Rozdział 40

Jungkook

Nie wyspałem się, ale ostatnio jest to u mnie normą. Coraz bardziej zaczynam przekonywać się do kawy. Nadal smakuje ona okropnie, jednak czasami potrafi nieco podnieść mnie na nogi. Wyłączyłem budzik i obróciłem się na drugi bok. Uśmiechnąłem się, widząc śliniącego się przez sen Jimina.

Z czułościom odgarnąłem włosy, zasłaniające jego oczy, a następnie starłem wąską stróżkę śliny. Z uwagą przypatrywałem się jego spokojnej twarzy. Mina mi nieco zrzedła, kiedy mój wzrok zawędrował na podstawę jego szyi. Z bólem serca przypatrywałem się czerwonemu śladowi.

Przełykając ciężko ślinę, wstałem z łóżka i chwytając telefon, wyszedłem z pokoju. No, Jungkook. Przecież sam tego chciałeś. Masz to na co się zgodziłeś. A teraz nie bądź baba i weź się w garść. Musisz zjawić się wcześniej i jeszcze rozgrzać gardło przed zajęciami. W końcu dzisiaj czeka mnie zaliczenie.

W pośpiechu zacząłem sobie przygotowywać śniadanie, chcąc wyjść z mieszkania, kiedy jeszcze hyungowie będą spali. Wyszedłem z łazienki i skierowałem się z powrotem do kuchni by szybko dokończyć przerwane w połowie śniadanie. Stanąłem w progu, zauważając Yoongiego przy ekspresie do kawy.

– O, cześć Jungkook. – Przywitał się ze mną delikatnym uśmiechem.

– Cześć hyung. Ja już wychodzę, wrócę później, mam dzisiaj dodatkowe zajęcia. – Powiedziałem w pośpiechu, zaraz wycofując się z kuchni.

– Ej, Jungko...

Szybko wziąłem swój plecak z gabinetu i przeszedłem do korytarzyka, zaczynając się ubierać. No to sobie pojadłem... Przynajmniej cokolwiek wziąłem do ust, nie ma co narzekać. Zawiązałem buty, ubrałem kurtkę i wyszedłem z mieszkania.

Będąc poza domem wziąłem głęboki wdech ruszając do szkoły. Nieco skrzywiłem się widząc lejący się z nieba deszcz, po wyjściu z klatki. Pogoda dzisiaj idealnie współgrała z moim nastrojem. Najwyraźniej wszystko chce mnie wprowadzić w odpowiedni nastrój do zaśpiewania swojego utworu.

Gdy dotarłem do szkoły byłem na granicy przemoczenia. W szatni natknąłem się na Taehyunga, który był w nieco lepszym stanie.

– Moją kurtkę można wyżymać jak gąbkę.

– Twoja krótka to SpongeBob! – Krzyknął rozweselony.

Ratujcie mnie! Ja naprawdę nie mam pojęcia jak mam na to odpowiedzieć.

– Bardziej nadaje się na Skalmara. – Mruknąłem pod nosem.

– Co tam marudzisz? – Dopytywał, wieszając swoją kurtkę na wieszak.

– Że zjadłbym sobie kalmary.

– Ja bym wolał jakąś dobrą wołowinę. – Powiedział rozmarzonym tonem.

Pokręciłem głową i razem z przyjacielem udałem się pod odpowiednią salę. Zaczynałem odczuwać lekki stres. Chociaż był on zadziwiająco mały, porównaniu do tego, co zawsze czułem przed publicznym występowaniem, a teraz w dodatku miałem zaprezentować coś własnego.

Może nie będzie tak źle? A może będzie jeszcze gorzej?


Taehyung

Nauczycielka wskazała na nasz rząd. Wstałem i poszedłem pierwszy, wiedząc, że Jungkook na pewno się stresuje. Nie lubił wystąpień przed publiką. Może jak zaśpiewam pierwszy, to będzie mu nieco łatwiej. Podałem pianiście nuty mojego ubogiego podkładu do piosenki, a następnie stanąłem na środku sceny. Wziąłem głęboki wdech, czując to przyjemne przyspieszone bicie serca.

Zaśpiewanie piosenki nie sprawiło mi większych trudności. Znając swoje możliwości nie tworzyłem niczego, co byłoby dla mnie problemem. Dlatego wykorzystałem swój niski i głęboki głos, raczej unikając wysokich nut. Ostatecznie przecież nie byłem wokalistą i wcale nim zostać nie chciałem. Jednak aktorowi również przydadzą się te wszystkie umiejętności zdobywane na lekcjach muzyki.

Uśmiech nauczycielki po zakończeniu mojego śpiewu tylko utwierdził mnie w tym, że nie mogło być aż tak źle. Udałem się na swoje miejsce, wcześniej wypuszczając Jungkooka. Nie życzyłem mu powodzenia by nie zapeszyć.

Byłem niezwykle ciekaw piosenki Jungkooka. Nie chciał mi dać wcześniej jej posłuchać ani pokazać tekstu. Siedziałem, obserwując jak przyjaciel podaje pianiście nuty i zajmuje odpowiednie miejsce na scenie. Widziałem jak nerwowo oblizał usta, gdy muzyka zaczęła grać.

Zaczęło się dosyć spokojnie, jednak poczułem pewien dreszcz niepokoju. Przeczucie mnie nie zawiodło, chociaż tym razem wolałem by było inaczej. Piosenka Jungkooka była naprawdę piękna, smutna, a w dodatku to wykonanie... Nie miałem wątpliwości, że dostanie najwyższą ocenę. Widziałem jak kilka osób również otworzyło usta z zachwytu.

Jednak w tym wszystkim martwił mnie tekst tej piosenki. Niemal wszystkie dotychczasowe piosenki były raczej wesołe lub nawet świąteczne, wpasowując się w obecne oczekiwanie na Boże Narodzenie. Było kilka smutniejszych utworów, jednak to... Nikt szczęśliwy nie jest w stanie tworzyć niczego tak smutnego.

Kiedy skończył śpiewać kilka osób wraz z nauczycielką zaczęło bić mu brawa. Przyjaciel zajął swoje miejsce obok mnie, nieśmiało opuszczając wzrok. Nie zamierzałem go w tej chwili o nic wypytywać. Zapewne i tak by mi nic nie powiedział. Miałem inny plan, by dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi.

Tak jak się spodziewałem, jako jeden z niewielu dostał najwyższą ocenę. Przy okazji usłyszał, że może już się szykować na występ na zakończenie roku.

Po zakończeniu zajęć nie wypytywałem go o piosenkę. Starałem się raczej poruszać weselsze tematy, chcąc zobaczyć na jego twarzy uśmiech, który ostatnimi czasy był rzadkością. Zauważyłem, że przyjaciel chodzi często nieco senny, lecz odkąd go znam miał problemy ze snem, więc nie zwracałem na to tak dużej uwagi.

Jednak łącząc ze sobą kilka faktów wychodziła naprawdę niepokojąca mieszkanka.

Kiedy przyszedł czas na ostatnie zajęcia z tańca, oddzieliłem się od Jungkooka, tłumacząc się toaletą. W rzeczywistości udałem się do pokoju nauczycielskiego w poszukiwaniu Hoseoka. Na szczęście zastałem go na miejscu.

– Panie Jung, mógłbym z panem porozmawiać? – Spytałem, czując przy okazji na sobie wzrok kilku nauczycieli.

Mężczyzna wyszedł z pomieszczenia, odchodząc ze mną nieco na ubocze.

– Hyung, nie będzie mnie na zajęciach. – Oznajmiłem mu półszeptem.

– Co? Dlaczego?

– Muszę iść do Jimina hyunga. – Wyjaśniłem zgodnie z prawdą. – Coś niedobrego dzieje się z Jungkookiem.

Widziałem jego troskliwy wzrok, gdy wspomniałem o przyjacielu.

– Na razie nic nie wiem. Ale w razie, gdyby to Jimin hyung był wszystkiemu winien to zobaczysz mnie w wieczornych wiadomościach.

– Dobra, leć. W razie gdybym mógł jakoś pomóc, dzwoń.

– Jasne, dzięki hyung. – Uśmiechnąłem się i ruszyłem w stronę wyjścia ze szkoły.

Padający od rana deszcz nieco osłabł na sile, lecz nie można powiedzieć, że całkowicie zniknął. Drogę z szkoły na przystanek autobusowy, a później z autobusu do bloku Jungkooka pokonałem biegiem. Miałem nadzieję, że zastanę hyunga w domu.

Będąc na miejscu zacząłem nerwowo walić do drzwi. Kiedy tylko się otworzyły, wszedłem do środka nie pytając nawet o zgodę.

– Taehyung, co ty tu robisz? – Odezwał się Jimin. – Gdzie Kookie?

– Możesz mi powiedzieć co się tu wyrabia?! – Stanąłem, opierając ręce na biodrach.

Kiedy kobieta tak staje, to cała sytuacja nabiera większego dramatyzmu, a tego w tej chwili potrzebowałem.

– Co? – Wydawał się być nieco zagubiony. – Nie rozumiem o czym mówisz.

– Yoongi hyung jest w domu?

– Pali na balkonie. Taehyung, możesz mi wyjaśnić po co przyszedłeś?

– Co tu się wyprawia? Ostatnio miałem wrażenie, że z Jungkookiem się coś dzieje, jednak po dzisiejszym dniu i tej piosence na zaliczenie, to już jestem pewien, że dzieją się tu jakieś złe rzeczy.

– Tae, jakie znowu złe rzeczy? Coś się stało Kookiemu?

– To ja się mogę pytać, co wy mu robicie?

– Taehyung, wyjaśnij mi powoli i od początku o czym ty w ogóle do mnie mówisz.

Westchnąłem ciężko.

– Jungkook wspominał mi kiedyś o waszym układzie. Nie mam pojęcia czy to nadal funkcjonuje i jak wygląda wasze życie tutaj. Nie interesuje mnie to, ale nie będę spokojnie patrzał na cierpienie swojego przyjaciela.

Starszy milczał, chyba nie wiedząc co powiedzieć. Nie widziałem innej opcji jak to, by powodem jego smutku były rzeczy, dziejące się w tych czterech ścianach. Niedługo przerwa świąteczna. Zapewne oboje wyjadą razem do Busan. Niech w tym czasie Jimin hyung wszystko naprawi inaczej nie ręczę za siebie.

– Czekaj chwilę, o jaką piosenkę ci chodzi, na jakie zaliczenie?

On mnie w ogóle słucha?! Zza rogu dostrzegłem wychodzącego Yoongiego hyunga. Spojrzał na nas ostrożnie ciekawskim wzrokiem.

– Co z jego utworem? – Dopytał starszy.

– Słyszałeś go? – Spytałem, nie mając w tej chwili nastroju na grzeczność.

– Pomagałem mu tylko trochę z melodią, ale nic poza tym. Coś z tym utworem nie tak?

– Jakim utworem?! – Odezwał się zirytowany Jimin.

Pokręciłem głową z dezaprobatą. Mieszkają razem, Jimin hyung jest przecież jego pseudonarzeczonym, więc powinien wiedzieć co się dzieje z Jungkookiem, jak mu idzie w szkole oraz co ma zadane. Szczególnie, że to nie jest krótkie i łatwe zadanie. Jungkook musiał długo nad nim siedzieć, a Jimin powinien cokolwiek zauważyć. Powinien się nim interesować w jakimś stopniu.

– Mieliśmy skomponować, stworzyć piosenkę na zaliczenie. – Wyjaśniłem pokrótce. – Yoongi hyung, możesz zostawić nas samych?

Starszy zmierzył nas wzrokiem, po czym zamknął się w swoim pokoju. Wraz z Jiminem przeszliśmy do salonu. Zacząłem mu opowiadać o naszym małym egzaminie, jakim było skomponowanie własnego utworu. Opisałem mu piosenkę przyjaciela i to w czym widziałem problem. Na koniec ponownie oparłem dłonie na biodrach niczym rasowa kobieta, oczekując od hyunga wyjaśnień.

– Jimin, osoba w szczęśliwym związku nie tworzy takich utworów. – Odważyłem się odezwać do niego nieformalnie. – Mu nawet nie powinno przyjść do głowy by napisać coś tego typu.

Widziałem, że hyung jest szczerze zdziwiony i zaniepokojony. Miałem nadzieję, że moje słowa dadzą mu do myślenia. Co jednak nie zmieniało faktu, że oczekiwałem wyjaśnień co do ich sytuacji.


Jimin

Nie miałem pojęcia o czym on mówi. Znaczy, sam zauważyłem, że Jungkook jest ostatnio jakiś nieswój, jednak zrzucałem winę na dużą ilość nauki. Poczułem się naprawdę okropnie. Taehyung jaki jest, taki jest, ale nie można było mu zarzucić, że nie dba o Jungkooka. Tylko, że tym który dba o niego najbardziej, powinienem być ja. Chyba dałem dupy po całości.

Siedziałem milcząc, czując na sobie ciężkie spojrzenie chłopaka.

– Taehyung. – Powiedziałem słabo. – Mógłbyś już pójść?

Młodsze bez słowa wstał i razem ze mną udał się pod drzwi.

– Hyung, oddałem ci mojego przyjaciela, nie pozwól bym tego żałował.

– Na razie, Taehyung.

Zamknąłem za chłopakiem drzwi. Przez chwilę stałem w korytarzu, zastanawiając się nad tym co powinienem zrobić. Ostatnio chyba naprawdę zaniedbałem Jungkooka. Ruszyłem do sypialni, gdy usłyszałem Yoongiego, wychodzącego z swojego pokoju.

– I co, wiesz o co chodzi? – Spytał troskliwym tonem.

Pokręciłem głową, nie chcąc o tym rozmawiać. Ciężko było mi się przed nim przyznać, że jeśli Jungkooka w rzeczywistości coś męczy to jest to wyłącznie moja wina. Zamknąłem się w sypialni, chcąc pobyć chwilę sam.

Zacząłem zastanawiać się nad ostatnim zachowaniem Jungkooka.


Yoongi

Nie słyszałem za dużo z rozmowy, jednak wystarczająco, by zaniepokoić się stanem młodszego. Sam skarciłem się w myślach, że nie zwróciłem na to wszystko właściwej uwagi. Widziałem, że ostatnio Jungkook chodzi jakiś nie w humorze, znowu ma problemy z zasypianiem, jednak zrzucałem winę na naukę.

Mimo że sam musiałem porozmawiać z młodszym, to Jimin powinien zrobić to w pierwszej kolejności. W końcu to oni są głównie w związku. A ja miałem zamiar im to ułatwić.

Będąc nadal u siebie w pokoju, chwyciłem swój telefon, zaraz wybierając numer do znajomego.

– Dawno się nie odzywałeś. – Zaśmiała się osoba po drugiej stronie telefonu.

– Żeby twoja laska przestała się obawiać, że masz ze mną romans. – Odparłem równie wesoło.

– Nie wiem co ona sobie wyobraża, przecież to niesmaczne.

– Po prostu nie wiesz co dobre. – Dobra, a teraz do rzeczy. – Masz może ochotę przejść się dzisiaj na miasto?

– Jasne, moja zaprosiła swoje psiapsiółki, więc jak najbardziej się stąd ulotnie.

– Dobra, to widzimy się za dwie godziny w tym samym klubie co zawsze.

– Jasne. Do zobaczenia.

No dobra. No to chłopaki będą mieli ode mnie trochę wolnego. Chyba im się przyda. Ostatnio niemal cały czas siedzę w domu. Przyda im się trochę prywatności.

Wyszedłem z swojego pokoju zamierzając powoli zacząć szykować się do wyjścia, lecz tak, by nie wzbudzić niepotrzebnego zainteresowania ze strony Jimina. Całe szczęście albo i nie, chłopak siedział w sypialni.

Pół godziny przed tym, jak Jungkook powinien wrócić ze szkoły, Jimin zaczął przygotowywać dla niego ciepły obiad. Ja zająłem się nakryciem do stołu, pomijając swoją osobę. Młodszy nie zwracał na mnie szczególnej uwagi, cały czas pozostając zamyślonym, przez co nawet nie zauważył, że będą sami podczas obiadu.

– Daj, zaniosę. – Powiedziałem, chwytając naczynie z posiłkiem. W tym czasie usłyszeliśmy otwierające się drzwi. – Idź.

Jimin poszedł do najmłodszego, a ja dokończyłem przygotowanie dla nich obiadu. Spojrzałem na stół. Nic tylko siadać i jeść. Dobrze. W takim razie zaraz mogę wychodzić. Wróciłem się do swojego pokoju po telefon, klucze i portfel.

Zajrzałem jeszcze do chłopaków, w momencie kiedy wchodzili do jadalni.

– Hyung?

Oboje spojrzeli na mnie.

– Znajomy wyciągnął mnie na miasto, więc właściwie to ja już wychodzę. Smacznego. Nie czekajcie z kolacją, bo nie wiem ile nam zejdzie.

Puściłem im oczko, po czym się wycofałem. Zostawiłem zdziwionych chłopaków, po chwili wychodząc z mieszkania. No, Jimin... Nie zmarnuj okazji i porozmawiaj z nim.


Jungkook

Taehyung nie pojawił się na zajęciach z tańca. Miał iść tylko do toalety, a całkowicie go wciągnęło. Nie odbierał również moich telefonów. Później dostałem od niego jedynie wiadomość, że wszystko z nim w porządku i do zobaczenia jutro w szkole. Nie miałem pojęcia co się stało, ale wiedziałem, że jutro dokładnie go o to wypytam.

Wchodząc do domu niemal od razu przywitał mnie Jimin. Na jego twarzy widniał uśmiech, lecz coś w jego wyrazie twarzy mi się nie podobało. Jakby jakiś cień smutku, bądź zmartwienia. Coś się stało jak mnie nie było?

Na tę chwilę postanowiłem tego nie drążyć. Mimo wszystko Jimin wydawał się być zadowolony, a mój żołądek robił fikołki pod wpływem zapachu, który docierał do moich nozdrzy. Słabe śniadanie oraz brak jedzenia do szkoły to złe połączenie.

Razem z ChImem ruszyłem do jadalni. Widok jaki tam zastałem nieco mnie zaskoczył. Tylko dwa nakrycia? Nie uwzględnili mnie podczas posiłku czy jak?

– Hyung? – Odezwał się Jimin, kiedy Yoongi dołączył do nas.

Jego wyjaśnienia rozjaśniły całą sytuację. Czyli z Jiminem zostajemy sami. Nawet nie zdążyliśmy życzyć hyungowi dobrej zabawy, tak szybko się ulotnił. Spojrzeliśmy z starszym na siebie nieco zdziwieni.

No cóż. To jedzenie pachnie tak cudnie, że nie zamierzam dłużej czekać. Jako pierwszy zająłem miejsce przy stole. Jimin zajął krzesło na przeciwko mnie.

– Mmm, pyszne. – Wymruczałem z uśmiechem po kilku kęsach.

– Miło mi, sam robiłem.

– Hyung, jesteś coraz lepszy w gotowaniu. – Pochwaliłem go, na co zaraz na jego twarzy wykwitł zadowolony uśmiech.

Podczas posiłku każdy z nas wydawał z siebie dźwięki zadowolenia, sprawdzając, który wygra tą niewypowiedzianą walkę. Wyprostowałem się zwycięsko, kiedy moje „mmmm" wygrało.

– Wygrany zmywa naczynia. – Powiedziałem, zabierając talerz starszego.

– Kookie, daj spokój. Przegrany zmywa.

– Hyung napracował się przy przygotowaniu tak dobrego obiadu, to ja pozmywam po nim. – Powiedziałem stanowczo.

– Eh, musimy kiedyś zainwestować w zmywarkę. – Westchnął, odpuszczając.

Udałem się do kuchni i zacząłem zmywać, a Jimin donosił mi kolejne naczynia. Podczas kiedy ja wykonywałem swoją pracę w ramach wygranej, on siedział na blacie obok i cięgle mi się przypatrywał. Nie powinno, jednak było to dla mnie nieco onieśmielające.

– Mówiłem ci już, że uwielbiam, kiedy się tak rumienisz. – Powiedział, a raczej wymruczał.

– Hyung! – Opuściłem nieco głowę, bojąc się, że zrobię się jeszcze bardziej czerwony. – Przestań, przecież to nie męskie.

– Nie wygłupiaj się, jesteś najbardziej męskim mężczyzną jakiego znam. – Zeskoczył z blatu, przytulając mnie od tyłu. – A już szczególnie, kiedy myjesz naczynia.

Uśmiechnąłem się, kręcąc głową. Głupi Jimin.

Dokończyłem zmywać w towarzystwie przytulającego mnie Chima. Następnie, jak to miał w zwyczaju, wskoczył na mnie bez żadnego ostrzeżenia.

– Ile razy ci mówiłem, żebyś tak nie robił, bo w końcu cię nie złapię. – Podrzuciłem go, poprawiając uchwyt na jego udach.

– Kłamiesz. – Odezwał się w pełni zadowolony. – Nigdy nie pozwolisz mi upaść.

– Masz rację słońce. Ale ze mnie kłamczuszek.

– Ale mój. – Powiedział, pocierając ze sobą nasze noski. – To gdzie teraz?

– A gdzie moja księżniczka chcę być zabrana?

– Księżniczka? Jak już to książę i to najprzystojniejszy w całym królestwie. – Powiedział, zadzierając nosa.

– Na całym świecie. – Zapewniłem go.

Naprawdę uwielbiałem oglądać jego buźkę z tak wesołym uśmiechem.

– Do salonu mój wierny rumaku! – Zawołał, wystawiając rękę do przodu.

Zacząłem podskakiwać galopując w stronę podaną przez mojego księcia. Na miejscu odłożyłem go wygodnie na kanapie, samemu zajmując miejsce obok starszego.

– Jungkookie! Zagrajmy w coś!

Zdziwiłem się, ponieważ Jiminnie już dawno nie zaproponował takiej formy spędzania wspólnie czasu. Z chęcią chwyciłem pady, podając jeden z nich Chimowi i oboje zajęliśmy się wyborem gry. Na pierwszy ogień poszła wyścigówka. Po kilku rundach zaczęła zastanawiać mnie jedna rzecz.

– Jiminnie, dlaczego zawsze wybierasz czerwone? – Spytałem, kiedy ponownie wybierał samochód o takim samym kolorze.

– Jak to dlaczego? Ponieważ czerwone są szybsze.

Otworzyłem usta nie wiedząc co powiedzieć.

– Weź! – Odezwał się po chwili. – Przecież żartowałem! Jeszcze się z Tae na mózgi nie pozamieniałem.

Przez chwilę patrzeliśmy się na siebie, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.

– Oczywiście, że nie. Każdy, nawet Tae wie, że najszybsze są czarne.

Ponownie dało się słyszeć falę śmiechu. Ponownie wróciliśmy do gry, gdzie Jimin cały czas wybierał czerwone samochody, a ja czarne. Później zagraliśmy jeszcze przez chwilę w strzelankę, lecz po pierwszych dwóch zginięciach, daliśmy sobie już spokój z grami.

– To co teraz?

– Teraz... – Starszy rzucił się na mnie, przewracając nas do pozycji leżącej. – Będę oglądał mojego najprzystojniejszego mężczyznę na świecie. Który rumieni się jak najbardziej męsko na świecie.

– Jiminnie!

Leżałem na plecach, a on na mnie, brodą wbijając mi się w mostek. Nie miałem serca kazać mu się przesunąć, ponieważ w tej pozycji wyglądał strasznie uroczo. Objąłem go rękoma, z niewielkim uśmiechem przypatrując mu się.

– Kookie, jak robimy z świętami? – Odezwał się nagle.

– Co masz na myśli? Mamy jeszcze jakiś miesiąc, nie zastanawiałem się nad tym.

– Chciałbym je spędzić razem. Nie przenocowałbyś u mnie? Pierwszy dzień świąt jeszcze ci może odpuszczę, ale reszty wolnego czasu już nie.

– Dzięki ci łaskawco za ten jeden dzień. – Zaśmiałem się.

Poczochrałem jego włosy, burząc idealnie ułożoną fryzurę. Szczerze mówiąc to z chęcią zobaczę się z jego rodzicami. Ciekawe czy na święta pojawi się również jego ciocia z wujkiem i kuzynką. Tak w sumie to jeszcze nie miałem okazji poznać jego wujka, ale na pewno też jest miły.

– Przejdziemy się razem na plażę. – Powiedziałem rozmarzonym tonem.

– Tylko tym razem założysz szalik, bo inaczej nigdzie nie wyjdziesz.

– Oj, przecież wtedy nie było tak źle. – Wywróciłem oczami.

– Ale gardło lekko zaczynało cię boleć. Dlatego pod choinkę dostaniesz ode mnie szalik i czapkę, żebyś nie marzł. – Powiedział dumnie.

– Bardzo śmieszne.

Gładziłem delikatnie plecy Jimina, rozkoszując się delikatnością jego karmelowej skóry. Leżeliśmy w ciszy, przytuleni do siebie. Do szczęścia nie potrzebowałem niczego więcej.

– Jungkookie, idziemy się kąpać przed kolacją?

– Razem? – Dopytałem, dla pewności.

– Przecież nie puszczę cię tam samego. – Podniósł się z mojego ciała.

Skinąłem zgodnie głową, przystając na jego pomysł. Jimin poszedł pierwszy nalać nam wody do wanny. Później oboje z rzeczami na zmianę zamknęliśmy się w łazience. Wanna pełna aromatycznej piany wyglądała naprawdę zachęcająco. A jeszcze bardziej wyglądał pewien nagi bóg seksu przed nią.

Oboje weszliśmy do wanny. Zająłem miejsce za starszym, by on mógł się spokojnie o mnie oprzeć. Woda była przyjemnie ciepła. Moje ciało niemal od razu się odprężyło.

Leżeliśmy, delektując się gorącą wodą, a Jimin dodatkowo bawił się moją dłonią.

– Wiesz, że masz już obrączkę z opalenizny, a raczej z jej braku. –Powiedział, przesuwając pierścionek na moim palcu.

Przybliżyłem dłoń do siebie. Miał raję.

– Widzisz. Nawet bez niej będzie wiadomo, że jesteś zajęty. – Spojrzał na mnie zadowolony.

– Tylko, że ona nigdy stąd nie zniknie. – Zauważyłem, a na jego twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. – Poza tym... – Sięgnąłem po jego dłoń i również przesunąłem pierścionek na jego palcu. – To samo jest u ciebie.

Jimin ponownie oparł się o mnie swoimi plecami, nieco zagłębiając się w wodzie.

– Jungkookie, zaśpiewaj mi coś. Dawno mi nie śpiewałeś.

– Co chcesz usłyszeć?

– Coś ładnego.

Prychnąłem rozbawiony. Chwilę zastanowiłem się, a następnie zacząłem śpiewać tak jak sobie życzył mój książę. Po jednej zaśpiewanej piosence, poprosił o jeszcze jedną, a później jeszcze jedną.

– Uwielbiam jak śpiewasz. Powinieneś zawsze mi śpiewać do snu.

– Czego tylko sobie życzysz. – Ucałowałem go w czubek głowy.

Westchnąłem, czując jakąś wewnętrzną radość. Czuję jakby to czego mi brakowało, nagle z powrotem się pojawiło. Nie byłem pewien co jest powodem tego dziwnego stanu zadowolenia, ale czuję się niemal tak jak przy początkach, gdy zaczęliśmy razem mieszkać. Jednocześnie jakoś to wszystko wydawało mi się podejrzane.

Nie chciałem nad tym za bardzo myśleć. W tej chwili byłem naprawdę szczęśliwy mając u boku mężczyznę mojego życia.

W wannie siedzieliśmy dopóki woda nie zrobiła się zimna, a palce nie zaczęły przypominać rodzynek. Wytarliśmy się, każdy z nas odbył swój rytuał pielęgnacyjny, po czym w samych szortach skierowaliśmy się do kuchni.

– Ty robiłeś obiad, to przyrządzenie kolacji będzie moją rolą. – Oznajmiłem siadającemu na blacie hyungowi. – Na co masz ochotę?

– Mięso!

– Nie ma problemu.

Przygotowywałem dla nas kolację, a Jiminnie łaskawie co jakiś czas przynosił mi potrzebne rzeczy. Ostatecznie jednak oboje staliśmy przy garach. Zapach, który roznosił się po kuchni sprawiał, że żołądki zaczęły upominać się o jedzenie.

Nie przenosiliśmy się do jadalni. Każdy nałożył sobie porcję na talerz i usiadł na kuchennym blacie. Moje nogi wesoło stukały o fronty szafek. Ze smakiem pochłaniałem kolację, podobnie jak Jimin. Co jakiś czas karmiliśmy się swoją porcją, mimo że oboje mieliśmy na talerzu dokładnie to samo.

– Kto teraz zmywa? – Padło pytanie z ust Jimina.

Oboje spojrzeliśmy na górę naczyń.

– Ten kto urośnie wyżej nie zmywa naczyń. – Odezwałem się. – Oho, chyba wygrałem.

– Chyba śnisz! – Zaprotestował natychmiast. – Wcześniej się tak rwałeś do zmywania.

– Tak. Ale teraz już nie.

Zapadała chwila ciszy podczas której każdy lustrował wzrokiem obiekt dyskusji.

– Ja myję kubki i sztućce, a ty myjesz garnki i talerze.– Zaproponowałem.

– Nie. Ty będziesz miał mniej do mycia.

Kurczę, zauważył.

– Eh, dobrze. – Westchnął starszy. – Pozmywam.

– Tak! – Szepnąłem zwycięsko pod nosem.

– Naprawdę musimy sobie sprawić zmywarkę. – Burknął markotnie.

Jimin tak jak powiedział, pozmywał wszystkie naczynia. Co prawda minę miał co najmniej jakby ktoś mu kazał grzebać w stercie pieluch.

– Biedny Jiminnie. – Powiedziałem obejmując go od tyłu, gdy w końcu odszedł od zlewu.

– To mogłeś wyręczyć biednego Jimina.

– Oj...

Przejechałem nosem po jego szyi, na koniec składając kilka mokrych pocałunków.

– Idziemy już spać czy chcesz jeszcze posiedzieć w salonie?

Spojrzałem w stronę zegara. Co?! Kiedy ten czas tak poleciał do przodu?! Nie miałem ochoty kłaść się spać, jednak jutro czekała mnie szkoła. Wypadałoby chociaż próbować zasnąć.

– Chodźmy do sypialni.

Będąc w przedpokoju, drzwi do mieszkania otworzyły się. Lekko zdziwiłem się, widząc w nich Yoongiego. Brawo Jungkooka. Szybko zapomniałeś o jego istnieniu w tym domu.

Przyjrzałem się hyungowi. Nie wyglądał na zbyt mocno napitego, jednak ten szybko przeskakujący wzrok ze mnie na Jimina i z powrotem, sugerował mi, że jakieś procenty już znajdowały się w jego krwi.

– Jimin? – Odezwał się najstarszy, jakby znaczącym tonem.

Spojrzałem na stojącego przede mną mężczyznę, lecz on tylko ledwie zauważalnie pokiwał głową. Co jest? Czuję się nieco wykluczony, już pomijając fakt, że to dziwnie miłe uczucie z wewnątrz gdzieś się ulotniło.

– Jimin, chyba zapomniał spytać... – Zaczął Yoongi, ściągając z siebie kurtkę. – Jungkook, jak tam piosenka na zaliczenie?

Znieruchomiałem, słysząc to z pozoru niewinne pytanie. Gdyby nie ta cała szopka, może nie przejąłbym się tym za bardzo. Jednak czułem, że to ma drugie dno.

– Dobrze. – Odpowiedziałem ostrożnie. – Dostałem najwyższą ocenę.

– Tak. Gratulacje. Może nam zaśpiewasz?

– Gardło mnie już boli. Dzisiaj się już naśpiewałem. – Starałem się zachować spokojny ton.

Widziałem jak rzuca szybkie spojrzenie Jiminowi, po czym znów zaczyna mnie obserwować. Zaczynałem czuć się w pewien sposób atakowany. Sam zacząłem w odpowiedzi obserwować go nieco bardziej pewnym i niezadowolonym spojrzeniem. Miałem wrażenie, że atmosfera zaczęła gęstnieć. To był ten moment, kiedy zaczynasz kłócić się z mamą, każde już powiedziało swoje i teraz czeka się niecierpliwie na ruch czy potknięcie przeciwnika podczas wojny na spojrzenia.

– Kookie, chodź już. – Głos Jimina wydawał się być niezwykle ostrożny.

Poczułem na swojej ręce, dłonie młodszego hyunga, ciągnące mnie w stronę sypialni. Mimo wszystko to nie ja chciałem być tym, który pierwszy opuści wzrok. Nie tym razem. Yoongi dość szybko ciężko westchnął i zaczął kierować się do swojego pokoju. Ja dałem się zaprowadzić do sypialni.

– Jungkookie, dlaczego jesteś zły?

– Nie jestem. – Odparłem krótko.

– Dlaczego nie chcesz zaśpiewać piosenki?

Wyminąłem starszego siadając na łóżku, mając nadzieję, że ten temat zaraz zostanie zapomniany.

– Kookie, dlaczego nie chcesz jej zaśpiewać?

– Po prostu. – Odpowiedziałem po głębokim wdechu.

– Króliczku. – Powiedział troskliwie, siadając za mną. – Wszystko w porządku?

– Oczywiście, że tak!

– Dlaczego krzyczysz? – Niemal szeptał.

W tym momencie jego spokój dodatkowo mnie drażnił.

– Bo zadajesz... zadajecie jakieś głupie pytania i sugerujecie, że coś jest nie w porządku. Skąd w ogóle takie przypuszczenia?!

– Dlaczego w ogóle mi nie powiedziałeś, że miałeś takie zadanie na zaliczenie? Dlaczego unikasz tematu tej piosenki, którą skomponowałeś?

Dlaczego sam się tym wcześniej nie zainteresowałeś? Poza tym, skąd w ogóle o tym wie? Nie wyglądało to na to, że usłyszał to po raz pierwszy przed chwilą od Yoongiego. Skąd hyung wiedział, że to już za mną? Przecież nie mówiłem mu kiedy mamy zaliczenie?

To wszystko było bardzo dziwne... A mniej dziwne, jeśli połączy się to z dziwną ucieczką Taehyunga z zajęć.

Byłem zły na przyjaciela, że wtrąca się w nasze życie. Dlaczego nie porozmawiał o tym w pierwszej kolejności ze mną?! Po co on w ogóle leciał z tym do hyungów? I co on im w ogóle naopowiadał?!

– Głupi Tae. – Szepnąłem pod nosem.

– Jungkook?

To teraz mam wyjaśnienie dzisiejszego zachowania Jimina. Od dawna sam z siebie nie obdarzył mnie taką uwagą. Zapewne Taehyung mu co nieco powytykał, dlatego coś zrobił. Szkoda tylko, że Jiminnie sam z siebie wcześniej nie wyszedł z jakąś inicjatywą.

– Króliczku. – Dłonie Jimina wylądowały na moich ramionach.

– Zostaw mnie. – Powiedziałem, wstając z łóżka.

– Jungkook, co się dzieje? – Spytał twardo.

Oho, zmieniamy taktykę? Ostrożnymi podchodami i przymilaniem nie idzie wyciągnąć ze mnie informacji, to zamieniamy się w stanowczego hyunga.

– Nic się nie dzieje! Wkurzają mnie po prostu wasze wymysły!

– Martwimy się o ciebie.

– Ale wszystko jest w porządku! – Warknąłem.

– Tak, takim zachowaniem właśnie to udowadniasz.

Tak, a wy okazujecie swoją troskę o mnie, dopiero wtedy, gdy Tae wam coś wytknął.

– Daj mi spokój. – Burknąłem, kierując się w stronę wyjścia.

– Jungkook! – Krzyknął, gdy przechodziłem przez drzwi.

Nie za bardzo wiedziałem, gdzie właściwie chciałem się zaszyć. Pokój gościny jest zajęty przez Yoongiego. Łazienki nie będę zajmował, bo będę blokował do niej dostęp, a jeszcze nie wiem ile czasu zamierzam się na nich obrażać.

Na szybko podejmując decyzję, skierowałem się do gabinetu, zatrzaskując za sobą drzwi. Mam nadzieję, że uszanują to ostentacyjne trzaśnięcie drzwi i tu nie wejdą. Nie ma tu zamontowanego zamka, więc nie mogę się zabezpieczyć przed ich wejściem tu.

– Jungkook! Martwimy się!

Usiadłem zdenerwowany przed biurkiem. Mhm, martwicie. Tylko, że niepotrzebnie. Nic się nie dzieje. Nic, do czego bym sam nie dopuścił. Zgodziłem się na ten układ, więc powinienem po męsku znieść wszystkie konsekwencje. Przecież Jiminnie jest szczęśliwy. Dopóki mu samemu nie zacznie to przeszkadzać, ja nie będę umiał zabrać głosu by to przerwać. Nie, dopóki mu się podoba. Poza tym, jak by to wszystko później wyglądało? Co z Yoongim? Nadal mieszkalibyśmy we trójkę i udawali, że nigdy nic się nie stało?


Jimin

Stałem przed zamkniętymi drzwiami czując się naprawdę bezsilny. Oparłem czoło o drewno, będąc całkowicie zrezygnowany. Ja naprawdę już nie mam pomysłu jak rozmawiać z tym chłopakiem. To źle, że martwię się o niego? Nie rozumiem, dlaczego nie chce mi wyjawić powodu swoich zmartwień.

Ja sam może za mało zwracałem na to wszystko uwagę, jednak jeżeli Taehyung przychodzi do nas i daje mi opierdziel, to naprawdę musiałem dać dupy.

Dopiero po chwili zauważyłem Yoongiego, przyglądającego mi się z progu swojego pokoju.

– Nie umiecie ze sobą rozmawiać, co?

Trochę zabolało mnie to spostrzeżenie, chociaż raczej trafił w sam środek wielu naszych problemów. Przecież przez ten ponad rok naszej znajomości wiele zdarzeń mogliśmy uniknąć, gdybyśmy tylko umieli ze sobą porozmawiać. Tylko ja naprawdę nie wiedziałem jak naprawić ten nasz patologiczny poziom komunikacji w sprawach problemów.

– Jimin, może skup się na razie na Jungkooku.

Chyba ma rację.

– Będziesz musiał wytrzymać bez mojego tyłka. – Zaśmiał się z cwanym uśmiechem.

Prychnąłem rozbawiony. Żebym jeszcze miał kiedy go zasmakować. Cóż mój również nadal pozostanie dla niego jedynie w sferze marzeń.

– Hyung, jadłeś coś?

– Nie jestem głodny. – Pokręcił głową. – Powodzenia. – Życzył mi, po czym zamknął się w swoim pokoju.

Spojrzałem z powrotem na drzwi, za którymi znajdował się Jungkook.

– Króliczku, wpuścisz mnie?

Odpowiedziała mi głucha cisza. Na mojej twarzy pojawił się smutny grymas. Zgasiłem światło na korytarzu, nie chcąc niepotrzebnie nabijać nam rachunku za prąd. Wróciłem na swoje wcześniejsze miejsce. Oparłem się plecami o ścianę obok drzwi i zsunąłem się po niej do siadu.

Mam nadzieję, że niedługo wyjdzie i będziemy mogli porozmawiać.


Jungkook

Wygadałem się i uspokoiłem. Było już naprawdę późno, a mnie zaczynało ogarniać zmęczenie. Może uda mi się zasnąć dość szybko. Jednak postanowiłem przeczytać jeszcze kilka postów na forum, na które niedawno trafiłem.

Patrzałem na to wszystko i widziałem, że jednak niektórym udaje się żyć szczęśliwie we trójkę. Oczywiście są również tacy, który również są nieszczęśliwi w takich związkach. Jednak nigdzie nie znalazłem, by ktoś opisywał sytuację najbardziej zbliżoną do tej naszej.

Może powinienem sam napisać coś na tym forum? W końcu nikt nie będzie wiedział, że ja to piszę, a może uda mi się uzyskać jakąś radę, jak wyjść z tego wszystkiego? Może. Ale to jeszcze nie teraz. Trochę liczę na to, że samo to się wszystko jakoś rozwiążę, albo Jimin coś z tym zrobi.

Dobra, chyba pora wyjść już z tego pokoju.

Ostrożnie otworzyłem drzwi, rozglądając się dookoła. Wszędzie panowały ciemności. Chyba wszyscy już śpią. Zrobiłem krok do przodu, po czym zamarłem słysząc czyjś oddech. Spojrzałem w dół, o mały włos nie dostając zawału na widok postaci zwiniętej na podłodze.

– Jiminnie. – Szepnąłem.

Westchnąłem smutno, zniżając się do jego poziomu. Spał, oparty plecami o ścianę. Rano na pewno będzie go boleć szyja. Pokręciłem głową. Ostrożnie chwyciłem go pod kolanami i za plecami. Wstałem z nim na rękach. Z ulgą zauważyłem, że drzwi od sypialni są otwarte.

Zaniosłem go do środka, delikatnie odstawiając go na łóżko. Cofnąłem się, by zamknąć drzwi do pomieszczenia.

– Jungkook? – Usłyszałem nieco zaniepokojony głos.

– Jestem. – Odezwałem się spokojnie, wracając do starszego.

On chyba uspokojony tym faktem, ponownie położył się spać, przytulając się do mojej ręki.

– Jiminnie, muszę się przebrać.

On nie reagował. Smacznie sobie spał. Eh, trudno. Położyłem się, starając sobie znaleźć wygodną pozycję. Ramiona starszego, zaraz oplotły moje ciało. Na mojej twarzy pojawił się smutny uśmiech.


Przekręciłem się na drugi bok.

– Jungkook, naprawdę już wstań. Spóźnisz się do szkoły.

Słysząc głos Jimina, podniosłem się do siadu. Niemrawo spojrzałem w stronę zegarka. Kurczę, rzeczywiście późno. Budzik mnie nie obudził? Spojrzałem na starszego, który stał w progu pokoju.

– Ubieraj się szybko i chodź na śniadanie. – Uśmiechnął się delikatnie, zaraz znikając za drzwiami.

Dość szybko się obudziłem. W mojej głowie cały czas siedziała wczorajsza kłótnia, która na szczęście nie zdążyła się za bardzo rozkręcić. Mimo wszystko czułem dość nieprzyjemne uczucie w środku.

Nadal po części byłem na nich zły i nieco zawiedziony, że zauważyli i chcieli zareagować dopiero po tym jak rozmawiali z Taehyungiem. Co prawda tej teorii z rozmową z Tae nie mogłem być stu procentowo pewien. Jednak postanowiłem się jej trzymać. W szkole porozmawiam z przyjacielem i wszystko będzie jasne.

Wstałem, ubrałem się i udałem się na śniadanie, tak jak mnie prosił Chim. Starałem się nie skrzywić, wiedząc, że czeka na mnie również Yoongi. Co oni oboje tak wcześnie wstali? Miałem nadzieję, że się obudzę i wyjdę z domu do szkoły nim hyungowie zdążą otworzyć oczy. Mogłem lepiej ponastawiać te budziki.

Przywitałem się z nimi, po czym zająłem miejsce przy stole. Jadłem w ciszy, starając się unikać ich wzroku. Nie wiem jak dla nich, ale dla mnie obecna atmosfera wydawała się być dość ciężka. Miałem wrażenie jakby nadal oczekiwano ode mnie jakiś wyjaśnień. Ale ja naprawdę nie miałem im nic do powiedzenia.

Szybko pozbyłem się tego co miałem na talerzu. Podziękowałem za śniadanie i ulotniłem się z jadalni. Chciałem jak najszybciej wyjść z domu. Chwyciłem plecak, pożegnałem się z hyungami i opuściłem mieszkanie.

Do szkoły dotarłem niewiele przed dzwonkiem. Udałem się do szatni, gdzie po drodze zauważyłem Taehyunga. Przyjaciel uśmiechnął się i zaczął mi machać.

– Jungkook, cze... ść.

Minąłem go bez słowa. Zaciskając usta w wąską linię.

– Jungkook? – Odezwał się, ruszając za mną.

Ściągnąłem plecak i zacząłem ściągać z siebie kurtkę.

– Ej, coś się stało?

– Może to ty mi lepiej powiesz? – Powiedziałem z większym jadem w głosie niż chciałem. Przyjaciel wyprostował się zaskoczony. – Po co byłeś u hyungów?!

Widząc jego wzrok już wiedziałem, że to prawda. Czyli naprawdę poszedł naskarżyć do nich i pewnie od razu opierdzielić.

– Ja... Martwię się o ciebie. – Zaczął niepewnie.

– Tak? I musiałeś od razu iść do nich? Nie mogłeś najpierw porozmawiać ze mną?!

– Prze-przepraszam.

Może normalnie jego wzrok zbitego szczeniaczka zadziałałby na mnie, jednak tym razem byłem na niego naprawdę wściekły. Kiedyś mogłem mu powiedzieć wszystko i wiedziałem, że zostanie to między nami. Teraz nawet nie muszę mu czegokolwiek mówić, by poszło to dalej.

– Dzięki za pomoc. – Warknąłem, odchodząc od niego.

Poszedłem w stronę gabinetu, w którym mieliśmy mieć zajęcia.

Do końca dnia Taehyung się do mnie nie odzywał. Jedynie spoglądał przepraszającym wzrokiem. Co prawda nie umiem się na niego długo gniewać, w końcu on naprawdę chciał dobrze. Jednak dla podkreślenia tego, że nie podoba mi się to co zrobił, ten jeden dzień focha musi wytrzymać.

Podobnie było z hyungami. Złość na nich minęła. Bez sensu bym dalej się gniewał i martwił ich jeszcze bardziej. Lepszą opcją jest udawanie, że wszystko jest w najlepszym porządku i nie dawanie im powodów by myśleli, że jest inaczej.

Od teraz będę musiał grać przed nimi i przed Taehyungiem szczęśliwego Jungkooka żyjącym w szczęśliwym trójkącie, gdzie dzielenie się moim Jiminnim wcale mi się nie nie podoba.

______________________

Jungkook dostaje charakterku już nie tylko w łóżku :p 

Uwaga kochani, w następnym rozdziale szykuje się wyjazd. Zbliżają się święta! :D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top