Rozdział 3

Jungkook

W pierwszej kolejności rzeczywiście udaliśmy się trochę pozwiedzać. Była to miła odmiana od wielkomiejskiego budownictwa i zgiełku, który panował w Seoul. Nie skupialiśmy jednak nad tym za bardzo, wiedząc, że jutro będzie nas czekało zaplanowane na dzisiaj zwiedzanie.

Kolejnym punktem naszej samotnej wycieczki było znalezienie lokalu, w którym jakimś cudem sprzedaliby nam alkohol. Zawsze pytała o to grupa, która wyglądała na najstarszych. Niestety, pierwszych kilka lokali okazało się nie wypałem. Nie zrażeni, próbowaliśmy dalej.

Oddaliliśmy się nieco od ścisłego centrum, licząc, że może w ten sposób może nam się uda coś znaleźć.

- Znaleźli się sami praworządni obywatele. Ciekawe czy oni w naszym wieku nie pili.- Odezwał się zirytowany Sung.

- Zawsze można kupić coś w jakimś sklepiku i przemycić wszystko do hotelu.- Stwierdziłem.

- Niby tak, ale głupio byłoby nie wypić chociaż po tym głupim jednym piwie, skoro już mamy na niego pozwolenie.

- Gdyby nam kategorycznie zabronili, zapewne sprzedano by nam alko w pierwszym lepszym lokalu.- Zauważył Tae, zapewne słusznie.

Poszukiwania trwały, a irytacja chłopaków rosła. Coraz więcej czasu było bezsensownie marnowane. Nie rozumiałem skąd u nich taki przymus by wypić. Przecież chodzą regularnie na imprezy do miasta, nie raz się upijają, więc skąd ta presja, że trzeba to zrobić na wyjeździe? Eh... To chyba po prostu nieodzowny element wycieczki. Po co ja w ogóle się nad tym zastanawiam?

Z coraz mniejszą nadzieją weszliśmy do kolejnego lokalu. Usiedliśmy przy największym wolnym stole i tak nie mieszcząc się przy jednym. Po chwili przyszedł do nas kelner z licznymi kartami. Wszyscy pobieżnie na nią spoglądnęliśmy, wiedząc, że i tak zaraz pewnie będziemy musieli wyjść.

Po kilku minutach mężczyzna do nas wrócił, każdy zaczął podawać swoje zamówienie. Znieruchomieliśmy, gdy kelner po wszystkim tak po prostu od nas odszedł. Patrzeliśmy po sobie zdezorientowani.

- Obsłuży nas?

- No nie wierzę, w końcu!

Na twarzach wszystkich zagościł uśmiech. W dobrych nastrojach mogliśmy zacząć ponownie rozmawiać. Początkowo tematy kręciły się wokół szkoły i sportu. Później po pierwszych drinkach, tematy zeszły na dziewczyny i męskie ploteczki.

Na jednym drinku nie poprzestaliśmy. Chłopaki zamawiali kolejne. Ja powoli sączyłem swoje zamówienie, nie mając ochoty przesadzić z alkoholem. Łudziłem się, jeżeli myślałem, że moje wolne tempo picia zostanie niezauważone.

- Kook, co jest? Dawaj, dawaj.

Reszta słysząc to, dołączyła się do nagabywania mnie do szybszego opróżniania swojej szklanki. Wiedząc, że nie odpuszczą, wypiłem to co pozostało w szklance. Od tego momentu koledzy pilnowali, bym za bardzo od nich nie odstawał. Cieszyłem się, gdy w końcu odpuścili.

- Wszystko w porządku?- Usłyszałem szept Tae skierowany w moją stronę.

Zmarszczyłem brwi nie rozumiejąc o co mu chodzi. Czułem się dobrze.

- Tak.

Przez chwilę patrzał na mnie, jakby nie do końca mi wierząc. W końcu uśmiechnął się krótko i powrócił do obserwowania reszty. Ja natomiast skupiłem się na prowadzonej rozmowie. Przez cały czas dziwiłem się, słuchając ich historii.

Słuchając tego wszystkiego doszedłem do pewnego wniosku. Zauważyłem, że większość znajdowała się w tej samej kategorii co pan Park. Czy właśnie taki był przeciętny mężczyzna? Podrywacz i flirciarz, nie myślący o stałym związku?

W pewnym momencie poczułam jak robi mi się gorąco. Bałem się, że niedługo mogą dojść do tego wymioty. Ale przecież nie wypiłem tyle, żeby rzygać. Tak czy inaczej, wolałem nie ryzykować. Nie przeszkadzając innym, wstałem i udałem się do łazienki, która znajdowała się nieopodal. Świat był nieco bardziej mniej stabilny niż się spodziewałem, lecz bez problemu i podejrzeń udało mi się dojść do celu.

W środku było chłodniej i mniej duszno. Już samo to sprawiło, że poczułem się nieco lepiej. Mimo wszystko oparłem się o brzeg umywalki. Wziąłem kilka głębokich wdechów, po czym przemyłem twarz zimną wodą.

Podniosłem wzrok by spojrzeć na swoje odbicie w lustrze. Nie wiem czy to przez mój nieco pijany umysł, lecz do mojej głowy wpadł smutna myśl, że jeszcze z nikim nie byłem w poważnym związku. Przecież chyba nie wyglądałem aż tak źle? Z drugiej strony sam nieco obawiałem się utrzymywać z kimś bliższe kontakty. Czułem się wtedy nieswojo.

Pokręciłem głową. To nie pora na takie myśli. Jestem w publicznej toalecie. Miałem się tu ogarnąć i wrócić, a nie zastanawiać nad sensem życia i związków między ludźmi. Ponownie pokręciłem głową, chcąc wziąć się w garść.

Będąc już w toalecie postanowiłem jeszcze nieco odciążyć swój pęcherz. W końcu od jakiegoś czasu nic innego nie robiłem tylko się nawadniałem. Po wszystkim umysłem dokładnie ręce i skierowałem się w stronę wyjścia. Zatrzymałem się jednak na chwilę przed drzwiami. Widziany przeze mnie obraz nadal zachowywał się mniej stabilnie niż bym od niego tego oczekiwał. Przecież wypiłem tylko kilka drinków...

Wyszedłem z łazienki, przeszedłem może z dwa metry, po czym zatrzymałem się w pół kroku. Rozglądałem się nieco spanikowany po całym lokalu. Gdzie wszystkich wywiało?! Mój umysł próbował znaleźć odpowiedź na to pytanie, lecz jedyne co mu przyszło do głowy to, po prostu fakt, że musieli stąd wyjść.

Postanowiłem również wyjść z lokalu, z nadzieją, że uda mi się ich spotkać na zewnątrz. Niestety, również tam nie było po nich żadnego śladu. Moje serce zaczynało bić w szalonym tempie. Czułem jak zawartość żołądka niebezpiecznie buzuje się w nim.

Zostałem sam. Tak długo błądziliśmy w poszukiwaniu lokalu, że nie miałem pojęcia, w którą stronę powinienem się udać, by dojść do hotelu. Rozejrzałem się po mijających mnie ludziach. Zapytanie kogokolwiek z nich nie wydawało mi się zbyt dobrą opcją. Nie wyglądali zbyt przyjaźnie, a nie wiem jakby zareagowali na widok zagubionego, lekko pijanego nastolatka.


Jimin

Próbowałem iść według wskazówek chłopaków, lecz nie było to takie proste. Przez cały czas liczyłem na to, że zaraz dostanę telefon do Hoseoka z wiadomością, że chłopak się jednak znalazł.

Pierwszy i ostatni raz jadę gdziekolwiek z jakąkolwiek szkolną młodzieżą jako opiekun. Nigdy więcej nie dam się wrobić w coś takiego. Co mnie podkusiło, żeby w ogóle się zgodzić?!

Robiło się coraz ciemniej i zimniej. Przez cały czas gorączkowo rozglądałem się w poszukiwaniu chłopaka. Jeśli nadejdzie noc, nie ma szans bym go znalazł. W ciemnościach rozświetlanych jedynie przez uliczne lampy, łatwo będzie go nie zauważyć.

Poczułem się jeszcze gorzej, gdy docierając do lokalu, w którym całość widziała go po raz ostatni, nie było śladu po chłopaku. Wyszedłem rozglądając się dookoła. Z ciężko bijącym sercem ruszyłem rozejrzeć się po okolicy. Może jest gdzieś niedaleko.

Zatrzymałem się gwałtownie, przyglądając postaci pochylonej na ławce. Twarz była schowana w dłoniach, więc ciężko było mi stwierdzić, czy to rzeczywiście on. Podszedłem bliżej. Poczułem jak wielki ciężar spada mi z serca, rozpoznając w tym tego uroczego chłopaka.

- Jungkook.- Szepnąłem, siadając obok.

Chłopak wzdrygnął się i podniósł na mnie swój przestraszony wzrok. Wyglądał na strasznie zagubionego i wcale mu się nie dziwię. Jednak najważniejsze, że nic mu nie jest.

- Wszystko w porządku?

Niepewnie skinął głową.

- Co się stało? Twoi koledzy, gdy wrócili do hotelu i zorientowali się, że ciebie nie ma, próbowali się z tobą skontaktować. Baliśmy się, że coś ci się stało.

- Telefon mi się rozładował.- Mówił drżącym głosem.- Przepraszam, że sprawiłem kłopot.

- Nie przepraszaj. Przecież to nie twoja wina.

Wyglądał jakby się miał zaraz rozpłakać. Był jak małe, nieporadne, urocze dziecko. Uśmiechnąłem się do niego, chcąc dodać mu trochę otuchy.

- Nic się nie stało. Chodź, wracajmy.

Wstałem, czekając na podobny gest ze strony chłopaka. Widocznie zbierał się w sobie, lecz w końcu powstał. Zachwiał się przy tym nieznacznie. Wspólnie ruszyliśmy w stronę hotelu, od którego dzielił nas wcale nie taki mały kawałek drogi. Daleko nie musieliśmy zajść, bym zauważył, że chłopak wcale tak dobrze nie trzyma się na nogach, jak mi się z początku wydawało.

- Wejdź na mnie na barana.- Powiedziałem, zatrzymując nas.

- Naprawdę nie trzeba...

- Jungkookie, to nie była prośba. Łatwiej mi cię będzie nieść niż pilnować, byś się nie przewrócił.

Chłopak opuścił zawstydzony głowę. Był nieco wyższy ode mnie, lecz byłem pewny, że dam radę go nieść. Nie wyglądał by ważył za dużo. Zniżyłem się, a on niepewnie wszedł na mnie. Przewiesił ręce przez moją szyję, trzymając się mnie w ten sposób. Nie jest źle.

- Trochę się wypiło.- Stwierdziłem, zaczynając iść dalej.

- Nie więcej od innych.- Wymruczał.

Ale inni najwyraźniej nie mają tak słabej głowy.

- Przepraszam.

- Co? Za co?

- Za to, że robię kłopot. Musiał pan po mnie iść i...

- Przestań. Nie ma tu żadnej twojej winy.

Cisza między nami nie trwała długo.

- Panie Park...- Zaczął.

- Jimin hyung.- Poprawiłem go od razu.- Nie jestem wcale tak dużo starszy od ciebie.

Skoro miałem się do niego zbliżyć, pierwszym krokiem było zejście na inny stopień znajomości. Czułem jak ciało na moich plecach nieco się spięło.

- H-hyung... Będę miał duże kłopoty?

- Nikt nie będzie wyciągał żadnych konsekwencji wobec ciebie.- Zapewniłem go.

Jeśli już, to wobec jego kolegów z klasy i to za to, że zostawili go samego, a nie za samo picie. Czułem jak bierze kolejny wdech, by coś powiedzieć.

- Robisz się strasznie rozmowny po alkoholu.- Wtrąciłem nim zdążył się odezwać.- Dotychczas prawie w ogóle cię nie słyszałem.

Chłopak milczał najwyraźniej speszony tą uwagą.

- Rozumiem, że jeżeli chcę częściej słyszeć twój głos, to muszę cię upić?

- N-nie.- Odparł nieśmiało.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Nawet lekko pijany nie tracił z swojej niewinności i słodkości.

- Hyung, ile jesteś ode mnie starszy?- Spytał, nadal niepewnie używając tego zwrotu.

- Cztery lata. To wcale nie tak dużo, prawda?

Mruknął coś pod nosem w odpowiedzi. Od tego momentu na dłuższą chwilę zamilkł. Podejrzewałem, że przysypiał. Jego spokojny oddech drażnił moją szyję. Starałem się nie zwracać na to zbytniej uwagi, by przez tak głupią rzecz, nie narobić sobie problemu w spodniach.

Chłopak ponownie ożywił się tuż przed hotelem.

- Naprawdę przepraszam. Nie musi mnie pa... hyung, dalej nieść. Mogę sam pójść.

- Nie jesteś wcale taki ciężki. Wręcz przeciwnie. Powinieneś więcej jeść.

- Nie jestem głodny.- Burknął.

Nie miałem pojęcia czy chodziło mu o mały apetyt, czy może o to, że aktualnie nie jest głodny. Przed drzwiami hotelu postanowiłem się zatrzymać.

- Jungkookie.

Mruknął na znak, że słucha.

- Udawaj, że śpisz.- Poprosiłem.- Hoseok pewnie zaraz zacząłby nas zasypywać lawiną pytań, a tak to może chociaż pozwoli mi cię odstawić do twojego pokoju bez zbędnych pytań. Rozumiesz?

- Mhm.

- To dobrze.

Przeszedłem przez drzwi budynku, od razu czując różnicę w panującej tu temperaturze. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że na zewnątrz było tak zimno.

Rozejrzałem się szybko. Dookoła nie było nikogo. Cieszyłem się z tego i nie zamierzałem czekać, aż ktoś się pojawi. Szybko skierowałem się z chłopakiem na plecach w stronę schodów. Ta część drogi okazała się być najtrudniejsza. A na jej szczycie wcale nie czekała na mnie księżniczka. Z taką twarzą to księżniczki by nikt nie uratował, zażartowałem sobie w myślach.

- Jesteście już! Martwiłem się, że...

- Ćśś.- Przerwałem mu.

Hobi dopiero teraz dostrzegł, że mam śpiący bagaż na sobie. A przynajmniej miałem nadzieję, że tak to wygląda.

- Ja pierdole, upili go w trzy dupy. Zajebię ich wszystkich rano.

Czułem jak chłopak na moich plecach się spina.

- Spokojnie. Nie jest pijany.- Było to tylko w połowie kłamstwem. Nie był pijany, a w stanie lekkiego upojenia alkoholowego.- Ledwo w ogóle coś wypił. Po prostu był zmęczony. Zgubił się i najadł się strachu. Tyle. Jest cały i zdrowy.

Przyjaciel skinął głową.

- Dobra. Zaniosę go do jego pokoju. Co z resztą ferajny?

- Siedzą u sobie. Tylko by spróbowali wyjść.

Emocje wyraźnie nadal się go trzymały. Był wściekły. Nie dziwię się. Na jego miejscu też bym był. Uśmiechnąłem się uspokajająco do przyjaciela i wyminąłem.

- Idź już spać. Wszystko już jest w porządku. Jutro od rana trzeba się zająć tym stadkiem.

Minąłem go. Nim uklucz?

Odstawiłem chłopaka na ziemię. Po chwili z przedniej kieszeni spodni wyciągnął niewielki srebrny kluczyk. Wziąłem go od niego i otworzyłem drzwi. Pokój był lustrzanym odbiciem tego, w którym rezydowałem z Hobim.

Weszliśmy do środka, a ja zamknąłem za nami drzwi. Patrzałem jak chłopak niemrawo idzie w głąb pokoju, by w końcu zatrzymać się przed swoim łóżkiem. Wbrew moim przypuszczeniom, nie położył się od razu w nim, lecz ukląkł przy swojej torbie.

- Dobrze się czujesz?- Spytałem dla pewności.

- Tak.

Ja jednak nadal tej pewności nie miałem. Jego twarz wydawała się być dosyć blada. Nie wiem dokładnie ile wypił, więc nie wiedziałem również czym to wszystko może się zakończyć. Nim się obejrzałem chłopak zamknął się w łazience z ciuchami na przebranie w dłoni.

Zostałem, chcąc przypilnować, by poszedł spokojnie spać. Usiadłem na brzegu jego łóżka. Przetarłem dłońmi zmęczoną twarz. Ten dzień nie tylko jemu dał w kość. Nieco zmartwiłem się, gdy chłopak długo nie dawał o sobie znaku życia.

- Jungkook?

W odpowiedzi drzwi otworzyły się ukazując mi chłopaka w czarnej koszulce i szortach o tym samym kolorze. Przez ten ciemny strój, gdzieś trochę z tej uroczości umknęło, lecz nie sprawiało to, że stał się mniej przystojny.

Wstałem z łóżka, robiąc mu miejsce. Dzieciak od razu położył się. Nie będąc pewien jaki jest jego rzeczywisty stan, przyniosłem do pokoju miedniczkę, którą na szczęście znalazłem w łazience. Podstawiłem mu ją pod łóżko od strony głowy.

Sam usiadłem na podłodze, chcąc zostać z nim aż zaśnie.

- Hyung wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia?

Obróciłem się, spoglądając na niego zaskoczonym wzrokiem, w ogóle nie spodziewając się tego typu pytania z jego strony.

- Nie. Raczej nie.- Odparłem, wzruszając ramionami.

- Ja również. Jak można stwierdzić, że się kogoś kocha, nawet go nie poznając?

- Masz rację.- Powiedziałem z lekkim uśmiechem.

- Hyung był już zakochany?

Tak. Alkohol naprawdę rozwiązuje mu język. Chłopak nie spoglądał nawet w moją stronę. Jego brązowe oczy wpatrywały się w prześcieradło.

- A ty?- Zrewanżowałem się pytaniem.

Pokręcił leniwie głową zaprzeczając. Nie mogłem oderwać od niego wzroku, a konkretnie od tych różowych, lekko rozchylonych usteczek. Byłem niezwykle ciekaw ich smaku. Wyciągnąłem rękę w stronę twarzy chłopaka. Ostatecznie w pierwszej kolejności postanowiłem odgarnąć z jego czoła końcówki ciemnobrązowych włosów.

Jungkook spojrzał na mnie niepewnym wzrokiem. Najchętniej nie pozwoliłbyś się dotknąć, mam rację? Będę miał z tobą więcej do roboty niż przypuszczałem, ale to nic. Postanowiłem wykorzystać fakt, że moja dłoń jest blisko jego twarzy i przeniosłem ją na jego policzek. Jego oczka rozszerzyły się uroczo w wyrazie szoku.

- Masz czerwone policzki. Nie jest ci gorąco.

Najprawdopodobniej mają ten kolor z całkiem innego powodu, jednak chciałem jakoś wytłumaczyć swój ruch.

A może trzeba z nim postąpić nieco bardziej odważnie? Chłopak jest niedoświadczony, lecz na pewno mi by się nie oparł, gdyby poczuł pierwsze znaki przyjemności. Przy okazji tych przemyśleń, trochę za długo mój wzrok zatrzymał się na jego ustach.

Uśmiechnąłem się do niego łobuzersko, po czym zabrałem swoją dłoń z jego twarzy. Raczej taka terapia szokowa nie dałaby oczekiwanego efektu na tym etapie.

Wstałem z miejsca. W pierwszej kolejności zapaliłem niewielką lampkę na stoliczku tuż obok łóżka, a następni zgasiłem główne światło. Po chwili znów siedziałem na swoim miejscu.

- Jakbyś się źle poczuł, to powiedz.- Przerwałem ciszę między nami.

- Czuję się dobrze.- Wymruczał ledwie słyszalnie.

Panowała kompletna cisza. Przygaszenie światła pomogło chłopakowi w zaśnięciu, ponieważ już po chwili widziałem jak jego powieki zaczynają się przymykać na coraz dłużej. Jeszcze chwilę z nim posiedzę i wyjdę.


Jungkook

Zamrugałem powoli. Skrzywiłem się, czując w ustach smak alkoholu. Nie umyłem wieczorem zębów? Zresztą, która godzina? Ręką zacząłem szukać wokół siebie telefonu. W końcu natrafiłem na urządzenie. Wykrzywiłem twarz w niezadowolonym grymasie, gdy ekran wyświetlacza najprawdopodobniej miał w zamiarze wypalenie mi oczu. Kiedy mój wzrok nieco przyzwyczaił się do jasności, mogłem odczytać godzinę.

Zablokowałem telefon, po czym przekręciłem się na drugi bok. Zamarłem, czując jak dostaję zawał na widok ciemniej sylwetki przy moim łóżku. Chwilę zajęło mi połączenie faktów z wczorajszego powrotu do domu.

Pan Park, znaczy Jimin hyung, musiał tu zasnąć. Westchnąłem smutno. Nie dość, że musiał mnie nieść do hotelu, to teraz jeszcze zasnął na podłodze, oparty plecami o łóżko. Nie chciałem narobić tyle problemów.

Spojrzałem na drugą stronę pokoju. Łóżko na przeciwko było przyszykowane do spania. Na brzegu czekał czysty komplet pościeli. Dlaczego się tam nie położył? Na pewno nie miał w planach zostać na noc w moim pokoju. W przeciwnym razie skorzystałby chociaż z drugiego łóżka, a nie z podłogi.

Wstałem najciszej jak tylko potrafiłem. Chwyciłem wolną kołdrę i postarałem się przykryć nią hyunga. Nie chciałem by przeze mnie się rozchorował. Dzisiejsza noc nie należała do najcieplejszych. Opatuliłem go kołdrą na tyle na ile to było możliwe, starając się przy tym nie obudzić mężczyzny.

Powróciłem do swojego łóżka, chowając się pod jeszcze ciepłą pościelą. Zasypiając przed oczami miałem sylwetkę śpiącego mężczyzny. Poczułem jak moje policzki robią się czerwone, gdy przypomniałem sobie o dotyku jego stosunkowo niewielkich, lecz miękkich dłoni na moim policzku.

Zacisnąłem dłonie w pięści na pomysł rodzący się w mojej głowie. Jungkook, ogarnij się! Chyba jeszcze za dużo alkoholu krąży w twoich żyłach. Pokręciłem głową, próbując odegnać myśli, by móc w końcu zasnąć.

Jednak ostatecznie moja ręka niepewnie powędrowała w stronę Jimina. Zatrzymała się dopiero kilka centymetrów od jego twarzy. Zamknąłem oczy, biorąc głęboki wdech. W głowie pojawił mi się obraz mnie, niesionego przez hyunga i zapach mężczyzny, który wtedy czułem.

Za dużo alkoholu! Zdecydowanie za dużo! Już więcej nie dam się namówić na żadne picie, jeśli teraz mają mnie dręczyć takie myśli!

Tyle że w obecnej chwili nie mogłem powstrzymać swojej chęci i ciekawości. Wsunąłem delikatnie dłoń w jasnobrązowe włosy hyunga. Tylko na tyle się odważyłem. Z zdziwieniem zauważyłem, że jego włosy są wyjątkowo miękkie. Musi o nie naprawdę dbać, skoro nie są zniszczone pomimo farbowania.

Zabrałem swoją dłoń spanikowany, kiedy mężczyzna poruszył się. Zastygłem w bezruchu, bojąc się, że takim działaniem przerwałem mu sen. Na szczęście nic takiego się nie stało. Odwróciłem się na drugi bok, chcąc z powrotem spokojnie trafić do krainy snów.


Jimin

Wziąłem głębszy oddech, po czym spróbowałem się poruszyć. Spotkało to się z bólem ze strony mojego ciała. Wszystko miałem zesztywniałe. Zmarszczyłem brwi zauważając, że zasnąłem siedząc na podłodze. Tylko skąd ta kołdra?

Obróciłem się lekko w stronę łóżka, które okazało się być puste. Światło wydobywające się spod drzwi łazienki, podpowiedziało mi, gdzie znajduje się moja zguba. Uśmiechnąłem się na myśl, że okrył mnie w nocy.

Nie chcąc mu dłużej przeszkadza, wstałem i cicho opuściłem pokój. Z pewnej strony miałem nadzieję, że żaden z uczniów nie zauważy, że wychodzę tak rano od chłopaka. Nie wiem co mogliby sobie pomyśleć, a nie chciałem robić dzieciakowi kłopotów i zniechęcać go tym do siebie.

Nie pukając wszedłem do pokoju, który zajmowałem z przyjacielem. Nie spał.

- Chyba już nie przegrałem zakładu?- Spytał.- Tak poza tym jak się czuje?

- Jak wstałem to był w łazience. Trochę go wzięło. Ewidentnie ma słabą głowę. Ale nie wymiotował w nocy. Teraz może go co najwyżej trochę suszyć.

- Nigdy więcej nie jadę z dzieciarnią na żadną wycieczkę.- Westchnął ciężko.

- Ja również.- Zaśmiałem się, kierując się w stronę łazienki.

Trzeba było zacząć doprowadzać się do porządku. Nie zamierzałem czekać, aż Hobi zajmie łazienkę, bojąc się, że później mógłbym się nie wyrobić.

Będąc gotowy do pokazania się publicznie, czekałem na przyjaciela. Pomimo dobrego pierwszego wrażenia, okazało się, że najprawdopodobniej wstał lewą nogą, lecz starał się tego zbytnio okazywać.

- Bo się spóźnimy.

- Już idę.- Burknął.

Wraz z mężczyzną wyszedłem z pokoju. Na korytarzu w ciszy czekała już cała klasa. Na nasz widok część z nich opuściła wzrok. Musiał im wczoraj ładnie nagadać. Gdy skierowaliśmy się w stronę schodów, całość ruszyła za nami.

Śniadanie, jako jedyny posiłek mieliśmy zagwarantowany przez hotel. Resztę mieliśmy sobie organizować w swoim zakresie. Założę się, że zdecydowano się na takie wyjście, z powodu tego iż większość czasu mieliśmy spędzać poza budynkiem.

Stołówka okazała się być naprawdę sporych rozmiarów. Była przygotowana na dużą liczbę gości. Poza nami było tu już kilka osób. Dlaczego nie zjedliśmy wczorajszego obiadu tutaj?

Widząc, że dzisiaj lepiej nie dopuszczać Hoseoka do młodzieży, kazałem im zająć miejsca i grzecznie czekać. Po chwili pojawili się kelnerzy, którzy zaczęli przynosić jedzenie. Na sam zapach robiłem się głodny, dlatego nie mogłem się doczekać, aż będę się mógł wziąć do konsumpcji.

Podczas śniadania cała grupa była zadziwiająco spokojna. Dziewczyny zachowywały się normalnie, a chłopaki wyglądali jakby coś przeskrobali. Najwyraźniej głupio im za wczoraj. Słusznie. Nie mogłem się powstrzymać, by nie przyjrzeć się mojemu celowi. Nie wyglądał jakby miał cokolwiek za złe kolegom. Wyglądało niemal jakby było mu głupio, że przez niego mogą mieć kłopoty.

Po śniadaniu dzieciarnia miała chwilę wolnego. O jedenastej mieliśmy wychodzić zwiedzać miasto. Całość po śniadaniu udała się do swoich pokoi, by po chwili zejść na dół do świetlicy, postanawiając spędzić czas pozostały do wyjścia, właśnie tam.

Nie chciałem denerwować przyjaciela, więc dałem mu czas na ochłonięcie i sam również udałem się do świetlicy. Zmarszczyłem brwi widząc jakieś smętne miny na niemal wszystkich buziach.

- Ktoś umarł czy coś? Co taka zdechła atmosfera?

Odpowiedziała mi grobowa cisza. Westchnąłem ciężko rozczarowany.

- Nie martwcie się. Szybko mu przejdzie i nikt się o niczym nie dowie. Tylko radzę nie podpadać mu przez najbliższy tydzień.- Poradziłem im siadając na wolną kanapę.- Mam nadzieję, że przeprosiliście Jungkooka.

Od razu mi potwierdzili. Chociaż tyle. Wyciągnąłem telefon i zacząłem udawać, że coś w na mim przeglądam. Po chwili dzieciarnia się rozluźniła i powróciła do rozmów. Ja w tym czasie przyglądałem się uroczemu chłopakowi, zastanawiając się, jak powinienem go podejść.

Najgorszym problemem dla mnie było zostanie z nim sam na sam. Ciągle kręcił się przy nim ten koleś, którego poznałem jako jednorożca. Poza tym podczas wycieczki będzie mi go trudno oddzielić od reszty. Może później będzie jakaś chwila wolnego, podczas której będę miał okazję chociaż z nim porozmawiać.

Stracony tutaj czas będę musiał nadrobić później. Chociaż tam sytuacja również mogła nie wyglądać za ciekawie. Nie mam pojęcia, gdzie mieszka oraz jak z jego czasem wolnym po szkole. Westchnąłem cicho. To zadanie może okazać się być trudniejsze niż przypuszczałem. Jednak nie ma takiej możliwości bym przegrał.


Jungkook

Miałem już trochę dość tego ich ciągłego przepraszania. To ja wyszedłem bez słowa do łazienki, a oni akurat chwilę później się rozdzielili. Naprawdę nie miałem im tego za złe, mimo iż wczoraj wcale tak nie było.

Szkoda tylko, że przez to wszystko pan Jung był trochę spięty. Od rana każdy starał mu się nie podpaść, byle tylko uniknąć konsekwencji za wczoraj. Dobrze wiedzieliśmy, że jeżeli by chciał, to nasz wczorajszy stan lekkiej nietrzeźwości był świetnym argumentem by zrobić nam takie problemy w szkole o jakich nam się nie śniło.

Po śniadaniu wszyscy siedzieliśmy w świetlicy. Nawet pojawił się Jimin hyung, jakby nie chciał przez przypadek dodatkowo czymś zdenerwować swojego przyjaciela. Usiadł na kanapie i przeglądał coś w telefonie od niechcenia.

- Nie lubię go.- Usłyszałem szept Tae.

- Hm?- Spojrzałem na niego, nie do końca wiedząc kogo ma na myśli.

Mówił coś jeszcze i tego nie usłyszałem?

- Tego Parka.- Sprecyzował, widząc moje zastanowienie.- Myśli, że jest nie wiadomo kim. Zapatrzony w siebie dupek.

Słowa przyjaciela bardzo mnie zdziwiły. Jest typem osoby, której raczej nie da się nie lubić i odwrotnie. Z każdym potrafi się dogadać, czego nie można powiedzieć o mnie. Jeszcze nie słyszałem by Tae kogoś od samego początku darzył taką niechęcią. Czym sobie nagrabił, by zrobić sobie wroga z tego kosmity?

Szczególnie biorąc pod uwagę, że mężczyzna zyskał sobie przychylność u całej reszty klasy, nawet tych, którzy z początku żywili do niego niechęć i wyzywali go między sobą od pedałów. Nawet ja musiałem stwierdzić, że trochę go polubiłem, zauważając, że z początku źle go oceniłem.

- Jungkookie.- Usłyszałem nagle.

Obróciłem się w stronę kanapy. Nie umiałem nie odwzajemnić tego delikatnego uśmiechu, który posłał w moją stronę, chociaż obawiałem się, że od tego zaraz zrobię się czerwony.

- Chodź na chwilę do mnie.

Spiąłem się na sekundę. Skarciłem siebie, za taką reakcję, która była całkowicie nieuzasadniona. Wstałem, odszedłem od Tae i usiadłem na wolnym miejscu obok hyunga, widząc, że tego ode mnie oczekuje.

- Jak się czujesz?- Spytał troskliwie.

- Dobrze.- Odpowiedziałem krótko.

- Nienauczony picia, co? To nawet dobrze. Przydatność tej umiejętności można łatwo zakwestionować.

Skinąłem zgodnie głową. Uciekłem wzrokiem od mężczyzny, zauważając jak ładnie pachnie. Dlaczego ja w ogóle zwracam uwagę na takie głupie szczegóły? Kątem oka widziałem, że już otwierał usta by coś powiedzieć, gdy nagle jego oczy powędrowały całkiem gdzie indziej. Spojrzałem w tamtym kierunku.

Pan Jung stał w progu świetlicy. Ciężko było stwierdzić w jakim właściwie jest nastoju.

- Wychodzimy.- Powiedział z lekkim uśmiechem, jakby chciał przegonić przestraszone miny co niektórych.

Podobnie jak reszta ruszyłem w stronę wyjścia. Szybko dołączyłem do swojej grupy. Gdy odwróciłem się, zobaczyłem jak hyung uderza pana Junga w ramię i szepcze coś do niego lekko zły. W mojej głowie urodziła się ciekawość, dotycząca przyczyny tego wszystkiego, lecz dobrze wiedziałem, że pozostanie ona bez odpowiedzi.

Każdy wrócił się jeszcze do swojego pokoju po niezbędne rzeczy. Następnie wszyscy wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się w stronę centrum.

W końcu nastąpiło to co nieuniknione. Zwiedzanie tych ciekawych i mniej ciekawych miejsc w ramach wycieczki szkolnej. Przez połowę czasu nie uważaliśmy co mówi do nas przewodnik, który dołączył się do nas niemal na początku. Miałem nadzieję, że dużo sobie nie liczył za takie oprowadzenie, ponieważ ciekawość jego wypowiedzi stała pod wielkim znakiem zapytania.

Z każdą minutą cała grupa miała coraz lepszy humor, a wydarzenia wczorajszego wieczora odchodziły w niepamięć.

Na obiad udaliśmy się do jakiejś restauracji, która zachęciła nas swoimi niewygórowanymi cenami. Całe szczęście jedzenie okazało się nie być najgorsze. W rozmowach podczas posiłku aktywnie uczestniczył Jimin hyung. Tym samym zyskiwał sobie coraz większe poparcie klasy, a u Tae z niewiadomych przyczyn wręcz przeciwnie. Jakimś dziwnym trafem tematy nawet przez chwilę nie uciekły w stronę płci przeciwnej. Hyung miał dużo do powiedzenia również na inne tematy.

Po obiedzie nadeszła kolej na dalszą część zwiedzania. Pan Jung nawet dał nam później trochę czasu wolnego. Tym razem nikt nawet nie pomyślał, żeby pójść pić do jakiegoś baru. Szczególnie, że mają jeszcze mały zapas w pokoju.

Dzień do wieczora minął nam niepostrzeżenie. W ciągu tego całego dnia dostrzegłem pewną cechę wspólną łączącą Jimina oraz Tae. Była to niezwykła kontaktowość. Tak jak ten kosmita nie miał problemów z obejmowaniem mnie czy jakimkolwiek inny kontaktem, który mnie z początku wprawiał w zakłopotanie, tak hyung zachowywał się wobec swojego przyjaciela. Skąd oni biorą tyle odwagi w kontaktach z innymi? To Tae jest moim najlepszym przyjacielem, a po prostu nie potrafiłbym się zachowywać wobec niego tak, jak momentami on wobec mnie.

Kolację również zjedliśmy na mieście. Po niej od razu udaliśmy się do hotelu. Po krótkim odświeżeniu cała męska ekipa spotkała się w pokoju Tae.

Większość osób zaczęła kontynuować wczorajszy wieczór. Ja podziękowałem za alkohol. Na jakiś czas mam dosyć. Pijący byli dyskretni, nie chcąc się narazić panu Jungowi. Oczywiście tylko na początku. Później procenty zrobiły swoje.

- Albo ja wtedy, gdy...- Przyjaciel przerwał swoją wypowiedź w pół zdania.

Wzrok wszystkich powędrował w stronę otwartych drzwi pokoju. Wszyscy trwali w bezruchu, jakby sparaliżowani. Nie było nawet sensu chwytać za butelki z alkoholem by je schować. Nikt nie poruszał się chociażby o milimetr, jakby to miało nam pomóc.

- Do swoich pokoi. Szybko.

Wszyscy zaczęli zbierać się w pośpiechu ze swoich miejsc. Nikt nie ważył się tknąć jakiejkolwiek butelki. Zostawiali ten problem na głowie lokatorów pokoju. Wyszedłem z pomieszczenia równie pospiesznie co pozostali. Po chwili było słychać serię zatrzaskujących się drzwi.

Ja zostałem na korytarzu chwilę dłużej. Będąc w połowie w swoim pokoju, obserwowałem hyunga nadal stojącego w progu pokoju Taehyunga.

- Dużo wam zostało?- Nastąpiła chwila ciszy.- Wylejcie to.-Usłyszałem rozżalony głos mężczyzny.- Lepiej niż żeby Hoseok się o tym dowiedział.

Wyraźniej żal było Jiminowi marnowanego alkoholu. Wyszedł z pokoju, a jego wzrok spotkał się z moim. Szybko zniknąłem w pomieszczeniu, zamykając za sobą drzwi.

Pierwszym co zrobiłem był szybki prysznic, a następnie przebranie piżamę. Spojrzałem na zegarek. Było jeszcze za wcześnie by iść spać, lecz nie miałem co ze sobą zrobić. Położyłem się w łóżku, w dłoniach trzymając telefon. Najwyraźniej to on będzie moim towarzyszem przez najbliższy czas.


Jimin

Szkoda, że taka ilość alkoholu musiała się zmarnować. Jednak trzeba było zniszczyć dowody przed Hobim, a przecież nie mogłem im tego zabrać i wypić, nawet na spółkę z przyjacielem. Zatłukł by mnie gołymi rękoma. Jednak po wyjeździe muszę zaciągnąć go na jakiegoś drinka do baru. Trzeba go trochę rozluźnić.

Wróciłem do pokoju. Nim poszliśmy z Hoseokiem spać, zrobiliśmy dwa razy obchód po pokojach, by upewnić się, że każdy jest na swoim miejscu. Na szczęście obyło się bez większych problemów czy przygód.


Przekręciłem się na drugi bok. Skrzywiłem się, czując, że to również nie pomoże mi z powrotem wrócić do przerwanego snu. Bałem się spojrzeć, która jest godzina. Jeśli okaże się, że jest pięć minut przed budzikiem, to... Leniwie chwyciłem telefon, odblokowując go.

Prawie czwarta nad ranem. Pięknie... Podniosłem się ciężko z łóżka i skierowałem się w stronę łazienki. Po załatwieniu swojej potrzeby, czułem się na tyle rozbudzony, że wiedziałem iż zaśnięcie zajmie mi ładnych kilkanaście minut.

Z cichym westchnieniem wyciągnąłem małą paczuszkę z kieszeni torby i wyszedłem z nią z pokoju. Gdzieś tu był balkon... O, właśnie, na końcu! Ruszyłem korytarzem. Zatrzymałem się na jego końcu, otworzyłem drzwi balkonowe, po czym wyszedłem na zewnątrz. Zimny wiatr otulił moje ciało.

- Mogłem ubrać bluzę.- Mruknąłem pod nosem.

Z małego kartonika wyciągnąłem dwa przedmioty. Jeden wsadziłem między usta, drugim zapaliłem pierwszy. Zaciągnąłem się krótko, wypuszczając dym nosem. Stałem w progu, wpatrując się w cienie drzew przede mną. Niebo zdobiło kilka gwiazd towarzyszących księżycowi. Delektowałem się tą chwilą spokoju.

Z tym zawsze kojarzyło mi się palenie. Na studiach wychodziliśmy właśnie w nieprzespane noce na fajkę poza akademik. To była taka nasza chwila spokoju między kolejnymi egzaminami i imprezami. Spojrzałem na trzymany w dłoni niedopałek smutnym wzrokiem.

- Co studia robią z człowiekiem?

Zgasiłem papierosa, wyrzucając to co z niego zostało przez balkon. Szybko wyszedłem, zamykając za sobą drzwi. Jakby mnie tu nie było.

Wracając korytarzem do swojego pokoju, moją uwagę przykuł pewien szczegół. Spod drzwi Jungkooka widać było zapalone światło. Czyżby on też nie mógł spać? Zatrzymałem się pod jego drzwiami, zastanawiając się czy powinienem tam wejść.

- Jungkook?- Odezwałem się pukając cicho.

Cisza.

- Jungkook.- Ponownie się odezwałem, tym razem nieco głośniej.

Zmarszczyłem brwi. Podczas naszego ostatniego obchodu, wszyscy byli już w łóżkach i mieli zgaszone światła. Pamiętam, że Kookie wtedy już ledwo co się trzymał, to była kwestia czasu nim odleci. Czemu teraz świeci się u niego światło?

- Jungkook?- Nacisnąłem klamkę powoli wchodząc do środka.

Chyba nie wejdę w najmniej odpowiednim momencie, jakim rodzic może wejść do dziecka? Mimo wszystko taka perspektywa wywołała na mojej twarzy lekki uśmiech. Pokój jednak okazał się być pusty. Światła dostarczała niewielka lampka znajdująca się na szafce nocnej. Dobra, gdzie jest chłopak?

Odpowiedział mi dziwny dźwięk dochodzący z łazienki. Drzwi były uchylone, więc nie mam pojęcia czemu od razu nie pomyślałem, że to pewnie tam zniknął lokator. Jednak to co słyszałem, nie brzmiało na zwykłe załatwianie swoich potrzeb. Nawet nie brzmiało jak te nie zwykłe.

Powoli zbliżyłem się do niewielkiego pomieszczenia. Niepewnie zacząłem zaglądać do środka.

- Wszystko w porzą...- Zamilkłem w pół zdania, zaraz karcąc się za tak głupi pytanie.

Podszedłem do chłopaka, pochylającego się nad muszą klozetową. Chwyciłem pierwszy ręcznik z brzegu, po czym zwilżyłem go w umywalce. Ukląkłem przy nim. Chłodny ręcznik położyłem na karku, a dłonią zabrałem mu włosy z czoła. Chłopak ciężko dyszał, sam nie będąc pewien czy to koniec, czy zaraz nadejdzie kolejna fala wymiotów.

- Znów popiliśmy?

- Nic nie tknąłem.- Wyszeptał słabo.

- To co, ciąża?

Widziałem jak kątem oka spogląda mnie spod lekko przymrużonych oczu.

- Przepraszam. Nie powinienem żartować w takiej chwili.

Jego ciałem wstrząsnął krótki dreszcz. Widziałem jak z paniką w oczach znów pochyla się nad deską, lecz zawartość jego żołądka została jednak na miejscu. Podniosłem się lekko. Na umywalce stał niewielki kubeczek. Nalałem do niego wody z kranu.

- Przepłucz.- Powiedziałem, podając mu kubek.

Dzieciak zawahał się, najwyraźniej zastanawiając się, czy jest to odpowiedni moment, jednak ostatecznie zaczął płukać usta, które na koniec przetarł skrawkiem ręcznika z karku. Sięgnąłem do spłuczki ubikacji, by pozbyć się chociaż częściowo tego nieprzyjemnego zapachu.

Wstałem pierwszy. Wyciągnąłem rękę w stronę chłopaka, chcąc pomóc mu wstać. Jego ruchy były powolne i niepewne. Widocznie słabo się czuł. Nie będąc pewien czy sam będzie w stanie sam iść, przybliżyłem się do niego.

Powoli zmierzaliśmy w stronę jego łóżka. Ostrożnie odłożyłem go na nie, wcześnie zabierając kołdrę. Nie zdążyłem ani go nią przykryć, ani wrócić się do łazienki po miedniczkę. Chłopak zerwał się na równe nogi i sam popędził w stronę łazienki. Westchnąłem smutno.

Chwyciłem nowy ręcznik i schłodziłem go pod strumieniem wody. Napełniłem również kubeczek. Trzymałem wszystko, czekając aż skończy. Gdy nastąpiła dłuższa przerwa, dałem mu naczynie, by przepłukał usta.

- Nadal źle się czujesz?

Skinął niemrawo głową z przymrużonymi oczami. Struł się czymś? Nie widzę innej opcji. Najwyraźniej trafiła mu się kiepska porcja w restauracji. Lub zjadł coś już później, gdy siedział z kolegami. Lecz wtedy na pewno więcej osób miałoby teraz problemy żołądkowe.

Usiadłem na chłodnej kafelkowej podłodze, opierając się o ścianę. Następnie chwyciłem dłońmi biodra chłopaka i posadziłem go przed sobą. Widziałem jak się wzdrygnął, lecz widząc, że na razie ma przerwę od wymiotów, nie opuściłem.

- Spokojnie. Oprzyj się o mnie. Odchyl głowę do tyłu, na moje ramię.

Jego zakłopotanie można było wręcz wyczuć. Nie miałem zamiaru czekać, aż jego żołądek znów się odezwie. Jedną ręką przyciągnąłem go do siebie. Dłoń drugiej oparłem na jego czole, odchylając mu głowę tak, by znalazła oparcie na moim ramieniu. Jego skóra była nieco cieplejsza niż powinna. Następnie swoją dłoń zastąpiłem zimnym ręcznikiem.

Widziałem jak przez chwilę marszczy nos.

- Przepraszam, pewnie śmierdzę.

Że też musiałem zapalić.

Chłopak siedział spięty. Trochę czasu mu zajęło nim jego ciało zaczęło się powoli rozluźniać. Jego oddech był powolny i ostrożny, jakby głębszy wdech mógł spowodować kolejną falę wymiotów.

Gdyby nie okoliczności to mogłoby być całkiem miło. Tylko, że zamiast na zimnych kafelkach wolałbym z nim tak siedzieć w wannie pełnej gorącej wody.

Musiałem się trochę pilnować by mój zmęczony umysł nie odpłyną czasem myślami w nieodpowiednie strony. Jeszcze tego by mi brakowało, by mi stanął, a biedne dziecko to wyczuło. Musiałem przyznać, że mój koleżka tam z dołu czasami miał talent do budzenia się do życia w najmniej odpowiednich momentach.

Byłem naprawdę zmęczony. Moje powieki zaczynały się powoli przymykać, lecz i tak nie mogłem zasnąć. Trwałem jedną nogę w śnie, a drugą na jawie. Chłopak oparty plecami o moją klatkę piersiową był w podobnym stanie. Co jakiś czas czułem, jak podnosi się lekko, jakby w obawie, że zwymiotuje, lecz po chwili opierał się zmęczony o mnie.

Po dłuższym czasie bez żadnej nieprzyjemnej przygody, postanowiłem zmienić nasze miejsce. Delikatnie odsunąłem od siebie chłopaka, po chwili pomagając mu wstać. On niemal spał, a moje działania wcale go nie przebudzały. Zaprowadziłem go powoli w stronę jego łóżka. Wróciłem się jeszcze po miedniczkę, gdyby jednak jego żołądek postanowił pozbyć się jeszcze jakiejś zawartości.

Na nowo schłodziłem mu również ręcznik. Usiadłem na podłodze i przecierałem jego rozgrzane czoło. Mam nadzieję, że nie wywiąże się z tego nic poważniejszego, że to tylko taka nocna, kilkugodzinna grypa.


Zamrugałem niemrawo. Jasna cholera, znowu zasnąłem na podłodze. A przynajmniej tak mi się zdawało, ponieważ miałem wrażenie, że tylko na sekundę pozwoliłem moim powiekom się przymknąć. Tak jednak nie było.

- ChimChim?- Usłyszałem głos przyjaciela. Brzmiał jakby już po raz kolejny mnie wołał.

Spojrzałem sennym wzrokiem w stronę drzwi. Hoseok stał jeszcze w piżamie. Pewnie wstał by zacząć budzić dzieciarnie i przy okazji zauważył mój brak. Wyprostowałem się nieco, co nie było zbyt przyjemne.

- Co tym razem? Znowu go schlali?- Spytał zmęczony.

- Nie.- Pokręciłem głową.- Chyba się czymś struł.

Opisałem mu moje wczorajsze, a właściwie dzisiejsze wyjście na papierosa oraz powrót z niego. Przyjaciel tylko westchnął ciężko.

- Już wiem dlaczego nikt nie chciał jechać na wycieczkę jako drugi opiekun. A ja myślałem, że to ich wina.- Potarł zmęczoną twarz.- Jak się czuje?

- Skąd mam wiedzieć? Śpi. Ale wygląda trochę lepiej. I nie jest już taki rozgrzany.- Powiedziałem, sprawdzając dłonią jego czoło.

- Budź go. Po śniadaniu od razu wychodzimy, więc teraz trzeba się już pakować. Ty też się musisz jeszcze ogarnąć, a oboje wiemy, że zajmuje ci to trochę czasu.

Wyszedł zostawiając nas samych. Spojrzałem na śpiącego chłopaka. Tak, nadal wyglądał uroczo. Palcami delikatnie przejechałem po jego ustach. Jeszcze trochę i będę mógł je w końcu posmakować.

- Jungkookie.- Zacząłem go delikatnie budzić.- Kookie?

Chłopak zaczął powoli się budzić. Wyglądał na równie niewyspanego, co ja.

- Pora wstawać.- Poinformowałem go z słodkim uśmiechem.- Już lepiej?

- Trochę.- Wychrypiał.

Nie wiem dlaczego, ale nawet taki jego głos bardzo mi się podobał.

- Po śniadaniu wychodzimy. Przydałoby się już zacząć powoli szykować.

Chłopak powoli wstał, przecierając wierzchem dłoni swoje zaspane oczka.

- Jakbyś potrzebował pomocy, to wiesz gdzie jestem.

Na pożegnanie poczochrałem jego i tak rozczochraną czuprynę. Wyszedłem, udając się do swojego pokoju. Hoseok miał rację. Trzeba się przygotować do wyjścia, a mnie oczywiście trochę to zajmuję. Nie lubię się spieszyć, jeśli chodzi o wygląd.

Niestety, nawet zimny prysznic nie był w stanie mnie obudzić. Doprowadziłem się do stanu, w którym mogłem pokazać się publicznie oraz spakowałem wszystkie rzeczy do torby. Zdążyłem w sam raz przed śniadanie.

Całą grupą zeszliśmy na dół do stołówki. Widziałem jak przyjaciel Jungkooka od razu zainteresował się jego złym stanem. We dwójkę siedzieli kilka stolików od nas.

- Jak ten ma na imię?

- Hm?- Podążył za moim wzrokiem.- Kim Taehyung? Przyjaciel Jungkooka.

Bałem się, że on może okazać się problemem w dobraniu się do chłopaka. Cóż, już nie takie przeszkody się pokonywało. Chyba mogłem powoli zastanawiać się, co chcę w zamian za wygranie zakładu.

Po śniadaniu mieliśmy dwadzieścia minut na wyjście. Woleliśmy wcześniej zjawić się na dworcu niż spóźnić się na pociąg. Po zebraniu się całej grupy w holu i sprawdzeniu pokoi, wymeldowaliśmy się z hotelu.

Przez całą drogę dzieciaki były wyjątkowo rozgadane. Podobnie było, gdy dotarliśmy już na właściwy peron. Miałem wrażenie, jakby nie widzieli się co najmniej od kilku tygodni. W nocy się nie nagadali ze sobą? Przecież dość późno rozgoniłem ich do siebie.

Gdy zjawił się pociąg, zacząłem szukać wzrokiem interesującego mnie chłopaka. Ucieszyłem się, widząc go samego. Niejaki Taehyung rozmawiał akurat z jakimś kolegą. Szybko podszedłem do chłopaka, przywdziewając na twarz troskliwy uśmiech.

- Jak się czujesz? Jeszcze jesteś trochę blady.

I wyraźnie nie wyspany. Ale to nie tylko ty. Zresztą, nie ma co się dziwić. W łóżku znalazł się dopiero koło szóstej rano, a ja po raz drugi zasnąłem na podłodze. Całe szczęście, że nie płaciłem za ten hotel.

- Już lepiej.

- Ale nadal nie za dobrze, co?

Po jego wyraźnie twarzy widziałem, że miałem rację. To dawało mi pewnego rodzaju okazję.

- Może usiądź sam, żeby nie pozarażać kolegów.- Rzuciłem luźną propozycję, po czym odszedłem.

W duchu liczyłem na to, że posłucha mojej rady. Skoro był na tyle nisko w hierarchii klasy by mieć samemu pokój, to może i również pozwolą mu siedzieć samemu podczas podróży. To miało szansę się udać, o ile jego przyjaciel nie będzie zbyt natarczywy.

Po chwili pociąg stanął na stacji, a my weszliśmy do jednego z wagonów. Ponownie udało nam się, że cały przedział był zajmowany jedynie przez naszą grupę. Tak mało osób teraz przemieszcza się pociągami, czy jak?

Wszedłem jako jeden z pierwszych i zarezerwowałem miejsce sobie i Hobiemu. Kątem obserwowałem, gdzie usiądzie Kookie. Ledwo powstrzymałem się od zwycięskiego uśmiechu, gdy zobaczyłem jak chłopak zajmuje miejsce sam, mimo iż ten jednorożec z początku nie chciał na to pozwolić. Trochę pozwolę mu posiedzieć samemu, a później się do niego dołączę.

Dobrze, im więcej czasu będę miał okazję z nim spędzić, tym szybciej przyzwyczai się do mojej obecności, a po jego zachowaniu widzę, że właśnie od tego trzeba zacząć. W przeciwnym razie przy jakimkolwiek śmielszym geście, ucieknie jak spłoszony królik.

Ruszyliśmy, a w przedziale zapanował gwar od rozmów prowadzonych między młodzieżą. Coś czułem, że mało kto odpadnie podczas drogi do domu. Wszyscy są za bardzo ożywieni. No, prawie wszyscy... Niektórzy nie mieli okazji się wyspać.

Po mniej więcej pół godzinie drogi wstałem i zająłem wolne miejsce przy chłopaku. Jego brązowe oczy spojrzały na mnie nieco zaskoczonym, lecz nadal sennym wzrokiem.

- Trzymasz się jakoś?

Nie odpowiedział. Wyglądał na naprawdę zmęczonego. Jego powieki z trudem pozostawały otwarte. Z delikatnym uśmiechem wplątałem dłoń w jego włosy. Miękkie.

- Co się tak wzdrygasz? - Zauważyłem wesoło.- Spokojnie.

Poczochrałem jego czuprynę. Zabrałem dłoń i czekałem na dalszy, przewidywalny bieg wydarzeń. Chłopakowi coraz ciężej było pozostać przytomnym. Ta senność była zaraźliwa, jednak starałem się wytrzymać. W końcu jego głowa opadła delikatnie w bok na moje ramię.

- Spokojnie, oprzyj się.

Chłopak nie był zbyt chętny do takiego gestu, lecz głowa sama zaczęła mu opadać. W końcu chyba już nieświadomie oparł ją o mnie.


Poczułem delikatne szturchnięcie.

- Wstawajcie gołąbeczki. Już prawie jesteśmy.

Zamrugałem kilkakrotnie. Zasnąłem. Podniosłem głowę z tej Jungkooka. On nadal pozostawał w krainie snów. Przyjaciel odszedł, gdy miał pewność, że zaraz z powrotem nie usnę.

- Jungkookie. - Wyszeptałem.

Co dziwne, to wystarczyło. Chłopak podniósł się z wyrazem twarzy, który jest zarezerwowany dla tego stanu zaraz po przebudzeniu.

- Już prawie jesteśmy.- Wyjaśniłem mu.

Widziałem jak przez chwilę próbuje połączyć ze sobą fakty. Lekko się zarumienił, najwyraźniej z powodu zaśnięcia na moim ramieniu.

- Ktoś z rodziców przyjedzie po ciebie? - Spytałem, zdając sobie sprawę, że obecność rodziców jest raczej zbędna.

- Mieszkam w internacie. - Wyjaśnił.

Więc sprawa jest prostsza, a zarazem bardziej skomplikowana. Nie mieszka poza miastem, przynajmniej nie przez większość czasu.

- Wracaj do zdrowia. - Pożegnałem się z nim.

Wstałem, po czym udałem się na swoje miejsce przy przyjacielu. Ten spojrzał na mnie z przebiegłym uśmiechem.

- Słodko razem wyglądaliście.- Zaśmiał się, po czym pokazał mi zdjęcie zrobione swoim telefonem.- Ale i tak ci się nie uda.

- Jeszcze zobaczymy. - Powiedziałem pewnie.

--------------------------------

Jimin ma plan wygrać, ale to nie będzie takie proste jak mu się wydaje. 

Jak odczucia po kolejnym rozdziale? Chciałabym was nakarmić większą ilością Jikooków, ale z tym musicie być cierpliwi. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top