Rozdział 29
No i uprosiliście mnie <3 Drugi rozdział tego samego dnia.
______________________
Jimin
Wstałem jako pierwszy. Czując na sobie obejmujące moje ciało ręce Jungkooka, zacząłem próbować je z siebie ściągnąć, jednocześnie starając się nie obudzić młodszego. Udało mi się. Będąc przy drzwiach, spojrzałem w jego stronę.
Poczułem przyspieszone bicie serca, widząc jak rozkosznie wygląda podczas snu. Poczułem również pewnego rodzaju bolesne ukłucie, widząc znikającą już malinkę na jego obojczyku. Może i rzeczywiście nie było to z jego winy, jednak ten widok naprawdę mnie bolał. Jungkook mógł być dużo większym zazdrośnikiem ode mnie, jednak ja nigdy nie dałem się nikomu AŻ TAK do mnie zbliżyć, gdy byliśmy już razem w związku. A ile razy to ja byłem pijany i pod wpływem mógłbym coś takiego wywinąć? Mimo wszystko mój bilans nadal wynosił zero.
Wyszedłem z naszej sypialni. Udałem się do gościnnego po koc i razem z nim zasiadłem na kanapie w salonie. Owinąłem się nim szczelnie i wygodnie, włączając telewizor. Byłem we własnym kokonie depresji.
Jimin... tylko nie mówi, że...
– Chce mi się sikać.
Ze złością rozwinąłem swój przyjemny kokonik, by udać się do tej głupiej toalety. Korzystając z tego, że już wstałem, przebrałem się i zahaczyłem o kuchnię, by zrobić sobie na szybko jakieś śniadanie.
Zdążyłem spokojnie zjeść, jak i obejrzeć odcinek jakiejś dramy, a Jungkook nadal nie wstawał. Ewentualnie wstał, lecz nie wychodził z sypialni. Spokój jak się okazało miałem niemal do obiadu. Do tej pory młodszy spał, ponieważ gdy się zjawił, na jego twarzy było widać resztki snu.
– Dzień dobry hyung.
Przemilczałem to, bojąc się otworzyć usta. Obawiałem się, że zamiast zwykłego dzień dobry, z moich ust mogła wydostać się wiązanka nieprzyjemnych słów. Jungkook zaraz gdzieś zniknął, nie odzywając się więcej do mnie. Ja cały czas natomiast oblegałem kanapę, zamierzając spędzić na niej dzisiaj większość dnia.
– Hyung!
Wziąłem głęboki oddech. Czego on ode mnie chce?
– Hyung... – Odezwał się, tym razem dużo niepewnej, zaglądając do mnie z jadalni.
Podniosłem się, kierując się w jego stronę. Dobra Jimin, tym razem dasz radę się odezwać i to tak, by nie pluć jadem. Lekko mnie wmurowało, gdy przeszedłem przez próg jadalni. Cały stół był nakryty najróżniejszymi pysznościami.
No tak... A to ja jako pierwszy miałem robić obiad. Spojrzałem jeszcze raz na jedzenie. To my mieliśmy tyle tego w lodówce, by dało się zrobić aż tyle potraw?!
– Dzięki, smacznego. – Starałem się by w moim głosie nie było ani grama chłodu.
Usiadłem do stołu, nie mając pojęcia za co powinienem się zabrać.
Jungkook
Następny dzień był taki, jak się spodziewałem. Obudziłem się przed południem w pustym łóżku. Jimin praktycznie w ogóle się do mnie nie odzywał. Właściwie nie usłyszałem od niego dzisiaj nic poza „dzięki, smacznego" podczas obiadu.
Po przygotowanym przeze mnie obiedzie, zacząłem sprzątać w mieszkaniu. Swoją drogą, było ono całkiem czyste jak na tydzień beze mnie. Przez ten czas zbierałem w sobie odwagę, by rozpocząć rozmowę z hyungiem. W ten sposób pozmywałem, zmieniłem pościele, zrobiłem pranie.
Dobra. W końcu i tak musisz to zrobić.
– Jimin, porozmawiaj ze mną. – Poprosiłem, stając w salonie.
Niemal przez cały dzień nie ruszał się z kanapy.
– Jimin, jak długo zamierzasz mnie tak unikać?
– Tak długo jak będzie trzeba.
– Hyung...
– Jungkook, zostaw mnie w spokoju. – Powiedział wstając gwałtownie z kanapy.
Minął mnie, po czym zniknął za drzwiami gabinetu, które zamknęły się z głośnym trzaskiem. Świetnie... Dlaczego mam wrażenie, że tym razem to on zachowuje się jak dziecko?
Kolejne pół dnia to ja przesiedziałem na kanapie. Nie zamierzałem mu przeszkadzać. Zamknął się w gabinecie, a to był już dobitnie wyraźny sygnał, że nie życzy sobie mojego towarzystwa, czy nawet widoku.
Ciszę w domu przerwało dopiero dzwonienie do drzwi. Zdziwiłem się widząc Hoseoka hyunga przed drzwiami.
– Cześć. Przyszedłem po kluczyki i dokumenty. – Odezwał się z uśmiechem na twarzy.
A no tak. Przecież Jimin pożyczył od niego samochód. Wpuściłem go do środka, nie każąc mu przecież czekać na klatce.
– Nie wiem gdzie hyung zostawił kluczyki i dokumenty. Musisz się go spytać.
– Jak się udał wyjazd?
– Dobrze. – Odparłem zrezygnowany, nie mając siły udawać.
– Coś się stało? Tylko nie mów, że Chim zrobił coś z autem? – Spytał przerażony, lecz wyczułem w tym odrobinę żartu.
– Nie bój się, jest całe. – Zapewniłem go, unosząc lekko w górę kąciki ust.
– Dobra. Gdzie jest nasz pączuszek? – Starszy zauważył, że nie jestem zbyt spory do rozmów.
Wskazałem mu gabinet. Hyung zaraz zniknął za drzwiami, zostawiając mnie samego w przedpokoju. Przez pewien czas stałem w miejscu, sądząc, że starszy zaraz pojawi się z powrotem. Jednak minuty mijały, a drzwi nadal pozostawały zamknięte.
Najwyraźniej urządzili sobie jeszcze rozmowę. Najpewniej Jimin teraz skarży się jakim to jestem okropnym i niewiernym chłopakiem. Nie wierzyłem, że jest inaczej.
Siedziałem w salonie, kiedy z gabinetu zaczęło dochodzić do mnie podniesione głosy najpierw jednego, później drugiego z mężczyzn. Zacząłem się poważnie niepokoić. Niestety, nie byłem w stanie niczego zrozumieć. Siedziałem na kanapie, obserwując drzwi pomieszczenia, za którymi rozgrywała się kłótnia.
Nieco drgnąłem przestraszony, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem. Wstałem, bojąc się zobaczyć rannego Jimina. Jednak to Hoseoka ujrzałem jako pierwszego.
– Na razie Jungkook, trzymaj się. – Pożegnał się ze mną, po chwili wychodząc z mieszkania.
Powoli zacząłem podchodzić do otwartych drzwi. W końcu zajrzałem do środka. Jimin stał tam, będąc nadal wyraźnie wściekły. Ciekawe o co poszło? Mimo wszystko wszedłem do środka.
– Wyjdź stąd. – Odezwał się niemal od razu.
– Nie. – Odparłem twardo.
Zatrzymał się, spoglądając na mnie lekko zdziwiony.
– Porozmawiaj ze mną. – Zażądałem.
– O czym? Jak wyglądał ten glonojad, który się do siebie przyssał? – Zaśmiał się złośliwie.
– Przecież to nie moja wina! Spałem!
– Ja to już nie mogę być zazdrosny, tak?! Tylko nasz szanowny Jungkook ma takie prawo?
– Przestań, wiesz, że nie o to chodzi.
– Nie, wcale. Jednak to nie ja dosypałem soli mojej koleżance z pracy, która przyszła do mnie wyłącznie w sprawach pracy!
– Musiałeś to wygrzebać, prawda?! – Zacisnąłem dłonie w pięści.
Widziałem jak nerwowo oblizuje usta, jakby przygotowując się do rzucania kolejnych argumentów i oskarżeń.
– Już sobie wyobrażam, jak spokojnie przyjmujesz fakt, że któregoś razu wróciłbym z malinką do domu! Zapewne jeszcze poprawiłbyś mi ją po drugiej stronie!
– To nie ja oglądam się za wszystkim co ma dupę do przelecenia!– Warknąłem.
– No jasne. – Prychnął. – Puszczam się na prawo i lewo! Na każdej imprezie zaliczam przynajmniej jedną osobę!
– Zapewne tak by to wyglądało, gdybym nie stał ci na przeszkodzie!
Patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Żadne nie chciało odpuścić jako pierwsze. W końcu do Jimin prychnął wściekle pod nosem. Ruszył przed siebie, mijając mnie i szturchając ramieniem.
– Jimin nie wychodź. – Zacząłem, widząc jak zamierza zabrać bluzę z wieszaka
– Nie będziesz mi mówił co ma robić. – Burknął.
– Nie idź. W końcu coś ci się stanie.
Bo tak naprawdę obawa o jego wierność była tą mniej ważną sprawą, podczas każdego jego wyjścia. Ja po prostu się bałem, że może mu się stać jakaś krzywda, gdy on, albo ktoś po pijaku zrobi coś głupiego.
– Nie będziesz mi mówił co mi wolno. Jak będę miał ochotę wyjść się zabawić, to to zrobię.
– Tak, zachowaj się jak prawdziwy dorosły i idź na kolejną imprezę! Nie możesz sobie odpuścić, prawda?!
Po chwili usłyszałem trzaśnięcie drzwi wejściowych.
Zostawił mnie samego. Wziąłem kilka głębokich wdechów, starając się uspokoić i ogarnąć sytuację. Jednak z każdą chwilą bliżej trzeźwości umysłu, tym bardziej zdawałem sobie sprawę z tego co naprawdę miało miejsce.
Jimin
Nie miałem pojęcia, gdzie iść. Wiedziałem jedynie, że nie mam zamiaru dzisiaj wracać. Kierowałem się w stronę centrum, zastanawiając się jaki bar odwiedzić. Nie zdążyłem się nawet porządnie ogarnąć, więc wszelkie kluby i miejsca, gdzie przeważnie chodzę się zabawić, odpadają. Pozostają mi same typowe bary, gdzie nikt nie będzie zwracał na mnie zbytniej uwagi.
W końcu zdecydowałem się na któryś z barów. Wchodząc do środka od razu podszedłem do barmana złożyć zamówienie, jednoczesnej rozglądając się za jakimś wolnym miejscem. Widziałem jak dłużej przyglądał się moim włosom, raczej nie będąc zachwyconym z ich wyglądu. No tak. Różowe. Chciałem wyglądać słodko dla Jungkooka, wiedząc, że lubi mnie w uroczej odsłonie. Najwyraźniej nie było potrzeby wybierania tak nietypowego koloru. Już mniej rzucałbym się w zielonych.
Muszę się napić. Na trzeźwo tego wszystkiego nie zniosę. Najpierw Hoseok stwierdza, że robię Jungkookowi gówno burzę o nic i niepotrzebnie się denerwuje na niego, a później ten na mnie naskakuje robiąc ze mnie dupodajkę.
Jungkook
Nerwowo poruszałem nogą. Mój strach o niego był z każdą chwilą coraz większy. Przecież powinien już dawno wrócić. Rozumiem, że jest na mnie zły, ale nawet takie wyjście ma swoje granice. Może nie byłoby tak źle, gdyby przynajmniej odebrał telefon lub napisał głupią wiadomość, że wszystko z nim w porządku i że mam dać mu już spokój. Już nawet wtedy bym się mniej o niego martwił. Nie miałem z nim żadnego kontaktu, to nie w jego stylu. Nawet jeśli przed wyjściem trochę się posprzeczaliśmy. Dobra, może i kiedyś już razy nie dawał o sobie znaku życia podczas wyjść, jednak to nie zmieniało faktu, że martwiłem się o niego mnie. Miałem złe przeczucia.
Nerwowo popijałem kolejnego już drinka. Zaraz po wyjściu chłopaka sięgnąłem po zapasy starszego, chcąc w ten sposób nieco się rozluźnić, czekając na niego. Myślałem, że to trochę mi pomoże. Myliłem się, ani trochę nie zadziałało. Wcześniej się tak o niego nie zamartwiałem, to dlaczego tym razem było inaczej?
Nie mogąc już dłużej siedzieć bezczynnie w domu. Ubrałem buty i wyszedłem z mieszkania. Znałem wszystkie kluby, do których chodził Jimin. Miałem nadzieję, że dzisiaj nie miał ochoty wypróbować żadnego nowego, bo w tym wypadku moje szanse na jego znalezienie są naprawdę małe.
Rozpocząłem od tych najdalej od naszego domu. Będąc na mnie zły, mógł chcieć znaleźć się jak najdalej ode mnie. Niestety w pierwszym odwiedzonym klubie go nie było. Spytałem się nawet barmana czy go nie widział, pokazując mu jego zdjęcie, niestety sprzed tych uroczych różowych włosów, lecz powiedział, że dzisiaj go tu nie widział.
Podobne wywiad robiłem w każdym kolejnym klubie. Może nadal byłem na niego zły, lecz strach o niego przeważał. A jeśli coś mu się stało? Nie. Może i jest mały, ale silny. Chyba potrafi się obronić? Jednak hyung może i wygląda na zawadiakę i bad boy'a, jednak to on jest tą delikatną kruszynką w naszym związku, wbrew tego co mi i mu się kiedyś wydawało. To nie ja, a on nią jest.
Czułem się coraz bardziej bezradny. Sprawdziłem już niemal wszystkie kluby i bary. W międzyczasie starałem się z nim skontaktować, lecz nadal nie odbierał. Napisałby mi chociaż, że mam się od niego odwalić, to bym się o niego tak nie zamartwiał!
Zatrzymałem się nagle, przypominając sobie, że nim zapuszczę się w kolejne rejony, mam tu do sprawdzenia jeszcze jeden klub. Nie był on za bardzo w stylu Jimina, jednak pamiętałem, że zajrzał tu kilka razy. W takich okolicznościach warto sprawdzić nawet i to. Wszedłem do środka od razu kierując się do barmana.
– Tak, był tutaj dzisiaj. – Mówił, nie przestając wycierać kufla.
Natychmiast się ożywiłem. Był tutaj!
– Dawno wyszedł?! Nie mówił gdzie idzie?
– Nie dawno. Myślałem, że trochę więcej wypije, a on każdego drinka sączył niemal godzinę! – Mówił niezadowolony, wyraźnie licząc na większy zarobek. – Wyszedł dosłownie kilka minut temu. Zapłacił nic nie mówiąc i wyszedł.
Przynajmniej wiedziałem, że nie schlał się ze złości w trzy dupy. Podziękowałem za pomoc, po czym opuściłem lokal. Rozejrzałem się dookoła. W którą stronę mógł pójść? Na pewno nie poszedł drogą, którą tu przyszedłem. Spotkalibyśmy się. Raczej nie wybrał tej w prawo, która prowadziła w przeciwną stronę niż nasz dom. To pozostaje tylko jedno wyjście.
Nie podobała mi się ta okolica. Jimin raczej nie zapuszczał się w takie podejrzane rejony. Niestety do naszego bloku tędy wiodła najkrótsza droga. Miałem nadzieję, że spotkam się z nim już w domu. Chcę go już zobaczyć całego i zdrowego, najlepiej siedzącego bezpiecznie w naszym mieszkaniu. Chociaż kolejny opieredziel i tak już mu się szykuje. A zaraz po tym przeprosiny za wszystko.
Dookoła było pełno ślepych uliczek i zakrętów. Nie byłem pewien czy może już się gdzieś z nim nie minąłem.
– Jimin! – Krzyknąłem, z nadzieją, że usłyszę odpowiedź.
Odpowiedziała mi głucha cisza. Rozejrzałem się dookoła. Nie wiem czy to jakiś matczyny instynkt, ale coś podpowiadało mi, w którą uliczkę powinienem skręcić. Ruszyłem w tamtą stronę, wiedząc, że będę miał kłopoty. Nie wiem skąd to przeczucie, lecz to było z tego rodzaju, które się nie myli.
– Odwalcie się od niego! – Warknąłem, widząc dwójkę mężczyzn zagradzającą drogę mniejszemu. Nie musiałem go dobrze widzieć, by wiedzieć, że to mój Jiminnie. Nawet bez tej różowej czupryny bym go rozpoznał.
Czy on naprawdę nie mógł mnie posłuchać i jednak zostać w domu? Musiał koniecznie postawić na swoim, tak?! No i teraz ma...
– Spadaj stąd!
Nie miałem ochoty na cackanie się z nimi. Byłem wściekły na Jimina za to, że mnie nie posłuchał i w dodatku wpakował się w kłopoty. Przecież, gdybym się nie zjawił to na pewno oni zrobiliby mu jakąś krzywdę! Jak on mógł się tak narażać?! Nie mógł wybrać się na picie w jakieś bardziej bezpieczne miejsce?! Przecież z takim włosami rzuca się w oczy i prowokuje mniej tolerancyjnych. A chciałem przypomnieć, że nie wybrał baru w miłej dzielnicy.
– Jungkookie. – Powiedział ze strachem.
Nie wiedziałem tylko czy wypływa on z obawy o mnie, czy z całej tej sytuacji, w której się znalazł. Zacisnąłem wściekle zęby.
– Do domu, ale już! – Warknąłem.
Jeden z mężczyzn podszedł do mnie, lecz ja nie czekając na nic, wymierzyłem mu prawego sierpowego, trafiając w jego nos. Drugi mężczyzna widząc kolegę w tarapatach, ruszył mu z pomocą.
– Jimin, idź już.
Nie chciałem by tu był i dodatkowo się narażał. Będę spokojniejszy, gdy odejdzie i będę wiedział, że nic mu nie grozi. Chłopak jednak stał w miejscu, chyba bojąc się mnie zostawić. Wystarczyło jedno moje ostre spojrzenie w jego stronę, by jednak przekonać go do ruszania się z miejsca.
Przez chwilę między mną, a drugim mężczyzną doszło do szarpaniny. Nie zależało mi na pobiciu ich. Chciałem tylko powalić ich na ziemię, by mieć czas spokojnie stąd odejść. Nie było to najłatwiejsze. Twarz jeszcze udało mi się uchronić przed ich pięściami, ale nie resztę ciała. W końcu jednak udało mi się wymierzyć na tyle silne ciosy, by posłać mężczyzn na ziemię na dłuższą chwilę.
Ruszyłem w stronę, w którą udał się Jimin. Zastałem go tuż po wyjściu zza zakrętu. Czekał na mnie, czego właściwie się spodziewałem. Jego ciemnobrązowe oczy spoglądały na mnie przepraszająco.
Minąłem go i bez słowa ruszyłem w stronę domu. Starszy w milczeniu szedł tuż przy moim boku. Przez całą drogę obserwowałem go kątem oka. Mogłem zauważyć jak z czasem jego wyraz twarzy ulega zmianie.
Z początku wyglądało jakby było mu przykro za całą sytuację. Jednak później gdzieś to znikło, ustępując miejsca złości i pewności siebie. Nadal chcesz stawiać na swoim? Nawet po tym co się wydarzyło, a raczej co by się wydarzyło, gdybym się nie zjawił? A już myślałem, że wszystko będzie w porządku.
W końcu znaleźliśmy się w swoich czterech ścianach.
– Nie masz mi nic do powiedzenia? – Odezwałem się, przerywając milczenie.
– Niby co takiego? Pewnie to, że miałeś racje? Twoje niedoczekanie!
– Nie! Chociażby głupie dzięki za uratowanie dupy! Dlaczego nie odbierałeś, nie odpisywałeś?! Wiesz jak się o ciebie martwiłem?!
– Nie jestem dzieckiem, żebym nie mógł wyjść na miasto!
– I co, dobrze się bawiłeś?! – Naskoczyłem na niego.
Wziąłem kilka uspokajających wdechów, lecz nic to nie dało. Złość mnie nie opuszczała. Już mniejsza o nasza wcześniejszą kłótnie. Coś mogło mu się stać! Obserwowałem starszego, lecz upór nie znikał z jego twarzy. Dobra, nie to nie...
Odwróciłem się, by odejść, lecz poczułem jak chłopak powstrzymuje mnie, chwytając za mój nadgarstek. Stanąłem, a jego dłoń zniknęła. Spojrzałem na niego z obojętnym wyrazem twarzy.
– Przepraszam. – Wymruczał ze skruchą.
Prychnąłem pod nosem. Teraz mnie przepraszasz?! Po tym jak dodatkowo podniosłeś mi ciśnienie?! W tym momencie miałem go dość.
– Jungkookie...
Dość!
– Jimin!
Jimin
– Jimin!– Krzyknął.
Otworzyłem szeroko oczy, kiedy jego ręka z głośnym hukiem wylądowała na ścianie tuż obok mojej głowy. Skuliłem się w sobie, widząc jego wściekłą minę. Takiego go jeszcze nigdy nie widziałem. Nigdy nie sądziłem, że będę mógł stwierdzić, że się go boję.
Z czystego tchórzostwa chciałem się stąd jak najszybciej ewakuować. Spróbowałem odsunąć się od niego i go wyminąć. Nie udało mi się. Jego dłoń boleśnie zacisnęła się na moim nadgarstku, pociągając mnie w jego stronę. Nawet nie próbowałem się wyrywać, wiedząc, że nie mam szans.
Nie mogę powiedzieć, że byłem słaby. Lecz Jungkook również do takich nie należał, szczególnie teraz, gdy podczas mojego pobytu w Ameryce nieco mu się przypakowało. Nigdy nie myślałem, że będę się obawiał tego pięknie wyrzeźbionego ciała. Pobije mnie? Byłby do tego zdolny? Napędzany gniewem, adrenaliną i... alkoholem? Nie mogłem w to uwierzyć, ale było go od niego czuć. Sam w to nie wierzyłem, lecz obawiałem się, że tak właśnie jest.
Miałem dreszcze widząc jak mierzy mnie wściekłym wzrokiem. W końcu jednak prychnął pod nosem, wypuszczając moją rękę z swojego uścisku i oddalając się w stronę sypialni. Poczułem prawdziwą ulgę, masując obolały nadgarstek.
Spojrzałem z obawą w stronę sypialni. Nie miałem zamiaru tam w ogóle podchodzić. Nawet do łazienki obok bałem się pójść, obawiając się, że mogę czymś się mu narazić. Po krótkiej wizycie w kuchni, by napić się czegoś, co nawilży moje suche gardło, wylądowałem w salonie. Całe szczęście, że było ciepło. Koca zostawionego tu popołudniu już nie było. Żeby go sobie wziąć, musiałbym zapuścić się w rejony mieszkania, potencjalne niebezpiecznie.
Ułożyłem sobie poduszki pod głową, próbując się wygodnie położyć. Chyba pierwszy raz w życiu będę spał na kanapie. Coż... To chyba najbezpieczniejsza opcja. Chociaż mógłbym jeszcze pójść spać do Hoseoka. Wtedy byłbym bardziej pewien, że Jungkook nie udusi mnie przez sen. Jednak ciężko byłoby mi dostać się do korytarzyka i wyjść by młodszy tego nie usłyszał. Przejście do gościnnego również nie wydawało się być w pełni bezpieczne.
Mogłem go po prostu przeprosić... Albo przestać się na niego głupio gniewać, kiedy tyle razy mnie przepraszał, za coś, co w rzeczywistości nie było jego winą. Dlaczego ja tak głupio cały czas udawałem wielce obrażonego? Może i to bolało, jednak przecież naprawdę nie wierzyłem, by Jungkook zrobił mi coś takiego świadomie. Nie mogłem go winić za chore pomysły jakiejś psychicznej laski, która dobiera się do śpiących chłopaków.
Jungkoook
Słysząc budzik miałem ochotę wyrzucić telefon przez okno. Powstrzymały mnie przed tym resztki trzeźwego myślenia, które jakimś cudem się jeszcze u mnie zachowały. Podniosłem się, czując się okropnie. Już niemal zapomniałem, czemu tak właściwie nie piję. Szkoda, że wczoraj o tym nie pomyślałem.
Jednak kac był tylko jedną z dolegliwości, która mi dokuczała. Znacznie gorsze było poczucie winy. Cośmy wczoraj nawyprawiali? Stęknąłem, gdy telefon znów zaczął dzwonić. Drzemka. Ponownie wyłączyłem budzik, tym razem wstając od razu z łóżka.
Hyung już wstał? Nie pamiętam, o której do mnie przyszedł. W nocy wściekły wszedłem do pokoju od razu kładąc się do łóżka i zapadając w sen. Dotknąłem drugiej połowy, lecz była całkowicie zimna.
Sennym krokiem udałem się na poszukiwania starszego. Zastałem go w salonie, leżącego na kanapie, niczym nie przykryty. Westchnąłem smutno. Wiem, że było lato, lecz mógł narzucić na siebie jakiś cieniutki kocyk. Udałem się po okrycie do gościnnego, po chwili okrywając śpiącego hyunga.
– Dlaczego nie położyłeś się w gościnnym albo ze mną?
Chociaż sądzę, że ta druga opcja odpadała przez moje wczorajsze zachowanie. Jak ja mogłem tak na niego nakrzyczeć? Jak ja mogłem zachowywać się tak agresywnie wobec niego? Mój biedny Jiminnie.
Warknąłem pod nosem ponownie słysząc budzik. Ile ja tych ich ustawiłem?! Szybko udałem się do sypialni, by ten dźwięk nie zbudził hyunga. Mając już telefon w ręce spojrzałem na pozostałe ustawione budziki. Miałem ich jeszcze cztery. Po cholerę ja ich tyle ustawiłem?! Chwileczkę...
Szkoła! Biegiem ruszyłem do łazienki. Jęknąłem, widząc swoje odbicie. Szybko włożyłem głowę pod kran, licząc, że chociaż zdążę umyć włosy i one chociaż w małym stopniu uratują mój dzisiejszy wizerunek.
Nie przestając wycierać włosów udałem się do kuchni. Przelotnie spojrzałem na zegarek. Nie zdążę nic zjeść. Rezygnując z śniadania szybko udałem się do garderoby, przebrać się w mundurek. Ubrany, zacząłem pakować wszystkie książki do plecaka. Chyba byłem już gotowy. Włosy do końca wyschną mi w czasie drogi do szkoły. Wróciłem się jeszcze do kuchni po butelkę wody. Wolałem zabrać to niż śniadanie.
Przed wyjściem spojrzałem jeszcze na śpiącego hyunga. Pochyliłem się nad nim, składając krótki pocałunek na jego czole. Po tym wyszedłem z mieszkania, biegnąc na autobus.
W szkole zjawiłem się chwilę przed dzwonkiem. Na korytarzach panował gwar. Tak jak sądziłem, w pierwszy dzień jeszcze nie wszyscy się pojawią. Będąc pod klasą od razu zacząłem wzrokiem szukać Taehyunga.
– Wow, Jungkook. Nie najlepiej wyglądasz. – Odezwał się jeden z kolegów, rozmawiających dotychczas z Tae.
Przyjaciel odwrócił się i drgnął zdziwiony. Dobrze, że nie widzieli mnie z samego rana...
– Wiesz... Zrobić jakąś imprezkę i mnie nie zaprosić?! – Oburzył się, mierząc mnie niezadowolonym spojrzeniem.
– Chętnie bym się wczoraj zamienił. Albo przynajmniej ciebie zaprosił.
Może wtedy nie doszłoby do takiej kłótni, a przede wszystkich do wydarzeń po przyprowadzeniu Jimina do domu. Tae chyba wyłapał co nieco z mojej miny, bo jego spojrzenie oznaczało to, że czeka mnie z nim rozmowa.
Całe szczęście koledzy szybko odpuścili zagłębiania się na temat mojego gorszego dnia i wrócili do rozmów. Każdy chwalił się tym, co zdążył zrobić w czasie wakacji oraz co odwiedził. Oczywiście nie obyło się bez narzekania na powrót do szkoły oraz nadchodzące egzaminy. To wszystko pozwoliło mi nieco zapomnieć o problemach w domu i w związku.
Jimin
Otworzyłem oczy odkrywając koc, którym byłem przykryty. Zmarszczyłem brwi, czując się nieco zbity z tropu. Przecież ja niczym się nie przykrywałem. Chyba... Szybkie zerknięcie w stronę zegarka podpowiedziało mi, że może być to sprawka Jungkooka. Chłopak od kilku godzin jest już w szkole. Pewnie przykrył mnie przed wyjściem.
Uśmiechnąłem się słabo pod nosem. Na szerszy uśmiech nie pozwoliły mi wydarzenia wczorajszej, a właściwie dzisiejszej nocy. Spojrzałem na jeden ze swoich nadgarstków. Przejechałem dłonią po trzech purpurowych kropkach. Skąd on ma tyle siły?
Potrząsałem głową. Nie chciałem o tym myśleć z samego rana. Wstałem z kanapy, kierując się w stronę garderoby. Trzeba się ogarnąć, a następnie mieszkanie. Gdy mijałem każde z pomieszczeń, wszędzie dało się zauważyć obecność Jungkooka. Poprzewracane rzeczy, ręcznik rzucony na ziemię. Chyba spieszył się do szkoły. Ciekawe czy zdążył?
Wziąłem długą gorącą kąpiel, po czym zacząłem wszędzie sprzątać. W końcu niedługo miał się pojawić kandydat na współlokatora. Co prawda Jungkook wczoraj chyba wszystko ogarnął, jednak nie miałem za bardzo czym się zająć. Miałem wolne, żadnej pracy zabranej do domu. Sprzątając przynajmniej się na coś przydam.
Dopiero za godzinę miał zjawić się mężczyzna, który chciał obejrzeć mieszkanie. Już nie potrafiłem podchodzić do tego z nadzieją. Siedem osób zrezygnowało, dlaczego tym razem ma być inaczej? Chyba warto byłoby rozejrzeć się za jakimś mniejszym mieszkaniem w innej dzielnicy.
Usiadłem w gabinecie przed laptopem, przeglądając ogłoszenia. Tak czas zleciał mi aż do pojawienia się naszego gościa. W mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi. Proszę, zgódź się to z nami wynajmować, bo inaczej czeka nas mieszkanie w kawalerce!
Gdy otworzyłem drzwi, ujrzałem niezbyt wysokiego mężczyznę... Co ja gadam? Był mojego wzrostu. Był normalnego wzrostu! Jego blond włosy przykrywały mu czoło, niemal wpadając mu do oczu. Wydawał się być niewiele starszy ode mnie.
– Cześć, ja w sprawie tego wynajmu.
– Proszę, wchodź. Park Jimin. – Przedstawiłem się, wpuszczając go do środka.
– Min Yoongi, miło mi.
– Mieszka tu jeszcze Jungkook, ale jeszcze nie wrócił ze szkoły. – Zacząłem. – Może w pierwszej kolejności pokaże ci mieszkanie, a następnie chwilę porozmawiamy.
Chłopak skinął głową. No dobra, to zaczynamy.
– Tu jest nasza sypialnia. – Stanąłem przed naszymi drzwiami. – Ten pokój nie powinien cię interesować, więc przechodzimy dalej. Dalej mamy łazienkę. Pralka była niedawno wymieniana na nową. – Otworzyłem drzwi, pokazując mu pomieszczenie, po czym skierowałem się do kolejnych. – Pokój gościnny, który byś zajmował. Jak widać nie jest wcale taki mały i są tu wszystkie podstawowe rzeczy.
Widziałem jak przygląda się pomieszczeniu. Tak naprawdę nie miał co narzekać. Sam przed chwilą szukałem ogłoszeń, więc nieco orientuję się w tej sprawie.
– Obok mamy gabinet. Miejsce do pracy, czy nauki. Razem z Jungkookiem traktujemy to jako strefę samotności oraz „nie wchodzić i nie przeszkadzać". Więc w razie potrzeby masz tam całkowity spokój i możliwość skupienia się przy pracy czy nauce.
Nie mówiłem tu tylko naszych założeń, lecz rzeczywisty stan rzeczy. Oboje tego przestrzegaliśmy. Ja nie przeszkadzałem tam Kookiemu się uczyć, a on mi pracować. Gdy jedno z nas tam było, drugi wchodziło tylko w szczególnych wypadkach.
– Dalej jest garderoba. Niestety jest pełna, więc... Dalej. – Przeszliśmy kawałek trafiając do kuchni. – Nie jest mała. Wszystko działa. Nie wyjadamy nie swojego jedzenia. Chyba, że jest to deser Jungkooka.
Nie mogłem się powstrzymać, by o tym nie wspomnieć. Szkoda tylko, że Kookie nie mógł tego słyszeć. Już sobie wyobrażam jego naburmuszoną minę na wspomnienie o dwóch jego deserach zjedzonych przeze mnie oraz jego późniejszym fochu z tego powodu.
– Obok jest jadalnia. Dalej mamy salon.
Podczas wędrówki z kuchni do kolejnego pomieszczenia, usłyszałem otwierające się drzwi.
– Jiminnie, przepraszam...
Spojrzałem na Jungkooka, który wyłonił się zza rogu, a który natychmiast zamilkł, widząc mężczyznę obok mnie. Spoglądał na nas nieco zdezorientowany.
– Pamiętasz? Wspominałem, że dzisiaj będziemy mieć osobę, która jest zainteresowana wynajmem z nami mieszkania.
Młodszy nieco zmieszany, skinął głową. Wraz z Yoongim przeszliśmy do salonu. Po chwili zjawił się młodszy, zmieniwszy już górę od szkolnego mundurka na zwykłą koszulkę.
– To jest właśnie Jeon Jungkook.
Starszy ponownie się przedstawił, witając z Kookiem.
– Oprowadziłem już Mina po mieszkaniu. Jeszcze o niczym konkretnym z nim nie rozmawiałem. Chciałbyś o coś spytać?
Widziałem jak chłopak spogląda na mnie niepewnym wzrokiem. Przez chwilę jego spojrzenie uciekło w stronę mojej ręki, po której nastąpiło nerwowe przygryzanie wargi i smutny wzrok. Schowałem ją natychmiast za siebie. Jungkook, nie teraz.
– Nie, hyung. Kontynuuj. – Powiedział cicho.
– Dobrze. Tak więc to jest salon. Tutaj jest wyjście na balkon. Nie jest on mały. – Powiedziałem, pokazując mu jego wielkość.
Min rozejrzał się jeszcze raz po mieszkaniu, po czym wszyscy usiedliśmy w salonie.
– Powiesz coś o sobie? – Zaproponowałem. – Uczysz się, pracujesz? Nadal zainteresowany wynajmem?
Niektórzy już w tym momencie rezygnowali.
– Tak, jak najbardziej. – Zaśmiał się. – Mam dwadzieścia cztery lata. Pracuję jako architekt wnętrz, więc dużo czasu spędzam w domu przed komputerem. Mogę dorzucać się więcej do rachunków za prąd. – Powiedział wesoło.
– Spokojnie. Jestem grafikiem, więc wątpię żebyś mnie przebił, gdybym musiał pracować wyłącznie w domu. – Uśmiechnąłem się.
– Nie jestem typem imprezowicza, więc raczej nie będzie ze mną większych problemów.
– To może teraz nieco o nas. – Powiedziałem, widząc, że Jungkook nie jest dzisiaj skory do rozmów.
W przeciwieństwie do wczoraj.
– Mam dwadzieścia dwa lata, pracuję jako grafik. Są okresy, gdzie pracuję wyłącznie w domu. Ja czasami lubię wyjść na miasto się zabawić, ale nie sprowadzam imprez do domu. Jungkook, niedługo skończy osiemnaście lat, wokalista. W tym roku ma egzaminy, więc zależy mi by mógł się skupić na nauce. W domu jest raczej spokojnie, z jedynych gości jakich mamy to mój i Jungkooka przyjaciel. Ewentualnie nasi rodzice czasem zrobią nam niezapowiedzianą wizytę, lecz zdarzy się to może dwa razy do roku.
Nie wiedziałem, co mógłbym jeszcze do dać z takich podstawowych informacji.
– Masz może jakieś pytania?
Chłopak zaczął się zastanawiać.
Jungkoook
Po lekcjach chciałem się jak najszybciej znaleźć w domu. Taehyung w szkole próbował dowiedzieć się ode mnie, co u mnie i Jimina, lecz nie miałem ochoty z nim dzisiaj o tym rozmawiać. Pogadamy wieczorem lub jutro. Dzisiaj chciałem to jakoś naprawić.
Będąc pod blokiem zdecydowałem się na wejście schodami, nie mając cierpliwości czekania na windę.
– Jiminnie, przepraszam... – Zacząłem do samego progu.
Stanąłem gwałtownie zauważając, że hyung nie jest sam. Obok niego stał równie niski chłopak z blond włosami. Kto to? Szybko sprawa się wyjaśniła, a mi było głupio, że zapomniałem. Nie chciałem by Jimin pomyślał, że go nie słucham.
Przebrałem się chociaż częściowo, po czym dołączyłem do rozmów. Spoglądając na Jimina poczułem ukłucie bólu, zauważając trzy niewielkie siniaki, w miejscu, w który wczoraj złapałem jego nadgarstek. Jak ja mogłem go tak skrzywdzić?! Starałem się jakoś trzymać, dopóki mieliśmy gościa.
Jimin przejął role prowadzącego w rozmowach z Minem. Przysłuchiwałem się temu wszystkiemu, nie potrafiąc jak na razie włączyć się do konwersacji. Mężczyzna wydawał się być całkiem w porządku. Nie imprezował, więc Jimin nie będzie miał towarzystwa, dzięki czemu nie będzie jeszcze częściej wychodził na miasto. Wydawał się być spokojną osobą, co również mi odpowiadało.
Bałem się jedynie, że pierwsze wrażenie może być mylne. Kto wie czy po prostu przed nami nie gra, chcąc zostać po prostu coś wynająć? Uh, Jungkook! Nie ładnie posądzać obcych o bycie nieszczerymi!
– Masz może jakieś pytania?
– Można palić? – Spylał po chwili.
Już miałem zamiar odpowiedzieć mu na pytanie, lecz Jimin mnie w tym uprzedził.
– Wyłącznie na balkonie.
Miałem trochę inną odpowiedź... Trochę obawiałem się, że może wciągnąć hyunga w nałóg. Dla mnie i te jego czwartonocne palenia to za dużo.
– Jak z zapraszaniem znajomych? Raczej nie zamierzam nikogo tu przyprowadzać, jednak wolę się zorientować w sytuacji.
– Nie ma problemu. – Odparł Jimin. – Oczywiście wszystko z umiarem. Nikt nie chce komuś przeszkadzać czy utrudniać życia.
Zaczęły się pytania o takie drobne sprawy związane z wspólnym mieszkaniem. Jak na razie nie wygląda jakby miał zrezygnować. Jednak tacy wytrwali również się trafiali. Jednak nikt nie przeszedł ostatniej bazy.
– Tak jeszcze spytam na koniec. – Odezwałem się, gdy nastąpiła dłuższa przerwa. – Nie przeszkadza ci, że jesteśmy razem? Że jesteśmy gejami?
No i teraz dziewięćdziesiąt dziewięć procent odpadało. Będziesz tym jednym procentem, którego dotychczas nie mieliśmy okazji spotkać?
– Mógłbym was spytać dokładnie o to samo.– Zaśmiał się.– Oczywiście pomijając pierwszą część.
Spojrzeliśmy na siebie z Jiminem. On również wydawał się być nieco zaskoczony. Spojrzałem jeszcze raz na mężczyznę. Powinienem się cieszyć czy wręcz przeciwnie?
– Chyba pierwsza osoba, której to nie przeszkadza.– Jako pierwszy odezwał się hyung. – Już nie wspominając o...
– Czyli jak z tym wynajmem? Mam szansę zostać waszym współlokatorem? – Spytał, unosząc jedną brew. – Bo nie wiem czy mam dalej szukać czy już w końcu mogę sobie darować?
– Daj nam chwilę. – Odezwał się hyung.
Odeszliśmy razem do przedpokoju. Widziałem jak Jimin spogląda na mnie oczekującym wzrokiem. Czy on liczy na to, że teraz będę wstanie podjąć jakąkolwiek przemyślaną decyzję?! Jak ja mogę myśleć o takich rzeczach, kiedy przed oczami cały czas mam jego posiniaczoną przeze mnie rękę!
– Masz jakieś przeciwwskazania? – Spytał, po dłuższej chwili milczenia.
– Jimin, ja naprawdę cię...
– Nie teraz. – Przerwał mi. – On teraz tam czeka i liczy na jakąś odpowiedź. Bierzemy go, czy szukamy sobie nowego mieszkania?
– Nie, nie mam. – Odparłem zgaszonym tonem na jego wcześniejsze pytanie. – Jeśli ci nie przeszkadza, to mi również nie.
Skinął głową, po czym ruszył w kierunku salonu. Kroczyłem za nim do czekającego na nas gościa. Swoją drogą ciekawe czy właściciel mieszkania nie ma nic przeciwko? Wierzę, że Jimin załatwia wszystko jak należy i nie skończymy bez dachu nad głową za złamanie jakiś tam zasad umowy.
– W takim razie hyung, witamy na pokładzie. – Odezwał się radośnie Jimin do naszego nowego współlokatora. – Od kiedy możesz się wprowadzić?
– Że tak powiem od zaraz. Pomieszkiwałem u kolegi, lecz jego dziewczyna, która sama chce się do niego wprowadzić za mną nie przepada i...
– Jak dla mnie nie ma problemu. – Stwierdził starszy. – Pojechać z tobą, pomóc ci z rzeczami?– Zaoferował się.
– Nie chciałbym robić kłopotu.
– Żaden kłopot. – Uśmiechnął się do niego.
Poczułem pewnego rodzaju zawód. Nie mam nic przeciwko szybkiej wprowadzce Min Yoongiego, jednak liczyłem, że Jimin zostanie i będziemy w końcu mogli porozmawiać. Chyba się przeliczyłem.
Chłopaki po chwili zaczęli się zbierać do drogi. Pożegnałem ich, mając nadzieję, że szybko wrócą. Ostatecznie zostałem sam w domu. Poszedłem się przebrać w coś wygodniejszego, po czym zamknąłem się w gabinecie. Najpierw nagranie do pamiętnika czy rozmowa z Taehyungiem? Chwyciłem telefon w ręce i wysłałem wiadomość do przyjaciela.
Jungkook: Masz chwileczkę by porozmawiać?
Nie mięła minuta, a już dostałem odpowiedź.
Taehyung: Dawaj na Skype (^–^)
Siedziałem przed swoim laptopem, czekając cierpliwie, aż w końcu się zaloguje.
– Cześć. – Przywitałem się w końcu.
– Hej. O czym chciałeś rozmawiać? – Zapytał prosto z mostu.
Potarłem nerwowo dłonie nie wiedząc jak zacząć.
– Pokłóciliśmy się z Jiminem i teraz on mnie unika. Nie mam z nim jak porozmawiać.
Tae patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami. Jakby lekko go w murowało. Chyba nie sądził, że między mną a hyungiem zawsze jest kolorowo? Co prawda ostatnio nie wspominałem mu o naszych kłótniach, tych wcześniejszych, po których mieliśmy jakiś czas spokoju.
– O co poszło?
Spuściłem wzrok. Streściłem mu bardzo pokrótce mój wyjazd oraz to całe nieporozumienie spowodowane tą lafiryndą. Nie wchodziłem w szczegóły, bo nie widziałem w tym sensu. Bardziej istotny był wieczór oraz noc z niedzieli na poniedziałek.
Kiedy skończyłem opowiadać, spojrzałem w ekran. Przyjaciel patrzał na mnie jeszcze bardziej zdziwiony niż wcześniej. Po chwili wdziałem jak sam zaczyna sobie ściskać nadgarstek, jakby sprawdzając czy może sobie zrobić siniaki. Było o niezwykle wkurzające.
– Możesz przestać?!
– Dobra, tylko nie bij! – Powiedział, unosząc obie ręce do góry.
Sapnąłem wściekle pod nosem. To wcale nie było śmieszne.
– Powiem ci, że aż ciężko mi w to uwierzyć, a przecież już trochę się znamy. – Stwierdził. – Gdzie w tej chwili jest Jimin hyung?
– Poszedł z naszym nowym współlokatorem po jego rzeczy.
– Co?! Od kiedy...?! Kogo...?! Kto...? Co?!
On dokończy jakiekolwiek pytanie?
– Dlaczego mi nie mówiłeś, że szukacie współlokatora?! – W końcu sklecił pełne zdanie. – Ja bym się do was wprowadził!
– Jimin nie wytrzymałby tego psychicznie. – Stwierdziłem.
Ja zresztą chyba też nie. W internacie z nim jakoś dawałem radę, jednak teraz... Chyba straciłem do niego nieco tej cierpliwości i odporności co do niektórych jego pomysłów.
– Poza tym to tylko chwilowe rozwiązanie. Nie dłużej niż do końca tego roku.
– Kto się do was wprowadza? Masz jego zdjęcie? Wie o was?
– Nie mam zdjęcia. To jakiś młody architekt wzrostu Jimina. I tak, wie o nas.
– Musiałeś zaznaczyć jakiego jest wzrostu, prawda? – Uśmiechnął się nieco rozbawiony.
– Nie zaznaczyłbym, gdyby był na odpowiednim poziomie.
Oboje zaśmialiśmy się z tego żartu sytuacyjno-słownego.
– On w ogóle może prowadzić samochód bez fotelika? – Odparł Tae, przed kolejną falą śmiechu.
– Dobra, dosyć. – Przerwałem tę karuzelę śmiechu. – Co ja mam robić w sprawie Jimina?
– Daj spokój, to tylko niewielki problem. – Nie mógł się powstrzymać.
Wywróciłem oczami, czekając aż się uspokoi. Trwało to kilka minut. A on się dziwił, czemu w ogóle mu nie powiedziałem, że szukamy współlokatora.
– Już, już. – Powiedział, poważniejąc. – Musisz go jakoś ładnie i porządnie przeprosić. I nie pytaj jak. – Uprzedził mnie. – To ty jesteś jego chłopkiem i ty powinieneś wiedzieć, jak powinny wyglądać przeprosiny.
– No to wielkie dzięki za radę. – Powiedziałem wywracając oczami.
– Nie ma za co. – Powiedział, wyszczerzając się w kwadratowym uśmiechu.
Miejcie w opiece tego dzieciaka! Jak jego dziewczyna może z nim wytrzymać? Może jeszcze nie zorientowała się w sytuacji? Sooyeon uciekaj póki możesz!
Yoongi
Trochę stresowałem się tym oglądaniem mieszkania. Ze zdjęć wyglądało na naprawdę ładne. Jednak nie wiedziałem nic o osobach, które tam mieszkają. Byłem już oglądać kilka mieszkań i albo to osoby tam już mieszkające mi nie odpowiadały, albo ja im. Jak będzie tym razem? Kolega zaczyna wywierać na mnie coraz większą presję.
Uśmiechnąłem się, widząc mężczyznę mojego wzrostu, który otworzył mi drzwi. Starałem się nie pokazać jak duże wrażenie wywarł na mnie chłopak. Poza tym, że wydawał się być pewny siebie, to był niezwykle uroczy z tą różową czupryną na głowie.
Chłopak przedstawił się, po czym zaczął pokazywać mi mieszkanie. Było naprawdę ładnie urządzone. Było kilka drobnych nie pasujących szczegółów, lecz tutaj odzywało się moje zboczenie zawodowe. Ogólnie rzecz biorąc mieszkanie miało naprawdę wysoki standard. A patrząc na to, że teoretycznie opłatami mieliśmy dzielić się we trzech, dawało to naprawdę przystępną cenę.
Ciekawe tylko jak wygląda chłopak, który tu jeszcze mieszka. Z tego co mówi Park wynika, że musi być jeszcze w wieku szkolnym. Jego młodszy brat?
Gdy przechodziliśmy z kuchni do salonu, słychać było jak ktoś wchodzi do mieszkania.
– Jiminnie, przepraszam... – Chłopak zamilkł, zauważając moją osobę.
Czyżby niejaki Jungkook? Przyjrzałem się chłopakowi, jak i jego mundurkowi. Chyba go skądś kojarzę. Szybko spróbowałem sobie przypomnieć, gdzie mogłem go już spotkać. Po chwili mnie olśniło. Na razie nie dawałem po sobie niczego poznać. Poczekam aż sam mnie skojarzy.
Park przypomniał chłopakowi o mojej wizycie, po czym skierowaliśmy się do salonu. Chwilę później dołączył do nas najmłodszy, w połowie przebrany.
Chłopak został mi oficjalnie przedstawiony. Jednak nie rodzeństwo, mają inne nazwisko. Chociaż tak naprawdę jeszcze nic nie wiadomo... W trójkę zaczęliśmy rozmawiać, nieco opowiadając o sobie. Tak naprawdę to jedynie ja i Park się odzywaliśmy. Młodszy niemal przez cały czas milczał. On zawsze tak? Miałem przynajmniej czas spokojnie mu się przyjrzeć.
Jego wygląd był mniej śmiały niż starszego, lecz również uroczy. Można powiedzieć, że w pewien sposób byli swoimi przeciwieństwami. Chociaż nie chciałem tego przyznać, to Park Jimin był równie niski jak ja, natomiast Jeon Jungkook był przeciętnego wzrostu, czyli górował nad nami. Park wydawał się być tym bardziej pewny siebie, śmiałym, miał kuszące, pełne usta oraz włosy pofarbowane na odważy kolor.
Jeon siedział cicho, zdając się być niezwykle nieśmiałym. Trzymał się bardziej stonowanej stylistyki, lecz jego duże oczy przyciągały do siebie, a wąskie, różowe usteczka również na swój sposób kusiły. Jednak oboje byli w posiadaniu dobrze zbudowanego ciała.
Z rozmowy wynikało właściwie to co podejrzewałem. Młodszy z nich jest typem spokojniej osoby, raczej nie lubującej się w imprezach i wypadach do klubu. Starszy natomiast wręcz przeciwnie. Odpowiadało mi takie połączenie.
Który z nich jest wolny? Biorę w ciemno. Yoongi, spokojnie. Zapewne oboje mają dziewczyny. Moją uwagę nagle przykuły pierścionki na palcach obydwóch. Były niemal identyczne.
– To jeszcze spytam na koniec. – Młodszy chyba po raz pierwszy zabrał głos podczas rozmowy.– Nie przeszkadza ci, że jesteśmy razem? Że jesteśmy gejami?
Czyli jednak nici z któregokolwiek. Trudno... Przynajmniej wiem, że również oni nie będą mieli problemów z moją orientacją. Miałem ochotę się zaśmiać, widząc ich zdziwione twarzyczki na tę nowinę.
Tylko nadal nie miałem pojęcia na czym stoję w kwestii wynajmu. Chłopaki poszli się chyba naradzić, a ja czekałem cierpliwie, mając nadzieję, że się zgodzą. Z wszystkich oglądanych mieszkań, to wypadało najlepiej, tak samo jak towarzystwo.
Wyprostowałem się, widząc, że wracają. Spoglądałem na nich z nadzieją w oczach.
– W takim razie hyung, witamy na pokładzie. – Oznajmił radośnie starszy. – Od kiedy możesz się wprowadzić?
– Że tak powiem od zaraz. Pomieszkiwałem u kolegi, lecz jego dziewczyna, która sama chce się do niego wprowadzić za mną nie przepada i...
I chce się mnie jak najszybciej pozbyć by w końcu móc grzmocić się z nim wszędzie i bez skrępowania... Albo może przeszkadza jej, że jestem gejem i boi się, że w nocy zgwałcę jej chłopaka?
– Jak dla mnie nie ma problemu. – Stwierdził Park. – Pojechać z tobą, pomóc ci z rzeczami? – Zaoferował się.
– Nie chciałbym robić kłopotu.
– Żaden kłopot. – Uśmiechnął się.
No dobrze. Zebraliśmy się z starszym, po chwil wychodząc z mieszkania. Windą zjechaliśmy na dół, by zaraz zacząć łapać taksówkę, która zawiozłaby mnie pod moje dotychczasowe lokum. Na szczęście nie musieliśmy czekać długo. Podałem adres kierowcy, zajmując miejsce na tylnym siedzeniu.
– Więc... – Zacząłem, gdy znaleźliśmy się w środku.
– Jimin. – Odezwał się. – Mów mi Jimin.
Skinąłem głową.
– U mnie Yoongi też wystarczy.
– Jasne, hyung.
Zaśmiałem się krótko.
– Długo szukaliście współlokatora?
– Będzie chyba miesiąc i właściwie mieliśmy już kończyć, szukając innego rozwiązania. – Powiedział, nie do końca rozwijając o jaki problem chodziło. – Nie wszystkim pasował taki krótki okres wynajmu. Oraz nasza orientacja. – Dodał po chwili.
– Mnie tam ratuje cokolwiek. Później jak będzie trzeba po prostu znajdę sobie coś innego.
– Mam nadzieję, że będziemy się dobrze dogadywać. Jak wrócimy machniesz tylko podpisik na takiej własnoręcznej wyklepanej umowie. Nie bój się żadnych haczyków o sprzedaży narządów wewnętrznych tam nie ma.
– Całe szczęście, a już się bałem, że będę musiał pożegnać się z którąś z nerek.
Oboje się zaśmialiśmy.
– Długo jesteście razem? – Spytałem, wiedząc, że zrozumie.
– Jak się znamy będzie niemal rok.
– A... – Zacząłem unosząc dłoń, poruszając palcami.
Widziałem jak spogląda na dłoń, na której znajdował się pierścionek. Chwila, to na nadgarstku to były siniaki? Mniejsza, bardziej interesowała mnie biżuteria na jego palcu. Rany, jakie on ma uroczo malutkie, papuśne łapki!
Yoongi, opanuj się! Już drugi raz muszę sam siebie przywracać do porządku. Poza tym, jest już zajęty.
– Dostał ode mnie przed moim wyjazdem do Ameryki. Czasami uważam, że to był błąd, bo przez to tęskniłem za nim jeszcze bardziej. – Na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech. – A ty, hyung, masz kogoś?
– Niestety nie. – Powiedziałem, gdy auto nagle się zatrzymało.
Wyjrzałem za okno. O, już jesteśmy.
– Dużo będzie tych rzeczy? – Spytał Jimin, gdy zacząłem go prowadzić w stronę bloku.
– We dwóch powinniśmy spokojnie dać sobie radę. – Zapewniłem go.
Na szczęście byłem w większości spakowany. Do schowania zostały mi tylko rzeczy, które na co dzień używałem. Liczyłem, że godzinka i powinniśmy być z powrotem w domu.
Jungkook
Chłopaki wrócili po niemal półtorej godzinie. Przez ten czas próbowałem sobie wszystko poukładać w głowie, lecz to nadal nie było takie łatwe. Po przyjściu Jimin zaprowadził Yoongiego hyunga do pokoju gościnnego, który od dzisiaj miał być jego. Później jeszcze podpisał umowę, którą Jimin sam któregoś dnia napisał oraz przekazał dodatkowy klucz.
– Pokażę ci jeszcze gdzie możesz znaleźć czyste ręczniki. – Powiedział, po odłożeniu jego bagażu. – Poza tym czuj się jak u siebie. W łazience masz już gotowe miejsce by położyć swoje rzeczy. Zaglądać do lodówki również możesz swobodnie.
Ponownie szybka oprowadza nowego gościa po domu, po czym Jimin zostawił go samego.
– Dobranoc Yoongi hyung. – Pożegnał się, po chwili znikając w sypialni.
– Dobranoc hyung. – Powiedziałem niepewnie, tak naprawdę nie mając pojęcia, czy mogę się do niego tak zwracać.
– Dobranoc Jungkookie.
Poczułem jak policzki zaczynają mi rumienić. Czyżby był jeszcze bardziej śmiały niż Jimin hyung? Szybko uciekłem do sypialni, chcąc już zniknąć z pola widzenia nowego współlokatora. Spojrzałem na starszego, szykującego się do spania.
– Hyung...
– Dobranoc Kookie. – Odparł, kładąc się do łóżka.
– Porozmawiaj ze mną. Naprawdę nie powinienem...
– Rano musisz iść do szkoły. Wiesz, że nie powinieneś się kłaść późno spać. Dobranoc.
Dlaczego on nie może dać mi spokojnie powiedzieć tego co mam do powiedzenia?! Rozebrałem się, po czym wszedłem pod kołdrę. Naprawdę miałem dość tych kłótni. Tęskniłem za moim wesołym ChimChimem. Tego, który nie odtrąca moich rąk, który pragnie moich pocałunków, który tak słodko wzdycha, gdy moje dłonie błądzą po jego ciele, za tymi pełnymi ustami, które wykrzywiały się w wspaniały kształt, przy okazji wymawiając moje imię podczas orgazmów. Dlaczego ja zawsze musiałem wszystko zepsuć?!
_________________________
Nooooo i mamy współlokatora u Jikooków :) Czy ktoś może wolałby by wolny pokój zajął Taehyung? Na pewno było by ciekawie XD Chociaż może z Yoongim również nie będą się nudzić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top