Rozdział 16

Jimin

Stęknąłem, słysząc dzwonek telefonu. Nie wiedziałem, która dokładnie była godzina. Wystarczała mi wiedza, że jest znacznie za wcześnie. Nie otwierając oczu, wymacałem telefon po drugiej stronie łóżka

– Mmm?

– Hyung! – Usłyszałem jego zrozpaczony głos. – Wyglądam okropnie.

– Nie mów tak skarbie. – Wymruczałem przez poduszkę. – Zawsze wyglądasz pięknie.

– Ale nie tym razem!

– Było się wysapać.

– Hyung! – Jęknął zrozpaczony.

– Skarbie, przyjdź do mnie i jakoś temu zaradzimy.

– Ale...

– Przyjedź. Zdążysz na rozpoczęcie. Obiecuje ci to.

– No dobrze. – Powiedział zrezygnowany. – Postaram się być jak najszybciej.

Mruknąłem coś pod nosem w poduszkę, po czym usłyszałem dźwięk zakańczanego połączenia. Kątem oka spoglądając w stronę telefonu, wybrałem kolejny numer, rozpoczynając połączenie.

– Ty nie śpisz o tej porze?! – Odezwał się zdziwiony. – Przecież to chyba dla ciebie dopiero środek nocy.

– Ha, ha. Bardzo śmieszne. Ruszaj tu swoje dupsko. Chcę cię tu widzieć maksymalnie za godzinę.

– Stary, ja mam co robić.

– Kod beżowy. – Wymruczałem sennie.

– U ciebie? Nie wierzę, że się do tego przyznajesz.

– Chyba śmieszny jesteś. Nie u mnie. Przyjedź.

– Jasne. Będę za maks godzinę.

Rozłączył się. I co teraz? Byłem zmęczony jak diabli, ale wiedziałem, że jeśli teraz zasnę, to nie obudzę się na przyjście tej dwójki. No cóż, czego się nie robi dla swojego chłopaka. Podniosłem się ociężale z łóżka i skierowałem się w stronę łazienki.

Spojrzałem w stronę lustra. Tak ogólnie rzecz biorąc ja również nie wyglądam dzisiaj najlepiej. Ten kolor niezbyt do mnie pasuje, chociaż dodaje charakteru mojej osobie. Dobra, najpierw szybka kąpiel, szybkie ogolenie się, a później czekanie na moje słońce i tego konia.

Wziąłem głęboki wdech, nakładając na twarz płyn. Szybko jeszcze nałożyłem odżywkę na włosy i owinąłem je ręcznikiem. Kończąc tą czynność usłyszałem dzwonek do drzwi. Wciągnąłem spodnie na tyłek, po czym poszedłem otworzyć.

Uśmiechnąłem się na widok Jungkooka. Jego twarz w większości przykrywała czarna maseczka. Wyglądał w niej uroczo. Ale nawet z nią widać było jego podkrążone oczy.

– Jadłeś już śniadanie?

– Kiedy ja miałem...

– Najpierw jedzenie. – Przerwałem mu. – Później zajmę się moim słońcem.

Rozebrał się z kurtki, po czym grzecznie pomaszerował do kuchni. Przy okazji miałem okazję kolejny raz stwierdzić, że naprawdę dobrze wyglądał w szkolnym mundurku. Chłopak nie czekając na mnie, wstawił wodę na kawę. Miło z jego strony, bo właśnie tego mi trzeba było. Ja w tym czasie zająłem się przygotowywaniem dla nas szybkiego posiłku. Jakby nie patrząc, nie mieliśmy za wiele czasu.

Po śniadaniu i kawie zaprowadziłem Kookiego do łazienki. Posadziłem go na brzegu wanny, by nieco zrównał się ze mną wzrostem, a wręcz zniżył. Może i wyglądał nieco gorzej niż zawsze, ale jak dla mnie nadal pięknie.

– Twój hyung zaraz się tobą zajmie i nikt nie będzie mógł oderwać od ciebie wzroku.

– Tylko proszę cię, nie przesadź.

– O nic się nie bój.

Chwyciłem kilka niezbędnych kosmetyków z szafki i rozpocząłem dodawania mojemu słońcu jeszcze większego blasku. Dzisiaj na scenie będziesz prawdziwą gwiazdą. A ja w końcu będę miał okazję cię usłyszeć i zobaczyć na scenie!

Kończąc, spojrzałem na efekt. Ideolo. Odsunąłem się od chłopaka, pozwalając mu wstać. Widziałem jak bada swoją twarz w odbiciu lustra.

– Jesteś cudotwórcą.

– To nie ja nim jestem, a ten kto dał na świat takie ciacho ja ty.

Widziałem jak ucieka wzrokiem speszony. Mimo iż rzadziej, to nadal zdarzają mu się takie chwile, w których cała ta niewinność i nieśmiałość brała nad nim całkowitą górę. Lubiłem te momenty. Wraz z poczuciem krótkiego całusa na ustach, usłyszałem dzwonek do drzwi.

– Twoja taksówka. Ubieraj się.

Posłuchał mnie bez żadnego słowa sprzeciwu. Ja zająłem się gościem, czekającym na nas za drzwiami.

– O co chodzi?

– Kłopot już zażegnany. – Podsumowałem. – Mógłbyś podwieś Jungkooka do szkoły? Wiem, że sam tam jedziesz, więc to nie powinien być problem.

Widziałem jak przyjaciel spogląda w głąb domu, uśmiechając się na widok chłopaka.

– Nie ma problemu. Dawaj, Jungkook. Chyba nie chcesz się spóźnić.

– Dzień dobry hyung. – Przywitał się z Hoseokiem. – Pa hyung. – Pożegnał się szybko ze mną.

Po chwili zamknąłem za nimi drzwi. Dobra, teraz sam mogę dalej przygotowywać się do wyjścia. Przecież na zakończeniu roku Jungkooka trzeba jakoś wyglądać.


Jungkook

Nie pamiętam kiedy ostatni raz się tak stresowałem. Niby w zeszłym roku również występowałem, jednak za każdym razem serce waliło mi tak samo mocno. Przecież tyle rzeczy mogło pójść nie tak. Poza tym wszyscy będą skupieni na mnie. A przecież tam będą ważni profesorowie z uniwersytetów i ludzie z branży muzycznej. Jeśli teraz to zaprzepaszczę, to nie mam szans, bym później jakoś naprawił złe wrażenie po sobie.

Uh, zjada mnie stres!

Starałem się odciągnąć myśli od mojego występu, który miał nastąpić za dziesięć minut. W tej chwili skupiłem się na tańczącym wraz z innymi Taehyungu. Naprawdę dobrze mu szło. Przyglądając im się z daleka, starałem się nieco rozgrzać głos.

Obym się tylko nie pomylił!

Tae stanął przy mnie, a ja nerwowo pocierałem ręce. Wchodzę po tym występie i zamykam część artystyczną całego zakończenia. Później będzie tylko szybkie rozdanie świadectw, wyróżnień i do domu. Ja chciałem już tej ostatniej części.

– Jak się czujesz? – Spytała mnie nauczycielka śpiewu, podchodząc do mnie.

Uśmiechnąłem się słabo.

– Dasz sobie radę. Świetnie dawałeś sobie radę na próbach. – Chwaliła mnie.

– Gdzie jest Taeyeon?

Jakoś nie miałem okazji jej jeszcze widzieć.

– Nie wiesz? Rozchorowała się. Zamiast niej, będzie grał nasz absolwent.

Otworzyłem szeroko oczy. Co?! No tak, pewnie było wszystko ogłaszane przed rozpoczęciem, tylko spóźniłem się na to poranne zebranie. Dobrze, Jungkook. Uspokój się. Dasz sobie radę. Jednak zmiana artysty, z którym miałem występować była dość znaczącym szczegółem. Trochę zajęło zanim ja i Taeyeon się zgraliśmy. A teraz bez wcześniejszej próby mam występować z innym pianistą?!

– Głęboki wdech i spokój. Dasz sobie radę.

Łatwo mówić... Gdzie hyung, który potrafiłby mnie w tej chwili uspokoić?!

W końcu nadeszła moja kolej. Gdy wszedłem na scenę pianista zajmował już swoje miejsce. Niezbyt wysoki blondyn. Tylko tyle byłem w stanie zobaczyć. Stanąłem na swoim miejscu. I co teraz? Z koleżanką miałem już dogadane, kiedy zaczynamy! Kątem oka spojrzałem w stronę pianisty. Wdziałem jak unosi swoje długie palce nad klawiszami, po czym wykonuje trzy drobne gesty.

Zaczął, a ja skupiłem się by rozpocząć śpiewać w odpowiednim momencie. Starałem się by moje zaskoczenie wywołane jego grą, umknęło publiczności. To była ta sama piosenka, melodia, a jednak brzmiała jakoś inaczej. Piękniej. Przez to i ja starałem dać z siebie wszystko.

Starałem się skupić na śpiewie. Mimo ogromnej chęci usiłowałem nie uciekać wzrokiem od publiczności. Przecież powinienem utrzymywać z nimi kontakt.

Próbowałem zapanować nad szalejącym biciem serca, które rozpoczęło się po wejściu na scenę, a stało się jeszcze bardziej wyczuwalne, podczas oklasków po moim występie. Ukłoniłem się nisko i wraz z pianistą zszedłem ze sceny.

Znajdując się za kulisami zostałem zasypany lawiną pochwał. To trochę mnie pocieszyło, że jednak występ nie wyszedł wcale tak źle.

– Dobra, chodźmy na trybuny. – Mówił Tae, ciągnąć mnie w stronę sali.

Po chwili wszyscy występujący artyści zajmowali, wcześniej zarezerwowane miejsca. Podczas pozostałej części zakończenia siedziałem nieco niespokojnie. Już nie mogłem doczekać się wolnego, chociaż tak naprawdę nie będzie go za dużo. Jednak wizja trzeciej i ostatniej klasy również była na swój sposób ekscytująca.

W końcu odebrałem swoje świadectwo wraz z dyplomem za pozytywne zdanie egzaminów artystycznych. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nerwowy poranek całkowicie poszedł w niepamięć.

W końcu ogłoszono koniec uroczystości. Od razu zacząłem szukać wzrokiem rodziców. Nie wiedziałem czy lepiej będzie ich tutaj znaleźć, czy poczekać na nich na zewnątrz. Ostatecznie zdecydowałem się wyjść i poczekać na nich w holu, obserwując uważnie wyjście.

Zauważyliśmy się niemal jednocześnie.

– Jesteśmy z ciebie dumni.

Pomimo tego, że nie byliście do końca zadowoleni, że wasz syn nie wybrał jakiegoś bardziej poważnego i przyszłościowego kierunku. Mimo wszystko cieszyły mnie ich słowa.

– Naprawdę dobrze sobie poradziłeś. Byłeś najlepszy.

– Dzień dobry. – Usłyszałem znajomy głos.

Spoglądając w bok miałem okazję ujrzeć hyung kłaniającego się moi rodzicom na powitanie. Co on ma na głowie?! Powstrzymałem się przed zasypaniem go pytaniami, kiedy zdążył sobie to zrobić. Już rano tak było? Nie mogłem sobie przypomnieć, byłem za bardzo zestresowany.

Rodzice przywitali się z nim. Już nie spoglądali na niego z taką niechęcią. Chyba zdążyli przyzwyczaić się do sytuacji, w której ich syn ma chłopaka. Nie zaakceptowali go, ale całkiem dobrze tolerowali. To sukces jak na nich.

– Jak się czuje nasza gwiazda? – Spytał, powstrzymując się od przyklejenia się do mnie, na co wiedziałem, że ma ochotę.

– Dobrze. Ale przed samym występem dowiedziałem się o zmianie pianisty i już myślałem, że wszystko zakończy się po prostu fatalnie.

– Wspaniale sobie poradziłeś.

– Przepraszam. – Usłyszałem niski męski głos. – Mogę na chwilę przeszkodzić.

Obejrzałem się za siebie. Obcy starszy mężczyzna, lecz w drogim garniturze. Nie mógł być nikim innym jak jednym z specjalnych gości. Czułem jak serce znów zaczyna przyspieszać swój rytm.

– Jeon Jungkook, mam rację? Możemy chwilę porozmawiać?

– Tak.

Odszedłem z nim na bok. Z niedowierzaniem wsłuchiwałem się w jego słowa. Co ja właściwie miałem na to wszystko odpowiedzieć?!

– Będę się starał. – Wydukałem nadal będąc w szoku.

Mężczyzna podziękował mi i życzył powodzenia na nadchodzący kolejny rok szkolny. Wróciłem do rodziców i hyunga. Przez długi czas, stałem po prostu milcząc.

– Jungkookie? – Jako pierwszy odezwa się Jimin. – Kto to był?

– Dyrektor Akademii Artystycznej w Seoul. Powiedział, że pamięta mnie z zeszłego roku i jeżeli dalej będę robił takie postępy oraz miał dobre wyniki w nauce, to widzimy się na zajęciach na uczelni. – Powiedziałem na jednym oddechu.

– Gratulacje! Wiedziałem, że jesteś najlepszym artystą!

Po fali gratulacji nastała chwila ciszy. Tłum dookoła nas nie malał. Wszyscy stali na korytarzu, chwaląc się swoim rodzicom dyplomami i osiągnięciami. Ja w tym momencie zbierałem się na odwagę, by przypomnieć się rodzicom.

– Mamo, pamiętasz o co cię ostatnio pytałem? – Spytałem delikatnie.

Czułem na sobie ciekawski wzrok hyunga. Ja natomiast uważnie przypatrywałem się mamie. Zauważyłem jak delikatnie wzdycha, po czym na chwilę spogląda na tatę. Niecierpliwie czekałem na odpowiedź.

– Zgadzamy się. Ale tylko spróbuj opuścić się w nauce! – Pogroziła mi palcem.

– Dziękuję!

– Jungkookie? – Hyung wtrącił się niepewnie.

– Później ci powiem. – Uśmiechałem się szeroko. – Poczekasz na nas przy wyjściu z szkoły?

Skinął głową, po czym odszedł, stapiając się z tłumem.


Jimin

Przypilnowałem tego bym tym razem się nie spóźnił. Wyszedłem z domu wcześniej, gdybym jeszcze miał takie szczęści i trafił mi się spóźniony autobus. Na szczęście dzisiaj świat postanowił nie robić mi na złość i przybyłem jeszcze przed czasem. Zająłem jedno z wolnych miejsc zarezerwowanych dla gości.

Nie mogłem usiedzieć w miejscu. Przez cały czas czekałem tylko na występ Jungkooka. Pozostali też byli niczego sobie, ale najbardziej interesowała mnie gwiazda całego show. Podczas występu chłopaka, siedziałem z rozdziawioną buzią. Mam prawdziwego anioła! Od tej pory już nie odpuszczę i będzie co jakiś czas musiał dla mnie śpiewać. Nie będzie mi z takim głosem siedział cicho!

Po części artystycznej, jak i po rozdzianiu świadectw, udałem się na hol. Nie widziałem sensu czekania na niego na auli. Zająłem dobry punkt widokowy i obserwowałem oba wyjścia. Po chwili ujrzałem moje słońce wraz z jego rodzicami.

Nie zdążyłem powiedzieć nic więcej poza gratulacjami, jak porwano mi moją gwiazdę. Zaraz po tym kazał mi na siebie czekać przy wyjściu ze szkoły.

Zrobiłem jak mnie poprosił. Czekałem na niego przed wyjściem. Rozpierała mnie duma. Ciekawe do ilu jeszcze osób podszedł sam dyrektor Akademii, mówiąc, że ma nadzieję widzieć go wśród swoich uczniów? Na pewno do nielicznych, a jednym z tych nielicznych był mój króliczek.

Bardzo cieszył mnie fakt docenienia mojego chłopaka, lecz w tej chwili bardziej ciekawiło mnie to, o czym Jungkook rozmawiał z swoimi rodzicami. Na co się zgodzili? O co się ich pytał? Uh! Tak się nie robi! Najpierw wzbudzają moją ciekawość, a później pozostawiają z niczym.

Ożywiłem się nieco, gdy zauważyłem Kookiego idącego w moją stronę wraz z rodzicami. Chłopak jako pierwszy do mnie podszedł.

– Możesz mi powiedzieć co...

– Przywitaj swojego nowego współlokatora. – Wyszeptał mi do ucha.

Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, a następnie na jego rodziców.

– Chodźmy po moje rzeczy do internatu. Przy okazji rodzice chcą zobaczyć, gdzie teraz będę mieszkał.

Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Już nic nie zepsuje tego dnia! Podziękowałem od razu rodzicom młodszego. Oni oczywiście zastrzegli, że Jungkook nie może opuścić się w nauce i tak dalej. Nie potrafiłem się skupić na tym co mówią, bo mój mózg myślał jedynie o tym, że będę miał chłopaka codziennie przy sobie.

Powstrzymałem się przed zalaniem go falą pytań i pozwoliłem zaprowadzić się do jego pokoju w internacie, by pomóc mu przenieść bagaże. Jego rodzice w tym czasie poszli po samochód. Mieli na nas zaczekać przed budynkiem.

Gdy znaleźliśmy się już w jego pokoju, zatrzymałem go.

– Kiedy zamierzałeś mi o tym powiedzieć? Kiedy w ogóle ty z nimi o tym rozmawiałeś?!

– Nie cieszysz się, hyung? – Zauważyłem zwątpienie w jego oczach.

– Cieszę się jak cholera. – Powiedziałem, nieco łagodniej, na moment łącząc nasze usta razem. – Nie mam pojęcia jak ich ubłagałeś, jesteś mistrzem.

– Hyung mi lepiej powie, kiedy przefarbował włosy. Czarny? Nie spodziewałem się go po tobie. Ktoś tu znowu chyba chciał się podlizać moim rodzicom.

– Już się tak nie wymądrzaj. Ważne, że działa. Zabierajmy twoje rzeczy do mnie.

Chwyciliśmy wszystkie torby, które miał przyszykowane. W momencie, gdy chcieliśmy wychodzić, do środka wszedł Taehyung.

– Czyli jednak. – Odezwał się beznamiętnie.

– Tae, miałem ci powiedzieć, ale...

– Spokojnie. – Uśmiechnął się. – Sam wynoszę się do cioci. Powodzenia z tym lunatykiem. – Życzył mi.

Pożegnaliśmy się, wychodząc z bagażami młodszego. Przed budynkiem czekali na nas jego rodzice. Od razu zapakowaliśmy wszystko do bagażnika. Wyjaśniłem państwu Jeon jak dojechać do mojego mieszkania. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że podczas drogi i tak będę musiał robić za żywą nawigację.

W końcu dotarliśmy pod mój blok. Dotarłeś do celu, prowadził cię Park Jimin.

– Ładne osiedle. – Odezwał się tata młodszego, rozglądając się dookoła.

Tego, że mieszkałem byle gdzie, na pewno nie można było powiedzieć. Co ja poradzę, że jestem człowiekiem, który dba o standard. W sumie to mógłbym też bardziej dbać o pieniądze, nieco bardziej je oszczędzając, ale jakoś nikt nigdy mnie tego nie nauczył. Co dziwne, bo moi rodzice raczej nie wydawali pieniędzy lekką ręką. W kogo ja się wdałem?

Weszliśmy do odpowiedniego budynku. Ja i Jungkook nieśliśmy wszystkie jego rzeczy.

– Winda nie działa? – Spytał pan Jeon.

– Niestety nie.

Idzie się do tego przyzwyczaić. Czasami naprawdę zapominam, że w bloku posiadam windę.

W końcu znaleźliśmy się przed moimi drzwiami. W pierwszej kolejności wpuściłem rodziców chłopaka do środka. Jego bagaże zanieśliśmy do pokoju gościnnego. Nie ma co od razu siać paniki tym, że Jungkook tak naprawdę będzie dzielił sypialnię ze mną.

– Ładne mieszkanie. – Tym razem odezwała się jego mama.

A tak naprawdę jeszcze nic nie widzieli. Z miłą chęcią oprowadziłem ich po całym mieszkaniu. Cieszyłem się, że akurat wszędzie panował względny porządek, bo z tym naprawdę bywało różnie. Przez cały czas uważnie obserwowałem miny rodziców chłopaka. Jungkook nie przeprowadza się do gorszych warunków, więc chyba nie jest tak źle.

Po pokazaniu, gdzie będzie mieszkał ich syn, zaproponowałem coś do picia, po czym udałem się do kuchni. Odetchnąłem głęboko, gdy zostałem sam.

– Ktoś tu się chyba trochę stresuje. – Usłyszałem tuż koło ucha.

– To że będziesz mieszkał w dobrych warunkach i tak nie sprawi, że mnie polubią.

– Wcale cię nie nie lubią.

– Mhm, powiedz to twojej mamie, bo chyba jeszcze tego nie wie. – Wywróciłem oczami.

Widziałem, że starali się nie okazywać niechęci wobec mnie, nawet pozwolili Jungkookowi na mieszkanie ze mną, jednak ja wiedziałem, że i tak za mną nie przepadają.

– Ty lepiej mi powiedz jaką mam tę herbatę zrobić, by mi cię zaraz nie zabrali.

Chłopak zaśmiał się pod nosem, zaczynając mi pomagać w przygotowaniu zwykłej herbaty.


Jungkook

Spotkanie przebiegało całkiem przyjemnie. Przynajmniej jak dla mnie, bo widziałem, że hyung przez cały czas siedział jak na szpilkach. Mama oczywiście musiała zasypać go lawiną pytań. Wiele z nich padło podczas ich pierwszego spotkania, jednak widać byli na niego później tak wściekli, że zapomnieli o wszystkim o czym wtedy mówił.

Wyszli dopiero wieczorem. Mieli jeszcze do pokonania drogę do domu. W końcu zostaliśmy z hyungiem sami. Nie mogłem w to uwierzyć. Od dzisiaj mieszkam z hyungiem.

– Mam nadzieję, że masz dla mnie wolne półki?

– Oczywiście!

Zaraz oboje wzięliśmy się za rozpakowywanie moich rzeczy. Na szczęście nie było tego zbyt wiele. Poza tym część rzeczy już się tutaj znajdowała.

– Ja pójdę zrobić nam kolację, a ty w tym czasie odpocznij sobie chwilę.

Skinąłem głową, nie zamierzając przeciwstawiać się temu planowi. Jiminnie zaraz zniknął w kuchni, a ja korzystając z chwili usiadłem przed swoim laptopem w gabinecie. Nagram teraz coś na świeżo, bo później zapomnę. A przynajmniej na pewno hyung bardzo zajmie się moim czasem.

Po nagraniu do pamiętnika udałem się do kuchni, gdzie hyung kończył przygotowywać dla nas kolację.

– A przewidziany jest jakiś deser? – Spytałem z łobuzerskim uśmiechem.

– Jest. Ale jeśli ktoś mi tu coś ładnie zaśpiewa.

Mały szantażysta. Ale skoro już słyszał jak śpiewam, to chyba mogę. Poza tym liczę na bardzo ciekawą noc. Trzeba uczcić nasz pierwszą noc jako współlokatorów.

________________

Kto zazdrości Jungkookowi końca roku szkolnego, no przyznać się :p

A tak z innej beczki, ślub już za mną. Teraz tydzień w Bieszczadach <3 Zaraz wyjeżdżamy. Mam nadzieję, że nie zjedzą mnie niedźwiedzie :) 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top