Rozdział 47

Jimin

Nie mam pojęcia kto się bardziej stresował, on czy ja? Spokojnie, wdech, wydech, wdech, wydech, wdech... Co było dalej?

– Jimin, długo jeszcze? – Głos Yoongiego dobiegał zza drzwi łazienki. – Zaraz się spóźnimy!

– Chwilę!

– Wyłaź stamtąd!

Westchnąłem ciężko. Przejrzałem się w lustrze. Elegancko i stonowanie. Nie chciałem na zakończeniu roku jakoś specjalnie się odznaczać. Ten jeden raz mogę nie wyróżniać się w tłumie, by cała uwaga skupiła się na mojej gwieździe.

Ostatni tydzień Kookie cały dzień ćwiczył głos, unikając jednak zaśpiewania samej piosenki na zakończenie. Tak było, gdy byliśmy we dwójkę. Po zjawieniu się hyunga, młodszy nieco cichł. Naprawdę nie rozumiem dlaczego wstydzi się swojego głosu.

Wyszedłem z łazienki, którą natychmiast zajął Yoongi. Nim odszedłem, usłyszałem podnoszoną z trzaskiem klapę od ubikacji. Zacząłem się ubierać. Pogoda zaczynała się robić coraz bardziej wiosenna, jednak nadal nie można było zapomnieć o ciepłych ciuchach.

Po zaledwie kilku minutach byliśmy gotowi do wyjścia. Taksówka już czekała na dole. Kierowca oczywiście nie mógł się powstrzymać by nie skomentować naszego małego spóźnienia. Na szczęście podczas drogi nie odezwał się już ani słowem. Yoongi zajął się rachunkiem, a ja zacząłem już powoli zmierzać w stronę szkoły.

Gdy hyung do mnie dołączył mogliśmy już spokojnie udać się do auli. Imponująca sala przypominającą tą w teatrze była już niemal pełna. Wraz z Yoongim zajęliśmy miejsca, które były zarezerwowane dla rodzin absolwentów. W końcu będziemy jedynymi osobami od Jungkooka. Nie rozmawialiśmy o tym, jednak byłem tego pewien. Jego rodzice tak szybko nie wybaczą mu związku ze mną, jeśli w ogóle, w co jednak mam nadzieję.

Równo o dziesiątej wszystkie światła, poza tymi skierowanymi na scenę, zgasły. Zaczyna się.


Jungkook

Wspominałem kiedyś, że stresują mnie publiczne występy? Nie? To teraz to mówię. Natomiast jeśli tak, to swojego zdania nie zmieniłem.

A co jeśli zapomnę teksu? Hyung tam jest? A jeśli nie trafię tonem? Jimin będzie patrzał? A jeżeli potknę się w trakcie wchodzenia na środek sceny? A jeśli dostanę czkawki? A jak coś pomylę? Jiminnie będzie ze mnie dumny?

W końcu jednak nadeszła moja kolej. Oczywiście dostałem kopa w tyłek od Taehyunga. Poczułem mały uścisk w gardle, widząc tyle osób. Mimowolnie zacząłem szukać wzrokiem mojego hyunga. Odnalazłem go szybciej niż się spodziewałem. Czyżbym już automatycznie umiał go odnaleźć w tłumie, z którego wyjątkowo się nie wyróżniał. Siedział daleko, jednak mogłem zauważyć jak przystojnie wygląda. Znowu zmienił kolor, specjalnie na moje zakończenie.

Muzyka rozbrzmiała. Czułem mocne bicie swojego serca. Wziąłem wdech, następnie zaczynając śpiewać. Starałem się nie skupiać na widowni. Byłem tylko ja i muzyka. W ten sposób niemal cały stres znikał.

Nim się obejrzałem piosenka dobiegła końca. W końcu było to tylko trzy i pół minuty. Stałem na środku sceny wraz z innymi absolwentami. Taehyungowi udało się dopchać obok mnie. W sali rozbrzmiały brawa, a my zaczęliśmy się kłaniać, dziękując za obejrzenie naszego występu.

Wszyscy artyści zajęli miejsca na widowni, dołączając do swoich klas. Zaczęło się prawdziwe zakończenie. Pragnąłem już końca uroczystości by móc spytać Jimina, czy podobał mu się mój występ. Na razie nie myślałem o czekających mnie egzaminach. Dzisiaj było zakończenie i tylko ten dzień był w mojej głowie.


Jimin

Pierwsza część nie była zbyt imponująca. Przemówienie dyrektora, występny, kolejne przemówienie i znowu występy.

Ożywiłem się, gdy w końcu przyszła pora na gwiazdę wieczoru. Moją gwiazdę. Chociaż muszę przyznać, że Taehyung w tańcu radził sobie całkiem nieźle. Jednak i tak byłem pewien, że Jungkook pobije wszystkie występny na głowę.

Uśmiechnąłem się niczym dumny rodzic widząc Jungkooka wychodzącego na scenie. Świetnie się prezentował. Z głośników popłynęła spokojna melodia, po chwili dołączył do tego anielski głos Jungkooka. Naprawdę lśnił.

Pod koniec występu zaczęli zjawiać się inni absolwenci dołączając się do utworu. W końcu niemal wszyscy występujący znaleźli się na środku. Piosenka się zakończyła, w sali rozbrzmiała fala braw, a artyści zaczęli się kłaniać.

Przyszła pora na właściwe zakończenie. Dyrektor zaczął wyczytywać uczniów z wyróżnieniami. Wśród nich oczywiście znalazł się mój Jungkook. Mówiłem, że jestem z niego naprawdę dumny?

Niecierpliwie czekałem aż to wszystko się skończy by móc mu pogratulować.

– Spokojnie. – Zaśmiał się hyung, dotykając dłonią mojej nogi, która nie przestawała się ruszać.– Dziesięć minut i się z nim zobaczysz.

Wiem. Ale to i tak długo.

Odetchnąłem z ulgą, gdy zakończenie dobiegło końca. Chciałem jako pierwszy wyrwać się ku wyjściu, ale Yoongi powstrzymał mnie. Czekaliśmy aż połowa sali wyjdzie, po czym dopiero ruszyliśmy się ze swoich miejsc. Od razu zacząłem szukać wzrokiem Jungkooka.

W pierwszej kolejności znalazłem Tae, który machał do nas ręką. Zaraz obok niego stał Jungkook. Podeszliśmy do nich. Przy przyjacielu młodszego zaraz znaleźli się jego rodzice. Skupiliśmy się na naszym absolwencie.

– Gratuluję. Jestem z ciebie naprawdę dumny. – Powiedziałem, pozwalając sobie jedynie na przytulenie go. – Jestem pewny, że egzaminy również dobrze ci pójdą. Mój Kookie został wyróżniony. – Mruknąłem dumnie. – Świetnie ci poszło na występie. Wszyscy słuchali ciebie jak zaczarowani.

Widziałem jak na jego policzkach pojawia się ta wspaniała czerwień. Następnie Yoongi zaczął go chwalić, pogłębiając jego rumieńce.

– Przepraszam, Jeon Jungkook?

Spojrzałem na starszego mężczyznę. Skąd go kojarzyłem? To on w zeszłym roku, również do niego podszedł? Po chwili mężczyzna przedstawił się, rozwiewając moje wątpliwości.

– Park Jimin, jego... opiekun.

Chyba nie warto było przedstawiać się jako jego rodzeństwo. W obecnej sytuacji częściowo robię za jego opiekuna.

– Chłopak ma naprawdę wielki talent. – Powiedział, po czym spojrzał na młodszego. – Mam nadzieję, że widzimy się na egzaminach wstępnych, a następnie na zajęciach.

– A tylko spróbuj nam wmówić, że twój głos wcale nie jest dobry. – Odezwał się hyung po odejściu dyrektora.

Jeszcze przez jakiś czas gratulowaliśmy mu i zachwalaliśmy jego osiągnięcia. W końcu powoli zaczęliśmy się zbierać. Poza budynkiem szkoły zauważyliśmy dużą grupę, która składała się z klasy Kookiego. A przynajmniej tak mi się wydaje, że kojarzę wszystkich z wycieczki.

Widziałem jak ich wzrok z młodszego, przenosi się na mnie, a później ponownie na niego.

– Nie zapomnij o weekendowej imprezie! – Odezwał się jeden z jego kolegów, gdy mijaliśmy grupę. – I nie zapomnij dziewczyny!

Ciekawe, lecz nie zamierzam go teraz o to wypytywać. Zdziwiłem się, gdy po chwili dołączył do nas Taehyung.

– A gdzie twoi rodzice? – Spytałem, gdy zaczął z nami kroczyć w stronę wyjścia ze szkoły.

– Spotkamy się już u cioci. Mam godzinę nim tam dotrą.

– Co za impreza? – Postanowiłem w końcu się dowiedzieć.

Coś czułem, że prędzej dowiem się tego od tego kosmity niż od mojego słoneczka.

– Robimy w klubie imprezkę z okazji końca szkoły i zakończenia egzaminów. Wszyscy zabierają ze sobą swoje drugie połówki. Nasze dziewczyny z klasy stwierdziły, że chętnie się zabawią z naszymi własnymi.

– Zabawią powiadasz? – Zaśmiał się Yoongi.

– Dobrze wiesz o co chodzi. – Burknął. – Więc Kookie musisz przyjść, bo wszyscy naprawdę przychodzą i to ze swoimi dziewczynami. Nawet Hoseok hyung idzie. – Powiedział z uśmiechem. – Chociaż on to raczej przyjdzie sam.

– Co? Zgodził się? – Odezwał się zdziwiony Kookie.

– A on co robi na imprezie dla młodzieży? – Dopytałem.

– Hoseok dużo pomagał naszej klasie. A poza tym jest naprawdę wyluzowany jeśli chodzi o uczniów, więc zaprosiliśmy go, wiedząc, że będzie się dobrze z nami bawił. Taka forma podziękowania za wytrzymanie z nami. – Odpowiedział Taehyung. – Poza tym przyda mu się chwila przerwy od pieluch. – Uśmiechnął się cwanie.

– No to powinniście mu stawiać najdroższe drinki. Ja ledwo przeżyłem po trzydniowej wycieczce z wami, a on musiał się z wami użerać kilka semestrów. – Zaśmiałem się.

– Ledwo to ja przeżyłem, kiedy postanowiliście mnie zostawić samego w nocy w obcym mieście. – Żachnął się Kookie.

Dotarliśmy do postoju taksówek. Tu raczej się rozdzielamy.

– To rozumiem, że przychodzisz wraz z Jiminem hyungiem. – Odezwał się Taehyung.

Widziałem to zawahanie w spojrzeniu młodszego.

– Kook, proszę cię, nie mów, że będziesz się przejmował tym co pomyśli reszta? Przecież z większością się już nigdy nie zobaczysz. Część z nich naprawdę będzie miała to w dupie, co się dzieje z twoją dupą, a w tym wypadku raczej z dupą hyunga. – Powiedział, na co prychnąłem.

Widziałem, że Jungkook zaczyna się czuć nieswojo.

– Spokojnie, porozmawiamy w domu. Na razie Taehyung.

– Cześć hyung. – Uśmiechnął się do mnie. – Pa hyung. – Burknął w stronę Yoongiego.

Zaśmiałem się pod nosem.

– Nie przepada za tobą. – Mruknąłem.

– Nie zależy mi na tym. – Wzruszył ramionami. – Zresztą z wzajemnością.

Wsiedliśmy do samochodu, jednak nie skierowaliśmy się w stronę domu.


Jungkook

Tak naprawdę to zastanawiałem się czy w ogóle wybrać się na tę imprezę. Niepotrzebnie Tae o niej wspominał. Wygląda na to, że teraz muszę się jedynie martwić o to, czy zabrać ze sobą Jimina. Naprawdę chciałbym to zrobić, jednak... Trochę obawiałem się reakcji pozostałych. Nie chciałem w ten sposób zaczynać sprzeczek czy psuć wypadu, który miał wszystkich rozluźnić po egzaminach.

Wsiedliśmy do taksówki. Początkowo nie zwróciłem uwagi, w którą stronę jedziemy. Jednak gdy za oknem zacząłem zauważać szyldy z centrum, dotarło do mnie, że do domu całkiem przeciwna droga.

– Gdzie jedziemy?

– Porywamy cię. – Zaśmiał się Yoongi. – Nie bój się. Przecież hyungowie niczego ci nie zrobią.

Tego się raczej nie obawiałem. Spojrzałem na Jimina, lecz on również nie wyglądał jakby chciał udzielić mi odpowiedzi. Nie pozostało mi nic innego jak czekać na koniec podróży, który okazał się nadejść szybciej niż się spodziewałem.

Hyungowie zabrali mnie do lokalu, gdzie podawali przepyszne desery. Pamiętam, że byłem tu kiedyś z Jiminem. Serwowali tu świetne desery lodowe i przepyszne kkwabaegi. A przynajmniej tylko to wtedy wypróbowałem.

W środku było pełno osób w szkolnych mundurkach. Nie tylko my przyszliśmy uczcić zakończenie roku. Zajęliśmy jeden z ostatnich wolnych stolików. Po chwili kelner przyniósł menu.

– Bierz wszystko na co masz ochotę, króliczku. – Uśmiechnął się do mnie Chim. – Dawno nigdzie cię nie zabierałem. Nie żałuj sobie.

Uśmiechnąłem się z zadowoleniem, chociaż nie zamierzałem, za bardzo uszczuplić jego funduszy. Zamówiłem sobie dwa desery, hyungowie zamówili sobie jedynie po kawie w wersji rozszerzonej, z lodami i dodatkami.

Czas naprawdę nam przyjemnie mijał. Gdy Yoongi hyung ubrudził nos bitą śmietaną z kawy, Jimin tak zaczął się śmiać, że pochylając się sam zanurzył czoło w bitej śmietanie. Ja byłem cały. Oczywiście dopóki oboje nie stwierdzili, że nie mogę wyjść stąd czysty, więc ostatecznie również skończyłem z twarzą w słodkościach.

Do domu wróciliśmy późnym południem. Uśmiech nieco zszedł mi z twarzy, gdy zauważyłem górę notatek pozostawionych przeze mnie wczoraj w salonie.

Teraz czekają mnie egzaminy.


Jimin

Jak tak dalej pójdzie to ja wyłysieję z tego stresu! Niech to się wszystko już skończy. Nerwowo tupałem nogą, co jakiś czas spoglądając w stronę telefonu. Jak dobrze, że to ostatni dzień. Jednak niech się on już skończy i będzie po wszystkim.

– Jimin, na coś czekasz? – Odezwała się nasza pani lider.

– Przepraszam. – Ukłoniłem się delikatnie. – Brat ma dzisiaj egzaminy i czekam na jakieś wieści od niego.

– Mam nadzieję, że dobrze mu pójdzie. Trzymamy za niego kciuki.

Uśmiechnąłem się dziękczynnie. Miło z ich strony, jednak naprawdę muszę się skupić na pracy. Nie mogę, tak naprawdę kolejny dzień z rzędu, zawalać roboty. Jimin, jak skończy to napisze.

Skupiłem się na pracy. Schowałem jednak telefon do kieszeni, by szybciej poczuć wibracje od przychodzącej wiadomości. W ten sposób udało mi się trochę nadgonić pracę.

Tak było do momentu, gdy po mojej prawej nodze nie rozeszły się drgania. Natychmiast wyciągnąłem komórkę spoglądając na wyświetlacz.

Jungkook: Jest dobrze. Wiem, że w jednym zadaniu na pewno popełniłem błąd. Ale większość raczej dobrze mi poszła. Cieszę się, że to już koniec.

Odetchnąłem z ulgą.

– Jak chcesz to wyjdź na moment i z nim porozmawiaj. Będziesz spokojniejszy.

Może dzięki temu będę mógł już naprawdę skupić się na pracy, tak? Podziękowałem, po czym opuściłem pomieszczenie. Szybko wybrałem numer do młodszego.

– Kookie i jak?

– Cieszę się, że to już koniec hyung. – Westchnął wyraźnie zmęczony. – Nie najgorzej, ale nie wiem czy wystarczająco dobrze. Mogłem sobie powtórzyć więcej rzeczy.

– Na pewno poszło ci wspaniale. Poświęciłeś bardzo dużo czasu na naukę i na pewno będziesz miał wysoki wynik.

– Taką mam nadzieję. – Wiedziałem, że delikatnie się uśmiechnął.

– Idź do domu i odpocznij. W lodówce na górnej półce masz szejka truskawkowego. – Poinformowałem go. – Napisz jeszcze do hyunga, on również martwił się twoimi egzaminami.

– Dobrze. Do zobaczenia w domu, Jiminnie.

Odetchnąłem głęboko. No to mamy po egzaminach. Teraz nic tylko czekać na wyniki, później czeka nas składanie papierów na uczelnie, egzaminy wstępne na uczelniach i kolejne czekanie na wyniki. Jakoś to przetrwamy.

Wróciłem do naszej pracowni. Wzrok wszystkich skierował się na moją stronę. Poinformowałem ich, że dobrze sobie poradził.

– Gdzie chce później iść na studia? – Dopytywali.

Chwila przerwy od pracy dla wszystkich.

– Akademia Artystyczna tutaj w Seoul.

– Nieźle. Wysoko celuje. Jaki kierunek?

– Coś z wokalem. – Powiedziałem, wiedząc, że waha się między dwoma kierunkami. – Po zakończeniu roku podszedł do nas sam dyrektor, mówiąc, że ma nadzieję, że zobaczy się z nim na zajęciach. – Powiedziałem dumny.

Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy o moim skarbie. Nie mogłem się go nachwalić. Byłem z niego naprawdę dumny.

W końcu jednak wróciliśmy do pracy. Byłem o wiele spokojniejszy. Mogłem w pełni skupić się na swoim zadaniu. Czas do końca minął mi o wiele szybciej niż płyną do czasu wieści od Jungkooka. Cieszyłem się, kiedy w końcu mogłem wsiąść w autobus w stronę domu.

– I jak się ma mój absolwent, przyszły student?! – Spytałem po wejściu do domu.

– Cudem ocalił swój truskawkowy szejk! – Usłyszałem skargę.

Szybko się rozebrałem i udałem do salonu. Hyung dzisiaj nie w pracy?

– Jak przyszedłem to hyung go miał łapskach i jeszcze nie chciał mi oddać. – Poskarżył się z naburmuszoną miną.

– Ale oddałem. – Westchnął ciężko.

– Ale dopiero, gdy zrobiłem awanturę! Gdybym przyszedł chwilę później to bym go nawet na oczy nie zobaczył!

– O co ta afera? – Hyung pokręcił głową, wywracając oczami.

A chyba kiedyś mu wspominałem, że nie rusza się truskawkowych deserów naszego Jungkooka. Poza tym...

– Przecież było podpisane, że dla Jungkooka! – Naskoczyłem na niego.

– Nie widziałem.

– Pewnie starłeś napis paluchami jak go zachłannie chwytałeś by bestialsko pożreć! – Kookie ponownie się uruchomił.

– Rany, krzyczą na mnie z powodu jakiegoś głupiego deseru!

Uśmiechnąłem się, ponieważ to naprawdę było zabawne. Jednak prawda była taka, że nie zjada się tego co należy do Kookiego. Kiedyś na własnej skórze poczułem, że lepiej tego nie robić.

Opuściłem obrażoną na siebie dwójkę, by nałożyć sobie obiadu. Z ciepłym posiłkiem wróciłem do salonu, gdzie szybko zjadłem wszystko z talerza. Pełny brzuch i Jungkook u boku. Niczego mi więcej nie potrzeba. Po czasie Yoongi opuścił naszą dwójkę, mając dość obrażonego spojrzenia posyłanego mu przez młodszego.

– Teraz możesz odpoczywać do woli. Na razie masz wolne od szkoły i nauki. Jak się z tym czujesz?

– Pewnie jakiś tydzień przed wynikami znowu zacznie mnie zżerać stres.

– Kookie, na wyniki już i tak nie masz wpływu. Stresować się możesz jedynie w dzień ogłoszenia wyników.

Skinął głową. Mam nadzieję, że nie będzie się tym już zadręczał. Egzaminy ma z głowy, wyniki poznamy za nieco ponad miesiąc. Wtedy możemy mniej więcej szacować jakie Kookie ma szanse na dostanie się na wymarzone studia. Chociaż osobiście uważałem, że przejdzie przez wszystkie etapy rekrutacji bez żadnego problemu.

Zacząłem się nieco wiercić na kanapie, kiedy mój telefon zaczął dzwonić i jak na złość nie chciał wyjść z kieszeni. Zmarszczyłem brwi widząc nazwę kontaktu.

– Nie masz do kogo dzwonić jednorożcu? – Odezwałem się po odebraniu telefonu.

– Co ty masz do tych jednorożców? Głupie zwierzę ma jedynie jeden róg, nie to co chociażby kozy!

– Co ty masz do tych kóz?! Zresztą, wolę nie wiedzieć, ale nie wciągaj w to Kookiego?

– Widziałeś jego tajemniczy folder? – Spytał z wyraźnym z zadowoleniem.

Westchnąłem. Jeszcze nie widziałem i boję się zobaczyć. Ciekawe czy Jungkook zdaje sobie sprawę, że Taehyung grzebał mu w telefonie? Widziałem jak młodszy spogląda na mnie pytającym spojrzeniem, zapewne ciekaw czego tyczy się nasza rozmowa.

– Nieważne. – Odezwał się chłopak po drugiej stronie. – Dzwonię, żeby się upewnić, że przyjdziesz z Jungkookiem na dzisiejszą imprezę.

A no tak. Z Kookiem postanowiliśmy przez jakiś czas nie podejmować tego tematu, jednak dzień zabawy nadszedł. Trzeba coś wymyślić.

– Dlaczego właściwie nie dzwonisz do Jungkooka?

– Bo on by się wykręcał i przyszedł sam lub w ogóle nie przyszedł. – Wyjaśnił. – Daj na głośnomówiący.

Zrobiłem to o co poprosił.

– Kook! To widzimy się o ósmej w Hellu! I moje Jikooki mają przyjść razem!

– Nie zapominaj, że to ja tutaj dominuje!– Oburzył się młodszy.

– Moje Kookminy przychodzą dzisiaj razem do klubu i nie przyjmuje odpowiedzi odmownej.

– Tae, rozmawialiśmy na ten temat. – Westchnął zrezygnowany.

– Ja ci również coś mówiłem na ten temat. Miłej dyskusji i do zobaczenia! – Powiedział Taehyung, zaraz się rozłączając.

Odłożyłem telefon na bok. Widziałem ten wyraz irytacji na jego twarzy, który próbował ukryć.


Jungkook

Byłem naprawdę zły za to, że Tae poruszył ten temat i to w taki sposób. Rozmawiałem z nim na ten temat i myślałem, że wszystko mamy wyjaśnione. Chociaż gdzieś w głębi duszy wiedziałem, że ten wątek ujrzy jeszcze światło dzienne. To musiało się stać w dzień imprezy.

– Nie chcesz, żeby z tobą szedł. Mam rację? – Spytał ostrożnie starszy.

– To nie tak, że nie chcę. Uh...

Naprawdę nie wiedziałem jak powinienem mu to wyjaśnić. Nie chciałem by to źle zabrzmiało.

– Ja nawet nie mam ochoty na picie. – Spróbowałem zacząć od końca.

– Wstydzisz się mnie?

– To nie tak. – Zacząłem natychmiast.

– Przepraszam. – Pokręcił głową. – Doskonale wiem o co ci chodzi. Przecież zdaje sobie sprawę, że ludzie różnie reagują na gejów. Nie ma sprawy. Idź sam. Nie będę miał ci tego za złe, czy później wypominał. Przecież nie chcę, żebyś się czuł niekomfortowo.

Hyung puścił do mnie oczko, po czym wstał z kanapy.

– Poczekaj. – Powiedziałem, chwytając jego rękę.

Jungkook, weź się w garść i powiedz wszystko jak na leży, co cię gryzie. Przecież pani Moon tyle razy mi mówiła, że nie warto uciekać od takich rozmów i tworzyć jeszcze więcej nieporozumień.

– Boję się jak zareagują. Nie chcę popsuć w ten sposób wszystkim zabawy. Wiesz, że do duszy towarzystwa to ja nie należę i raczej nie będą mieli zbyt dużych oporów by powiedzieć co myślą.

– Jungkookie, naprawdę cię rozumiem, dlatego nie nalegam na to byś mnie ze sobą zabrał. Przepraszam, jeśli to tak zabrzmiało. – Mówił spokojnym tonem.

Jimin pochylił się i na krótko złączył nasze usta. Ponownie ruszył z miejsca.

Jungkook, ogarnij się. Taehyung tłumaczył ci, że koledzy raczej nie powinni mieć z tym problemów. Co prawda już zauważyli ze zdziwieniem, że koleguję się z Jiminem, jednak raczej nie spodziewają się takiej relacji.

W razie problemów Tae obiecał mi, że będzie po mojej stronie. Tylko, że ja nie chciałem tworzyć żadnych problemów. Z drugiej strony czy ja tam bez hyunga będę się dobrze bawił? Zapewne będę cały czas myślami uciekał w jego stronę i zastanawiał się co robi lub jakby się to skończyło, gdybym przyprowadził go ze sobą.

Raz kozie śmierć.

– Hyung, stój. – Powiedziałem twardo.

Odwróciłem się w stronę wyjścia z salonu.

– Pójdziesz ze mną na tę imprezę?

– Skarbie, nie musisz jeśli nie chcę.

– Chcę żebyś tam ze mną poszedł. Bez ciebie nie będę się dobrze bawił. Proszę. – Uśmiechnąłem się w jego stronę.

– Dobrze, jeśli tego naprawdę chcesz to z chęcią się z tobą wybiorę.

Ponownie nasze usta połączyły się w krótkim pocałunku. Czeka mnie noc pełna wrażeń, jestem tego pewien.

– Ale ja nadal nie mam ochoty na picie.

– Nie musisz, przecież nikt ci nie każe. Kto powiedział, że bez alkoholu nie można się dobrze bawić? – Uśmiechał się do mnie. – Tak w ogóle, to dawałeś ostatnio telefon Taehyungowi do ręki?

Nie rozumiałem jego pytania. Skinąłem potwierdzająco głową. Tae coś mu powiedział, podczas gdy razem rozmawiali? Wyciągnąłem swoją komórkę, wiedząc, że Jimin będzie wiedział co dalej zrobić.

– Po tym jak zaczęliśmy się wykłócać o jego zboczenie do kóz, spytał się czy widziałem u ciebie tajemniczy folder. – Wyjaśnił mi.

Zmarszczyłem brwi. Zacząłem przeszukiwać telefon w poszukiwaniu rzeczonego folderu. Jimin cały czas zaglądał mi przez ramię. W końcu natknęliśmy się coś, co mogło być dziełem Taehyunga. Folder o pięknej nazwie „nagie zwierzęta".

– Boję się zaglądać.

– Co za chory człowiek. – Westchnął starszy.

Odważyliśmy się zajrzeć do środka. Miałem ochotę udusić tego kosmitę. Jednak obecne możliwości pozwalały mi jedynie na soczystego face palma. Ja chyba powinienem ostrzec przed nim jego dziewczynę. Ewentualnie umówić go do doktor Moon. I jeszcze to ostatnie zdjęcie, na którym był jedynie napis.

Wy zboczuchy, chcieliście sobie pooglądać nagie zwierzęta. Zoofile! Ale przecież zwierzęta cały czas chodzą bez ubrań, więc cały czas są nagie! A wy pewnie już mieliście jakieś niegrzeczne myśli. Zboczuchy!

Cały folder z zdjęciami różnych zwierząt i ta wiadomość dla nas. Ja mu jeszcze pokażę co sądzę o tego typu zabawach moim telefonem.

– Kookie, nie warto. – Powiedział Jimin, jakby czytając w moim myślach.

Tak. Nie warto iść do więzienia z jego powodu.

– Chodźmy lepiej się przyszykować. – Powiedział, ściągając mnie z kanapy. – Ubierzemy cię dzisiaj z pazurkiem. W końcu trzeba podkreślić kto dominuje i którego tyłek boli po nocach. – Uśmiechnął się do mnie.

No to rozpoczęło się to co ChimChimy lubią najbardziej, czyli pindrzenie się na wyjście na miasto.


Jimin

Cieszyłem się, gdy Jungkook zaczął ze mną współpracować podczas szykowania się na wyjście. Nie oczekiwałem od niego, że zgodzi się mnie zabrać, jednak zrobiło mi się naprawdę miło, gdy to się stało.

Zamierzałem dzisiaj pokazać wszystkim, że mój Kookie to również charakterny Jungkook, o czym założę się mało kto wie. Wybrałem dla niego białą koszulkę, na to skórzaną kurtkę i czarne spodnie. Niby nic nadzwyczajnego, jednak połączeniu z włosami z przedziałkiem, zaczesanymi na boki, wyglądał jak młody bóg.

Ja natomiast postawiłem na nieco spokojniejszą wersję.

– Wiesz, że nie musisz się wstydzić zachowywać wobec mnie normalnie publicznie. Lubię jak twoje rączki nie mogą się ode mnie oderwać. – Mruknąłem do niego.

– Wiem, ale większość nie lubi nawet jak pary hetero obściskują się publicznie, więc sądzę, że do par homo mają podobny stosunek. – Powiedział, po czym pocałował mnie w skroń.

Młodszy wyminął mnie i pozostawił mnie samego w łazience.

– Oj, Jungkook. – Usłyszałem głos hyunga. – Nie sądziłem, że Jimin zarazi cię tym i ty również będziesz się tak pindrzył przed wyjściem.

Szybko wyszedłem z łazienki.

– Ale nie mów, że nie podoba ci się to co widzisz. – Zabrałem głos, stając zaraz obok młodszego.

Yoongi zmierzył go z góry na dół, po czym uśmiechnął się łobuzersko. Widziałem jak Jungkook stara się nie zarumienić.

– Pod wpływem łakomych spojrzeń dziewczyn też będziesz się rumienił? – Spytałem.

– Nie, fuj. Dziewczyny są ohydne.

– Mówisz jak czterolatek. – Zaśmiałem się. – Dobra, gotowy do wyjścia?

– To chyba ja mogę się o to ciebie pytać. Czekam na ciebie od dziesięciu minut.

– Już nie przesadzaj. – Wywróciłem oczami. – Możemy wychodzić.

Ubraliśmy się, hyung nas pożegnał i życzył dobrej zabawy. Mogliśmy wychodzić. Na dworze było całkiem przyjemnie jak na tę porę roku. Chociaż nie miałbym nic przeciwko, gdyby rozpoczęła się już wcześniejsza wiosna.

– Taehyung będzie na nas czekał? – Zagadnąłem podczas drogi.

– Tak. – Skinął głową. – Ewentualnie wejdzie już do środka, tłumacząc się, że na dworze jest za zimno lub doskwierała mu nuda i samotność.

– Przecież przychodzi z małą Jung, tak?

Ponownie potwierdził.

– Hoseok naprawdę przychodzi? Śmiesznie będzie bawić się z nim oraz z jego młodszą siostrą, która przychodzi z Taehyungiem. Jestem ciekawe jak on zniesie widok pijącej Soo.

– Dziewczyny tak naprawdę mają się niby bawić w swojej grupie, a faceci w swojej. – Wyjaśnił. – Chociaż sądzę, że na początku lub później zacznie się to mieszać.

– Ciekawe czy będzie jakaś awantura. Wiesz, nie trudno pomylić po pijaku czyjąś ładną nóżkę z inną ładną nóżką.

– Chcesz powiedzieć, że po pijaku nie będziesz w stanie rozpoznać mojej ładnej nóżki? – Spytał, unosząc brew.

– Nigdy w życiu nie pomyliłbym twojej nóżki czy jakiejkolwiek innej części ciała z tą należącą do kogoś innego. – Powiedziałem, po czym uniosłem nasze złączone dłonie i pocałowałem wierzch tej, należącej do niego.

– Nie rób tak. – Oburzył się. – To mało męskie.

Spojrzałem na niego zdziwiony, kiedy wykonał taki sam gest, całując delikatnie wierzch mojej dłoni.

– Nie zapominaj kto nosi spodnie w naszym związku. – Mruknął.

Pokręciłem głową rozbawiony. Mój Jungkookie.

Gdy dotarliśmy na miejsce, nikogo przed klubem nie było. No, nie licząc ochroniarza przed wejściem. Byliśmy zaledwie dziesięć minut przed czasem, więc pozostali musieli być już w środku. Postanowiliśmy nie czekać. Nie trzeba było być mistrzem obserwacji by zauważyć lekkie spięcie w postawie Jungkooka.

– Będzie dobrze. – Szepnąłem do niego.

Uśmiechnął się do mnie, jednak wiedziałem, że stres nie opuścił jego ciała.

– Przepraszam, to impreza zamknięta. – Ochroniarz zasłonił nam drogę.

– Jesteśmy na liście. – Odezwał się młodszy. – Jeon Jungkook i osoba towarzysząca.

– Skąd mieliście kasę na rezerwacje klubu? – Szepnąłem do niego, gdy mężczyzna przeglądał listę.

– Zostało nam trochę z klasowych pieniędzy. – Odparł.

– Możecie wejść. – Ochroniarz przesunął się, wpuszczając nas do środka.

Minęliśmy go kierując się w stronę drzwi.

– Chłopaki, czekajcie! – Usłyszałem znajomy głos.

Odwróciliśmy się. Hoseok biegł w naszą stronę. Powtórzyła się historia z ochroniarzem, który po chwili wpuścił mojego przyjaciela do środka.

– Czyli nie jestem ostatni. Trochę dziwnie się czuje, idąc na imprezę z małolatami.

– Widzisz, nie jesteśmy jeszcze tacy starzy. – Zaśmiałem się.

W środku była już całkiem spora gromadka osób. Podobno cała klasa miała przyjść z osobą towarzyszącą. Gdy wszyscy się zjawią będzie około sześćdziesięciu osób, o ile się nie mylę. Szybko wśród tłumu udało mi się dostrzec przyjaciela Kookiego, stojącego z siostrą Hoseoka. Podeszliśmy do niech.

– Ty! – Odezwała się głośno Sooyeon, wskazując palcem na Hoseoka. – Nie znam cię dzisiaj i masz się do mnie nie odzywać! – Oznajmiła pewnie, po czym odwróciła się i odeszła w stronę innych dziewczyn.

Spojrzałem na Hobiasza, a następnie na Taehyunga, którzy mierzyli się zdziwionymi spojrzeniami.


Jungkook

Im bliżej konfrontacji z kolegami, tym coraz bardziej się stresowałem. Chociaż starałem sobie wmówić, że wcale nie ma czym. Przecież kocham hyunga i nie zamierzam się go wstydzić. Nie obchodzi mnie co inni o tym sądzą. Już nic gorszego niż cyrk ze strony rodziców nie może mnie spotkać.

Nim zdążyliśmy na dobre wejść do klubu, dołączył do nas Hoseok hyung. Razem udaliśmy się do środka. Była już niemal cała klasa. Wszyscy jeszcze mniej więcej trzymali się razem, chociaż było już widać powoli dzielące się grupki ze względu na płeć.

Zauważając Tae stojącego niedaleko baru, udaliśmy się w jego stronę. Byłem dość zdziwiony słowami Sooyeon skierowanymi do swojego brata. Zresztą, tak jak pozostali, którzy to widzieli, a chyba nie było takiej osoby, która by tego nie usłyszała.

– Nie przyznaję się dzisiaj do niej. – Odparł starszy. – Jest na twojej głowie, ja nie zamierzam zawracać sobie nią dupy.

– Ale to nie ja będę się musiał tłumaczyć waszym rodzicom, hyung. – Uśmiechnął się cwanie.

– Chcesz się założyć, kto będzie miał bardzie przerąbane? – W jego głosie słychać było wzywanie.

– Jak będziesz chciał na niego jakiegoś haka, to zgłoś się do mnie. – Odezwałem się zadowolony. – Ten zoofil ma na razie u mnie przerąbane.

– Czyli widziałeś! – Ucieszył się jak głupi.

Obrzuciłem go gniewnym wzrokiem. Kątem oka widziałem jak niektórzy spoglądają na nas z ciekawością i niemym pytaniem. I tu raczej nie chodziło o zoofilskie zapędy Tae.

– Sooyeon jest młodszą siostrą Hoseoka hyunga. – Przyjaciel wyjaśnił jak gdyby nigdy nic.

Niektórzy wydali się być zdziwieni, niektórzy nie przejęli się mocno tą informacją.

– Pan Jung przyszedł z panem Parkiem. – Odezwał się jeden z kolegów.

Raz się żyje.

– Nie. – Odparłem. – Hyung przyszedł ze mną. – Powiedziałem, przyciągając go do siebie.

Jeśli wiadomość o tym, że Tae chodzi z siostrą naszego nauczyciela nie wywarła na wszystkich zdziwienia, tak wiadomość o tym, że najwyraźniej jestem gejem, już owszem. Niektórzy jakby z początku próbowali szukać innych wyjaśnień, ostatecznie dochodząc do jedynego słusznego wniosku.

– Chyba żartujesz. – Odezwał się ktoś niezbyt przyjaznym tonem.

– Chyba żartujesz jak masz zamiar powiedzieć, że ci to przeszkadza. – Tae stanął w mojej obronie, co było całkowicie niepotrzebne.

Starałem się nie zwracać uwagi na prowokujący wzrok co niektórych.

– Ktoś coś już zamawiał? – Usłyszałem głos Sooyeon.

– Nie wiem. Ale na pewno ja nic nie mam. Przepraszam! – Odezwał się Hoseok, odwracając się w stronę baru. – Kook, zamówić ci coś?

– Nie piję dzisiaj. Jiminnie, co chcesz? – Spytałem się, obracając się bardziej w stronę Hoseoka hyunga.

Nasza trójka oraz Tae przestała zwracać uwagę na jakiekolwiek uwagi czy szepty. Nagadają się i uspokoją. Przynajmniej taką miałem nadzieję.

Zaraz do zamówienia dołączył się Taehyung. Koledzy naprawdę zaczęli odpuszczać i powrócono do wcześniejszych rozmów. Wraz z zamówionymi napojami w ręce postanowiliśmy się dołączyć do grupy, która jak na razie nie odwróciła się od nas.

Jak na razie było lepiej niż myślałem.


Jimin

Naprawdę poczułem pewnego rodzaju radość z tego, że Jungkook się przyznał do związku ze mną. Trochę obawiałem się awantury, przez początkowo bojowy nastrój co niektórych, jednak ostatecznie wszystko rozeszło się po kościach.

Trzymaliśmy się niewielkiej grupy, której wyraźnie nie przeszkadzały rewelacje na nasz temat. Później jakby nieco więcej osób zaczynało o tym zapominać i po kilku drinkach niemal wszyscy normalnie z nami rozmawiali.

Cieszyłem się, że pomimo braku alkoholu, Jungkook naprawdę dobrze się bawił. Trochę zdziwiłem się, że nie dawał się namówić nawet na jednego, słabego drinka ani przeze mnie, ani przez znajomych. Jednak nie zamierzałem go zmuszać. Każdy bawi się jak chce.

– Ale przez taki czas nic nam nie powiedziałeś. – Westchnął jeden z znajomych. – Chociaż czekaj, ile wy jesteście już razem? Znaliście się już na wycieczce?

– W życiu. – Zaprzeczył młodszy. – Na tamten moment nawet nie chciałem się do niego zbliżać. – Zaśmiał się.

– Dzięki. – Burknąłem. – Ale przekonać cię do mnie naprawdę nie było łatwo.

– Tak. W końcu ktoś tu nie chciał przegrać zakładu z Hoseokiem hyungiem o to, że dobierzesz mi się do dupy.

– Będziesz mi to do końca życia wypominał?!

Widziałem jak niektórzy uczniowie spoglądają zdziwieni na mnie i na Hobiasza.

– Mało ci tego, że przegrałem? Myślałem, że już odkupiłem woje winy.

– Nie miałem pojęcia, że nauczyciele u nas w szkole mają takie chore pomysły. – Odezwał się któryś.

– Nie, tylko Hoseok. – Uśmiechnąłem się.

Zaraz oczywiście oberwałem od przyjaciela za to co powiedziałem. Pomasowałem ramię, bo nie było to wale lekkie uderzenie, po czym sięgnąłem swoją kolejną z kolei szklankę alkoholu. Spojrzałem na Jungkooka. Przynajmniej będzie mnie miał kto przytargać do domu.


Jungkook

Nasza zakończeniowa impreza pomimo wątpliwego początku była całkiem przyjemna. Wszyscy dobrze bawili się w towarzystwie Hoseoka i Jimina. Sooyeon nawet nie zwracała uwagi na obecność swojego starszego brata i razem z Tae bawili się jakby go tu nie było.

Tak jak postanowiłem, nie piłem alkoholu. Nie dałem się namówić Chimowi, ani żadnemu z znajomych. Nieco obawiałem się mieszać procenty z antydepresantami. Podobno może to pogorszyć skutki uboczne, a mi już bez tego czasami robi się niedobrze po tych lekach. Takim oto sposobem byłem jedyną trzeźwą osobą w niemal sześćdziesięcioosobowej grupie.

Starałem się wczuwać w niektórych poczucie humoru, które po pewnej ilości alkoholu było nieco zachwiane. Szczególnie te Tae. Opowiadał jeszcze bardziej suche suchary, a udawało mu się rozśmieszyć większą grupę niż zazwyczaj.

Z uśmiechem patrzałem jak hyung popija kolejną szklankę alkoholu, a jego ręka z mojego kolana wędruje nieco wyżej. Powstrzymałem ją. Nie zamierzam męczyć się z problemem w spodniach przy ludziach z klasy, a właściwie byłej klasy.

Starałem się nie przejmować ilością spożywanego przez niego alkoholu. Nie pije więcej od innych, a najsłabszej głowy nie ma. Nie zamierzam mu zabraniać pić, tylko dlatego, że sam pozostaje trzeźwy. Przynajmniej kontroluję na bieżąco sytuację.

Zaśmiałem się pod nosem widząc jak Jimin zaangażował się w rozmowę z jednym z chłopaków i zaczął wszystko żywo gestykulować.

– Idę do kibla. – Oznajmiłem, lecz nikt za bardzo nie przejął się tą informacją.

Przecisnąłem się przez innych siedzących, po czym skierowałem się w stronę toalety. Będąc w środku zignorowałem dźwięki, które wydobywały się z jednej z kabin, od razu podchodząc do pisuaru. Ważne, że wiem gdzie jest Jimin, Tae i Hoseok, i nie muszę się martwić, że któreś z nich dopuszcza się zdrady.

Na spokojnie załatwiłem swoją potrzebę, a następnie umyłem ręce. Wychodząc z toalety zatrzymał mnie jeden z kolegów.

– Dobrze wyglądasz. W szkole zawsze byłeś taki cichy i spokojny. – Zwrócił mi uwagę, lekko się śmiejąc.

– W szkole nie ma co się wychylać, a przy hyungu nieco odżywam.

– Naprawdę jestem w szoku, że... Ale, słuchaj, tak między nami... – Powiedział, rozglądając się dookoła, jakby sprawdzając czy nikt nas nie podsłuchuje.

– Spokojnie, nikogo tu nie ma, poza bzykającą się parą w kiblu. – Westchnąłem.

– Serio?! – Ożywił się. – Kto?

– Nie mam pojęcia. To chciałeś mi coś powiedzieć? – Starałem się wrócić na właściwy tor.

– No właściwie to jak to jest z facetem?

– Wiesz, ja za dużego porównania nie mam, bo nigdy nie spałem z żadną dziewczyną. – Już nie mówiąc o poważnym związku. – Ale osobiście ci powiem, że jak dla mnie świetnie. Normalnie. Akurat z Jiminem hyungiem dobrze się dobraliśmy.

– Kiedyś bardzo mnie to zastanawiało jak to jest z facetem. Ale jakoś... trochę mnie to przeraża. Przecież to musi boleć.

– O to już pytaj Jimina, który nadal nie wygrał tego zakładu.

Widziałem małe zaskoczenie na jego twarzy. Mnie natomiast zainteresowało to, że myślał o tym jak to jest spać z innym mężczyzną. Ukryty biseksualista? Niech sobie nim będzie, ale łapska z dala on mojego Jimina.

– Ale z tego co zdążyłem zauważyć, to nie może być aż tak źle. – Uśmiechnąłem się do niego. – Warte spróbowania. – Powiedziałem, zaraz odchodząc. – W końcu facet bardziej zrozumie co daje przyjemność facetowi.

Dość tych pogaduszek. Trzeba wracać do pijanego towarzystwa. Ciekawe czy którekolwiek zmartwiło się, że mnie tak długo nie ma? Ciekawe czy w ogóle zauważyli, że wyszedłem?

Wróciłem do głównej sali i nieco się zląkłem. Trzy stoły były okupowane przez tańczących chłopaków. Tylko dlaczego, jednym z nich jest Jimin?! Westchnąłem pod nosem, starając się zachować spokój.

Podszedłem do stołu, gdzie Chim wywijał ciałem, biorąc udział chyba w jakiejś rywalizacji. Tak podpowiadał mi wiwatując tłum. Spojrzałem oskarżycielsko w stronę Taehyunga. Dlaczego mu na to pozwoliłeś?!

– Mówiłem mu, żeby tego nie robił. – Zaczął się bronić, jakby czytając mi w myślach.

– Nie prawda. To wszystko to jego pomysł. – Odezwał się rozbawiony Hoseok.

– Hyung! Naprawdę mnie tak nienawidzisz?!

– To za te nagie zdjęcia niewinnych zwierząt.

– Serio?!

Pokręciłem głową. Zdecydowanie za dużo alkoholu. Ewentualnie to ja jestem za trzeźwy na takie towarzystwo. Zapewne jedno i drugie jest prawdziwe.

– Jiminnie! Złaź stamtąd!

– Jungkook, daj spokój. – Odezwała się Sooyeon.

Kilka osób zaczęło mnie odciągać, bym przez przypadek nie przerwał zabawy. Stałem z grymasem na twarzy patrząc na to wszystko. Zaraz się któremuś coś stanie i dopiero będzie problem.

– Kook, przecież wszyscy świetnie się bawią. – Tae starał się nieco poprawić mój humor.

– Nie uważasz, że to trochę... Jimin!

Zerwałem się z miejsca, próbując zdążyć na czas. Jimin przez długi czas chwiał się na stole, w końcu ostatecznie tracąc równowagę i lecąc w stronę ziemi. Poczułem małą ulgę, gdy udało mi się go złapać nieco amortyzując upadek. Drugim czym poczułem był nie mały ból, spowodowany tym, że kolejny stół na który wpadłem, ratując Jimina, wcale nie zamortyzował mojego upadku.

– Jungkook! – Odezwał się, natychmiast podnosząc się ze mnie. – Po cholerę mnie łapałeś?!

– Przecież mówiłem, że zawsze cię złapię. – Powiedziałem z krzywym uśmiechem.

– Idiota! Nic ci nie jest?

Miałem wrażenie jakby całe towarzystwo nagle ucichło. W tle rozbrzmiewała jedynie muzyka puszczana z głośników.

Przez chwilę leżałem niemal nieruchomo starając się opanować nieprzyjemne promieniowanie rozchodzące się po moim ciele. Gdy ono ustąpiło zostało jedynie nieprzyjemne pieczenie w miejscu, gdzie moje plecy zahaczyły o róg stolika. Mam nadzieję, że niczego nie połamaliśmy, bo nie chciałbym jeszcze odpowiadać finansowo za zniszczenia.

– Stolik cały? Nic nie zepsułem?

– Głupi! – Skarcił mnie Jimin. – Ty jesteś cały?

– Tak, nic mi nie jest. – Uśmiechnąłem się, nie chcąc by się o mnie zamartwiał.

Zacząłem się podnosić. Jimin wraz z Taehyungiem zaraz mi w tym pomogli, sadzając mnie na najbliższej kanapie. Zbiorowisko zaczęło się powoli rozchodzić, z powrotem zajmując się rozmowami między sobą.

– Kookie, naprawdę nic ci nie jest?

– Jimin, przestań. – Odezwałem się twardo. – Przecież mówiłem, że nic mi nie jest.

Nie chciałem by skakał wokół mnie jak przy dziecku. Siedziałem w miejscu, nie czując się na siłach na jakikolwiek ruch. Po chwili jakby część osób nieco się opanowała i zaraz z powrotem siedzieliśmy w grupie rozmawiając i śmiejąc się. Z początku było nieco spokojniej, lecz w końcu wszystko wróciło do swojego poprzedniego stanu.


Taehyung

Z szerokim uśmiechem na ustach patrzałem jak Jimin hyung oraz Chan i Min wchodzą na stół. Nie wierzę, że dali się na to namówić. Zaraz cała trójka zaczęła poruszać swoim ciałem w rytm muzyki. Część dziewczyn wydała z siebie zachwycone okrzyki.

Widziałem zdziwiony i niezadowolony wzrok Jungkooka, który w końcu wrócił z łazienki. Swoją drogą, co on w niej tak długo robił?

– Mówiłem mu, żeby tego nie robił. – Zacząłem się bronić.

– Nie prawda. – Zaśmiał się Hoseok hyung. – To wszystko to jego pomysł.

– Hyung! Naprawdę mnie tak nienawidzisz?! – Jęknąłem.

– To za te nagie zdjęcia niewinnych zwierząt.

– Serio?!

Jungkook wzrokiem pełnym zrezygnowania patrzał na całe widowisko. Kiedy próbował nakłonić swojego chłopako-narzeczonego do zejścia, niespodziewanie od akcji wkroczyła moja dziewczyna. Również zacząłem odciągać go nieco od środka widowiska, nie chcąc by skończyło się to zbyt szybko.

– Kook, przecież wszyscy świetnie się bawią. – Starałem mu zwrócić uwagę.

– Nie uważasz, że to trochę... Jimin!

Chwilę później widziałem jak przyjaciel zrywa się z miejsca i próbuje złapać lecącego w stronę ziemi chłopaka. Ku mojemu zaskoczeniu, rzeczywiście udało mu się go złapać i częściowo uchronić przed upadkiem. Nieprzyjemnie jednak wyglądało, gdy Jungkook uderzał plecami o stół za sobą.

Natychmiast podszedłem do leżącego na ziemi chłopaka z wyraźnym grymasem na twarzy.

– Po cholerę mnie łapałeś?! – Krzyczał na niego Jimin, gdy podniósł się z jego ciała.

– Przecież mówiłem, że zawsze cię złapię. – Zaśmiał się krzywo.

– Idiota! Nic ci nie jest?

Wraz z hyungiem pomogłem mu się podnieść i odstawić na najbliższą kanapę. Dookoła zrobiło się dosyć cicho. Założę się, że wzrok wszystkich jest skierowany właśnie na nas. Nie ma wątpliwości, że Jungkook dzisiaj robi prawdziwą furorę.

Jimin wyglądał na dość zmartwionego stanem młodszego. W sumie nic dziwnego. Naprawdę nie wyglądało to dobrze, a hyung może czuć pewne wyrzuty sumienia.

– Kookie, naprawdę nic ci nie jest?

– Jimin, przestań. – Jungkook podniósł głos, marszcząc gniewnie brwi. – Przecież mówiłem, że nic mi nie jest.

Jimin nieco skulił się w sobie, milknąc. Jungkook jak chyba nigdy publicznie wykazał się tak stanowczą postawą, a Jimin natychmiast spotulniał wobec jego małego wybuchu. Chociaż już od jego upadku jakby nieco się opanował i uspokoił. Widziałem jak niektórzy patrzą z zaskoczeniem na stanowczego Kooka. Dla mnie to nie była nowość, chociaż faktem było to, że nie często pokazywał tą swoją stronę.

Szybko atmosfera uległa rozluźnienia. Powróciliśmy do rozmów i wspólnych zabaw.

– Ej, Seok. – Zaczepiłem kolegę obok. – Idę o zakład, że dostałbyś wpierdziel od Kooka, gdybyś zaczął zarywać do Jimina.

– Mhm, ta jasne. – Odparł lekceważąco. – To jest tak prawdopodobne, jak to, że w przyszłości zostanie zawodową dziwką.

– Cykasz cię, że dostaniesz w pysk od Jungkooka?

Tae, za dużo alkoholu. Odpuść. Zaczynasz mieć coraz bardziej beznadziejne pomysły.

– Nie będę zarywał do żadnego faceta.

No i dobra. Prowokacja nie udana. Może to i lepiej. Chyba dosyć na dzisiaj różnych wypadków. Nie ma co wykorzystywać całego limitu za jednym razem.


Jungkook

Pomimo różnych wydarzeń i wypadków, to ta impreza klasowa była naprawdę fajna. Było lepiej niż się spodziewałem. Całość skończyła się około trzeciej nad ranem. Wszyscy powoli zaczęli się wykruszać. Nie widziałem sensu dłużej siedzieć, więc my również zaczęliśmy się zbierać.

– Jimin, możesz już wyjść. Ja jeszcze załatwię sprawę tego stolika i szkła, które stłukłem.

– Jungkook, ja pójdę porozmawiać...

– Jesteś pijany. Poczekaj na mnie na zewnątrz i złap nam jakąś taksówkę.

Odpuścił, zgadzając się na moją propozycję. Po jego wyjściu podszedłem do mężczyzny stojącego za barem. Po samym wypadku nic nie mówił, jednak wiedziałem, że będziemy musieli ponieść koszta za zniszczenia.

– Dobry wieczór. – Przywitałem się niepewnie. – Ja w sprawie tego stołu i... Ile za zniszczone rzeczy?

Barman spojrzał na mnie, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu.

– Wiesz, możemy się dogadać. – Uśmiechnął się, na swój sposób ohydnie. – Masz ładną buźkę i tyłek. Sądzę, że jedną z tych rzeczy możesz użyczyć.

– Chyba się przesłyszałem. – Odezwałem się oburzony. – Nie jestem dziwką.

– Dobra mały. Zapomnij. Oddaj mi tylko za stłuczone szkoło i nie było tematu.

Mężczyzna podał cenę, na szczęście niezbyt wysoką. Zapłaciłem mu i z uczuciem ulgi wyszedłem z lokalu. Nigdy więcej tu nie wrócę.

Zacząłem się rozglądać za Jiminem. Na początku nigdzie nie mogłem go znaleźć. Gdyby nadal był w swoich unikalnych kolorach włosów, łatwiej byłoby mi go wypatrzeć. W końcu jednak spostrzegłem małe zamieszanie z boku lokalu.

– Proszę, tylko nie to. – Szepnąłem.

Podszedłem bliżej zamieszania. Stały tam tylko trzy osoby. I oczywiście jedną z nich musiał być mój ChimChim. Drogę zagradzał mu Kyung i Yeol. No świetnie, bo przecież nie mogły go zaczepić jakieś dupy wołowe jak ja, tylko od razu wyższa półka.

– Pedałować ci się zachciało, to może spróbujesz z nami. – Usłyszałem głos jednego z nich.

Nogi z dupy powyrywam.

– Zostawcie go!

Miałem ochotę podciągnąć rękawy, jednak miałem na sobie kurtkę, a pod spodem jeszcze skórzaną kurtkę, którą pożyczył mi Jimin, więc po prostu nie dało rady.

– Spadaj stąd Kook. Co, też chcesz mi obciągnąć i pokazać jakie z was kurwy.

Wszyscy dzisiaj naprawdę przeginacie.

Nie miałem nastroju na subtelności. Idąc zamachnąłem się i wymierzyłem cios pierwszemu z nim. Nieco zaskoczony patrzyłem jak upada na ziemie i się nie podnosi. Mam więcej siły niż przypuszczałem. Nieco obudził mnie cios w twarz, który szczególnie poczuł jeden z policzków. Ponownie zamachnąłem się i powaliłem na ziemię drugiego z uczniów byłej klasy.

Jak to mówią, głupi ma szczęście. Albo powinienem zacząć trenować boks. Sądząc po tym jak średnio raz na pół roku Jimin wpada w jakieś kłopoty, to chyba powinienem się nad tym zastanowić.

– Idziemy. – Powiedziałem, chłodno kierując się w stronę postoju taksówek.

Po odwróceniu się zauważyłem mała grupę, która musiała się przyglądać całemu zajściu. Na ich twarzach malowało się czyste zdziwienie. Mogli mi pomóc, a nie tylko się patrzeć. Wśród nich zauważyłem Hoseoka hyunga, Tae z dziewczyną oraz kilka osób z klasy.

– Miałeś rację. – Szepnął Seok do Taehyunga na tyle głośno, że usłyszałem.

Nie chciałem wiedzieć, co miał na myśli. Wierzę w to, że Tae nie miał z tym nic wspólnego, a jedynie wcześniej obgadywali mnie i akurat z czymś trafili. Pożegnałem się krótko z znajomymi i wraz z Jiminem wsiedliśmy do wolnej taksówki.

Starszy podał kierowcy adres. Ja starałem sobie znaleźć taką pozycję, która nie będzie zbytnio dokuczała moim plecom, które nadal dawały o sobie znać. Chociaż w pewien sposób policzek skupiał na sobie nieco mojej uwagi również z tego samego powodu.

Jimin przez cały czas obserwował mnie zmartwionym wzrokiem, co w pewien sposób mnie irytowało. Nie chciałem jednak wychodzić na złego Jungkooka, więc objąłem starszego, przyciągając do siebie. On jednak nie był zbyt skory do rozmów. Zresztą, ja również nie miałem na nie ochoty.

Podróż minęła dosyć szybko. Gdy jechaliśmy już windą na górę, oparłem tył głowy o ścianę, przymykając oczy.

– Mocno boli? – Zapytał ostrożnie starszy.

Zależy o co pytasz.

– Tylko trochę. – Odparłem głośniejszym szeptem.

– Naprawdę przepraszam. – W jego głosie słychać było skruchę. – Jak plecy?

– Daje radę.

– A... – Zaczął, dotykając delikatnie mojego policzka. Odwróciłem głowę, zabierając swoją twarz spod jego dotyku. – Nie musiałeś...

– Jimin, wybacz, ale jesteś pieprzonym pacyfistą. Nie oddałbyś im, chociażby miałbyś się w ten sposób po prostu bronić.

Zamilknął, uciekając wzrokiem. Na tym zakończyła się nasza rozmowa. Zatrzymaliśmy się na siódmym piętrze. Stanęliśmy przed drzwiami. Pochyliłem się by trafić kluczem do zamka, nieco się przy tym krzywiąc. W tej chwili to nie była zbyt dobra pozycja dla mnie.

Szybko otworzyłem drzwi, wpuszczając nas do środka. Zdziwiłem się, gdy zaraz z swojego pokoju wyłonił się Yoongi. On nie powinien spać? Starałem się nie pokazywać mu jednej połowy twarzy. Zapewne pojawił się już na niej siniak. Półmrok panujący w przedpokoju działał na moją korzyść.

– Nie musiałeś na nas czekać. – Powiedziałem, zaczynając się rozbierać.

– Nie mogłem zasnąć. Za cicho w domu było bez waszej dwójki.

Uśmiechnąłem się nieco. Starałem się panować nad swoim wyrazem twarzy, gdy przyszła pora na ściągnięcie butów. Dlaczego nie założyłem jakiś niskich, do których przy ściąganiu nie musiał bym się schylać, by rozwiązać te głupie sznurówki.

– Coś się stało? – Spytał zmartwiony hyung.

– Nie, dlaczego? – Spytałem, stając do niego bokiem.

– Bo pijany Jimin to głośny Jimin, a tymczasem nie odezwał się do mnie ani słowem. Ty swoją drogą wydajesz się być natomiast całkowicie trzeźwy.

Naprawdę ta spostrzegawczość hyunga coraz częściej była mi nie na rękę.

– Naprawdę nic się... n–nie stało. – Zająkałem się nieco, gdy wstawałem.

– Coś cię boli?

– Hyung, to nic takiego. Delikatnie się uderzyłem.

Yoongi ruszył w moją stronę, po drodze zapalając światło. Nie miałem pojęcia jak się przed nim bronić.

– Ściągaj skórę. – Chwycił kurtkę, którą miałem na sobie, zaczynając ją ostrożnie ze mnie ściągać. – Rany, Jungkook!

Jimin wydał z siebie krótki jęk skruchy. Nie miałem pojęcia co oni tam zobaczyli. Któryś z nich, zakładam, że Yoongi, podwiną mi koszulkę do góry, co spotkało się z krótkim sykiem bólu z mojej strony.

– Co się tam działo?! – Starszy podniósł głos, zostawiając moją koszulkę w spokoju.

– Nic takiego, po prostu tańcząc straciłem równowagę i się uderzyłem. – Starałem się to jakoś wyjaśnić, lecz chyba nie byłem zbyt przekonywujący.

Widziałem jak otwiera usta zaskoczony, gdy odwróciłem się w jego stronę. Musiał zobaczyć siniaka. Prędzej czy później i tak by go zobaczył.

– Jimin, kurwa, jak go pilnowałeś?! Naprawdę tak ciężko zaopiekować się własnym narzeczonym?! Coś ty w tym czasie robił, gdy...

Widziałem jak Chim ucieka wzrokiem na swoje stopy. Naprawdę było mu przykro, a ja nie miałem mu za złe całej tej sytuacji, a właściwie dwóch. Przecież nie umiem się na niego długo gniewać.

– Yoongi hyung przestań, to nie jego wina.


Jimin

Byłem naprawdę w ciężkim szoku, gdy ujrzałem ślady krwi na koszulce młodszego, gdy Yoongi ściągnął z niego kurtkę. Po podwinięciu jego bluzki mogłem ujrzeć wyraźne przetarcie oraz powoli tworzący się siniak. Musiał naprawdę mocno przejechać plecami o kant stołu.

– Co tam się działo?!

Jungkook starał się to jakoś wytłumaczyć, broniąc mnie przy tym.

– Jimin, kurwa, jak ty go pilnowałeś?! – Wybuchł, gdy zobaczył siniak na twarzy Jungkooka.

Przez jego słowa oraz tworzący się fioletowy ślad na twarzy młodszego, poczułem się jeszcze gorzej. Poczucie winy zjadało mnie od środka. Jungkook starał się mnie bronić, lecz na niewiele się to zdało.

– Jungkook, idź do siebie.

– Hyung, nie jestem pijany, żebyś mi rozkazywał. – Oburzył się.

Tak, teraz zdecydowanie to nie był uległy Kookie, tylko pewny siebie Jungkook. Dlatego od momentu jego przebudzenia w klubie, wolałem go nie denerwować. Przez długi czas mierzyli się spojrzeniami, w końcu jednak młodszy odpuścił, udając się do sypialni.

– Naprawdę tak trudno było go upilnować?! – Yoongi ponownie się uruchomił. – To tak dbasz i troszczysz się o jego zdrowie? Nie mam pojęcia od czego ma to na plecach, bo żaden z was łaskawie nie chce mi o tym powiedzieć, ale zgaduje, że mogło być gorzej. Mam rację? A siniak na twarzy to ta sama historia czy inna? Jak w ogóle mogłeś do czegoś takiego dopuścić?! Wiesz w ogóle, jak to musiało go cholernie boleć?! Jedno i drugie!

– Przestań na niego krzyczeć! – Z sypialni wyszedł Jungkook w bojowym nastoju.

Jungkook, nie wypiłeś ani kropli, a zachowujesz się jakby było całkiem inaczej. Dotychczas jedynie po alkoholu włączał mu się taki tryb. Osobiście nie przepadałem za nim. Zdenerwowany Jungkook plus pijany Jungkook to dosyć niebezpieczne połączenie. Może to i dobrze, że teraz występuje tylko jedno z tych dwóch.

– Wracaj do sypialni. – Odezwał się starszy.

– Nie. – Kook stawiał twardo na swoim. – Jimin, do pokoju.

– Jimin, do łazienki po maści. – Odezwał się po moim pierwszym kroku. – Natychmiast.

Miałem ochotę się postawić, bo to jak mnie w tej chwili oboje traktowali, było poniżej pewnego poziomu. Jednak chyba nie chciałem przez przypadek rozpętać prawdziwej wojny.

– Kookie, poczekaj na mnie w sypialni. – Poprosiłem, w przeciwieństwie do nich.

Udałem się do łazienki, po tą głupią maść. Szczerze mówiąc to nie miałem pojęcia po jaką, więc po zamknięciu się w pomieszczeniu zacząłem przeszukiwać wszystkie opakowania leków i maści jakie mamy by znaleźć coś co pomoże Kookiemu. Nie było to łatwe, ponieważ mój przepełniony procentami organizm nie współpracował ze mną podczas takiej czynności jak czytanie.

Gdy w końcu udało mi się znaleźć coś co może pomóc mojemu króliczkowi, udałem się z tym do sypialni. Chłopak siedział na łóżku, wyraźnie rozdrażniony. Mój stan nie był zbyt dobry do opiekowania się wściekłym króliczkiem. O wiele lepiej zająłbym się nim, gdybym był trzeźwy. Nie może sobie urządzać fochów jak już wytrzeźwieje?

– Rozbierz się i połóż na brzuchu. Posmaruję ci plecy. Może szybciej przestanie boleć.

Sapnął głośno, jednak zrobił to o co poprosiłem. Widziałem, że jego ruchy są wolne i ostrożne. W końcu jednak wylądował w samych bokserkach na łóżku.

– Posmaruję ci to, poczekam aż się wchłonie i posmaruję się jeszcze inną maścią.

Widziałem jak drgnął niespokojnie, kiedy moja dłoń zetknęła się z jego zranioną skórą.

– Naprawdę cię przepraszam, Jungkookie.

– Nic się nie stało. Najważniejsze, że ty jesteś cały.

Ja tak nie uważałem. A przecież miała to być zwykła impreza uczniów, którzy zakończyli swoją edukację. Gdy posmarowałem jego plecy, wstałem i udałem się do kuchni po coś zimnego z zamrażalnika. Wróciłem z owiniętym w szmatkę opakowaniem z mrożonymi warzywami.

Podałem młodszemu mrożonkę, którą zaraz wykorzystał jako poduszkę, przykładając ją sobie do policzka. Ja w tym czasie ponownie zacząłem smarować jego rany. Siedziałem na brzegu łóżka z przykrością patrząc na jego plecy.

Czując wibrujący telefon w kieszeni spojrzałem na niego. Przeczytanie wiadomości zajęło mi chwile czasu.

Taehyung: Hej, i jak właściwie się czuje Jungkook? Właściwie to jak doszło do tego za klubem?

Nie miałem siły mu tłumaczyć. Zrobiłem zdjęcie leżącego na brzuchu Kookiego i jego pleców, których stan mówił sam za siebie. Obok leżała jego zakrwawiona koszulka.

Taehyung: Cooo?!0_0 Jakim udem?! Aż tak?! No nieźle... Aż mi się głupio zrobiło... (O_O') Nie wyglądało to tak poważnie, no i Jungkook nie wyglądał aby aż tak oberwał od tego stołu. Musiało go naprawdę boleć. A ta mrożona poduszka wygląda śmiesznie xd Życz mu ode mnie zdrowia, przeproś za mnie i ładnie się nim opiekuj.

Siedziałem dalej na brzegu, masując najpierw jedną nogę młodszego, później drugą, aż w końcu zasnął. Nie trwało to długo, warzywa nawet nie zdążyły się dobrze rozmrozić. Wyjąłem opakowanie spod jego twarzy i ruszyłem z nim w stronę kuchni. Chyba mogę je z powrotem zamrozić.

Po włożeniu pakunku do zamrażalnika i odwróceniu się, ujrzałem Yoongiego stojącego w progu kuchni. Starając się jakoś uciec od rozmowy, którą najwyraźniej chciał ze mną przeprowadzić, przyssałem się do stojącej nieopodal butelki.

– Mam nadzieję, że jutro będziesz miał potwornego kaca. – Syknął, zbliżając się nieco do mnie.

– Myślisz, że nie czuję się okropnie z powodu tego co się stało?

– A co zrobiłeś, żeby temu zapobiec? Ty wyszedłeś bez szwanku.

Zacisnąłem zęby.

– O plecy to nie mam pomysłu, ale jeśli chodzi o policzek to wygląda jakby się z kimś pobił.

– Bo tak jakby było. – Mruknąłem, zaraz dalej sądząc powoli przysysając się do butelki.

– Ty mi bardziej wyglądasz na awanturnika. Od kiedy to Jungkook się bije?


Jungkook

Zamrugałem kilkakrotnie. Przy policzku nie było już mrożonki, jednak poduszka nadal była mokra i zimna. Musiał mi to zabrać przed chwilą. Dlaczego w ogóle wyszedł? Westchnąłem, podnosząc się ociężale z łóżka.

Założyłem na siebie jedynie spodnie. Nie przejmując się goła klatą wyszedłem z pokoju na poszukiwanie Jimina. Naprawdę potrzebowałem jego obecności. Nie chciałem leżeć samotnie. W łazience było zgaszone światło. Salon lub kuchnia, ewentualnie balkon.

– Od kiedy to Jungkook się bije? – Usłyszałem głos starszego z hyungów.

Czego on jeszcze chciał od Jimina?

– To był mój drugi raz. – Przyznałem, wchodząc do kuchni. – Ale muszę przyznać, że idzie mi całkiem nie najgorzej.

Podszedłem do Jimina, stając za nim i przytulając do siebie

– Rycerz całkiem dobrze radzi sobie z bronieniem swojej księżniczki. Prawda?

W tej chwili był strasznie potulny, co nie do końca zgadzało się z jego charakterem. Jakby...

– Jiminnie, ty się mnie boisz? – Szepnąłem smutno.

– Nie! – Powiedział, jednak nie było to dla mnie dość przekonywujące.

Uśmiechnąłem się smutno. Obróciłem go w swoją stronę, tyłem kierując do w stronę szafek. Gdy dotarliśmy pod ich kraniec, chciałem go posadzić na blacie, jednak ból pleców mi na to nie pozwolił. Na szczęście Jimin sam na niego wskoczył. Przytuliłem się do niego, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi.

– Przecież wiesz, że nigdy bym ci nic nie zrobił? Mało się dzisiaj dla ciebie poświęciłem? – Wyszeptałem.

– Wiem, Kookie. Dziękuję i przepraszam. – Powiedział, wzmacniają uścisk.

– Jungkook, możesz mi powiedzieć co się działo? – Spytał Yoongi, który nadal stał w kuchni.

– Przewróciłem się na stolik i niefortunnie uderzyłem w niego plecami. A gdy wychodziliśmy, Jiminnie hyung wyszedł pierwszy i chłopacy z mojej klasy zaczęli go zaczepiać. Oberwało mi się, ale oni wyglądają gorzej ode mnie.

A przynajmniej ich siniak będzie gorszy, skoro ich tak znokautowało po jednym uderzeniu. Chociaż dłoń nadal mnie trochę boli.

– Zadowolony? – Spytałem, mając nadzieję, że takie wyjaśnienia mu wystarczą.

Słyszałem jak starszy głośno wzdycha za moimi plecami, po czym w końcu wychodzi z kuchni. Zaraz dało się słyszeć trzaśnięcie drzwi balkonowych. Wyszedł zapalić. Przynajmniej mam spokój od jego marudzenia.

– Jiminnie, chodźmy już spać. – Mruknąłem zmęczony.

Hyung skinął głową, po chwili zeskakując z blatu. Oboje udaliśmy się do sypialni.  

___________________________

Impreza pełna wrażeń ;) Ale najważniejsze, że już koniec roku szkolnego i egzaminy za nami :) Teraz chyba powinno być trochę spokoju, co?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top