Rozdział 58
Jimin
Słysząc jego krzyk zerwałem się z miejsca. Już na oddziale poczułem jak chwytają mnie czyjeś ręce. Stałem przed szklanymi drzwiami do sali, tak blisko celu, nie mogąc ruszyć się dalej o krok. Hoseok i Yoongi nie pozwalali mi na to. A ja jedynie mogłem patrzeć jak lekarz wraz z pielęgniarkami stoją naokoło łóżka Jungkooka, który się szarpał.
Widząc, że to nie przyniesie skutków, sam przestałem szarpać się z przyjaciółmi. Oni jednak nie przestali mnie trzymać. Stałem, przyglądając się jak lekarze, starają się opanować sytuację. Szybko Jungkook ucichł, co nie do końca mnie uspokoiło.
Obserwowałem jak robią mojemu króliczkowi podstawowe badania, aż w końcu odchodzą od jego łóżka. Ich miejsce zastąpiła Doktor Moon. Całkowicie zapomniałem o tej kobiecie. A przecież rzeczywiście nie widziałem by opuszczała ona oddział.
Skoro ona mogła do niego podejść, to i ja mogę. Prawda? Ona jest lekarzem... Ale ja jestem jego narzeczonym!
– Dasz sobie z nim radę? – Odezwał się Yoongi nim nas opuścił.
Zostałem sam z Hoseokiem, który nadal trzymał moje ramię.
– Puść mnie do niego. – Poprosiłem.
– Spokojnie. Jeszcze się nim nacieszysz.
Stałem niespokojnie, nie spuszczając z niego wzroku.
Jungkook
Poczułem ulgę, przestając odczuwać ten piekielny ból w całej lewej połowie ciał. Zaraz ktoś zaczął świecić mi po oczach czymś jasnym. Chwilę zajęło mi zorientowanie się w sytuacji. Leżałem w szpitalu? Na razie starałem się nie zawracać sobie tym głowy. Dziwnie się czułem. Jakbym za długo spał i przy okazji czegoś mi brakowało.
Zdziwiłem się widząc doktor Moon. Podobnie było zauważając w końcu, że moja lewa noga oraz ręka zakuta jest w gips. Moja dezorientacja rosła.
– Dzień dobry. – Przywitałem się z nią niepewnie.
– Dzień dobry Jeon. Jak się czujesz?
– Dziwnie. – Przyznałem. – Jestem w szpitalu.
– Pamiętasz jak się tu znalazłeś?
Nie jestem pewien. Co ja właściwie wcześniej robiłem? Spacer. Byłem na jakimś spacerze. Zamknąłem oczy, odwracając głowę, przypominając sobie pisk opon. W tym momencie film mi się urywa. Co było wcześniej?
Uniosłem wzrok, otwierając szerzej oczy. Zaraz widziałem jak wyrywa się z uścisku przyjaciela i rusza do mnie. Poczułem pewnego rodzaju ucisk w sercu, lecz przeważała radość na jego widok. Wyciągnąłem zdrową rękę w jego stronę, zaraz pozwalając zamknąć się w szczelnym uścisku, samemu postępując w miarę możliwości podobnie.
Tak, już wiem czego mi brakowało. Jednocześnie zaczęło powracać do mnie wszystko sprzed wypadku. Sprzed mojej próby samobójczej. Łzy zaczęły cisnąć się mi do oczu. Wzmocniłem swój uścisk.
– Przepraszam cię. – Załkałem.
– Ja wszystko wiem. To ja przepraszam. – Mówił drżącym głosem.
Czułem jak hyung odsuwa się ode mnie. Tak ciężko było mi spojrzeć mu w oczy. On wiedział... Skąd? On naprawdę wszystko wiedział? Czułem jak jego małe dłonie wycierają moje mokre policzki.
Przeniosłem wzrok na panią doktor. Ona jednak pokręciła głową zaprzeczająco. W takim razie skąd? Jakoś głos z tyłu głowy podpowiadał mi jedno słowo – laptop. Ale musieliby złamać jedno, a później drugie hasło. Udało im się?
– Kookie, jak się czujesz?
Powróciłem myślami do rzeczywistości. Spojrzałem na hyunga. Dopiero teraz przyjrzałem mu się uważnie. Nie wyglądał najlepiej. Oczy były lekko podkrążone, cera blada. Włosy chyba miały swój naturalny kolor, lecz nie byłem pewien, ponieważ nigdy tak naprawdę go nie widziałem poza odrostami.
– Króliczku?
– Dobrze. – Odpowiedziałem na jego wcześniejsze pytanie. – Gdzie... jest Yoongi hyung? – Spytałem niepewnie, unikając jego spojrzenia.
– Czeka na zewnątrz. Jest też... no właśnie, Hobiasz i Taehyung. – Powiedział, patrząc na dwójkę znajdującą się przed salą i machającą do nas. – Wszyscy bardzo się o ciebie martwiliśmy. Nie strasz nas tak więcej.
Przemilczałem tę kwestię. Westchnąłem ciężko, opierając się o oparcie. Źle się czułem z obecną sytuacją.
– Wszystko w porządku? – Spytał zmartwiony Jimin.
– Tak. Tylko... Możemy porozmawiać jutro?
– Oczywiście odpoczywaj. Jak chcesz to jutro nawet nie musimy rozmawiać tylko wystarczy, że pozwolisz mi nacieszyć się widokiem twoich pięknych oczu.
Opuściłem wzrok, bojąc się, że zacznę się rumienić. Hyung ucałował mnie w czoło, po czym wyszedł z sali. Nim zniknął mi z oczu, pomachał mi jeszcze na pożegnanie.
– My natomiast będziemy teraz rozmawiać co dwa dni. – Odezwała się pani Moon miłym tonem. – Co ty na to Jeon? Masz coś przeciwko? Wolałbyś rzadziej?
– To trochę często. Nie wiem czy siedząc tutaj, będziemy mieli o czym rozmawiać przy tak częstych spotkaniach.
– Chyba mamy kilka tematów do omówienia. Ale to od poniedziałku. Może chciałbyś mnie jeszcze o coś zapytać? Pamiętasz wszystko?
– Tak pamiętam. I właśnie przez to czuję się dziwnie w obecności Jimina. Nie wiem jak mam się przy nim i przy innych zachowywać.
Kobieta zbliżyła się i uklękła przy moim łóżku, zniżając się nieco.
– Dla nich na pewno to również nie jest łatwe. Myślę, że gdyby każdy powiedział z czym czuje się niekomfortowo, ułatwiłoby to wam kontakt. Jeśli na przykład nie chcesz z nimi poruszać tematu tego co się stało, to powiedz im o tym.
Skinąłem głową.
– Na razie skup się na powrocie do zdrowia. W poniedziałek porozmawiamy i wyjaśnimy sobie wszystko co będziesz chciał oraz to co tego wymaga. Dobranoc Jeon.
Pani doktor odeszła ode mnie, żegnając się jeszcze z personelem oddziału. Nie wiem co ona tutaj robiła. Nie mam pojęcia co działo się... Właściwie to jak długo spałem? Przeszedłem jakąś operację? To na pewno. Czułem się nieswojo nie wiedząc, która jest godzina oraz jaki dzień. Mamy już poniedziałek?
Gdy zostałem sam, ponownie przystąpił do mnie lekarz oraz pielęgniarki. Chyba chcą mnie zbadać. Mimo wszystko miałem nadzieję, że wszystko jest w porządku.
Jimin
Ujrzenie i usłyszenie mojego króliczka było niczym miód na moje serce. Nadal nie wyglądał najlepiej, ale był przytomny. To było najważniejsze. Chociaż widać było, że jest nieco zagubiony. Wcale mu się nie dziwię. Sam czułem się niepewnie, nie wiedząc za bardzo jak powinienem się wobec niego zachowywać. Nie chciałem powiedzieć czegoś nieodpowiedniego.
Wróciłem do pozostałych i natychmiast poczułem wyczekujące spojrzenia. Patrzeli na mnie, lecz na ich twarzach było widać delikatny uśmiech.
– Co? – Odezwałem się w końcu.
– Co z nim? Jak się czuje? Pamięta wszystko? Nie zmienił się nikim duszami?
To ostatnie pytanie padło z ust Taehyunga. Wszyscy spojrzeli na niego zaskoczeni, a on wyraźnie nie rozumiał o co nam chodzi.
– Nie rozmawialiśmy dużo. Był zmęczony. – Wyjaśniłem.
– Teraz już będzie z górki. – Pocieszył mnie Hoseok. – Wszyscy powinniśmy wrócić do domu i odpocząć.
Popierałem ten pomysł. Byłem zmęczony, chociaż nie jestem pewien czy po takich wrażeniach, jakim było przebudzenie Jungkooka, będę w stanie zasnąć dzisiejszej nocy. Całe szczęście jutro mam wolne.
Szybko się okazało, że wrócenie do pustego mieszkania nie było najlepszym pomysłem. Może i Kookie był już przytomny, lecz ten dom był tak samo pusty.
Starając się nie przejmować smutnymi myślami oraz późną porą, zacząłem sprzątać. W końcu Jungkook nie może wrócić do domu i zobaczyć, że nie umiałem sobie bez niego poradzić. Nie chciałem by się martwił.
Jungkook
Wczoraj wieczorem lekarze męczyli mnie jeszcze jakimiś badaniami. Przy okazji udało mi się dowiedzie, że targnąłem się na swoje życie aż dwa tygodnie temu. Dwa tygodnie leżałem w śpiączce. Czternaście dni wyrwanych z życiorysu. Lekarz przy okazji poinformował mnie, jakich obrażeń doznałem podczas potrącenia.
Czeka mnie leczenie, a później rehabilitacja. Przy okazji mam nałożoną opiekę psychologa, całe szczęście jest to doktor Moon. Nie wiem czy przed innym lekarzem umiałbym się otworzyć i na nowo wyjaśniać całą sytuację.
Sen nie trwał zbyt długo. Szczególnie w porównaniu do tego poprzedniego. Z rana obudzili mnie na niezbyt dobre śniadanie, a następnie kolejna seria badań. Po nich nie miałem niczego do roboty. Nie za bardzo mogłem się nawet ruszyć. Nie mogłem nic robić tylko zastanawiać się jak źle się czuje i odkrywać nowe zmiany w swoim ciele. Oczywiście nie należały one do korzystnych.
Nim się obejrzałem nadeszła pora odwiedzin. Zacząłem się nieco stresować. Obserwowałem jak goście podchodzą do innych łóżek z pacjentami. Jiminnie zjawił się dosyć szybko, jako jeden z pierwszych. Widząc go część strachu odeszła, ustępując miejsca tęsknocie.
– Cześć Jungkookie. Przeniósłbym ci kwiaty, ale wiem, że tutaj mnie z nimi nie wpuszczą.
– Nic się nie stało. I tak dziękuję. – Uśmiechnąłem się.
Hyung usiadł na przystawionym do łóżka krześle. Jego dłoń natychmiast odnalazła tą moją.
– Cieszę się, że już cię obudzili. Dobrze się czujesz? – Spytał troskliwie.
– Nie najgorzej. Dają mi silne leki przeciwbólowe. Niedługo będą mi ściągać gips i zamieniać na te takie śmieszne, jakby mechaniczne cosie.
– Wiem o co chodzi. – Zaśmiał się. – Będziesz prawie jak Iron Man.
– Ta... – Przyznałem bez entuzjazmu, chociaż doceniałem jego starania.
Przez pewien czas zapanowała cisza, a ja nie wiedziałem jaki temat poruszyć. To Jimin był tym, który przełamywał ciszę.
– Lekarze coś mówili na temat twojego stanu zdrowia?
– Tydzień lub dwa leczenia, a później mogę już rehabilitować się w domu.
Ominąłem szczegóły, z którymi sam musiałem się jeszcze pogodzić.
– A co słychać w domu? – Zapytałem niepewnie.
– Pusto bez ciebie. Teraz całe dnie siedzę sam. Yoongi się wyprowadził. Dwa dni temu zabrał ostatnie swoje rzeczy.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Ta wiadomość powinna mnie cieszyć, jednak nie do końca tak było.
– Jimin ty... naprawdę wszystko wiesz? – Spytałem, mając nadzieję uzyskać odpowiedź zaprzeczającą.
– Tak. Wiem, że nie powinniśmy, ale... Tak bardzo się o ciebie martwiliśmy, nie wiedzieliśmy co robić. Yoongi widział... Był tam wtedy. Udzielał ci pierwszej pomocy. Nie chciałem mu wierzyć, kiedy mówił, że ty sam... Próbowaliśmy znaleźć odpowiedź.
Milczałem. Może nie postawiłem ich w zbyt komfortowej sytuacji, jednak źle czuję się z tym, że oglądali mój pamiętnik. Czułem jakby znacznie naruszyli moją prywatność.
– Pamiętasz jak Tae pomylił chomika z astmą z Vaderem? – Przypomniał mi. – Albo nasze pierwsze walentynki? Miło było o tym posłuchać. Albo moje obciąganie na wizji. – Powiedział ciszej. – Szkoda, że nie oglądaliśmy tego wszystkiego razem, bo na pewno byś się rumienił wiele razy.
Uśmiechnąłem się na te wspomnienia.
– Naprawdę bolało oglądanie ciebie, gdy cierpiałeś po tym jak dowiedziałeś się o zakładzie. Nie wiedziałem, że tak wiele razy cię skrzywdziłem. Popełniłem tyle błędów.
– Oboje popełniliśmy. – Powiedziałem.
Sam teraz chyba zmieniłbym kilka momentów w swoim życiu. Nie powinienem się tak długo wahać z niektórymi decyzjami. Doktor Moon miała rację, nakłaniając mnie do rozmowy oraz zwracania większej uwagi na swoje uczucia.
Może życie dało mi szansę, bym tym razem pomyślał bardziej o sobie?
Jimin
Niby było normalnie, ale nie do końca. Rozmawialiśmy, czasami nawet się śmialiśmy, ale mimo to i tak czułem, że to nie było to. Nie wiedziałem jak on odbiera obecną sytuację. O wypadku nie chciał na razie rozmawiać. Lecz tym razem nie pozwolę na całkowite ucieknięcie od tej dyskusji.
Myślami nieco wybiegałem w przód. Bałem się jego wypisu. Czeka go jeszcze niecały tydzień w szpitalu pod opieką lekarzy. Jestem w trakcie załatwiania mu rehabilitacji. Jednak najbardziej bałem się powtórki z tego co się stało. Po jego wypisie ze szpitala, nie będzie on pod obserwacją kogokolwiek dwadzieścia cztery godziny na dobę. Ja muszę pracować, a on w tym czasie będzie siedział sam w domu.
Będę musiał porozmawiać z doktor Moon. Może ona powie mi, czy w rzeczywistości mam się czego obawiać.
Chociaż z tego co wiem to nadal trwa debata na temat tego czy nie zamknąć mojego Jungkooka przez jakiś czas w szpitalu psychiatrycznym. Nie chciałem by mi go zabierano. Z drugiej strony, jeśli stanowił zagrożenie dla siebie to nie widziałem innej opcji. Wierzę, że doktor Moon podejmie dobrą decyzję.
Przynajmniej jeśli chodzi o mnie, to sprawa z pracą i samotnym mieszkaniem jakoś się ustabilizowała. Umiałem podzielić te dwie rzeczy, znajdując jeszcze czas dla mojego króliczka. W domu chyba nigdy nie panował taki porządek, kiedy jedynie ja się nim zajmowałem. Starałem się również nieco podwyższyć swoje umiejętności w gotowaniu, by Jungkook nie musiał głodować.
Rodzice bardzo mnie wspierali w tym wszystkim. Rozmawiałem z nimi co drugi dzień. Obiecali przyjechać do nas w czasie letniej przerwy lub zabrać nas do siebie w tym okresie. Jeszcze nie mówiłem o tym młodszemu, lecz wiedziałem, że się ucieszy.
Siedziałem na poczekalni, czekając na godziny odwiedzin. Już nie trzymali go na Oddziale Intensywnej Terapii. Jego stan nie był już taki zły. Gdy tylko wybiła czwarta, wstałem z miejsca i wszedłem sali. Chłopak z wizyty na wizytę wyglądał coraz lepiej.
– Cześć Iron Mannie. – Przywitałem się z nim.
Już zamieniono mu gips na te śmieszne stabilizatory czy czym to właściwie było. Jednak nadal nie mógł za bardzo obciążać kończyn. Na wszystkie badania przewozili go na wózku i jak na razie tylko na nim pozwalali mu się poruszać. Uszkodzone kończyny doznawały wysiłku jedynie na szpitalnej rehabilitacji.
– Bardzo śmieszne. Chcesz zobaczyć jak boli oberwanie taką ręką?
Posłałem całusa w jego stronę, a on uśmiechnął się na to. Zająłem swoje stałem miejsce po jego prawej stronie.
– Pokaż mi to. – Powiedziałem, wyciągając swoje ręce po jego lewą dłoń.
Podał mi ją ostrożnie. Uważnie obejrzałem całe to cudo na jego ręce. Przynajmniej będzie się mógł podrapać jak go zaswędzi. Splotłem nasze palce razem. Ta dłoń była niedopieszczana przeze mnie przez ostatni czas.
Gdy spojrzałem na Kookiego, zaniepokoiłem się, ponieważ uśmiech i cień radości całkowicie opuściły jego twarz.
– Skarbie, co się stało?
– Jimin, ja... nie mam czucia w dwóch ostatnich palcach. – Wyszeptał ze spuszczoną głową. – A właściwie to w prawie połowy dłoni.
– Co? – Spojrzałem na trzymaną dłoń.
Rozplotłem nasze palce. Korzystając z jego wzroku skierowanego w przeciwną stronę, uszczypnąłem ostatni palec. Nie zareagował. Naprawdę nie ma w nich czucia.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Nie jest to dla mnie łatwe. Zresztą, podobnie jest z małą częścią prawej dłoni.
Chwyciłem jego drugą rękę. Palcem zakreślił okrąg, obejmujący górną lewą ćwiartkę dłoni oraz dwa ostatnie palce.
– Jeszcze czegoś mi nie mówisz?
– Tak. – Odpowiedział niemal natychmiast.
Przez chwilę czekałem na jego dalszą część wypowiedzi, lecz szybko zauważyłem, że nic z tego. Nakryłem jego dłoń swoją, uśmiechając się delikatnie.
– Wszystko w swoim czasie. Do niczego cię nie zmuszam.
Chciałem by to wiedział. Brakowało tylko tego by całkowicie się przede mną zamknął. Znowu.
– Cieszysz się, że niedługo wracasz do domu? Ja strasznie. Tak mi źle tam bez ciebie.
– Będziesz miał mnie dosyć.
– A to i tak będzie wspaniałe. – Nie potrafiłem przestać się uśmiechać. – Może masz ochotę wyjść na zewnątrz.
– Nie bardzo. – Mruknął.
– Oj, nie bądź taki, pooddychasz świeżym powietrzem. – Próbowałem go jakoś przekonać. – Dzisiaj jest naprawdę ciepło. Nie daj się prosić.
Wywrócił oczami, westchnął teatralnie, lecz ostatecznie się zgodził. Przysunąłem wózek bliżej niego, blokując koła. Asekurowałem go podczas przenoszenia się na swój tymczasowy środek transportu, ponieważ sam dalej nie pozwala sobie pomóc. Jednak na razie musiał się męczyć w ten sposób, gdy wypiszą go do domu, będzie musiał zaprzyjaźnić się z kulami.
Tak jak przypuszczałem, Jungkook nie dał mi się prowadzić. Sam jechał na równi ze mną. Jedynie przy każdych drzwiach nieco mu pomagałem.
Wydostając się na zewnątrz odetchnąłem głęboko.
– No, od razu lepiej.
Skierowaliśmy się w stronę małego parku, dla pacjentów. Tam zająłem jedną z wolnych ławek.
– Hyung, przyniósłbyś mi następnym razem telefon. Strasznie się nudzę.
– Jak mi powiesz gdzie jest. Myślałem, że... miałeś go ze sobą.
On tylko pokręcił głową.
– Pod materacem w sypialni. Górny róg po mojej połowie.
On tam przez cały czas był?! Starałem się jednak nie okazywać zdziwienia. Skinąłem głową z delikatnym uśmiechem.
– Ale hyung... może wiesz gdzie jest moja...
– Obrączka zaręczynowa? – Dokończyłem. – Nie bój się, mam ją. Wolałem ją wziąć od lekarzy. Bałem się, że ją zgubią.
– Dobrze. Jakoś dziwnie mi bez niej.
Bardzo cieszą mnie jego słowa. Swoją dłonią odnalazłem tę jego i splotłem razem nasze palce. Mam wrażenie, jakby wszystko wracało powoli do normy. Chociaż wiedziałem, że jeszcze długa droga przed nami, by wyjść z dołka, w którym się znaleźliśmy. Najważniejsze, że mamy siebie.
Jungkook
Naprawdę ciężko było mi się dostosować do obecnej sytuacji. Czułem stres przed dzisiejszym spotkaniem z doktor Moon. Jutro wypuszczają mnie do domu, a pani doktor chciała by nim to nastąpi, porozmawiał szczerze z Jiminem. Dlatego i on będzie dzisiaj obecny na moim spotkaniu z psychologiem.
Dla naszego komfortu, dzisiejszą sesję mieliśmy w mało uczęszczanej części szpitalnego parku. Byliśmy z dala od jakichkolwiek niechcianych osób trzecich. Początkowo kobieta pytała mnie o samopoczucie oraz postępy w powrocie do zdrowia.
Widziałem, że Jimin początkowo siedział dosyć spięty. Widząc brak tego stanu u mnie, jak i zauważając, że naprawdę niema czego się obawiać, powoli zaczął się rozluźniać. Wszystko było w porządku, tylko...
– O czym my właściwie mamy ze sobą porozmawiać?
– Wspominałeś, że czujesz się często nieswojo. – Powiedziała, wspominając moje słowa z jednego z spotkań. – Panie Park, a jak jest u pana?
– Szczerze mówiąc to chyba podobnie. – Odpowiedział niepewnie. – Staram się zachowywać jakby się nic nie stało, ale przecież stało się. Boje się, że to się może powtórzyć.
– Nie powtórzy. – Powiedziałem, jednak unikając jego wzroku. – To się nie powtórzy.
– Nie wiem jak mam się zachowywać, żebyś tego źle nie odebrał.
– Normalnie. – Odparłem. – Pomyśl czasami o tym co ja mogę czuć.
– A czy ty w którymś momencie pomyślałeś o tym jak ja się czuję?! Jak się czułem, kiedy przez tak długi czas miałeś przede mną tajemnice, zamykałeś się przede mną, czasami unikałeś.
No i zaczęła się mało spokojna wymiana zdań, która była u nas normą podczas poważnych rozmów. Doktor Moon starała się nas nieco hamować.
Jimin
Cieszyłem się, że zostałem zaproszony do wspólnego spotkania z psychologiem Jungkooka. Potwornie się stresowałem, nie wiedząc czego się spodziewać. Ulga po zapewnieniach młodszego, że nie będzie kolejnych prób samobójczych, nie trwała długo. Zaraz zaczęła się nasza typowa wymiana zdań, podczas rozmów tego typu.
Doktor Moon okazała się być naprawdę pomocna. Gdybyśmy byli sami, na pewno już dawno zamieniłoby się to w śmiertelnie poważną kłótnię. Po długiej i nerwowej wymianie zdań znowu nastąpił spokój.
Kiedy już myślałem, że najgorsze za nami, Jungkook zaczął dalej mówić, poruszając kolejny temat.
– Czuję się źle z tym, że Yoongi hyung się wyprowadził, chociaż chyba mieszkać z nim pod jednym dachem również nie byłbym w stanie. – Mówił, przyglądając się swoim dłoniom. – Mieszkanie razem z tobą, Jiminnie, także będzie dla mnie teraz ciężkie.
– Ja ze swojej strony postaram się by było nam jak najłatwiej. – Powiedziałem, starając nie dać po sobie poznać, jak bardzo zabolała mnie jego wypowiedź.
– Nie zrozum mnie źle Jiminnie, ale... Przecież sam wiesz, że już nie będzie jak wcześniej...
Skinąłem głowę, chociaż wcale tak nie uważałem. Od tej pory nieco mniej skupiłem się na całym spotkaniu. On naprawdę uważał, że między nami nie może być tak jak wcześniej? Dlaczego? Co przez to rozumiał?
Cała nasza sesja szybko dobiegła końca. Pożegnaliśmy się z doktor Moon, po czym zostaliśmy sami. Przez pewien czas siedziałem w miejscu, wpatrując się w swoją dłoń, na której znajdowała się obrączka. Ile ona jeszcze znaczy?
– Jimin?
– Naprawdę uważasz, że już nie może być tak jak wcześniej? – Spojrzałem mu prosto w oczy.
Powiedz prawdę.
– Szczerze? – Spytał, a mi na moment stanęło serce. – Tak. Nadal cię kocham, Jimin. Jednak nie umiem zapomnieć tego co zrobiłem. Nie umiem wymazać z pamięci ostatnich kilku miesięcy.
– Jak dla mnie nic się nie stało. Mogę zapomnieć o wszystkim. Chcę po prostu odzyskać swojego Kookiego.
Czy to tak wiele?!
– Postaramy się, żeby było dobrze.
– Będzie dobrze. – Poprawiłem go.
– Chodźmy już. Bo znów będą na nas krzyczeć, że mamy gdzieś godziny odwiedzin. – Powiedział, podjeżdżając do mnie wózkiem.
– Ale przecież tak jest. – Starałem się zaśmiać.
Ruszyliśmy w stronę szpitala. Jungkook jechał po mojej lewej. Ostatni raz odwiedzam go tutaj. Jutro już wraca do domu. Naszego domu.
___________________________
Jikooki wracają do domu. To koniec ich problemów, jak sądzicie? Zostają sami, nie ma już Yoongiego, tylko Jimin i Jungkook.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top