5. randka

Wszedłem do mieszkania, w którym panowała cisza. Zmarszczyłem lekko brwi, przechodząc dalej. Przeszedłem obok kuchni, ale w niej nikogo nie było. Przeszedłem dalej i wszedłem do pokoju blondynki, która odwróciła się w moją stronę.

- Co?

- Tylko sprawdzam czy żyjesz. Było tu podejrzanie cicho.

- Bo nie ma Laury i Ashtona, a oni razem są dość głośni.

- To wiem. Irwin napisał, że wrócą późno - odpowiedziałem.

- Yey - mruknęła. Otworzyła teczkę, a ja przyglądałem się jej uważnie.

- Zamówimy coś? - zapytałem, obserwując jak wyjmuje płótno i ostrożnie kładzie je na sztaludze, po czym powoli zdejmuje z niego folię. Obraz to w zasadzie połączenie różnych odcieni koloru niebieskiego, dość chaotycznie na siebie nałożonych. - Albo pójdźmy gdzieś - odwróciła się, patrząc na mnie. - Ja stawiam.

- Wciąż tu jesteś?

- Tak - wyszczerzyłem się. - Nie spławisz mnie takim zachowaniem - wywróciła oczami.

- To jak? - milczała. - Leila? Leeeeeeila? Leeeeeeeeilaaaaaaaaaa?

- Okay! Boże... zamknij się już - zaśmiałem się.

- Będę grzeczny jeśli zgodzisz się zjeść na mieście.

- Żadnych dwuznacznych tekstów, podtekstów i wspominania o seksie? - uniosła brew.

- To będzie trudne, ale się postaram. Wiiiiiięc?

- Dobra. O piątej, chcę się przebrać..

- No tak, musisz się przygotować do randki.

- To nie jest randka. Idziemy coś zjeść, bo ty jesteś kaleką w kuchni, a mi się nie chce nic robić.

- Tak to sobie tłumacz.

- Chyba zmienię zdanie. Muszę dokończyć obraz i cokolwiek innego mam jeszcze do zrobienia...

- Nie! Do piątej! - opuściłem jej pokój, przymykając za sobą. Usłyszałem jej chichot, a zaraz potem dźwięk telefonu i to nie mojego.

- Hej, Jamie - zmarszczyłem lekko brwi. Wcale nie chciałem podsłuchiwać, ale... - Teraz? Nie mogłeś powiedzieć mi wcześniej, nie mogę... Idę na obiad... Z Calumem - uśmiechnąłem się, słysząc swoje imię. - To nie jest randka, głupku. Po prostu idziemy coś zjeść - roześmiała się przez coś, co powiedział. - Tak i co jeszcze? Spłodzimy od razu gromadkę dzieci? Błagam cię, Jamie... Nie znasz go, jedyne czego chce to dobrać się do moich majtek. Oczywiście ma swoje momenty, kiedy zachowuje się normalnie, ale większość naszej rozmowy to po prostu jego sugestie i propozycje odnośnie seksu - wow. Niezłe ma o mnie zdanie, chociaż w sumie to prawda, po części... większej...

- Kurwa! - przekląłem czując pazury kota na swojej łydce. - Pierdolony futrzak - od razu się do niego odsunąłem, łapiąc za nogę, kiedy kot na mnie zasyczał. - Wypcham cię, zobaczysz - drzwi od pokoju dziewczyny otworzyły się, a ona zmierzyła mnie wzrokiem. - To bydle jest niebezpieczne - przewróciła oczami.

- Muszę kończyć, Jamie. Do jutra - rozłączyła się. Kot podszedł do niej i jak gdyby nigdy nic zaczął się o nią ocierać. - Hej, mały - podniosła go. - Calum był niegrzeczny? - uśmiechnęła się do niego, na co ten zamiauczał. - No ja wiem, ale nie wolno go drapać, okay?

- Bo zrozumie - burknąłem. - Wykastruje go.

- Nie bądź głupi. Za chwilę będę gotowa - powiedziała i zniknęła za drzwiami pokoju razem z kotem.

- Żebym, kurwa, przegrywał z futrzakiem. Tego jeszcze nie było - przeszedłem do kuchni i sięgnąłem po butelkę z wodą, z której zaraz upiłem kilka łyków. Przeszedłem do swojego pokoju i pozbyłem się koszulki. Otworzyłem drzwi szafy.

- Calum? - spojrzałem w bok, gdzie stała Leila.

- Co jest? - sięgnąłem po szary T-shirt i zamknąłem szafę.

- Chciałam ci tylko powiedzieć, że jestem gotowa - naciągnąłem na siebie koszulkę i spojrzałem na dziewczynę, która wciąż mi się przyglądała. Zabrałem skórzaną kurtkę.

- Okay - odpowiedziałem i wyminąłem ją przechodząc do łazienki i sięgnąłem po swoje perfumy.

Opuściłem pomieszczenie i przeszedłem pod drzwi aby założyć buty. Czułem na sobie wzrok Leili, a uśmiech cisnął mi się na usta, chociaż próbowałem go powstrzymać.

- Możemy iść? - zapytałem.

- Tak, jasne - uśmiechnęła się niezręcznie. Chwilę później opuściliśmy mieszkanie.

- Na co masz ochotę?

- Możesz wybrać - usłyszałem za sobą. Opuściliśmy klatkę schodową, a ja od razu skręciłem w lewo. - Nie jedziemy samochodem? - zrównała ze mną kroku.

- Dwie ulice stąd jest dobre miejsce, więc bez sensu brać auto.

- Okay - między nami zapanowała dłuższa cisza. - Calum?

- Hmm?

- Słyszałeś moją rozmowę z Jamiem? - przyznać się czy nie? Oto jest pytanie. Co mi tam i tak ma mnie za dupka.

- Tę część o nie randce czy o tym, że chcę cię tylko zaciągnąć do łóżka?

- Słyszałeś - westchnęła. - Przepraszam.

- Powiedziałaś prawdę, częściowo, więc nie wiem o co ci chodzi.

- Co to znaczy „częściowo"? Bez obrazy, ale naprawdę tak to odbieram.

- Nie twierdzę, że źle odbierasz moje zachowanie, po prostu to nie tak, że chcę zaliczyć wszystko co się rusza, a ty nie jesteś taka jak inne.

- A to znaczy?

- Nie lecisz na mnie, na razie - uśmiechnąłem się pod nosem.

- Moją siostrę sobie odpuściłeś.

- Laura to nie ty, to po pierwsze. Po drugie wiedziałem, że Ashton na nią leci nawet jeśli na początku nie chciał tego przyznać. Kumplowi nie odbija się dziewczyny. Nawet jeśli teoretycznie byłem pierwszy.

- Laura i tak by się z tobą nie przespała.

- Wiem o tym. I wiesz co?

- Co?

- Złamaliśmy zasadę. Wspomnieliśmy o seksie.

- Chodziło mi o insynuację, Calum. Jeśli rozmawiamy poważnie, to okay.

- Oh, to poważna rozmowa? - zaśmiałem się.

- I takim oto sposobem wszystko psujesz, Hood.







Jestem dziwnie zmęczona, ale znając życie jeśli wcześniej się położę to nagle zyskam energię i nici ze spania😂😂

Serio muszę zacząć pisać coś innego, bo jak tak dalej pójdzie to i ta historia się skończy😧😂

#LTASff😘

Lov U

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top