Rozdział 73
Jimin
Długo nad tym myślałem. Chciałem by zabrzmiało to jak najbardziej naturalnie.
– Skarbie, pamiętasz tego chłopaka, który wpadł na mnie w szpitalu? – Spytałem, biorąc kolejny kęs jedzenia do buzi.
– Mhm. – Powiedział, sam przeżuwając jedzenie.
– To twój pacjent? To o nim mi ostatnimi czasy opowiadałeś? – Zapytałem ostrożnie. – Ten awanturnik.
– Dlaczego pytasz? – Podniósł wzrok. Milczałem, wpatrując się w jego oczy. – Po czym poznałeś? – Odezwał się jako pierwszy, zaraz biorąc kolejną porcję ryżu do ust.
– Inaczej go sobie wyobrażałem. – Mruknąłem. – Nie wyglądał na... taką osobę, którą opisywałeś. – Ciężko było mi nazwać rzeczy po imieniu.
– Widzisz. Nie ma co oceniać książki po okładce.
Tak. Jednak nie jestem pewien czy znam nowe wydanie tej książki. Mam nadzieję, że treść również nie za bardzo się zmieniła, co sugerowała mi okładka. Liczyłem na to, że niedługo sam się o tym przekonam.
Tylko wszystko świadczyło przeciwko Jungkookowi. Ten chłopak twierdził, że Kookie, podobnie jak on, pracuje sprzedając swoje ciało. Daehyuk również teraz to potwierdził. Lecz ja cały czas nie chciałem w to uwierzyć, dopóki samemu się nie przekonam.
Zresztą, będę miał do tego okazję. Hyung zaraz się wybiera na nockę, a ja z Hoseokiem idziemy do ciemniejszych dzielnic stolicy. Nie mówiłem o tym nic Dae, ciesząc się, że udaje mi się zachowywać na tyle naturalnie, by nie zauważył, że cokolwiek planuje za jego plecami.
Nadeszła pora, w której żegnałem w progu swojego partnera, życząc mu spokojnej pracy. Zamknąłem za nim drzwi, a serce zaczęło mi szybciej bić. Niedługo powinien zjawić się Hobiasz. Sam w to nie wierzę, ale idę z Hobim na dziwki.
Nieco zestresowany otworzyłem drzwi, gdy w domu rozbrzmiał dzwonek.
– Trochę się stresuje. – Wyznałem.
– Spokojnie. Przecież nic szczególnego nie robimy.
– Idziemy na dziwki. Nie mów tak, jakby to była norma. – Upomniałem go. – Nigdy nie chodziłem na takie rzeczy.
– Daj spokój, nie różni się to dużo od chodzenia do klubów by kogoś zaliczyć. – Powiedział, jakby doskonale wiedział z czym się to wiąże.
Spojrzałem na niego podejrzliwym wzrokiem. Gdy tylko pojął mój tok myślenia, speszył się i uciekł wzrokiem. No nie wierzę!
– Kiedy ty?!
– Dawno temu. Nie pytaj, proszę.
Nie wierzę, że nie powiedział mi o takiej rzeczy. Skarcenie go za to zostawiłem na później. Teraz najwyższa wyjść i jakoś psychicznie nastawić się na to wszystko. Po chwili już siedzieliśmy w aucie starszego, które miało nas zawieść na miejsce.
– Zrobiłeś przedziałek. – Powiedział, mając cały czas wzrok wlepiony w drogę.
– Co? – Spojrzałem na przyjaciela.
– Masz przedziałek na głowie. Już od dawna chodziłeś w grzywce.
W tym momencie spostrzegawczość Hobiego była mi nie na rękę.
– Nie myślałeś, żeby zafarbować włosy?
– Hobi, przestań. – Próbowałem uciąć rozmowę.
– Chcesz, żeby wszystko było jak dawniej.
– Hoseok!
Przyjaciel się już nie odezwał. Resztę podróżny przesiedzieliśmy w ciszy, którą jedynie zakłócało cicho grające radio. W końcu dotarliśmy blisko ulicy czerwonych latarni. Zaparkowaliśmy na uboczu, by dalszą drogę przebyć pieszo.
– Tam jest normalne Cheongnyangni. – Powiedział, wskazując kierunek. – Sądzisz, że to o nim mówił ten mężczyzna, czy raczej o tej gejowskiej wersji? Wątpię, żeby...
– Kookie zawsze miał wstręt przed kobietami. Z drugiej strony nie umiem go sobie wyobrazić jako...
– Gejowska. – Podsumował przyjaciel.
Ruszyliśmy w drogę, szybko docierając na miejsce. Nie podobała mi się okolica. Mężczyźni w wyzywających strojach i makijażach. Oni nie mają żadnego wstydu, żeby się tak obnażać? Już nie wspominając o innych rzeczach, które robią. Nadal nie wierzę, że Jungkook należy do takiego środowiska.
– Ej, to nie ten facet? – Odezwał się Hobi.
Spojrzałem w stronę, o której mówił. W jednej z wnęk w rzeczywistości siedział Jin. Niczym zabawka na wystawie sklepowej, czekająca aż ktoś ją kupi. Widziałem jak mężczyzna zauważa i rozpoznaje mnie w tłumie. Nie przestawał się uśmiechać, jednak zaczął kiwać przecząco głową.
– Nie ma go tutaj. – Odezwałem się.
– Co?
– Nie znajdziemy tutaj Jungkooka.
Chociaż tyle, że nie muszę dłużej tu przebywać.
– Jeśli nie tutaj to gdzie?
– Mówił o jeszcze jednym miejscu. Chociaż mało konkretnie.
Wyszliśmy z dzielnicy rozpusty, a ja w tym momencie poczułem ulgę. Obym więcej nie musiał tam wracać. Wsiedliśmy z powrotem, ruszyliśmy do kolejnych miejsc, o których wspominał mężczyzna, chociaż był przy tym mało konkretny.
Jeździliśmy ulicami, rozglądając się za nim. Mijaliśmy męskie i damski prostytutki. Z pewnej strony cieszyłem się, że jak na razie go nie widzimy.
– Chyba go widziałem. – Odezwał się nagle przyjaciel. – Wspominałeś, że przefarbował włosy, tak?
Natychmiast spojrzałem na drogę za nami. Rzeczywistości stał tam jakiś mężczyzna, lecz nie było co do niego pewności.
– Zaparkujemy gdzieś i przejdziemy się na piechotę, sprawdzić czy to on.
Zatrzymaliśmy się na pobliskim parkingu, wśród innych aut. Musieliśmy się trochę cofnąć, by dotrzeć do miejsca, w którym Hobi go zauważył. Nie mogliśmy podejść za blisko, ponieważ sam mężczyzna stał na dosyć odsłoniętym terenie. My chcieliśmy pozostać niezauważeni.
Zatrzymaliśmy się za ogromnym drzewem, przy ostatnim budynku przy drodze. Było dosyć ciemno, a ulice słabo oświetlone. Mężczyzna przechadzał się wolno w tę i z powrotem. Ciężko było jednoznacznie stwierdzić czy to on.
Jedynie w momentach, gdy zbliżał się do latarni, mogłem mu się uważniej przyjrzeć. Umięśnione nogi opinał materiał czarnych spodni. Góra natomiast odsłaniała zdecydowanie za dużo tego męskiego ciała.
– To on. – Szepnąłem w końcu.
– Jesteś pewien.
Skinąłem smutno.
– I co teraz?
– Czekamy. Jeszcze nic do końca nie wiadomo. Może po prostu tutaj stoi. – Próbowałem przekonać samego siebie.
– A jeśli okaże się, że to prawda... To co wtedy?
– Nie wiem. Na razie po prostu obserwujmy.
Nie miałem pojęcia, co wtedy. Miałem nadzieję, że wszystkie te przesłanki okażą się nieprawdą. Zresztą, zaraz będziemy mieli okazję się o tym przekonać. Jakiś samochód właśnie zatrzymał się na poboczu obok niego.
Jungkook
Powinienem przestrzegać zaleceń. I tak było przez całe trzy dni. Jednak musiałem wrócić do zarabiania pieniędzy. Przez ten incydent zmarnowałem calusieńki tydzień. Początkowo zamierzałem stanąć na Cheongnyangni, jednak widząc z daleka Kimów Banga, zrobiłem w tył zwrot i poszedłem szukać innej miejscówki.
Ostatecznie stanąłem na jednej z bezpańskich dróg. Była o tyle dobra, że aby obsłużyć klientów nie musiałem odjeżdżać z nimi na jakiś pobliski parking, czy coś w tym rodzaju, ponieważ droga posiadała bardzo szerokie pobocze, które swoją drogą było już wyjeżdżona przez zatrzymujące się tutaj auta. Nawet znajdowała się tutaj boczna dróżka prowadząca chuj wie gdzie, ale pozwalająca na oddalenie się od drogi i załatwienie sprawy poza samochodem.
Od razu dało się wyczuć różnice między rejonami zajętymi przez różne burdele. Ruch był niewielki, a i cen nie mogłem narzucać zbyt wysokich. Plus był taki, że rzadziej trafiali się bardziej wymagający klienci.
Po pierwszym kliencie, który chciał jedynie szybki numerek, długo musiałem wyczekiwać na kolejnego. Przechadzałem się wzdłuż drogi w tę i z powrotem, nie mając zbyt wielu zajęć dla zabicia czasu. Dzięki temu mogłem zauważyć dwójkę osób idących w oddali po drugiej stronie ulicy i nagle znikających w ciemnościach. Miałem to gdzieś, jednak co jakiś czas miałem wrażenie, że jakaś głowa wychylała się zza potężnego pnia drzewa.
Serce zakuło mnie boleśnie, gdy rozpoznałem w jednym z nich Jimina. Drugi mężczyzna to najprawdopodobniej Hoseok, patrząc po kształcie głowy. Co on tutaj robi? Skąd on wiedział, gdzie mnie szukać? Seokjin nie mógł mu powiedzieć, ponieważ sam był przeciwny naszemu spotkaniu. Może ten jego lekarzyna coś powiedział? Jednak i tak przecież nikt nie mógł przewidzieć, gdzie aktualnie będę stał. Nawet ja tego nie wiedziałem.
Nie ważne jak się dowiedział. Najważniejsze było, co oni tu do jasnej cholery robią? Idioci! Oni naprawdę myślą, że ich nie widzę? Czy on naprawdę musiał wplątywać w to jeszcze Hoseoka? Kto jeszcze wie? Najlepiej niech wszyscy, którzy kiedykolwiek mnie znali, dowiedzą się, że Jeon Jungkook jest zwykłą dziwką!
Bolała mnie świadomość, jego obecności tutaj. Nie chciałem, żeby wiedział, a w dodatku jeszcze cokolwiek widział. Na co oni liczą? Że po znajomości obsłużę ich za damo? Czy może cieszy ich widok jak się poniżam?
Przyszli tu by mnie zobaczyć w akcji. Bardzo proszę. Będą mieli okazję. Na poboczu zatrzymał się samochód, którego okno zaraz się otworzyło. Podszedłem do mężczyzny z niegrzecznym uśmieszkiem.
– Czego trzeba złociutki?
– Za ile obciągniesz? – Spytał, po chwili słysząc cenę. – Nie za tanio.
– Uwierz, warto. Te usta potrafią cuda.
Ostatecznie mężczyzna otworzył drzwi i przekręcił się na bok na siedzeniu kierowcy, zaraz zsuwając z siebie spodnie. Starając się za wiele nie myśleć, wziąłem się do roboty. Mężczyzna nie pomagał mi samemu nabijając mnie głęboko.
– Chuj, ile bierzesz za numerek? – Powiedział w końcu, odsuwając mnie od siebie.
Ponownie usłyszał cenę niższą niż bym za to chciał.
– Odwracaj się.
– Najpierw kasa.– Powiedziałem, nie mając pewności, że po wszystkim po prostu nie odjedzie.
Klient westchnął, wywracając oczami, po czym wepchnął mi odpowiednią sumę do ręki. Szybko schowałem pieniądze do kieszeni.
– A teraz odwracaj się. – Powiedział stanowczo.
– Tak tutaj? Podjedź może kawałek...
– Nie słyszałeś, co powiedziałem, głupia suko? Ściągaj spodnie i wypinaj się.
Sam przesunął mnie i rzucił na siedzenie kierowcy, samemu pilnując bym się do niego wypił. Zasunął ze mnie spodnie do kolan, po chwili zaczynając wchodzić bez żadnego uprzedzenia. Nacisnąłem dłonie na kanapie, powstrzymując się od krzyku. Dasz radę Jungkook.
Cieszyłem się, że nie trwało to zbyt długo. Po wszystkim wciągnąłem spodnie na swoje miejsce i patrzałem na odjeżdżający samochód. Dupek. Nie patrzałem w miejsce, w którym wcześniej stał Jimin z Hoseokiem. Bałem się, że ich tam zobaczę.
Nastąpiło długie oczekiwanie na kolejnego klienta. Przez tan czas nie ujrzałem żadnej wychylającej się głowy. To jednak nie sprawiło, że czułem się mniej upokorzony.
Jimin
Nie mogłem pozbyć się tego obrazu z głowy. Co prawda nie widziałem niczego dokładnie, jednak nie trudno było się domyślić co się tam działo. Lekko kołyszący się samochód oraz głową obcego mężczyzny za nim, mówiły aż nazbyt wiele.
Hoseok nie komentował tego, najpewniej również będąc wstrząśniętym tym widokiem. Chyba nadal oboje mieliśmy w głowie obraz niewinnego, nieśmiałego, czasem nieco buntowniczego Kookiego. A to... To nie był on.
Daehyuk pytał mnie, czy coś się stało, że ciągle chodzę jakby nieobecny, a ja zbywałem go uśmiechem i pustymi tłumaczeniami, że wszystko w porządku. Starałem się nie dawać niczego po sobie poznać, lecz najwyraźniej nie za dobrze mi to wychodziło.
Hoseok już wiedział, a ja zastanawiałem się, czy nie powinienem powiedzieć tego również Yoongiemu i Taehyungowi. Pomimo początkowego gniewu na młodszego, oni również bardzo się o niego martwili. Nie jestem jednak pewien czy są to wieści, jakie chcieliby usłyszeć.
Chodziłem do pracy, wracałem z niej i starałem się zachowywać jak przykładny partner.
Był koniec tygodnia. Daehyuk dopiero wieczorem wraca z pracy, jeśli nie wcisną mu żadnych nadgodzin. Nie miałem ochoty siedzieć samotnie w domu. Wyszedłem na miasto, by skorzystać z ładnej pogody. W końcu od jutra zapowiadali deszcze, z których na pewno cieszyć się będą rolnicy.
Błądziłem uliczkami centrum bez większego celu. Bez przekonania przeszedłem się po centrum handlowym, nie mając nawet ochoty zajrzeć do sklepów, które zachęcały wyprzedażami. Po szybkiej kolacji w jednej z knajpek i spacerze po pobliskim parku, powoli zacząłem kierować się w stronę domu.
Niedługo zacznie się robić ciemno. Powinienem wrócić by przyrządzić Dae jakiś ciepły posiłek. Stęknąłem pod nosem, wpadając na kogoś. Skarciłem siebie za to ciągłe rozkojarzenie.
– Przepra... – Urwałem w pół słowa, patrząc na stojącego przede mną mężczyznę.
Czułem jak serce mocno wali w mojej piersi. Sądząc po jego minie on również nie spodziewał się mnie spotkać. Nie mogłem uwierzyć, że przez tak długi czas go nie widziałem, a teraz wpadam na niego niemal co chwilę. Los niezwykle okrutnie sobie ze mną pogrywa.
Widząc, że planuje ucieczkę, chwyciłem jego nadgarstek. Miałem ochotę się rozpłakać, czując sam dotyk jego skóry pod moimi palcami. W końcu go znalazłem. Widziałem jak młodszy rozgląda się dookoła.
– Zamierzasz mi urządzać sceny na środku chodnika? – Spytał chłodnym tonem.
Mój uścisk lekko zelżał, lecz nadal pilnowałem, by go nie wypuścić. Trzymając się go, razem udaliśmy się w stronę jednej z węższych uliczek między blokami.
– Boisz się, że ci ucieknę? W razie czego wiesz przecież gdzie mnie szukać. – Warknął.
Wypuściłem jego rękę. On wie, czy tylko zgaduje?
– Podobała się okolica? – Prychnął. – Szczerze mówiąc, to przez pewien czas myślałem, że do mnie podejdziesz.
Widział mnie. Widział i nic nie zrobił.
– Czego chcesz? Dosyć cenię sobie mój czas, więc jeżeli nie masz kasy to ja nie mam czasu.
Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. Może nie zachowywał się jak tamten mężczyzna, jednak... Słuchając go, miałem wrażenie, że słyszę jego znajomego.
– Siedemdziesiąt tysięcy won za rozpoczętą godzinę. Ale po starej znajomości mogę ci zaoferować dziewięćdziesiąt tysi. Tylko lód lub bzykanie. Za specjalne zabawy kasuję ekstra.
Miałem ochotę się rozpłakać. Gdzie jest mój Kookie? Gdzie jest mój rumieniący się króliczek? Co się z nim działo przez ten czas, że teraz miałem wrażenie, że rozmawiam z najzwyklejszą dziwką, a nie moim Jungkookiem? A nie, one starałby się mnie uwieść.
Chłopak jakby czytając mi w myślach, zaraz się zreflektował, wyprostowując się oraz zmieniając całkowicie wyraz twarzy. Teraz posyłał w moją stronę łobuzerski uśmiech oraz wyzywające spojrzenie.
– To co, złociutki, płacisz czy mam szukać kogoś kogo na to stać?
Jestem w jakimś chorym śnie?
– Nie? To w takim razie idę i...
– Stój! – Krzyknąłem spanikowany. Ponownie złapałem jego nadgarstek. – Ja... ja zapłacę.
– W takim razie hotel? Masz samochód? Czy może kręci cię w miejscu publicznym? Ale za to już liczę ekstra.
Każdym słowem wbijał w moje serce małą szpilkę.
– Hotel. – Szepnąłem.
Udaliśmy się w stronę postoju taksówek. Podałem kierowcy adres jednego z bliższych hoteli. Przez całą drogę milczałem. Nie mogłem uwierzyć w to co widzę. To naprawdę jest mój Jungkook? Jadąc, miałem okazję się mu przyjrzeć.
Gdzie się podziały jego odwiecznie ciemne włosy? Nigdy nie udało mi się go namówić na jakikolwiek drobny kolor, a teraz? Średniej długości włosy w odcieniu ciemnego blondu z platynowymi refleksami, ułożone w nieład. Wyraźny makijaż oraz kilka kolczyków w uszach. Jego rysy twarzy wyostrzyły się i zmężniały, jednak chciałbym móc je oglądać widząc naturalnego Jungkooka. Urósł również kilka centymetrów, przez co teraz bez wątpienia był wyższy ode mnie. Ubrany był w ciemną koszulę, z rozpiętymi górnymi guzikami, które prowokująco odsłaniały jego obojczyki.
W końcu zatrzymaliśmy się przed hotelem. Wynająłem nam pokój, do którego zaraz oboje się udaliśmy. Jungkook wszedł jako pierwszy, szybko rozglądając się po wnętrzu. Zaraz spoczął na łóżku, patrząc na mnie wyczekującym wzrokiem.
– Więc co teraz?
– Nic. – Odparłem.
– Serio, masz zamiar płacić mi za siedzenie? – Zaśmiał się pod nosem. – Moja najłatwiej zarobiona kasa. – Ucieszył się.
– Zmyj makijaż.– Poprosiłem.
– Co?
– Płacę to wymagam. Zmyj makijaż.
Widziałem jak przez jego twarz przemknął cień niezadowolenia. Ostatecznie jednak wstał i udał się do łazienki. Kiedy wrócił, na jego twarzy nie było już makijażu. Tak, zdecydowanie zmężniał. Serce mi się jednak krajało na widok powoli znikających siniaków. W końcu Dae wspominał, że trafił do nich nieprzytomny po pobiciu.
– Malujesz się na co dzień, czy tylko... do pracy?
– Nigdy nie wiadomo, kiedy napatoczy się okazja, więc... Jak sądzisz?
Proszę, nie mów tak.
– Ściągnij koszulę. – Poprosiłem.
Z obojętnym wyrazem twarzy wykonał moje polecenie, chociaż robił to bardzo powoli. Następnie pozwolił ciemnemu materiałowi opaść na łóżko. Skrzywiłem się widząc fioletowe ślady po jego bokach.
Pozwoliłem sobie na zajęcie miejsca na jego kolanach, następnie opuszkami palców dotykając stłuczeń. Widziałem jak drgnął niespokojnie, natychmiast się spinając.
– Najpierw kasa za pierwszą godzinę. Nie dam się zrobić w chuja, złociutki. – Powiedziałem, ponownie używając tego okropnego tonu.
– Przestań. Przestań odzywać się jak zwykła... – Jęknąłem, nie potrafiąc dokończyć.
– No powiedz to! Zwykła dziwka? Zaskoczę się, ale właśnie nią jestem.
– Naprawdę mam cię traktować jak pierwszą lepszą dziwkę?! – Pchnąłem go na łóżko, gniewnie zaciskając ręce na jego nadgarstkach.
Obojętność w jego oczach była nie do zniesienia.
Jungkook
Naprawdę świat aż tak bardzo mnie nienawidził, stawiając mi go co chwila pod nogami? Starałem się traktować go jak każdego innego klienta, mając nadzieję, że w ten sposób go zniechęcę. Nie do końca poszło to zgodnie z moim planem.
Gdy znaleźliśmy się w hotelu, dalej miałem na sobie maskę dziwki. Dosyć niechętnie zmyłem z siebie makijaż. A tak starałem się przy nim, by ukryć wszelkie niedoskonałości po pobiciu. Drgnąłem, gdy jego ręce znalazły się na moich bokach. Jego dotyk chociaż delikatny i czuły, nie przynosił mi ukojenia. Dalej czułem jedynie obrzydzenie, mając w głowie tych wszystkich mężczyzn, którzy zdążyli już położyć na mnie swoje brudne łapy.
– Najpierw kasa za pierwszą godzinę. Nie dam się zrobić w chuja, złociutki. – Powiedziałem, chcąc go zniechęcić, sprawić by się odsunął ode mnie.
– Przestań. Przestań odzywać się jak zwykła... – Jęknąłem, nie potrafiąc dokończyć.
– Zwykła dziwka? Zaskoczę się, ale właśnie nią jestem. – Niemal warknąłem z bólem.
– Naprawdę mam cię traktować jak pierwszą lepszą dziwkę?! – Niemal krzyknął, kładąc mnie na materacu, unieruchamiając moje ręce nad głową.
Zachowywałem spokój, chociaż nawet sobie nie wyobrażał, jak bardzo mnie ranił. Starałem się niczego po sobie nie pokazać. Tak bardzo w tej chwili przypominał mi każdego innego klienta, a przecież nie powinien.
– Mam tak zostać, czy może się wypiąć?
Chłopak runął na moją pierś, zaczynając szlochać. Zacisnąłem ręce w pięść, byleby tylko powstrzymać się od przytulenia go. Moje serce tak cierpiało, słysząc jego płacz. Jednak nie mogłem niczego zrobić. Ja już nie jestem tym samym Kookiem, a ty nie jesteś tym samym ChimChimem, mam rację? Lepiej dla nas obojga, żeby nasze ścieżki dalej pozostawały oddalone od siebie.
Nawet jeśli to tak bardzo boli.
Jimin
Szlochałem, wtulając się w jego pierś. Tak bardzo pragnąłem by mnie przytulił, lecz kojący uścisk jego ramion nie nadchodził. Z kolejnymi falami łez wsłuchiwałem się w jego bicie serca pod sobą, które w tym momencie biło równie szybko co moje.
Zacząłem nieco nad sobą panować, nie chcąc tracić czasu z nim na takie sceny. Podniosłem się do siadu. Leżał z odchyloną głową do tyłu. Nawet na mnie nie patrzał. Zszedłem z niego, oddalając się nieco. Jego bliskość w połączeniu z tą obojętności zbyt bolały.
Nie wiedziałem od czego zacząć rozmowę. Chciałem poruszyć tyle kwestii. Jednocześnie wydawało się być to nieodpowiednie. Oboje w tej chwili prawie nic o sobie nie wiedzieliśmy. Okoliczności niezbyt sprzyjały do spokojnej rozmowy.
Wyprostowałem się słysząc swój telefon, który zaczął dzwonić. Nie czułem go w kieszeni. Mój wzrok powędrował na miejsce obok młodszego. Musiał mi wypaść z kieszeni, gdy się rozklejałem. Podszedłem bliżej łóżka, spoglądając na urządzenie. Zdziwiłem się, ponieważ sądziłem, że będzie to Daehyuk z pytaniami, dlaczego nie ma mnie w domu. Nieznany numer.
– Nie zmieniłeś. – Powiedział Jungkook, a w jego dłoni dostrzegłem telefon.
– W przeciwieństwie do ciebie. – Zauważyłem. – Cały czas czekałem aż zadzwonisz.
– Musiałbyś jeszcze osobiście odebrać i mnie rozpoznać. – Powiedział, jakby z lekką nutą wyrzutu skierowanego w moją stronę.
To była jakaś aluzja, do jakiejś konkretnej sytuacji, a ja natychmiast spróbowałem sobie przypomnieć jakąś, która mogłaby pasować. Pamiętam na pewno jedną taką sytuację, gdy zadzwonił do mnie jeszcze w przeciągu może pół roku po jego ucieczce. A później? Nic sobie takiego nie przypominam.
Czyżby Hobi albo Tae mieli kiedyś okazję odebrać? Nie raz zostawiałem go gdzieś w mieszkaniu, gdy wróciliśmy pijani z wspólnego wyjścia. Nie powiedzieliby mi o tym? Może w ogóle nie wiedzieli, że to on. W końcu za pierwszym razem również w ogóle się nie odezwał.
– Dlaczego uciekłeś? – Spytałem wprost.
Niezbyt oczekiwałem odpowiedzi. Chciałem ją znać, lecz nie wierzyłem by tak po prostu mi wszystko wyjaśnił.
– Po wypadku nie mogłem znieść przebywania z tobą. To było zbyt ciężkie.
– Ciężkie. – Powtórzyłem słabo. – A co ja miałem powiedzieć, wiedząc, że to wszystko jest moją winą?!
– To nie była twoja wina. Wszystko było moją decyzją. Ale po czasie wiele rzeczy sobie przemyślałem. – Powiedział, po czym podniósł na mnie wzrok. – Jak mogłeś w ogóle zaproponować nam ten cholerny trójkąt?! – Niemal warknął. – Nie mam nic do Yoongiego, chociaż on również wykazał się totalnym brakiem wyczucia czy przyzwoitości, jednak... To ty byłeś moim narzeczonym!
Byłeś? Już nim nie jestem? Na jego palcu nadal widniała ozdoba, sprezentowana mu przeze mnie przed wyjazdem. Widziałem ją również przy naszym pierwszym spotkaniu. Przez ten cały czas ją nosił, podczas gdy ja zacząłem niemalże ukrywać ją pod koszulką, nosząc na szyi.
Jednakże to nie całkiem było tak.
– A ty sam nie miałeś języka w gębie?! Mogłeś się przecież nie zgodzić! – Próbowałem się bronić.
– Sam dobrze wiedziałeś jaki był ze mnie nieśmiały gówniarz! Ile razy bywałem o ciebie zazdrosny jeszcze przed tym wszystkim? Jak widząc to wszystko mogłeś nam to zaproponować?!
– Ja nie przespałem się z Yoongim.
Widziałem jak milknie, obrzucając mnie chłodnym niczym lód spojrzeniem. Chyba nieco przegiąłem. Szybko pożałowałem tych słów, lecz zamiast od razu go przeprosić, udałem się do łazienki. Przepłukałem twarz zimną wodą. Każdy z nas potrzebował chwili na ochłonięcie.
Przez krótką chwilę patrzałem z wyrzutem na swoje odbicie w lustrze. W końcu wyprostowałem się i wyszedłem. Przekraczając próg, doznałem szoku, zastając całkowicie puste pomieszczenie. Po młodszym nie było już śladu.
Wyszedł? To niemożliwe! Szybko wybiegłem za drzwi, lecz na korytarzu również nie było po nim śladu. Nie widziałem sensu by próbować biec do wyjścia. Zapewne i tak nie uda mi się go złapać. Biegiem wróciłem się do telefonu.
Z desperacją w oczach patrzałem na urządzenie, na którym wyświetliłem historię połączeń. Zadzwonił do mnie. Będę miał jego numer. Jak wielkie było moje rozczarowanie, kiedy po dziewięciocyfrowym ciągu liczb nie było ani śladu. Musiał go wykasować. Nie znał hasła do telefonu. Tak jakby. Ponieważ jakby nie patrząc czterocyfrowy kod był rokiem jego urodzenia.
Miałem ochotę krzyczeć. Miałem lekkie wyrzuty sumienia. To nie tak miało być. Spotkaliśmy się po tak długim czasie, mieliśmy szansę porozmawiać, a my zamiast tego się pokłóciliśmy. Wyszedł bez słowa i naprawdę obawiałem się, czy kiedykolwiek go jeszcze zobaczę. Nie chciałem rozstawać się w takich nastojach. W ogóle nie chciałem się rozstawać.
Może i każdy powiedział drugiemu co mu na sercu leżało, ale przecież dało się to zrobić inaczej. Popełniłem dużo błędów, lecz Jungkook również nie był idealny.
Jungkook
Podniosłem się do pozycji siedzące, czując brak jego ciężaru na moich kolanach. Miejsce po nim było nieprzyjemnie chłodne. Widząc jego komórkę koło mojego uda, chwyciłem w dłoń swoją i spróbowałem zadzwonić na jego stary numer. A właściwie jak się okazało, na jego aktualny.
Widziałem jak próbuje sobie przypomnieć sytuację, w której mógł stracić szansę porozmawiania ze mną. Miałem jednak wrażenie, że nie może sobie niczego takiego przypomnieć.
– Dlaczego uciekłeś? – Zdziwiłem się słysząc to pytanie.
Nie zamierzałem kłamać z odpowiedzią. W sumie nie spodziewałem się po nas niczego innego jak kłótni. Żaden nie umiał w spokoju wyjaśnić drugiemu o co ma pretensje i żal. Jednak to jedno zdanie, było przekroczeniem pewnej granicy przez Jimina.
– Ja nie przespałem się z Yoongim.
Początkowo miałem wrażenie, że się przesłyszałem. On naprawdę ma o to do nie żal? Po tym jak sam wpakował nas w ten związek z zdecydowanie za dużą ilością osób? Co prawda po chwili wyglądało, jakby pożałował wypowiedzenia tych słów na głos, lecz to niczego nie zmieniło. Miał szczęście, że wyszedł do łazienki, ponieważ gdyby powiedział jeszcze cokolwiek, chyba bym nie wytrzymał.
Szybko zarzuciłem na siebie koszulę, po czym chwyciłem telefon hyunga, chcąc wykasować z niego mój numer telefonu. Sam nie wiem czy hasło do telefonu, które okazało się być moim rokiem urodzenia, mnie rozczuliło czy raczej wręcz odwrotnie.
Opuściłem hotelowy pokój. Nie skierowałem się do razu w dół. Udałem się w kierunku dalszych schodów, by przez przypadek nie natknąć się na goniącego za mną hyunga, co było możliwe. W tym czasie w spokoju zapiąłem koszulę
W końcu mogłem wyjść na zewnątrz. Skierowałem się prosto do wynajmowanego mieszkania. Mieszanina emocji, kłębiących się wewnątrz mnie była naprawdę ciężka do wytrzymania. Sam nie wiedziałem czy przeważam smutek, złość, żal czy może ta cholerna tęsknota na jego osobą i wszystkim co z nim związane.
Dlaczego ja stamtąd uciekłem?
Jimin
Przesiedziałem w pustym pokoju kilkanaście, może kilkadziesiąt minut. W końcu wstałem i wyszedłem z hotelu, kierując się w stronę domu. Nawet przez głowę mi nie przeszła myśl, by skorzystać z taksówki lub autobusu. Spokojnym tempem kroczyłem przed siebie, w głowie mając kompletny mętlik.
Gdy znalazłem się przed drzwiami mieszkania, godzina była dosyć późna. Drzwi otworzył mi Daehyuk, nim zdążyłem w ogóle zadzwonić czy wyciągnąć klucze z kieszeni. Zupełnie jakby na mnie czekał. W sumie to rzadko wychodziłem gdzieś bez słowa lub wracałem bez uprzedzenia o późnej porze.
– Skarbie, wszystko w porządku?
Nigdy nie zdrobniłeś mojego imienia w ten cudowny sposób.
– Tak właściwie... To tak. – Odparłem po chwili namysłu, lecz mój zdecydowany wyraz twarzy na pewno nie pomagał mu tego wszystkiego zrozumieć.
Właściwie to wszystko jest w porządku. Widziałem go. Miałem szansę z nim porozmawiać, nawet w pewien sposób to zrobiliśmy. Pośrednio dostałem to czego chciałem.
Przez cały czas łudziłem się, że Jungkook nadal mnie kocha, nadal tęskni i może nawet chciałby do mnie wrócić. Chyba nieco się przeliczyłem. Nie wiem w tym momencie co oznaczał pierścionek na jego palcu. Chyba nie tą miłość, którą sobie obiecaliśmy.
Niepotrzebnie mieszam sobie nim głowie. Za szybko poddałem się tym wszystkim emocjom. Przecież jestem w szczęśliwym związku. A Jungkookowi najwyraźniej nie zależy na mnie tak jak myślałem. Nie powinienem mu tak szybko tego wszystkiego wybaczać. Ja nie zamierzam po raz kolejny o niego walczyć. Jeśli mu zależy, niech tym razem on to robi.
Wtuliłem się w ciało starszego, a jego ramiona natychmiast mnie objęły. Poczułem pewnego rodzaju ulgę.
– Nie jestem głodny, ale zmęczony. Położymy się wcześniej?
– Oczywiście. – Powiedział, na koniec całując mnie w czoło.
Z delikatnym uśmiechem na ustach udałem się wraz z hyungiem w stronę naszej sypialni.
Jungkook
Przez kilka kolejnych dni praktycznie nie wychodziłem z domu. Bałem się, że ze swoim ostatnim szczęściem przez przypadek wpadnę na Jimina. Po uświadomieniu sobie tego, cały kolejny tydzień szlajałem się po mieście bez większego celu. Również ani razu nie byłem na ulicy pracować.
Nawet nie wiedziałem, gdzie teraz mieszka, gdzie pracuje, gdzie mogłem go spotkać. Co prawda byłem w posiadaniu informacji, że prawdopodobnie jego partner lub ktoś bliski pracuje w szpitalu. A konkretnie doktorek Yoo. Jednak obawiałem się, że mógłbym zobaczyć ich razem i tylko upewnić się co do ich związku, czego raczej nie chciałem.
Mając nieco dosyć tego całego stanu rzeczy, ubrałem się w nieco wyzywające ciuchy, lecz mnie niż ostatnimi czasy, zrobiłem makijaż, który nadal musiał zakryć delikatne ślady po siniakach i ruszyłem na miasto. Po pierwszym kliencie w galerii już mi się odechciało. Na konto wpadło trochę wonów, jednak duma ponownie ucierpiała. Plułem sobie w brodę, że się na to zgodziłem.
Kręciłem się bez celu po mieście, czując gdzieś w środku, że pragnąłbym spotkać jeszcze raz Jimina oraz zarzekając się, że ostatnią rzeczą, której teraz potrzebuje jest Park. Serce rwało się do tego nadal niskiego chłopaczka, a rozum podpowiadał, że nie jestem kimś odpowiednim dla niego.
Ostatecznie nieco ulżyło mi, gdy nie spotkałem na drodze starszego. Na najbliższym skrzyżowaniu, skręciłem w stronę swojego domu. Pora wrócić do mieszkania i zacząć twardo się przekonywać, że wcale go nie potrzebujemy.
– Jungkookie? – Usłyszałem znajomy głos.
Zamarłem w pół kroku. To nie może być ona. Odwróciłem się powoli, zauważając zaskoczoną kobietę.
–Dzie-dzień dobry. – Odezwałem się niepewnie.
Uciekać? Ale dokąd? Nie miałem pojęcia co robić. Czy wszyscy Park postanowili się na mnie uwziąć w tym miesiącu? Nie chciałem by mnie widziała. Nie, kiedy wracałem z roboty. Nie, kiedy tak wyglądałem. Widziałem jak skanuje mnie uważnym wzrokiem swoich ciemnych oczu.
Jej wzrok nagle uciekł w stronę otoczenia. Rozglądała się na prawo i lewo, w końcu zatrzymując spojrzenie na budynku obok nas.
– Wejdziemy? Zapraszam cię na kawę.
Przeniosłem wzrok na budynek po naszej prawej. Znajdowaliśmy się akurat przy jakiejś kawiarni. Świetnie, nawet świat był przeciwko mnie.
– Nie mogę, ja właśnie...
– Dziecko drogie, mi będziesz odmawiał? Chodź. – Powiedziała, chwytając mnie pod ramię i wchodząc do środka.
Już nie miałem odwrotu. Dałem się zaprowadzić pani Park do jednego z wolnych stolików. Zaraz podszedł do nas kelner. Czułem się dosyć nieswojo. Trwaliśmy w ciszy, oczekując na zamówienie. Przez cały czas czułem na sobie wzrok kobiety.
– Nie mogę się nadziwić jak wydoroślałeś. – Odezwała się w końcu, klaszcząc w dłonie. – Zrobił się z ciebie prawdziwy mężczyzna.
Wolałem jednak by nie widziała mnie w takiej wersji.
– Jak mnie pani rozpoznała? – Spytałem, nieśmiało podnosząc wzrok.
– Jak miałabym cie nie rozpoznać, słońce? Przecież jesteś dla mnie jak drugi syn. W sumie raczej jak zięć.
– Tego drugiego nie jestem taki pewien. – Mruknąłem smutno.
– Nadal nosisz pierścionek od niego. – Powiedziała z czułym uśmiechem i tęskną nutą w głosie.
– Ja tak... – Burknąłem.
– Co ty wygadujesz? ChimChim nie rozstaje się z nim ani na chwilę! – Oburzyła się nieco. – Sama kupiłam mu łańcuszek, by mógł go sobie zawiesić i nosić na szyi.
Spojrzałem na nią zdziwiony i zaciekawiony.
– Cały czas ma go blisko serca. Tak samo jak ciebie, Kookie.
Nie jestem pewien czy już ktoś tego miejsca nie zajął.
– Ma kogoś, prawda?
– To nie jest to samo co z tobą. Nie widzę w jego oczach tych wesołych iskierek. Nie takich, jak gdy patrzał na ciebie.
– Nie uważa pani, że jest już za późno?
– Nigdy nie jest za późno. Szczególnie na to, byś w końcu zaczął do mnie mówić mamo.
Poczułem pewien ucisk w sercu.
– Co tam u ciebie słychać? – Spytała troskliwie, nie wiedząc, że porusza wrażliwe tematy. – Jakaś praca?
– Nie mam żadnej stałej pracy. – Powiedziałem, zaraz zagryzając drżącą wargę.
Było mi naprawdę wstyd, siedzieć przed nią jako zwykła prostytutka. W dodatku jeszcze dwie godziny temu jakiś obcy mężczyzna posuwał mnie w publicznej toalecie. Było mi tak okropnie wstyd.
– Wszystko w porządku. – Próbowała mnie uspokoić, kładąc swoją dłoń, na tę moją.
Zmarszczyłem brwi, czując wibracje swojego telefonu. Wziąłem głębszy oddech, chcąc nieco zapanować nad emocjami. Wyciągnąłem urządzenie z kieszeni. Czego on może chcieć?
– Przepraszam na chwilę. – Powiedziałem, wstając z miejsca i odchodząc na bok.
Odszedłem na bok, by nie przeszkadzać nikomu swoją rozmową i wzajemnie.
– Seokjin hyung?
– Jungkook, wszystko w porządku? – Pytał wyraźnie spięty.
– Tak. Dlaczego pytasz? Coś się stało?
– Ja się, głupi, martwiłem, czy ci się nic nie stało! – Naskoczył na mnie. – Nie było cię kilka dni na ulicy. Znaczy cieszę się, ale bałem się, że ludzie Banga ci coś zrobili. Oni sami nie mogli cię znaleźć. Niepokoiłem się.
– Mam mały mętlik w życiu. – Podrapałem się nerwowo po karku. – Chciałem to sobie dokładnie wszystko przemyśleć.
– Chodzi o niego, racja?
Milczałem, nie udzielając żadnej odpowiedzi.
– Młody, rób tak, żebyś to ty był szczęśliwy. Nie oglądaj się na innych. To twoje życie i masz je przeżyć z uśmiechem na ustach. Nie zważaj na innych, myśl tylko o sobie. Mówię ci to z własnego doświadczenia.
– Nie rozmawiajmy już o tym. Powiedz tylko szybko co u ciebie. Teraz nie za bardzo mogę rozmawiać.
– Dobrze. Ale może niedługo będzie jeszcze lepiej. – W jego głosie słychać było dziwną nutę.
– To coś związanego z Namjoonem?
– Pośrednio. Po prostu zamierzam zawalczyć o własne szczęście.
Poczułem pewnego rodzaju niepokój.
– Hyung, proszę cię. Bądź ostrożny i nie rób głupot.
– Będzie dobrze. Ty lepiej sam walcz o swoją miłość.
Zdziwiłem się, ponieważ myślałem, że hyung wolałby, żebym już nigdy go więcej nie widział.
– Powodzenia. – Pożegnał się ze mną.
Zachowanie Seokjina było nieco dziwne. Jednak aktualnie sam znajdowałem się w nieco nietypowej sytuacji. Schowałem telefon do kieszeni i wróciłem do stolika. Pani Park również kończyła z kimś rozmowę.
– Na długo pani przyjechała do stolicy? Przyjechała pani sama?
– Ależ skąd. Nigdy bym się tu nie wybrała sama. Tata Jimina szuka aktualnie czegoś na mieście. – Wyjaśniła nieobecność swojego męża. – Ale jeśli już weszliśmy na takie tematy. Mam do ciebie bardzo ważne pytanie. Trochę prośbę, ale nie do odrzucenia.
Mam się zacząć bać?
– Nie odmówisz mi, prawda słońce?
– Ja... nie wiem.
– Proszę, pojedź z nami do Busan.
Wyprostowałem się, kompletnie zaskoczony jej prośbą. Tego się nie spodziewałem. Nie wiedziałem również jaki ma w tym cel. Nie wiedziałem co powiedzieć.
– Ja chyba nie mogę...
– Na jakiś czas. Tak dawno cię nie widzieliśmy. – Próbowała mnie przekonać. – Nie mógłbyś sobie zrobić małych wakacji u nas? Tak bardzo brakuje nam czyjejś dodatkowej obecności w domu. Poza tym stęskniliśmy się za tobą i chcielibyśmy się tobą z powrotem nacieszyć. Nie wiemy co się stało, co się działo i nie wiem czy zaraz ponownie nie stracimy swojego jedynego zięcia.
Jej słowa były tak miłe. Nie miałem powodu by się zgodzić i nie miałem powodu się nie zgodzić. Z pewnej strony bałem się, że przebywanie z rodzicami mojego byłego nie byłego narzeczonego będzie dosyć niezręczne. Z drugiej strony bardzo lubiłem państwa Park, zawsze byli dla mnie mili.
Jadąc do Busan, byłym z dala od Seoul. Z dala od ludzi Banga, od klientów, którzy co jakiś czas dzwonili do mnie, od Jimina. Przez to ostatnie naprawę się wahałem. Co prawda szansa na ponowne jego spotkanie była mała, lecz większa niż będąc w Busan. Może jego mama powiedziałaby mi coś o nim. Byłem naprawdę ciekaw co się z nim teraz dzieje.
Chim mi stąd nie ucieknie, a będąc u państwa Park, nieco odpocznę od tego miasta i może uda mi się wymyślić jakiś plan na przeproszenie go i wrócenie do niego.
– Musiałbym się spakować i...
– Tak naprawdę potrzebujesz jedynie szczoteczki do zębów. – Powiedziała z radością. – Ale jeśli chcesz to mój mąż zaraz tu będzie. Możemy podjechać, spakujesz się i pojedziesz na wakacje do nas.
– Dobrze. Ale państwo na pewno nie chcą tu jeszcze czegoś załatwić? To kawał drogi. Nie chcę psuć planów i...
Zapewne przyjechali odwiedzić Jimina.
– Słońce. Ty się o nasze plany nie bój, bo nigdy nie sądziłam, że ten dzień może należeć do tak szczęśliwych.
Naprawdę aż tak cieszy się z spotkania mnie? Dopiliśmy kawę, za którą oczywiście zapłaciłem. Nie pozwoliłem pani Park wyciągnąć chociażby portfela. Po tym wyszliśmy z lokalu, udając się na pobliski parking, gdzie czekał już na nas samochód państwa Park. Zdziwiłem się nieco, gdy tata Jimina wyszedł i przytulił mnie na powitanie z szerokim uśmiechem.
– Nawet nie wiesz, jak dobrze cię widzieć.
– Pana również. – Powiedziałem, lekko się kłaniając.
Pojechaliśmy do wynajmowanego przeze mnie mieszkania. Zaprosiłem państwa Park na górę, by nie czekali w samochodzie. Nie wiedziałem co powinienem spakować i na ile. Nadal po części nie wierzyłem, że się na to zgodziłem.
Jimin
Z niecierpliwieniem czekałem na przyjazd rodziców. Wiedziałem, że zanim ja zdążę odwiedzić ich w Busan, oni zdążą przyjechać z wizytą do mnie. Zawsze tak było, co oczywiście sobie wypominałem.
Mieszkanie całe wysprzątane. Obiad w piekarniku kończy się robić. Wszystko wydawało się być gotowe na ich przyjście. Słysząc dzwonek telefonu, natychmiast do niego pognałem. Uśmiechnąłem się widząc nazwę kontaktu.
– Cześć mamo. Kiedy będziecie? – Spytałem podekscytowany.
– ChimChim, jednak z tatą nie będziemy mogli dzisiaj cię odwiedzić. Bardzo cię przepraszam skarbie.
– Coś się stało ?– Spytałem zmartwiony.
– I tak i nie. – Mówiła uspokajającym tonem. – Nie masz się o co martwić skarbie. Jednak z dzisiejszych odwiedzin nici. Ale za to z chęcią zobaczę cię w weekend u siebie.
– Dae pracuje i...
– To przyjedź sam. – Zaproponowała. – Nie rób swojej matce tej przykrości. Odwiedź ją. Tak dawno cię nie widziałam, że boję się, że cię nie poznam.
– Bardzo śmieszne. Nie rozpoznałabyś własnego syna?
– Rozpoznam zawsze. – Powiedziała dziwnym tonem. – Muszę już kończyć skarbie. Do zobaczenia. Kocham cię.
– Ja ciebie też.
Czułem lekkie rozczarowanie. Naprawdę liczyłem na to, że dzisiaj spotkam się z rodzicami.
____________________
Naprawdę bolało mnie serduszko, pisząc sceny spotkań Jimina z Jungkookiem. Ale cieszę się, że mogę do tego w końcu wrócić <3
No, ale Jungkooka czekają małe wakacje z dala od stolicy i problemów... Od tego ostatniego może nie całkiem :p
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top