Rozdział 27

Jungkook

Westchnąłem ciężko, spoglądając smutno w stronę hyunga. Położyłem jego kawę na stole obok papierów, które porozkładał. Co on jeszcze próbuje wymyślić? Wniosek przez cały czas nasuwa się jeden. Brak nam pieniędzy. A jak wyjdziemy z tego kryzysu to już nasz wybór.

– Jiminnie...

– To tylko chwilowy kryzys. Z kilka miesięcy wpłynie większa wypłata i wszystko znowu będzie w normie. – Nie wiedziałem czy próbuje uspokoić mnie czy samego siebie.

– Wiem.

Powtarzasz mi to już któryś raz.

– Jednak musimy wymyślić jak sobie poradzić przez te kilka miesięcy.

Widziałem ten smutek w jego oczach. Nie chciał opuszczać tego mieszkania. Przeżył tu już kilka lat. Ja sam zdążyłem się już do niego bardzo przyzwyczaić. Więc skoro nie mieliśmy od kogo pożyczyć pieniędzy, bo od moich rodziców Jimin w żadnym wypadku nie chciał brać więcej niż już bierze, a od swoich tym bardziej, to zostają tyko dwa wyjścia.

– Współlokator czy wyprowadzka, hyung? – Powiedziałem na głos to, z czego zdawaliśmy sobie sprawę, lecz on nie chciał tego głośno powiedzieć.

Wiedziałem, że racjonalniejszym wyjściem będzie zmienienie mieszkania na mniejsze. Jednak nie potrafiłem zmusić do tego Jimina, wiedząc, że będzie przez to nieszczęśliwy. Sam oczywiście nie się do tego przyzna.

– Współlokator? – Odezwałem się. – Skoro to ma nam pomóc tyko wyjść z kryzysu.

– Ale maksymalnie na okres trzech miesięcy. – Zastrzegł, jakby chcąc mnie tym uspokoić, w rzeczywistości próbując samego siebie przekonać, że nie jest to złe wyjście.

– Zobaczymy czy ktoś się znajdzie. Jeśli nie, to... Będziemy myśleć dalej.

Ktoś musi się jeszcze znaleźć. Na pewno nie pozwolę zamieszkać tutaj byle komu. Nie będzie mi jakaś lafirynda paradować po domu, by kusić mojego hyunga. Przy wyborze kolejnego mieszkańca tego lokum zamierzam mieć decydujący głos.


Jimin

Spojrzałem w stronę kuchni.

– Jungkookie!

Po chwili mój króliczek zjawił się w swoim fartuszku z napisem „Pocałuj kucharza". Tak, to był zdecydowanie dobry prezent.

– Spójrz. Może być? – Pokazałem mu ogłoszenie, które zamierzałem zamieścić w Internecie.

– Jest dobrze. – Powiedział, cały czas wycierając ręce. – Właściciel mieszkania nie ma nic przeciwko kolejnemu lokatorowi?

– Nie. – Zaśmiałem się. – Jemu zależy tylko na terminowych wpłatach, całym mieszkaniu oraz braku wizyt policji.

– W takim razie zamieszczaj. Zobaczymy czy ktoś się znajdzie.

Jeśli do końca przerwy letniej nikogo nie znajdziemy, rezygnujemy z tego rozwiązania. Nie możemy szukać w nieskończoność. Trochę obawiałem się tego, kto może się zjawić. Mój króliczek oczywiście zastrzegł sobie prawo do ostatecznego głosu w podjęciu decyzji przyjęcia nowego lokatora. Nie przeszkadzało mi to, wierzyłem w jego zdrowy rozsądek.

W duchu jednak liczyłem, że jakimś magicznym sposobem wpłynie mi na konto nieco więcej gotówki. W pracy już zapowiedzieli większy projekt, lecz ma się on zacząć dopiero we wrześniu, a premia za niego, jak zawsze przy tego typu pracach, będzie po jego zakończeniu i wpłacie zapłaty przez zamawiającego.


Jungkook

Nie mogłem usiedzieć w miejscu, coraz mocniej ściskając pad w ręce. Nie przegram! Zacisnąłem usta w wąską linię. Skupiałem całą swoją uwagę na ekranie. Jeszcze. Tylko. Trochę.

– Tak! – Podskoczyłem w miejscu.

– Dałbyś mi chociaż raz wygrać. – Burknął Jimin, zakładając ręce na piersiach.

– Kiedyś może tak, ale teraz ty przegrałeś, więc proszę ładnie pomaszerować do kuchni i wziąć się za zmywanie. – Powiedziałem, palcem wskazując mu kierunek.

Hyung wstał i z miną jak na skazanie udał się do kuchni. Zadowolony wyłączyłem grę i usiadłem wygodnie na kanapie. Delektowałem się tym wspaniałym uczuciem, którym był brak obowiązku mycia naczyń.

– Hyung, to kto dzisiaj do nas przychodzi? – Krzyknąłem.

– Co?!

– Kto dzisiaj przychodzi?!

– Nic nie słyszę!

Pokręciłem głową, cierpliwe czekając aż skończy odbywać swoją karę przegranego. W końcu moje maleństwo przyszło do mnie z skwarzoną miną.

– Mam paluszki jak umeboshi.

Przyciągnąłem go do siebie, sadzając na swoich biodrach. Chwyciłem jego urocze dłonie w swoje i zbliżyłem do swojej twarzy. Już po chwili jeden palec zniknął w moich ustach. Widziałem jak ciężko przełyka ślinę, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– To kto dzisiaj do nas przychodzi?– Spytałem na moment, przerywając.

– Jakaś dziewczyna. Będzie tu za dziesięć, może piętnaście minutaa... – Westchnął, gdy ponownie zacząłem skupiać się na jego paluszkach.

– To nie za dużo czasu. – Stwierdziłem.

Uwielbiałem go prowokować. Widok Jimina w takim stanie był wart wszystkiego. Spojrzenie pełne pragnienia i pożądania, skierowane w moją stronę. Widziałem, że wolałby bym już przeszedł do rzeczy. Ja jednak miałem nieco inne plany, które na pewno nie skończą się tak szybko jakby pragnął tego hyung.

Trzymając jego rękę, pociągnąłem za nią, przyciągając tym sposobem starszego bliżej siebie. Połączyłem nasze usta w pocałunku. Nawet nie miałem okazji poprowadzić delikatnych pieszczot, ponieważ Jimin od razu wsunął język do moich ust, rozpoczynając serię namiętnych pocałunków.

Miałem ochotę się zaśmiać, słysząc dzwonek do drzwi. Chyba pierwszy raz nie byłem wściekły na to, że ktoś nam przerywa. Dobrze wiedziałem, że to się tak skończy, dlatego przez cały czas trzymałem swoje emocje na wodzy. W przeciwieństwie do hyunga, który oddychał ciężko z widocznym problemem w spodniach.

– Otworzę, a ty w tym czasie się nieco ogarnij. – Przeniosłem starszego na miejsce obok, samemu wstając z kanapy. – Jeszcze nasz gość sobie pomyśli, że to na jego widok tak zareagowałeś, a przypominam, że mamy gościć jakąś kobietę.

Udałem się w stronę korytarza. Po chwili otworzyłem drzwi, przed którymi znajdowała się kobieta, może nieco starsza od hyunga. Zmierzyłem ją wzrokiem z góry na dół. O nie, pani na pewno się tu nie zadomowi.

– Ja w sprawie wynajmu pokoju. Dobrze trafiłam? – Spytała uprzejmym tonem.

To ci i tak nie pomorze. Twoje długie, szczupłe nogi oraz zgrabne ciało wraz z nie najgorszą buźką już wszystko przesądziły.

– Tak, zapraszam.

Zdążyliśmy się jedynie przedstawić, gdy dołączył do nas Jimin.

– Dzień dobry, Park Jimin, można powiedzieć, główny lokator mieszkania. – Uśmiechnął się, szczerząc swoje białe ząbki.

Po krótkim wstępie zaczęło się oprowadzanie. Po tym przeszliśmy do salonu, by nieco się poznać i omówić jak my to wszystko widzimy. Całe szczęście podczas prezentacji dziewczyna przedstawiła się nie najlepiej. Trochę ratowało to sytuację, w której Jimin również nie zgadza się by tu mieszkała. Nie pocieszało mnie jednak to, że dziewczyna pomimo naszych warunków, nadal była zainteresowana wynajmem pokoju gościnnego.

Cóż, wolałem tego nie robić, ale pani tutaj na pewno nie zamieszka, tak więc...

– Nie przeszkadza ci, że jesteśmy razem? – Odezwałem się nagle, trochę niegrzecznie zwracając się do niej bezpośrednio.

Kobieta otworzyła szeroko oczy z lekkim zdezorientowaniem, najwyraźniej analizowała moje słowa, zastanawiając się, czy to w rzeczywistości oznacza to co myśli. Kątem oka zauważyłem również nieco zaskoczoną minę hyunga. Mimo wszystko i tak musiała wiedzieć z kim ma dzielić mieszkanie. Z zadowoleniem stwierdziłem, że jej zapał znacznie opadł. Teraz jestem już spokojny.

Z pożegnania już pośrednio wynikło, że jednak nadal musimy szukać sobie współlokatora.

– Dlaczego mam wrażenie, że jesteś zadowolony, że jednak zrezygnowała? – Spytał, gdy zamknął za naszym gościem drzwi.

– Coś ci się wydaje. Przecież muszą wiedzieć, że będą mieszkali z parą homoseksualistów. – Broniłem się. – Ale chyba musimy nieco zmienić ogłoszenie na tej stronie.

– Tak? Chciałbyś coś dodać?

– Tak. Zapraszamy wszystkich, których wygląd plasuje się poniżej średniej.

– Czyżby ktoś tu był o mnie aż tak zazdrosny? – Zaśmiał się, podchodząc do mnie.

– Dziwisz mi się? Mam wrażenie, że każdy chce położyć na tym ciele swoje łapska. A tym czasem ono należy tylko do mnie. – Powiedziałem, kładąc swoje dłonie na jego biodrach.

– Tylko i wyłącznie do ciebie. – Wymruczał, nim złączył nasze usta w namiętnym pocałunku.

Nim się obejrzałem, wylądowaliśmy w sypialni. Zawisłem nad starszym, łapczywie błądząc dłońmi po jego pół nagim ciele, w czasie gdy on pozbywał się ze mnie reszty ubrań. Taki widok jest zarezerwowany wyłącznie dla mnie.

Gdy oboje byliśmy już pozbawieni zbędnej odzieży, przylgnąłem do niego, z każdą chwilą pragnąc go coraz bardziej. Musiałem się jednak hamować, nie chciałem tego wszystkiego zbyt szybko skończyć. Skupiłem się na naszych połączonych ustach oraz jego dłoniach, badających moje ciało.

Zdziwiłem się, gdy nagle znalazłem się pod starszym. Siedział na moich biodrach, obdarowując pocałunkami moją szyję.

– Hyung... – Sapnąłem.

Połączył razem nasze usta. Będąc zbyt zdezorientowany tą sytuacją, nie zauważyłem, kiedy jego ręce unieruchomiły te moje nad moją głową. Jego pełne usta ponownie zaczęły skupiać się na mojej wrażliwej szyi.

Cała sytuacja była dla mnie nowa, ponieważ to zawsze ja w niemal każdy sposób dominowałem nad chłopakiem w łóżku. Czułem przyjemne ciepło, spowodowane pieszczotami hyunga, jednocześnie z wewnętrznym niepokojem. Miło, jednak nie podoba mi się to za bardzo.

Starałem się nie reagować zbyt pochopnie, kiedy jedna z jego dłoni zaczęła gładzić wewnętrzną stronę moich ud. Miłe uczucie, jednak wolałbym by te malutkie dłonie nie zawędrowały za daleko. Czułem przyspieszone bicie serca, gdy jego paluszki znajdowały się coraz bliżej niepożądanych okolic.

– Hyung. – Odezwałem się zaniepokojony, gdy w końcu zawędrował w okolice moich pośladków, do których nie powinien dotrzeć.

Pocałował mnie krótko, jakby chcąc tym rozwiać wszystkie obawy.

– Nie chcesz spróbować? Jeszcze nigdy nie mieliśmy okazji zamienić się rolami.

Jeszcze nie mieliśmy okazji, ponieważ nie brałem w ogóle tego pod uwagę. Mój tyłek jest twierdzą niezdobytą, z czego hyung doskonale sobie zdaje sprawę, ponieważ jest moim pierwszym i jedynym partnerem, i wolałbym, żeby wszystko pozostało jak jest.

– Nie. – Odpowiedziałem, lecz chyba zbyt mało pewnie, ponieważ z twarzy starszego nie zniknęły chęci do nowej zabawy.

Jestem otwarty na różne kinki, szczególnie, że hyung nie raz wykazuje się dość ciekawą kreatywnością. Jednak moja pozycja w łóżku jest nie do podważenia.

– Kookie, obiecuje, że będę bardzo delikatny. – Powiedział, następnie całując mnie czule.

Jedna ręka nadal mocno trzymała moje ręce w jednym miejscu, podczas gdy druga rozpoczęła wędrówkę w zakazane rejony. Czułem przyspieszone bicie swojego serca, lecz nie napędzane już podnieceniem, jak kilka chwil wcześniej.

Kiedy jego palce zaczęły delikatnie zabierać się za rozchylanie moich pośladków, miarka się przebrała.

– Jimin, nie!

Wyrwałem swoje ręce z uścisku hyunga, po chwili zrzucając go z siebie na drugą stronę łóżka. Podniosłem się do pozycji siedzącej, spoglądając na starszego z pewnym wyrzutem. Przez chwilę wyglądał na zdezorientowanego.

– Przepraszam. – Odezwał się w końcu.

Skinąłem głową, starając się uspokoić. W mojej głowie od razu zaczęło pojawiać się scenariusze, na temat zachowania starszego. Jednak jedna myśl była przewodnia. Nie wystarcza mu to co dotychczas mu dawałem?

Jimin z smutkiem wymalowanym na twarzy przybliżył się do mnie, obejmując mnie ramieniem. Nie pomogło tak jak powinno. Cały czas czułem, że to ja popełniłem błąd.

– Naprawdę tak ci na tym zależy? – Bąknąłem cicho pod nosem, myśląc na głos.

– Co? Nie! Króliczku... – Poczułem jak jego ręce obejmują mnie szczelniej. – To ja głupio zrobiłem. Myślałem, że będziesz chciał spróbować czegoś innego. Przepraszam. Powinienem odpuścić do razu, jak zacząłeś pokazywać, że ci się to nie podoba.

Jego krótkie, urocze całuski na moim policzku nieco poprawiły mój humor, wywołując delikatny uśmiech na mojej twarzy.

– Naprawdę cię przepraszam. Już więcej nie będę cię do tego namawiać i dotykać tam gdzie sobie tego nie życzysz.

– Hyung. – Spojrzałem w te jego brązowe oczy, wpatrzone we mnie. – Ja naprawdę zrobię dla ciebie wszystko. Wszystko, ale nie to.

– I wcale nie musisz. – Cmoknął mnie w usta. – Nie chcę, żebyś się do czegokolwiek dla mnie zmuszał. Poza tym wcale mi na tym nie zależy, głupio pomyślałem, że może ty chcesz spróbować czegoś nowego. – Pokręcił głową. – Kocham cię i jakby nasze życie łóżkowe nie wyglądało, to się nie zmieni. Masz się do niczego nie zmuszać i mówić mi, jak coś się tobie nie podoba, jak coś będę robił nie tak. Rozumiemy się?

Skinąłem głową z nieśmiałym uśmiechem. Poczułem się trochę lepiej. Przynajmniej wiem, że to się nigdy nie powtórzy. Po chwili znów mogłem poczuć to przyjemne ciepło, gdy ramiona hyunga tak czule mnie obejmowały.

Sam obróciłem się w jego stronę, pragnąć pocałunku. Jimin od razu zbliżył się do mnie, łącząc nasze usta. Zaraz również jego ręka sięgnęła po moją doń i nakierowała go na członek starszego. Czyli z naszej zabawy jeszcze nie wszystko stracone.

Po kilku chwilach tych delikatnych pieszczot, oboje znów byliśmy całkowicie pobudzeni.

– Hyung, chyba zasłużył na karę. – Szepnąłem, przygryzając płatek jego ucha.

Czułem dreszcz przebiegający przez jego ciało. I tak właśnie powinno być. Niech każdy z nas zostanie przy pozycji, z której czerpie najwięcej przyjemności.


Jimin

Szczerze mówiąc to powoli zaczynałem tracić nadzieję, a kolejne wizyty nie napawały optymizmem. Albo kandydacie nie pasowali mi, albo Jungkookowi. Nie chcieliśmy brać sobie na głowę byle kogo i później żałować tej decyzji. Ostatecznie oboje zgadzaliśmy się, że trzeba szukać dalej, nadal pozostając sami z rachunkami.

Spojrzałem w stronę leżącego na kanapie Jungkooka.

– Kto tym razem? – Spytałem go, ponieważ to on tym razem zajmował się rozmową z kandydatem.

– Jakiś młody mężczyzna. – Mówił bez entuzjazmu. – Coś w pobliżu twojego wieku.

Ty również nie wydajesz się być przekonany. Widzę nie tylko ja straciłem nadzieję, że znajdziemy kogoś normalnego. Gdy skończyłem sprzątać po kolejnym przegranym zakładzie, dosiadłem się do młodszego.

– Więcej w nic nie gram, ani się nie zakładam. – Postanowiłem.

– Następnym razem dam ci wygrać.

– Mhm, już ci wierzę.

Przełożyłem jego nogi na swoje, by móc się wygodnie oprzeć o kanapę.

– Kiedy dokładnie wyjeżdżasz do rodziców?

– W czwartek.

– Na długo?

– Do kolejnej soboty. – Odpowiedział, spoglądając na mnie znad ekranu telefonu. – Nie chce mi się. Żałuję, że nie pojechałem tam na początku wakacji. Miałbym to już z głowy.

– Króliczku, nie mów tak. Jedziesz odwiedzić rodziców, powinieneś cię cieszyć.

Jungkook przywdział na twarz nieco wymuszony uśmiech. Źle się z tym wszystkim czułem. Miałem wrażenie, że pogorszenie stosunków między młodszym a jego rodzicami to moja wina. Naprawdę chciałbym to jakoś naprawić, lecz nie wiedziałem jak.

– Chciałem tę końcówkę wakacji spędzić z tobą. Wrócę, minie weekend i muszę iść do szkoły. – Burknął niezadowolony. – Potem czeka mnie już tylko nauka do egzaminów.

– Dasz sobie radę. Wiesz, że zawsze ci pomogę, jeśli będziesz tego potrzebował.

Tym razem uśmiech, był nieco bardziej szczery. Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Wstałem i poszedłem otworzyć. Przywitałem się, wpuszczając do środka chłopaka wyglądającego na trochę starszego ode mnie. Nie grzeszy urodą, co wiedziałem, że spodoba się mojemu zazdrośnikowi.

Witaj numerze numer sześć. Czy okażesz się być lepszym od poprzedników?

Gdy dołączył do nas Jungkook zaczęło się standardowe oprowadzanie, a następnie rozmowa w salonie. Chłopak nie wypadał najgorzej, jednak już wiedziałem, że Kookie będzie miał pewne obiekcje. Starałem się wczuć w sytuację młodszego, dlatego w większości sprzeciwów się z nim zgadzałem. Tak będzie i tym razem.

Chłopak był nieco typem imprezowicza, co nawet mi pasowało. Na plus zasługiwało to, że nie urządzał imprez w domu. A przynajmniej tak mówił, co braliśmy z przymrużeniem oka. Wiedziałem jednak, że przez te kilka miesięcy Jungkook będzie potrzebował spokoju do nauki. Mając kompana na imprezy sam nie umiałbym się powstrzymać od wyjść, co również przełożyłoby się na niepokój młodszego i możliwość kłótni między nami.

Ostatecznie tak jak pozostali, nie podobał mu się fakt, że jesteśmy razem. Czyli prawdopodobnie sam będzie rezygnował z wynajmu pokoju tutaj.

W końcu pożegnaliśmy się, zostając z Jungkookiem sami.

– Nie jestem zbyt do niego przekonany. – Wyznał młodszy.

– Ja również. – Uspokoiłem go. – Poza tym widziałeś, że nie za bardzo spodobał mu się fakt, że jesteśmy gejami.

– Naprawdę tak ciężko o osobę tolerancyjną?

Wzruszyłem ramionami. Objąłem młodszego i zaprowadziłem nas do salonu. Jungkook nie pozwolił mi zająć innego miejsca, jak na jego kolanach. Podobało mi się to, jaką przylepą się zrobił. Nie było miejsca w domu, w którym mógłbym się od niego odpędzić. No oczywiście poza gabinetem.

W kuchni wtulał się w moje plecy, gdy nadarzyła się okazja, że akurat to do mnie należała kolej na przygotowanie nam posiłku. W łazience często wpraszał mi się do wanny, czemu nie miałem nic przeciwko. Odpoczywając w salonie, również musiał mieć ze mną jakiś kontakt. O sypialni już chyba nie muszę wspominać.

– Jiminnie. – Odezwał się w końcu.

– Tak, słońce?

– To już kolejna osoba, która odmawia, a powoli kończy nam się czas. – Trafnie zauważył.

– Może ktoś się jeszcze zgłosi. – Starałem się być dobrej myśli.

– Ale ja niedługo wyjeżdżam.

– Nie bój się, nie podejmę żadnej decyzji bez ciebie. Jak pojawi się ktoś ciekawy, to zaproszę go jeszcze raz jak wrócisz, żebyś również mógł zadecydować. Jeśli nie, to zacznę się rozglądać za jakimś mniejszym mieszkaniem.

– Nie chcę jechać. – Burknął.

– Oj, króliczku. Przecież dawno nie widziałeś się z rodzicami. Na pewno za tobą tęsknią i chcą cię w końcu zobaczyć.

On tylko mruknął coś niezrozumiałego pod nosem. Oboje milczeliśmy, nie kontynuując tematu. Wzrok wlepiliśmy w ekran telewizora, skupiając się na akcji filmu.


Jungkook

Przyjrzałem się torbą stojący w korytarzu, a właściwie jednej torbie. Nie zabierałem dużo. Przecież jadę do rodziców. Potrzebowałem tylko ubrań na zmianę. Mimo wszystko mam nadzieję, że niczego nie zapomniałem.

Rzuciłem okiem na hyunga, patrzącego na mnie wesołym, lecz tęsknym wzrokiem. Ja również już zaczynałem tęsknić. Najchętniej to nie ruszałbym się z domu, lecz przerwa letnia się niedługo kończy. Wypadałoby odwiedzić rodziców.

Jimin nic nie wiedział o wizycie rodziców, podczas jego nieobecności. Nic nie wiedział o naszej małej sprzeczce i trwającym sprzeciwie co do naszego związku. Tak wspaniale czułem się przy wizycie państwa Park, że naprawdę było mi przykro, że Jimin nie może czuć tego samego podczas spotkań z moimi rodzicami.

– Pisz do mnie. – Poprosił.

– Nie myśl sobie, że będzie inaczej.

Przytuliłem go, lecz szybko przerwał nam dzwonek do drzwi. Otworzyliśmy je, wpuszczając do środka Hoseoka.

– Ostatni raz robię za waszego szofera. – Burknął starszy.

– Mhm, ta.–  Odparł Jimin, lekceważąc słowa przyjaciela. – Kookie, jesteś pewien, że wszystko zabrałeś?

– Tak. – Wywróciłem oczami.

Można było jechać na stację. Nim zdążyłem dosięgnąć torby, chwycił ją Jimin. Westchnąłem, pozwalając mu ją nieść. Pod blokiem we trójkę zapakowaliśmy się do samochodu naszego kierowcy.

– Jimin, nie możesz się sam wozić? – Odezwał się Hoseok kilka minut po ruszeniu.

– Wiem, że to trudne do zauważenia, ale nie mam czym.

– Nie mogłeś po prostu pożyczyć ode mnie samochodu?

– Musiałbym do ciebie dojechać autobusem, samochodem pod swój dom, później zawieźć Jungkooka, a na koniec odstawić samochód do ciebie i wrócić autobusem. Za dużo zachodu.

– Hyung, ty masz prawo jazdy? – Odezwałem się zdziwiony.

– No oczywiście, że mam!

Nigdy nie widziałem go prowadzącego samochód. Zawsze używał autobusu, dlatego też nawet nie pomyślałem o tym, że może mieć prawko. Znamy się już prawie rok, a wychodzi na to, że nadal nie wiem o nim wszystkiego.

Przez całą drogę Jimin nie mógł się ode mnie odkleić, co oczywiście bardzo mnie cieszyło. Idąc na odpowiedni peron, cały czas trzymał moją dłoń, nie zważając na spojrzenia innych. Będąc już na miejscu nie pozostało nam dużo wspólnego czasu. Pociąg zjawił się punktualnie na miejscu

Hyung nie chciał się ode mnie oderwać, a ja nie chciałem go od siebie odrywać. W końcu jednak złożyliśmy sobie ostatni w tym tygodniu pocałunek, po czym ja wszedłem do wagonu. Szybko zająłem swoje miejsce, by móc spoglądać na hyunga jeszcze przez chwilę. Gdy pociąg ruszał, machałem do niego, chcąc już jak najszybciej wrócić.

Podróż pociągiem właściwie była niezwykle nudna. Siedziałem z słuchawkami w uszach, w głowie śpiewając słowa piosenek. Przez większość czasu bawiłem się pierścionkiem na palcu, obracając go, czy pocierając.

Na miejscu zjawiłem się niemal punktualnie z założonym planem. No proszę. Wyszedłem z dworca, szukając taksówki. Nie chciałem by rodzice po mnie przyjechali, bo bałem się jakichkolwiek opóźnień. Wolałem zrobić im niespodziankę przyjazdem.

Szybko udało mi się złapać wolną taryfę, która zabrała mnie pod dom. Poczułem pewnego rodzaju ucisk, widząc swój dawny dom. Dawny? Obecnym jest ten tworzony przeze mnie i Jimina. Spojrzałem tęskno na budynek. Skoro tak rzadko mam okazję ich odwiedzić, powinienem częściej do nich dzwonić, stwierdziłem. Zapłaciłem kierowcy, po czym ruszyłem w stronę wejścia.

Zapukałem do drzwi. Po chwili otworzyła mi mama, zapraszając do środka. Przywitałem się z nią, a później z tatą, który również pojawił się w przedpokoju. Naprawdę trochę za nimi tęskniłem.

– Przyjechałeś sam? – Spytała niepewnie.

No i po miłej atmosferze.

– Tak, sam. Hyung nie dostał urlopu.

Widziałem, że rodzice nieco odetchnęli z ulgą na tę wiadomość.

– Chodź, na pewno jesteś głodny po podróży.

– Dobrze, tylko najpierw się przebiorę.

Zabrałem swoją torbę i udałem się z nią na górę do swojego starego pokoju. Uśmiechnąłem się nieco na widok pomieszczenia. Nic się tu nie zmieniło. Wszedłem do środka, odkładając torbę, by po chwili móc się położyć w swoim starym łóżku. Nie było tak wygodne jak moje i Jimina, a przede wszystkim nie pachniało nami. Już podejrzewałem, że ciężko będzie mi się na nim wyspać.

Wstałem i przebrałem się w wygodniejsze ciuchy. Dzisiaj nie miałem zamiaru się już nigdzie wybierać. Zszedłem na dół. Rodziców zastałem w salonie. Mama tylko mnie widząc, popędziła do kuchni by przynieść mi ciepły posiłek. Naprawdę nie trzeba było...

Zjadłem, a następnie zostałem wypytany jak mi idzie w szkole. Oczywiście cały czas zgrabnie unikali jakichkolwiek tematów związanych z moim chłopakiem. Gdy już dowiedzieli się jak mi idzie nauka, zaczęli wypytywać o dalsze plany. Tu się raczej dużo nie zmieniło.

– Nadal chcę iść na wybrane studia. Cieszyłbym się, gdyby udało mi się dostać do Akademii Artystycznej w Seoul.

– Nie myślałeś o uczelniach w innych miastach?

– Seoul chyba oferuje te najlepsze, więc...

– Ale jeśli do żadnej cię nie przyjmą, to warto byłoby złożyć podanie chociaż do jednej z niższego pułapu, a nadal dobrej.

– Pomyślę jeszcze nad jakąś. – Powiedziałem, by ich uspokoić.

Tylko tak naprawdę miałem aspiracje na te najlepsze w Seoul. Tylko po nich będę miał zagwarantowaną pracę. Kim ja będę w porównaniu do absolwentów takich uczelni? Nie znajdę pracy w stolicy.

– Na zakończenie znowu będziesz występował? – Dopytywała dalej.

– Jeszcze nie wiem. Pewnie po wakacjach będą wybierać osoby do występów.

– Na pewno znowu cię wybiorą. Jeśli chcą mieć najlepszy występ, nie mogą wybrać nikogo innego.

– Mamo...

Czułem, że zaczynam się rumienić. Naprawdę to zaczynałem nienawidzić. Przy Jiminie zdarzało mi się to coraz rzadziej, jednak nadal łatwo było mnie zawstydzić, wprawić w zakłopotanie czy zażenowanie. Jungkook, ogarnij się, zaraz kończysz osiemnaście lat. Zacznij się zachowywać jak dorosły!

Uh, mam nadzieję, że pobyt tutaj minie mi szybko i to bez większych komplikacji.

_____________________

Kook chyba nie da się zdominować. Czy sądzicie, że kiedyś komuś na to pozwoli?

Będziecie mnie kochać lub nienawidzić za taką końcówkę wakacji Jungkooka :) W sumie to co ja tu winię? To rodzice Kooka lub... Dowiecie się w następnym rozdziale ;)

Tak z innej beczki, jak dowiedzieliście się o opowiadaniu? Jak je znaleźliście? Facebook, wattpad czy może z polecenia?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top