosić? A co z Sooyeon, Hoseokiem i resztą?

– Dziecko. – Odezwał się Hobi.

– Pracuję. – Odparł Yoongi.

– Czekaj! Naprawdę zapraszasz mnie jako ostatniego?! – Spojrzałem na niego z wyrzutem.

– To nie tak hyung! – Starał się uratować swoją sytuację. – Soo też idzie, ale myślałem, że ty również byś chciał. Założę się, że nie byłeś a żadnej takiej imprezie w czyimś domu. Podobno ma być kilkaset osób! Normalnie zapowiada się tak jak na jakiś amerykańskich filmach! Na pewno będzie świetnie. – Chłopak niemal skakał z podekscytowania.

– No dobra.– Odparłem znudzonym tonem, chociaż w rzeczywistości byłem ciekaw tej imprezy.

Dawno nigdzie nie wychodziłem. Sytuacja w domu była dość dziwna, a ta z Jungkookiem również nie należała do najlepszych.

Jungkook

Nie pisałem do Jimina, ani nawet nie zbliżałem się do jego domu. Wszystko przez słowa Hoseoka. Chciałem w pewien sposób mu udowodnić, że Jiminowi również na mnie zależy. Że nie jest to tylko jednostronne. Jednak z każdym dniem ciszy z jego strony, coraz bardziej się martwiłem, że moje oczekiwania są zbyt duże.

Potrząsnąłem głową starając się skupić na pracy. Zacząłem odkładać brudne naczynia na odpowiednie miejsce, pilnując by nic nie spadło.

– Idziesz w sobotę na imprezę. – Jeden z współpracowników przyszedł mi pomóc.

– Co za impreza i gdzie? – Dopytałem zainteresowany.

– Takie jakby zakończenie wakacji. Co roku urządza je jeden z naszych stałych klientów. Zawsze zaprasza cały personel. Ogromna chata i ogromna impreza. Nie żaden bal czy bankiet. – Tłumaczył mi. – Normalna impreza na kilkaset osób. Dzięki jego synowi jest całkiem sporo młodych osób, które zawsze umieją to wszystko rozkręcić. Kwestia tylko jak pracujesz.

– Kiedy dokładnie?

– Z soboty na niedzielę.

Uśmiechnąłem się zadowolony. W sobotę miałem wolne i szedłem do pracy dopiero na popołudnie następnego dnia. Zdążę wytrzeźwieć jeśli nie przesadzę z alkoholem.

– Jasne. Czemu by nie. – Potwierdziłem swoją obecność.

Skoro cały personel jest zaproszony, to dlaczego ja mam nie skorzystać? Na czas pracy mój humor uległ lekkiemu polepszeniu. Kiedy się przysłuchałem, zauważałem tak naprawdę, że większość personelu rozprawia o nadchodzącej imprezie. Jedni cieszyli się z wolnej soboty jak ja, inni z wolnej niedzieli na spokojne wyleczenie kaca.

Po skończeniu swojej zmiany, przebrałem się i na pieszo ruszyłem do swojego domu. Idąc, z nadzieją spojrzałem na telefon, który do tej pory był schowany w szafce. Nieco się rozczarowałem nie widząc żadnego nieodebranego połączenia czy chociażby wiadomości.

Schowałem telefon do kieszeni i przyspieszyłem kroku. Będąc już na miejscu, przebrałem się w luźnie dresy i przeszedłem do kuchni. Zająłem się przygotowaniem dla siebie kolacji. Praca naprawdę wzmagała apetyt. Szczególnie, jeśli przez cały czas czujesz te wszystkie smaczne zapachy i widzisz potrawy, których nie możesz spróbować.

Zmniejszyłem ogień pod garnkiem słysząc dzwonek swojego telefonu. Westchnąłem widząc nieznany numer.

– Jeon, słucham? – Odezwałem się znudzony tonem.

– Tak! – Usłyszałem czyjś radosny krzyk.

Spojrzałem ze zdziwieniem na telefon. Chwilę później połączenie zostało zakończone.

– Okej, to było dziwne. – Skwitowałem pod nosem.

Schowałem telefon do tylnej kieszeni spodni i wróciłem do przyrządzania sobie kolacji.

Jimin

Skończyłem się szykować. Czułem na sobie wzrok Daehyuka, stojącego w drzwiach już od dziesięciu minut. Powoli zaczynało to być irytujące, jednak starałem się na to nie reagować.

– Długo cię nie będzie? – Spytał spokojnym tonem.

– Nie wiem. Na pewno nie wrócę przed północą. – Odpowiedziałem, poprawiając włosy.

W domu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Spojrzeliśmy na siebie.

– To pewnie Taehyung i Sooyaeon.

– Kończ się szykować. Otworzę. – Powiedział, ruszając się z miejsca.

Tak właściwie to już byłem gotowy. Wyszedłem z łazienki, chwyciłem swoją jeansową kurtkę i udałem się z nią do przedpokoju. W środku stał Dae z Taehyungiem. Nigdzie jednak nie dostrzegałam jego dziewczyny.

– Soo jednak nie mogła pójść, więc mamy męski wypad. – Uśmiechnął się zadowolony.

Nie miałem nic przeciwko temu. Ubrałem buty i pożegnałem się z hyungiem. Razem z przyjacielem ruszyliśmy w stronę wielkiej zabawy. Sam nie znałem dokładnego adresu, dlatego całkowicie zdałem się na młodszego.

– Coś jest nie tak w związku? – Spytał Tae w czasie dogi.

– Dlaczego pytasz?

– Jakoś tak sztywno między wami. Zawsze spijaliście sobie z dziubków. Pokłóciliście się? – Nie odpuszczał tematu.

Chwilę dłużej musiałem zastanowić się nad odpowiedzią.

– Mamy gorszy okres i tyle.

– To przez Jungkooka?

– Co?!

Obrzuciłem go uważnym spojrzeniem. Po co on w ogóle porusza jego temat? Przecież chyba trzyma stronę Hoseoka. A przynajmniej tak mi się wydaje, ponieważ ani razu nie staną w mojej czy Kookiego obronie.

– Nie przez niego, tylko przeze mnie. – Odezwałem się w końcu.

Przeze mnie, ponieważ cały czas o nim myślę. Dzisiaj jednak zamierzałem się wyszaleć. Bez zbędnego myślenia o kimkolwiek. Cel na ten wieczór to wyluzowanie się i zapomnienie chwilowo o rozterkach sercowych.

– Rozumiem, że wracamy do ciebie. – Spytałem młodszego, chcąc znać plan powrotu.

– A tylko spróbuj narzygać mi gdzieś na podłogę.

– Nie zamierzam się aż tak schlać.

Chłopak obrzucił mnie spojrzeniem, które mówiło „ale ja ciebie tak". Już wiedziałem, że będę musiał się pilnować. Nie zamierzam umierać na kaca jutro rano. Ale również nie zamierzam pozostać w pełni trzeźwy. Chcę napić się jedynie tyle, by utrzymywać ten wspaniały stan rozluźnienia.

Otworzyłem szeroko oczy widząc dom, raczej willę. Czyżby naprawdę zapowiadała się impreza pokroju amerykańskich filmów? Im znajdowaliśmy się bliżej, tym budynek wyglądał coraz bardziej okazale.

Przy bramie stał ochroniarz. Jednak nie pytał nas o imię czy nazwisko. Spojrzał na nas uważnym spojrzeniem, po czym pozwolił nam przejść dalej. Wpuszczał każdego, kto mu się spodobał czy jak? Nie zamierzałem się w to zagłębiać.

Zdziwiłem się, gdy po przekroczeniu progu dobiegła mnie głośna muzyka. Nie było jej słychać z podwórka. Przynajmniej nie tak głośno, jak można byłoby przypuszczać. W środku znajdowała się już cała masa osób. Nie widziałem żadnej znajomej twarzy jak na początek.

– To idziemy szukać jakiegoś alkoholu, co? – Odezwał się Tae, rozglądając się dookoła.

Skinąłem zgodnie głową.

Jungkook

Rozglądałem się z wielkimi oczami. Pięknie zdobiony hol był wypełni ludźmi, podobnie było z najbliższymi pokojami. Po udaniu się nieco w głąb domu, zauważyłem, że więcej przestrzeni było wbrew pozorom na dworze. A przynajmniej z tej jednej strony. Przy wyjściu na podwórko z innego pokoju widać było również dużą grupę osób.

Chyba nigdy nie byłem na tak dużej imprezie. Z uśmiechem spojrzałem na współpracowników, z którymi tu przyszedłem.

– To co, do wodopoju. – Odezwał się jeden z kolegów.

Wszyscy grupą ruszyliśmy do jednego z stolików, gdzie rozdawano alkohol. Ciekawe jaki interes ma w tym właściciel tego domu, by urządzać taką imprezę? Przecież to są ogromne koszty i ryzyko, że ktoś coś zniszczy lub ukradnie.

Przez długi czas trzymaliśmy się razem. Gdzie się nie udaliśmy, słychać było głośną muzykę. Jedynie po jednej stronie podwórka, była ona znacznie cichsza. Pewnie dlatego była niemalże pusta. Gdy już każdy z nas poczuł się pewniej w całym tym obcym towarzystwie, rozdzieliliśmy się, by zająć się tym co nas najbardziej interesuje. Część z nas poszła tańczyć, inni obstawiali miejsca z darmowym alkoholem.

Ja właściwie nie miałem swojego stałego miejsca. Z czasem nawet udało mi się spotkać kilka znajomych osób. Jednak o mało co nie zacząłem piszczeć ze szczęścia, gdy moim oczom ukazała się blond czupryna, która należała do Jimina. Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. On też tu jest!

Z nim zobaczyłem również Taehyunga. Teraz sprawy nieco się skomplikowały. Cieszyłem się z obecności starego przyjaciela, lecz zdawał się on stać po stronie Hoseoka, jeśli chodzi o sprawy mnie i Chima. Jeśli mnie zobaczy czy będzie starał się trzymać go z daleka ode mnie?

Będę musiał spróbować podejść do niego, gdy będzie sam. Chciałbym się dowiedzieć, dlaczego się do mnie nie odzywał. Ja nie pisałem do niego, ponieważ starałem się ustosunkować do tego, co powiedział mi Hoseok. Chciałem się upewnić, czy jeśli rzeczywiście posłucham starszego, bym dał mu spokój, wszystko ucichnie. Jak na razie sprawdzał się ten czarny scenariusz, w którym Jimin sam nie szuka ze mną kontaktu. Mając jednak okazję, chciałbym z nim jeszcze porozmawiać w cztery oczy.

Bawiłem się dalej, cały czas starając się mieć starszego na oku. Szukałem chwili, kiedy zostanie sam. Niechętnie spojrzałem w bok, gdy poczułem na ramieniu czyjąś dłoń.

Uśmiech całkowicie zszedł mi z twarzy, zauważając postać stojącą obok mnie. Chciałem ruszyć przed siebie, uciec, lecz jego dłoń mocniej zacisnęła się na moim ramieniu, dając mi jasno do rozumienia, że nigdzie nie pójdę.

– Miło cię widzieć. – Powiedział z pewną satysfakcją. – Nie uciekaj.

Stałem, przytrzymywany mocno przez Kima.

– Seokjinowi całkiem sprytnie udało się uwolnić od Sihyuka, chociaż nie zazdroszczę mu takiej buźki.

– Nie wrócę do Banga. – Warknąłem półszeptem.

– Spokojnie. Nie rób hałasu. Przecież nie jesteś sam. Widziałem, że kręciłeś się z kilkoma osobami. Chyba nie chcesz, żeby zaraz wszyscy tu obecni dowiedzieli się kim naprawdę jesteś. – Szeptał zadowolonym z siebie tonem.

Nie wiem co dokładnie miał na myśli. Jednak wystarczyłoby, że krzyknąłby w tłum to, że byłem zwykłą dziwką, która dawała dupy za pieniądze. To upokorzyłoby mnie wystarczająco. Jeszcze by brakowało by w tłumie znaleźli się jacyś starzy klienci, którzy tylko by to potwierdzili.

– Czego chcesz? – Spytałem, starając się nie pokazywać, że w rzeczywistości ma nade mną przewagę.

– Na tyłach jest całkiem przyjemny pokoik.

– Nie ma mowy. – Wywarczałem.

– Ja się nie pytam ciebie o zgodę. Bang jeszcze do końca ci odpuścił. Chyba nie chcesz by dowiedział się gdzie jesteś. Nie zdążyłbyś uciec.

Byłem w beznadziejnej sytuacji.

– Chodź. – Powiedział ciągnąc mnie w głąb domu.

Bez słowa sprzeciwu ruszyłem za nim. Wolałem sobie nie robić dodatkowych kłopotów. Może po tym razie mi odpuści i pozwoli w spokoju odejść. Miałem nadzieję, że nikt mnie z nim nie zobaczy i nie będzie o nic pytał. Przeszliśmy przez tłum do mniej używanej części domu, po czym zostałem wepchnięty za drzwi mijanego pokoju.

Nie miałem czasu na rozglądanie. Od razu zostałem przyparty do ściany. Szybko zaczął się do mnie dobierać. Chciałem się nieco przekręcić ze względu na jakiś element na ścianie, wbijający się w moje ramię. Mężczyzna zaraz potraktował mnie dosyć agresywnie, chyba nie chcąc jakiejkolwiek mojej samowolki. Zadrżałem ze strachu. Miałem złe przeczucia.

Jimin

Taehyung w jednym miał rację. Na tego typu domówce jeszcze nie byłem. Impreza podobna do tych z zachodnich filmów. Cała masa obcych osób bawi się w jednym domu. Ciekawe jakim cudem właściciel zgadzał się na coś takiego lub skąd ten pomysł?

W przerwach między spokojnym piciem, bawiłem się na parkiecie. Gdzieś w oddali udało mi się nawet dostrzec kilka znajomych twarzy. Minąłem się także z jedną z mam dzieci, które miałem pod swoją opieką w przedszkolu. A niby taka spokojna kobiecina się z niej wydawała.

Zabawa była naprawdę świetna. Widać było, że co niektórzy nie żałowali sobie procentów. Ja starałem się nie zapraszać na drugi dzień do siebie kaca. Piłem tyle by utrzymać stan lekkiego zaszumienia w głowie, lecz zachowania w pełni świadomości.

Chyba dzięki temu w tłumie udało mi się wypatrzeć Jungkooka. Początkowo myślałem, że to tylko moja wyobraźnia i tylko mi się wydaje. Widzę to co chciałbym widzieć. Jednak nie umiałem go z nikim pomylić. Nie udało mi się do niego podejść. Nim do niego dotarłem, zniknął gdzieś w tłumie, odchodząc z jakimś mężczyzną.

– Jimin, gdzie tak nagle wyrwałeś? – Usłyszałem obok siebie Taehyunga.

Spojrzałem na niego z wahaniem. Nie wiem czy powinienem powiedzieć mu prawdę. Wiedziałem, że Hobi jest przeciwny moim kontaktom z Jungkookiem. Jednak nie byłem pewien jakie stanowisko w tej sprawie ma Tae.

– Widziałem Jungkooka.

Zauważyłem jego zdziwiony wzrok rozglądający się po najbliższym otoczeniu. Ciężko było mi wyczytać z niego jakiekolwiek mocje. Cieszy się czy wręcz przeciwnie?

– A on cię widział?

– Nie wiem. – Wzruszyłem ramionami. – Chyba nie.

W przeciwnym razie przecież by do mnie podszedł. Prawda? A może i nie, w końcu nie odzywał się do mnie przez cały tydzień. A z mojej strony było to niemożliwe, bo przecież nie pamiętałem jego nowego numeru telefonu. Teraz kiedy los dał mi szansę na kontakt z nim, ten gdzieś polazł.

– Idziemy coś wypić? – Młodszy spytał bez przekonania.

Skinąłem niepewnie głową. Podszedłem z nim do jednego z mini barów. Wziąłem drinka w rękę, jednak już nie umiałem się rozluźnić. Cały czas w tłumie wypatrywałem Jungkooka. Miałem nadzieję, go jeszcze zobaczyć. Przecież nie mógł wyjść. Nawet nie ma północy.

Ostatecznie nie mogąc ustać w miejscu, zostawiłem pustą szklankę po alkoholu na stole i ruszyłem na poszukiwania młodszego. Nie zamierzałem dłużej stać bezczynnie w miejscu, licząc na cud, że sam wpadnie mi w ramiona.

Kilkukrotnie przemierzałem te same pomieszczenia w poszukiwaniu młodszego. Stawałem na palcach lub różnych podwyższeniach, starając się wypatrzeć go w tłumie. To jednak zdawało się być bezskuteczne. Nigdzie go nie było. Przy żadnym z barów czy na którymś z parkietów, nie było go podpierającego ścianę czy zażywający świeżego powietrza na tarasie.

Zrezygnowany pozostałem na dworze. Skierowałem się w stronę pustego ogrodu. Chciałem zostać sam na sam ze swoją porażką. Nawet nie myślałem o Taehyungu, który może mnie teraz szukać.

Im dalej od budynku, tym mniej światła tutaj docierało. Krajobraz nieco jaśniał lub ciemniał w zależności czy księżyc był przesłaniany przez chmury. Muzyka ze środka zamieniała się w coraz mniej zrozumiał szum.

Spacer w ciszy przerwało mi pociągnięcie nosem, które przyprawiło mnie o krótki zawał serca. Źródłem dźwięku wcale nie byłem ja, chociaż znajdowało się ono dosyć blisko. Zatrzymałem się i zacząłem rozglądać dookoła.

Nie widziałem w pobliżu nikogo, jednak za pobliskimi krzakami mogłaby spokojnie schować się jakaś osoba. Ostrożnie podszedłem do rośliny. Niepewnie wychyliłem się zza nie, chcąc zobaczyć kto się za nimi ukrywa.

Ten widok powinien mnie cieszyć, lecz tak nie było. Wolałbym zastać Jungkooka bawiącego się z innymi niż siedzącego w samotności za jakimś krzakiem i wypłakującego się w rękaw. Poczułem bolesny ucisk w sercu na ten widok.

Młodszy nadal nie zdawał sobie sprawy z mojej obecności. Mógł nawet nie słyszeć jak się zbliżałem. Kucnąłem obok niego, kładąc dłoń na jego ramieniu.

– Jungkook.

Chłopak natychmiast się ode mnie odsunął, patrząc na mnie przerażonym wzrokiem. Widziałem krótki przebłysk zdziwienia na mój widok, lecz w tym momencie jego umysł zaprzątała inna sprawa.

Uciekł ode mnie wzrokiem, starając się nieco opanować płacz. Wpatrywał się w kawałek ziemi przed sobą, nadal będąc mocno roztrzęsiony. Ponownie dotknąłem jego ramienia, na co on od razu zareagował ucieczką od mojego dotyku.

– Zostaw mnie, proszę.

Nie chciałem tak łatwo się poddawać.

– Kookie, to tylko ja.

– Zostaw. – Zaszlochał.

Odpuściłem, widząc, że moje starania przynosząc odwrotny efekt. Żal mi było patrzeć na wyraźnie skrzywdzonego króliczka. Nie wiedziałem jak mu pomóc. Nie wiedziałem co się stało, ani kto mu to zrobił.

Ściągnąłem z siebie kurtkę i zarzuciłem na jego ramiona. Dopiero przez jej materiał ponownie pozwoliłem sobie go dotknąć. Nadal starał się uciec od dotyku, lecz nie było to tak paniczne jak wcześniej.

– Chodź, zabiorę cię do domu. Dobrze? – Stanąłem z jego drugiej strony by mógł wszystko słyszeć.

Młodszy pokiwał zgodnie głową. Wstał, a ja razem z nim. Patrzałem jak przeciera wierzchem dłoni swoją twarz, starając się doprowadzić do względnego porządku.

Objąłem go przez moją kurtkę i zacząłem go prowadzić w stronę wyjścia. Starałem się wybrać nam taką drogę, by napotkać jak najmniej ludzi. W końcu znaleźliśmy się poza bramą willi, mijając podejrzliwie patrzącego ochroniarza.

Na ulicy stały dwie taksówki czekające na pasażerów. No tak, takie przyjęcie było świetnym miejscem na łowy pijanych imprezowiczów, chcących jakoś wrócić do domu. Wszedłem do jednej z nich, młodszego wpuszczając jako pierwszego.

Jungkook beznamiętnym tonem podał adres. Był to jedyny raz kiedy mogłem usłyszeć jego głos podczas drogi. Siedział spięty i skulony na siedzeniu, nawet na mnie nie patrząc. Nie odzywałem się, nie chcąc go męczyć czy dodatkowo stresować.

Znaleźliśmy się na miejscu. Zapłaciłem kierowcy, po czym trzymając się blisko niego, kierowałem się w stronę jego domu. Dopiero za drugim razem udało mu się wpisać prawidłowy kod do klatki schodowej.

Zaraz po wejściu do budynku, znaleźliśmy się w windzie. Dopiero tutaj, w świetle żarówki, mogłem mu się przyjrzeć. Oczy skupione na swoich butach nadal były lekko czerwone i podpuchnięte od płaczu. Koszula, która zdawała się być cała na pierwszy rzut oka, w rzeczywistości nie posiadała dwóch górnych guzików. Włosy Kooka były rozwiane w nieładzie, jednak wątpię by był to zamierzony efekt.

Przez myśl zaczęły przechodzić mi same ciemne scenariusze. Gdzieś w duchu dobrze wiedziałem, który z nich jest prawdziwy, ale jakoś nie umiałem dopuścić do świadomości, że ktoś mógłby tak skrzywdzić mojego króliczka.

Winda się zatrzymała, a my po chwili znaleźliśmy się przed ciemnymi drzwiami. Jungkook przez chwilę męczył się z włożeniem kluczy do zamka, dlatego sam je przejąłem i otworzyłem nam drzwi. Nie otworzyły się. Dłoń młodszego powędrowała do niewielkiej klawiatury na drzwiach. Byłem zaskoczony widząc takie zabezpieczenie.

Chłopak wyminął mnie i bez słowa ruszył w głąb mieszkania. Szybko wyciągnąłem klucze, zamknąłem drzwi, po czym pobiegłem za nim. Nie zdążyłem go złapać. Zniknął w łazience, nie wpuszczając mnie do środka.

– Jungkook. – Zapukałem do środka. – Jungkook, wpuść mnie.

Nie chciałem by był teraz sam. Przez kilka minut mówiłem do niego, prosząc by mnie wpuścił. Odpuściłem, kiedy usłyszałem dźwięk prysznica.

Wycofałem się, rozglądając po mieszkaniu. Łazienka znajdowała się na wprost drzwi wejściowych, a oddzielał je dosyć długi korytarz. Po jednej stronie znajdował się salon, a po drugiej kuchnia i zgadywałem, że sypialnia.

Zajrzałem do kuchni, chcąc zrobić nam, a przede wszystkim młodszemu, coś ciepłego do picia. Pozwoliłem sobie nieco przeszukać szafki w poszukiwaniu jakieś herbaty oraz kubka. Cieszyło mnie, że dbał o siebie i nie miał pustej lodówki.

Z dwoma szklankami udałem się do salonu, gdzie w ciszy siedziałem na kanapie. Cały czas nasłuchiwałem dźwięków z łazienki. Jungkook zamknął się w łazience na pół godziny, w ciągu której zdążyłem wypić swoją herbatę.

Słysząc dźwięk otwieranych drzwi, odwróciłem się za siebie. Zobaczyłem jak młodszy wychodzi z jednego pomieszczenia i szybko zamyka się w drugim. Miałem nadzieję, że nie na klucz. Chwyciłem w dłoń pełen kubek jeszcze ciepłej herbaty i udałem się z nim pod drzwi, za którymi zniknął Jungkook.

Zapukałem, lecz odpowiedziała mi cisza. Mimo to nacisnąłem klamkę, czując ulgę, że drzwi ustąpiły. Wszedłem powoli do środka, zaraz znajdując włącznik światła. Chłopak leżał na boku zwinięty w kulkę, zwrócony plecami w moją stronę. Przebrany był w dresowe szorty i koszulkę na krótki rękaw.

– Przyniosłem ci ciepłą herbatę. – Powiedziałem, podchodząc do niego. – Proszę, napij się.

Usiadłem na wolnej połowie łóżka. Przez pewien czas nie było żadnego odzewu, lecz ostatecznie Kookie odwrócił się i podniósł do siadu.

– Dziękuję. – Powiedział słabym głosem.

– Przepraszam, że bez pytania rozgościłem się w twojej kuchni. – Uśmiechnąłem się delikatnie.

Nic nie odpowiedział, jedynie maczając usta w szklance i powoli opróżniając herbatę. Przez ten cały czas nie mogłem przestać na niego patrzeć. Gdy wypił wszystko, zabrałem od niego pustą szklankę, odstawiając ją na najbliższą szafkę.

Nadal spoczywałem na łóżku obok Jungkooka, który skupiał swój wzrok na swoich kolanach. Pochyliłem się w jego stronę i założyłem jeden z wilgotnych kosmyków włosów za jego ucho. Chyba nieco zaskoczony tym gestem, spojrzał na mnie.

– Wszystko będzie dobrze. – Szepnąłem.

Poprawiłem się na łóżku, siadając w wezgłowiu, obok młodszego. Po chwili milczenia, oparłem się głową o jego ramię. Zaraz jego głowa wsparła się o moją. Trwaliśmy tak w ciszy, która z każdą chwilą stawała się coraz bardziej przyjemna. W tym momencie niczego więcej nie pragnąłem tylko jego bliskości.

– Nie powiesz mi co się stało? – Zapytałem w końcu.

Czułem jak kręci przecząco głową, a ja nie zamierzałem go ciągnąć za język w tym temacie.

– Jest późno. Może połóż się już spać. – Zaproponowałem czując, jak jego oddech robił się coraz bardziej spokojny, oznajmiając zmęczenie i senność.

Kookie podniósł głowię, spoglądając na mnie.

– Zostaniesz? – Spytał z pewną obawą w głosie.

– Tak, zostanę póki nie zaśniesz. – Uśmiechnąłem się do niego.

Wstałem i zgasiłem światło w pokoju, zaraz wracając na swoje wcześniejsze miejsce. Oboje obniżyliśmy się i położyliśmy na boku, tak, że każde widziało twarz drugiego. Niewielka poświata wpadająca przez okno do pomieszczenia dawała wystarczająco światła, bym mógł bezkarnie przyglądać się mu bez żadnego problemu.

Widziałem jak dosyć szybko oczy same mu się zamykają, a on pomimo to jakby z nimi walczył, by jeszcze odciągnąć chwilę zaśnięcia na później. Ostatecznie coraz dłużej zajmowało mu ponowne otwarcie powiem pomiędzy kolejnymi ich zamknięciami. Jednak wystarczyło tylko bym się poruszył, a ponownie otwierał czujnie oczy.

W końcu jednak zasnął, a ja mogłem wstać bez żadnych obawo o przerwanie jego snu. Chwyciłem pustą szklankę i poszedłem zanieść ją do kuchni.

Jungkook

Przez pewien czas bałem się otworzyć oczy. Nie byłem pewien czy to co pamiętałem z wczorajszego dnia było prawdziwymi zdarzeniami czy może zwykłym koszmarem i w dodatku ja nadal znajduję się u Banga. Dlatego z pewnego rodzaju strachem rozchylałem powieki po przebudzeniu.

Od razu napotkałem na przeciwko siebie twarz Jimina, który spoglądał na mnie z uśmiechem. Cieszyłem się jego widokiem, jednocześnie będąc nieco zaskoczonym. Myślałem, że pójdzie sobie jak tylko zasnę. On naprawdę został ze mną na całą noc.

– Dzień dobry. – Wyszeptałem, nie wierząc, że on tu naprawdę jest.

– Dzień dobry, słońce.

Poczułem przyjemne ciepło w sercu. Nadal śnię? Podniosłem swoją dłoń i sięgnąłem ją do twarzy starszego, chcąc sprawdzić czy nadal tu jest. Hyung zaśmiał się wesoło, kiedy moje palce badały każdy skrawek jego twarzy.

– Mówiłem ci, że przepięknie ci w blondzie? – Powiedziałem, zaraz zaczesując palcami jeden z niesfornych kosmyków za jego ucho.

Hyung uśmiechnął się na to zadowolony, lekko rumieniąc. Nadal uwielbiasz komplementy, które zresztą bardzo ci się należą.

Jego dłoń w końcu chwyciła moją, odciągając mnie od jego buzi. Kolejny raz ku mojemu zaskoczeniu, jego palce zaraz znalazły się między moimi, splatając razem nasze dłonie. Wydałem z siebie tęskne westchnienie. Mocniej zacisnąłem dłoń.

Zmarszczyłem lekko brwi, wyczuwając coś pod jednym z palców. Wyplątałem swoją dłoń, zaraz spoglądając na tę jego. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Przysunąłem się bliżej niego, opierając swoje czoło o te należące do niego. Nie byłem w stanie niczego powiedzieć.

Jimin z powrotem złączył nasze dłonie razem, a ja tylko wzmocniłem uścisk. Miałem zamknięte oczy starając się zapanować nad szalejącymi wewnątrz mnie emocjami. Napawałem się miłym uczuciem, które wywoływał ten niewielki kawałek metalu na jego palcu. Cisza między nami w żaden sposób nie była ciężka czy niezręczna.

– Nie wybaczę sobie tego, że cię wtedy zostawiłem. – Wyszeptałem w końcu.

– Ja również ci tego nie wybaczę. – Usłyszałem odpowiedź, która mnie trochę zdziwiła. Odsunąłem się nieco, by móc na niego spojrzeć z lekkim strachem. – Co nie zmienia faktu, że tęsknię.

– Dlaczego zawsze musimy sobie tak komplikować życie? Nie może być tak jak dawniej?

– Nie będzie tak jak dawniej i wcale tego nie chcę.

Spojrzałem na niego przestraszony.

– Chciałbym, żeby było lepiej. Bez tych wszystkich niedopowiedzeń i bezsensownych kłótni.

Miał rację.

– Aish, muszę się odlać. – Powiedział, podnosząc się z łóżka. – Spokojnie, wiem gdzie jest łazienka.

Jimin zostawił mnie samego w pokoju, lecz ja nie zamierzałem tu na niego czekać. Wstałem i skierowałem się do kuchni. Zamierzałem przygotować nam jakieś śniadanie. Przechodząc przez korytarz, spojrzałem na zegar powieszony na ścianie. Było znacznie później niż przypuszczałem. Za jakiś czas będę musiał zacząć się szykować do pracy. Nie miałem dzisiaj ochoty tam iść, wolałbym cały dzień spędzić z Jiminem.

Będąc w kuchni wyciągnąłem wszystkie potrzebne składniki i zacząłem przygotowywać dla nas posiłek. W międzyczasie zatroszczyłem się o poranną kawę dla naszej dwójki.

Zamarłem w bezruchu niczym sparaliżowany, czują ręce oplatające mnie w pasie. Czułem przyspieszone bicie swojego serca oraz oddech, który uwiązł mi w gardle.

– Spokojnie, to tylko ja. – Powiedział, odsuwając się ode mnie.

Wiedziałem, lecz mimo to nie umiałem się tak od razu rozluźnić. Miewałem naprawdę różnych klientów, a nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś okazał mi trochę czułości. Nie licząc tych przytuleń z Seokjiem, po naprawdę trudnych zmianach.

Odwróciłem się do hyunga, obdarowując go słabym uśmiechem. Nadal nie mogłem uwierzyć, że tutaj jest.

– Dlaczego nie pisałeś? – Spytał, wskakując na blat za sobą.

– Hoseok hyung chciał bym się od ciebie odczepił.

– Jak mogłeś go posłuchać?! – Naskoczył od razu na mnie, nie dając mi dokończyć.

– Zgodziłem się, ponieważ w ten sposób chciałem sprawdzić czy sam do mnie napiszesz. – Dokończyłem wyjaśnienia.

– Jak miałem do ciebie napisać, jak Hobi usunął mi twój numer z telefonu? – Powiedział z wyrzutem. – Poza tym nie odzywałeś się do mnie cały poprzedni tydzień, nie przynosiłeś kwiatów.

Czyli podobały ci się moje codzienne prezenty?

– Cały tydzień leżałem chory w domu. Poza tym, mogłeś do mnie napisać. W sumie liczyłem na to, że to zrobisz, lecz ty dalej milczałeś.

– Odezwałem się do ciebie w weekend. – Burknął cicho pod nosem, zdając sobie sprawę, że jego pijacki telefon nie był dobrym argumentem.

Westchnąłem i odwróciłem się by ściągnąć patelnię z kuchenki.

– Zrobiłem dla nas śniadanie. – Powiedziałem, zaczynając nam nakładać porcje na talerz.

Odwróciłem się do niego z uśmiechem na twarzy. Zapowiadał się idealny poranek.

– Kookie, będę musiał iść. Nie wróciłem do domu na noc i...

Przypilnowałem siebie, by przez przypadek nie upuścić żadnego z talerzy. On naprawdę chce wracać do tego doktorka zamiast zostać tu ze mną. Poczułem jakby wbił małą szpileczkę w kawałek serca, które właśnie zwrócił.

– Nie zostaniesz na śniadaniu? – Spytałem rozczarowany.

– Zostanę. – Westchnął z delikatnym uśmiechem.

Cieszyło mnie to, lecz nadal nie ratowało sytuacji. Naprawdę myślałem, że przy mnie zostanie. Już na zawsze. Przecież tutaj jest jego miejsce, u mojego boku, a moje u jego. Starając nie dać po sobie za dużo poznać, przywidziałem na twarz uśmiech i ruszyłem z talerzami do salonu.

Odłożyłem porcje jedzenia na talerz, zaraz wracając się po kawę dla nas. Jimin zajął miejsce przy stole na przeciwko mnie. Zaczęliśmy jeść. Przez chwilę myślałem o włączeniu muzyki w telewizji, by przerwać tę ciszę, która w przeciwieństwie do tej z samego rana, była mniej znośna.

– Jimin...

– Nie, muszę wracać. – Powiedział stanowczo, zaciskając swoje małe dłonie na sztućcach.

– Podasz mi sól? – Dokończyłem.

Nie patrząc na mnie podsunął mi solniczkę. Nie chciałeś wracać, mam rację? Łatwiej ci zrzucać winę na mnie, że to ja chcę, żebyś tutaj został. Już więcej się nie odzywałem. Widząc jednak jego dłoń leżącą wolno na stole, nie mogłem jej nie chwycić. Nie zabrał jej, po prostu nie komentując tego.

Nasza relacja przeszła pewną przemianę. Z mnóstwa rozmów, głównie z mojej strony i żadnego dotyku przeszliśmy na kontakt fizyczny z brakiem słów. Nadal jednak sytuacja między nami była niejasna.

Wiedziałem jedno, nie mogę teraz się poddać. Nie, kiedy byłem już tak blisko odzyskania go.

______________________

Wiecie, że gdybym chciała przełożyć to opowiadanie na format standardowej książki to miałaby ona ok 1500 stron XD To już chyba nadaje się na trylogię.

Jaki macie przeczucia do naszych Jikooków? Jimin zostawi doktorka i wróci do Jungkooka, czy może pozostanie w stabilnym związku z Dae? Jakie teraz kroki podejmie Jungkook by odzyskać swoją starą miłość?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top