Rozdział 57
Yoongi
Miałem nadzieję, że Jimin już śpi. Naprawdę nie mogłem już słuchać tego wszystkiego. Czułem się tak cholernie winny całej sytuacji. Wiedziałem jedno – nie mogę dłużej zostać w tym domu. Ich domu. Mnie nigdy nie powinno tam być.
W czasie tego długiego spaceru zdążyłem sobie zorganizować tymczasowy nocleg u przyjaciela, nim znajdę sobie kolejne mieszkanie do wynajęcia. Tym razem samemu. Nie mam zamiaru być czyimś współlokatorem. Nie skrzywdzę nikogo więcej swoją obecnością.
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Panowała cisza. Chyba śpi, zauważyłem z ulgą. Błogie uczucie znikło, kiedy zajrzałem do swojego pokoju. Nadal tam siedział. Na ekranie akurat nie było żadnego filmu. Jednak na twarzy Jimina, oświetlanym ekranem laptopa, mogłem dostrzec świeże ślady po łzach. Skończył oglądać?
– Zostały ostatnie dwa. – Wyszeptał. – Proszę. Nie chcę oglądać tego sam.
Nie miałem serca mu odmawiać. Usiadłem obok niego, z strachem wpatrując się w ekran.
– Dwudziesty piąty marca. Zaraz idę do doktor Moon, ale chciałem szybko coś nagrać. Po wizycie mogłem spoglądać na kilka ostatnich dni nieco inaczej.
Jimin nadal naprawdę dziwnie się zachowuje. Izoluje się ode mnie i Yoongiego. To drugie akurat mnie troszeczkę cieszy. Niepokoi mnie natomiast jego oddalenie się ode mnie. Mam co do tego złe przeczucia.
– Proszę! – Krzyknął, spoglądając w stronę drzwi. Po chwili ujrzałem Jimina na ekranie zerkającego szybko w stronę ekranu.
– Jungkook, możemy porozmawiać? – Spytał poważnym tonem.
– Tylko niedługo muszę wyjść.
– Nie zajmie to długo.
Nagranie się ucięło, żeby po sekundzie ponownie pokazać nam Jungkooka.
– No i jestem tu znowu. – Powiedział, smutno się uśmiechając. – Jestem już po rozmowie z Jiminem, a nawet wizycie u doktor Moon, która trwała ponad dwie godziny.
Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Gdy Jimin przyszedł w czasie nagrań, zabrał mnie na poważną rozmowę razem z Yoongim hyungiem. Jiminnie zakończył nasz trójkąt. I wybrał mnie. Ale co jest najlepsze? On i Yoongi nigdy się ze sobą nie przespali. Jimin nigdy mnie nie zdradził.
Tylko ja okazałem się być taką niewierną dziwką, że przespałem się z Yoongim niedługo po tym jak zgodziłem się na ten pieprzony trójkąt. Tyle razy wyzywałem w myślach Jimina za to, że mnie zdradza, że pozwala się mu dotykać, a tak naprawdę nic między nimi się nie działo. A Jimin myśli, że tak samo było między mną, a Yoongim. Nie ma zielonego pojęcia, że dobrałem się do dupy hyuga.
Nie wiem czy mam się śmiać czy zacząć płakać. Myślałem, że myśl o zdradach Jimina jest zła, ale świadomość, że on przez te wszystkie miesiące był mi wierny, a ja go tak oczerniałem, samemu go zdradzając jest jeszcze gorsza. Nigdy w życiu nie czułem się tak potwornie. Tylko ja jestem niewiernym dupkiem, który zdradził swojego najlepszego na świecie partnera i przeleciał Yoongiego hyunga.
Moi rodzice dobrze zrobili wyrzekając się takiego syna jak ja. Sam na ich miejscu teraz postąpiłbym tak samo. W dodatku zachowywałem się tak okropnie wobec Yoongiego hyunga tylko dlatego, że uroiłem sobie, że sypia z Jiminem, co w rzeczywistości nie miało miejsca.
Zaraz może zjawić się Jiminnie. Musze się opanować. – Powiedział, zapanowując nad płaczem i starając się uśmiechnąć. – Wyglądam żałośnie. – Skwitował.
Młodszy dobrze wyczuł sytuacje, bo po chwili na jego kolanach znajdował się Jimin.
– Wszystko w porządku?
– Mhm. Po prostu, przypomniałem sobie o rodzicach i... – Zamilkł uciekając ode niego wzrokiem.
Jimin ucałował jego czoło, po czym przytulił się do niego. Później spojrzał na monitor.
– Cześć przyszły Jungkook. – Odezwał się do nas. – Na pewno bardzo wyprzystojniałeś przez ten czas. Mam nadzieję też, że przyszły ja nie dał ci za bardzo w kość. Jimin, ciekawe czy również to oglądasz? Pamiętaj, dbaj o swojego męża. Spójrz jakiego miałeś przystojnego narzeczonego, teraz pewnie masz jeszcze przystojniejszego męża. Chyba nie urósł jeszcze bardziej, bo inaczej nawet stając na palcach do nich nie dosięgniemy. – Zaśmiałem się. – Dbaj o niego porządnie, bo boję się, że to on ciężej opiekuje się tobą. I nie dawaj mu powodów do zmartwień. To najwspanialsze, co nas mogło w życiu spotkać.
Oczy Jungkook ponownie zaszły łzami.
– Kocham cię Jungkookie. – Szepnął.
– Ja ciebie również, Jiminnie.– Powiedział nieco drżącym głosem.
– Nie płacz. Proszę.
I zostało nam ostatnie nagranie. Czułem ciężkie bicie swojego serca.
– Dwudziesty szósty marca. To będzie chyba ostatni wpis. – Zaśmiał się smutno, na co już miałem ochotę się rozpłakać. – Mam tyle rzeczy do powiedzenia. Nie wiem od czego zacząć. Może w pierwszej kolejności zadzwonię do Tae. Boję się, że później zabraknie mi czasu lub odwagi. – Mówiłem, spoglądając na telefon leżący obok.
Młodszy zamienił kilka, tak naprawdę nic nie znaczących, zdań z przyjacielem, po czym zakończył połączenie.
– Będę za tobą tęsknił. Naprawdę cieszę się, że ciebie poznałem. Bez ciebie całe liceum byłoby niezwykle nudne. Może jeszcze zadzwonię do Hoseoka hyunga? Jego również chciał bym jeszcze usłyszeć.
Tu sytuacja była podobna jak z Taehyungiem.
– Tobie hyung również dużo zawdzięczam. Gdyby nie ty, nie poznałbym Jimina. – Westchnął ciężko. – Rodzice. – Wyszeptał, próbując się z nimi połączyć, lecz bez skutku. – Trudno. – Powiedział smutno. – Ale i tak chciałbym móc wam powiedzieć, że was kocham. Pomimo tego wszystkiego co się stało, kocham was. I przepraszam, że nie byłem synem jakiego sobie wymarzyliście.
A wracając do wczoraj... Tak naprawdę od wczoraj nic się nie zmieniło. Wczoraj po nagraniach poszliśmy się kąpać, a później spać. Znaczy, taki mieliśmy zamiar. Jednak nie mogłem się powstrzymać by jeszcze ten ostatni raz nie zaspokoić mojego Jimina. Chciałem z nim spędzić jak najwięcej czasu. Stworzyć jeszcze kilka miłych wspomnień. Takim sposobem kochaliśmy się delikatnie i czule przez kolejne dwie godziny. Ostatni raz...
Doszedłem do pewnych wniosków. Ja po prostu nie daje sobie rady z tym. Już dawno nie miałem takich problemów z zaśnięciem. Leżałem, a moją głowę atakowały coraz to nowe myśli. Mało które należały do tych dobrych. Prawda jest taka, że nie zmienię przeszłości, lecz nie wiem również czy będę umiał żyć w zgodzie z nią. Nie umiem się z tym pogodzić.
Od rana starałem się być niezwykle dobry dla hyungów i wynagrodzić im moje zachowanie. Przygotowałem im pyszne śniadanie. Zresztą, przygotowałem im jedzenia na cały tydzień albo i lepiej. Później również bardzo przeprosiłem Yoongiego hyunga za swoje zachowanie, pragnąc od niego wybaczenia. Tak samo było z Jiminem. Oboje byli zaskoczeni, jednak czułem się lżej na duszy, że opuszczę ich, wiedząc, że chociaż część rzeczy mi wybaczyli.
Opuszczę... To tak bardzo źle brzmi. Ale mam nadzieję, że nie będzie to takie trudne. Poprzednim razem źle się do tego zabrałem. Teraz na pewno nie skorzystam z tabletek. Przejdę się na spacer i będę mieć nadzieję, że może mnie ktoś napadnie, albo wpadnę pod jakiś samochód.
Chcąc jeszcze trochę pocieszyć się Jiminem, byłem dzisiaj niezwykłą przylepą wobec niego.
Ah! Mam wrażenie, że moja wypowiedź dzisiaj jest strasznie chaotyczna. Ale to pewnie przez targające mną emocje. Jest mi tak cholernie źle, ale już nawet nie umiem płakać z tego powodu. Dotarło do mnie, że łzami i tak nie zmyję z siebie tych wszystkich win.
Długo myślałem nad tym, co napisać hyungom w liście pożegnalnym i czy w ogóle go zostawiać. W końcu udało mi się sklecić kilka zdań. Zostawię to Jiminowi pod poduszką. Nie zobaczą go od razu. Dopiero jak ChimChim pójdzie spać. Ostatnio zasypia na brzuchu, a wtedy chowa te swoje malutkie rączki pod poduszką. Na pewno go wtedy znajdzie.
To naprawdę nie ich wina. To tylko i wyłącznie moja wina. Niewierny dupek ze mnie. Jestem zwykłym śmieciem. Naprawdę nie warto by ktoś taki jak ja chodził po świecie i ranił wszystkich dookoła. W ten sposób przynajmniej nikogo już nie zranię.
Nie jestem w stanie patrzeć już Jiminowi prosto w oczy ze świadomością, że on mi tak bezgranicznie ufał, a ja go zdradziłem. Nie umiem sobie wyobrazić jaki czułby zawód, gdyby się o tym dowiedział. Ale nie dowie. Nie napisałem o tym w liście.
Trochę egoistycznie chcę by mieli o mnie dobre zdanie do samego końca. Może i lepiej byłoby się z nimi pokłócić i dopiero przechodzić do wypełniania mojego planu. Jednak nie potrafiłem sobie odmówić ostatnich miłych chwil z hyungiem, którego tak bardzo skrzywdziłem.
Jiminnie mam nadzieję, że będziesz pamiętał, że jesteś moją pierwszą i ostatnią miłością. Zawsze kochałem i nadal kocham i będę kochać tylko i wyłącznie ciebie. Tak bardzo chciałbym ci to powiedzieć. Tak bardzo chciałbym, żebyś o tym pamiętał. Mam nadzieję, że będziesz szczęśliwy. Yoongi hyung, tobie również życzę dużo szczęścia w życiu.
Kocham cię mój Jiminnie.
Pociągnąłem nosem, przecierając mokre policzki. Z bólem serca spojrzałem na Jimina, który zdawał się być w rozsypce. Zabrałem laptopa z jego kolan i odłożyłem na bok. Niepewnie go przytuliłem, a wtedy on już na dobre wybuchnął płaczem.
Jimin
W nocy długo nie mogłem się uspokoić. Tak naprawdę zasnąłem dopiero nad ranem. Dobrze, że do pracy miałem na nieco późniejszą godzinę. Nie mogłem jednak spać spokojnie, przez co obudziłem się zaraz po ósmej. Przez długi czas leżałem w łóżku, spoglądając na jego pustą połowę.
– Wróć. – Szepnąłem.
W końcu nieco otrząsając się z tej melancholii, wstałem i wyszedłem z sypialni. Zatrzymałem się zdziwiony, widząc przed pokojem Yoongiego kilka toreb. Wyglądały na pełne. Zdezorientowany udałem się do pokoju starszego. Tam zastałem go pakującego kolejną torbę.
– Hyung, co ty...
Chłopak posłał mi smutny uśmiech, po czym spakował swoje ostatnie rzeczy.
– Wyprowadzam się. – Wyjaśnił, mijając mnie.
– Co?
Odwróciłem się i patrzałem jak starszy przenosi swoje torby bliżej drzwi.
– Nie mogę tu dłużej zostać. Niedługo wróci Jungkook... Nie chcę, żeby mnie tutaj zastał. Jak oboje będziecie tego chcieli, to z miłą chęcią odwiedzę was co jakiś czas.
Wyprowadza... Będę tutaj sam... Nie, nie, nie!
– Hyung, proszę. Nie rób tego.
– Jimin, tak będzie najlepiej. Nie powinno mnie tu w ogóle być. Już wystarczająco wpieprzyłem się między was.
– Hyung, proszę cię. Nie opuszczaj mnie. Nie zostawiaj mnie samego.
– Nie jesteś sam. Masz Jungkooka. On zaraz wróci. Będzie potrzebował dużo twojej uwagi.
Dlaczego wszyscy mnie zostawiają?
– Nie możesz tego zrobić.
Yoongi był coraz bliżej wyjścia. Wszystkie torby tylko czekały na wyniesienie, a on sam zaczął się ubierać.
– Nie rób tego! – Chwyciłem jego rękę, padając na kolana. – Nie zostawiaj mnie. Proszę.
Zacisnąłem oczy, czując zbierające się w nich zły. Znowu ktoś mnie opuszcza. Mam tego dosyć. Dlaczego wszyscy chcą mnie zostawić samego?
– Jimin. – Usłyszałem szept starszego przy sobie. – Tak będzie najlepiej. Będziesz tylko ty i Jungkook. Proszę, uspokój się.
Hyung trwał przy mnie, aż nieco nie opanowałem swoich emocji. Ostatni raz pociągnąłem nosem, spoglądając w końcu na niego.
– Wieczorem przyjdę po resztę rzeczy. Jeśli będziesz tylko czegoś potrzebował, dzwoń. Zawsze będę starał się wam pomóc.
Nie umiałem na to nic odpowiedzieć. Starałem się znów nie rozpłakać. Jimin, bądź bardziej męski. Beczysz co chwilę jak baba.
– Jimin, odezwij się. Proszę. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, to zawsze wam pomogę. Rozumiesz.
– Tak. Dziękuję ci hyung, za wszystko co dla nas zrobiłeś.
– Nie mów tak. Nie masz mi za co dziękować. To wszystko moja wina.
– Wcale ni...
– Ćśś. Dbaj o siebie Jimin, a jeszcze bardziej zadbaj teraz o Jungkooka. Do zobaczenia.
Ostatni raz przytulił mnie, po czym opuścił mieszkanie. Poczułem się samotnie. Jeszcze nigdy nie czułem takiej pustki. Straciłem Yoongiego, a Jungkook leży w śpiączce i czeka go jeszcze długie leczenie. Poza tym nie mam pojęcia jak będzie dalej wyglądało moje wspólne życie z najmłodszym.
Przez pewien czas siedziałem na podłodze w przedpokoju, tam gdzie zostawił mnie Yoongi. Przy drzwiach leżało jeszcze kilka jego toreb. Nie miałem pojęcia co ze sobą zrobić.
Powoli zacząłem szykować się do pracy. Starałem się skupić na czekających mnie ośmiu godzinach w pracy. Tak, Jimin. Ogarnij się, idź do pracy i daj z siebie wszystko podczas dzisiejszego dnia.
Ale wcześniej jednak udałem się do szpitala. Godziny odwiedzin miną podczas mojej zmiany w pracy. Muszę go dzisiaj zobaczyć. Tak jak podejrzewałem, nie chcieli mnie wpuścić do środka. W końcu jedna z pielęgniarek, która zawsze była na zmianie, gdy przychodziłem do chłopaka, przekonała swoją koleżankę, bym mógł wejść na chociaż pięć minut.
– Tak bardzo cię przepraszam. Naprawdę nie musiałeś tego robić. Jak mogłeś bać się, że wybiorę Yoongiego zamiast ciebie? Tylko ciebie kocham. Poza tym myślałeś, że cię znienawidzę jak dowiem się, że spałeś z hyungiem? Tak by się nie stało. Nie potrafiłbym cię znienawidzić. Za bardzo cię kocham. Zawsze wybaczę ci wszystko. – Mówiłem drżącym głosem.
Przez chwilę gładziłem jego dłoń. Na koniec poprawiłem jego włosy, których już nie zasłaniał bandaż, po czym opuściłem szpital.
W pracy traktowali mnie coraz bardziej normalnie, ale również i ja starałem się coraz bardziej odcinać życie prywatne od tego zawodowego. Aktualnie mieliśmy niezwykle absorbujący projekt, więc mój umysł chociaż na jakiś czas opuszczały problemy, które ostatnio zwaliły mi się na głowę.
Wracając do domu wszystko powoli zaczęło mnie przytłaczać. Jutro mam wolne. Odpocznę i spędzę więcej czasu z Jungkookiem. Tylko jakoś przetrwać dzisiejszy wieczór.
Będąc już przy bloku, miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwował. Zignorowałem to uczucie. Wszedłem do domu, przez chwilę męczyłem się z ściągnięciem butów, a następnie miałem zamiar ukryć się w swojej sypialni i nie wychodzić z niej aż do jutrzejszego południa. We wszystkim przeszkodził mi dzwonek do drzwi.
Yoongi? Miał w końcu przyjść po resztę rzeczy. Wziąłem głęboki wdech, po czym otworzyłem drzwi. Drgnąłem zaskoczony widząc, kto złożył mi, jak zawsze nieplanowaną, wizytę. Bez słowa przepuściłem ich w drzwiach.
– Chimchim, ile razy mam ci powtarzać, żebyś do mnie dzwonił?! – Przywitała mnie mama.
– Przepraszam, ostatnio nie miałem do tego głowy.
Rodzice rozebrali się z wierzchnich kurtek, spoglądając na mnie z uśmiechem. Na twarzy mamy przez chwilę pojawił się cień troski, zapewne przez mój nienajlepszy wygląd. Jednak to chyba nie zwróciło zbytnio jej uwagi, ponieważ zaraz zaczęła rozglądać się po pomieszczeniu.
– Gdzie Jungkookie? Jak mu poszedł egzamin? Pokażcie wyniki. – Uśmiechnęła się dumnie, jakby już je znając.
Ja sam ich nie znałem i podobnie jak ona wiedziałem, że na pewno wyniki są świetne. Jednak Jungkook nie miał możliwości ich odebrać. Nie miał możliwości niczego zrobić. Nic poza leżeniem nieruchomo w śpiączce, podłączony do kilku maszyn.
– ChimChim, wszystko w porządku? – Spytała zmartwiona.
Nie potrafiłem dłużej powstrzymywać łez. Najzwyczajniej w świecie się rozpłakałem, co w ciągu ostatniego półtorej tygodnia zdarzało się często. Kucnąłem, chcąc stać się jedynie małą brzydką kuleczką smutku.
Zaraz poczułem na sobie matczyne ręce oraz serię pytań.
– Jimin, wróciłem po... – Usłyszałem głos hyunga, który nagle zamilkł. – Jimin. – Usłyszałem go tuż obok siebie. – Wszystko dobrze.
– Coś się stało? – Dopytał tata.
Oboje rodzice zamilkli, a Yoongi spróbował przetransportować mnie do salonu. Oczywiście nie podniósł mnie i nie zaniósł, co najpewniej zrobił by mój silny króliczek. Sam musiałem się nieco opanować i przejść na kanapę.
Przez pewien czas panowała cisza. Yoongi zatroszczył się o kawę dla moich rodziców oraz herbatę dla mnie i dla siebie. Rodzice nie odzywali się ani słowem, na pewno również wyczuwając tę ciężką atmosferę.
– Chłopcy, coś się stało? – Odezwała się ostrożnie mama. – Gdzie Jungkook?
– W szpitalu. – Odpowiedział cicho Yoongi.
Rodzice wciągnęli zaskoczeni powietrze, patrząc po sobie, a następnie przenosząc wzrok na nas. Milczałem bojąc się, że jakimkolwiek słowem zburzę tamę, która jakoś trzymała moje emocje na wodzy.
– Co się stało?
– Wpadł pod samochód. – Powiedział hyung, zgrabnie omijając znaczący szczegół, jakim był fakt, że młodszy zrobił to celowo. – Leży w śpiączce. – Wyprzedził jej kolejne pytanie.
Usłyszałem jak mama załkała, a następnie poczułem jej ramiona na sobie. Wtuliłem się w nią, czując jak spod zamkniętych powiek znowu wypływają łzy.
Yoongi
Wizyta rodziców Jimina była dość nieoczekiwana. Jednak z jego opowieści wynika, że zawsze zjawiają się bez zapowiedzi. Widząc Jimina szlochającego na podłodze i zdezorientowanych państwa Park, domyślałem się, że musieli spytać o Jungkooka.
Przeniosłem nas wszystkich do salonu, zapewniając coś ciepłego do picia. W końcu wyjaśniłem jego rodzicom pokrótce co się stało. Mama Jimina wraz ze swoim synem przez pół godziny szlochali na kanapie. Widziałem, że jego tata, pomimo iż siedział cicho, również mocno to przeżywał.
Oni naprawdę kochali Jungkooka jak zięcia lub własnego syna. Był częścią ich rodziny.
Jungkookie, takim posunięciem skrzywdziłeś więcej osób niż ci się wydaje. Wystarczyło po prostu porozmawiać z nami. Odszedłbym od was bez żadnej dyskusji.
– Dlaczego niczego nam nie powiedziałeś? – Spytała pani Park, gdy pierwszy szok minął, a emocje nieco opadły. – Jak to się stało?
Oboje milczeliśmy. Tak bardzo było mi wstyd się przyznać, że to moja wina, chociaż przypuszczałem, że Jimin niesłusznie obwinia siebie. Każdy z nas zawalił na swój sposób. Każdy dołożył swoje trzy grosze do tej tragedii. Żaden z nas nie wyjawiło tego, że to nie był zwykły wypadek.
– Kiedy go budzą? – Odezwał się mężczyzna.
– Planują w ten weekend. – Odpowiedział Jimin.
– Może pójdziemy go jutro wszyscy odwiedzić?
– Nie... nie uważam, żeby to był najlepszy pomysł. Wolałbym nie. – Powiedział młodszy, a ja chyba podzielałem jego zdanie.
Oglądanie Jungkooka w obecnym stanie nie było zbyt najlepszym widokiem. Chociaż to i tak nie było to, co na samym początku.
– Zostają państwo na noc?
– Jeśli to nie problem. – Uśmiechnęła się kobieta.
– Zostańcie chociaż na śniadanie. – Poprosił Jimin.
Po chwili zająłem się przygotowywaniem dla nas kolacji. Jedzenie Jungkook skończyło się w zeszłym tygodniu. Część zjedliśmy, część rozdaliśmy, a część wyrzuciliśmy, ponieważ leżało już za długo. Teraz musieliśmy sobie sami przygotowywać jedzenie.
Wszyscy zasiedliśmy w jadalni. Panowała dosyć ciężka atmosfera, jednak przy takich okolicznościach nie mogła być inna. Pomogłem Jiminowi z naczyniami, po czym zacząłem szykować się do wyjścia.
– Yoongi hyung... – Usłyszałem Jimina, gdy zacząłem zbierać swoje rzeczy.
– Wszystko porządku. Tak jest lepiej. W razie czego dzwoń o każdej porze. – Mrugnąłem do niego. – Po resztę przyjdę jutro lub pojutrze.
Było tego więcej niż się spodziewałem. Zabrałem to co mogłem i zszedłem na dół. Po chwili byłem już w drodze do przyjaciela. Pora bym zaczął się rozglądać za jakąś kawalerką na wynajem.
Jimin
Rodzice przespali się w niedawnym pokoju Yoongiego. Byli zdziwieni, że już z nami nie mieszka. Jednak nie wypytywali o szczegóły. Byłem im za to wdzięczny.
Ale muszę przyznać, że nigdy nie widziałem mamy tak cichej. Rodzice bardzo przejęli się stanem Jungkooka. Bałem się tego, co by sobie o mnie pomyśleli, gdybym powiedział im całą prawdę na temat tego wypadku. Wolałem, żeby myśleli, że jest to zwykłe potrącenie. A ja sam w duchu po prostu nie przestanę się obwiniać i liczyć na to, że Jungkook mi wybaczy, że byłem tak ślepy.
Rodzice zostali do śniadania. Jednak długo nie mogli zebrać się do wyjazdu.
– Zadzwoń do nas jak już się obudzi. I na bieżąco mów nam co się z nim dzieje. – Prosiła. – Pomożemy wam. Na pewno będzie potrzebował rehabilitacji. Poszukaj kogoś dobrego, wszystko opłacimy.
Skinąłem głową. Nie chciałem na razie o tym myśleć. Bardziej martwiłem się kilkoma najbliższymi dniami, a to było zajęcie na kolejne tygodnie.
Po odprowadzeniu rodziców do auta i długich pożegnaniach, wróciłem do siebie. Początkowo zająłem się domem. Następnie sobą. Przez to czas do południa jakoś mi minął. Do godzin odwiedzin zostało jeszcze trochę czasu, lecz nie miałem dla siebie niczego do roboty.
Podróż do szpitala minęła mi dosyć szybko. Dotrzeć na jego oddział mogłem już z zamkniętymi oczami. Ukłoniłem się lekko widząc znajome twarze w poczekalni. Wszyscy czekali na rozpoczęcie się godzin odwiedzin.
Będąc już w środku spojrzałem smutno w stronę chłopaka.
– Wczoraj odwiedzili mnie rodzice. Poza tym Yoongi się wyprowadził. Zostałem sam. Jungkook, proszę cię, obudź się już, bo ja już dłużej tak nie mogę. Proszę cię, wróć do mnie.
Przez kolejne półtorej godziny szeptałem do niego. Wspominałem te szczęśliwe chwilę, nie chcąc po prostu by zaległa między nami cisza.
– Jak już wrócisz i wyzdrowiejesz to obiecuję ci ten ślub. Nie będziesz do końca życia moim narzeczonym. Będziesz moim mężem.
Ucałowałem wierzch jego dłoni. Pocieszałem się myślą, że już jutro mają zacząć go wybudzać. Nieco obawiałem się tego co będzie później. Chciał mnie opuścić, chciał się zabić. Nie miałem pojęcia jak się przy nim zachowywać.
Pielęgniarki zaczęły przypominać się o końcu odwiedzić. Ucałowałem Kookiego w czoło na pożegnanie. Opuściłem budynek, lecz nie na długo. W końcu bywałem tu minimalnie pięć razy w tygodniu i na razie nic się nie zmieni.
Jednak jutro czeka mnie... nas ważny dzień. W końcu będę mógł zobaczyć brązowe ślepia mojego króliczka oraz jego uśmiech. Przynajmniej bardzo chciałbym to ujrzeć. Wróciłem do pustego domu, gdzie od razu skierowałem się do sypialni. Położę się wcześniej spać to jutrzejszy dzień nadejdzie szybciej.
Yoongi
Jimin wspominał, że w weekend zamierzają budzić Jungkooka. To znaczy, że już dzisiaj zaczną i się obudzi, czy on obudzi się dopiero jutro? Nie byłem pewien. Chciałbym móc wspierać młodszego w tych chwilach, jednak byłem pewien co do tego, że nie chcą być jedną z pierwszych osób, które Jungkook zobaczy po obudzeniu. A szczególnie nie chcę by widział mnie z Jiminem.
Napisałem do niego, chcąc nieco rozeznać się w sytuacji.
Jimin: Idę normalnie na godziny odwiedzin, wcześniej jestem w pracy. Nie za bardzo wytłumaczono mi jak to będzie przebiegało. Najwyżej przesiedzę tam całą noc.
W to nie wątpiłem.
Yoongi: Pójdę z tobą. Ale... nie będę wchodził do środka. Dotrzymam ci towarzystwa w poczekalni.
No to widzimy się na miejscu. Przysunąłem się bliżej biurka, powracając wzrokiem na ekran laptopa. Udało mi się już znaleźć kilka kawalerek na wynajem. Nie potrzebowałem dużo. Byle by znów zamieszkać samemu i jakoś stanąć na nogi.
Powoli kończy się moja historia z chłopakami. Wystarczająco dużo namieszałem w ich życiu. Jeśli poproszą mnie o pomoc lub będą chcieli się spotkać, nie odmówię. Jeśli Jungkook nie będzie miał nic przeciwko, to pomogę Jiminowi opiekować się nim. Jeśli później oboje nie będą chcieli mnie znać, nie będę miał im tego za złe.
Jimin
Siedziałem w poczekalni. Yoongi, Hoseok oraz Taehyung również tu byli. Wszyscy dotrzymali mi towarzystwa. Gdy rozpoczęła się godzina odwiedzi, podszedł do mnie lekarz i zaprosił na rozmowę.
– Śpiączka utrzymywała się na skutek podawania specjalnych leków. – Poinformował mnie. – Rankiem rozpoczęliśmy stopniowo podawanie mu mniejszej dawki leku. Po wybudzeniu pacjenta, będziemy musieli zrobić badania. Nie wiemy czy krwiak, który powstał podczas wypadku, którego usunęliśmy, nie narobił większych szkód. Nic na to nie wskazywało, jednak nie możemy tego wykluczyć. Przez cały czas personel będzie monitorował stan pacjenta.
Nienawidziłem tego określenia. Pacjent. Jakby był dla nich niemal rzeczą. Jednym z wielu. A przecież to człowiek, inny niż każdy. Miałem wrażenie, że nie przykładają dostatecznej uwagi każdemu przypadkowi. Coraz bardziej zaczynam nienawidzić lekarzy. Robią to co muszą, nic ponad to.
– Poinformujemy pana, kiedy może się pan zobaczyć z pacjentem.
– Nie mogę teraz się z nim zobaczyć? – Spytałem zaskoczony.
Widziałem na jego twarzy grymas. Ostatecznie westchnął ciężko.
– Nie więcej niż pół godziny.
Skinąłem głową. Założyłem ubranie ochronne i wszedłem na salę. Wyglądał tak samo jak za każdym poprzednim razem. Chociaż nie... Musiał być wczoraj wieczorem lub dzisiaj rano myty. Jego włosy nie wyglądały już na przetłuszczone. Naprawdę byłem wdzięczny pielęgniarkom, które opiekowały się nimi wszystkimi.
Dzisiaj wyjątkowo milczałem. Obawiałem się jego obudzenia, chociaż naprawdę tego pragnąłem. Siedziałem i trzymałem jego nieruchomą dłoń w swojej. Po godzinie siedzenia pielęgniarki delikatnie poprosiły mnie o wyjście.
Opuściłem salę, stojąc za szklaną ścianą i przypatrując się mojemu króliczkowi. Lekarz co jakiś czas podchodził do niego i sprawdzał jakieś parametry. Gdyby działo się coś złego, powiedziałby mi o tym, prawda?
W końcu wróciłem do pozostałych. Czułem na sobie ich oczekujący wzrok.
– Powoli odstawiają leki, które trzymały go w śpiączce. Nie wiadomo o której dokładnie się obudzi.
– Nie lubię tego lekarza. – Burknął Yoongi. – Nie lubi cię i mam wrażenie, że nie mówi ci wszystkiego. Dlaczego niby nie możesz przy nim czekać aż się obudzi?
– Yoongi spokojnie. – Hoseok położył rękę na jego ramieniu.
Milczałem. Momentami miałem bardzo podobne zdanie do hyunga, ale przecież nic z tym nie zrobimy. Nie podważmy słowa lekarza. Wolałem nie wchodzić z nim na wojenną ścieżkę. Po prostu niech go obudzą i wyleczą, najlepiej jak potrafią.
Godziny odwiedzin się skończyły. Zostaliśmy sami. Czekaliśmy na niezbyt wygodnych krzesłach, jednak nikt nie raczył nas żadną wiadomością. Tylko jedna z pielęgniarek, gdy przechodziła, posyłała nam pocieszające spojrzenia.
– Wiecie, nie musicie tu siedzieć. – Odezwałem się, kiedy mijała druga godzina oczekiwań.
– Ale chcemy. – Odparł Hobiasz z delikatnym uśmiechem.
Byłem im za to wdzięczny. Jungkook, mamy tak wspaniałych przyjaciół, a ty wszystkich chciałeś tak po prostu zostawić. Dlaczego? Było tyle innych wyjść, a ty wybrałeś najgorsze ze wszystkich możliwych.
– Dobry wieczór. – Zaskoczył mnie kobiecy głos.
Podniosłem wzrok, zauważając znajomą twarz. To psycholożka Jungkooka. Przywitałem się z kobietą.
– Godziny odwiedzin dawno się skończyły. – Zauważyła, zachowując przy tym uprzejmy ton.
– Wybudzają go dzisiaj. Czekamy. – Wyjaśniłem krótko.
– Na pewno wszystko będzie dobrze. Ja właśnie idę porozmawiać z lekarzem Jeona. – Powiedziała, po chwili zmierzając w stronę drzwi na oddział.
– Doktor Moon... Od której ma pani otwarte w poniedziałek?
Kobieta posłała mi ciepły uśmiech, podając po chwili wizytówkę z godzinami otwarcia swojego gabinetu.
– Możesz dzwonić o każdej porze.
– Dziękuję.
Kobieta zniknęła za drzwiami, zostawiając naszą grupkę z powrotem samą. Czas dalej mijał niemiłosiernie powoli.
Siedzieliśmy sami. Na korytarzu nie widać było żywej duszy poza personelem. Wszyscy wyprostowaliśmy się jak struna, kiedy doszedł nas przeraźliwy krzyk. Krzyk, który chociaż miałem okazję słyszeć po raz pierwszy, rozpoznałbym wszędzie.
– Jungkook. – Szepnąłem, po czym zerwałem się z miejsca.
__________________________
Jungkook wraca do grona żywych.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top