Rozdział 69

Jimin

Zamieszkanie razem to była jedna z lepszych moich decyzji ostatniego czasu. Może hyung nadal dużo pracował, ale widzieliśmy się znacznie częściej niż poprzednio. Miałem się przy kim budzić i zasypiać.

Przyzwyczaiłem się już do dni, kiedy robiąc dla siebie śniadanie robię dodatkową porcję dla hyunga, który zaraz wyjdzie do pracy lub dopiero z niej wróci. Lub czekam na niego z obiadem lub kolacją by później móc posłuchać przy posiłku o najciekawszych sytuacjach z dzisiejszego dyżuru.

Uśmiechnąłem się do swojego odbicia w lustrze. Powstrzymałem się przed przeczesaniem ciemnych włosów dłonią całą w piance, robiąc na nich białe pasma. Muszę iść do fryzjera. Grzywka zaczyna wpadać mi do oczu.

– Odbierzesz?! – Krzyknąłem, słysząc dzwonek swojego telefonu.

– Nie masz zapisanego tego numeru!

– Odbierz, może to z pracy, albo mama jakiegoś dziecka!

Chociaż mam ogromną nadzieję, że nie. Czasami te kobiety potrafiły dzwonić do mnie po godzinach lub jeszcze przed rozpoczęciem pracy z jakimiś bezsensownymi pytaniami.

Kontynuowałem golenie, mając nadzieję, że Dae zajmie się tą sprawą , a przynajmniej chociaż na tę chwilę. Miałem całe ręce w piance. Nie miałem jak odebrać.

– I co?!

– Odebrałem, ale się nikt nie odzywał, a później się rozłączył. – Powiedział, wchodząc do łazienki.

– Może pomyłka. – Wzruszyłem ramionami.

Zmyłem z siebie resztki piany, na koniec używając płynu po goleniu. Spojrzałem w lustro. No, w końcu gładziutki, tak jak powinno być.

Spojrzałem na telefon, który ponownie zaczął dzwonić.

– Ten sam numer. – Poinformował Daehyuk.

Nie znałem go.

– Daj. – Przejąłem od niego telefon, odbierając połączenie. – Park Jimin, słucham? – Odpowiedziała mi cisza. – Halo? Halo, nic nie słyszę. Halo.

Nikt się nie odzywał, ale również nie przerywał połączenia. Z czystej ciekawości sam milczałem będąc ciekaw, czy osoba po drugiej stronie rozłączy się, jak to miało miejsce wcześniej. Pomimo upływającego czasu połączenie nadal trwało.

– Halo, słychać mnie? – Odezwałem się ponownie.

– Nikt nic nie mówi? – Spytał starszy.

– Nadal cisza. – Szepnąłem.

– J...

Rozłączyłem się. Zdziwiłem się, słysząc jakiś dźwięk tuż przed zakończeniem połączenia. A może mi się tylko wydawało? Po chwili zastanowienia postanowiłem oddzwonić na ten numer. Jednak głos w telefonie poinformował mnie, że połączenie nie może być zrealizowane.

– Dziwne. – Mruknąłem.

Jungkook

Długo się wahałem. Myślałem nad wszystkimi za i przeciw. Ale chciałem ten ostatni raz. Tak dobrze wychodziło mi nie myślenie o nim. To byłby ostatni raz. Potrzebowałem go usłyszeć jeden jedyny raz. Ostatni raz przed zostawieniem tego etapu życia za sobą.

Udałem się do pokoju Seokjina.

– Hyung, pożyczysz mi telefon?

– Masz swój. Po co ci mój? – Mruknął, podnosząc się z łóżka.

– Proszę hyung. Musze gdzieś zadzwonić.

Nie chciałem nic wyjaśniać. Starszy spoglądał na mnie podejrzliwym wzrokiem.

– Zgoda. – Westchnął, na co od razu się ucieszyłem. – Ale rozmawiasz przy mnie na głośnomówiącym.

– Hyung! Proszę...

– Później przyjdzie mi płacić miliony za rachunek. Nie ma. Dzwonisz przy mnie i chce wszystko słyszeć.

Nie podobały mi się te warunki. Nie musiałem korzystać z jego telefonu. Nie znał mojego nowego numeru. Jednak nie chciałem mieć go u siebie nawet zapisanego w historii. Za bardzo by kusił. Oczywiście jeśli sam nie zmienił numeru.

– Zgoda. – Odparłem zrezygnowany. – Pisz...

Podałem starszemu ciąg liczb. Oczekiwaliśmy na odebranie połączenia wsłuchując się w regularny dźwięk sygnału.

– Yoo Daehyuk, w czym mogę pomóc?

Podszedłem i zakończyłem połączenie. Spojrzałem na numer. Dobrze zapisał. Zmienił numer i ktoś inny go przejął? Tak się dzieje? Coś mi tu nie gra.

– Po twojej minie widzę, że to nie z nim chciałeś się skontaktować.

– Spróbuj jeszcze raz.

Wpatrywałem się w ekran, oczekując na rozpoczęcie połączenia.

– Park Jimin, słucham?

Poczułem ucisk w sercu. Przejąłem od starszego telefon, widząc jak zamierza zakończyć połączenie.

– Halo? Halo, nic nie słyszę. Halo.

To nadal jego numer. Głos brzmiał tak samo miło jak zawsze. Tylko kim był mężczyzna, który odebrał telefon poprzednim razem? No Jiminnie, poprzednim razem wiedziałeś, że to ja. Dlaczego tym razem nie wiesz? Nie pamiętasz już o mnie?

Pomimo ciszy z mojej strony połączenie nadal trwało.

– Halo, słychać mnie? – Odezwał się ponownie.

– Nikt nic nie mówi? – Usłyszałem czyjś cichy głos.

– Nadal cisza. – Odszepnął.

– Jiminnie. – Powiedziałem, lecz połączenie zostało zakończone.

Nie usłyszał mnie. Na pewno mnie nie usłyszał. Szybko zablokowałem ten numer w telefonie hyunga. Nie chciałem by później wydzwaniał do niego. Zacisnąłem zęby na dolnej wardze.

– Oj, młody. Dlaczego to sobie robisz?

– Chciałem ostatni raz...

– Naprawdę uważasz, że warto cały czas zawracać sobie nim głowę. Dobrze zrobiłeś odchodząc od niego. Słyszałeś, był z nim jakiś inny mężczyzna. Odebrał za niego telefon. Pewnie to jego nowy facet. Skoro on o tobie zapomniał i żyje jakby nigdy nic się nie stało, dlaczego ty tak nie możesz? Jungkook, ogarnij się dla własnego dobra.

Trochę wstrząsnęła mną informacja, że ten mężczyzna mógł być jego nowym partnerem. Przecież obiecywał, że tylko mnie będzie kochał. Że będzie na mnie czekał. Opuściłem wzrok na swój pierścionek. Ile on był w tej chwili wart? Co z tymi wszystkimi obietnicami?

– Chyba masz rację.

– Wiem Kook, że to nie będzie łatwe. Ale spróbuj o nim zapomnieć. Z czasem będzie coraz lepiej, mówię ci. Przestań sobie wmawiać, że jest on ci do czegokolwiek potrzebny.

Seokjin ma rację. Już dawno powinienem to zrobić. Jednak nie umiem go całkowicie wyrzucić ze swojego życia. Staram się o nim nie myśleć, lecz on nadal gdzieś siedzi w mojej głowie. Przyczajony w kącie, by tylko pojawić się od czasu do czasu. Zaznaczyć swoją obecność.

Chciałem zastosować się do słów hyunga, lecz nie umiałem. Czułem rosnącą we mnie złość.

– Dopóki nie zakocha się we mnie jakiś marny klient? – Prychnąłem, nie mogą się z tym wszystkim tak łatwo się pogodzić.

– Odwal się, Namjoon naprawdę mnie kocha. – Warknął Jin.

– Wiesz ilu mi klientów wyznawało miłość. A mimo wszystko każdy jest taki sam. Nie widzi w nas nic więcej niż zwykłej dziwki.

– On taki nie jest.

– Oczywiście. – Parsknąłem. – Nie pieprzy się z tobą, nie daje ci kasy. Naprawdę myślisz, że on naprawdę czuje coś więcej niż chęć zerżnięcia!

– Wyjdź.

– Seokjin...

– Wyjdź!

Zacisnąłem zęby po czym opuściłem jego pokój, trzaskając za sobą ze złością drzwiami. Zresztą, podobnie potraktowałem te należące do mojego pokoju. Położyłem się na swoim łóżku, zwijając w kłębek. Wpatrywałem się w pierścionek na moim palcu, który zacząłem obracać dookoła.

Powinienem go wyrzucić. Wyrzucić go wraz ze wszystkimi wspomnieniami.

– Dość tego.

Nie chcę więcej tak cierpieć. Już nigdy nie pomyślę o nim. Nie zatęsknię. W moim umyśle kasuję wszystkie wpisy, w których znajdował się Park Jimin. Nie zapłacze już z jego powodu. Ale pierścionka nie wyrzucę. Będzie mi przypominał o kim mam nie pamiętać.

Jimin

Czas za szybko dla mnie mijał. Miałem wrażenie, że Nowy Rok był ledwie kilka dni temu, a to przecież było ponad cztery miesiące temu. Dni uciekały mi niemal przez palce. Podobno szczęśliwi czasu nie liczą. W takim razie to chyba dobra oznaka.

Cieszyłem się na ten pierwszy od dawna wolny wspólny weekend. Daehyuk miał całe dwa dni wolnego, co było niemalże cudem. Czekałem na te dni od początku miesiąca. Jednak mój przyjaciel popsuł mi to zaledwie dzień wcześniej. A głupi Jimin nie umiał odmówić.

– O której przyjdzie Hoseok z Sunmi?

– Do godziny powinni się zjawić. – Westchnąłem. – Dlaczego ja się na to zgodziłem?

Dlatego, że zdawałem sobie sprawę, że przyjaciel miał mało okazji do wyjścia gdzieś sam na sam z Jisoo. Nie za bardzo mieli komu oddawać małą, dlatego nie umiałem omówić przyjacielowi, kiedy poprosił mnie o jej przypilnowanie. Dostali dwa bilety do teatru, z których bardzo chcieli skorzystać.

– Wiem, że w środku się trochę cieszysz. – Mruknął starszy, trącając mnie ramieniem.

Westchnąłem. Opieka nad dziećmi zawsze wywoływała u mnie radość. Jednak cieszyłbym się również, gdybyśmy ten weekend mieli tylko dla siebie. Całe szczęście mamy jeszcze jutrzejszy dzień. Wtuliłem się w ciało starszego, korzystając z ostatnich chwil wolnego.

– Myślałeś kiedyś o własnych? W sensie dzieciach?

– Kiedyś. Jak byłem jeszcze młody i jeszcze rozglądałem się za kobietami. Chociaż wtedy w ogóle nie myślałem o stałych związkach. W tedy raczej trzymałem się schematu egzaminów na studiach.

Wdziałem jak starszy patrzy na mnie pytającym wzrokiem.

– Zdobyć, zaliczyć i zapomnieć.

Jego ciało zatrzęsło się od chwilowego śmiechu.

Nasz wspólny czas miął mi w mgnieniu oka. Ciszę przerwał dzwonek do drzwi, w których po chwili pojawił się Hoseok wraz z córką. Przejęliśmy małą od niego wraz z wszystkimi potrzebnymi rzeczami. Życzyliśmy mu miłej zabawy i tyle było po młodym tacie.

Od razu przeniosłem się z dziewczynką do salonu. Przyjaciel czasami narzekał na jej nadpobudliwość, lecz po tym co musiałem przechodzić w przedszkolu, nie wydawała mi się ona aż tak wymagającym pacjentem. Dae z radością pomagał mi w opiece nad nią.

– Wujek sisi! – Powiedziała, nagle przerywając zabawę.

Uśmiechnąłem się do dziewczynki, po czym udałem się z nią do łazienki. Pomogłem jej dostać się na ubikację, po czym poczekałem grzecznie na zewnątrz, jak sobie tego życzyła. Po chwili podeszła do mnie zadowolona.

– Brawo, jesteś bardzo samodzielna. A rączki umyłaś?

Zadowolona z pochwały uśmiechnęła się i skinęła energicznie głową.

– To teraz idziemy poprosić wujka Daehyuka o coś do jedzenia, co ty na to?

Starszy jakby przewidując nasze zagranie czekał na nas w kuchni. Zaraz podaliśmy Sunmi coś do jedzenia, a później ponownie zajęliśmy się zabawą. Odetchnęliśmy, kiedy dziewczynka przez chwilę miała zajęcie, w którym nie potrzebny był nasz czynny udział.

– Śliczna jest. Ale nie podobna do Hoseoka. Chyba poszła bardziej po mamie. – Powiedział, patrząc na bawiącą się dziewczynkę.

Daehyuk nie wiedział, że ona nie jest naprawdę jego córką. Nikt mu nie mówił, ponieważ nie widział powodu. Tak naprawdę jedynymi osobami, które o tym wiedzieli byli sami rodzice, ja oraz Taehyung.

Sunmi spędziła u nas większą połowę dnia. Gdy Hoseok po nią przyszedł, dziewczynka już przysypiała. Miło jednak było słyszeć, że przyjaciel wraz z żoną, bardzo miło spędzili ten wspólny czas.

– Wiszę ci przysługę. Dzięki. – Powiedział, gdy już zapakował córeczkę do auta.

– Zapamiętam to sobie. – Zaśmiałem się. – Na razie.

Wróciłem do domu. Cieplej, stwierdziłem z uśmiechem. Zaraz poczułem za sobą parę obejmujących mnie rąk.

– No to zostaliśmy sami. – Wymruczał, zaczynając składać pocałunki na mojej szyi.

Tak, w końcu sami.

Jungkook

Już od ponad miesiąca miałem z Seokjinem ciche dni. Może nieco przegiąłem mówiąc tak o jego związku z Namjoonem. Powinienem go przeprosić, lecz moja męska duma mi na to nie pozwalała. Jednak będę musiał zdusić to w sobie i jakoś to przeboleć.

Zapukałem do pokoju hyunga, czekając na pozwolenie na wejście. Widziałem jak uśmiech znika z jego twarzy, gdy widzi moją osobę.

– A, to ty. – Mruknął, po czym wrócił wzrokiem w stronę telefonu.

– Seokjin, ja... Przepraszam cię za wtedy. – Odezwałem się ze skruchą.

– W końcu. – Westchnął, odkładając telefon na bok i skupiając na mnie swoją uwagę. – Już nie mogłem wytrzymać tej ciszy. Od samego początku chciałem ci powiedzieć, że świetnie wyglądasz w tym przełamanym blondzie. – Uśmiechnął się do mnie. – Ale wiesz czego ci jeszcze brakuje?

– Kolczyków? – Spytałem z wesołym wyrazem twarzy.

– Dokładnie! – Klasnął w dłonie. – To kiedy?

– Spokojnie. – Zaśmiałem się. – Nadal przyzwyczajam się do włosów.

Przeczesałem ręką swoje kudły. Nadal nieco się dziwiłem, widząc swoje odbicie, na które zresztą spoglądałem jedynie, kiedy była taka konieczność. Decyzja o przefarbowaniu ich przyszła do mnie dość nagle. Po prostu chciałem coś zmienić w swoim życiu. Nie miałem za dużo opcji, a nad tym jeszcze miałem kontrolę. Muszę przyznać, że efekt wyszedł całkiem niezły. Wyglądam jeszcze przystojniej niż zawsze.

– Jak będziesz chciał iść to mów. Mój znajomy na salon piercingu i tatuażu. Zna się na robocie.

– Bez ciebie nie pójdę, nie bój się. – Odparłem, siadając na brzegu jego łóżka.

– Gdzie dzisiaj pracujesz?

– Na trójce. Chłopaki myśleli w końcu mnie zabrać na Cheongnyangni.

– Jeszcze się tam nic nie dzieje. Niedługo to wróci do naszych rejonów pracy, więc się jeszcze tam nachodzisz. – Machnął ręką. – Pracuję dzisiaj niedaleko ciebie. Wracamy razem?

– Jasne.

Zawsze raźniej wracać z kimś niż samemu.

– Dobra. To napisz mi jak już skończysz. Biorę sobie Namjoona jako ostatniego, więc może odwieźć mnie w każdym momencie. – Widziałem jak spogląda w stronę telefonu. – Tak właściwie to niedługo będziemy musieli się zbierać.

– Może jeszcze uda mi się coś małego zjeść. Idziesz?

– A przekąszę co nieco. Muszę uważać tutaj co jem, bo Joonie za bardzo mnie rozpieszcza. – Zachichotał.

Ciepły uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Dobrze, jeśli jest z nim szczęśliwym. Po krótkiej wizycie w kuchni zaczęliśmy się przygotowywać do pracy. Trzeba było się dokładnie umyć, pomalować, zdecydować w co się ubrać oraz dla własnego komfortu nieco rozciągnąć. Całość nie zajmowała krótkiej chwili. Dobrze, że łazienki wyposażone były w liczne lustra i umywalki. Chociaż i tak chyba każdy z nas posiadał swoją małą toaletkę, dla własnej wygodny.

Z dormu wyszliśmy razem. Zmierzaliśmy w podobną stronę.

Bang miał zajęte najlepsze rejony. Dwa leżały blisko jednego z peronów, gdzie podróżni mogli zapoznać się ze wspaniałymi ciałami chłopców z stolicy. Dwa były przy granicy miasta, gdzie również przyjezdni mieli do nas świetny dostęp. Jeden rejon znajdował się po prostu w miejscu, w którym każdy zainteresowany widział po co jesteśmy.

Było jeszcze oczywiście Cheongnyangni, a właściwie jego okolice. Sama ulica bardziej należała do kobiet. Męskie grono miało swoje miejsce obok, chociaż i tak nadal nazywaliśmy to miejsce Cheongnyangni, nasze męskie Cheongnyangni. Prezentowało się ono nieco lepiej i były tam dopuszczane jedynie prostytutki należące go kogoś, że się tak wyrażę. Samozwańcze jednostki, chcące zarobić coś na własną rękę były stamtąd przeganiane.

W tym ostatnim miejscu jak na razie byłem tylko raz i to przypadkiem. Ten rejon wróci na stałem do grafiku dopiero od przyszłego miesiąca. Podobno robota jest lżejsza i przy okazji można po prostu się dobrze bawić w towarzystwie innych skazanych, takich jak my. Niedługo się o tym przekonam.

Teraz czekało mnie kilkugodzinne stanie na ulicy i czekanie na pojawienie się klientów, a następnie obsłużenie ich z wymuszonym uśmiechem na ustach. Pożegnałem się z przyjacielem, ustalając, że zadzwonię do niego, jak już skończę pracę.

Przez długi czas nikogo nie było. Później zjawiło się dwóch klientów na obciąganie. Może i niezbyt ciężka robota, ale również i niezbyt dobrze płatna. Mało przyniosę do dormu, to mało dostanę. Złodzieje. Jakby cokolwiek z tego im się należało.

Uśmiechnąłem się widząc kolejny samochód. Dobra, pora brać się do roboty. Zmusiłem się do uśmiechu. Gdy auto zatrzymało się na poboczu, miękkim krokiem podszedłem do uchylonej szyby. Spojrzałem na kierowcę. Chłopaczek zdawał się być w moim wieku.

– Czego ci trzeba złociutki?– Uśmiechnąłem się do niego ponętnie.

– Potrzebujemy jakiegoś dominującego przystojniaczka na noc. Dasz radę?

Oho, na całą noc. Większa kasa. W dodatku jako dominujący. Moje usta wygięły się nieco złowieszczo. Najwyraźniej mój tyłek będzie dzisiejszej nocy nietknięty. To mi pasuje. Ale chwila, powiedział „potrzebujemy". Spojrzałem na tylne siedzenie.

Otworzyłem szerzej oczy, widząc znajomą twarz z tyłu. Co najdziwniejsze, wcale nie było mi wstyd. Zapasy wstydu skończyły mi się po pierwszych dwóch miesiącach pracy. W tej chwili bardziej czułem wściekłość na jego widok. Ten sam gnojek, który wywyższał się codziennie w szkole. Ten sam, który naśmiewał się z mojej orientacji w klubie i ten sam, który chciał zmusić do złych rzeczy Jimina poza klubem, ten sam który dostał ode mnie za to w twarz.

Tak mu wielce przeszkadzało, gdy okazało się, że jestem gejem, a sam teraz przyjeżdża na męskie dziwki i to jeszcze szukając osoby dominującej. Mój uśmiech stał się teraz iście złowrogi.

– Obiecuję wam, skarbeńki, że odpowiednio się wami zajmę. Dwie ulice dalej jest hotel.

Od razu podałem im cenę za noc. Mogłem nieco ją zawyżyć, biorąc pod uwagę, że jest ich dwóch. Wsiadłem z tyłu do samochodu. Dawny kolega z klasy odsunął się na bok. Prychnąłem cicho pod nosem.

Ruszyliśmy. Pewny siebie i zadowolony wyraz nie opuszczał mojej twarzy. Natomiast mężczyzna na tylnym siedzeniu nadal wydawał się być nieco zdziwiony i jakby nieco zażenowany. Zaledwie po kilku minutach zatrzymaliśmy się pod hotelem.

We trójkę udaliśmy się do recepcji. Stary znajomy wydawał się być nieco zestresowany. Pierwszy raz na dziwkach czy to może jedynie z mojego powodu? Nie minęła długa chwila, a już byliśmy zamknięci w jednym z pokoi.

Dobrze, pora wziąć się do roboty. Oboje są dla mnie obcymi ludźmi, a ja mam im jedynie zapewnić przyjemność jako dominujący kochanek. Nie było to dla mnie zbyt trudne, to była jakby moja naturalna rola.

Kierowca szybko mi się poddał. Stary znajomy po pierwszych dość niepewnych kontaktach, sam zaczął być uległy. Zajmowanie się obojgiem nie było dla mnie zbyt trudne, lecz wymagało większej podzielności uwagi.

Wolałem zajmować się dwoma uległymi niż samemu być chociażby na miejscu jednego z nich. Chciałem być profesjonalny w tym co robię, lecz nie do końca mi to wyszło. Widząc jak traktuję go jak szmatę, a ten jeszcze jęczy z przyjemności, czułem rosnący we mnie gniew. Masochistyczna świnia. A kiedyś to taki wielki hetero, który gejów ma za nic.

Kierowca okazał się mieć najsłabszą wytrzymałość. Dosyć szybko zacząłem zauważać, że długo nie pociągnie. Mimo wszystko starałem się za szybko tego wszystkiego nie kończyć, ponieważ nie chciałem by zapłacili mi mniej z powodu czasu jaki z nimi spędziłem.

Zostawiłem go w spokoju, biorąc się za starego znajomego. Jego wnętrze było ciasne, lecz nawet to nie sprawiło, że z łatwością utrzymywałem wzwód. Moja wyobraźnia musiała dzisiaj mi nieco pomagać. Niestety drugi idiota zamiast spokojnie leżeć i czekać ponownie na swoją kolej, zaczął sam sobie dogadzać.

Ledwo doszedł, a najprawdopodobniej jego telefon zaczął dzwonić. Przypuszczam tak po tym, jak rzucił się w jego stronę, by go odebrać. Nie przejmowałem się tym zbytnio, zajmując się swoją robotą.

– Stary ja muszę już iść. – Powiedział spanikowany, po krótkiej rozmowie.

– Weź, nie mam prawka, poza tym piłem. – Odparł, a ja na chwilę przestałem.

Mężczyzna odwrócił się w miarę możliwości w stronę przyjaciela.

– Odwiozę cię. – Bąknąłem, mając dosyć tej przerwy.

Co prawda również nie wziąłem ze sobą prawka, lecz wiedziałem, że policja nie wlepi mi żadnego mandatu. Bang miał wszędzie układy.

– Tylko biorę ekstra za robotę kierowcy. – Dodałem.

– Stary, oddam ci. – Mówił, wciągając na siebie ubrania niczym burza. – Musze iść bo Yeon mnie zabije, jak nie wrócę za dziesięć minut. Jakby co byliśmy w barze. Na razie, cześć. Oddam ci cała kasę, obiecuję!

Chłopak wybiegł z pokoju, zostawiając nas samych. Widziałem chwilowe zagubienie w oczach kolegi. Przycisnąłem jego głowę z powrotem do materaca i zacząłem się gwałtownie poruszać. Z jego rozchylonych warg ponownie zaczęły wydobywać się te okropne jęki.

Nie umiałem przeciągać tego na siłę. Wiedziałem pod jakim kątem wchodzić w niego, by jak najszybciej zakończyć to wszystko. Mężczyzna doszedł na pościel, a ja wyszedłem z niego po chwili. Leżał na łóżku, podczas gdy ja postanowiłem założyć na siebie bieliznę i spodnie. Spocząłem na krześle obok, odchylając się do tyłu, opierając o ścianę i przymykając oczy.

Słyszałem jak dłuższą chwilę zajmuje mu doprowadzenie samego oddechu do normalnego stanu.

– Potrzebujesz aż tyle czasu na dojście do siebie? – Spytałem, lecz nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

Otworzyłem oczy. Chłopak dopiero zaczął się zbierać z łóżka. Prześcieradłem starł z siebie część własnej spermy, która znalazła się na jego ciele. Następnie zaczął się powoli ubierać.

– Studiujesz? – Spytałem, by przełamać ciszę.

– Tak. – Odparł, siadając na brzegu łóżka w pełni ubrany. Sam postanowiłem założyć siebie koszulkę. – Na początku roku, gdy zaczynałem studia, dyrektor pytał o ciebie. Nie pamiętał mnie, mojego imienia, a jedynie to, że chodziłem do szkoły z Jeon Jungkookiem i może go znałem i może wiem, dlaczego nie złożył papierów.

Aż tak mu zależało na mojej obecności? Mi do pewnego momentu również.

– Bo leżał w szpitalu, a teraz jest głuchy na jedno ucho. – Prychnąłem. – Jak jest na uczelni?

– Trudno. Często widuję Taehyunga. Kiedyś spytałem, gdzie poszedłeś na uczelnię, bo byłem pewny, że wybierzesz tą akademię, a po tobie nie było ani śladu. Nic mi nie odpowiedział. Już rozumiem.

– Nic nie rozumiesz. – Warknąłem. – Taehyung, ani nikt inny nie ma pojęcia co się ze mną dzieje. Spróbuj mu cokolwiek powiedzieć, to obiecuję ci, że każdy dowie się, że chadzasz na męskie dziwki, a i to może okazać się twoim najmniejszym problemem.

– Nic mu nie powiem.

– Nie wierzę, że to akurat ciebie musiałem spotkać. Najbardziej hetero z całej klasy. – Powiedziałem prześmiewczym tonem. – Normalnie chyba drugi raz byś ode mnie oberwał, ale nawet mi się nie chce marnować na to siły.

– Wtedy mnie zaskoczyłeś.

– Padłeś po pierwszym uderzeniu, cieniasie. – Zaśmiałem się.

Widziałem jak mężczyzna lustrował mnie wzrokiem oceniającym wzrokiem.

– Dużo się zmieniłeś od zakończenia szkoły. Poza wiadomymi rzeczami, wydajesz się być bardziej pewny siebie i... sam nie wiem jak to określić. Mniej pizdowaty.

– Od samego początku miałem w sobie więcej mężczyzny niż ty, a szczególnie dzisiaj. – Zauważyłem. – Chcesz tak siedzieć i gadać? Biorę kasę za każdą rozpoczętą godzinę.

– Zbierajmy się. Naprawdę mnie odwieziesz? – Spytał, wstając z łóżka.

– Naprawdę. – Również wstałem i wyciągnąłem rękę w jego stronę. – Najpierw kasa za waszą dwójkę.

Zawołałem cenę za swoje usługi. Lekko się zdziwił, lecz przekazał mi całą sumę.

– Nieźle się cenisz.

– Jest za co. – Powiedziałem, biorąc swoją zapłatę. – Robię dobrą robotę.

– Wiem.

Czyli to nie jego pierwszy raz. No ładnie.

– Dawaj kluczyki. Odwiozę cię.

– Naprawdę masz prawo jazdy? – Spytał niepewnie.

– Tak. Nie mam przy sobie, ale ewentualny mandat biorę na siebie. A teraz dawaj kluczyki i chodź.

Doprowadziliśmy się do porządku, znajomy przekazał mi kluczyki, po czym opuściliśmy pokój i hotel. Zająłem miejsce kierowcy. Niezłe auto, lecz Bang posiadał dużo lepsze. Podano mi adres i moja praca taksówkarza się zaczęła. Mieliśmy do pokonania spory kawałek. Podczas drogi słuchaliśmy radia oboje śpiewając piosenki, bez zbędnych komentarzy.

Pod dostaniu się na niemal drugi koniec miasta, zatrzymałem się pod podanym adresem.

– Pieniądze za podwózkę.– Powiedziałem nim wyszedłem.

Po otrzymaniu pieniędzy uśmiechnąłem się zadowolony.

– Polecam się na przyszłość, skarbeńku.

Rzuciłem mu kluczyki, po czym opuściłem auto i skierowałem się w stronę centrum. Przeszedłem kawałek nim zdecydowałem się zadzwonić do Seokjina.

– Już skończyłeś? – Spytał jakby nieco rozczarowany.

– Sorka, że tak wcześnie przerywam wam randkę. Przyjedziecie po mnie?

Podałem przyjacielowi adres.

– Jakim cudem wywiało cię aż tak daleko?

– Bawiłem się w kierowcę. Oczywiście nie za darmo. To jak, podjedziecie?

– Jasne. Daj nam dwadzieścia minut.

Po nieco dłuższym czasie od umówionego, zobaczyłem samochód Namjoona. Przywitałem się z nim, mając nadzieję, że Seokjin nie opowiadał mu za dużo złego o mnie, podczas naszego cichego miesiąca.

Opowiedziałem chłopakom historię jaką miałem z ostatnimi klientami, a raczej kim okazał się być jeden z nich. Podobnie jak ja, odebrali to raczej jako zabawne zdarzenie.

– Chyba nie zrobiłeś im ceny po znajomości?

– Oczywiście, że tak. – Powiedziałem. – Po znajomości dwadzieścia procent więcej.

– Moja krew! – Wykrzyknął rozbawiony hyung.

Droga powrotna minęła nam dosyć wesoło. Widziałem jednak, że na koniec starszemu trudno było rozstać się ze sowim kochankiem. Spojrzałem na tę dwójkę całościowo. Dobrze razem wyglądali. Oczywiście brałem pod uwagę normalny wygląd Seokjina, a nie ten do pracy. Namjoon wyglądał na wykształconego człowieka, jakim zresztą podobno był, a przynajmniej tak wynikało z opowieści hyunga. Nawet im trochę współczuję.

W końcu wróciliśmy do dormu. Na wejściu na nasze piętro oczywiście przywitał nas jeden z przydupasów Banga. Jakimś dziwnym cudem każdy z nich nazywał się Kim. Już nie miałem pojęcia czy to dziwny zbieg okoliczności, czy to są w ogóle ich prawdziwe nazwiska, czy mówi tak do nich dla zmyłki.

Seokjin hyung jako pierwszy rozliczył się z nim z dzisiejszej zmiany. Później przyszła kolej na mnie. Z niechęcią przekazałem mężczyźnie pieniądze.

– Dawaj resztę? – Usłyszałem po szybkim przeliczeniu sumy.

– Co? – Podniosłem na niego zdziwiony wzrok.

– Poprzednim razem ci odpuściliśmy, ale Bang nie da się okradać. Dawaj cała dzisiaj zarobioną kasę.

Kto tu kogo okrada...

– Nie mam więcej.

– W chuja to możesz robić swoich klientów, nie nas. – Twardo stawiał na swoim.

Zacisnąłem usta w wąską linię, nie wiedząc jak wyjść z tej sytuacji obronną ręką. Jeśli dam mu teraz tę kasę, wyjdzie na jaw że chciałem ich okraść, a tak naprawdę powstrzymać przed okradaniem mnie. Z drugiej strony nie byłem pewien czy udawanie głupa w tym momencie było dobrym rozwiązaniem. Jak mnie przeszukają to znajdą kasę. Jestem w czarnej dupie. A tak się cieszyłem, że moja była dzisiaj cała.

Z cichym warknięciem oddałem pozostałą część pieniędzy, po chwili otrzymując z całości swoje marne wynagrodzenie, a raczej mało warte resztki.

– Ostatni raz. – Ostrzegł mnie.

Puściłem jego uwagę mimo uszu i udałem się na górę. Widziałem uważne spojrzeniem hyunga na mojej osobie.

– Nie da się ich oszukać. – Powiedział, niejako żegnając się ze mną na dzisiaj.

Nie tak, to na pewno w inny sposób uda mi się oszczędzić więcej kasy. Może powinienem zatroszczyć się ponownie o jakieś konto w baku? Mógłbym tam wpłacać swoje oszczędności oraz część zarobionej kasy wpłacać od razu w wpłatomatach, chociaż to również pewnie zostałoby zauważone.

W tym tygodniu muszę również zatroszczyć się o to głupie ubezpieczenie. Nie podoba mi się poleganie jedynie na lekarzu Sihyuka. Nawet do głupiego dentysty muszę iść prywatnie, chociaż i tu pewnie uruchomiłby swoje znajomości. Jednak nie podobała mi się taka całkowita zależność od niego. Chciałem chociaż w pewien sposób być niezależny.

Jimin

Z uśmiechami na ustach wróciliśmy do domu. Film w kinie okazał się być naprawdę dobry wyborem. Nie często mieliśmy okazję do wspólnego wyjścia, więc cieszę się, że ten wypad nie okazał się być niewypałem.

Przyjemne ciepło na dworze nie zmuszało nas już do ubierania wielu warstw i dawało możliwość do zakładania na siebie cieńszych rzeczy. W końcu! Mam nadzieję, że lato będzie równie ciepłe, co dotychczas wiosna.

Dzisiaj byłem z Daehyukiem w kinie. W weekend Hoseok wraz z Taehyungiem zabierają mnie na miasto by opić udane egzaminy młodszego. Naprawdę współczułem mu tych stresów, pamiętając z czym wiązało się każde kolokwium, każda sesja.

Będę musiał też znaleźć chwilę czasu by odwiedzić rodziców. Staram się o nich nie zapominać i regularnie do nich dzwonić, jednak wiem, że mama chciałaby mnie w końcu zobaczyć. Przeważnie to oni ruszali się z Busan by się ze mną spotkać. Wypadałoby bym i ja ruszył tyłek z stolicy by odwiedzić rodzinne miasto.

Tyle rzeczy do zrobienia, a tak mało czasu.

Jungkook

Wróciły ciepłe dni i zaczęła się prawdziwa praca. To już nie były dwie czy trzy zmiany w tygodniu tylko cztery lub pięć i to w większym wymiarze godzin. Klientów też był wysyp jak grzybów po deszczu. Zrobiło się ciepło i wszystkim się zachciało ruchać i zdradzać.

Dzięki przewadze słońca miałem też okazję zrozumieć, co to znaczy mieć zmiany na Cheongnyangni. Gejowska wersja Cheongnyangni. Bang miał powody by zezwolić na maksymalnie jedną zmianę w tygodniu na tym rejonie na osobę. Praca była tutaj niezwykle małą częścią zmiany. Przez kilka godzin można było się w pewien sposób zabawić.

Najbardziej przypadło mi skrzyżowanie, na którym widownia stała w kręgu, a męskie prostytutki wychodziły na środek by nieco potańczyć i swoimi ruchami, nie zawsze prowokującymi i niegrzecznymi ruchami, złapać nowych klientów na później. Często puszczali tam najnowsze kawałki, do których każdy nie zawsze zbyt udolnie próbował zatańczyć.

Były również dwa bary. Jeden określam mianem, dla pracowników. Tutaj nie znajdzie się klientów, którzy wyszukują co ładniejszych chłopców do przelecenia. Tutaj wszyscy pracujący mogli chwilę odpocząć w gronie, które je zrozumie i nie będzie patrzało niewyżytym wzrokiem. Był również drugi bar, w którym jedynie czekało się aż klient sam do ciebie podejdzie.

Były stworzone dla nas specjalne wnęki w budynkach, w których mogliśmy poczekać również na chętnych mężczyzn. Niczym zabawki na wystawach. Panowała zasada, kto pierwszy ten lepszy, wiec tylko dziesięciu szczęściarzy mogło zająć jedno z miejsce. Wtedy należało ono do ciebie przez całą noc, więc niektórzy jeśli byli naprawdę zainteresowani, musieli przyjść odpowiednio wcześniej, by zająć jeden z boksów.

Gdy tam byłem brałem maksymalnie dwóch klientów, a pozostały czas po prostu się bawiłem. Nawet tańczenie i patrzenie jak te jelenie patrzały na mnie maślanym wzrokiem było niezwykle satysfakcjonujące.

Przeważnie umawialiśmy się w kilka osób na ten rejon. Zawsze było lepiej bawić się w grupie. Tak jak teraz. Patrzałem jak Jongdae wraz z Minseokiem wywijając choreografię do jednego z popularniejszych utworów. W dormie nie mieliśmy za dużo atrakcji, więc takie rzeczy jak tańczenie wraz z różnymi grupami, oglądając kanały muzyczne były dosyć atrakcyjnym i zabawnym zajęciem.

Mając dosyć samego oglądania sam dołączyłem do nich w kolejnej piosence. W jakiś sposób to pozwalało mi zapomnieć o pracy. Po kilku piosenkach, udaliśmy się razem do baru. Potrzebowaliśmy coś do picia. Jako dziwki Banga mieliśmy niezłe zniżki we wszystkich tutejszych lokalach. Zajęliśmy wolny stolik, zaraz zamawiając sobie coś do picia. Miałem sucho w ustach.

– Dobrze, że noce są chłodne. – Westchnąłem.

– Aż boję się pomyśleć co będzie latem, skoro wiosnę mamy taką gorącą.

– Całe szczęście, że klienci się trafiają w miarę ogarnięci. – Jongdae upił dużego łyka alkoholu.

– Chyba tobie. – Prychnął. – Mi ostatnio gościu kazał chodzić na klęczkach i szczekać. Chory pojeb!

– Przynajmniej nie każe lizać ci stóp. – Skomentowałem.

– Chuj z stopami. – Minseok machnął ręką. – Nigdy nie przekonam się do pissingu i oby takich fetyszystów było jak najmniej.

Piliśmy i cieszyliśmy się, dopóki do naszego stolika nie zawitało dwóch mężczyzn. Sami nie byli zdecydowani, który z nich bierze dwójkę, a który cieszy się tylko jednym z nas. Ułatwiliśmy im ten wybór mówiąc, że nie bawimy się w trójkąty. Tyle samo roboty, a kasa do podzielenia. Nie opłacało się nam to. Ostatecznie jeden z nich wziął mnie, a drugi Minseoka.

Każdy rozszedł się w swoją stronę, szukając chociaż kawałka wolnego kąta. Na szczęście robota okazała się być dosyć lekka. Już z początku słysząc, że trafił mi się klient z grupy tych wygadanych, odwróciłem głowę tak, by moje lewe ucho znajdowało się bliżej niego. W ten sposób nie słyszałem ponad połowy rzeczy, które do mnie mówił.

Po robocie zdecydowałem się już wracać do dormu. To była odpowiednia pora. Drobny zarobek był, więc nie wracam z pustymi rękoma, a przez większość czasu dobrze się bawiłem.

Szedłem ciemnymi ulicami, przechodząc przez jeden z naszych rejonów, kiedy zauważyłem obcego mężczyznę stojącego na chodniku. Wszystko byłoby w porządku, gdyby to nie była jakaś dziwka, czekająca na klientów. Nie powinno go tu być.

Przeczesałem swoje czarne włosy z fioletowymi pasemkami, po czym ruszyłem w jego stronę.

– Nie powinno cię tu być. – Powiedziałem, zaczepiając go.

– Byłem tu pierwszy. – Prychnął, pewny siebie.

– W ogóle nie powinno cię tu być. To nasz rejon. Zjeżdżaj dawać tą płaską dupę gdzie indziej. Jeszcze ktoś pomyśli, że bierzemy do siebie takie brzydkie kaczątka jak ty.

– Nigdzie stąd nie idę.

Musiał tu stać od niedawna. Inaczej jeden z Kimów by go stąd zabrał. Było pewne, że niedługo się zjawią. Jednak mimo to nie mogłem się powstrzymać by samemu nie zacząć się w to mieszać. Odepchnąłem chłopaka, nie mając zamiaru stać spokojnie.

– Zjeżdżaj stąd inaczej tą buźką już więcej nie zarobisz.

– Żebyś się czasem nie przeliczył. – Warknął.

No i zaczęła się z początku niewinna szarpanina, która zamieniła w małą bójkę. Jeszcze nigdy nie dałem się naprawdę pobić i tym razem również nie zamierzałem. Nie przekroczę limitu trzech uderzeń. Raz oberwałem, pozostały jeszcze dwa.

Widziałem jak obok nas zatrzymuje się czarny samochód, a z jego wnętrze wychodzi trzech mężczyzn. Co tak wcześnie?! Kimowie rozdzielili nas od siebie, zaraz zajmując się odpowiednio nieproszonym gościem.

Jeden z mężczyzn zaczął sprawdzać, czy wszystko ze mną w porządku. Odepchnąłem go gniewnie od siebie. Przyłożyłem rękę do jednego z policzków, zaraz się krzywiąc. Świetnie, mam nadzieję, że siniak nie będzie zbyt duży i będę mógł go całkowicie zamaskować pod makijażem.

Odwieziono mnie do dormu i zostawiono w spokoju. Oczywiście wcześniej zabierając mi odpowiednio dużo z dzisiejszego zarobku. Złodzieje. Mogliby mi zostawić nieco więcej w ramach rekompensaty. Od razu udałem się do łazienki. Z niechęcią spojrzałem w lustro. Na policzku na bank będę miał pięknego siniaka. Z ulgą opuściłem wzrok.

Nie lubiłem przeglądać się w lustrze. Nie lubiłem na siebie patrzeć. Chwila, w której musiałem zrobić makijaż do pracy była dla mnie naprawdę ciężka i starałem się by trwała jak najkrócej. Czułem wstyd patrząc na siebie, na to kim się stałem.

Zmyłem z siebie cały makijaż, umyłem się porządnie i zaszyłem się w swoim pokoju. Chciałem by ten dzień się już skończył.

_________________________

Ostatnio staliście się niezwykle aktywni pod rozdziałami <3 W kolejnym rozdziale mam dla was trochę akcji, więc czekajcie cierpliwie :) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top